2005.04.09 Wisła Płock - Wisła Kraków 1:1
Z Historia Wisły
Wisła Płock | 1:1 (0:1) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 7.000 | ||||||||||
sędzia: Mariusz Podgórski z Wrocławia | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Zapowiedź spotkania w Płocku
Przez tydzień świat stał w miejscu. Czas jednak biegnie do przodu, więc i my musimy wrócić do normalności. Piłkarze Wisły wracają więc na boisko - w sobotę o godzinie 18:15 zmierzą się w Płocku ze swoją imienniczką. Obie Wisły na wiosnę wygrały wszystkie swoje mecze, więc spodziewamy się ciekawego widowiska.
Kibice naszej Wisły do sobotniego spotkania przygotowywali się w wyjątkowych warunkach. Z powodu ogólnonarodowej żałoby, zainteresowanie treningami ze strony dziennikarzy, było znacznie mniejsze niż zwykle. Spokój i zaduma - tego często brakuje w pogoni życia codziennego.
W Płocku nie zagra zawieszony na dwa mecze Mauro Cantoro. Argentyńczyk pauzował już w meczu z Polonią, drugi mecz kary miar przypaść na spotkanie z Górnikiem Łęczna, lecz z powodu zmian w kalendarzu, Mauro nie zagra właśnie z Wisłą Płock. Podobnie jak w meczu z "Czarnymi Koszulami" walecznego pomocnika zastąpi utalentowany Martins Ekwueme.
Niemal dokładnie rok temu (10 kwietnia 2004 r.) "Biała Gwiazda" po golu Tomasza Frankowskiego z 88. min uratowała remis 4:4, choć przegrywała już 1:4. W porównaniu do tamtego meczu "nafciarze" wzmocnili obronę serbskim duetem stoperów - Żarko Belada, Mitar Peković, a do pomocy ściągnęli Predraga Vujovicia. Z kolei krakowianie stracili Kalu Uche i Mirosława Szymkowiaka. Rok temu Cantoro również nie mógł uczestniczyć w meczu w Płocku.
Na wiosnę płocczanie pokonali Lecha (2:1), później GKS Bełchatów (1:0 w Pucharze Polski), a przed tygodniem Groclin (2:1) i to na wyjeździe. - Każde z tych zwycięstw na pewno dodawało wiary we własne siły piłkarzom z Płocka - uważa trener Liczka, który podpatrywał rywala w Bełchatowie. - To mocny i dobrze poukładany zespół, który wie co chce osiągnąć - dodaje.
Błyskawiczne przejście do ataku i groźna prawa strona, szybki jak strzała Ireneusz Jeleń, a na środku trzech piłkarzy, którzy znają swój fach: Dariusz Gęsior, Dariusz Romuzga i Mamija Dżikija - to według Liczki atuty rywala. - Musimy znaleźć przeciwwagę na to wszystko - zastanawia się szkoleniowiec krakowian.
Przypominamy, że do Płocka wybieramy się na własną rękę. Bilety powinny być dostępne przed wejściem na sektor. Przestrzegamy, że w Płocku niekoniecznie musimy zostać przyjęci w równie pokojowym nastroju, w jakim upłynęły nam ostatnie dni.
Dzisiejsza zapowiedź ma charakter symboliczny. Od dzisiaj nasz serwis wraca do normalnego trybu pracy.
(mat19)
Źródło: wislakrakow.com
Relacje meczowe
Wisła Płock 1:1 Wisła Kraków
Sytuacja ze zdjęcia zaważyła na wyniku meczu Wiseł płockiej i krakowskiej. Sędzia niesłusznie sprezentował czerwoną kartkę Arkadiuszowi Głowackiemu, co spowodowało, że grająca bardzo dobrze w pierwszej połowie "Biała Gwiazda" straciła impet w drugiej i znów na wiosnę straciła punkty w Płocku.
Po dziesięciu minutach wzajemnego badania sił pierwsza groźnie zaatakowała Wisła z Krakowa. Marek Zieńczuk wpadł w pole karne, zacentrował na piąty metr, gdzie wbiegało trzech krakowian, akcję ostatecznie zamknął strzałem z pierwszej piłki Błaszczykowski. Młody prawoskrzydłowy mógł lepiej przymierzyć, bo trafił wprost w stojącego w bramce Wierzchowskiego, tylko czy bramkarz z Płocka nie wybił piłki zza linii..? Dobitka Sobolewskiego po rykoszecie wyszła na róg.
W 14 minucie po wywalczonym przez Błaszczykowskiego rogu strzelał głową Sobolewski a lot piłki zmienił jeszcze stojący przed bramką Frankowski, ale ta przeleciała nad poprzeczkę. Po dwóch minutach znów zagrożenie pod płocką bramką stworzył Błaszczykowski centrując na 15 metr, gdzie wbiegający Żurawski uderzył głową - wprost w ręce Wierzchowskiego. Bramkę dla Wisły Kraków mógł zdobyć też Tomasz Kłos po strzale głową, gdy dośrodkowywał Żurawski.
