Piotr Wawro

Z Historia Wisły

Piotr Wawro 2011
Piotr Wawro 2011

Piotr Wawro - prezes Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków do lutego 2007, kiedy to podczas Walnego Zgromadzenia SKWK zarząd z prezesem na czele podał się do dymisji. Nowym prezesem SKWK wybrany został wówczas Robert Szymański.

Piotr Wawro to prywatny przedsiębiorca (Krakbet), jego zasługą jest stworzenie w 2010 roku silnej sekcji futsalu przy TS Wisła - w debiutanckim sezonie 2010/11 jego drużyna, Wisła Krakbet, wywalczyła wicemistrzostwo oraz zdobyła Puchar Polski.

W kwietniu 2011 roku Piotr Wawro wszedł w skład Zarządu TS Wisła, jako wiceprezes ds. finansowych.

Piotr Wawro: To spór Jurczyńskiego z nami

17. październik 2006

Głos w sprawie konfliktu kibiców z klubem zabrał Piotr Wawro, prezes Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków.

- Proszę naszej akcji nie nazywać konfliktem klubu z kibicami, bo w Wisłę nigdy nie uderzymy. To spór wyłącznie pana Jurczyńskiego z nami. Jurczyński nigdy nie był wiślakiem, jest tylko zwykłym najemnikiem. Mam dla niego propozycję, aby kupił sobie bilet na sektor C i jak normalny kibic wszedł na stadion. Przechodząc przez kordon policji, służby celnej, będąc obwąchiwany przez psy, czułby się pewnie jak w drodze do obozu koncentracyjnego. Później musiałby omijać kałuże, a gdy w końcu usiadłby w foteliku, musiałby wyrzucić spodnie, bo tak byłyby brudne, nie mówiąc już o wizycie w toalecie. Niech za takie warunki zażąda sto złotych i wszyscy będą szczęśliwi.

Jeśli ostatnio wiceprezes Jurczyński poprzez akcję antynarkotykową chciał zademonstrować siłę, by zniechęcić ludzi do przychodzenia na mecze, to osiągnął cel. Popieram walkę z patologiami stadionowymi takimi jak narkomania, ale jak pokazała akcja antynarkotykowa, góra jeden procent kibiców przychodzących na stadion to narkomani. Reszta to normalni ludzie, którzy chcą pomóc klubowi i nie wolno ich traktować jak potencjalnych bandytów

Na podstawie Gazety Wyborczej wislakrakow.com
(rav)

Inauguracja FUNDACJI IM. HENRYKA REYMANA. Romualda Piotrowska, Piotr Wawro i Genowefa Borkowska
Inauguracja FUNDACJI IM. HENRYKA REYMANA. Romualda Piotrowska, Piotr Wawro i Genowefa Borkowska
Wisła Krakbet Kraków U-16, Mistrzowie Polski 2012. Gratulacje od prezesa Piotra Wawro.
Wisła Krakbet Kraków U-16, Mistrzowie Polski 2012. Gratulacje od prezesa Piotra Wawro.

Bo Wisła musi być wszędzie

2012-07-20

Za niespełna dwa miesiące wystartuje Futsal Ekstraklasa. O krótkie rozliczenie z przeszłością oraz przedstawienie planów na przyszłość poprosiliśmy szefa sekcji futsalowej Piotra Wawro.

Choć nie powinno się – być może – spoglądać wstecz, zacznijmy jednak od tego, co wydarzyło się dwa miesiące temu. Miało być mistrzostwo Polski, a skończyło się tak jak rok wcześniej, czyli srebrnym medalem. Jak teraz, z pewnej perspektywy, oceniasz ten wynik?

No cóż, nie będę owijał w bawełnę. Wicemistrzostwo Polski było dla nas wielką porażką, żeby nie powiedzieć klęską. Przed sezonem dokonaliśmy przecież kilku spektakularnych transferów i tak właściwie dysponowaliśmy, jak na polskie – rzecz jasna – warunki, swoistym dream teamem. Różnicę między nami a resztą stawki zdawały się potwierdzać wyniki rundy zasadniczej. Przypomnę, że nad drugą drużyną mieliśmy 17 punktów przewagi, a nad trzecią 22. Wydawało się więc, że jest Wisła, a potem długo, długo nic. Niestety, faza play-off zweryfikowała nasze postrzeganie tej sprawy. Coś się z nami wtedy stało niedobrego. Już w ćwierćfinale z ósmą drużyną ligi Pogonią Szczecin nie wyglądało to najlepiej. Owszem, wygraliśmy 3:0, lecz dwa z tych meczów zakończyły się po dogrywce, w tym jeden nawet po rzutach karnych. Potem męczyliśmy się z Gattą, i tylko ostatni, piąty pojedynek w naszej hali był bardzo dobry w naszym wykonaniu. Co się zaś tyczy finału z Akademią… Owszem, nasi rywale zakontraktowali przed rundą rewanżową Hiszpanów, ale umówmy się, poziom przez nich reprezentowany nie był jakiś niebotyczny. Jak się ten finał skończył, pamiętamy doskonale. Przegraliśmy 0:3 i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. Wszak drużyna mająca wysokie aspiracje, a taką przecież jesteśmy, jeśli czuje się nie najlepiej fizycznie, powinna nadrobić to walecznością, sprytem. Sądzę, że właśnie tej mądrości w grze nieco nam zabrakło. Podsumowując, ewidentnie nie trafiliśmy z formą na play-off. Ale mam nadzieję, że przekujemy tę porażkę w zwycięstwo.

