2013.11.04 Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

2013.11.04, Ekstraklasa, 15. kolejka, Bielsko-Biała, stadion Podbeskidzia, 20:30, poniedziałek, 11°C
Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Wisła Kraków
widzów: 3.200
sędzia: Krzysztof Jakubik z Siedlec
Bramki
Podbeskidzie Bielsko-Biała
4-5-1
Richard Zajac
Tomasz Górkiewicz
Dariusz Pietrasiak
Bartłomiej Konieczny
Błażej Telichowski
Marek Sokołowski
Grafika:Zk.jpg Dariusz Łatka
Anton Sloboda
Fabian Pawela Grafika:Zmiana.PNG (78' Marcin Wodecki)
Piotr Malinowski Grafika:Zmiana.PNG (68' Frank Adu Kwame)
Krzysztof Chrapek Grafika:Zmiana.PNG (46' Adam Deja)

trener: Leszek Ojrzyński
Wisła Kraków
4-5-1
Michał Miśkiewicz
Łukasz Burliga
Arkadiusz Głowacki
Marko Jovanović
Piotr Brożek
Rafał Boguski
Michał Chrapek Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (66' Patryk Małecki)
Ostoja Stjepanović
Łukasz Garguła
Wilde-Donald Guerrier
Paweł Brożek Grafika:kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG (74' Emmanuel Sarki)

trener: Franciszek Smuda
Strzały: 25-8 (15-3)
Strzały celne: 10-3 (8-0)
Strzały niecelne: 9-2 (5-2)
Strzały zablokowane: 5-3 (2-1)
Słupki/poprzeczki: 1-0 (0-0)
Posiadanie piłki (w %): 45-55 (50-50)
Spalone: 1-6 (1-3)
Rzuty rożne: 7-2 (6-0)
Dośrodkowania: 20-8 (12-2)
Faule: 13-16 (5-5)
Żółte kartki: 1-1 (0-1)

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]

[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]
[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]

[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]
[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]

[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]
[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]

[Foto: M. Machalski/ wislalive.pl]

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Najbliższy rywal: Podbeskidzie Bielsko-Biała

Wpisany przez Patrycja

niedziela, 03 listopada 2013 21:36


Na zakończenie pierwszej części sezonu zasadniczego, Biała Gwiazda uda się do Bielska-Białej na mecz z autsajderem Ekstraklasy.

Podbeskidzie jesienią rozgrywa fatalne zawody, co jest powtórką z ubiegłego roku. W tym sezonie doszło już do zmiany na stanowisku trenera drużyny z Bielska. Czesława Michniewicza zastąpił Leszek Ojrzyński, lecz i jemu na razie nie udaje się sprowadzić Górali na właściwe tory. Jedyne zwycięstwo, jakie odnieśli bielszczanie, to wygrana 1:0 u siebie z Koroną Kielce w 6. kolejce. Nasi najbliżsi rywale trzy punkty zawdzięczają jednak samobójczemu trafieniu Piotra Malarczyka, a nie własnej skuteczności. W pozostałych spotkaniach TSP sześć razy remisowało i siedmiokrotnie przegrywało. Nieco lepszy bilans Podbeskidzie ma na własnym boisku, niż na wyjazdach. Ostatnie dwa mecze z Bielsku zakończyły się bezbramkowymi remisami. Były to pojedynki z Lechem Poznań i Ruchem Chorzów. Natomiast w ostatniej kolejce bielszczanie zostali we Wrocławiu rozbici przez Śląsk aż 4:0, a wszystkie bramki padły w drugiej części gry. Po odejściu z zespołu Roberta Demjana, włodarze Podbeskidzia ponownie sprowadzili do Bielska Marcina Wodeckiego. Ruch ten nie był strzałem w dziesiątkę, gdyż nasi rywale mają aktualnie najmniej strzelonych goli spośród drużyn z Ekstraklasy – jest ich zaledwie 10, o 13 bramek więcej Podbeskidzie straciło. Wodecki co prawda jest wciąż najlepszym strzelcem w swoim zespole, ex aequo z Rudolfem Urbanem, ale mają oni na kontach zaledwie po 2 trafienia.

Mecz z TSP ponownie będzie dla Wisły stał pod znakiem problemów z defensywą. Gordan Bunoza nabawił się kontuzji i jest wykluczony z gry w poniedziałkowym spotkaniu, z kolei Marko Jovanović ma problemy zdrowotne i jego występ jest niepewny. Pod znakiem zapytania stoi też los Arkadiusza Głowackiego, jest jednak szansa na to, aby kapitan zagrał przeciwko Podbeskidziu. W pełni sił jest już Osman Chavez mogący zastąpić któregoś ze stoperów, a spokój na lewej obronie zapewni Piotr Brożek, sytuacja kadrowa Wisły nie jest zatem tragiczna.

Podopieczni Franciszka Smudy będą przystępować do meczu znając wyniki spotkań swoich bezpośrednich rywali o czołowe lokaty. Wiemy już, że Wisła zakończy rundę jesienną na podium, kwestią do rozstrzygnięcia jest tylko czy będzie to miejsce trzecie, czy drugie i ile punktów straty do lidera będzie miała Biała Gwiazda. Z kolei TSP ma już zapewnioną ostatnią lokatę w Ekstraklasie na półmetku pierwszej części sezonu. Mimo, że Wisła jest drużyną zdecydowanie lepszą, to właśnie z „czerwonymi latarniami” krakowianom gra się najciężej, szczególnie widoczne jest to na przykładzie właśnie Podbeskidzia, z którym Wiślacy od momentu awansu bielszczan wygrali tylko raz, przy takiej samej liczbie zwycięstw TSP i dwóch remisach. W najbliższym spotkaniu każdy wynik inny niż wygrana Białej Gwiazdy będzie dla Wisły porażką.

Mecz pomiędzy Podbeskidziem Bielsko-Biała a Wisłą rozpocznie się w poniedziałek o godzinie 20:30. Transmisję przeprowadzi stacja Canal+ Sport HD.


Źródło: skwk.pl

Franciszek Smuda przed meczem z Podbeskidziem

- Podbeskidzie to nie jest chłopiec do bicia, bo choćby Lech tylko tam zremisował. My wciąż stąpamy po ziemi i nie chciałbym żeby ktokolwiek mówił mi tak jak dziś, gdy wracałem z kościoła. Kibice powiedzieli mi bowiem “idziemy na mistrza”, a ja mówię - “ale niedawno mówiliście - co zrobić, żeby nie spaść”. Tak się zmieniają te kibicowskie smaki. Ja też zawsze mam smak wygrania meczu, ale w takich spotkaniach, jak z Podbeskidziem, czy ostatnio z Widzewem i Lubinem, gdzie zespoły tkwią w dolnej części tabeli, jest bardzo trudno - mówił na konferencji przed meczem w Bielsku trener Franciszek Smuda.

Jak już informowaliśmy - w naszej drużynie może dojść w tym meczu do kolejnych roszad w formacji defensywnej. Wciąż bowiem nie wiadomo którzy piłkarze będą do dyspozycji naszego trenera.