Gospodarze doszli do głosu po tej przewadze Wisły dopiero w 25 minucie, gdy spod linii końcowej centrował Vujović, ale nikt nie zamknął tej sytuacji z lewego skrzydła. Również z dośrodkowania Colakovicia nic nie wyniknęło. To "Biała Gwiazda" prowadziła grę, opanowując całkowicie środek pola. Duże kłopoty z rzutem wolnym w wykonaniu Kłosa miał Jakub Wierzchowski, mimo iż uderzenie oddane zostało z 30 metrów. Gol dla gości padł po sześciu minutach - długie podanie do Żurawskiego posłał Marek Zieńczuk; "Żuraw" idealnie przyjął piłkę na 12 metrze, ośmieszył jednym zwodem Pekovicia, później Janusa i spokojnie strzelił obok bramkarza (asysta: ZIEŃCZUK).
Wisła Płock spróbował natychmiast wyrównać, jednak strzał Jikii nie mógł zaskoczyć Majdana. Zaskoczyć bramkarza Wisły chciał też Gevorgian ostrą centrą spod linii końcowej, obrońcy "Białej Gwiazdy" poradzili sobie z nią.
Sytuację w meczu drastycznie zmieniła decyzja sędziego, który usunął z boiska Arkadiusza Głowackiego, mimo iż ten czyściutko wybił piłkę spod nóg Geworgiana. Jak się później okazało, ta sytuacja bardzo zaważyła na postawie Wisły w drugiej połowie spotkania. Werner Liczka uzupełnił blok obrony Mijailoviciem (za Błaszczykowskiego, do środka wszedł Stolarczyk), ustawiając zespół bez nominalnego prawego pomocnika.
Pięciu graczy drugiej linii Wisły Płock przejęło inicjatywę w środku boiska, mając za przeciwników zaledwie trzech pomocników Wisły Kraków. Zagrożenie dla bramki krakowian przyszło szybko. W 56 minucie Romuzga uderzył potężnie z rzutu wolnego, strzał ten efektownie wybronił jeszcze Radosław Majdan. 120 sekund później z podobnej odległości golkipera gospodarzy próbował zaskoczyć Tomasz Kłos.
W 62 minucie ataki gospodarzy przyniosły powodzenie. Po dośrodkowaniu z prawej strony wiślaccy obrońcy nie zdołali ani wybić piłki ani złapać na spalonym Iraneusza Jelenia, który strzałem z 12 metrów leżąc pokonał Radka Majdana. Golkiper Wisły Kraków kilkukrotnie ratował jeszcze nasz zespół przed porażką, m.in. w 74 minucie gdy niesamowicie obronił "petardę" Rozmuzgi.
Gdy w 78 minucie Vidliczka zmienił Zieńczuka wydawało się, że Wisła Kraków będzie bronić remisowego wyniku. Tymczasem w końcówce spotkania nasz zespół miał kilka niezłych sytuacji po kontratakach. Niestety, akcja Frankowskiego, ani strzał Sobolewskiego, ani też uderzenie z 25 Mijailovicia nie znalazł drogi do bramki Wierzchowskiego.
W doliczonym czasie gry Wisła Płock przejęła inicjatywę i próbował przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Bramka jednak nie padła, dzięki czemu mecz zakończył się sprawiedliwym remisem. Sprawiedliwym, choć kto wie jaki byłby finał tego spotkania, gdyby nie błąd sędziego.
(maaarcin & rav)
Źródło: wislakrakow.com
Wisła Płock - Wisła Kraków 1:1
Po przeciętnym meczu walki Wisła Kraków przywozi tylko jeden punkt z wyprawy do Płocka. Od 36. minuty Biała Gwiazda prowadziła po golu Macieja Żurawskiego 1:0. Niestety w tym spotkaniu bohaterem chciał zostać jego sędzia, Mariusz Podgórski, który niesłusznie wyrzucił z boiska - w 45. min. - Arkadiusza Głowackiego, a w całym spotkaniu popełnił mnóstwo błędów, dziwnym trafem niemal wyłącznie na niekorzyść krakowian. Grając w osłabieniu, tracimy gola w 62. min., jego strzelcem Ireneusz Jeleń, i mecz kończy się remisem 1:1.
XVII kolejka ligi polskiej, sezon 2004/2005
Płock, ul. Łukasiewicza, 9 kwietnia 2005 r., godz. 18:15
Widzów: 8000, sędziował: Mariusz Podgórski (Wrocław)
Wisła Płock - Wisła Kraków 1:1
Bramki:
0:1 Żurawski (36.)
1:1 Jeleń (62.)