Przed nami nowy sezon. Tydzień temu okazało się, że Wiśle ubył mocny przeciwnik w walce o najwyższe trofea, Akademia FC Pniewy. Czy w związku z tym łatwiej będzie zdobyć upragniony tytuł mistrza Polski?

Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym podzielić się pewną refleksją. Otóż jestem nieco zniesmaczony wycofaniem się Akademii. Nie za bardzo bowiem mogę zrozumieć politykę prowadzoną przez właściciela klubu. Chciałbym przy tym być dobrze zrozumiany – nie przemawia przeze mnie rozgoryczenie z powodu nie wywalczenia mistrzostwa Polski. Sport jest tylko, a może aż, sportem, i każdy ma szanse na osiągnięcie sukcesu. Uważam jednak, że dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę jest złym rozwiązaniem. Cóż bowiem z tego, że Akademia wzmocniła się przed rundą rewanżową, cóż z tego, że zdobyła złoty medal, skoro teraz znika z futsalowej mapy Polski. Takie działanie, podejmowane w myśl bardzo popularnej, niestety, w naszym kraju zasady „postaw się a zastaw się”, jest nie fair wobec środowiska futsalowego. Krok, na który zdecydowała się Akademia, pokazał to środowisko w bardzo złym świetle. Uważam, że zawsze trzeba patrzeć perspektywicznie. Jeśli wiem, że np. w ciągu dwóch lat będę mógł przeznaczyć na sport określoną kwotę, i nie mam widoków na dodatkowe wpływy, to tak rozporządzam tym budżetem, aby starczył mi dwa sezony. Złym rozwiązaniem jest wydanie wszystkiego w ciągu jednego sezonu, a potem liczenie na… No właśnie, na co. Na mannę z nieba?

Odpowiadając zaś na pytanie, czy będzie łatwiej zdobyć mistrzostwo? Nie sądzę. Może być nawet trudniej. Zawodnicy, którzy odejdą z Akademii nie przejdą przecież na emeryturę, tylko zasilą inne kluby, przez co będą one mocniejsze. Liga jeszcze bardziej się wyrówna. Sądzę, że cztery, pięć drużyn będzie walczyło o pierwsze miejsce przed play-off.

A co z rozgrywkami o europejskie puchary. Czy uda się zastąpić Akademię w Pucharze UEFA, czyli futsalowej Lidze Mistrzów?

Wszystko w rękach działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz UEFA, ze szczególnym wskazaniem na włodarzy PZPN. Jeśli dobrze zaopiniują sprawę w UEFA, to może się uda. Bardzo chciałbym, aby moja drużyna zagrała w pucharach, choć mam też świadomość, że byłoby to troszkę wejście kuchennymi drzwiami. Ale takie jest życie. A sprawdzenie się z dobrymi drużynami europejskimi byłoby świetnym wyznacznikiem, w jakim miejscu jesteśmy. Tym bardziej, że gralibyśmy m.in. z Dynamo Moskwa, które w ubiegłym roku w Final Four przegrało dopiero z Barceloną. No i ze Splitem, w którym gra sześciu reprezentantów Chorwacji, czwartej drużyny mistrzostw Europy. Czwartą drużyną będzie prawdopodobnie mistrz Białorusi, także niezwykle groźny.

A tak na marginesie pragnąłbym podzielić się jeszcze jednym spostrzeżeniem. Otóż nie bardzo rozumiem, po co Akademia zgłaszała się do rozgrywek pucharowych. Czyżby jej właściciel nie miał świadomości, że trudno mu będzie podołać temu wyzwaniu finansowo? Szkoda, że nie był bardziej przewidujący. Teraz bowiem mamy do czynienia z sytuacją, w której UEFA musiałaby zamienić zgłoszoną już drużynę, a to nie jest takie łatwe. Jeśli się to nie powiedzie, to nie dość, że Polska stanie się w przyszłym sezonie, przepraszam za mocne słowa, pośmiewiskiem Europy, to jeszcze w dodatku straci punkty w rankingu i w następnych rozgrywkach mistrz Polski będzie musiał startować od rundy preeliminacyjnej. Nie mówiąc już o karze, którą będzie musiał zapłacić Związek.

Może teraz kilka słów o tym, co fanów interesuje najbardziej, a więc o wzmocnieniach. Informowaliśmy już, że przychodzą do Wisły reprezentant Ukrainy Siergiej Zadorożnyj oraz były piłkarz Puszczy Niepołomice Piotr Morawski. Czy udało się już zakontraktować Frane Despotovica i na jakie jeszcze inne posiłki możemy liczyć?

