2011.11.25 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Zdjęcia)
Linia 454: Linia 454:
|-valign="top"
|-valign="top"
|[[Grafika:2011.11.25 Śląsk Wrocław - Wisła 11.JPG|300px|left|thumb|<br><small>[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]</small>]]
|[[Grafika:2011.11.25 Śląsk Wrocław - Wisła 11.JPG|300px|left|thumb|<br><small>[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]</small>]]
-
 
+
|[[Grafika:2011.11.25 Śląsk Wrocław - Wisła 4.jpg|300px|left|thumb|<br><small>[Foto: Daria/kibicewisly.pl]</small>]]
|}
|}

Wersja z dnia 17:37, 3 gru 2011

2011.11.25, Ekstraklasa, 15. kolejka, Wrocław, Stadion Miejski, 20.00, piątek, 2°C
Śląsk Wrocław 0:1 (0:0) Wisła Kraków
widzów: 40.000-43.000
sędzia: Marcin Borski z Warszawy
Bramki
0:1 50' (k) Rafał Boguski
Śląsk Wrocław
4-4-2
Marian Kelemen
Piotr Celeban
Jarosław Fojut
Dariusz Pietrasiak
Mariusz Pawelec
Grafika:Zk.jpg Waldemar Sobota Grafika:Zmiana.PNG (88' Tadeusz Socha)
Przemysław Kaźmierczak
Sebastian Dudek
Grafika:Zk.jpg Sebastian Mila Grafika:Zmiana.PNG (78' Johan Voskamp)
Piotr Ćwielong Grafika:Zmiana.PNG (46' Łukasz Madej)
Cristian Diaz

trener: Orest Lenczyk
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Michael Lamey Grafika:Zk.jpg
Michał Czekaj Grafika:Zmiana.PNG (73' Osman Chavez)
Junior Diaz
Dragan Paljić
Ivica Iliev
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg
Gervasio Nunez Grafika:Zk.jpg
Tomas Jirsak Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (68' Łukasz Garguła)
Rafał Boguski Grafika:Zmiana.PNG (76' Patryk Małecki)
Cwetan Genkow

trener: Kazimierz Moskal

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Nowy Stadion Śląska.[Foto: Łukasz Libuszewski (libuszewski.pl)/wislakrakow.com]
Nowy Stadion Śląska.
[Foto: Łukasz Libuszewski (libuszewski.pl)/wislakrakow.com]
Piękna oprawa stadionu w wykonaniu kibiców Śląska.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Piękna oprawa stadionu w wykonaniu kibiców Śląska.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

Już w listopadzie mecz o wszystko! Przed spotkaniem Śląsk - Wisła

Chyba tylko najwięksi pesymiści mogli spodziewać się takiego obrotu sytuacji. A ta jest niestety taka, że już pod koniec listopada krakowska Wisła rozegra mecz praktycznie "o wszystko", jeśli chodzi o... obronę tytułu mistrza Polski. We Wrocławiu zmierzymy się z liderującym i mającym aż o 10 punktów więcej Śląskiem i jeśli wygramy - może nas to przywrócić do walki o tytuł, ale kolejna ewentualna wpadka - można tak powiedzieć - nas z niej wyrzuca.

Niestety aż trzy kolejne porażki w Ekstraklasie, przy wcześniejszych kilku innych wpadkach sprawiają, że Wisła może w piątkowy wieczór mieć na półmetku rywalizacji o mistrzostwo kraju nawet 13 punktów straty do lidera. I część osób, patrząc na aktualną formę Śląska i Wisły, właśnie taki scenariusz przewiduje.

Oczywiście jeśli tak by się stało, to nawet taką stratę można jeszcze odrobić, tyle że przed nami nie jest wyłączne jeden Śląsk, ale także parę innych zespołów, a gonić kilka drużyn zwyczajnie nie sposób. Stanął więc już na początku swojej samodzielnej pracy z Wisłą trener Kazimierz Moskal niemalże pod ścianą. We Wrocławiu przegrać bowiem nie może, tylko czy jest to - właśnie patrząc na ostatnie popisy Śląska i "Białej Gwiazdy" - możliwe?

Cóż - odpowiemy, że jak najbardziej TAK, bo też taka jest nasza liga. A to, że wrocławianie spisują się jesienią bardzo dobrze nie oznacza, że podobnie nie może zagrać Wisła. Bo też Ekstraklasa jest wciąż bardzo nieprzewidywalna i w niej wciąż może się wiele zdarzyć. Ot czasami kwestia dobrze "ułożonego meczu". Przypadkowa akcja, kartka, bramka, czy strzał - dodający pewności siebie - i trzy punkty trafiają do zespołu, na który nikt wcześniej nie stawiał...

Nam po ostatnich niepowodzeniach nie pozostaje więc nic innego, jak liczyć, że wiślacy staną wreszcie na wysokości zadania i przy odrobinie szczęścia - właśnie po meczu we Wrocławiu - wrócimy do walki o czołowe lokaty w lidze.

Wisła ma bowiem wciąż ogromny potencjał, bo też Ci sami piłkarze potrafili już w tej rundzie odprawiać z przysłowiowym kwitkiem dobre zespoły. Wystarczy wspomnieć pokonanie Liteksu, APÓEL-u, czy gładkie zwycięstwo w Poznaniu, a także ogranie, choć szczęśliwe, angielskiego Fulham.

A skoro wierzymy, że nasi piłkarze nie zapomnieli kompletnie na czym polega granie w piłkę, a nie tylko jej kopanie, to i polecamy podobną wiarę Wam. A zwłaszcza tym, którzy w Moskala i jego podopiecznych wierzyć już przestali - a takich jest wśród nas niestety sporo. Nie wierzyć w swój zespół zupełnie bowiem nie wypada i mocno polecamy, bez względu na to gdzie obejrzycie to spotkanie, aby mocno zacisnąć kciuki i w wiślaków po prostu uwierzyć! Czy to pomoże? Na pewno nie zaszkodzi, a bez wiary można dać sobie w ogóle spokój z kibicowanie. Komukolwiek.

My więc mocno za wiślaków kciuki trzymamy już od teraz i nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was w tym do pomocy! Do boju Wisełka!!! Bo pamiętajcie - wiara góry przenosi!!!

Źródło: wislaportal.pl

Trener Moskal: Zacząłem od piekła

24. listopada 2011

- Zdajemy sobie sprawę z kim i na jak wypełnionym stadionie zagramy, ale czasem z mistrzem czy liderem gra się łatwiej niż z drużyną z dołu tabeli, która głównie się broni - słusznie zauważył w przeddzień meczu trener Moskal.

Skomplikowaniu znów uległa sytuacja kadrowa pierwszego zespołu, z którego wypadł Andraż Kirm, a wcześniej także Jaliens, Bunoza i oczywiście Sobolewski oraz Melikson. Do gry wrócą natomiast Patryk Małecki oraz Cezary Wilk, można więc spodziewać się zmian w porównaniu z poprzednim meczem rozgrywanym przy Reymonta. Niewykluczone także, że ekipa Kazimierza Moskala częściej będzie ustawiała się dwójką napastników, bo i taki wariant ćwiczony był w ostatnich dniach.

Duże nadzieje wiąże się z powrotem Patryka Małeckiego. Trener Moskal nie potrafi jednak ocenić w pełni dyspozycji, w jakiej znajduje się podopieczny. - Zawsze jest kłopot z czuciem piłki, gdy zawodnik wraca do treningu po dłuższej kontuzji. Patryk ma za sobą już kilka treningów z zespołem, gierki pomagają mu w tym, by czucie piłki wróciło, ale nigdy trening nie zastąpi meczu. Dlatego trudno ocenić ile mu brakuje, trzeba będzie to sprawdzić w trakcie meczu - wyjaśnia szkoleniowiec.

