Milan Jovanić

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Wywiad z serbskim bramkarzem Wisły Kraków, Milanem Jovaniciem.)
Linia 1: Linia 1:
{{Piłkarz
{{Piłkarz
-
| zdjęcie = Milan Jovanić przed pierwszym treningiem.jpg
+
| zdjęcie = Milan Jovanić.jpg‎
| imię i nazwisko = Milan Jovanić
| imię i nazwisko = Milan Jovanić
| narodowość = [[Grafika:Flaga Serbii.png|25px]]Serbia
| narodowość = [[Grafika:Flaga Serbii.png|25px]]Serbia
Linia 111: Linia 111:
| suma bramek =
| suma bramek =
}}
}}
 +
[[Grafika:Milan Jovanić przed pierwszym treningiem.jpg|thumb|right|250 px]]
 +
[[Grafika:Milan Jovanić2.jpg‎|thumb|right|250 px]]
'''Milan Jovanić''' (ur. 31.07.1985) - serbski zawodnik Wisły. Gra na pozycji bramkarza. Ma również obywatelstwo Bośni i Hercegowiny.
'''Milan Jovanić''' (ur. 31.07.1985) - serbski zawodnik Wisły. Gra na pozycji bramkarza. Ma również obywatelstwo Bośni i Hercegowiny.

Wersja z dnia 09:18, 10 lis 2014

Milan Jovanić
Informacje o zawodniku
kraj Serbia
urodzony 31 lipca 1985, Nowy Sad
wzost/waga 187/85
pozycja bramkarz
reprezentacja Serbia 1 (0)
Serbia i Czarnogóra U-19
sukcesy Mistrz Polski: 2011
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
FK Vojvodina (juniorzy)
2002/03 FK Veternik 5 0
2003/04 FK Veternik 29 0
2004/05 FK Veternik 4 0
2005/06 Perth Glory FC 1 0
2006/07 RFK Novy Sad 7 0
2007/08 RFK Novy Sad 34 0
2008/09 RFK Novy Sad 25 0
2009/10 FK Spartak 29 0
2010/11 Wisła Kraków 3(7) 0
2011/12 Wisła Kraków 3(6) 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Milan Jovanić (ur. 31.07.1985) - serbski zawodnik Wisły. Gra na pozycji bramkarza. Ma również obywatelstwo Bośni i Hercegowiny.

Jovanić jest wychowankiem Vojvodiny Nowy Sad, gdzie występował w zespołach młodzieżowych. Seniorską karierę rozpoczął w sezonie 2002/03, kiedy przeniósł się do Veternika Nowy Sad. Na początku 2005 roku zdecydował się na wyjazd do Australii, gdzie podpisał kontrakt z Perth Glory. Tam jednak nie zdołał wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie.

Przed sezonem 2005/06 wrócił do Serbii i związał się RFK Novi Sad. W tym klubie występował przez trzy sezony (rozegrał 66 spotkań w lidze). Latem 2008 roku trafił do Spartaka Subotnica, któremu pomógł w wywalczeniu czwartego miejsca w tabeli. Jovanić został także uznany jednym z odkryć sezonu 2009/10.

13 czerwca 2010 roku Jovanić podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą. Według nieoficjalnych informacji Biała Gwiazda zapłaciła za niego 400 tysięcy euro.

Spis treści

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2010/2011 Liga Europy 4 4          
2010/2011 Ekstraklasa 3 2   1      
2011/2012 Ekstraklasa 3 2   1      
2011/2012 Puchar Polski 2 2       1  
2011/2012 Liga Mistrzów 1 1          
Razem Ekstraklasa (I) 6 4   2      
Liga Europy (LE) 4 4          
Puchar Polski (PP) 2 2       1  
Liga Mistrzów (LM) 1 1          
RAZEM 13 11   2   1  

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Puchary krajowe Puchary europejskie Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
FK Veternik Nowy Sad 2002-2003 2. liga Serbii i Cz. 5050
2003-2004 2. liga Serbii i Cz. 290290
2004-2005 (j) 3. liga Serbii i Cz. 4040
Perth Glory 2005-2006 1. liga australijska 1010
RFK Novi Sad 2006-2007 3. liga serbska 7070
2007-2008 2. liga serbska 340340
2008-2009 2. liga serbska 250250
FK Spartak Subotnica 2009-2010 1. liga serbska 290290
Wisła Kraków 2010-2011 Ekstraklasa
Suma FK Veternik Nowy Sad 38 0 0 0 0 0 38 0
Suma Perth Glory 1 0 0 0 0 0 1 0
Suma RFK Novi Sad 66 0 0 0 0 0 66 0
Suma FK Spartak Subotnica 29 0 0 0 0 0 29 0
Suma Wisła Kraków 2 0 0 0 4 0 0 0