Składy:
Wierzchowski
Rachwał
Peković
Belada
Janus (46. Romuzga)
Gevorgyan (89. Mierzejewski)
Gęsior
Vujović
Dżikija (79. Sobczak)
Čolaković
Jeleń
Majdan
Baszczyński
Kłos
Głowacki
Stolarczyk
Błaszczykowski (46. Mijailović)
Ekwueme
Sobolewski
Zieńczuk (78. Vidlička)
Frankowski
Żurawski (84. Brożek)
Piłkarz meczu:
Radosław Majdan
• Zgodnie z przewidywaniami, to nie był łatwy mecz dla wiślaków. Gospodarze zagęścili środek pola, w którym słabo spisywał się Martins Ekwueme, a że Radosław Sobolewski dostał szybko kilka razy "po kościach", więc i jego gospodarze szybko "utemperowali". Mimo to I połowa to zdecydowana przewaga wiślaków z Krakowa, którzy stworzyli kilka sytuacji do zdobycia gola, gospodarze zaś zagrażali bramce Radosława Majdana, co najwyżej kolejnymi wrzutkami, z których niewiele wynikało. W 6. minucie to jednak gospodarze przeprowadzają szybką kontrę, po której Arkadiusz Głowacki, trochę przypadkowo otrzymuje żółtą kartkę (przy próbie blokowania Ireneusza Jelenia, Głowa zrobił ruch ręką, w którą trafiła piłka). To - jak się później okazało - jedna z brzemiennych w skutkach sytuacja tego spotkania.
Minuta 10. to pierwsza bardzo kontrowersyjna sytuacja w meczu. Z lewej strony, płasko, dośrodkowuje Marek Zieńczuk, do piłki nie dochodzi ani Żuraw, ani Franek, jednak akcję zamyka Jakub Błaszczykowski, który strzela na bramkę. Wierzchowski piłkę zagarnia... tylko czy aby nie zza linii? Jeden sędzia gola by uznał, inny może nie, a wiślacy ostro protestują u rozjemcy. Na nic się to jednak nie zdaje, bo wynik to nadal 0:0. Kamery pokazywały jednak, że interweniujący Wierzchowski, stojąc pół kroku przed linią bramkową, dość solidnie odchylił się do tyłu, aby piłkę wybić... Cóż...
W min. 13. rzut rożny dla Białej Gwiazdy, po nim niewiele zabrakło Tomaszowi Frankowskiemu, aby zdobyć gola. Jego uderzenie głową przelatuje jednak nad poprzeczką. Po kolejnych dwóch minutach głową strzela Maciej Żurawski (ładna wrzutka Błaszczykowskiego), jednak Kuba Wierzchowski jest na posterunku.
W 19. min. ofensywna akcja Stolarczyka, która kończy się faulem i rzutem wolnym. Po nim uderzenie Kłosa odbija Wierzchowski.
Na kolejną akcję Wisły czekamy do 36. min., ale opłaciło się czekać! Crossową piłkę w pole karne rzuca Marek Zieńczuk, dochodzi do niej Maciej Żurawski, pięknie przyjmuje, dwoma zwodami "kładzie" dwóch obrońców z Płocka na ziemi i strzałem w krótki róg pokonuje Wierzchowskiego! Jest 1:0 dla Białej Gwiazdy, która prowadzi jak najbardziej zasłużenie!
Stracona bramka dobrze podziałała na gospodarzy, ale ich akcje kończyły się głównie na wiślackich obrońcach, raz ładną interwencją musiał popisać się Radosław Majdan. Tak kończyła się I połowa i wtedy znów dał o sobie znać sędzia. Już w 45. min. Arkadiusz Głowacki czysto (!) wybija piłkę wślizgiem, jednak atakujący również futbolówkę Gevorgyan upada, a sędzia pokazuje Głowie drugą żółtą kartkę. Wiślacy przepychają się z arbitrem, ale ten z uśmiechem na twarzy wyrzuca wiślaka z boiska. Skandalem kończy się więc I część meczu, a w przerwie Maciej Żurawski dokładnie powiedział, przed kamerami Canal+, to jak czuli się wiślacy po takich decyzjach sędziego, zwłaszcza że kilka innych, w stylu aut, rzut rożny itp., zawsze gdy tylko można było mieć wątpliwości, przyznawane były gospodarzom. Podkreślali to zresztą także - na ogół obiektywni - komentatorzy meczu.
II połowa spotkania musiała, w związku z powyższym, mieć inny obraz. Szkoda tylko, że i teraz za głównego "bohatera" robił arbiter. Werner Lička dokonuje jednej zmiany, za Błaszczykowskiego wchodzi Mijailović, który zamienia na lewej obronie Macieja Stolarczyka, przy czym ten przechodzi na środek w miejsce wyrzuconego Głowy. Niestety ta połowa - w wykonaniu Niko - była chyba jedną z gorszych w barwach Wisły... Oby tylko jednorazowo.
Jak było do przewidzenia, do bardziej śmiałych ataków ruszają gospodarze, którzy przeważają w tej części meczu. Co ciekawe, w 48. min. sędzia myli się na... korzyść Wisły, odgwizdując spalonego, którego nie było. Tyle tylko, że pokazał go liniowy, co również interesujące, ten sam, który "nie widział" gola dla Wisły z min. 10. Pokazało to raczej, że akurat liniowy, miał po prostu "słaby dzień" i pomylił się dwa razy po równo. Szkoda, że tego samego nie można było powiedzieć o głównym. W 51. min. w polu karnym gospodarzy akcja Zieńczuka, który czysto walczył o piłkę, jednak sędzia... wolał zagwizdać faul wiślaka. Tak na wszelki wypadek?
Dwie minuty później rozpoczyna się "koncert" Radosława Majdana, który udanym wybiegiem powstrzymuje atakującego bramkę piłkarza gospodarzy.