Zadorożnyj to przede wszystkim wielkie doświadczenie, a jak wiadomo w ubiegłym sezonie nieco nam tego zabrakło. Co się zaś tyczy Morawskiego, to uważam, że będzie lepszym futsalowcem niż był piłkarzem na trawie. Choć piłkarzem też był niezłym. Liczymy z trenerem, że za rok ten chłopak będzie grał w reprezentacji Polski. Ma bardzo dobrą lewą nogę, a my mamy deficyt zawodników lewo nożnych.

Z Despotovicem mamy uzgodnione wszystkie warunki kontraktu. Za tydzień ma do nas przyjechać, przejść badania lekarskie. Jeżeli będzie wszystko dobrze, składamy podpisy pod kontraktem.

Jeśli idzie o inne wzmocnienia, to 26 lipca, czyli w dniu, w którym rozpoczynamy przygotowania, przyjedzie do nas czterech Ukraińców na testy. I z nich wybierzemy jednego. Jeśli jednak żaden z nich nie przypadnie nam do gustu, mamy jeszcze w zanadrzu bardzo perspektywicznego Polaka, ale to już będzie bardziej inwestycja w przyszłość.

A jak wygląda sytuacja Douglasa. Czy jest szansa, że zobaczymy go w nadchodzących rozgrywkach na boisku?

Douglas ma zerwane więzadła i raczej w tym sezonie nie zagra. Mógłby wrócić na boisko pod koniec sezonu, ale, po pierwsze, nie wiadomo, czy po tak długiej przerwie byłby wzmocnieniem, a po drugie, niech lepiej w pełni się zrehabilituje. Po co ryzykować jakiś inny uraz.

W przyszłym sezonie nastąpią pewne zmiany w systemie play-off. Nie są one do końca zbieżne z tym, co proponowała Wisła na Zgromadzeniu Wspólników Futsal Ekstraklasy. Mimo wszystko jest to jednak postęp w stosunku do poprzednich sezonów. Co sądzisz na ten temat?

Postępu zbyt wielkiego nie ma, ale zasada wyłaniania mistrza w play-off musi być kontynuowana. Tak jest we wszystkich grach zespołowych halowych. Jest to najlepsza forma uatrakcyjnienia rozgrywek. A jeżeli jakaś drużyna jest w czołówce po rundzie zasadniczej i uważa się za zespół markowy, to powinna dać sobie radę także w play-off.

Na pewno jednak można wymyślić lepszy system. W polskiej lidze jest za mało drużyn, aby aż osiem zespołów kwalifikowało się do play-off. Powinno się więc przedzielić po rundzie zasadniczej tabelę na pół. Pierwsza szóstka, grająca o mistrzostwo, rywalizowałaby w ten sposób, że w pierwszej rundzie drużyny z miejsca pierwszego i drugiego miałyby wolne. Trzecia drużyna grałaby z szóstą, czwarta z piątą, a zwycięzcy weszliby do półfinałów. I dopiero w tym momencie włączyłyby się pierwsze dwie drużyny. To byłby prawdziwy handicap i nagroda dla drużyn, które poważnie traktują sezon zasadniczy.

Wisła Krakbet posiada obecnie w swym składzie czterech kadrowiczów. W ubiegłym tygodniu nasza reprezentacja narodowa odbyła tournee po Brazylii. Tylko ostatni z trzech meczów z aktualnymi mistrzami świata, reprezentacją Brazylii, zakończył się wysoką porażką 1:9. Pierwsze dwa przegraliśmy tylko dwoma bramkami – odpowiednio 1:3 i 0:2. Czy oznacza to, że powoli zmniejsza się dystans dzielący Polskę od futsalowych potęg?

Bardzo bym chciał, aby dystans dzielący Polskę od potentatów się zmniejszał. Sądzę jednak, że prawdziwą różnicę między Polską a Brazylią pokazał raczej ten trzeci mecz. Ale wyniki idą w świat i jestem bardzo zbudowany pierwszymi dwoma spotkaniami. Ktoś może powiedzieć: z czego się cieszyć, przecież przegrali. No tak, tylko że w futsalu 3:1 czy też 2:0 to przegrywają z Brazylią tylko Hiszpanie, czasami Portugalczycy. Inne drużyny często dostają dwucyfrówkę. Wyniki pierwszych dwóch meczów pokazują, że idziemy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że tak jest. Choć pamiętam też niedawne eliminacje mistrzostw świata we Włoszech i porażkę z Rumunią 3:9. Na pytanie, czy jest rzeczywiście lepiej, będzie można odpowiedzieć za pół roku, może za rok. Z pewnością jest w reprezentacji kilku ciekawych zawodników, w tym wiślacy (notabene wyróżniali się w Brazylii).

Za cztery lata Igrzyska Olimpijskie odbędą się w Rio de Janeiro. Jak sądzisz, czy jest szansa, aby futsal znalazł się w programie olimpijskim?

Trudno mi powiedzieć, jakieś starania są czynione, ale czy zakończą się powodzeniem… Jedno wszelako chciałbym podkreślić. Futsal na pewno zasługuje na to, aby być dyscypliną olimpijską. Są przecież w programie olimpijskim dyscypliny znacznie mniej popularne. A np. w Hiszpanii futsal jest na trzecim miejscu jeśli idzie o popularność, po piłce nożnej i koszykówce mężczyzn.