Kariera reprezentacyjna

Jovanić ma na swoim koncie jeden występ w reprezentacji Serbii. Zadebiutował w niej 7 kwietnia 2010 roku, kiedy rozegrał pięć minut w wygranym 3:0 towarzyskim spotkaniu z Japonią.

Wideo

Wisla.TV: Milan Jovanić: Z Wisły na Euro 2012

Artykuły. Wywiady

Jovanić: Jestem szczęśliwy!

Data publikacji: 13-06-2010 22:24


Milan Jovanić tuż po przyjeździe do Krakowa odbył z nami krótką rozmowę. Zawodnik już pierwszego dnia pobytu w Krakowie zaczął uczyć się polskiego. „Nasze języki są podobne” – mówił po angielsku i już po polsku dodawał: „Rozumiem polski, nie ma problemu!”

„Podpisałem z Wisłą pięcioletni kontrakt. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Gdy dowiedziałem się, że Wisła chce ze mną podpisać umowę, nie zastanawiałem się nad decyzją. W ostatnich latach Wisła siedem razy zdobywała mistrzostwo Polski, a to oznacza, że jest wielkim klubem. Ja chcę ciężko trenować, żebyście byli dumni, że przyszedłem tutaj” – powiedział nam nowy zawodnik Białej Gwiazdy.

Informacje na temat polskiej ligi Jovanić pozyskał między innymi od Bojana Isailovicia, bramkarza Zagłębia Lubin, który jest jego dobrym znajomym. „Bojan powiedział mi, że wasza liga jest mocna, że jest na podobnym poziomie jak liga serbska, a może nawet i lepsza” – podkreślił Milan.

Sprowadzenie bramkarza oznacza, że na nowo ustalona będzie hierarchia bramkarzy Wisły Kraków. Czy Jovanić przyjechał do Krakowa zostać numerem jeden? „Tego w tym momencie nie wiem. Mam zamiar ciężko trenować, będę mocno naciskał na tą pozycję i z czasem zobaczymy, co z tego wyjdzie” – zadeklarował Serb. Na razie nie wiadomo jeszcze, jaki numer na koszulce wybierze sobie nowy zawodnik Białej Gwiazdy.

Po oficjalnej części naszej rozmowy Milan postanowił się dowiedzieć o szczegóły meczu Serbów na Mistrzostwach Świata, który trwał w trakcie jego podróży do Krakowa. Na życzenie Milana tą część rozmowy odbyliśmy… po polsku, ponieważ nowy nabytek Wisły chce jak najszybciej oswoić się z naszym językiem.

M. Górski

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl


Wywiad z serbskim bramkarzem Wisły Kraków, Milanem Jovaniciem.

Październik 31, 2010

Wywiad z serbskim bramkarzem Wisły Kraków, Milanem Jovaniciem. Opublikowany na łamach listopadowego Magazynu Futbol.

Choć ma dopiero 25 lat, piłkę kopał już w trzech krajach i na dwóch różnych kontynentach. Wyjechał z Serbii, by zarobić na życie całej swojej rodziny. Bogata Australia nie dała mu jednak szczęścia. – Dzień po dniu, cztery ściany i sterta płyt DVD. To był najtrudniejszy okres mojego życia – mówi Milan Jovanić. Dziś Kraków życzy mu, by w bramce Wisły zajął miejsce Mariusza Pawełka. Na razie tę walkę przegrywa…

ZACZNIJMY OD KOŃCA. MOŻESZ CZUĆ SIĘ WYRÓŻNIONY JAKO BRAMKARZ, KTÓREGO WISŁA BEZSKUTECZNIE POSZUKIWAŁA PRZEZ DWA LATA. ZDRADŹ WIĘC NIECO KULISÓW, JAK DOSZŁO DO TEGO, ŻE ZNALAZŁEŚ SIĘ W KRAKOWIE.

- W transferze pomógł mi przede wszystkim poprzedni sezon, jaki rozegrałem w Spartaku Subotica. Zostałem wybrany drugim bramkarzem ligi serbskiej. W głosowaniu trenerów zabrakło mi tylko jednego głosu, by wyprzedzić Saszę Stamenkovicia z Crvenej Zvezdy. Po zakończeniu sezonu, jakby nigdy nic, pojechałem z dziewczyną na wakacje do Czarnogóry. I tam nagle dostałem telefon z informacją o zainteresowaniu ze strony Wisły. Aż się poderwałem. W momencie było po wczasach, myślałem tylko o tym, żeby jechać do Krakowa.

DONIESIENIA O TYM, ŻE WISŁA WYGRAŁA WALKĘ O CIEBIE Z TWENTE ENSCHEDE I PARTIZANEM BELGRAD BYŁY WIĘC BUJDĄ?

- Tak i nie. Wisła nie musiała o mnie walczyć z Twente, ale przez moment byłem naprawdę bliski gry w Holandii. Chciał mnie sprowadzić trener Steve McClaren. Tyle, że niedługo po tym odszedł do Bundesligi i w momencie wszystko się zmieniło. W Wolfsburgu mnie już nie potrzebował. Do Twente przyszedł nowy trener i powiedział, że o transferze pomyślimy po zakończeniu sezonu. A ja nie mogłem czekać, nie chciałem. Poza tym czułem, że pierwszy bramkarz, Sander Boschker, może być nie do wygryzienia. Rzuć okiem w Internecie, ile lat on tam gra. To legenda Twente.

JAK BYŁO W TAKIM RAZIE Z PARTIZANEM?

- To była moja druga opcja. Gdy upadł temat wyjazdu do Holandii, mogłem wybierać pomiędzy Partizanem i Wisłą. Myślałem sobie – dwa dobre kluby, podobny poziom. Wybrałem Wisłę, bo wolałem wyjechać za granicę. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że testów nie zaliczyło tu wcześniej dwudziestu bramkarzy. Miałem niezłą niespodziankę.

WYGLĄDA NA TO, ŻE NIEŹLE BAWISZ SIĘ W POLSCE. NA TWOIM FACEBOOKOWYM PROFILU AŻ ROI SIĘ OD ZDJĘĆ Z KRAKOWA.

- To prawda (śmiech). Uwielbiam to miasto i mówię to całkiem szczerze. Wszystko mi się w nim podoba i świetnie spędzam tu czas.

SAM CZY Z DZIEWCZYNĄ?

- W tym momencie sam. Jovana była u mnie przez kilka dni. Kraków ją zauroczył, ale musiała wracać do Serbii. Studiuje i ma do zdania kilka egzaminów. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch, trzech tygodni znów przyjedzie do Polski. Może razem z moją mamą, która usłyszała już od przyjaciół, że Kraków jest piękny i chce go zobaczyć. Ojciec pewnie nie przyjedzie, bo musi zostać w pracy. Kiedyś też był piłkarzem, ale najwyżej w drugiej lidze. Zrezygnował i otworzył mały sklep, który prowadzi do dziś.

ZDĄŻYŁEŚ JUŻ ZWIEDZIĆ MIASTO, CZY JAK NIEKTÓRZY PIŁKARZE ZATRZYMAŁEŚ SIĘ W PRZY RYNKU I KILKU GALERIACH HANDLOWYCH?

- Nie, nie, tu cię zaskoczę. Oczywiście „Galerię Krakowską” i „Bonarkę” już znam, ale ostatnio byłem na przykład w Wieliczce. W… kopalni soli (po dłuższym zastanowieniu Milan wypowiada te słowa w języku polskim – przyp. red.). U nas w Serbii widziałem podobną, ale mnie nie zachwyciła. Dlatego, gdy usłyszałem o tej pod Krakowem, nie nastawiałem się na nic specjalnego. Nawet nie chciałem jechać, ale dziewczyna mnie wyciągnęła. Dopiero, gdy zobaczyłem podziemną kapliczkę, w zasadzie kościół na głębokości 60 czy 70 metrów, powiedziałem “wow”.

JESTEŚ WIERZĄCY?

- Oczywiście. Jestem chrześcijaninem wyznania prawosławnego, jak większość Serbów. Ale poczekaj, bo nie skończyłem jeszcze opowiadać (śmiech).

W PORZADKU, MÓW DALEJ!

- Byłem też w Oświęcimiu. Bardzo smutne miejsce. Chciałem je zobaczyć na własne oczy od momentu, gdy w telewizji obejrzałem o nim film dokumentalny. Pojechałem i nie żałuję. Wchodząc za bramę, od razu czuje się powagę tego miejsca. Macie bardo przykrą historię.

OGLĄDASZ POLSKĄ TELEWIZJĘ? JAK RADZISZ SOBIE Z JĘZYKIEM? PRZYCHODZĄC DO WISŁY OBIECYWAŁEŚ, ŻE ZA KILKA MIESIĘCY BĘDZIESZ SIĘ DOGADYWAŁ.

- Jasne, że oglądam. Zainstalowałem antenę satelitarną z „Cyfrą+” i staram się oswajać z językiem. Moglibyśmy spróbować pogadać. Już prawie wszystko rozumiem, bo serbski jest podobny do polskiego, ale ty z moją mową mógłbyś mieć problem. Może następnym razem (śmiech).

POCIĄGNIJMY WĄTEK KRAKOWA. ZARAZ PO PRZYJEŹDZIE DO POLSKI MOGŁEŚ LICZYĆ NA POMOC KOGOŚ Z KLUBU? PRZYKŁADOWO, PAWEŁ BROŻEK PUBLICZNIE WYRAZIŁ SWOJE NIEZBYT POZYTYWNE NASTAWIENIE DO OBCOKRAJOWCÓW W WIŚLE.

- Paweł jest w porządku, nie mam z nim problemu. Gdy urządzałem się w Krakowie, wynajmowałem mieszkanie, to w wielu codziennych sprawach pomagał mi “Kowal” (Mateusz Kowalski – przyp. red.). Jest stąd i dobrze zna miasto. Powiedział, żebym dzwonił, gdy tylko czegoś potrzebuję. Świetny gość. Teraz najczęściej trzymam się z chłopakami z Bałkanów – Gordanem Bunozą i Draganem Paljiciem. Czasem wyskoczymy do jakiejś dobrej restauracji, a takich w rynku głównym nie brakuje. Poza tym muszę ci powiedzieć, że jestem zaskoczony, jak bardzo jedzenie w Polsce jest podobne do tego, które mamy w Serbii. Ale wracając do pytania, zapomniałem jeszcze o moim agencie… Oczywiście, on też bardzo mi pomógł.

Z MARCINEM LEWICKIM ZNALIŚCIE SIĘ JUŻ PRZED TWOIM PRZYJAZDEM DO POLSKI?

- Nie, poznaliśmy się w Krakowie. Wcześniej nigdy nie miałem żadnego menedżera. Ale dobrze się stało, bo Marcin bardzo mi pomógł. Zabrzmi śmiesznie, ale razem kupowaliśmy nawet telewizor do mojego mieszkania.

POCHODZISZ Z NOWEGO SADU. TO PRAWDA, ŻE MIEJSCOWI DUMNIE NAZYWAJĄ GO „SERBSKIMI ATENAMI”?

- Chyba tylko w przewodnikach turystycznych. Na co dzień nikt tak nie powie, ale rzeczywiście, Nowy Sad jest bardzo piękny. Przypomina mi Kraków. Równie stary i zabytkowy, choć dużo mniejszy. Tak, jak wy macie Wisłę, tak my Dunaj, najdłuższą rzekę w Europie, a nad nią swój “Wawel”. Nazywa się Petrovaradin. Już pierwszego dnia po przyjeździe do Krakowa zauważyłem to podobieństwo. Poza tym miasto się odbudowuje, zmierza ku lepszemu. Można powiedzieć, że Serbia cały czas jest w okresie zmian. W ciągu kilku lat mamy wejść do Unii Europejskiej i wiążemy z tym duże nadzieje.

POGADAJMY CHWILĘ O TWOIM DZIECIŃSTWIE. MIEWAŁEŚ PROBLEMY W SZKOLE?

- Pierwszy etap nauki zakończyłem bez problemu, jak wszystkie inne dzieci. Kłopoty zaczęły się wtedy, gdy na poważnie zająłem się piłką. Nie rzuciłem szkoły, ale trenowałem dwa razy dziennie i na lekcjach nigdy mnie nie było. Przychodziłem tylko po to, żeby zdać jakiś egzamin albo zaliczyć przedmiot. Szybko zacząłem traktować piłkę jak zawód. Dlatego szkoła poszła na drugi plan.

MIAŁEŚ ZA TO SZKOŁĘ ŻYCIA. SZYBKO MUSIAŁEŚ STANĄĆ NA NOGI.

- Pierwsze kroki stawiałem w Vojvodinie Nowy Sad. To bez dwóch zdań jeden z trzech najlepszych klubów w Serbii. Później trafiłem do drugiej ligi, do FK Veternik i już od szesnastego roku życia występowałem w dorosłej drużynie. Praktycznie ominąłem etap gry z dzieciakami w juniorach. W Veterniku spędziłem dwa lata, po których wyjechałem do Australii.

MÓWIĄC O SZKOLE ŻYCIA CHODZIŁO MI RACZEJ O TWOJE SPRAWY RODZINNE.

- Masz rację, dorastałem w trudnych warunkach. Jakby ci to powiedzieć… No w każdym razie, na pewno nie było łatwo. Moim rodzicom ciągle brakowało na życie. Mama nie pracowała, tata też nie wyciągał kokosów. Szybko zrozumiałem, że sam muszę zacząć zarabiać pieniądze. Dlatego w wieku 19 lat wyjechałem do Australii, nie znając ani słowa po angielsku i nie wiedząc nic o kraju, do którego jadę. Czułem, że muszę pomóc rodzinie. Wysyłałem pieniądze do domu i robię to do dzisiaj. Nie było łatwo, ale dzięki temu czuję się lepszym człowiekiem. Niestety, to jest życie. Nie zawsze kolorowe, jak film.

JAK TRAFIŁEŚ DO PERTH GLORY?

- Wszystko zorganizował Frank Arok. Mój rodak z Nowego Sadu, który przez kilka lat pracował w Australii. To on namawiał mnie bym jechał do Perth. Nie mam do niego żalu, ale też wątpliwości, że był to najtrudniejszy okres w moim życiu. Przez kilka pierwszych tygodni budziłem się z myślą, że jestem w Serbii. Ale rodzicom też nie było łatwo. Wyobraź sobie, czym był dla nich wyjazd jedynego syna w wieku 19 lat na drugi koniec świata.

W KOŃCU SIĘ ZAAKLIMATYZOWAŁEŚ CZY ZAMKNĄŁEŚ W CZTERECH ŚCIANACH SWOJEGO MIESZKANIA?

- Jestem otwartym człowiekiem, ale w Australii nie dawałem sobie rady. Wracałem po treningu do domu i zostawałem sam ze stertą płyt DVD. To powtarzało się bez przerwy, dzień po dniu. W Polsce możesz rzucić znajomym hasło: “chodźmy po treningu na kawę”. W Perth tego nie było. Każdy kończył pracę i szedł do domu, całkiem inna mentalność. Zobacz, rynek w Krakowie o godzinie 23. jest pełen ludzi. Tam nie byłoby na to szans, choć to dwa razy większe miasto. Przez pierwsze tygodnie dogadywałem się tylko z jednym chłopakiem z Macedonii, Naumem Sekulovskim. Pomagał mi zresztą w nauce angielskiego i utrzymujemy kontakt do dziś. Później, gdy zarobiłem trochę pieniędzy, kupiłem rodzicom bilety i na miesiąc ściągnąłem ich do Australii.

ANALIZUJĄC SUCHE STATYSTYKI TRUDNO OPRZEĆ SIĘ WRAŻENIU, ŻE NA BOISKU TEŻ CI SIĘ NIE WIODŁO.

- Tak ci się wydaje, bo w Internecie znajdziesz informacje, że dla Perth Glory zagrałem tylko jeden mecz. Nie wiem dlaczego, tak naprawdę było ich kilkanaście. I całkiem dobrze mi szło. Najlepiej wspominam swój debiut przeciwko FC Sydney, gdzie w ataku grał słynny Dwight Yorke. Bardzo doświadczony zawodnik, ale gola mi nie strzelił.

POSZUKAJMY INNYCH PLUSÓW. FINANSOWO MUSIAŁEŚ STANĄĆ NA NOGI. KIEDYŚ POWIEDZIAŁEŚ, ŻE AUSTRALIJCZYK ZAROBI 45 TYSIĘCY EURO ROCZNIE NAWET PRACUJĄC W MCDONALD’S.

- Australia to bardzo silny kraj. Jak Stany Zjednoczone. Dobre miejsce do życia, tylko nie wiem czy dla obcokrajowca. Trzy miesiące czekałem na pozwolenie na pracę, by pierwszą odpowiedź dostać odmowną. Powiedzieli mi: “przykro nam, nie dostaniesz pozwolenia. Zajmujesz miejsce Australijczykom”. Dziś wiem, że jeśli chcesz tam robić karierę, musisz mieć nazwisko. Wtedy przyjmą cie z otwartymi ramionami. Chociaż piłka nożna to dla nich i tak dopiero sport numer trzy. Dużo bardziej interesują się krykietem i futbolem australijskim, taką ichnią odmianą rugby.

WRÓĆMY DO SERBII. GRAŁEŚ W NIEJ W DWÓCH RÓŻNYCH KLUBACH Z JEDNEGO MIASTA. MYŚLISZ, ŻE W KRAKOWIE BYŁOBY TO DO PRZYJĘCIA?

- Bardzo dobrze wiem, że nie byłoby. Ale w Serbii to działa inaczej. Oczywiście, jeśli przechodzisz z Crvenej Zvezdy do Partizana, nie masz życia. Kibice tego nie zaakceptują. Niedawno na własnej skórze poczuł to nasz reprezentacyjny bramkarz, Vlad Stojković, który miał przez to wielkie problemy. Ale w przypadku innych klubów, problem nie istnieje. W Nowym Sadzie miałem spokój.

TWÓJ RODAK ZE ŚLĄSKA WROCŁAW, VUK SOTIROVIĆ, POWIEDZIAŁ NIEDAWNO, ŻE JUŻ NIGDY NIE ZAGRA W SERBII ZA PIENIĄDZE, BO TAM PIŁKĄ RZĄDZI MAFIA, A MECZE NADAL SĄ USTAWIANE. CO NA TO POWIESZ?

- Sotirović? Nie znam go, ale jestem zdziwiony tym, co mówi, bo sam nigdy nie miałem takiego problemu. No, może z prezesem FK Veternik. On rzeczywiście był jak z mafii i w końcu został aresztowany. Ale jako piłkarzowi nikt nie składał mi nigdy korupcyjnych propozycji. W naszej piłce nie ma dużych pieniędzy. Wiele klubów pozazdrościłoby Polakom.

POLAKOM TEŻ ZDARZA SIĘ ZACHWYCAĆ SERBAMI. FANATYKÓW CRVENEJ CZĘSTO PODAJE SIĘ ZA WZÓR KIBICOWANIA.

- Słusznie, bo są świetni. Ale wy nie wiecie jednej, podstawowej rzeczy. W Serbii fanatycznych kibiców mają tylko trzy kluby – Partizan, Crvena Zvezda i Vojvodina. Reszcie kibicuje garstka, po dwieście, trzysta osób na mecz. Inaczej niż w Polsce, gdzie fani są na każdym stadionie. Przychodzą, dopingują, krzyczą. Dlatego nie możecie czuć się gorsi. Nie zapomnę pierwszego meczu w Wiśle, tego pucharowego na Litwie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy prawie tysiąc kilometrów od Krakowa zobaczyłem całą trybunę w czerwonych koszulkach. Gdy widzisz coś takiego, wiesz, że ci ludzie kochają swój klub.

BYWASZ ROZPOZNAWANY NA ULICACH KRAKOWA?

- Czasem zaczepi mnie jakiś kibic Wisły. Ktoś poprosi o zdjęcie czy autograf, albo krzyknie “gracie z Widzewem, musicie wygrać”. Coś w tym rodzaju… Z sympatykami Cracovii nie mam żadnych problemów.

Z POZIOMEM UMIEJĘTNOŚCI POLSKICH PIŁKARZY RÓWNIEŻ NIE? TEGO OCZEKIWAŁEŚ?

- Jest tak, jak się spodziewałem. I naprawdę nie rozumiem, dlaczego wy ciągle narzekacie? Za dwa lata macie mistrzostwa Europy, stadiony pełne kibiców. Każdy zespół ma przynajmniej czterech, pięciu bardzo dobrych zawodników. Przykład – niedawno graliśmy przeciwko Koronie. Zobacz na tego Niedzielana, dla mnie to jest zawodnik do reprezentacji. Co ma, to strzela. Świetny napastnik!

SELEKCJONER NASZEJ KADRY GENERALNIE UWAŻA INACZEJ.

- Nie rozumiem tego. Macie lepszych? Kto gra w ataku waszej reprezentacji?

JELEŃ Z AUXERRE, LEWANDOWSKI, KTÓREGO NIEDAWNO KUPIŁA BORUSSIA DORTMUND. OSTATNIO WRÓCIŁ SMOLAREK…

- Z całej trójki kojarzę tylko Smolarka. Kiedyś był bardzo dobry. Ci dwaj, skoro grają w takich klubach, też muszą dawać radę. Ale z tego, co powiedziałem o Niedzielanie wcale się nie wycofuję.

WIEM, ŻE SAM LICZYŁEŚ NA POWOŁANIE DO REPREZENTACJI SERBII NA MUNDIAL W RPA. I NIC Z TEGO, ZAMIAST CIEBIE POJECHAŁ MIĘDZY INNYMI BOJAN ISAILOVIĆ Z ZAGŁĘBIA LUBIN.

- Wszystko zaczęło się od tego, że zadzwonił do mnie Rade Zalad, trener bramkarzy serbskiej kadry. Powiedział, że zagram w meczu towarzyskim przeciwko Japonii. Później porozmawiałem z Radomirem Anticiem, który zdradził, że rozważa zabranie mnie do RPA jako trzeciego bramkarza. Dlatego czekałem na powołanie i szkoda, że się przeliczyłem. Czuję jednak, że do reprezentacji mam bardzo blisko. Isailović pokazał, że grając w Polsce można do niej trafić. Znam go, to dobry bramkarz, ale nie musi być lepszy ode mnie. Uważam, że w Serbii jest nas kilku na podobnym poziomie. Z taką tylko różnicą, że jeden gra częściej, drugi rzadziej. A bramkarz musi grać!

DOPÓKI NIE ZOSTANIESZ NUMEREM JEDEN W WIŚLE, W SERBII NIE BĘDZIESZ NAWET TYM TRZECIM. KIBICE W KRAKOWIE WRĘCZ OCZEKUJĘ, ŻE WYGRYZIESZ Z BRAMKI MARIUSZA PAWEŁKA.

- Wiadomo. Chcesz grać w kadrze, musisz być numerem jeden w klubie. Wiem, że Wisła może mi w tym pomóc. Są dobrzy trenerzy, jest rywalizacja, zobaczymy. Na Mariusza nie powiem złego słowa. Ma super koordynację i jest sprawny, jak mało który bramkarz. W kadrze mamy też Filipa Kurto, w którym również widzę potencjał. Najlepszy dowód, że dostaje powołania do reprezentacji U-19. Jeśli dalej będzie tak mocno pracował, ciekawa przyszłość przed nim.

ROBERT MAASKANT ZAGONIŁ WAS DO ROBOTY?

- Tak, przede wszystkim wymaga od zawodnika ciężkiej pracy. Podoba mi się, bo non stop będzie ci powtarzał – trenuj, trenuj, trenuj. Świetny jest też trener bramkarzy, Grzesiek Kurdziel, najlepszy z jakim dotąd pracowałem. Nie wytrzymałbym, gdybym przychodził na trening i każdego dnia robił to samo. U Grześka tego nie ma. Widzę, że wszystko, co ćwiczymy, mam do wybronienia w trakcie meczu i jestem na to gotowy.

MASZ PODWÓJNE OBYWATELSTWO. JEŚLI POJAWIŁABY SIĘ SZANSA NA GRĘ DLA BOŚNI, PRZYJĄŁBYŚ POWOŁANIE?

- Był już taki moment, że stanąłem przed wyborem – Serbia czy Bośnia? Dostałem zaproszenie od reprezentacji obu krajów. Dziś temat Bośni dla mnie nie istnieje. Źle czułbym się grając dla niej. Jestem Serbem. W Serbii się urodziłem i w niej dorastałem!

Źródło: pawelmuzyka.wordpress.com
Autor: Paweł Muzyka