- Niby wszyscy są zdrowi, ale pewne decyzje będziemy musieli podjąć. Marko Jovanović ma problem z żołądkiem. Głowacki też jeszcze nie jest do końca zdrowy, ale mam nadzieję, że będzie mógł rozegrać to spotkanie. Z kolei Gordan Bunoza ma od dłuższego czasu kłopot z przywodzicielem, który go “ciągnie” i wczoraj po treningu powiedział, że chciałby to dokładnie wyleczyć i tutaj nie ma problemu, bo niektórzy się palą do gry na tę pozycję - mówił “Franz”.

Na pewno kibice woleliby, aby Wisła grała mecz z Podbeskidziem w… Krakowie, bo w tym sezonie u siebie jesteśmy całkiem innym zespołem, niż na wyjeździe. Tak jednak się nie da, stąd oczywiście nie mogło zabraknąć pytań o problemy piłkarzy Smudy, poza Reymonta.

- Jeśli chodzi o te spotkanie wyjazdowe, to naturalnie, że chcielibyśmy wygrywać i na wyjeździe i u siebie. Jeśli natomiast wszystko wygrywa się u siebie, a na wyjeździe przywozi się jednak ten co najmniej punkt, to samopoczucie jest lepsze i wierzy się w to, w co się gra, bo się nie przegrywa. Najbardziej wiarę i chęci odbierają porażki, a my na dziś przegraliśmy tylko jeden mecz - skwitował “Franz”.

- Podbeskidzie to jest zespół który walczy od pierwszej do ostatniej minuty i przede wszystkim dobrze wygląda taktycznie. Oglądałem ich mecz we Wrocławiu i mimo przegranej ze Śląskiem byli nieźle poukładani. Tak było do straty bramki, do kiedy byli równorzędnym rywalem dla Śląska i mieli nawet swoje okazje. Worek otworzył się dopiero po pierwszym straconym golu. Wiadomo, że jak się jest na końcu tabeli, to gdy straci się bramkę to zespół jest podłamany i dopóki nie przegrywają są bardzo groźnym przeciwnikiem. Wynika z tego, że nie potrafią tego udźwignąć, tylko musimy im strzelić - zakończył trener Wisły.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Wyprawa po trzy punkty: Podbeskidzie - Wisła

3. listopada 2013,

W poniedziałkowy wieczór piłkarze Wisły udadzą się do nieodległego Bielska-Białej, by zawalczyć o drugie miejsce w tabeli na koniec rundy jesiennej, która formalnie kończy się wraz z bieżącą kolejką. Rywal niezbyt wymagający, ale – jak przyznają sami Wiślacy – z takimi zespołami gra im się gorzej, niż z tymi wyżej notowanymi.


Trener Smuda może mieć małe problemy ze zmontowaniem linii defensywy na najbliższy mecz. Nie do końca wyleczony jest Arek Głowacki, Marko Jovanović ma problemy z żołądkiem a Gordan Bunoza narzeka na mięsień przywodziciela. Wszystkie decyzje personalne wyjaśnią się jednak na kilka godzin przed meczem, więc trudno w tej chwili typować, w jakim zestawieniu wybiegnie jutro najlepsza formacja obronna w lidze.

Meczem z Podbeskidziem Wiślacy zakończą swego rodzaju mały maraton piłkarski, kiedy to grali niemalże co trzy dni. Podbeskidzie nie było nigdy łatwym rywalem dla „Białej Gwiazdy”, jednak nikt w Krakowie nie wyobraża sobie innego scenariusza jak wywiezienie spod Szyndzielni trzech oczek.

Podbeskidzie to w tej chwili obok Widzewa główny kandydat do spadku. Drużyna, której jakość piłkarska po prostu odstaje od reszty stawki, prowadzona jest od niedawna przez nowego trenera. W miejsce Czesława Michniewicza, zwolnionego chyba tylko dlatego, że nie jest Davidem Coperfieldem, przyszedł Leszek Ojrzyński, wyrzucony z Korony zaraz na początku sezonu.

Piłkarze Podbeskidzia pewnie okupują ostatnie miejsce w tabeli, premiowane planowanymi wyjazdami do Ząbek czy Świnoujścia w kolejnym sezonie. „Górale” z Bielska odnieśli tylko jedno zwycięstwo, jeszcze wtedy, gdy trwał okres wakacyjny. Ostatnio Podbeskidzie zebrało tęgie baty od Śląska Wrocław, wracają do domu z bagażem czterech bramek.

Główny problem bielszczan? Brak napastnika. Po odejściu króla strzelców poprzedniego sezonu, Roberta Demjana, pozycja „napastnik” w zespole Podbeskidzia praktycznie nie istnieje. Zespół z Bielska-Białej strzelił najmniej bramek spośród całej ligowej stawki i w zasadzie nie ma się czemu dziwić, no bo tych bramek nie ma kto strzelać.

Piłkarze Wisły mają obowiązek wygrać jutro na boisku outsidera tabeli i zakończyć „jesień” na drugim miejscu w tabeli. I choć historia starć obydwu zespołów pokazuje, że niekoniecznie Wisła musi być faworytem jutrzejszego meczu, tak zdrowy rozsądek podpowiada: w poniedziałkowy wieczór będziemy mieli powody do radości!

Spotkanie poprowadzi pan Daniel Stefański z Bydgoszczy.

Transmisja meczu w Canal+Sport. Początek spotkania o 20.30.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Wisła zmierzy się z Podbeskidziem, czyli gramy o wicelidera!

Na zakończenie pierwszej rundy rozgrywek sezonu 2013/2014 Wisłę Kraków czeka wyjazd do Bielska-Białej i bez względu na osiągnięty tam wynik - po 15. kolejkach na pewno będziemy w pierwszej trójce naszej ligi. To osiągnięcie, w które przed startem sezonu mało kto by uwierzył, a jednak jest faktem. I tylko od wiślaków zależy, czy po wspomnianej pierwszej części sezonu do liderującej Legii tracić będziemy punktów jeden, czy cztery. A w to parę miesięcy temu już zupełnie nikt by nie uwierzył.

Franciszek Smuda - choć i w to wiele osób wątpiło, a z samego szkoleniowca szydziło - odmienił naszą drużynę. I to także osiągnięcie godne podkreślenia, tym bardziej, że kadra między poprzednim, a obecnym sezonem została uszczuplona i raczej osłabiona, niż wzmocniona. Oczywiście wiele odmienił powrót na Reymonta Pawła Brożka, ale i w niego wielu kibiców niekoniecznie wierzyło. Jak się również okazało, niesłusznie.