Wracając na krajowe podwórko. Kto Twoim zdaniem będzie najgroźniejszym rywalem Białej Gwiazdy w walce o tytuł mistrza Polski?

Ameryki nie odkryję. Gatta Zduńska Wola, Marwit Toruń, Rekord Bielsko-Biała, Clearex Chorzów. Może ktoś jeszcze doskoczy. Liczę na beniaminków. Bardzo fajnie, że Futsal Ekstraklasa poszerzyła się o takie ośrodki jak Katowice czy Gdańsk. Chciałbym, żeby wnieśli jakąś nową jakość. Nie będzie im na pewno łatwo, ale życzę im jak najlepiej. Remedium Pyskowice prawdopodobnie wejdzie w miejsce Akademii i też cieszę się z tego. Graliśmy z nimi w pierwszej lidze. Mają bardzo dobrą publiczność, przychodzi pełna hala ludzi, jest mocny doping. Chciałbym, żeby zadomowili się w Ekstraklasie na dłużej.

No to na koniec pytanie natury prywatnej. Jak tam biorą ryby?

Ostatnio nie najgorzej. Wędkowanie wciągnęło mnie dość mocno i staram się spędzać sporo czasu nad wodą. Być może wkrótce powstanie w TS Wisła koło wędkarskie. To nie mrzonka. Jeśli zarejestrujemy zmieniony Statut, powstanie Wspólnota Białej Gwiazdy. Powstanie po to, aby jednoczyć różnych ludzi, których łączy miłość do Wisły. Są wśród nich zapaleni narciarze, wędkarze i inni. Chcielibyśmy stworzyć coś w rodzaju kół zrzeszających tych ludzi, których poza Wisłą konsoliduje jakaś inna pasja. Mogliby wspólnie jeździć na ryby, na narty, organizować rozgrywki amatorskie itp. Chcielibyśmy, aby integrowali się wiślacy z całej Polski, a także z zagranicy. Oni będą wspomagać klub swoimi składkami, a klub da im możliwość współdecydowania o jego przyszłości. Bardzo podoba mi się ta idea. No i rzecz jasna pomysł powstania koła wędkarskiego także. Bo Wisła musi być wszędzie.

Źródło: wislafutsal.pl

Piotr Wawro: - Nazywanie siebie kibicem Wisły to także obowiązki

8 marca 2013

Na meczu futsalu 6.11.2010.
Na meczu futsalu 6.11.2010.
Na meczu futsalu 28.04.2012.
Na meczu futsalu 28.04.2012.

Wywiad dla wislaportal.pl

Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z wywiadem, którego udzielił naszemu serwisowi Piotr Wawro, wiceprezes TS Wisła Kraków. Poruszane są w nim przede wszystkim sprawy kibicowskie, które dotyczą każdego fana, który nosi w sercu "Białą Gwiazdę".

Wypada pogratulować kolejnej udanej imprezy, która została zorganizowana pod patronatem TS Wisła, a którą był turniej "Gramy dla Oli i Michała". Bo cel był więcej niż szczytny, a organizacja znakomita. Szkoda tylko, że nie dopisali Ci najważniejsi, czyli... kibice.

Piotr Wawro (wiceprezes TS Wisła Kraków): - Dziękuję bardzo, ale podziękowania trzeba złożyć przede wszystkim Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków, bo niektórzy ludzie pracujący na jego rzecz niemalże śpią w tym klubie. I naprawdę ogromnie żałuję, że była tak słaba frekwencja. Muszę tutaj włożyć kij w mrowisko, bo my wszyscy związani z Wisłą staramy się w tego typu imprezach uczestniczyć, tym bardziej, że przyszli wszyscy piłkarze, cały sztab szkoleniowy, a kibiców było może 100-150. Po raz pierwszy było mi wstyd, że jestem kibicem Wisły. Bo przede wszystkim jestem kibicem, a dopiero na drugim miejscu wiceprezesem Towarzystwa.

Także bolejemy nad słabnącą frekwencją, ale dotyczy to nie tylko takich imprez, jak ta wspomniana charytatywna, ale także tego, co dzieje się ostatnio na naszym stadionie.

- Zawsze byłem, jestem i będę kibicem, i dlatego nie godzę się z tym, co się ostatnio dzieje. Nawet bowiem za starych czasów, kiedy nasz stadion był rozwalający się i siedzieliśmy na betonie, grając w II lidze z Avią Świdnik czy Olimpią Elbląg i Lechią Dzierżoniów, to te 4-5 tysięcy ludzi przychodziło. W paskudnych warunkach, gdzie nie było wygody, było dziadostwo i milicja, która traktowała ludzi jak najgorzej tylko mogła, bo system im na to pozwalał i im to nakazywał. Komfort oglądania był żaden, a bilety nie były droższe, niż są teraz. Dziś bilet na stadion można przecież kupić już za kilkanaście złotych. Ja oczywiście wiem, że Wisła dziś gra słabiej i jest kilku zawodników, którzy mają nasz klub w głębokim poważaniu. Ale są też tacy, jak nielubiany przez niektórych Patryk Małecki, Arek Głowacki, Radek Sobolewski czy Czarek Wilk oraz inni młodzi polscy piłkarze, którzy grają na tyle, na ile potrafią. To, że są źle przygotowani, czy to, że są bez formy, i że ta Wisła nie ma takiego potencjału kadrowego, jak kiedyś, nie zmienia faktu, że moim obowiązkiem - jeśli uważam się za kibica - jest przyjść i wspierać ten zespół. Tak jak robi to grupa tych 5 tysięcy prawdziwych kibiców. A gdzie pozostałe kilkadziesiąt tysięcy? Bo Wisła ma przynajmniej tylu kibiców, jeśli nie więcej? Wychodzi na to, że siedzą w domu, przed komputerem i wszystkich krytykują, ośmieszają, wszystkimi gardzą.

To niestety smutny obraz tego co Pan Prezes przytacza i poniekąd nie sposób jest się z tym nie zgodzić.

- Mówię właśnie o tym co mnie boli, a ostatnie dni przelewają czarę goryczy, bo przychodzi właśnie charytatywna impreza, na którą ludzie, którzy ją przygotowują, poświęcają czas. Przyszli po swoich treningach sportowcy, przyjechali piłkarze Unii Tarnów. Do tego przychodzi zespół muzyczny, który gra bez żadnej gaży. Przychodzi sędzia Tomek Musiał, który uznany jest przez piłkarzy za najlepszego sędziego w Ekstraklasie. I wszyscy Ci ludzie robią to z uśmiechem na ustach. Chcą zrobić coś fajnego, a widzów w ogóle nie ma. I to zarówno fanatycznych kibiców, jak i pozostałej grupy, która mniej lub bardziej wylewnie kocha Wisłę. Gdyby taką imprezę zrobić w jakimkolwiek miasteczku pod Krakowem - w Wieliczce, Myślenicach, Olkuszu, Miechowie - byłaby tam pełna hala, o ile udałoby się takową znaleźć, aby pomieścić tych ludzi. A u nas mamy kilka przystanków do przejechania na Reymonta i przychodzi 100-150 osób. A jeszcze część z tych obecnych to byli znajomi tej dwójki, dla których zbierano środki. Gdy wróciłem po tym spotkaniu do domu, to z nerwów nie mogłem się opanować. Nie mogłem się z tym pogodzić, dla mnie to był jak... strzał w pysk. Było mi najzwyczajniej w świecie wstyd. Wobec tych ludzi, bo najbardziej skrzywdzono tę dwójkę osób, którzy myśleli, że wesprze ich - i to nawet nie finansowo - ale swoją obecnością, zdecydowanie więcej kibiców. Jak pamiętam podobną imprezę charytatywną, którą zorganizowano dla Darka Zastawnego, to była zupełnie inna sprawa, mimo, że byli tylko piłkarze i koszykarki.

Tym razem mieliśmy natomiast spotkanie wyjątkowe, bo były na nim wszystkie zespoły - poza piłkarzami i koszykarkami - także siatkarki, futsalowcy i koszykarze. A także piłkarze z Tarnowa...

- Takiej imprezy jeszcze nie było, a pomyślmy, jak trudno było spiąć to wszystko organizacyjnie? A to co się działo na parkiecie? Widać było wiślacką jedność - czego ostatnio brakowało. Zawsze zresztą powtarzałem, że gdy grają piłkarze, to powinien być dostępny wydzielony sektor na naszym stadionie, gdzie powinny zjawić się koszykarki ze sztabem szkoleniowym, młodzi koszykarze i koszykarki z grup juniorskich, judocy. Wszyscy związani i trenujący w klubie. Żeby kibicowali Wiśle, mając zaproszenie, a cały taki sektor powinien być pełny. Tak samo powinno być, gdy odbywa się mecz w hali, a piłkarze nie grają - powinni tutaj przyjść. Mieć wydzielone miejsce i pokazywać w oczach prawdziwych kibiców, że nie ma podziału na TS Wisła i Wisła SA. Dla mnie zresztą takiego podziału nie ma. I powiem więcej - jestem sponsorem sekcji futsalowej, ale jakbym miał dziś wybrać, czy Wisła ma być mistrzem Polski na trawie, czy w futsalu - to wolę mistrzostwo na trawie, bo to jest koń pociągowy Wisły! Nie koszykarki, które grają w Eurolidze, nawet gdy grały w "Final Four", nie futsalowcy, nawet gdyby zagrali w finale UEFA Futsal Cup. Tylko piłkarze, którzy - daj Boże - weszliby do Ligi Mistrzów. To byłby koń, który pociągnąłby to i zapełnił cały stadion.

Niestety do takich sukcesów jest nam na dziś daleko. My musimy natomiast martwić się, jak uniknąć podobnych rozczarowań. Takich jak na wspomnianej imprezie charytatywnej, pustym stadionie oraz hali.

- Dokładnie, bo po tym turnieju po raz pierwszy zwątpiłem, że kiedykolwiek uda nam się zapełnić stadion. Zwątpiłem w kibiców Wisły, w coś co się nazywa miłością do "Białej Gwiazdy" i w to, że uważamy się za lepszych. Po tym nieudanym spotkaniu poczułem się jako ktoś gorszy. Wydaje się, że po kapitalnie zorganizowanej imprezie, na którą przyszła garstka osób, jest najwyższy czas, aby ludzie zrozumieli, że nazywanie siebie "kibicem Wisły" to także obowiązki. To uczestniczenie możliwie często w imprezach organizowanych przez Wisłę, a także w jakichkolwiek innych spotkaniach - czy to charytatywnych, czy opłatkowych, czy Dniu Dziecka, itd. Każdy może też zapisać się do TS Wisła i zostać jego członkiem. Składka członkowska wynosi raptem 10 zł miesięcznie. Czy to naprawdę tak wiele? Bycie kibicem Wisły to jest też obowiązek przychodzenia na mecze! Nie mówię już nawet o jeżdżeniu na wyjazdy, bo jest to domena ludzi młodych, ale o meczach u siebie. Trzeba wspierać wiślackie drużyny możliwie głośno i kulturalnie. No i nie można podkładać klubowi nóg, poprzez np. niepoważne odpalanie środków pirotechnicznych. Po takim zachowaniu, po meczu euroligowym z Bourges Basket, policja robi nam pod górkę i być może nakaże nam montowanie monitoringu, który będzie dla nas sporym wydatkiem, a wiemy, że nic on nie da. Czy z monitoringu na stadionie złapano kogoś, kto odpalił racę? To jest tylko zbędny wydatek dla klubu. Z tym sobie jednak poradzimy, gorzej jest natomiast z tym, że frekwencja na ostatnich meczach - i to nie tylko piłkarskich - jest zaskakująco słaba!

Chyba niezłym przykładem jest tutaj, niestety, niedawny mecz play-off PLKK naszych koszykarek z AZS-em Gorzów, kiedy tuż po nim grali piłkarze. Można było spędzić przyjemnie i wiślacko całe popołudnie i wieczór, a mimo to hala świeciła pustkami.

- To właśnie jest zatrważające, a mamy przecież w naszym zespole najlepszą koszykarkę świata, bo Tina Charles jest przecież MVP WNBA i najlepszą koszykarką Euroligi! Do tego dochodzi Erin Phillips, czyli aktualna mistrzyni WNBA! Na mecze koszykarek bilet do "młyna" kosztuje 5 zł, na pozostałe sektory 15 zł. Na meczu z AZS-em, o którym pan wspomniał, nie było nawet 500 osób i toczył się on bez dopingu i wsparcia kibiców. To dramat.

Z naszych obserwacji wynika, że aktualnie nieznaczną zwyżkę frekwencji mają na Wiśle bodajże tylko dwa zespoły, bo więcej osób niż w ostatnich latach chodzi na spotkania koszykarzy oraz po awansie do I ligi - siatkarek. Zastanawia więc mnie tutaj kwestia zbliżającego się meczu koszykarzy z Legią, na który wybierze się mnóstwo kibiców, czyli to oznacza, że jednak można!

- Bo wśród kibiców Wisły jest potencjał.

Ale i ja zapytam. Kibice przyjdą tłumnie na mecz koszykarzy z Legią, ale gdzie Ci ludzie są, gdy koszykarze grali w minioną sobotę z Handlopexem AZS-em Politechniką Rzeszowską? Czy to tylko kwestia pokazania się? Jeśli tak, to na mecz Legii w Warszawie z Handlopexem... ich hala była pełna. To samo było, gdy koszykarze dwa lata temu grali derby z Cracovią. Hala pękała w szwach, a nieprzyzwyczajeni do tylu kibiców koszykarze mecz zaczęli od drugiej kwarty, bo pierwszą przegrali, bo trzęsły im się ręce. Na meczu tym było tyle osób w hali, że z taką frekwencją w niej równać mogły się wyłącznie spotkania koszykarek i to tylko w Eurolidze!

- To pokazuje, jaka robi się przepaść. I dobry jest przykład - Legii i Wisły, czyli klubów, które wydają się pod względem kibicowskim najlepsze w kraju. Zresztą Wisła w rankingach popularnościowych przebija Legię, a mimo to właśnie jej kibice potrafią dopingować w każdej dyscyplinie. Ostatnio wprawdzie i na Legii bywało tak, że kibicowali wszędzie, ale nie na piłce nożnej, gdzie kłócili się z zarządem - ale tego nie chcę oceniać. Oni natomiast albo wszyscy idą na mecz, albo wszyscy na niego nie idą. A gdy już chodzą na CWKS, to jest ich na każdym meczu pełno i robią kapitalny doping. I powiem co mnie martwi. Gdyby przykładowo Bogusław Cupiał wycofał się z Wisły - w co osobiście nie wierzę i mam nadzieję, że nigdy tak się nie stanie - i spadlibyśmy do I ligi, to ile otwieralibyśmy sektorów? Jeden? Choć z drugiej strony, to czasami jest fenomen. Pamiętam bowiem Wisłę w dawnej II lidze i wyjazdy, na które, gdy była rozsądna odległość, jeździło grubo ponad 500 osób. A nie byliśmy wtedy liderem, graliśmy o środek tabeli! Dawne to były czasy. A co teraz jest w tym najgorsze? Najgorsze jest to, że my naprawdę mamy potencjał, żeby przypomnieć tylko zapisy na mecz o Superpuchar do Warszawy! Dziewięć tysięcy biletów wykupionych i dalsi chętni odbijający się od drzwi, bo nie chciano nam dać ich więcej. To znaczy, że potrafimy się zmobilizować. Dlaczego jeśli jesteśmy takimi sympatykami i w dziewięć tysięcy możemy pojechać na mecz, a nie potrafimy przyjść na Reymonta i zapełnić hali, która może pomieścić tysiąc czy tysiąc dwieście osób? Nie potrafimy zapełnić też stadionu. I już nawet nie mówię, że całego, ale dać takiej przyzwoitej frekwencji - 20 tysięcy. Dlaczego tak się dzieje? Jeśli ktoś nie ma ze sobą co zrobić przez weekend, zamiast tracić czas w Internecie lub oglądać piąty raz ten sam film na DVD - może przyjść na Reymonta! Ostatnio w sobotę były trzy mecze z rzędu! Grały siatkarki, koszykarze i futsalowcy! Te imprezy kosztowały łącznie 5 złotych, bo tyle kosztuje wstęp na siatkówkę. Pozostałe mecze były gratis. Całą sobotę masz na Reymonta, a w międzyczasie możesz coś zjeść lub wypić w klubowej restauracji.

Ale tak się niestety nie dzieje...

- Dawniej zawsze ze stadionu szło się na halę i była ona pełna. Dziś zaś na hali jest 300 osób, a na stadionie kilka tysięcy. Jest więc najwyższa pora, aby walnąć ręką w stół. Ludzie mogą na nas wieszać psy, zresztą jest też taka moda, której nie potrafię zrozumieć, że SKWK jest aż tak bardzo znienawidzone przez wielu. Gdybym dziś chciał coś przeforsować na stadionie, to najlepiej byłoby namówić Stowarzyszenie, aby wydało odwrotne oświadczenie od zamierzonego. I wtedy zrobiłoby się to, co Stowarzyszenie chce. Gdybyś powiedział, że idziemy wszyscy na stadion, wtedy nikt na niego nie przyjdzie. A tak być nie może. SKWK zrobiło znakomitą imprezę charytatywną, godną imprezę i to... oni są najbardziej zawiedzeni. Stowarzyszenie 90% rzeczy, które robi, robi bardzo dobrze. Ukłonię się chętnie przed tymi, którzy to robią. Wizyty w szkołach, Domach Dziecka, akcje mikołajkowe, itd. Niektórzy z nich, aby być w stanie wszystko załatwić, w tym klubie niemal śpią, bo są od bladego świtu, do później nocy. Ich upór i praca idzie jednak na marne. Może im się odechcieć i długo będą się zastanawiać nad kolejną tego typu imprezą. Podejrzewam, że nikt z nich po ostatniej imprezie nie mógł zasnąć. Włożyli tyle pracy, wszystkie wiślackie portale o tym napisały. Pamiętam hasła - "Ty też tam musisz być". I byłem pewny, że hala będzie pełna...

Kibicom chyba nie pozostaje nic innego, jak zrehabilitować się za to, co się stało...

- Jeśli ktoś chce się zrehabilitować za nieobecność na imprezie charytatywnej, może wpłacić pieniądze dla tej dwójki potrzebujących na konto bankowe. Oprócz tego uważam, że chyba najlepszą formą rehabilitacji byłoby także to, aby na wszystkie najbliższe mecze przychodzić w miarę swoich możliwości.

Tym bardziej, że sezon rozgrywek sportów halowych wkracza w decydującą fazę...

- Dokładnie tak. Koszykarki czekają bardzo ciężkie mecze z Artègo Bydgoszcz w półfinale ligi, a potem miejmy nadzieję, że "wojna" z Polkowicami. Będzie im bardzo potrzebne wsparcie kibiców. Koszykarze też mają jeszcze szansę na grę w play-off. Siatkarki czekają teraz derby z Eliteskami i w sobotę grają o niedobrej godzinie, bo o tej samej, co mecz piłkarzy. Ale już w niedzielę mecz jest o godzinie 14:00, więc można pójść i je wesprzeć. Gdyby udało im się awansować do "czwórki", to byłby to ogromny sukces, który byłby też znakomitym sygnałem dla sponsorów. Nasze siatkarki tworzą naprawdę zgraną drużynę. Ze wszystkich tych wiślackich ekip widać, że najmocniej tworzą jedność. Tym bardziej warto im pomóc. Nasi futsalowcy także wiedzą, że Wisła Kraków to jest coś więcej niż klub. To jest pewna tradycja, historia i wymóg godnego jego reprezentowania. Tutaj można przegrać, ale nie można nie walczyć. Wszyscy to wiedzą, także w sekcji piłkarskiej, że drużynę należy budować patrząc na mentalność zawodnika - czy jest ambitny, czy patrzy tylko na to ile ma pensji. I ja rozumiem frustrację niektórych ludzi, mówiących że piłkarz "X" zarabia tyle a tyle i gra słabo. Rozumiem to, że może denerwować fakt, że ktoś "tyle" zarabia, a kiepsko się prezentuje, nie walczy. Ale z drugiej strony siatkarki czy futsalowcy zarabiają za swoją grę kwoty minimalne, z których ciężko coś odłożyć na tzw. czarną godzinę. Z kolei koszykarze nie zarabiają nic. Ci ludzie jednak grają, bo to jest ich pasja, a trenują tak samo ciężko, jak piłkarze. Czasami mają treningi dwa razy dziennie. Ale też trudno aby zarabiali o wiele więcej, bo nikt nam nic w klubie nie daje za darmo. Nie ma wpływów, nawet z biletów. Można im odmówić wiele, ale na pewno nie można odmówić im ambicji i chęci wygrywania. To czemu takim ludziom nie pomóc? Czemu nie wspomagać swoją obecnością, swoim dopingiem siatkarek, koszykarzy i futsalowców? I teraz niech każdy zada sobie pytanie: dlaczego nie przychodzisz na mecz? Dlaczego, jak jest fajna impreza, super nagłośniona przez wiślackie portale, jest super program, świetna zabawa, dobra pora - Ciebie na takim wiślackim spotkaniu nie ma?

Nie ma, bo młodzi ludzie wolą zostać w domach, z wygody i lenistwa. Wychodzi na to, że szczytem wysiłku jest odpalenie Internetu i znalezienie informacji o tym, co się wydarzyło w sieci. Dawniej ludzie tego nie mieli, tak samo jak i gier na PS3, kilkudziesięciu kanałów w telewizji oraz telefonów komórkowych. Aby się z kimś spotkać musieli wyjść z domu. Aby zobaczyć Wisłę i poznać wynik - musieli przyjść na mecz. A teraz wszystko mają jak na tacy. Wystarczy włączyć komputer...

- Częściowo zgoda, ale zapisy na mecz o Superpuchar w Warszawie były bardzo niedawno, a potrafiło zapisać się na niego mnóstwo osób. A wszystko to mimo paskudnej pory tego meczu, mimo tej całej otoczki, bo nie było wiadomo, czy mecz się w ogóle odbędzie. Tyle osób potrafiło przyjechać, zapisywać się i walczyć o bilety. Ludzie chcieli też oczywiście pojechać i zobaczyć Stadion Narodowy, ale nie zmienia to faktu, że jest wśród kibiców Wisły potencjał. Jeśli chcemy, to potrafimy. Chcieliśmy pojechać tam w dziewięć tysięcy, a chętnych byłoby może nawet i dwanaście tysięcy, gdyby tylko dali nam tyle biletów. Stracilibyśmy cały dzień, jadąc w obskurnych i brudnych pociągach do Warszawy. Mając na głowie mundurowych, a niejeden byłby tam szturchnięty i prowokowany. A mimo to, tyle osób się zdecydowało. Czyli musimy dotrzeć do ludzi i powiedzieć: "To jest nasz obowiązek". Jeżeli Wisła jest częścią naszego życia, naszą pasją - może i największą - to trzeba też coś wymagać od siebie, a nie przyjść tylko wtedy, gdy gramy jak z nut i wygrywamy wszystkie mecze. Nie tylko, gdy gramy z przysłowiową Legią, ale też wtedy, gdy gramy z Polonią Bytom lub z AZS-em Gorzów w koszykówkę. Nie mówię też, że obowiązkiem każdego jest być na każdym meczu, bo każdy ma swoje zajęcia. Pracę, szkołę, itp. Ale jeżeli mam wolny czas i do wyboru komputer lub oglądanie kolejnego odcinka "Na Wspólnej" - to nie ma alternatywy. Tym bardziej, że ciekawy film można nagrać. Wisła zawsze powinna być na pierwszym miejscu!

Dla fanatyków tak jest, ale jak się okazuje - tych zaczyna być coraz mniej...

- Frekwencyjnie nieudana impreza charytatywna jest ostatnim sygnałem, bo jest to naprawdę bardzo niepokojące zjawisko. Kibice powinni przemyśleć frekwencję na ostatnich meczach, i to wszystkich. Piłkarskich, koszykarskich, siatkarskich - każdych. I zastanowić się, czy nie przewartościowałem źle swojego życia. Czy Wisła nie jest aby tylko suchym wynikiem, przeczytanym na stronie internetowej. I wpisaniem własnego komentarza; nawet wtedy, gdy nie oglądało się meczu. Na zasadzie - wszyscy krytykują, to i ja swoje dołożę. Jak to mawiał Pierre de Coubertin? Od zwycięstwa ważniejszy jest udział w zawodach. I dla kibica ten udział powinien oznaczać obecność na trybunach.

I miejmy nadzieję, że tak właśnie zacznie się znów dziać. Dziękuję za rozmowę.

Źródło: wislaportal.pl