1989.01.21 Wisła Kraków - Spójnia Gdańsk 3:0
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 3:0 | Spójnia Gdańsk | |||||||||||
(15:6, 15:6, 15:6) | |||||||||||||
ilość widzów: | |||||||||||||
| |||||||||||||
| |||||||||||||
(l) – libero |
„Dziennik Polski” nr 17 anons, 19 relacja.
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1989, nr 16 (23 I) nr 12825
SIATKARKI Wisły wykorzystały atut własnego boiska by odnieść dwa kolejne zwycięstwa w ekstraklasowych bojach. Sobotni pojedynek z gdańską Spójnią był bardzo łatwy, natomiast niedzielna potyczka z wicemistrzyniami Polski — Czarnymi Słupsk wymagała większego trudu.
WISŁA -SPÓJNIA 3:0 (15:6, 15:6, 15:6). Sędziowali pp. Bronisław Baran i Zbigniew Romaszewski z Wrocławia.
Wisła grała w składzie: Kosek, Kasperzec, Szryniawska, Palczewska, Skibicka, Wrona a na zmiany weszły Bolek, Kozioł, Krawczyk i Gawryluk.
Trzy krótkie sety, w zasadzie mecz bez historii, ot łatwy spa cerek krakowianek, które rozstrzygnęły zawody na swoją korzyść w niespełna godzinę. Siatkarki Spójni prowadziły pierwszy raz przez chwilkę w drugim secie (2:0) i potem jeszcze, także przez moment, w trzecim (4:2) i to nie tyle wskutek siły własnego ataku czy też skuteczności gry obronnej, ile niefrasobliwości i błędów krakowianek. Ale w meczu, w którym rywalki dzieli tak wielka różnica klasy, trudno wymagać od zespołu lepszego by grał cały czas maksymalnie skoncentrowany. Zawodniczki Spójni wyszły na boisko bez wiary w zwycięstwo. Grały anemicznie, bojaźliwie i nie stawiały praktycznie żadnego oporu krakowiankom. (l) WISŁA — CZARNI 3:1 (13:15, 15:12. 15:12, 15:10). Sędziowie ci sami co w sobotę, pierwsza szóstka Wisły także identyczna, z tym że w trakcie pierwszego seta za Kasperzec weszła do gry Krawczyk i grała już do końca, a w secie trzecim za Skibicką wyszła na boisko Gawryluk (także do końca meczu).
To spotkanie było znacznie ciekawsze, dłuższe, bardziej wyrównane i rzecz jasna dostarczyło widzom większych emocji Zespół Czarnych to aktualny wicemistrz kraju, z tym że w tym sezonie gra słabiej, zajmuje dalszą lokatę w tabeli i do finałowe! czwórki się już nie „załapie”. Ale jest to drużyna rutynowana. mająca kilka dobrych zawodniczek z Barbarą Haber na czele. Mecz rozpoczął się od prowadzenia zespołu gości i zwycięstwa w pierwszym secie. Potem trwała nadal wyrównana walka, z tym że nieco lepszą skutecznością popisywały się krakowianki. Zdołały one kolejne partie i cały mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. W zwycięskim zespole rej wodziła Szryniawska (choć i jej zdarzały się błędy) a obok niej Kosek.
Pozostałe miały dobre i chwile, ale walczyły dzielnie zwyciężyły zasłużenie. (1)