Coraz lepsze wieści pojawiają się w kontekście Maora Meliksona. - Jeśli sytuacja będzie wyglądała tak jak do tej pory , to data jego powrotu nie jest aż tak odległa. Jestem optymistycznie nastawiony po ostatnich dwóch treningach i liczę, że pojawi się w grze jeszcze przed przerwą świąteczną - zapowiada trener Moskal.

Chcąc nie chcąc, musieliśmy oswoić się z myślą, że przed jutrzejszym meczem Wisła wyjątkowo nie jest stawiana w roli faworyta. Przy Reymonta wszyscy świadomi są tego jak świetnie gra Śląsk, który zasłużenie przewodzi w tabeli, szkoleniowiec przekonuje jednak, że jego zespół jest w stanie zawalczyć o korzystny rezultat. - Musimy myśleć pozytywnie, bo jeśli uda się osiągnąć dobry wynik we Wrocławiu, to drużyna na nowo uwierzy, że mamy dobry zespół. Na boisko wychodzi się po to, aby wygrać, niezależnie z kim się gra. Po meczu z Górnikiem, po błędzie w końcówce, możemy powiedzieć, że remis byłby dobrym wynikiem, ale przecież chcieliśmy wygrać.

Ostatnio Wisła grała we Wrocławiu nieco ponad pół roku temu. Ekipa Śląska imponowała zaangażowaniem, realizacją założeń taktycznych, świetnym przygotowaniem fizycznym i zasłużenie wygrała 2:0, choć we wcześniejszych trzech meczach zdobyła tylko dwa punkty, remisując z Lechem w Poznaniu i u siebie z Widzewem oraz przegrywając na wyjeździe z Koroną bezpośrednio przed spotkaniem z Wisłą. - W ostatnich meczach Śląsk pokazuje się z zupełnie innej strony. Przed rokiem byli w innym punkcie niż teraz. Wtedy rozpoczynali pracę od nowa i na początku skoncentrowali się na poprawie gry w defensywie. Teraz widać, że ten zespół wie co chce grać, wie co robić z piłką. Widać u nich pewność, grają bardziej otwarty futbol i jest to inna drużyna niż jeszcze wiosną tego roku - ocenia trener pierwszej drużyny.

W swej karierze zawodniczej Kazimierz Moskal był podopiecznym trenera Lenczyka, z którym jutro zmierzy się w pojedynku trenerskim. - Były różne momenty w mojej krótkiej współpracy z trenerem Lenczykiem, bardzo skrajne. Trener często po meczach mówi, że jego zespół był w piekle lub w niebie, i moja sytuacja wyglądała podobnie. Zacząłem od piekła, a później było już tylko lepiej. Zdarzały się miedzy nami małe nieporozumienia. Były momenty, kiedy rozpoczynałem w pierwszym składzie, a później przez kilka meczów siedziałem na ławie. Problem sięgał gdzieś dalej, ale w końcu wyjaśniliśmy nasze sprawy i później było już w porządku.

Życzymy, aby po słabym występie przeciwko Górnikowi przy Reymonta, teraz też było już tylko lepiej!

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Zupełnie odwrotnie

24. listopada 2011

Przed rokiem o tej porze sytuacja w Ekstraklasie wyglądała odmiennie. Wisła, co prawda, traciła do lidera niemało, bo aż pięć punktów, ale tyleż samo oczek miała przewagi nad dziewiątym w tabeli Śląskiem Wrocław.

W ostatniej jesiennej kolejce krakowianie wykorzystali potknięcie Jagiellonii i zbliżyli się do niej na odległość trzech punktów, a więc jednego zwycięskiego spotkania.

Rundę rewanżową wiślacy rozpoczęli kompletem trzech kolejnych zwycięstw. Podczas gdy my pokonywaliśmy Arkę, Ruch i Widzew, "Jaga" remisowała ze Śląskiem i GKS-em Bełchatów oraz uznawała wyższość gdańskiej Lechii, wrocławianie zaś męczyli się z Cracovią.

Dzięki takiemu splotowi wydarzeń, wystarczyły zaledwie dwie wiosenne kolejki, by Biała Gwiazda przejęła fotel lidera i z każdą kolejną fazą coraz wygodniej się na nim usadawiała. Po siedemnastu rozegranych spotkaniach krakowianie mieli aż 11 oczek przewagi nad WKS-em. Pięć kolejek później różnica ta wzrosła nawet do 14 punktów! Przy takim właśnie układzie tabeli ekipa Maaskanta udała się do Wrocławia, by zmierzyć się ze Śląskiem, uplasowanym wówczas na ósmej lokacie.

Drużyna trenera Lenczyka ograła wiślaków, którzy nie potrafili podnieść się także tydzień później, kiedy przed własną publicznością uznali wyższość Górnika. Śląsk natomiast zdołał ograć Polonię i chwilowo zbliżyć się na osiem oczek, by kilka dni później ponownie dwa stracić i przez kilka tygodni dystansować się na równych dziesięć.

Dziesięć. Dokładnie tyle ile teraz dzieli oba zespoły.

PS: Aby, zgodnie z tytułem, było zupełnie odwrotnie, jutro wygrywamy we Wrocławiu dwiema bramkami!

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Orest Lenczyk: Wisła jest rannym zwierzątkiem

25. listopada 2011

- Jeżeli Śląsk wygra lub zremisuje, to nic złego się nie stanie - przekonuje przed meczem z Wisłą trener Lenczyk. - Jeżeli przegra, nie będę aż tak bardzo martwił się tym wynikiem, ale bardziej kolejnymi meczami - na wyjeździe w Zabrzu i z ŁKS-em - drużynami, które zadziwiły oglądających ich mecze z Wisłą.

- W normalnych okolicznościach mecz z Wisłą byłby jakimś wydarzeniem - utytułowana drużyna przyjeżdża odebrać Śląskowi punkty. Być może te odebrane punkty nawet nie zaszkodziłyby Śląskowi. Dwie kolejki przed końcem ubiegłego sezonu, mój dowcipny kolega zauważył, że już nie odrobię strat do Wisły. Ale od pewnego czasu sytuacja zmieniła się diametralnie - to my jesteśmy ścigani w meczu z mistrzem Polski. 30 lat temu oglądałem film "Ścigany" i muszę przyznać, że przez cały czas był on bardzo interesujący - opowiada w swoim stylu trener wrocławskiego zespołu. (Zmienność zeszłorocznej rywalizacji możecie przypomnieć sobie pokrótce tutaj).

- Jeśli drużyna Śląska do końca będzie ścigana, to nie mam obawy, że bardziej posiwieję, ale mam obawę, czy zdołamy temu sprostać. Tym bardziej, że ci, którzy niby są dalej, nie tylko będą chcieli sobie pograć z drużyną, która jest tak wysoko, ale także odebrać jej punkty - jak widać, szkoleniowiec liczy się z tym, że we Wrocławiu Wisła znów może być groźna.

- Wisła jest dla mnie w tej chwili, przepraszam za porównanie, zwierzątkiem, które zostało ranne i będzie chciało nie dać się tutaj ubić do końca. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę co to znaczy strata 13 punktów do naszej drużyny po jutrzejszym zwycięstwie. Jeśli Wisła odpadnie z taką stratą do rywalizacji o pierwsze miejsca, to straci już nie tylko mistrzostwo, ale również drugie czy trzecie miejsce.

- Sytuacja kadrowa jest niby prosta, bo od tygodnia wiemy, że na jedną kolejkę pożegnał się Elsner - przypomniał Orest Lenczyk, który raczej tylko w ograniczonym stopniu będzie mógł skorzystać z Sebastiana Mili, zawodnika, który ostatnio był leczony antybiotykiem.

