2012.12.21 Wisła Krakbet Kraków - Gwiazda Ruda Śląska 2:6
Z Historia Wisły
Wisła Krakbet Kraków | 2:6 (1:2) | Gwiazda Ruda Śląska | ||||||||
widzów: | ||||||||||
sędzia: Grzegorz Dworucha Dariusz Smolarek Wojciech Curyło | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Po raz pierwszy w historii ekstraklasowych spotkań pomiędzy Wisłą i Gwiazdą lepsi okazali się rudzianie. |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Jaka gra, taki wynik
Futsalowcy Wisły Krakbet nie zakończyli bieżącego roku pomyślnie. Prezentując bardzo słabą formę ulegli dzisiaj we własnej hali przedostatniej drużynie w tabeli Ekstraklasy, Gwieździe Ruda Śląska 2:6.
Z całą pewnością nikt nie spodziewał się takiego wyniku w hali przy Reymonta 22. Wisła, która po dobrym meczu z Clearexem zdobyła trzy punkty, była zdecydowanie faworytem dzisiejszego spotkania.
Początek meczu nie zapowiadał takiego obrotu spraw. Tuż po pierwszym gwizdku oba zespoły ruszyły do ataku. Na pierwszego gola dla Wisły Krakbet nie musieliśmy czekać długo. Biała Gwiazda w 3.minucie zawodów wyszła na prowadzenie po golu Patera, który otrzymał podanie od Błażeja Korczyńskiego. Dalsza część pierwszej połowy nie była zbyt porywająca. Obie drużyny walczyły o piłkę w środku boiska i wymieniały mnóstwo podań, lecz nic konstruktywnego z tego nie wynikało. Niemoc obu zespołów przerwała akcja krakowian. Roman Vakhula podawał na prawą stronę do wychodzącego na czystą pozycję Zbigniewa Mirgi. Ten został sfaulowany przez zawodnika Gwiazdy. Wiślacy wywalczyli więc rzut wolny. Świetnie wykonał go Błażej Korczyński, lecz przypadkowo jego strzał, z linii bramkowej, wybił… Adrian Pater.
Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że to nie Wisła miała w pierwszej połowie więcej z gry. Lepsze okazje stwarzali goście. Po jednej z nich mieliśmy bardzo wiele szczęścia. Po szturmie Gwiazdy na bramkę Nawrata piłka kilkukrotnie mogła wpaść do siatki. Rudzianie strzelali kilkakrotnie, a piłka odbijała się albo od któregoś z krakowian albo trafiała w poprzeczkę, ostatecznie nie znajdując miejsca w wiślackiej bramce.
Wszyscy wierzyliśmy, że po przerwie na parkiecie zobaczymy zupełnie inną Wisłę. Niestety tak się nie stało i zaledwie dziesięć sekund po rozpoczęciu drugiej połowy było 1:1. Strzelcem gola był Szymon Łuszczek.
Chwilę później doskonałą okazję do zdobycia bramki miał Błażej Korczyński, który znalazł się w polu bramkowym rywali i próbował oddać strzał na bramkę. Wydawać się mogło, że po tym zagraniu obrońca Gwiazdy nieprzepisowo zablokował piłkę ręką, jednak gwizdek sędziego milczał.
Kilka minut później wydarzyło się to, na co każdy kibic w hali wyczekiwał. Wiślacy, po silnym strzale Despotovicia i dobitce Kiełpińskiego, po raz drugi wyszli na prowadzenie. Radość nie trwała długo, ponieważ kilkadziesiąt sekund później Szymon Łuszczek zdobył swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Goście poszli za ciosem i w 32. minucie to Gwiazda prowadziła jedną bramką. Na siedem minut przed końcem, nie mając już nic do stracenia, trener Korczyński zdecydował się na wycofanie bramkarza. Nie przyniosło to jednak pożądanego efektu, a wręcz przeciwnie. Wiślacy grając w przewadze popełniali błędy, czego konsekwencją było to, że Adam Jonczyk skierował piłkę do pustej bramki. Minutę później goście po raz kolejny wykorzystali fakt, że bramka Wisły jest pusta, strzelili kolejnego gola i na tablicy widniał wynik 2:5. Podopieczni Błażeja Korczyńskiego w dalszym ciągu usiłowali zdobyć bramkę. Robili to jednak bardzo nieporadnie, nerwowo. A goście grali bardzo ambitnie do końca, co zwieńczyli zdobyciem na minutę przed końcem szóstego gola. Wisła przegrała więc 2:6. I co gorsze, przegrała całkowicie zasłużenie (...).
Źródło: wislafutsal.pl