W 56. min. Peković z wolnego, Majdan kapitalnie na róg. Napór gospodarzy nie słabnie, jednak głównie rozbijany jest przez wiślacką obronę. Niestety do czasu. 62. min., wrzutka w nasze pole karne, do piłki wyskakują Tomasz Kłos i Dariusz Gęsior, jednak obydwaj jej nie sięgają. Wiślacy na ułamek sekundy "stają", jakby czekając na gwizdek sędziego, ale ten milczy (Kłos podnosił rękę, domagając się faulu), a do bezpańskiej piłki dochodzi Ireneusz Jeleń i będąc sam przed Majdanem nie daje mu żadnych szans i jest 1:1. Wiślacy w komplecie (jedynie bez Majdana) protestują u sędziego, ale ten, już ze znanym nam uśmiechem, pokazuje na środek.
Kolejne minuty, to niestety nie ataki krakowian, lecz kolejne gospodarzy, którzy grając w przewadze, radzą sobie nieźle. Nasi piłkarze mają kłopoty z dokładnością, celuje w tym zwłaszcza Ekwueme, który każdą możliwą piłkę wybija... byle dalej od siebie...
Są więc kolejne strzały na bramkę Majdana, który spisywał się jednak bardzo dobrze, broniąc uderzenie Gęsiora, a po chwili dwa Romuzgi (pierwszy sparował na poprzeczkę, drugi na róg). Swoje robił także - bardzo dobrze grający dzisiaj - Marcin Baszczyński, któremu należą się za ten mecz duże brawa. W 81. min. świetnie zablokował uderzenie Sobczaka, które mogło zakończyć się golem. Po chwili Majdan ubiega Jelenia.
Wisła odpowiada paroma niecelnymi zagraniami, kilkoma próbami szukania jakiegoś długiego podania, ale niewiele to daje. Wymowna jest akcja w minucie 85., w niej, w będącego już w polu karnym Franka wpada Belada, jednak nie było to zagranie na karnego. Wymowa zaś akcji odnosi się do złości Frania, który niewiele miał wsparcia - w tej części meczu - od partnerów z II linii... Minutę później znów zakotłowało się pod naszą bramką, na nasze szczęście Gęsior nie potrafił skierować piłki do siatki.
Jeszcze w 87. min. to my mogliśmy przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, jednak Kuba Wierzchowski świetnie sparował uderzenie Radka Sobolewskiego. W doliczonym czasie gry, aż dwóch graczy gospodarzy "teatralnie padało" w naszym polu karnym, ale sędzia po prostu zakończył mecz.
Spotkanie ciężkie, wymagające prawdziwej piłkarskiej walki, szkoda tylko, że zepsute przez pana z gwizdkiem, który decyzją o wyrzuceniu Głowackiego, zepsuł widowisko. Można jednak narzekać na sędziego, ale też nie ma co zachwycać się grą naszych pupili. Naprawdę kilku z nich zagrało poniżej oczekiwań, a gdy tak się dzieje, to przy rywalach, którzy "na Wisłę" motywują się bardziej, po prostu jest ciężko. Tym bardziej, że dla gospodarzy był to mecz dodatkowo wyjątkowy, gdyż 200. w lidze.
Kończąc, warto dodać, że był to pierwszy remis Wisły na wyjeździe w tym sezonie.
Dodał: Piotr (2005-04-09 20:24:03)
Źródło:wislaportal.pl
Konferencja pomeczowa
Trener Werner Liczka zwrócił po meczu z Wisłą Płock uwagę na fakt, że zejście z boiska Arkadiusza Głowackiego było decydującym momentem gry. Szkoleniowiec płocczan Mirosław Jabłoński zauważył znaczną przewagę Wisły Kraków w pierwszej połowie meczu.
Werner Liczka:
- Oczekiwałem meczu ciężkiego, zaciętego. Myślę, że prowadzenie w pierwszej połowie było bardzo zasłużone, mogło być 2:0. Obawiałem się o to jak będzie wyglądać gra drużyny, biorąc pod uwagę przerwę w meczach. Decydującym momentem była druga żółta kartka dla Arka Głowackiego, musieliśmy grać o jednego zawodnika mniej. Biorąc to pod uwagę wynik 1:1 jest dobry, chociaż przed meczem liczyliśmy na zwycięstwo. Gdy my przeważaliśmy w pierwszej połowie Wisła Płock nie miała okazji. My natomiast mieliśmy szanse w drugiej części meczu przy przewadze Wisły Płock...
Mirosław Jabłoński:
- Potwierdzam, że do przerwy Wisła była zespołem lepszym. Mam sporo pretensji do swojej drugiej linii, ktora nie potrafiła utrzymać piłki i nią pograć. Zakładaliśmy, że musimy tak grać, ale zupełnie to nie wychodziło. Stąd wynikała optyczna przewaga Wisły, a my mieliśmy problemy ze stwarzaniem sytuacji. W drugiej połowie Wisła grała już w osłabieniu i mogło się wydawać, że będzie łatwiej, ale to tylko pozory, bo mają takie żądła, które w dziesiątke potrafią rozmontować najlepszą obronę. Musieliśmy uważać z tyłu a równocześnie wykorzystać przewagę jednego zawodnika. Robiliśmy to nieźle, więcej było rozgrywania piłki, brakowało przede wszystkim ostatniego podania, umożliwiającego zdobycie bramki. Wszysto powinniśmy robić o jedno tempo szybciej - wtedy ten wynik byłby korzystniejszy. Remis jest sprawiedliwy, liczę, że w kolejnych meczach nasza gra będzie jeszcze lepsza.