Teraz zaś wiślacy zakończyć mogą pierwszą część rywalizacji nawet na miejscu drugim, co byłoby niewątpliwie ogromnym sukcesem naszego zespołu. Aby tak się jednak stało - musimy wygrać z Podbeskidziem i choć z jednej strony wydaje się to... łatwe, bo "Górale" to aktualnie zdecydowany outsider ligi, ale z drugiej - tylko raz udało nam się w trwających rozgrywkach zwyciężyć poza własnym stadionem. Niestety wiślacy w Krakowie i poza nim to dwa zupełnie różne zespoły, ale wypada mieć nadzieję, że w Bielsku sobie poradzą. Wiele zależeć będzie jednak od tego, jak ułoży się to spotkanie. Nie od dziś bowiem wiadomo, że gra bielszczan "sypie się", gdy tylko zaczynają przegrywać.

Z uwagą śledzić będziemy więc poczynania wiślaków w tym meczu i mocno będziemy za nich trzymać kciuki, co i Wam życzymy uczynić!

Do boju Wisełka!

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

Wyjazdowa niemoc wciąż trwa. Podbeskidzie - Wisła 0-0

Wisła wciąż nie może wygrać meczu na wyjeździe i wciąż poza Reymonta gra słabo. Potwierdziliśmy to w Bielsku-Białej, gdzie tylko zremisowaliśmy 0-0, a gdyby nie kilka kapitalnych wręcz interwencji Michała Miśkiewicza - mogliśmy śmiało z ostatnią drużyną w ligowej tabeli - przegrać. Ostatecznie remisujemy, co daje nam wprawdzie drugie miejsce w tabeli, po pierwszej rundzie rozgrywek, ale niewątpliwie tylko remis z Podbeskidziem pozostawi spory niedosyt wśród kibiców.

Spotkanie w Bielsku-Białej podopieczni Franciszka Smudy rozgrywali niestety fatalnie. Już po pierwszej połowie nasz zespół mógł bowiem przegrywać nawet nie 0-1. Nawet nie 0-3, ale może i 0-5! A że tak nie było - zawdzięczaliśmy właśnie wspomnianemu wyżej Miśkiewiczowi, który bronił wręcz fenomenalnie.

Jego dyspozycję już w 2. minucie sprawdził Marek Sokołowski, który wykorzystał złe wybicie piłki przez Arkadiusza Głowackiego. Strzał pomocnika "Górali" był jednak słaby i nasz bramkarz piłkę złapał pewnie. O wiele więcej musiał pokazać 12 minut później, kiedy to Sokołowski rzucił piłkę daleko z autu, a uderzył ją Fabian Pawela. Nasz bramkarz wykazał się jednak kapitalnym refleksem i piłkę zastopował, po czym wybił ją jeszcze asekurujący wszystko "Głowa". Zaraz potem kolejna nasza strata przy wyprowadzaniu akcji kończy się kontrą i w niej Anton Sloboda łatwo ogrywa Marko Jovanovicia, ale na nasze szczęście zamiast uderzyć na bramkę - podawał - i świetna szansa gospodarzom przepadła. Słowak spróbował natomiast uderzyć w minucie 20., ale Miśkiewicz ponownie nie dał się zaskoczyć, futbolówkę odbił, a dobitka Sokołowskiego poleciała daleko obok naszej bramki.

W 22. minucie za głowy złapali się bez wątpienia wszyscy gracze Podbeskidzia. Znów bardzo daleki wyrzut z autu Sokołowskiego, które sprawiały nam mnóstwo problemów, a i tym razem nikt z wiślaków piłki nie wybił, uderzył ją więc Pawela, a wręcz niewiarygodnie wybronił tę próbę bramkarz Wisły!

Na szczęście w kolejnych minutach bielszczanie trochę się... uspokoili, ale w samej końcówce pierwszej połowy dwie swoje okazje miał jeszcze Błażej Telichowski. Jego uderzenie głową, a potem nogą - znów dzięki Miśkiewiczowi nie znalazły drogi do naszej bramki.

A co w tym czasie zdziałała Wisła? Tak naprawdę odnotować można tylko jedną okazję. W 11. minucie z rzutu wolnego sprytnie zagrał Piotr Brożek, do piłki zagranej za mur dopadł jego brat Paweł, ale uderzył bardzo odchylony. Wiślacy nie oddali więc w pierwszych 45 minutach celnego strzału, Podbeskidzie zaliczyło takich aż osiem!

Dziewiąte było przypadkowe, bo po rykoszecie - już w drugiej połowie, a dokładniej w 47. minucie - sam na sam z Miśkiewiczem stanął Pawela, ale pomocnik gospodarzy trochę się ze strzałem pośpieszył, nie trafił dokładnie w piłkę i nasz bramkarz znów był niepokonany!

W 50. minucie żółtą kartkę otrzymał Dariusz Łatka, który upadł w naszym polu karnym, symulując faul Łukasza Garguły. Co ciekawe, już wcześniej pomocnik Podbeskidzia za kilka fauli powinien zarobić napomnienie, co oznaczałoby, że od tego momentu bielszczanie powinni tak naprawdę grać w dziesiątkę. Zaraz zaś potem sędzia Krzysztof Jakubik nie ukarał niebezpiecznego zagrania Adama Deji. Pozwalał więc siedlecki rozjemca gospodarzom na wiele.

Najgorsze jednak było to, że obraz gry się nie zmieniał, co pokazał w 54. minucie Piotr Malinowski. Jego strzał sprzed pola karnego nie mógł jednak zaskoczyć Miśkiewicza, ale zaraz potem główka Sokołowskiego po rzucie rożnym obiła naszą poprzeczkę!

Wisła w końcu, w 59. minucie, odpowiedziała kontrą. Rafał Boguski odszukał Wilde-Donalda Guerriera, ale tym razem lewa noga Haitańczyka nie znalazła sposobu na zdobycie bramki. Uderzył wprawdzie mocno, ale jednak prosto w Richarda Zajaca. Był to jednak nasz pierwszy celny strzał w tym spotkaniu. Zaraz potem w bramkę Podbeskidzia trafił też Głowacki, ale to uderzenie nie było groźne dla gospodarzy. Nabiło nam jedynie statystykę.

Na boisku zaś coraz rzadziej atakowali piłkarze z Bielska-Białej, którym zaczynało już brakować "pary". Niestety niewiele potrafili też zdziałać wiślacy, a obrazem naszej nieporadności było zagranie na skrzydło Boguskiego do Guerriera, w 70. minucie, które poszło tam dokładnie wtedy, gdy Haitańczyk zbiegł do środka. Cztery minuty później było jeszcze gorzej, bo nasza linia ataku przestała... istnieć. Pawła Brożka zastąpił bowiem Emmanuel Sarki, a wspomnieć trzeba, że "Brozio" już w przerwie zgłaszał kontuzję mięśniową.

W 78. minucie pierwszy i jedyny błąd popełnił Miśkiewicz. Zbyt długo zwlekał bowiem z wybiciem piłki, tak że zdążył dobiec do niego Łatka, który piłkę mu zblokował. Na szczęście dla nas - bez konsekwencji. Sześć minut później Wisła mogła natomiast sama prowadzić. Guerrier zagrał na wolne pole do Boguskiego, a ten posłał futbolówkę do środka. Niestety nie trafił w nią Sarki i wciąż było 0-0.