Źródło: wislakrakow.com na podstawie: Śląsk Wrocław TV
Autor: Nikol

Wraca Małecki, to w jakiej jest formie pokaże dopiero mecz

Dokładnie, co do dnia, po dwóch miesiącach przerwy do gry wraca Patryk Małecki. Czy zbawi słabo grającą ostatnio Wisłę? To jeden wielki znak zapytania, bo o tym ile brakuje mu do wysokiej formy dowiemy się dopiero, gdy pojawi się na murawie. Potwierdza to zresztą Kazimierz Moskal, który bardzo ostrożnie wprowadza swojego podopiecznego do gry po kontuzji.

Małecki trenował już bowiem normalnie w poprzednim tygodniu, ale ostatecznie na mecz z Górnikiem nie znalazł się w meczowej osiemnastce. Tym razem jest inaczej, a "Mały" może wyjść nawet w pierwszej jedenastce, choć trener Moskal raczej nie spodziewa się po rekonwalescencie fajerwerków.

- Zawsze jest kłopot, gdy zawodnik ma dłuższą kontuzję i wraca do treningu, bo nie chodzi tutaj o przygotowanie fizyczne i motoryczne, ale o “czucie piłki”. Jeśli do przygotowania dołożymy bowiem piłkę, to pojawia się problem - mówi Moskal.

- Patryk ma za sobą treningi z zespołem z piłką i różnego rodzaju gierki i to mu pomaga, by czucie wróciło, ale wiemy też, że trening nie zastąpi meczu. Nie wiem jak wiele mu brakuje, trzeba to będzie po prostu sprawdzić, patrząc na niego jak gra w danym meczu. Bez względu na to kiedy pojawi się na boisku, czy zagra od pierwszej minuty, czy pojawi się w II połowie. Będzie w osiemnastce i będzie brany pod uwagę nawet do wyjściowej jedenastki - zapewnia przed dzisiejszym meczem ze Śląskiem Moskal.

Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

Groźnie wyglądający uraz Genkowa po niebezpiecznym upadku.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Groźnie wyglądający uraz Genkowa po niebezpiecznym upadku.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

WISLAKRAKOW.COM: Przełamanie nastąpiło we Wrocławiu

Wiślacy zdobyli 42-tysięczny stadion Śląska Wrocław po bramce Rafała Boguskiego z rzutu karnego. Przerwaliśmy fatalną passę trzech meczów w lidze bez zwycięstwa i zdobytego gola. Na boisku lidera udało się zmniejszyć stratę do siedmiu punktów.

Trener Moskal dokonał przed meczem dwóch zaskakujących decyzji kadrowych. Zamiast Jovanovicia zagrał Michael Lamey zaś Dudu Bitona zmienił Cwetan Genkow. Z kolei Michał Czekaj wygrał miejsce w składzie z Osmanem Chavezem. Do składu wrócił Cezary Wilk, z jedenastki wypadł zaś Łukasz Garguła.

To był mecz ostatniej szansy dla Wisły, ale w jej poczynaniach nie było nadmiernej nerwowości. Lepiej operowali piłką i w pierwszych 25 minutach 4-krotnie zagrozili bramce Kelemena. W 9 minucie Iliev zagrał na lewo do Nuneza, ten uderzył po długim rogu i brakło niewiele by piłka wpadła do bramki. Po trzech minutach do ostrego wstrzelenia w pole bramkowe w wykonaniu Ilieva nie doszedł żaden z partnerów, ale wybitą piłkę z pierwszej uderzył Jirsak i Kelemen musiał wykazać się umiejętnościami.

W 16 minucie musiało podobać się przyjęcie piłki przez Ilieva, który zgasił ją w polu karnym Śląska, następnie zrobił sobie trochę miejsca mimo krycia Celebana i uderzył mocno, a Kelemen znów obronił. Wreszcie po 22 minutach niezłe prostopadłe podanie zostało zagrane w kierunku Genkowa, którego wprawdzie uprzedził Kelemen, ale nie chwycił piłki i nabił ją na nogę Bułgara. Śląsk miał szczęście, piłka minęła bramkę gospodarzy.

Śląsk odpowiadał praktycznie tylko strzałami z dystansu. Raz tylko zrobiło się cieplej pod bramką Pareiki, po centrze z prawej strony w 35 minucie, którego jednak nikt skutecznie nie zamknął. Za to w doliczonym czasie gry Nunez powinien zdobyć bramkę, znów po podaniu Ilieva. Argentyńczyk niepotrzebnie szukał w środku Genkowa, powinien sam wykończyć sytuację, a tak strzał Bułgara został zablokowany.

Po przerwie nieco lepiej zagrał Śląsk, ale wrocławianie obudzili się, gdy Wisła już prowadziła. Gola z rzutu karnego zdobył Rafał Boguski po trochę bezmyślnym faulu Waldemara Soboty na Gervasio Nunezie, który wcześniej sprytnie minął gracza Śląska.

Zobacz tę bramkę (video) >>

Od tego momentu mecz miał dość dziwny przebieg. Choć wydawało się, że Wisła kontroluje wydarzenia w środku, to mógł wyrównać. Dwukrotnie uratował nas Sergei Pareiko - najpierw po główce Soboty, później po przewrotce z sześciu metrów Diaza. Raz Diaz strzelił z bliska nad poprzeczką. W 73 minucie natomiast dobrej pozycji znalazł się Sobota, który pięknym zgaszeniem piłki minął Diaza i miał znakomitą pozycję, ale w ostatnich chwili barkiem wybił go z rytmu Nunez i zapobiegł groźnemu strzałowi ze strony pomocnika Śląska.

Wisła nie zdołała podwyższyć wyniku, choć miała ku temu okazje po strzale Nuneza z 62 minuty i już w doliczonym czasie gry - po akcji Małeckiego. "Mały" wrócił na boisko po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją stawu skokowego. Zmienił w 76 minucie, zmieniając strzelca jedynej bramki meczu.

Mecz zakończyliśmy dwiema stratami. W następnym meczu - z Widzewem - nie zagra Gervasio Nunez, który otrzymał czwartą żółtą kartkę w tym sezonie. Trudno powiedzieć, czy gotów do gry będzie też Michał Czekaj, który opuścił boisko w 73 minucie z powodu kłopotów z pachwiną.

Źródło: wislakrakow.com

Ivica Iliev i Cezary Wilk.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Ivica Iliev i Cezary Wilk.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

WISLAPORTAL: Przełamanie! Wisła wygrywa we Wrocławiu 1-0!

Po serii bardzo nieudanych i przegranych meczów Wisła, choć nie była faworytem w rywalizacji z liderującym i chwalonym ze wszystkich stron Śląskiem, tak jak sobie wszyscy życzyliśmy - stanęła na wysokości zadania i wygrała 1-0 po bramce z rzutu karnego Rafała Boguskiego. Czy to już właściwe przełamanie? Oby i oby teraz "Biała Gwiazda" wróciła na zwycięską ścieżkę oraz do gry o obronę mistrzostwa!

Wszyscy wiedzieli o jaką stawkę rozgrywany był mecz we Wrocławiu, a mimo to trener Kazimierz Moskal pomieszał składem. Dziwić mogła więc obecność Michaela Lameya na prawej obronie oraz Cwetana Genkowa, którzy zastąpili wydawałoby się pewniaków od gry, czyli Marko Jovanovicia i Dudu Bitona.

Ale też w takim składzie wiślacy od początku wyglądali o wiele lepiej od faworyzowanych gospodarzy. Już zresztą w pierwszym kwadransie podopieczni Moskala oddali cztery groźne strzały. Uderznie Ivicy Ilieva obronił jednak Marián Kelemen, a po chwili po dobrym wyjściu Gervasio Núñez strzelił "po długim", ale pomylił się bardzo nieznacznie. Ładnie z dystansu spróbował też Tomáš Jirsák, ale Kelemen z trudem sparował piłkę na róg. Słowak nie miał też kłopotów z kolejną celną próbą Ilieva.