Źródło: wislakrakow.com
Piłkarze po meczu
Głowacki: Nie zgadzam się z decyzją sędziego
Arkadiusz Głowacki po meczu nie miał szczęśliwej miny. Nie dość, że osłabił drużynę, to jeszcze podopieczni Wernera Liczki stracili wydawało by się, że pewne trzy punkty. - Nie zgadzam się z decyzją sędziego - powiedział kilkadziesiąt minut po opuszczeniu boiska defensor "Białej Gwiazdy"
Po czerwonej kartce wymownie protestowałeś…
- Wydawało mi się, że nie było faulu. Decyzja sędziego była inna i uważam, że była dla nas krzywdząca. Z Geworgianem mieliśmy mocne spięcie, ale takich podczas meczu nie brakuje. Nie zgadzam się z orzeczeniem arbitra, ale to jest tylko moje prywatne zdanie.
W pierwszej połowie prowadziliście grę. Bez Ciebie gra wiślaków wyglądała już gorzej.
- Niestety, nie widziałem drugiej połowy. Graliśmy w dziesięciu, gospodarze dążyli do wyrównania. Trzeba cieszyć się z jednego punktu i po prostu grać dalej.
Arbiter nie popisał się dzisiaj….
- Zgadza się. Mieliśmy dużą szansę, aby zdobyć trzy punkty, ale sędzia na pewno nam w tym nie pomógł. Z drugiej strony, zdobyliśmy jeden punkt, wciąż jesteśmy niepokonani w lidze i trzeba się z tego cieszyć.
W Płocku gra się wam o dużo ciężej niż w Krakowie. Skąd to wynika?
- Nie widzę większego problemu. Rzadko tutaj przegrywamy. Dziś gospodarze postawili naprawdę wysoko poprzeczkę. Mecz był ciekawy, wyrównany i trzeba się cieszyć z wywalczonego punktu.
Źródło: wislakrakow.com
Bohater meczu - Radosław Majdan
- Graliśmy w dziesięciu, wynik mógł być różny. Mimo wszystko uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo, stwarzając sobie więcej sytuacji - powiedział po meczu oblegany przez tłum łowców autografów Radosław Majdan.
- Musimy wziąć pod uwagę, że nie wszystkie mecze można wygrać i cieszyć się z tego jednego punktu. Wobec porażki Groclinu jest to kolejny punkt przewagi, zobaczymy jeszcze co pokaże w niedzielę Legia.
Liczyłem na to, że Romuzga będzie strzelał. Zrobiłem krok do przodu, skracając kąt. Dzięki temu mogłem zbić piłkę, gdybym został na linii bramkowej wtedy nie miałbym szans.
Kłopoty przy wznawianiu gry brały się z tego, że murawa była bardzo grząska. Noga postawna nie była tak bardzo stabilna i ciężko było wybić piłkę nie tylko mnie, ale także Tomkowi Kłosowi.
Gol dla gospodarzy był trochę przypadkowy. Nasi obrońcy sygnalizowali, że Gęsior faulował Tomka Kłosa, po chwili piłka znalazła się na jedenastym metrze i Irek Jeleń nie miał problemów ze zdobyciem gola.
Ogólnie w defensywie nie graliśmy tak źle. W pierwszej połowie Arek Głowacki i Tomek Kłos bardzo sprawnie kierowali formacją obronną. W naszej grze zabrakło przede wszystkim gry z pierwszej piłki.
Dziś po raz pierwszy w tym sezonie straciliśmy punkty na wyjeździe, ale nie robiłbym z tego tragedii. Jesienią u siebie zremisowaliśmy dwa mecze, może tym razem będzie odwrotnie.
Źródło: wislakrakow.com
Analiza meczu z Wisłą Płock
Pierwsza strata punktów na wyjeździe stała się faktem. Choć jakość gry naszej Wisły była lepsza niż w ostatnim meczu z Polonią, to nie na tyle, aby wystarczyła na pokonanie ambitnie walczących gospodarzy, którym na dodatek sprzyjała kalająca wszelką przyzwoitość i sprawiedliwość postawa sędziego.
Zapraszam do lektury tradycyjnej pomeczowej analizy gry naszego zespołu.
Negatywy (numeracja pełni jedynie rolę porządkową)
1. Dużo niewymuszonych błędów i strat, a także niedokładnych podań . Tworzyły spore zagrożenie pod naszą bramką, paraliżowały konstrukcję, przyprawiały o rumieniec wstydu. Trzeba trzymać pewne standardy – klasowy zespół nie może mieć problemów z celnym podaniem dalej niż na kilka metrów, regularnymi zagraniami nie w tempo, w złe miejsca, czy nawet z prostym przyjęciem piłki pod presją. Warto zwrócić uwagę, że praktycznie zupełnie nie wychodziły zagrania na szybkości, kiedy zawodnik był w ruchu, czyli np.: podania w biegu.(choćby akcja z końcówki meczu w przewadze 3 na 2, zakończona zablokowaniem „Franka”) To bardzo znamienny i zły sygnał.