W doliczonym czasie gry Podbeskidzie jeszcze raz przycisnęło i miało aż trzy sytuacje, ale po znów zbyt krótko wybitej piłce przez "Głowę", Sokołowski uderzył z 15. metra fatalnie, zaraz zaś potem nasz kapitan zablokował próbę Marcina Wodeckiego. Gospodarze mieli jeszcze rzut wolny, ale Deja nie trafił w naszą bramkę.

Mecz zakończył się więc bezbramkowym remisem, co jak już wspomnieliśmy wyżej - pozostawia bez wątpienia niedosyt. Ale też nie ma co ukrywać. To nie Wisła była w tym spotkaniu zespołem lepszym, a gdyby nie Miśkiewicz...

Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Miśkiewicz i szczęście dali Wiśle remis

Dodano: 2013-11-04 22:31:57 (aktualizacja: 2013-11-06 01:05:28)

Michał / WislaLive.pl

Wisła Kraków w meczu z Podbeskidziem Bielsko – Biała walczyła nie tylko o przerwanie wyjazdowej niemocy, ale także o awans na drugą pozycję w T-Mobile Ekstraklasie. Trener Smuda nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Bunozy, który narzeka na mięsień przywodziciela, w związku z czym na lewej stronie obrony od pierwszej minuty wystąpił Piotr Brożek.

Podbeskidzie znajdujące się na przedostatnim miejscu w tabeli już od pierwszych sekund ruszyło na ekipę trenera Smudy. W pierwszych 60 sekundach „Górale” stworzyli aż trzy groźne sytuacje pod bramką Miśkiewicza. Najpierw dogranie Chrapka zablokował Jovanović, następnie Piotr Brożek dobrze uprzedził Sokołowskiego. Ten sam zawodnik kilka sekund później znalazł się przed szansą pokonania Miśkiewicza. Uderzył prawą nogą, ale wprost w ręce golkipera gości. W 11. minucie Piotr Brożek wykonywał rzut wolny z 30. metrów. Zagrał na 7 metr, gdzie wbiegł jego brat, przyjął piłkę prawą nogą i uderzył z półobrotu, niestety niecelnie.

W 14. minucie dwukrotnie zrobiło się bardzo gorąco pod bramką Wisły. Najpierw po wrzucie z autu głową uderzył Pawela, piłka skozłowała, ale swoimi umiejętnościami po raz kolejny popisał się Miśkiewicz, który sparował futbolówkę na słupek. Sytuację zakończył Głowacki, wybijając piłkę za linię końcową. Chwilę później z 5. metra piłkę wybijał Boguski. W 20. minucie Podbeskidzie zaatakowało piątką zawodników. Przeciwko było jedynie 4 piłkarzy Wisły. Kilkanaście metrów z piłką biegł Sloboda i gdy znalazł się przed polem karnym zdecydował się na strzał – świetnie jednak odbił Miśkiewicz. Poprawiał jeszcze Sokołowski, ale wysoko nad bramką. Podbeskidzie cały czas atakowało, a Wisła miała problem z dostaniem się pod bramkę Zajaca. Nie minęło 60 sekund, a „Biała Gwiazda” znów była w niebezpieczeństwie. Znów po wrzucie z autu, po zamieszaniu w polu karnym przed szansą stanął Pawela. Po raz kolejny w tym meczu przed utratą bramki uratował Wisłę urodzony w Zabierzowie bramkarz.

Gra trochę się uspokoiła, Wisła dalej miała problemy, ale Podbeskidzie nie stwarzało już tak wielu groźnych akcji. „Górale” do kolejnego ataku ruszyli w 43. minucie – po dośrodkowaniu z rzutu rożnego świetnie głową uderzył Telichowski, ale w bramce Wisły stał najlepszy piłkarz swojej drużyny i po raz kolejny uratował kolegów przed stratą bramki. Podopieczni trenera Smudy z wielką ulgą musieli odetchnąć, gdy usłyszeli gwizdek sędziego, kończący pierwszą część gry. Wisła po pierwszej połowie powinna przegrywać kilkoma bramki. W bramce miała jednak Miśkiewicza, który za każdym razem ratował swoją drużynę.

Przerwa miała być czasem na pobudkę dla piłkarzy Wisły. Początek drugiej połowy nie wskazywał jednak na to, aby byli do końca wybudzeni. Już w 46. minucie Pawela groźnie uderzał na bramkę Wisły. Kilka minut później w pole karne krakowian wpadł Łatka i mając na plecach Gargułę padł na murawę. Sędzia Jakubik nie dał się jednak nabrać i pokazał podopiecznemu Leszka Ojrzyńskiego żółtą kartkę. W 55. minucie z rzutu rożnego dośrodkował wprowadzony po przerwie Deja, obrona Wisły pozostawiła Sokołowskiego samego sobie i pozwoliła mu na uderzenie głową. Tym razem to nie Miśkiewicz, a poprzeczka uratowała Wisłę. Wisła kilkadziesiąt sekund później przeprowadziła jedną z niewielu składnych akcji w meczu – Boguski zagrał ze środka boiska do wybiegającego na wolną pozycję Guerriera. Haitańczyk wypuścił się jednak zbyt daleko i jego strzał z ostrego kąta nie sprawił Zajacowi większych problemów.

Wisła była zespołem gorszym, ale miała szansę na strzelenie gola. Najlepszą w 83. minucie za sprawą rezerwowych – piłkę opanował Małecki, zagrał do Guerriera, ten przerzucił piłkę nad obrońcami do Boguskiego, skrzydłowy Wisły odegrał do Sarkiego, który z bardzo bliskiej odległości nie zdołał pokonać Zajaca. „Górale” jeszcze w ostatniej minucie dwukrotnie mogli pokonać Miśkiewicza – najpierw błędu Głowackiego nie wykorzystał Sokołowski, a później Deja z rzutu wolnego uderzył kilka metrów nad bramką. Po tej akcji sędzia Jakubik zakończył mecz, który Wisła powinna była przegrać. Miała jednak szczęście, a przede wszystkim Miśkiewicza.

Podbeskidzie Bielsko – Biała – Wisła Kraków 0:0 (0:0)

Podbeskidzie Bielsko – Biała: Zajac – Górkiewicz, Konieczny, Pietrasiak, Telichowski – Sloboda, Łatka, Sokołowski, Pawela, Malinowski (68’ Kwame Adu) – Chrapek (46’ Deja)

Wisła Kraków: Miśkiewicz – Burliga, Głowacki, Jovanović, Piotr Brożek – Boguski, Stjepanović, Garguła, Chrapek (66’ Małecki), Guerrier – Paweł Brożek (74’ Sarki)

Żółte kartki: Łatka – Chrapek, Burliga

MK

Źródło: wislalive.pl

Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Wisła Kraków

Wpisany przez Krzysiek

poniedziałek, 04 listopada 2013 23:03


Punkt straty do Legii i pozycja wicelidera na półmetku sezonu zasadniczego - o taką stawkę Wiślacy pojechali walczyć do Bielska-Białej. Spotkanie z najgorszą drużyną ligi, która zdołała pokonać w czternastu meczach jedynie Koronę, powinno być tylko formalnością i łatwe trzy punkty (wbrew temu, co mówi trener Smuda) pojechać powinny do Krakowa. Rzeczywistość okazała się brutalna.