Śląsk odpowiedział w tym czasie jedynie strzałem z dystansu Cristiána Díaza, ale Sergei Pareiko był na posterunku.

W 22. minucie mogło być już jednak 1-0 dla Wisły, bo do długiej piłki wyszedł Genkow i choć Kelemen był przy niej pierwszy to zdołał ją obić tylko o nogi wiślaka. Gdyby szczęście było z naszym zespołem futbolówka pewnie wtoczyłaby się do bramki, zamiast przelecieć obok niej. Pecha miał też dokładnie po dwóch kwadransach Cezary Wilk, który poślizgnął się stojąc na dziesiątym metrze przed bramką Śląska, po dośrodkowaniu Jirsáka.

W kolejnych minutach wreszcie na przewagę Wisły odgryźli się gospodarze, ale Waldemar Sobota z ostrego kąta uderzył obok bramki, a chwilę później jego strzał z dystansu oraz podobną próbę Díaza - bez problemu wyłapał Sergei.

Sama zaś końcówka I części meczu należała już ponownie do Wisły. I tylko żałować można, że prostopadłego podania nie próbował wykończyć Núñez, który zamiast strzelać podał do środka. Żałować można też, że uderzenie Jirsáka zostało w gąszczu nóg zablokowane.

Do przerwy mamy więc 0-0, ale w porównaniu do poprzednich spotkań - tym razem na grę Wisły narzekać wreszcie nie możemy.

Zaraz na początku II połowy narzekania było jeszcze mniej. Gervasio Núñez ograł bowiem Sobotę, a ten złapał go wpół. Argentyńczyk wyłożył się w polu karnym, a sędzia wskazał na wapno. Jedenastkę pewnie wykonał Rafał Boguski i prowadziliśmy 1-0! A wszystko to już w 50. minucie, co bardzo udanie otworzyło Wiśle mecz.

Strata bramki podrażniła oczywiście Śląska, który szybko przeprowadził groźny atak, ale z dobrej pozycji nad bramką piłkę przeniósł Cristián Díaz. Wisła odpowiedziała na to strzałem Boguskiego, ale w 58. minucie pechowiec sprzed ośmiu minut Sobota był bardzo bliski rehabilitacji, ale Sergei Pareiko spisał się wręcz doskonale, najpierw broniąc główkę wrocławianina, a po chwili odbijając jeszcze jego dośrodkowanie.

Wisła nie zamierzała jednak czekać tylko na to, co zdziała Śląsk. W 62. minucie po dobrze rozegranej akcji mocno uderzył Núñez, ale Kelemen sparował ten strzał na rzut rożny.

Wiślacy po objęciu prowadzenia cofnęli jednak szeregi i czekali na okazję do kontrataku, dając pograć gospodarzom. A Ci dostali w 67. minucie prezent od naszego zespołu. Po wrzutce z rzutu wolnego w nasze pole karne Sebastiana Mili i kiksie asekurującego akcję Genkowa z szóstego metra przez siebie uderzył Cristián Díaz, ale Pareiko znów popisał się kapitalną interwencją! Urastając do miana bohatera meczu.

Z kolei w 73. minucie Wisłę uratował rozgrywający dobrą partię Núñez. Sobota w dziecinny sposób ograł bowiem Júniora Díaza, ale to właśnie Argentyńczyk wrócił i w ostatniej chwili zablokował pomocnika gospodarzy.

W międzyczasie trener Moskal dokonał roszad w składzie. W miejsce kontuzjowanego Michała Czekaja (uraz mięśniowy) wszedł Osman Chávez, a strzelca bramki, Boguskiego, zastąpił wracający po dwumiesięcznej przerwie Patryk Małecki. I w 85. minucie to właśnie "Mały" wystąpił w roli głównej, decydując się na kilkudziesięciometrowy rajd. Pokazał, że dynamika wciąż jest i choć wywalczył tylko rzut rożny, to mogliśmy przypomnieć sobie tego dobrego i szybkiego Patryka. Końcówka, przy niskim prowadzeniu, musiała być oczywiście nerwowa, tym bardziej, że Śląsk po wejściu Johana Voskampa grał już na dwóch napastników, ale też jak się okazało - niewiele zdziałał pod naszą bramką.

Trzy punkty pojechały więc do Krakowa, tym bardziej, że w doliczonym czasie gry bliski gola był jeszcze Małecki, ale jego uderzenie z trudem złapał Kelemen.

I oby to było to teraz dla nas rzeczywiście tytułowe przełamanie i to na dłużej! Za dziś naprawdę dziękujemy!

Źródło: wislaportal.pl

Dragan Paljić i Sergei Pareiko celebrują zwycięstwo..[Foto: Łukasz Libuszewski (libuszewski.pl) / wislakrakow.com]
Dragan Paljić i Sergei Pareiko celebrują zwycięstwo..
[Foto: Łukasz Libuszewski (libuszewski.pl) / wislakrakow.com]

GAZETA KRAKOWSKA: Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1

Wisła Kraków wygrała we Wrocławiu z liderem ekstraklasy, Śląskiem Wrocław i pozostała w grze o tytuł mistrza Polski. Krakowianie wygrali zasłużenie w meczu, który był prawdziwym świętem na pachnącym nowością wrocławskim stadionie. Na trybunach zjawił się komplet, 43 tysiące widzów, którzy świetnie się bawili, choć większość z nich opuszczała stadion w minorowych nastrojach.

Kazimierz Moskal nieco zamieszał składem, dając od początku szansę gry Rafałowi Boguskiemu, a na prawej obronie w miejsce słabo ostatnio grającego Marko Jovanovicia, od początku wyszedł Michael Lamey. W ataku zagrał Cwetan Genkow, a Dawid Biton usiadł tym razem na ławce rezerwowych.

Izraelczyk był ostatnio nieskuteczny, więc trudno się było dziwić decyzji Moskala. W środku obrony, zgodnie z oczekiwaniami rozpoczął Michał Czekaj.

Wisła grała na boisku lidera, Śląsk był też faworytem tej konfrontacji, bo przecież w ostatnim czasie radził sobie o wiele lepiej od "Białej Gwiazdy". Pełne trybuny chyba jednak nieco przytłoczyły wrocławian, bo od pierwszych minut to goście przejęli inicjatywę. Wiślacy przede wszystkim długo utrzymywali się przy piłce, przenosili ciężar gry z jednej na drugą stronę. Co jednak ważne szybko zaczęli stwarzać sobie sytuacje pod bramką Mariana Kelemena. Już w 8 min Ivica Iliev oddał pierwszy celny strzał. Naprawdę groźnie uderzał jednak minutę później Gervasio Nunez. Po szybkiej akcji Argentyńczykowi i mocnym strzale w tzw. długi róg do szczęścia zabrakło dosłownie centymetrów.

Śląsk pierwszy raz zaatakował dopiero w 13 minucie, choć tak po prawdzie więcej w tym było błędu Michaela Lameya, niż kreatywności gospodarzy. Koniec, końców piłka trafiła jednak do Omara Diaza. Ten jednak nie znalazł sposobu na Sergieja Pareikę.

To jednak ciągle Wisła dominowała. Kilka akcji mistrzów Polski stało na naprawdę wysokim poziomie. I kilka razy mogły one zakończyć się bramkami. Swoje okazje mieli Ivica Iliev, Cwetan Genkow i Gervasio Nunez. Żaden z nich nie znalazł jednak drogi do siatki.

Śląsk z przewagi Wisły zdołał się nieco otrząsnąć po mnie więcej pół godzinie gry. Efekt był jednak tylko taki, że wrocławianie zdołali nieco poprawić statystyki posiadania piłki oraz podjęli kilka prób strzałów z dystansu, z którymi bez problemu radził sobie Pareiko.