2. Wolne tempo konstruowania akcji. Operowanie piłką było stanowczo zbyt ślamazarne, czytelne, dawało rywalom czas na reakcję, przesunięcie się i doskok. Za długo trwało przyjmowanie futbolówki, obrót z nią, podjęcie decyzji co dalej, odegranie, próba zgubienia krycia. Dlatego były mało skuteczne.
3. Ciągle słaba gra bez piłki . To zdecydowanie największa wada wszystkich polskich zespołów, także naszej Wisły. Również w Płocku było stanowczo za mało aktywnego wychodzenia na pozycję, szukania wolnego pola, zmiany pozycji, prowokowania podań. Nasi piłkarze mają nawyk czekania na decyzję kolegi i dopiero po niej uaktywniania się, gdy postanowi oddać im piłkę, zamiast wymuszania tejże decyzji, zapraszania do podania. Trzeba reagować znacznie szybciej i wcześniej. Wciąż żyje grą jeden, góra dwa sektory boiska, te najbliższe piłce, reszta jest niemal zupełnie wyłączona, stoi, czeka, nic nie robi. Bardzo brakuje połączonych reakcji i automatyzmów całej drużyny, JEDNOCZESNEGO przemieszczenia się kilku zawodników – czyli np.: w chwili gdy Frankowski schodzi do boku, Żuraw przemieszcza się dynamicznie w inną stronę, co wywołuje automatyczne przesunięcie Sobolewskiego, połączone z zejściem Zieńczuka bardziej do środka itd. – niczym w zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, ruch jednego piłkarza powinien wywoływać automatyczna reakcję całego zespołu. Tak przykładowo tworzy się zawodnikowi z piłką kilka rozwiązań rozegrania. Niestety u nas ma on bardzo ograniczony wybór, bo większość sektorów boiska jest wyłączona z gry.
4. Złe krycie . Było zbyt odległe od rywali i za pasywne. Płocczanie mieli za dużo miejsca na tworzenie akcji i czasu na przyjęcie piłki, dlatego udawało im się je zawiązywać, a nasz odbiór i doskok był mniej skuteczny.
5. Fatalna postawa drugiej linii . Uwidoczniła się zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy nasza drużyna grała w osłabieniu i skoncentrowała uwagę na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Nie miał kto przytrzymać piłki w środku, rozegrać jej, obsłużyć napastników, przyspieszyć grę, sprawić, by obrońcy nie musieli ekspediować futbolówki na oślep, byle dalej. Stąd mieliśmy uparcie powielany schemat – wybicie naszych obrońców i szybka strata, piłka wracała błyskawicznie do „Nafciarzy”, którzy mogli ponawiać ataki. Wyraźnie przegraliśmy batalię o środek pola i to nie tylko za sprawą liczebnego osłabienia. Prawda jest dość brutalna - zimowe ubytki personalne zadały naszej pomocy ogromne rany, odbierając nam wiele istotnych atutów. Obecnie podstawowy model Wisły w ofensywie polega po prostu na wykopie od obrońców lub Majdana w kierunku napastników, w nadziei, że ci przejmą piłkę, lub defensorzy popełnią błąd, np.: za krótko ją wybijając. Coś z tą drugą linią trzeba koniecznie zrobić, nieodzowne są wzmocnienia latem, jeśli ma znów godnie pełnić swą funkcje. A obecnie, skoro i tak gramy w ofensywie z jej pominięciem, moim zdaniem trenerzy powinni zastanowić się nad zmianą ustawienia drużyny i wychodzeniem trójką napastników (Żuraw, Franek, Kuźba – ten ostatni świetnie pasuje do „ściągania” i późniejszego zastawiania oraz rozprowadzenia długich piłek od obrońców). Dziś najbardziej optymalny dla możliwości Wisły wydaje się model 1-4-2-1-3, w którym przed obrońcami (skrajni usposobieni ofensywnie) operuje jak do tej pory para defensywnych pomocników (Cantoro, Sobolewski), a za napastnikami w centrum pola „wolny elektron” Zieńczuk, umiejący dobrze dogrywać prostopadle. To luźna propozycja pod rozwagę odpowiedzialnych za drużynę osób.
6. Kiepska postawa Ekwueme . Jak może tak słaby piłkarz grać w pierwszym składzie mistrzów Polski, drastycznie obniżając jakość pozycji? Zaliczył najwyżej 2 udane i sensowne podania „do przodu” (!), co jak na pomocnika jest wynikiem tragicznym, ani jednego prostopadłego zagrania, ani jednego naprawdę dobrego przerzutu, nie pokazał ani jednego dynamizującego akcję rozwiązania. Najczęściej natychmiast pozbywał się piłki oddając ją najbliższemu koledze. Niemal każde zagranie wprzód, nawet w najbardziej banalnej sytuacji, bezwzględnie psuł. Trudno nie napisać po tym meczu, że w ogóle nie ma inklinacji do gry ofensywnej. To typowy „przeszkadzacz”, niezdatny w atakach, znacznie więcej psujący, niż tworzący w grze. Jego walka w odbiorze absolutnie nie kompensuje indolencji w atakach, bo nawet jeśli jakąś piłkę wywalczy, niewiele z tego przyjdzie. Bardzo osłabia możliwości zespołu.
7. Słabe akcje oskrzydlające . Znów mieliśmy ich jak na lekarstwo w wydaniu naszej Wisły. Błaszczykowski tylko raz dośrodkował, Zieńczuk zaliczył więcej prób, ale też nie była to ilość na miarę pozytywnego ocenienia tego elementu. Bocznymi sektorami boiska nie stwarzaliśmy dużego zagrożenia. Nie ma tu postępów.
8. Brak ataku pozycyjnego . Rozgrywanie piłki i spokojne budowanie akcji „od tyłu” mieliśmy tylko w pierwszej połowie w wydaniu obrońców, a w drugiej, kiedy zespół się cofnął w ogóle znikło.
9. Brak szybkiej i dokładnej gry kombinacyjnej . Posucha w szybkich i łatwo gubiące krycie rozegraniach na 1-2 kontakty, połączonych z wymiennością pozycji, dynamicznym ruchem, grą bez piłki, nadal trwa.
10. Ponawianie ataku na rywala po stracie piłki . Miało miejsce tylko sporadycznie, szczególnie to robione na szybkości, dynamiczne.
11. Występ Głowackiego . Pomijając sprawę niesłusznej czerwonej kartki trzeba zauważyć, że nasz obrońca był wczoraj bardzo ospały i mało zwrotny, momentami Jeleń uciekał mu spod krycia z niezwykłą łatwością. Wyraźnie mamy do czynienia z lekkim regresem formy „Głowy”.
12. Brak potwierdzenia wyższości technicznej udanymi pojedynkami 1 na 1 . Nasi piłkarze w ogóle nie próbowali podejmować prób zgubienia krycia pomysłowym dryblingiem, lub wejściem na szybkości, nie licząc w końcówce spotkania szarpnięć Sobolewskiego i zachowania Żurawskiego przy zdobytej bramce, kiedy umiejętnie wykorzystał przewagę wyszkolenia nad rywalami w bezpośrednim pojedynku poprzedzającym strzał.
13. Gra Mijailovica . Stać go na znacznie więcej niż pokazał, zwłaszcza w ofensywie. Nie wniósł za wiele do drużyny po przerwie.
14. Atakowanie zbyt małą ilością piłkarzy . Było jednym z powodów małej ilości sytuacji podbramkowych, które stworzyliśmy.
15. Nonszalancja, a później nerwowość w grze . Znów były bardzo widoczne, zarówno w podaniach, podejmowaniu decyzji, jak i strzałach. Zaangażowanie w pierwszej połowie pozostawiało sporo do życzenia.
16. Współpraca bocznych pomocników z obrońcami . Podobnie jak w poprzednich meczach brakowało obiegu podwajania, dwójkowych wymian podań wyprowadzających obrońcę na pozycje – szczególnie w pierwszej połowie nie było dla nich żadnych przeciwwskazań.
17. Pasywna postawa napastników . Przez większą cześć spotkania po prostu biernie stali przy obrońcach rywali, czekając na piłkę, zamiast wobec słabości drugiej linii, a następnie liczebnego osłabienia aktywniej walczyć w defensywie, wracać się po piłki, szukać gry.
18. Zbyt wąskie ustawianie się obrońców, odkrywające flanki . Dobrze, że ścieraliśmy się z drużyną polskiej ligi, a nie klasowym zachodnim rywalem, który umie myśleć i potrafi rozciągnąć grę do boku - przerzucić piłkę do wchodzącego z głębi pola pomocnika omijając „schodzących się” i ustawionych stanowczo za wąsko na linii szesnastki Wiślaków - bo raz po raz mielibyśmy sytuację sam na sam z Majdanem.
19. Brak podchodzenia środkowych pomocników pod pole karne rywala . Kuło w oczy zwłaszcza w momentach, kiedy napastnicy dochodzili do piłki – zostawali bez wsparcia, pozostawieni samym sobie. Mogli liczyć najwyżej na pomoc skrajnych pomocników. Tak samo gdy szła próba akcji bokiem – środkowi pomocnicy powinni pilnować linii piłki i przynajmniej jeden wchodzić w sąsiedztwo pola karnego rywali dla poszukania okazji na strzał z dystansu. To niestety nie funkcjonowało dobrze.
20. Postawa ofensywna w drugiej połowie , gdzie Wiślacy stworzyli praktycznie tylko 1-2 sytuacje mogące zakończyć się bramką. Przy potencjale, którym dysponujemy, nawet grając w 10 powinno to wyglądać zupełnie inaczej. Niestety, trener Liczka wyraźnie nie docenia jego mocy i nie reaguje taktycznie tak, by ją wydobyć (przykładem zmiany, ukierunkowane ewidentnie na bronienie wyniku, zamiast zachowanie minimum zdolności do jego poprawy). Wisła to nie ekipa pokroju Górnika Zabrze czy Polonii, które w sytuacji liczebnego osłabienia mogą tylko stanąć pod własnym polem karnym i zamurować bramkę licząc na dowiezienie wyniku.
21. Brak skutecznego pressingu . W pierwszej połowie aż prosiło się, by podejść blisko pod rywali, zmusić ich do błędów, bo w polskiej lidze żadna drużyna sobie wówczas nie radzi, każda mnoży wpadki – niestety, agresywny pressing nie następował.
22. Ostatni, zupełnie osobny punkt w negatywach, poświęcony nie grze Wisły, a wymiarowi wczorajszego meczu – postawa Sędziego. . Żurawski użył już odpowiednich, mocnych słów dla jej skomentowania, pod którymi można się tylko podpisać, zauważając, ze to nie pierwszy przypadek, kiedy arbitrzy mocno przeszkadzają naszemu zespołowi.
Pozytywy
1. Gra Zieńczuka . Był bardzo waleczny i ruchliwy, zaliczył zdecydowanie najlepszy występ w rundzie, a może nawet i w barwach Wisły. Popisał się pięknym podaniem do Żurawskiego przy golu, stwarzał aktywną postawą zagrożenie, głownie jednak atakując środkiem. nie bokiem boiska.
2. Występ Majdana . Uchronił zespół przed porażką, broniąc z wielkim wyczuciem. Świetnie parował strzały z dystansu, raz odważył się nawet wyjść do dośrodkowania (!) i nie popełnił wówczas błędu, co jak na niego jest wyczynem zaiste niezwykłym, gdyż zwykle czeka w takiej sytuacji na linii bramkowej. W Płocku bardzo mocny punkt drużyny. .
3. Dowiezienie do końca wyniku remisowego , mimo słabej jakościowo postawy zespołu i długiej gry w osłabieniu,. Nie jest to jednak żadne wielkie osiągnięcie ekipy o klasie i aspiracjach Wisły.
4. Spokój Kłosa . Interweniował generalnie skutecznie i z wyczuciem, umiejętnie asekurował kolegów, był bezbłędny w walce 1 na 1 w odbiorze. Niestety zaliczył wpadkę przy golu Jelenia, kiedy pozwolił Gęsiorowi zepchnąć się z linii spadającej piłki. Gdyby zachował się wówczas bardziej agresywnie, i nie rozkładał później rąk czekając na gwiazdek, czym trochę zdezorientował kolegów, być może uniknęlibyśmy straty gola.
5. Bramka Żurawskiego , którą pokazał, że nawet grając dość apatycznie i bez większej determinacji, jest szalenie cenny dla drużyny. Stanowi jej kluczowy punkt.
6. Dobre krycie w naszym polu karnym przy kornerach dla Płocka . Bardzo niebezpieczni w powietrzu Gęsior i Dźikija nie doszli ani razu do klarownej sytuacji strzeleckiej. .
7. Waleczność Sobolewskiego . Grał na swoim w miarę solidnym poziomie, który jednak nie jest na tyle wysoki, by mógł odwrócić losy meczu.
8. Postawa defensywna Baszczyńskiego . Myślę, że można ją wyeksponować osobnym punktem, bo „Baszcz” imponował solidnością w odbiorze i grze 1 na 1. Praktycznie wówczas się nie mylił, w przeciwieństwie do wybijania piłki, gdzie znów zaliczył parę zbyt krótkich i niedokładnych zagrań.
9. Czujność zespołu w końcowych fragmentach meczu . Mimo głębokiego zepchnięcia do defensywy i braku drugiej linii, która mogłaby oddalić ciężar gry od naszego pola karnego i zorganizować skuteczną kontrę, Wisła w tyłach nie grała bardzo chaotycznie, piłkarze dość skutecznie blokowali Płocczan w ich zapędach.
Na koniec tradycyjnie jeszcze kilka moich subiektywnych ocen zaangażowania i nonszalancji w grze poszczególnych zawodników:
Majdan
Zaangażowanie (skala 0-5) 5
Nonszalancja w grze: zerowa
Baszczyński
Zaangażowanie 4
Nonszalancja w grze: spora
Kłos
Zaangażowanie 4
Nonszalancja w grze: minimalna
Głowacki
Zaangażowanie: 3
Nonszalancja w grze duża
Stolarczyk
Zaangażowanie: 3
Nonszalancja w grze mała
Błaszczykowski
Zaangażowanie 4
Nonszalancja w grze: minimalna
Sobolewski
Zaangażowanie 5
Nonszalancja w grze: zerowa
Ekwueme
Zaangażowanie 3
Nonszalancja w grze duża
Zieńczuk
Zaangażowanie 5
Nonszalancja w grze: minimalna
Frankowski
Zaangażowanie: 2
Nonszalancja w grze: bardzo duża
Żurawski
Zaangażowanie: 2
Nonszalancja w grze: bardzo duża
I rezerwowi
Mijailovic
Zaangażowanie: 2
Nonszalancja w grze: duża
Brożek i Vidlicka grali za krotko, bym ich oceniał.
(Markus)
Źródło: wislakrakow.com