Od zdecydowanych ataków rozpoczęło mecz Podbeskidzie. Wiślacy jakby nie spodziewali się takiego obrotu sprawy i dali się całkowicie zepchnąć do defensywy, w której dominował chaos. W pierwszych minutach największe zagrożenie gospodarze stwarzali po stałych fragmentach gry, gdzie wrzucana piłka w pole karne Wisły sprawiała wiele problemów, zagubionym obrońcom. Pierwszą składną akcją Wiślaków, był rzut wolny w 11. minucie, gdzie bracia Brożkowie rozegrali go między sobą. Doskonale zagrał Piotrek do Pawła w pole karne, ten jednak źle opanował piłkę i nie zdołał już oddać celnego strzału. Minutę później piłka wybijana z autu bezpośrednio w pole karne Wisły niemal nie skończyła się bramką, po strzale głową z największym trudem wybronił Miśkiewicz. Mijały kolejne minuty, a Podbeskidzie podkręcało tempo ośmieszając krakowskich pomocników i obrońców, dochodząc do kolejnych sytuacji strzeleckich. Dziesięć minut po pierwszym groźnym aucie, przyszedł kolejny, lecz tym razem już nie głową a strzałem nogą Bielszczanie próbowali pokonać Miśkiewicza. Bramkarz krakowskiej Wisły, jednak po raz kolejny udowodnił, że gra na linii bramkowej jest jego największym atutem. Skutecznie przed meczem „zmotywował” trener Smuda zawodników Wisły wmawiając im, że Podbeskidzie jest dobrym zespołem, którego należy się obawiać. Wiślacy wyszli tak przestraszeni na boisko i prezentowali się tak nieporadnie, jakby sytuacja w tabeli była zgoła odmienna i to gospodarze walczyli o wicelidera, a oni byli czerwoną latarnią ligi. Od 25. minuty zmęczeni ciągłymi atakami gospodarze, trochę spuścili z tonu i zmusili Wiślaków do biegania za piłką w środkowej strefie boiska. Aktem frustracji, był brutalny faul Michała Chrapka, po kolejnym przegranym pojedynku na połowie gospodarzy, za co obejrzał żółty kartonik. Natomiast aktem nieudolności piłkarskiej w 39. minucie popisał się Boguski, próbujący dośrodkować piłkę. Ostatnie pięć minut, to ponowne zmasowane ataki Podbeskidzia i ponowne doskonałe interwencje Miśkiewicza. To co robili pozostali zawodnicy Wisły we własnym polu karnym, to piłkarska zbrodnia w najczystszym wydaniu. Przywołujący spotkanie Podbeskidzia z Lechem trener Smuda przed tym spotkaniem, w szatni podczas przerwy powinien przywołać wczorajszy mecz Lecha z Górnikiem. Wczoraj Górnik miażdżył Lecha w pierwszej połowie podobnie jak dziś Podbeskidzie Wisłę, jednak to Lech wyszedł na koniec spotkania zwycięsko i to chyba najoptymistyczniejsza wiadomość, jaką mógłby przekazać trener w przerwie spotkania w Bielsku-Białej.

Kompletnie nie odmieniła przerwa oblicza tego meczu. To gospodarze wyszli na drugą połowę bardziej zdeterminowani i po prostu lepsi. Kolejne ataki sunęły na bramkę Wiślaków i kolejne strzały leciały na bramkę Miśkiewicza. W 55. minucie, po rzucie rożnym, nie atakowany Sokołowski strzelił głową na bramkę i tylko centymetry uratowały przed stratą gola, gdy piłka trafiła w poprzeczkę. Zastanawiać mogło najbardziej, dlaczego trener Smuda zdecydował się dopiero w 66. minucie na pierwszą zmianę, ściągając bezproduktywnego Chrapka, przy okazji zostawiając sabotażystę Boguskiego i będącego poza grą Gargułę. Na kilkanaście minut przed końcem Miśkiewicz jeszcze postanowił zamazać swój świetny do tej pory występ i dwa razy próbował pograć nogami (czego, jak jest wszystkim wiadome, robić nie potrafi) i popełnił dwa proste błędy. Szczególnie ten drugi mógł kosztować Wisłę utratę bramki. W piłce jest mało przypadków – w 82. minucie rzut wolny sprzed pola karnego wykonywał Garguła. Jego „paralityczny strzał” niemal identyczny jak w spotkaniu z Zagłębiem, tym razem nie przyniósł skutku. Kolejne, mnożące się techniczne błędy i parodystyczne zagrania Wiślaków, kazały tylko wyczekiwać końca spotkania i nadziei, aby dowieźć do końca ten szczęśliwy remis.

Zawodnicy Podbeskidzia, którzy przez całą rundę prezentowali poziom z drugoligowych boisk, dziś zabawili się z Wiślakami jak z trampkarzami młodszymi. Szczęśliwy bezbramkowy remis z taką grą jaką zaserwowali krakowianie, to wstyd i kpina. Beczkę piwa powinni zanieść Wiślacy do szatni Podbeskidzia w podzięce za ich indolencję strzelecką, a następnie założyć wygodne adidasy i wracać na piechotę do Krakowa (na zmianę niosąc Miśkiewicza).


Podbeskidzie Bielsko-Biała:

Zajac – Telichowski, Konieczny, Pietrasiak, Górkiewicz, Sloboda, Łatka – Malinowski (Kwame 68`), Pavela (Wodecki 78`), Sokołowski (c) – Chrapek (Deja 46`)

Wisła Kraków:

Miśkiewicz – Piotr Brożek, Jovanović, Głowacki (c), Burliga, Stjepanović, Chrapek (Małecki 66`) – Guerrier, Garguła, Boguski – Paweł Brożek (Sarki 74`)

Żółte karki: Łatka 50` - Chrapek 33`

Źródło: skwk.pl

Kolejny słaby wyjazd. Wyduszony remis

4. listopada 2013,

Piłkarze Wisły cudem zremisowali z ostatnią drużyną w lidze i piłkarską jesień kończą na drugim miejscu w tabeli. Cudem, nie znaczy cudownie: podopieczni Franciszka Smudy rozegrali dziś dramatyczną pierwszą połowę i niewiele lepszą drugą, w wielu sytuacjach broniąc się niczym Polacy w Częstochowie przed Szwedami.


Pierwsza połowa spotkania to jakieś piłkarskie jaja w wykonaniu Wisły. Na boisko w Bielsku-Białej wybiegł Michał Miśkiewicz i dziesięć koszulek. „Misiek” uchronił Wisłę przed utratą bramek, a okazji do wykazania się jego koledzy zafundowali mu całe mnóstwo. Już chwilę po rozpoczęciu spotkania w dogodnej sytuacji znalazł się Krzysztof Chrapek.