To co nie udało się Wiśle w pierwszej połowie, zrobiła błyskawicznie po zmianie stron. W 49 min Gervasio Nunez przedzierał się wzdłuż linii końcowej, gdzie na ziemię powalił go Waldemar Sobota. A że miało to miejsce w polu karnym, to Marcin Borski wskazał na jedenasty metr. Chwilę później Rafał Boguski pewnym strzałem pokonał Mariana Kelemena i "Biała Gwiazda" objęła prowadzenie na stadionie lidera. Śląsk chciał odpowiedzieć jak najszybciej i dosłownie kilkadziesiąt sekund później znakomitą okazję do tego miał Cristian Omar Diaz. Z sześciu metrów posłał jednak piłkę nad poprzeczkę.

Jeszcze bliżej szczęścia był w 58 min Waldemar Sobota. Piłkarz Śląska strzelał dosłownie sprzed bramki Wisły, ale jakimś cudem Pareiko odbił piłkę. Równie wysokim kunsztem bramkarz Wisły wykazał się kilka minut później broniąc strzał Diaza. Te trzy sytuacje pokazały jednak, że gospodarze będą robili wszystko, żeby odrobić straty i że podkręcą jeszcze tempo. Gra rzeczywiście przeniosła się głównie na połowę Wisły, ale to stwarzało jednocześnie szansę na wyprowadzanie kontr, bo gospodarze pozostawiali sporo miejsca na swojej połowie.

Tylko, że krakowianie niezbyt kwapili się do takich szybkich ataków, koncentrując się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do swojej bramki. I robili to całkiem nieźle, bo Śląsk w samej końcówce nie miał żadnych argumentów, żeby mocniej docisnąć wiślaków. Ostatnie minuty były jednak bardzo emocjonujące, bo nie wiedzieć dlaczego, Marcin Borski doliczył ich aż pięć do regulaminowego czasu gry, by ostatecznie skończyć mecz po tym jak upłynęła... szósta dodana minuta. Nic to jednak liderowi nie pomogło. W starciu z mistrzem Polski musiał uznać jego wyższość, a jeśli Legia pokona Koronę Kielce, to wrocławianie stracą fotel lidera i nie wygrają pierwszej rundy. Wisła natomiast ciągle ma prawo liczyć na to, że jeszcze wszystko jest możliwe. Z taką grą jak wczoraj łatwiej w to uwierzyć.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Moskal, trener Wisły

- Gratuluję moim zawodnikom. Dzisiaj pokazali, że są drużyną. W pierwszej połowie zagrali bardzo dobry mecz, a ogólnie dobre spotkanie. Cieszą mnie te trzy punkty, są dla nas bardzo ważne - podsumował trener Moskal.

W meczu ze Śląskiem nie zagrał Dudu Biton, dotąd etatowy strzelec Białej Gwiazdy. - Podjąłem decyzję, że rozpocznie na ławce rezerwowych, a przebieg spotkania wymusił takie, a nie inne zmiany i Dudu nie mógł zagrać.

Śląsk nie zaskoczył wiślaków. - Mecz był inny niż poprzednie tutaj, ale spodziewaliśmy się takiej gry Śląska. Mieliśmy grać dzisiaj szeroko na Ilieva i Rafała Boguskiego. Spodziewaliśmy się jak będzie grał Śląsk i to się sprawdziło.

- Nawet w meczu z Górnikiem fragmentami graliśmy niezłą piłkę, ale nie stwarzaliśmy sytuacji. Wierzyłem jednak, że zespół ma potencjał i nie może ciągle przegrywać. Spodziewaliśmy się, że dzisiaj będzie dobre widowisko. Pełen stadion widzów i gra przeciwko liderowi wyzwoliły dodatkową motywację.

Przez kilka kolejek Śląsk będzie występował w roli dotąd charakterystycznej dla Wisły - gonionego przez resztę stawki. - Trudno jest być liderem i ciągle bronić tej pozycji. W tamtym roku udało nam się prześcignąć Jagiellonię. Gdy objęliśmy prowadzenie w tabeli, już go nie oddaliśmy. Jest jeszcze wiele kolejek do końca, więc jeszcze wiele może się stać.

Dziennikarze z Wrocławia zapytali trenera o jego przyszłość w Wiśle i zadania, które mu nakreślono. - Nie mam postawionego żadnego zadania i nie zastanawiam się nad tym. Jestem oddany temu klubowi, a ktoś musi przeprowadzić Wisłę przez ten trudny okres. Padło na mnie, koncentruję się na kolejnym meczu i nie wybiegam w przyszłość.

Szkoleniowiec przyznał, że nie interesuje go, czy z gry Wisła zasłużyła na zwycięstwo. - W pierwszej połowie byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. W drugiej Śląsk trochę przejął inicjatywę, ale my także mieliśmy swoje sytuacje.

- Po meczu nie miałem jeszcze okazji rozmowy z trenerem Lenczykiem, mam nadzieję, że przed wyjazdem udam mi się uścisnąć rękę z trenerem - zakończył były podopieczny trenera Lenczyka.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Orest Lenczyk, trener Śląska

Konferencja z trenerem Lenczykiem była nadzwyczaj krótka. Dziennikarze oszczędzili szkoleniowca. Trener docenił naszego bramkarza oraz pogratulował Wiśle zwycięstwa.

- Przegraliśmy mecz, po którym mogę podziękować publiczności za wspaniały doping - rozpoczął trener Lenczyk.

- W pierwszej połowie Wisła uzyskała przewagę posiadając częściej piłkę i stwarzając sytuacje. Nie spodziewałem się, że ten mecz może zakończyć się porażką po rzucie karnym. Obserwując drugą połowę, stworzyliśmy więcej sytuacji, w których można było strzelać bramki. Były to sytuacje, po których nie mogę mieć pretensji do zawodników, Pareiko albo był tam gdzie trzeba, albo jego umiejętności decydowały o tym, że bramka nie padła - podsumował szkoleniowiec Śląska.

- Mecz stał się nerwowy. Nie wiem jaki wpływ miała na to stracona bramka oraz prowadzenie zawodów przez pana sędziego, dla którego nie był to najlepszy mecz - ocenił Orest Lenczyk.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Rafał Boguski i Tomas Jirsak.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Rafał Boguski i Tomas Jirsak.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

Rafał Boguski, pomocnik Wisły

- Najważniejsze, że wreszcie wygraliśmy i wreszcie możemy być w dobrych humorach po ostatnim gwizdku sędziego - cieszył się po meczu we Wrocławiu autor jedynego gola spotkania, Rafał Boguski.

- Z wysokości trybun wyglądało, że rzut karny wykonał Pan na dużym spokoju. Rzeczywiście tak było?
- Nie do końca, bo zawsze w takich sytuacjach jest podwyższone tętno. Trochę ułatwił mi jednak zadanie bramkarz Śląska, który poszedł wcześniej zdecydowanie w jeden róg. Pozostało skierować piłkę w drugi.
- To ważny dzień dla Pana, bo po pierwsze po długiej przerwie wyszedł Pan w podstawowym składzie, po drugie strzelił Pan bramkę, a po trzecie Wisła wygrała.
- Pozostaje tylko się cieszyć, bo było to dla nas ciężkie spotkanie.Najważniejsze jednak, że wreszcie wygraliśmy i wreszcie możemy być w dobrych humorach po ostatnim gwizdku sędziego.
- Zmniejszyliście dystans do Śląska do siedmiu punktów. To ciągle dużo, ale czy można powiedzieć, że Wisła wróciła tą wygraną do walki o mistrzostwo Polski?
- Nie spekulujemy. Wolimy skoncentrować się na grze i na następnym meczu.
- Po takim meczu łatwiej jednak chyba patrzeć w przyszłość?
- Na pewno nasze morale pójdzie do góry. Na treningach będzie przyjemniej i będzie łatwiej się pracowało. Te ostatnie porażki siedziały nam w głowach, a po takim zwycięstwie w ciężkim meczu od razu człowiek bardziej optymistycznie patrzy na świat.
- Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że przeszedł Pan do historii tego stadionu?
- Dlaczego?
- Bo jest Pan pierwszym Polakiem, który strzelił na nim bramkę. Wcześniej trafiał tutaj Voskamp i piłkarze włoscy w meczu reprezentacji.
- To bardzo się cieszę z tego powodu. Najważniejsze jednak, że ten gol dał nam wygraną.
- Były wątpliwości kto ma strzelać tego karnego?
- Przed meczem byłem wyznaczony do strzelania karnego razem z Tomasem Jirsakiem. Mieliśmy na boisku podjąć decyzję, który z nas czuje się bardziej na siłach, żeby podejść do jedenastki. Tomas dał mi piłkę i powiedział tylko, żebym czekał do końca i spokojnie strzelił.
- Pamięta Pan, kiedy ostatni raz był bohaterem meczu?
- Myślę, że było to już dawno, kilka lat temu gdy strzeliłem hat-tricka w meczu z Odrą Wodzisław. Była szansa, żebym został bohaterem derbów Krakowa, gdy prowadziliśmy po mojej bramce na Suchych Stawach w 2010 roku. Niestety, później straciliśmy samobójczego gola i razem z nim mistrzostwo Polski.
- Wniosek z tego płynie taki, że jest Pan piłkarzem na trudne momenty, bo wtedy przed meczem z Odrą też Wisła była w ciężkiej sytuacji, po dwóch porażkach.- Nie przesadzajmy. Nie można mówić, że to był mój dzień. Ja tylko strzeliłem bramkę z karnego. Ważne natomiast jest to, że cała drużyna dała z siebie wszystko. Ja natomiast mogłem zagrać lepiej, szczególnie w ofensywie. Bardziej jednak skoncentrowałem się na asekurowaniu Dragana Paljicia i Michaela Lameya. Próbowałem też pomagać chłopakom w środku, a z przodu było mnie mniej widać.
- Drużyna wygrała w dobrym stylu z liderem bez Meliksona, Sobolewskiego, Bitona i praktycznie Małeckiego, który wszedł tylko na końcowe minuty. Co to Pana zdaniem oznacza?- To znaczy, że wyglądaliśmy właśnie jak drużyna, a nie zlepek piłkarzy. Jeden walczył za drugiego i ten element wyglądał dobrze. Przypomina się taki moment gdy za trenera Skorży też brakowało nam kilku zawodników i też w taki sposób sobie z tym poradziliśmy.
- Skąd taka zmiana? Przecież w poprzednich meczach właśnie tego elementu brakowało wam przede wszystkim.
- Myślę, że trochę pozytywnej gry było już w meczu z Górnikiem, mimo iż przegraliśmy tamto spotkanie. Próbowaliśmy jednak grać piłką i były niezłe momenty. Co mogę jeszcze powiedzieć. Trener Moskal dobrze przygotował nas pod względem taktycznym. Poszliśmy na początku pressingiem, ale wszyscy razem. Chcieliśmy wybić Śląskowi atuty z rąk. Wiedzieliśmy, że oni są dobrzy głównie w kontrach i stałych fragmentach gry. Trochę więcej tego mieli w drugiej połowie, ale poradziliśmy sobie.
- A spodziewał się Pan, że od początku to wy będziecie mieć inicjatywę?
- Akurat tego się spodziewałem, bo tak jak powiedziałem wcześniej, Śląsk najlepiej czuje się w kontratakach. Nie zdziwiło mnie zatem, że oddali nam inicjatywę.
- Ten mecz przypominał spotkanie z Lechem, kiedy też po ciężkim okresie wygraliście na trudnym terenie. Tylko, że po Lechu przyszło Odense, a teraz w czwartek czeka na was ten sam rywal. Nie obawia się Pan, że historia może się powtórzyć?
- To pokaże przyszłość już za kilka dni. Na razie cieszymy się z wygranej, pojedziemy do Krakowa, zregenerujemy siły i w czwartek zrobimy wszystko, żeby również wygrać.
- A nie pomyślicie sobie przedwcześnie, że wszystko już w porządku?
- Myślę, że tak nie pomyślimy. Jestem pewien, że odrobiliśmy już lekcję pokory i teraz będziemy mocno stąpać po ziemi.
- To na koniec proszę powiedzieć czy nie wkręcił Pan za krótkich kołków w buty, bo ślizgał się Pan co chwilę na boisku?
- To nie chodziło o kołki. Boisko we Wrocławiu jest zdradliwe, bo jest glinka, a pod nią twarda, śliska nawierzchnia. Przy takiej murawie, nawet jak wkręciłbym bardzo długie kołki, niewiele by to pomogło.

Rozmawiał we Wrocławiu Bartosz Karcz

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Tomas Jirsak, pomocnik Wisły

Wreszcie walecznie, drużynowo, z pomysłem i groźnymi akcjami pod bramką rywala zagrała krakowska Wisła. Taktyka trenera Kazimierza Moskala przyniosła rezultat w postaci wywalczenia trzech punktów na boisku lidera Ekstraklasy.

Nie tylko wygraliście, ale wreszcie fajnie się zaprezentowaliście
Tomas Jirsak: - Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu lepsza niż druga. Wykonaliśmy zadanie, które nakreślił nam trener. Nie atakowaliśmy cały czas, ale też wracaliśmy i czekaliśmy na to co zrobi Śląsk. To była dobra taktyka. Ważna jest dobra gra w pierwszej połowie i ogromnie ważne trzy punkty.

Już w pierwszych minutach dużo graliście piłką, spokojne rozgrywaliście
- Widać, że idziemy w dobrym kierunku. Zaczęliśmy grać piłką i już widać postępy. Jeszcze nie jest tak super, jakbyśmy wszyscy chcieli, ale gdyby dopracować ostatnie podanie, to mogło być 0:2 już w pierwszej połowie. Nasza gra była niezła. Dziś było dobrze, oby w następnym meczu było jeszcze lepiej.

Wygraliście bez Sobola, Maora, Dudu i Małeckiego...
- Wygrała Wisła. Wisła to nie Sobol, Maor, Boguski. Wisła to drużyna i to ona dzisiaj wygrała. Dzisiaj było widać, że wszyscy walczą za jedną drużynę i każdy chce pomóc tej drużynie.

Widać już rękę trenera Moskala?
- Już z Górnikiem w drugiej połowie widać było, że graliśmy w piłkę, tylko nie stwarzaliśmy sytuacji. Dzisiaj do dobrej gry doszły sytuacje. Myślę, że obraliśmy dobrą drogę i powinniśmy dalej pracować w tym kierunku.

Kibice zobaczyli to co chcą widzieć - nie tylko dobrą grę, ale i spodenki brudne od wślizgów
- Pomaganie sobie jest najważniejsze, bo nie wystarczy, aby walczył tylko jeden czy dwóch zawodników. Musimy pomagać sobie wzajemnie i wierzyć, że jeśli ja teraz pomogę koledze, to on za chwilę pomoże mi.

Obecnie macie 7 punktów straty. Co jeszcze możecie zrobić?
- Musimy iść nadal w tym dobrym kierunku - stwarzać sytuacje i być groźnym rywalem dla każdego. Mamy przed sobą dwa mecze i trzeba się skupić, żeby oba wygrać. Te sześć punktów jest realne.

Najgorsze, co się może teraz zdarzyć, to zachłyśnięcie się tym zwycięstwem. Nie obawiasz się tego?
- Dzisiaj widać było drużynę i wywozimy trzy punkty z trudnego boiska. Jednak wcześniej przegraliśmy trzy mecze pod rząd, wiec nie możemy po pierwszym zwycięstwie myśleć, że jesteśmy mistrzami świata. Tak nie jest. Musimy dalej pracować i robić to, co każe nam trener, bo dziś było widać, że taktyka się sprawdziła.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Sergei Pareiko, bramkarz Wisły

Golkiper Białej Gwiazdy, po kilku mniej pewnych występach, wspiął się na wyżyny i zatrzymał ofensywę wrocławskiego Śląska. Po meczu komplementował go nawet Orest Lenczyk. - To jest moja praca, jestem bramkarzem - nie chciał rozwodzić się nad swym świetnym występem Sergei Pareiko.

- Cała drużyna grała dzisiaj bardzo dobrze. Zdobyliśmy zwycięstwo, które w tym momencie było ogromnie ważne. Pokazaliśmy trenerowi Śląska, że jeszcze trzeba się z nami liczyć - przekonuje Estończyk, który nigdy nie akcentuje swej roli. - Przegraliśmy trzy mecze, więc bardzo ważne było, abyśmy dzisiaj nie stracili bramki.

W pamięć zapadła szczególnie kapitalna interwencja przy strzałe Soboty głową z bliska (po którym piłka skozłowała) oraz Diaza z półprzewrotki. Nasz bramkarz zanotował doskonałe interwencje na linii. - Do końca patrzyłem na piłkę. Te sytuacje nie należały do najłatwiejszych, bo były z bardzo bliska.

Po zwycięstwie nad dobrze dotąd dysponowanym Śląskiem, na twarze wiślaków wróciły ogromne uśmiechy. - To prawda - mówi szeroko się uśmiechając. - Czuję się bardzo dobrze i chociaż jesteśmy bliżej środka tabeli, to w każdym meczu będziemy grali o zwycięstwo, aby obronić tytuł mistrzowski.

W szeregi zawodników wróciła wiara w finalny sukces, chociaż strata do lidera wciąż jest niemała. - Ciężko gra się jako aktualny mistrz Polski, bo każdy rywal ogromnie się na nas mobilizuje i chce sprawić niespodziankę. Kluczowym w obronie tytułu jest nieprzegrywanie z takimi zespołami jak Podbeskidzie, Górnik. Z Lechem czy Śląskiem niby można było zremisować, ale z tamtymi zespołami powinniśmy byli wygrać. Jednak cały czas przegrywaliśmy i dlatego dzisiejsze zwycięstwo jest takie ważne. Analizowaliśmy mecze Śląska, wiedzieliśmy, że najgroźniejsi są ze stałych fragmentów i bardzo dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu.

Podopiecznych Moskala dodatkowo zmotywował wielki, nowoczesny i niemal po brzegi wypełniony stadion. - Oczywiście, graliśmy przed kibicami, którzy kibicowali i nam, i Śląskowi, była to dla nas bardzo przyjemna atmosfera - ocenia Pareiko.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Ciekawostki

Osman Chavez, Patryk Małecki, Gervasio Nunez i Junior Diaz.[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
Osman Chavez, Patryk Małecki, Gervasio Nunez i Junior Diaz.
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

Aż trzech wiślaków w jedenastce kolejki

Po meczu we Wrocławiu ze Śląskiem aż trzech piłkarzy krakowskiej Wisły znalazło się w jedenastce kolejki, którą po każdej serii spotkań ogłasza stacja Canal+ Sport. Na takie wyróżnienie zasłużyli: Sergei Pareiko, Júnior Díaz oraz Gervasio Núñez.

Warto jednocześnie nadmienić, że jest to kolejne takie wyróżnienie dla piłkarzy Wisły po przerwie od... 8. kolejki, kiedy to w "jedenastce" znalazł się Marko Jovanović. Od tamtej pory żaden z wiślaków nie zyskał uznania u ekspertów Canal+ Sport.

Oto pełna jedenastka 15. kolejki:

Sergei Pareiko (Wisła) - Michael Bemben (Górnik), Jarosław Bieniuk (Widzew), Júnior Díaz (Wisła), Đorđe Čotra (Polonia) - Adrian Budka (Widzew), Ariel Borysiuk (Legia), Gervasio Núñez (Wisła), Aleksandar Vuković (Korona) - Edgar Çani (Polonia), Préjuce Nakoulma (Górnik).

Najlepszym piłkarzem całej kolejki wybrano Nakoulmę.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Gervasio Núñez nie zagra z Widzewem

Gervasio Núñez nie zagra w kolejnym ligowym meczu Wisły Kraków. Pomocnik "Białej Gwiazdy" otrzymał bowiem w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław swoją czwartą żółtą kartkę.

Argentyńczyk dostał ją za faul, a najbliższe spotkanie Wisły to potyczka z łódzkim Widzewem.

Źródło: wislaportal.pl

Statystyki

Przez długie minuty meczu Śląsk - Wisła to "Biała Gwiazda" miała przewagę w jego statystykach. Po objęciu prowadzenia inicjatywę przejęli gospodarze i choć strzelali ostatecznie częściej, to trzy punkty pojechały do Krakowa. Oto statystyki dzisiejszego spotkania.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków

bramki: 0-1
strzały: 20-13
strzały celne: 8-5
rzuty rożne: 1-5
spalone: 0-2
faule: 17-18
żółte kartki: 2-4
pojedynki wygrane: 51-45.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Video

Podsumowanie 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Połowa sezonu za nami. Rundę jesienną zakończyły mecze 15. kolejki, choć nie oznacza to końca ligowych zmagań przed zimową przerwą. W grudniu rozegrane zostaną awansem dwie serie rundy rewanżowej.

15. kolejka przyniosła przełamanie niemocy Wisły Kraków, koniec pięknej passy Legii oraz niespodziankę na stadionie w Poznaniu. Pierwszym meczem kolejki było spotkanie w Warszawie, gdzie Polonia ograła 2:1 drużynę Podbeskidzia. Dwa gole dla Czarnych Koszul zdobył Edgar Cani, dla gości trafił Mariusz Sacha.

W drugim piątkowym pojedynku lider zmierzył się z mistrzem na wypełnionym po brzegi stadionie we Wrocławiu. Gola na wagę trzech punktów dla podopiecznych Kazimierza Moskala zdobył Rafał Boguski, pewnie wykorzystując rzut karny.

Sobota rozpoczęła się od remisu w Łodzi, gdzie nękany wewnętrznymi problemami ŁKS podejmował Jagiellonię. Autorami bramek byli Antoni Łukasiewicz i Alexis Norambuena (karny).

Popołudniowy mecz w Zabrzu zakończył się pogromem, jaki zgotowali gospodarze drużynie Zagłębia Lubin, wbijając gościom cztery gole (Préjuce Nakoulma (2), Sergio Reina i Tomasz Zahorski). Miedziowi zdołali odpowiedzieć jedną bramką Łukasza Hanzela. Już po ostatnim gwizdku drugą żółtą, a tym samym czerwoną kartką został ukarany obrońca gości - Bartosz Rymaniak.

Sobota zakończyła się niespodzianką w Kielcach, gdzie Korona pokonała gotową do zajęcia fotela lidera warszawską Legię 1:0. Autorem zwycięskiego gola okazał się Maciej Korzym.

W niedzielę odbyły się dwa spotkania. W pierwszym z nich Cracovia ograła u siebie gości z Bełchatowa po bramkach Mateusza Żytko i Vladimira Boljevicia. GKS odpowiedział bramką Milosa Kosanovicia. W Poznaniu Lech nie sprostał ekipie Widzewa. Zwycięstwo zapewnił łodzianom Bruno Pinheiro w 57. minucie.

Na zakończenie kolejki Lechia pokonała 1:0 drużynę chorzowskiego Ruchu. Trzy punkty zapewnił nieskutecznym gospodarzom zawodnik ... gości, Piotr Stawarczyk, który strzelił samobójczego gola na początku spotkania.

W połowie sezonu liderem pozostaje Śląsk Wrocław, tabelę niezmiennie zamyka Cracovia. Na czele klasyfikacji strzelców mimo obecnej niemocy strzeleckiej utrzymuje się Artjom Rudniew z Lecha Poznań.

Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 15 kolejkach sezonu 2011/12
Tabela T-Mobile Ekstraklasy po 15 kolejkach sezonu 2011/12

Kalendarz i wyniki 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012

25 listopada 2011 (piątek)
18.00 Polonia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1
20.30 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1
26 listopada 2011 (sobota)
13.30 ŁKS - Jagiellonia Białystok 1:1
15.45 Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 4:1
18.00 Korona Kielce - Legia Warszawa 1:0
27 listopada 2011 (niedziela)
14.30 Cracovia - GKS Bełchatów 2:1
17.00 Lech Poznań - Widzew Łódź 0:1
28 listopada 2011 (poniedziałek)
18.30 Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów


Liderzy klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy 2011/2012

14 bramek - Artjom Rudniew (Lech);
9 bramek - Dudu Biton (Wisła), Tomasz Frankowski (Jagiellonia);
7 bramek - Danijel Ljuboja (Legia);
6 bramek - Préjuce Nakoulma (Górnik), Miroslav Radović (Legia), Johan Voskamp (Śląsk).

Źródło: wislakrakow.com

Kibicowsko

Łatwy dojazd na stadion Śląska

25. listopada 2011

We Wrocławiu zadbali o kibiców udających się na mecze Śląska. Już na spotkanie z Lechią uruchomiono specjalne linie tramwajowe i autobusowe, które dowoziły kibiców na mecz oraz ułatwiały im powrót po zakończeniu widowiska. W dniu dzisiejszym linii będzie jeszcze więcej.

Ta bardzo dobra praktyka, która ułatwia przede wszystkim powrót z meczu, była kiedyś stosowana także przy Reymonta. Specjalne autobusy czekały na kibiców wychodzących ze stadionu i rozwoziły ich w różne części miasta. Brak takich rozwiązań był dla nas dotkliwy, gdy na nowo otwarto kolejne wiślackie trybuny. Po wieczornych, późno rozgrywanych meczach trudno było wrócić do domu komunikacją miejską, zaś pchanie się pod stadion własnym samochodem skutkowało długim poszukiwaniem miejsca parkingowego, a później jeszcze dłuższym staniem w korkach na wąskich ulicach otaczających stadion.

Na zlecenie Śląska Wrocław, dzięki współpracy z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji, kibiców dojeżdżających dzisiaj na stadion obsługiwać będą po dwie specjalne linie tramwajowe i autobusowe. Linia tramwajowa T1 kursować będzie na trasie Galeria Dominikańska - Kazimierza Wielkiego - św. Mikołaja - pl. Jana Pawła II - Legnicka - Lotnicza - Kosmonautów - Średzka - Leśnica. Z kolei linia tramwajowa T2 kursować będzie na trasie Dworzec Główny PKP - Kołłątaja - Skargi - Teatralna - Widok - Kazimierza Wielkiego - św. Mikołaja - pl. Jana Pawła II - Legnicka - Lotnicza - Kosmonautów - Grabowa.

Obie linie tramwajowe w godz. 18:00 - 19:00 będą kursowały z częstotliwością co 15 minut, a w godz. 19:00 - 20:00 co 10 minut. Uwaga - ostatni kurs tramwaju T1 z przystanku Galeria Dominikańska nastąpi o godz. 20:10, a tramwaju T2 z Dworca Głównego o godz. 20:00.

Kibiców na mecz dowiozą także autobusy obsługujące dwie dodatkowe linie specjalne: S2 (trasa Rynek - św. Mikołaja - pl. Jana Pawła II - Legnicka - Lotnicza - Al. Śląska - Królewiecka - Stadion Miejski, linia będzie kursowała w godz. 18:00-20:00 co 10 minut) oraz S4 (trasa Kwiska - Legnicka - Lotnicza - Al. Śląska - Królewiecka - Stadion Miejski, linia będzie kursowała w godz. 18:30-20:00 co 10 minut).

Po meczu kibice będą mogli znów skorzystać z linii tramwajowej T1, która odwiezie ich w kierunku Leśnicy lub Galerii Dominikańskiej oraz z linii tramwajowej T2, kursującej w stronę Dworca Głównego PKP. Obie linie kursować będą w godz. 22:30 - 23:30 z częstotliwością co 3 minuty (za wyjątkiem tramwajów odjeżdżających w kierunku Leśnicy, które będą kursowały z częstotliwością co 10 minut). Z kolei z pętli autobusowej od ul. Królewieckiej odchodzić będą dwa autobusy specjalne: S2 w kierunku Rynku (będą odchodzić co dwie minuty przez godzinę od zakończenia meczu) i S3 w kierunku Pracz Odrzańskich.

Oprócz tramwajów i autobusów specjalnych kursować będą także normalne pojazdy komunikacji miejskiej (m.in. na pętlę Pilczyce tramwaje linii 3, 10, 20, 32 PLUS i 33 PLUS oraz autobusy 128 i 136, a także przez ul. Królewiecką autobus 403 i Maślicką 103 i 435).

Organizatorzy zachęcają do skorzystania z komunikacji miejskiej.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Wisła.TV: Jak w domu (video)

28. listopada 2011

42 tysiące przyjaznych Wiśle widzów zapełniło w piątek wrocławski stadion. Piłkarze Wisły czuli się na tyle pewnie, że odnieśli zwycięstwo. Jak mecz Śląsk - Wisła wyglądał na trybunach? Zobacz na naszym filmie.

Przed meczem na nowym stadionie przygaszono światła i zaprezentowano muzyczne show. W trakcie spotkania pałeczkę przejęli już kibice, którzy dopingiem wspierali oba zespoły. W drugiej połowie za bramką wyciągnięto trzy sektorówki: Wielki Śląsk (który rozciągnięto także na czas przedmeczowej prezentacji), polskiego orła oraz "precz z komuną". Wszystkie te atrakcje zobaczycie na naszym filmie oraz w meczowych galeriach.

We Wrocławiu można było podziwiać liczne wiślackie flagi: Wielka Wisła, Wisła Skawina, Bochnia, Bronowice, Kazimierz, Jaworzno, Wolbrom, Kleparz, Krowodrza, Tysiąclecia, Wisła Sharks, Nieobliczalni, Tauryniści oraz wędrujący transparent "Wszyscy na Spartak" zapraszający na mecz koszykarek.

Kibice Wisły otrzymali z Wrocławia 2 tysiące biletów i taką liczbę wyjazdową podają oficjalnie. Wiadomo jednak, że było nas tego wieczora we Wrocławiu jeszcze więcej.

Jak mecz Śląsk - Wisła wyglądał na trybunach? Zobacz na naszym filmie

Źródło: wislakrakow.com

Zdjęcia

[Foto: Daria/kibicewisly.pl]

[Foto: Daria/kibicewisly.pl]
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
[Foto: Daria/kibicewisly.pl]

[Foto: Daria/kibicewisly.pl]
[Foto: Łukasz Libuszewski/wislakrakow.com]

[Foto: Łukasz Libuszewski/wislakrakow.com]
[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]

[Foto: Nikoletta Kula/wislakrakow.com]
[Foto: Daria/kibicewisly.pl]

[Foto: Daria/kibicewisly.pl]