W 14 minucie Michał Miśkiewicz do spółki z Głowackim uratowali Wisłę przed utratą bramki, kiedy to zawodnik Podbeskidzia z najbliższej odległości w zamieszaniu podbramkowym uderzał na bramkę Wisły. Chwilę później „Misiek” ponownie ratował „Białą Gwiazdę”, znów zwycięsko wychodząc z podbramkowego zamieszania we własnym polu karnym.

W 18 minucie Anton Sloboda zdecydował się na kąśliwe uderzenie zza pola karnego, jednak i tym razem bramkarz Wisły nie dał się zaskoczyć. Chwilę później, Miśkiewicz znów uratował skórę swojej drużynie, broniąc sytuacyjnie uderzenie Paweli z kilku metrów.

Tuż przed przerwą Miśkiewicza próbował zaskoczyć Telichowski, ale bramkarz spod Wawelu bronił dziś jak w transie. Uwijający się jak w ukropie bramkarz i reszta zawodników, którzy nie chcą się wtrącać w całe show – tak w skrócie można podsumować „grę” Wisły w pierwszych 45 minutach. Dość przypomnieć, że Podbeskidzie oddało w pierwszej połowie 15 strzałów na bramkę Wisły, z czego 8 celnych, natomiast Wiśle ani razu nie udało się oddać strzału w światło bramki, próbując zaledwie 3-krotnie.

Wisłę w obecnym sezonie charakteryzują dwie różne połowy, jakie ta drużyna jest w stanie rozegrać. Jedna jest słaba, druga lepsza. Dziś było niestety jednostajnie. Pierwsza fatalna, druga zła. Po zmianie stron Podbeskidzie nadal szturmowało bramkę Wisły. W 56 minucie pomogła nam poprzeczka.

"Biała Gwiazda" była w stanie odpowiedzieć jedynie kilkoma niezbyt groźnymi sytuacjami, a to niestety za mało by wbić gola nawet drużynie Podbeskidzia. Jakby tego było mało, urazu mięśnia czworogłowego nabawił się Paweł Brożek, który przez większość meczu snuł się po boisku. Jak sam przyznał po meczu, nie mógł nawet wyskoczyć do główki czy wykonać sprintu.

W samej końcówce spotkania szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy mógł przechylić Marek Sokołowski, jednak piłka posłana przez kapitana „Górali” powędrowała ponad poprzeczką bramki Wisły.

Wisła kończy rundę jesienną na drugim miejscu w tabeli, co jest niewątpliwie dużym sukcesem i jeszcze większym zaskoczeniem. Jednak fakty po dzisiejszym meczu są takie: Wisła od 29 lipca nie jest w stanie wygrać na wyjeździe, a styl, jaki dziś zaprezentowała, uwłacza zawodowi piłkarza.

W piątek w Zabrzu podopiecznych Franciszka Smudy czeka znacznie cięższa przeprawa i Wiślacy mogą być pewni, że z takim podejściem do sprawy jak dziś, zbiorą ciężkie baty. Trener Smuda ma cztery dni, by wstrząsnąć zespołem, który opuszczając adres Reymonta 22 przypomina zbieraninę a nie drużynę.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 0:0

Żółte kartki: Łatka - Chrapek

Podbeskidzie: Richard Zajac - Tomasz Górkiewicz, Dariusz Pietrasiak, Bartłomiej Konieczny, Błażej Telichowski - Marek Sokołowski, Dariusz Łatka, Fabian Pawela (78 min - Marcin Wodecki), Anton Sloboda, Piotr Malinowski (68 min - Frank Kwame Adu) - Krzysztof Chrapek (46 min - Adam Deja)

Wisła: Michał Miśkiewicz - Łukasz Burliga, Arkadiusz Głowacki, Marko Jovanović, Piotr Brożek - Rafał Boguski, Michał Chrapek (66 min - Patryk Małecki), Łukasz Garguła, Ostoja Stjepanović, Wilde-Donald Guerrier - Paweł Brożek (74 min - Emmanuel Sarki)

Sędziował: K. Jakubik (Siedlce)

Widzów: 3200


wislakrakow.com

(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Franciszek Smuda:

- Zbyt mało stworzyliśmy sytuacji podbramkowych, aby wygrać dzisiejsze spotkanie. Gra była wyrównana i widać było, że Podbeskidzie dążyło do zwycięstwa, bo punkty są im potrzebne. My również chcieliśmy wygrać, ale zbyt mało okazji sobie stworzyliśmy. Uważam jednak, że wynik remisowy jest sprawiedliwy.

- Obserwowaliśmy, z jaką determinacją zawodnicy gospodarzy walczyli. Wiadomo, że jak się jest na dole tabeli, to daje się z siebie wszystko i to było widać.

Szkoda, że według trenera Smudy nie walczy się i nie daje z siebie wszystkiego, gdy jest się na szczycie tabeli. Trener nie zmieniając - maksymalnie w przerwie - chociażby Boguskiego, Chrapka czy Garguły udowdnił (twierdząc, że remis jest sprawiedliwy i gra była wyrównana), że nie śledził dokładnie boiskowych wydarzeń.

Źródło: skwk.pl

Leszek Ojrzyński: - Oby te bramki szybko się odczarowały

- Na pewno jest niedosyt, bo w przekroju całego spotkania mieliśmy więcej i z gry i klarownych sytuacji. W pierwszej połowie nasza przewaga była bardziej widoczna, bo mieliśmy więcej siły. Mieliśmy już do przerwy bodajże 14 strzałów, w tym 7 celnych, ale te były za słabe i nie zaskoczyliśmy bramkarza Wisły - mówił po spotkaniu Podbeskidzia z "Białą Gwiazdą" trener "Górali", Leszek Ojrzyński. I trochę się mylił, bo jego zespół oddał jedno uderzenie więcej.

- W drugiej połowie strzelaliśmy mniej, co brało się z tego, że byliśmy już trochę zmęczeni. Graliśmy agresywnie, krótko, czyli taką grę jaką ja lubię i jaką Podbeskidzie ma grać. Od razu przyniosło to efekty i szkoda, że żaden strzał nie znalazł się w siatce, bo myślę, że to byłaby bardzo ważna bramka, bo mecz by się otworzył. A czy ten gol wystarczyłby, żeby zdobyć trzy punkty, to już nie wiem... W ostatnich sekundach mieliśmy rzut wolny i myślałem, że lepiej przymierzymy i wtedy byłoby wspaniale wygrać w takich okolicznościach, bo można by się było tylko cieszyć. Niestety to się nie stało. W drugiej połowie gości uratowała poprzeczka. Szkoda, ale jest optymizm, bo jeśli tak będziemy grać i tak podchodzić do kolejnych spotkań i będziemy dawać z siebie wszystko, a tak musi to dla nas wyglądać, to będziemy mieć większe szanse na zdobywanie punktów. To że wypomina nam się tę passę bez strzelonego gola, to jej przerwanie jest kwestia czasu. Dziś było bardzo blisko i jeśli w kolejnym meczu zagramy podobnie, to myślę, że tę bramkę zdobędziemy. A gdy to się stanie, to zejdzie trochę ciśnienie i będzie łatwiej o kolejne. Mamy nad czym pracować, aby ta gra była w kolejnych meczach podobna i na pewno mamy szansę, aby wygrzebać się z tego ostatniego miejsca - dodał w swojej długiej wypowiedzi Ojrzyński.

Trener Podbeskidzia został zapytany o stałe fragmenty gry, po których jego zespół wyraźnie wygrywał walkę o piłki z wiślakami.

- Mieliśmy ostatnio mało zajęć, bo były święta i chłopaki też musieli odpocząć po meczu we Wrocławiu, gdzie dali z siebie dużo, choć efektów z tego nie było. Gdy dowiedzieliśmy się, że dziś nie zagra Bunoza, to wiedzieliśmy, że będziemy mieć przewagę wzrostu, bo on większość piłek w powietrzu, przy stałych fragmentach gry, wygrywa. Było to widoczne, nawet po autach, gdzie mieliśmy plan i po których byliśmy kilka razy bardzo blisko. Niestety bramki są dla nas ostatnio zaczarowane i dwa mecze za mojej kadencji, które tutaj graliśmy były wprawdzie na zero z tyłu, ale też i przodu nie udało nam się nic strzelić. Oby te bramki szybko się odczarowały, zobaczymy jak to będzie w następnych meczach - zakończył.


Dodał: KP, Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Źródło: wislaportal.pl

Najlepsze/najgorsze po meczu z Podbeskidziem

Wpisany przez Patrycja

środa, 06 listopada 2013 13:17


Najlepsze i najgorsze po bezbramkowym remisie w Bielsku-Białej.


Najlepsze: znów Miśkiewicz

Niepierwszy raz w tym sezonie najpozytywniejszym punktem całego meczu zostaje Michał Miśkiewicz. Jednak to, co robił nasz golkiper w bramce Wisły w Bielsku-Białej, przewyższa chyba wszystkie jego dotychczasowe występy. Gdyby nie on, Biała Gwiazda już po pierwszej połowie na pewno przegrywałaby kilkoma golami. Sam fakt, że Podbeskidzie oddało 10 celnych strzałów na bramkę Wiślaków, a futbolówka ani razu nie wylądowała w siatce, świadczy o Miśkiewiczu bardzo dobrze. Co więcej, w większości nie były to łatwe strzały oddawane z połowy boiska szybujące w stronę bramki – golkiper nie raz musiał popisywać się nie lada refleksem, żeby zachować czyste konto. Nawet w momencie popełnienia błędu, golkiper sam skutecznie go naprawił. Gdybyśmy w Bielsku mieli więcej takich „Miśkiewiczów”, Podbeskidzie nie byłoby żadną przeszkodą.


Najgorsze: zamiana ról

Kibice oglądający w ubiegły poniedziałek pojedynek Podbeskidzia z Wisłą już od pierwszych sekund mogli przecierać oczy ze zdumienia. Owszem, mecz wyglądał jak gra ostatniej drużyny ligi z jedną z najlepszych, tylko że na zespół zajmujący czołowe lokaty wyglądali bielszczanie, a nie podopieczni Franciszka Smudy. Biała Gwiazda została całkowicie stłamszona przez Górali i o ile na początku można było mieć nadzieję, że gospodarze, którzy wystrzelili jak z procy w stronę bramki Wisły to tylko chwilowy wybryk, że później opadną z sił, o tyle po pierwszej połowie złudzenia już definitywnie opadły. Zespół z Reymonta zagrał fatalne całe spotkanie, bo minimalną poprawę w drugiej części meczu nie można nazywać grą ani dobrą, ani nawet poprawną. Jeden punkt wywieziony z Bielska to zasługa cudu, uczynionego tym razem nie przez Franciszka Smudę, lecz przez Michała Miśkiewicza.

Źródło: skwk.pl

Podsumowanie 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Wpisany przez Krzysiek

środa, 06 listopada 2013 22:47


Ostatnie kolejka jesiennej rundy zasadniczej, przyniosła sporo niespodzianek. Wisła zaledwie zremisowała z Podbeskidziem. Pogoń poległa w Łodzi Widzewowi. Ruch pokonał Zawiszę, a Korona ograła w Krakowie beniaminka.

Cracovia Kraków 1-2 Korona Kilce

Kibice, po dwóch kolejkach absencji na stadionie przy Kałuży mieli nadzieje, że ich zespół podtrzyma swoją dobrą passe. Jednak goście okazali się drużyną skuteczniejszą i sprawili niemałą niespodziankę pokonując gospodarzy 2:1. Porażka Cracovii oznacza, że dali się oni zepchnąć z piątego miejsca i rundę jesienną zakończyli na szóstej pozycji, co i tak jest sporą niespodzianką. Korona w ostatniej chwili dzięki temu zwycięstwu uciekła „spod topora” i z dorobkiem 15 punktów, zajmuje trzynastą lokatę.

Dawid Nowak 35` - Piotr Malarczyk 40`, Damian Dąbrowski 59`(s)


Widzew Łódź 2-1 Pogoń Szczecin

Pogoń, która była murowanym faworytem w spotkaniu z porozbijanym personalnie Widzewem, niespodziewanie przegrała. „Portowcy” w ostatnich meczach przyzwyczaili kibiców do dość ładnej i efektywnej gry, tym razem zagrali słabo i bez pomysłu na pokonanie Łodzian. Widzew po wcześniejszych „batach” od Wisły, bez większych problemów, uporał się z faworyzowanymi gośćmi. Dzięki tej wygranej gospodarze wskoczyli tuż nad strefę spadkową. Pogoń, która miała szansę na podium, zadowolić się musi czwartą pozycją.

Eduards Višņakovs 20`, Kevin Lafrance 49` - Kevin Lafrance 48` (s)


Legia Warszawa 2-0 Zagłębie Lubin

Mecz bez niespodzianki. Łatwe i pewne zwycięstwo Legii, po meczu, który nie przyniósł odrobiny emocji. Dwie bramki wystarczyły, by gospodarze odnieśli zasłużone zwycięstwo, zbytnio się nie wysilając. Legia z punktem przewagi, nad kolejnymi zespołami przewodzi w ligowej tabeli. Zagłębie, które jest największym rozczarowaniem ligi, na półmetku jest lepsze tylko od ostatniego Podbeskidzia.

Hélio Pinto 37`, Wladimer Dwaliszwili 55`(k)


Lechia Gdańsk 1-2 Śląsk Wrocław

W meczu przyjaźni, bardzo gościnna okazała się Lechia. Pozwoliła gościom z Wrocławia na zdobycie trzech punktów, czym mocno podratowała ich kiepski dorobek punktowy. Właśnie kosztem Gdańszczan, Wrocławianie po tej wygranej zamykają pierwszą ósemkę Ekstraklasy. Lechia ze stratą jednego punktu do Śląska jest dziesiąta.

Piotr Grzelczak 55` - Adam Kokoszka 62`, Rafał Grodzicki 81`


Lech Poznań 3-1 Górnik Zabrze

Po pierwszej połowie, goście powinni prowadzić różnicą co najmniej trzech bramek. Lech w pierwszej połowie nie istniał na boisku i goście robili wszystko na co mieli ochotę, prócz strzelania bramek. Kilkanaście doskonałych sytuacji, które „Górnicy” popsuli, zemściło się na nich w drugiej połowie. Bezbarwny i stłamszony Lech, zdołał wykorzystać indywidualne błędy Zabrzan i pomimo fatalnej postawy zdołał odnieść pewne zwycięstwo 3:1. Porażka w Poznaniu, kosztowała Górnik stratę lidera i spadek na najniższy stopień podium. „Kolejorz” jest piąty, co w połowie rozgrywek uznać można za kiepski wynik.

Gergő Lovrencsics 65`, Marcin Kamiński 75`, Łukasz Teodorczyk 87` - Préjuce Nakoulma 11`


Piast Gliwice 2-1 Jagiellonia Białystok

Mecz w Gliwicach pokazał, jak ważnym zawodnikiem dla „Jagi” jest Quintana. Pod nieobecność Hiszpana, Jagiellonia nie potrafiła poradzić sobie z słabo spisującym się w tym sezonie Piastem. Drużyna gospodarzy, która niespodziewanie w trakcie rozgrywek, dołączyła do zespołów typowanych do walki o utrzymanie, zdołała odnieść cenne zwycięstwo. Trzy punkty Gliwiczan pozwoliły zrównać się z ich ostatnim rywalem punktami. W tabeli pozycję wyżej zajmują jednak Bielszczanie, którzy są na 11 miejscu.

Rubén Jurado 66` (k), Csaba Horváth 70` - Bekim Balaj 56`


Podbeskidzie Bielsko-Biała 0-0 Wisła Kraków

Najgorszy mecz w sezonie Wisły, był zarazem najlepszym dla Podbeskidzia. Od pierwszych minut to gospodarze zaatakowali faworyzowanych gości i sytuacja nie zmieniła się do ostatniego gwizdka. Wisła brak pogromu zawdzięcza jedynie Miśkiewiczowi i miernocie bielskich zawodników. Bezbramkowy remis pozwolił Wiślakom zająć na półmetku wysoką drugą pozycję, jednak siedem remisów i tylko jedno zwycięstwo na wyjeździe powodów do zadowolenia nie przynosi. Podbeskidzie, jest bezapelacyjnie najgorszą drużyna w Ekstraklasie i zasłużenie zajmują ostatnie miejsce. Jeżeli nie wydarzy się podobny cud jak w poprzednim sezonie, to jedno miejsce do spadku zarezerwowane jest już właśnie dla tej drużyny.


Ruch Chorzów 1-0 Zawisza Bydgoszcz

Zawisza, który pokonał kolejno trzech ostatnich Mistrzów Polski, nie poradził sobie z teoretycznie dużo słabszym rywalem z Chorzowa. Ruch odnosząc to cenne zwycięstwo, po pierwsze uczcił pamięć swojej legendy – Gerarda Cieślika, który zmarł kilka dni wcześniej. Po drugie niemość, że mocno oddalił się od strefy spadkowej, to zdołał wskoczyć na wysokie siódme miejsce. Zawisza otwiera pierwszą ósemkę dolnej połówki tabeli, jednak z perspektywami na dużo wyższą lokatę po kolejnych 15. kolejkach.

Grzegorz Kuświk 89`

Oceny Wiślaków po meczu z Podbeskidziem

Wpisany przez Tomek

piątek, 08 listopada 2013 02:39


Oceniamy grę piłkarzy Wisły z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

Po takim meczu nie warto rozbijać gry Wisły na czynniki pierwsze, bo na boisku był Miśkiewicz i za nim długo, długo nic. Bramkarz Wisły bronił nieprawdopodobnie. Będąc pod ciągłym ostrzałem przeciwnika, nie dał się pokonać już po raz wtóry. Reszta przybyszów z Krakowa, choć legitymująca się jako piłkarze, wyglądała tym razem raczej jak zlepek przypadkowych turystów. Przypadkowych, bo turysta z reguły ma jakiś plan na siebie i wie, co chce ze sobą zrobić w miejscu, w którym się znajduje. Wiślacy nie wiedzieli. Panował chaos w środkowej strefie boiska. Zawodnicy Białej Gwiazdy karceni byli przez Podbeskidzie nieustannymi kontratakami. Z drugiej strony trudno też mówić wyłącznie o kontratakach, kiedy posiadanie piłki było na zbliżonym poziomie po obu stronach. Tak jak gra do przodu wyjątkowo nie szła w poniedziałek Chrapkowi i Gargule, tak skrzydła nie funkcjonowały można powiedzieć, że już tradycyjnie. W międzyczasie dowiedzieliśmy się przynajmniej od trenera Franciszka Smudy, jaką rolę spełnia na murawie Rafał Boguski. Otóż biega i Franciszek Smuda jest z tego zadowolony. Wpuszczony po pierwszej połowie na boisko za „Bogusia” Patryk Małecki z pewnością nie walczyłby i przeszedł obok meczu, bo przecież wszystkim kibicom Wisły znany jest właśnie z takiej postawy.

Mecz z ostatnią drużyną w tabeli okazał się najgorszym w całej rundzie. Jeśli ktoś jednak mówił o wywiezieniu 3 punktów, jako jedynym możliwym scenariuszu, najwyraźniej szybko zapomniał, jakimi wynikami kończyły się ostatnie mecze pomiędzy tymi drużynami. Jeśli dołożymy do tego fakt zatrudnienia nowego trenera, chęć odegrania się po sromotnej porażce ze Śląskiem i pomimo wyniku z Widzewem, mimo wszystko lekką zadyszkę Białej Gwiazdy w ostatnich tygodniach, to można było zakładać, że pełnej puli w Bielsku-Białej nie będzie. Jest jeszcze taka przypadłość wielu czołowych drużyn w swoich ligach, że potrafią pobić lidera, a zaliczają wpadkę z którymś z kandydatów do spadku. Wisła tracąc punkty w Bielsku tylko się w ten trend wpisała.

O stylu szybko zapomnimy, natomiast wicelider tabeli i zaledwie jedna porażka w lidze w całej rundzie jesiennej są faktem.


Oceny:

Michał Miśkiewicz – 8

Łukasz Burliga – 2

Marko Jovanović – 3

Arkadiusz Głowacki - 4

Piotr Brożek – 3

Ostoja Stjepanović – 2

Rafał Boguski – 1

Michał Chrapek – 2

(66’ Patryk Małecki) - 2

Łukasz Garguła - 3

Donald Guerrier – 2

Paweł Brożek – 2

(74’ Emmanuel Sarki) - 2

Źródło: skwk.pl

Galeria kibicowska: