1922.05.28 Szwecja - Polska 1:2

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Relacje prasowe)
Linia 56: Linia 56:
</gallery>
</gallery>
==Relacje prasowe==
==Relacje prasowe==
 +
===POLSKA — SZWECJA.===
 +
 +
Wiadomości Sportowe
 +
 +
<br>Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.
 +
 +
 +
 +
Jubileusz gazety sztokholmskiej „Svendsky-Tageblated“ obchodzony będzie uroczyście także pod względem sportowym. Redakcja tego dziennika bowiem zwróciła się do Szwedzkiego Związku Piłki Nożnej z wyraźną prośbą, by zechciał zaprosić Polskę do Sztokholmu, celem rozegrania meczu. Fakt, że właśnie Polskę zaproszono na to święto sportowe, świadczy, że Szwedzi ze szczerą sympatją obserwują pracę i rozwój naszego narodu i stanowi dla nas nie byle jakie odznaczenie.
 +
 +
Przyjęcie, jakie gotują Szwedzi drużynie polskiej, będzie wspaniałe. Do Warszawy przyjeżdża specjalny wysłannik Związku Szwedzkiego, by Polakom podróż ułatwić. Ufni jesteśmy, że choć będą mieli ciężką pracę by wyjść z honorem, wszystkie swe siły poświęcą, by tylko pokazać, że sport polski stoi na poziomie europejskim i że zaproszenie Polski na tak wielkie święto było nietylko wyrazem sympatji do Polski, lecz także wyrazem uznania dla naszego sportu.
 +
 +
Skład reprezentacyjnej drużyny Polski został już ustalony, jak następuje: W bramce Wiśniewski (Wisła), w obronie Klotz (Jutrzenka), Fryc (Cracovia), w pomocy Synowiec, Cikowski, Styczeń (wszyscy z Cracovii), w ataku Szperling (Cracovia) Kogut (Cracovia), Kałuża (Cracovia), Garbień (Pogoń), Kuchar (Pogoń). Rezerwa: Przeworski i Loth I. (Polonia). Drużyna ta z prezesem P. Z. P. N. drem Cetnarowskim na czele wyruszy przez Berlin do Sztokholmu.
 +
 +
 +
===Wyjazd polskich sportowców z Warszawy do Sztokholmu. ===
 +
Wiadomości Sportowe
 +
 +
<br>Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.
 +
 +
<br><br>
 +
 +
We środę dnia 24 maja br. wyjechała o godzinie 9’05 pociągiem pospiesznym do Berlina polska reprezentacja piłki nożnej na mecz do Sztokholmu. — Na dworcu zgromadziło się bardzo wielu sportsmenów i sportladys z kwiatami, pragnących pożegnać naszą „narodową jedenastkę.
 +
 +
Drużyna polska wyjechała w tym składzie, jaki podaliśmy, za wyjątkiem Stef. Lotha (rezerwa) którego zastąpił inny mało znany gracz krakowski — (Kaczor (Wisła) przyp. Red.). — Z drużyną pojechali n a d to : Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej p. Cetnarowski i dr Lustgarten ze „słynnej Komisji trzech“, ustawiającej polskie reprezentacje futbalowe.
 +
 +
Korzystamy z chwili, by zamienić parę słów z p. Cetnarowskim na temat naszych szans w Sztokholmie. Popularna postać prezesa najsilniejszego związku sportowego w Państwie Polskiem ukazuje się w drzwiach przedziału. — W jakiej kondycji jadą nasi chłopcy? — W dobrej, bardzo dobrej. Wiśniewski w ślicznej formie, pomoc cała z Cracovii, bardzo jednolita, w napadzie, lewa strona solidna.
 +
 +
— A prawa? Eksperyment z Kucharem na skrzydle wydaje mi się (i całej prasie polskiej) bardzo ryzykowny. I Bacz też nie na miejscu.
 +
 +
— Zapewne. Ale Węgrzy nam bardzo radzili dać Kuchara na skrzydło, jako świetnie centrującego. — Ale z lewej nogi. — Tak, jednak lewa strona naszego napadu była tak mocna, że niepodobna było jej ruszać. — Jakich wyników się pan prezes spodziewa? — Nadzieje mamy jak zwykle różowe, ale trudno je skonkretyzować w punktach. Różnicy bardzo niewielkiej na korzyść Szwedów należy oczekiwać może najbardziej.
 +
 +
Tyle p. Cetnarowski. Na ogół wśród reprezentantów opinja ta sama. Słychać ustawicznie terminy 2 :0, 3 :0 , 3 :1 do 4 :0 na korzyść Szwecji. Wreszcie godz. 9 min. 5. sygnały i pociąg szybko z miejsca rusza. Na peronie podnosi się las czapek męskich i damskich chusteczek. — Powodzenia! Godnie reprezentujcie — grzmią głosy. Rzeczpospolita.
 +
 +
===Polska — Szwecja 2:1 (1:0)===
 +
Wiadomości Sportowe
 +
 +
<br>Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.
 +
 +
<br><br>Wiadomości zamiejscowe.
 +
 +
Skład drużyny polskiej: Wiśniewski (W.); Klotz (J.) i Fryc (Cr.); Styczeń, Cikowski, Synowiec (Cr.); Kuchar Garbień, (Pogoń) Kałuża, Kogut, Szperling, (Cr.). Skład Szwecji: Lindberg (I. F. Helsingborg); Anderson (Góteborg-bergryte), Stenborg (Eskilstuna-Kamraterna); Gustaffson (A. I. K- Sztockholm), Johanson i Carlson (Kamraterna-Goteborg); Lazson (Oergryte- Góteborg), Svendberg (Oergryte-Góteborg), H. Karlsson i Hjelm (Kamr.-Góteborg), Kock (A. I. K.)
 +
 +
Do pauzy prowadzi Polska, która w 27 minucie uzyskuje pierwszego gola, strzelonego przez Fryca z rzutu karnego. — Po przerwie w 10 min. wyrównuje Szwecja ze strzału prawego łącznika Svendberga. Zwycięską bramkę zdobywa Garbień w 29 min. (Dokładne sprawozdanie z powyższych zawodów umieścimy w numerze następnym). Sędziował Hugo Meisl (Austrja).
 +
 +
===HUGO MEISL. 0 meczu Polska—Szwecja.===
 +
Wiadomości Sportowe
 +
 +
<br>Nr 13. Kraków, wtorek 6 czerwca 1922. Rok I.
 +
 +
Sądzę, że nierozstrzygnięty wynik 1 :1 byłby sprawiedliwszy. Żadna z drużyn nie osiągnęła swego dobrego przeciętnego poziomu. Nadspodziewanie okazali się reprezentanci wybitnego lekko-atletycznego kraju szwedzkiego za powolnymi wobec Polaków. Lecz i Polacy nie wykazali swej zwykłej szybkości 1 przejęli narzucone przez Szwedów wolne tempo. Brak rozmachu uczynił walkę mało żywą i nieinteresującą. Dziwić się poprostu trzeba, że wspaniałe biegi drużyn sztafetowych, które właśnie odbywały się nawet w czasie meczu, nie wpłynęły dodatnio na powolne (matten) ruchy graczy. Podczas gdy u Polaków musi się na ich usprawiedliwienie uwzględnić 75-godzinną uciążliwą podróż, to miękka i wolna gra Szwedów w porównaniu z dawnymi ich teamami jest poprostu zagadką. W decydującej fazie walki, w drugiej połowie, zarwali się polscy napastnicy do stanowczych ataków i w ten sposób przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
 +
 +
Z pośród Szwedów podobali się najlepiej obaj skrzydłowi, lewy Kock i prawy Bergstróm, jakkolwiek obu już miałem sposobność widzieć w znacznie lepszej formie. Wszyscy inni sprawili mi zawód. W drużynie polskiej tworzył (senior) Synowiec jasny punkt (den ruhenden Pol). Spełnił on swe zadanie tak pod względem technicznym, jak szczególnie taktycznym, bez zarzutu. Synowiec krył dobrze prawe skrzydło, wspomagał swój atak, a w swem taktycznem przewidywaniu zwykł on także często środkowemu pomocnikowi i swej obronie oddawać cenne usługi. Działał on także uspokajająco na swych młodszych współtowarzyszy. Obok niego grali także dobrze — mojem zdaniem — obaj obrońcy. Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą chwytał także pewnie wysokie piłki, popełniał jednak ten błąd, że za długo przytrzymywał piłkę. -— W ataku przychodzili napastnicy zarówno w grze solowej jak i we współpracy tylko czasami do słowa. Trwalszej płynnej kombinacji nie zdołali osiągnąć, mimo, że przeprowadzili kilka bardzo ładnych pociągnięć kombinacyjnych- Kuchar na prawem skrzydle operował lepiej po pauzie niż przed pauzą. Często przerywał się wprzód, dawał także pożyteczne centry. Według mego zdania był on szybszy i raptowniejszy niż zwykle zwinny Szperling. Kałuża miał szczególnie w drugiej połowie piękne momenty. Kogut zrobił na mnie wrażenie zdenerwowanego, a Garbień przez swój decydujący o zwycięstwie przebój i strzał dokonał pięknej akcji solowej.
 +
 +
Obie drużyny grały fair, co mi ogromnie ułatwiło sędziowanie. Specjalnie na punkcie poprawności w grze, a także przez swe zachowanie się tak na boisku jak i poza boiskiem zostawili Polacy, jak to mogłem zauważyć, jak najlepsze wrażenie. Na drużynie polskiej spoczywa obecnie obowiązek skuteczniejszego zadokumentowania swej klasy w rewanżu na ojczystej ziemi.
 +
 +
===Wrażenia ze Szwecji. ===
 +
Wiadomości Sportowe
 +
 +
<br>Nr 15. Kraków, poniedziałek 19 czerwca 1922. Rok I.
 +
 +
<br><br>
 +
 +
W doskonałych humorach zjawili się polscy reprezentacji na dworcu krakowskim. Szereg krótkich wymienianych słów między graczami, szereg zachęt i życzeń ze strony żegnających, bo już p. Nawratil ustawia do pierwszego zdjęcia tych, których los powołał do reprezentacji. Jeszcze parę podnieconych zapytań o karty do gry, zapomniane papierosy, jeszcze podziękowanie za pęk kwiatów ofiarowany Prezesowi, a już gracze poznawszy się co do nastrojów jak karciarze, niewyspani lub nieodstępni Lwowianie zajęli swe miejsca. Podróż ku północy, jako że w upalny dzień, minęła szybko zwłaszcza dla karciarzy lub drzemiących. W jednym tylko przedziale gdzie rozsiedli się opiekunowie i wyspani lub niestowarzyszeni gracze toczyły się różne dysputy, robiono przypuszczenia co do wyników; zaciekawiały wiadomości o Szwecji, morzu, chorobie morskiej.
 +
 +
Zakurzeni i brudni, jako że nasze pociągi są czyste, wysiedli reprezentanci w Warszawie. Po obmyciu się ruszono do miasta. Niezadługo odjazd. Żegna ich szereg znajomych — okrzyki — i powoli pociąg sunie, by przez niziny mazurskie zawieść ich do Poznania i granicy polskiej. Dysputy i gra w karty ożywiły się. Nastrój panuje dobry, mimo nagonki prasy warszawskiej. Wiara zda się o tych nieufnych słowach Warszawy nie myśleć, choć każdemu myśli się cisną. Oni raczej nie chcą mówić o tem, bo przecież każdy z nich to stary gracz, wybrany losem. A gdy zmierzch zapadł zwolna rozpoczęto drzemkę. Tak drzemiąc lub zmieniając pozycje dopchano do granicy niemieckiej Gwar innej mowy — świadomość innego otoczenia. Jedziemy do stolicy Niemiec. W drodze narzucają się myśli raczej polityczne. Poprzez piękne letniska, jakby wśród parków mknie się do Berlina. Znowu kurjer pędzi z nami ku północy ku morzu, do którego myśl wszystkich się rwie poprzez przepiękne lasy dębowe wśród pojezierza. Podniecenie wzrasta. Wreszcie Stralsund, portowe miasto naprzeciw wyspy Rugji.
 +
 +
A zdala widzi się jak okiem objąć inny żywioł. Spokojna powierzchnia morza, muskana lekkim wietrzykiem nieco się piętrzy. Odblask inny jak dotąd, przedstawia tło dalekiego horyzontu. To niebieskawa tafla morza. Przejęci odmiennem uczuciem schodzą wszyscy na pokład holownika, wyrazem wszystkich jest urządzić zdjęcie. Nikt nie mówi, a raczej każdy, co morza nie widział, stara się drugiemu coś nowego pokazać. Wnet pociąg mknie przez uroczą Rugję. Migają tylko przed oczyma piękne domki ukryte wśród zieleni, stacje Bergen i inne. Wszyscy myślą o mającem niezadługo się ukazać pełnem morzu. Otóż niezadługo i ono. Pociąg wije -się, chyżo nad jego brzegiem, przebija się przez przesmyk między południową a północną częścią wyspy i już główny port Sassnitz. Dwa potężne parowce stoją na kotwicy. Zaciekawienie wśród naszych reprezentantów wzrasta. Wsiadamy na szwedzki parowiec „Drottning Victoria“. Niezadługo wszyscy zbierają się na górnym pokładzie, podziwiając, czy spokojną taflę morza, czy smugi pozostałe jako ślad naszej drogi, czy wysoką falę wyrzucaną przez potężny przód okrętu. Niektórzy spoglądają na brzeg powoli oddalającego się lądu, inni dostrzegają już w oddali parowce, masztowce, ba nawet pancerniki. Chodzi o słuszność. Pożyczono lornetki teleskopowej od pełniącego służbę na przodzie okrętu. Wnet przybyli na dysputę i ci, którzy zabawiali się oglądaniem pokładu, spodu okrętu, maszynerji. Przyniesiono, i aparat fot. Rozpoczęły się humorem tryskające zdjęcia, wykonywane czy po warszawsku przez „Jędrusia”, czy po zwierzyniecku przez technika „Zula” czy po lwowsku przez „Józka”. Z góry wiedzieliśmy, że z nich nic nie będzie. Aparat bowiem należał do Klotza, który nie odważyłby się sam nim zdejmować. Rozbawieni rozpoczynają śpiew, który płynie ponad pokładem cichą tonią morza hen, ku leżącym w oddali brzegom. Niektórzy zwabieni, przysłuchiwali się z bliska. Tak szybko przemknęła pierwsza podróż polskiej drużyny przez morze. Bo oto już coraz lepiej uwydatniają się zarysy szwedzkiego Tralleborgu. Jesteśmy na ziemi szwedzkiej. Mijają urocze pogórza zda się o granitowem podszyciu, pokryte przepięknymi lasami iglastymi, migają jeziora i fjordy okalające wzgórza, osady rozmieszczone, jakby w niedostępnych miejscach. Widać gdzieniegdzie dopieroco uprawione pola, bo oto już zbliża się Sztokholm. Wita nas kilku stęsknionych za Polską rodaków — nieliczna kolonja z posłem rząd., polskiego w Sztokholmie i przedstawicielami szwedzkiego Związku piłki nożnej. Nikt nawet w drodze nie pomyślał, że właśnie tu witać nas będą rodacy. Pytając o Polskę rzucają krótkie pytania, krzyżują się odpowiedzi. Wręczono nam nieduże bukieciki z kokardkami polskiemi. Każdemu osobiście przypina najmłodsza Polka w Sztokholmie 6 lat licząca p. Dagny, córeczka p. Gadomskiej Bengtson. Niezadługo jesteśmy na śniadaniu u posła polskiego w Szwecji, który wzruszony wita tak liczną wycieczkę z ojczyzny.
 +
 +
Bo któż zawita do niego ze swoich ? Dysputy szerzą się coraz śmielsze, przedstawiciele dzienników sportowych polskich prym wodzą w pytaniach o stosunki miejscowe. Wreszcie wychodzimy na miasto i zwiedzamy stadjon, miejsce igrzysk olimpijskich. Zdała sterczą cztery wieżyczki, umieszczone jakby na rogach prostokąta, połączone murem, wewnątrz dokoła amfiteatralnie ułożone są ławki. Całość budowana z czerwonej cegły przedstawia się ze względu na swój prosty styl imponująco. Sam Sztokholm rozłożył się nad fjordami. Szereg rzucanych mostów łączy poszczególne części miasta. Wiele żaglowców, masztowców, parowców większych lub mniejszych wlecze się w różnych kierunkach do samego centrum. A nad fjordem unosi się wiele białoskrzydłych, czasem dziwny okrzyk wydających mew, szukających żeru. Ruch na ulicach jak i na wodzie znaczny. Tu motorówka pędzi, tu znów rybacy zarzucają sieci. A dokoła wijącego się fjordu rozłożyły się przepiękne budowle. To pałac królewski, opera, muzea, gdzieniegdzie strzeliste kościoły. A nasi zwiedzają to wszystko, podziwiają, th o ć dręczy ich myśl o wynik niezadługo mającego się rozegrać meczu. Jedne myśli o mającej nastąpić klęsce, opanowują inne. Każdy czuje, że ma grać i wydać ze siebie wszystko i to jednak najlepiej wpływa na zdenerwowanie.
 +
 +
Wreszcie stoimy w kostjumach na placu futbalowym. Gwizdnięcie sędziego. I następuje zapomnienie 0 wszystkiem, rozpoczyna się walka. Każdy wżywa się w tą nową chwilę, daje się porwać swej stale wypełnianej funkcji, nic nie widzi dookoła. A śledzi ich walkę tysiące ócz. Ważą siły przeciwnika i doceniają do nich swoje i wreszcie uzyskany punkt pierwszy. To szał owłada nimi, już nie oceniają sił współzawodnika lecz chcą zwyciężać. I zwyciężyli. A rozpierzchłe zażartą walką myśli upajały ich przez długi czas. Znów nasza wiara zebrana na bankiecie. Rozmowy toczą się o zwycięstwie. Wszyscy nam życzą, bo gra była fair prowadzona może z nieznaczną przewagą Szwedów. Lecz przecież oni to osławieni sportowcy, to Szwedzi. A my? Nowicjusze w sporcie bijemy ich — nieprawdopodobnie — plącze się myśl. Tem większa radość, że nasza piłka nie jest taka niska. A nazajutrz cała prasa szwedzka jednogłośnie stwierdza wysoki nasz poziom. Oczarowana zwycięstwem Polonia urządza wycieczkę do letniska Saltsjo. Leży wśród pięknej okolicy. Zdaje się, że natura wysiliła się, by właśnie to miejsce wybrać na letnisko. Z nad odosobnionych 1 dzikich fjordów strzela w górę szereg will i hoteli zawieszonych ponadto wśród pięknych ogrodów. I znów nazajutrz walka Kraków—Sztokholm. Ta sama prawie wiara się ściera. Lecz oni już walczą wśród innych nastrojów, jak równy przeciw równemu. Nie oceniają tedy siły przeciwnika, lecz prą do zwycięstwa. I rozwinęła się piękna walka, każdy ma na oku jeden cel utrzymać zwycięstwo i zwyciężyć. I były chwile stanowczej przewagi, wśród której zdawało się, że nasi muszą zwyciężyć. Lecz w tem róg przeciw nam. Nieostrożny bramkarz niedokładnie obliczył lot wolno toczącej się piłki i lekko trącił ją w nogi przeciwnika. Stracony punkt. I znowu idą do ataku, wytężają wszystkie siły, pragną wyrównania, opanowują całe pole walki lecz bez rezultatu. Tak Kraków uległ w walce Sztokholmowi. Lecz gracze polscy nie ustępują szwedzkim a tylko inny los szczęścia sprzyjał zwycięzcom. I znów żegna nas na dworcu ta sama grupa osób. Kolonia polska z posłem, żegna powracających do kraju. Ślą życzenia i pozdrowienia dla Braci w Polsce. Jeszcze żegnające okrzyki drużyny Szwedzkiej i opuszczamy stolicę Szwecji. A w uszach dźwięczy ustawicznie ten sam głos — wieziemy pierwsze zwycięstwo dla Polski.
 +
 +
Kraków, 15 bm. Halny.
 +
 +
 +
<gallery>
<gallery>
Grafika:Start 1946-10-21b.JPG|''Start 1946-10-28''
Grafika:Start 1946-10-21b.JPG|''Start 1946-10-28''

Wersja z dnia 13:17, 15 sty 2017

Z Wisły zagrał Mieczysław Wiśniewski.


Pierwsze w historii zwycięstwo reprezentacji Polski.

Debiut Wiśniewskiego w oficjalnym meczu reprezentacji Polski.


Skład reprezentacji Polski:

Mieczysław Wiśniewski - Wisła Kraków

Józef Klotz - Jutrzenka Kraków

Stefan Fryc - Cracovia

Zdzisław Styczeń - Cracovia

Stanisław Cikowski - Cracovia

Tadeusz Synowiec - Cracovia

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Józef Garbień - Pogoń Lwów

Józef Kałuża - Cracovia

Adam Kogut - Cracovia

Leon Sperling - Cracovia

Miejsce/Stadion: Sztokholm.

Strzelcy bramek: Józef Klotz 27' (k) (0:1), Olof Svedberg 56' (1:1), Józef Garbień74' (1:2).

Selekcjoner: Józef Lustgarten.

Spis treści

Opis meczu

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Mieczysław Wiśniewski:
    • "Wielką konsternację wywołał fakt, ze nikt nie zabrał nieodzownej dla każdej podróżującej drużyny: kart do gry. Dr. Lustgarten proponował by zakupić na koszt PZPN. karty i wciągnąć je do stałego inwentarza PZPN. Wiśniewski jednak nie myśląc czekać aż ta ważna uchwała zapadnie na najbliższym posiedzeniu zarządu PZPN zakrzątnął się między kolejarzami i zdobył talję kart". Podczas rejsu parowcem do Szwecji "Czas upływał nam na śpiewach (Wiśniewski zabawiał wiarę wiedeńskiemi piosnkami fiakierskimi)".. Podczas pierwszej połowy "Klotz i Wiśniewski, który ładnie złapał parę górnych strzałów, nie pozwalają im wyrobić niebezpiecznej pozycji"... Przy stanie 1:1 "parę razy Wiśniewski ratuje przytomnie (raz dostaje silne kopnięcie od Kaufeldta w okolicę dołka tak, że upadł na ziemię, gdyż przez jaką minutę schwycił go gwałtowny kaszel)... Ostatni róg dla Szwedów: środek pomocy uderza piłkę głową, Kaufeldt w pozycji spalonej ... znowu głową skierowuje piłkę do bramki, Wiśniewski łapie. Jeszcze jeden krytyczny moment dla Polski. Wiśniewski rzuca się pod nogi Kaufeldtowi, który macha przezeń kozła... Szwedzi... szczególnie ostro szli na bramkarza, któremu nie dawali chwili spokoju tak, że rzuty bramkowe wykonywał on wprost z ziemi, i musiał się porządnie zwijać, ilekroć dostał piłkę. Z zadania tego wywiązał się rutynowany Wiśniewski wcale dobrze i śmiem twierdzić, że Loth nie broniłby z lepszym skutkiem swej świętości. Mimo to Szwedom Wiśniewski się nie podobał, gdyż ich zdaniem jeszcze za długo trzymał piłkę"; Sędzia Meisl po meczu: "Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą; chwytał pewnie wysokie piłki, jednak popełniał on błąd, że za długo przetrzymywał piłkę"; "Dagnes Nyheter": "Bramkarz polski miał gorący dzień". Według "Idrottsbladet" Wiśniewski był najgorszy w polskiej drużynie!!! Przeciwnie "Svenska Dagebladet": "Bramkarz miał szczęście, zresztą grał doskonale".

Galeria

Relacje prasowe

POLSKA — SZWECJA.

Wiadomości Sportowe


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.


Jubileusz gazety sztokholmskiej „Svendsky-Tageblated“ obchodzony będzie uroczyście także pod względem sportowym. Redakcja tego dziennika bowiem zwróciła się do Szwedzkiego Związku Piłki Nożnej z wyraźną prośbą, by zechciał zaprosić Polskę do Sztokholmu, celem rozegrania meczu. Fakt, że właśnie Polskę zaproszono na to święto sportowe, świadczy, że Szwedzi ze szczerą sympatją obserwują pracę i rozwój naszego narodu i stanowi dla nas nie byle jakie odznaczenie.

Przyjęcie, jakie gotują Szwedzi drużynie polskiej, będzie wspaniałe. Do Warszawy przyjeżdża specjalny wysłannik Związku Szwedzkiego, by Polakom podróż ułatwić. Ufni jesteśmy, że choć będą mieli ciężką pracę by wyjść z honorem, wszystkie swe siły poświęcą, by tylko pokazać, że sport polski stoi na poziomie europejskim i że zaproszenie Polski na tak wielkie święto było nietylko wyrazem sympatji do Polski, lecz także wyrazem uznania dla naszego sportu.

Skład reprezentacyjnej drużyny Polski został już ustalony, jak następuje: W bramce Wiśniewski (Wisła), w obronie Klotz (Jutrzenka), Fryc (Cracovia), w pomocy Synowiec, Cikowski, Styczeń (wszyscy z Cracovii), w ataku Szperling (Cracovia) Kogut (Cracovia), Kałuża (Cracovia), Garbień (Pogoń), Kuchar (Pogoń). Rezerwa: Przeworski i Loth I. (Polonia). Drużyna ta z prezesem P. Z. P. N. drem Cetnarowskim na czele wyruszy przez Berlin do Sztokholmu.


Wyjazd polskich sportowców z Warszawy do Sztokholmu.

Wiadomości Sportowe


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.



We środę dnia 24 maja br. wyjechała o godzinie 9’05 pociągiem pospiesznym do Berlina polska reprezentacja piłki nożnej na mecz do Sztokholmu. — Na dworcu zgromadziło się bardzo wielu sportsmenów i sportladys z kwiatami, pragnących pożegnać naszą „narodową jedenastkę.

Drużyna polska wyjechała w tym składzie, jaki podaliśmy, za wyjątkiem Stef. Lotha (rezerwa) którego zastąpił inny mało znany gracz krakowski — (Kaczor (Wisła) przyp. Red.). — Z drużyną pojechali n a d to : Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej p. Cetnarowski i dr Lustgarten ze „słynnej Komisji trzech“, ustawiającej polskie reprezentacje futbalowe.

Korzystamy z chwili, by zamienić parę słów z p. Cetnarowskim na temat naszych szans w Sztokholmie. Popularna postać prezesa najsilniejszego związku sportowego w Państwie Polskiem ukazuje się w drzwiach przedziału. — W jakiej kondycji jadą nasi chłopcy? — W dobrej, bardzo dobrej. Wiśniewski w ślicznej formie, pomoc cała z Cracovii, bardzo jednolita, w napadzie, lewa strona solidna.

— A prawa? Eksperyment z Kucharem na skrzydle wydaje mi się (i całej prasie polskiej) bardzo ryzykowny. I Bacz też nie na miejscu.

— Zapewne. Ale Węgrzy nam bardzo radzili dać Kuchara na skrzydło, jako świetnie centrującego. — Ale z lewej nogi. — Tak, jednak lewa strona naszego napadu była tak mocna, że niepodobna było jej ruszać. — Jakich wyników się pan prezes spodziewa? — Nadzieje mamy jak zwykle różowe, ale trudno je skonkretyzować w punktach. Różnicy bardzo niewielkiej na korzyść Szwedów należy oczekiwać może najbardziej.

Tyle p. Cetnarowski. Na ogół wśród reprezentantów opinja ta sama. Słychać ustawicznie terminy 2 :0, 3 :0 , 3 :1 do 4 :0 na korzyść Szwecji. Wreszcie godz. 9 min. 5. sygnały i pociąg szybko z miejsca rusza. Na peronie podnosi się las czapek męskich i damskich chusteczek. — Powodzenia! Godnie reprezentujcie — grzmią głosy. Rzeczpospolita.

Polska — Szwecja 2:1 (1:0)

Wiadomości Sportowe


Nr 11. Kraków, poniedziałek 22 maja 1922. Rok I.



Wiadomości zamiejscowe.

Skład drużyny polskiej: Wiśniewski (W.); Klotz (J.) i Fryc (Cr.); Styczeń, Cikowski, Synowiec (Cr.); Kuchar Garbień, (Pogoń) Kałuża, Kogut, Szperling, (Cr.). Skład Szwecji: Lindberg (I. F. Helsingborg); Anderson (Góteborg-bergryte), Stenborg (Eskilstuna-Kamraterna); Gustaffson (A. I. K- Sztockholm), Johanson i Carlson (Kamraterna-Goteborg); Lazson (Oergryte- Góteborg), Svendberg (Oergryte-Góteborg), H. Karlsson i Hjelm (Kamr.-Góteborg), Kock (A. I. K.)

Do pauzy prowadzi Polska, która w 27 minucie uzyskuje pierwszego gola, strzelonego przez Fryca z rzutu karnego. — Po przerwie w 10 min. wyrównuje Szwecja ze strzału prawego łącznika Svendberga. Zwycięską bramkę zdobywa Garbień w 29 min. (Dokładne sprawozdanie z powyższych zawodów umieścimy w numerze następnym). Sędziował Hugo Meisl (Austrja).

HUGO MEISL. 0 meczu Polska—Szwecja.

Wiadomości Sportowe


Nr 13. Kraków, wtorek 6 czerwca 1922. Rok I.

Sądzę, że nierozstrzygnięty wynik 1 :1 byłby sprawiedliwszy. Żadna z drużyn nie osiągnęła swego dobrego przeciętnego poziomu. Nadspodziewanie okazali się reprezentanci wybitnego lekko-atletycznego kraju szwedzkiego za powolnymi wobec Polaków. Lecz i Polacy nie wykazali swej zwykłej szybkości 1 przejęli narzucone przez Szwedów wolne tempo. Brak rozmachu uczynił walkę mało żywą i nieinteresującą. Dziwić się poprostu trzeba, że wspaniałe biegi drużyn sztafetowych, które właśnie odbywały się nawet w czasie meczu, nie wpłynęły dodatnio na powolne (matten) ruchy graczy. Podczas gdy u Polaków musi się na ich usprawiedliwienie uwzględnić 75-godzinną uciążliwą podróż, to miękka i wolna gra Szwedów w porównaniu z dawnymi ich teamami jest poprostu zagadką. W decydującej fazie walki, w drugiej połowie, zarwali się polscy napastnicy do stanowczych ataków i w ten sposób przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Z pośród Szwedów podobali się najlepiej obaj skrzydłowi, lewy Kock i prawy Bergstróm, jakkolwiek obu już miałem sposobność widzieć w znacznie lepszej formie. Wszyscy inni sprawili mi zawód. W drużynie polskiej tworzył (senior) Synowiec jasny punkt (den ruhenden Pol). Spełnił on swe zadanie tak pod względem technicznym, jak szczególnie taktycznym, bez zarzutu. Synowiec krył dobrze prawe skrzydło, wspomagał swój atak, a w swem taktycznem przewidywaniu zwykł on także często środkowemu pomocnikowi i swej obronie oddawać cenne usługi. Działał on także uspokajająco na swych młodszych współtowarzyszy. Obok niego grali także dobrze — mojem zdaniem — obaj obrońcy. Wiśniewski pracował naogół dobrze, z wielką gorliwością i odwagą chwytał także pewnie wysokie piłki, popełniał jednak ten błąd, że za długo przytrzymywał piłkę. -— W ataku przychodzili napastnicy zarówno w grze solowej jak i we współpracy tylko czasami do słowa. Trwalszej płynnej kombinacji nie zdołali osiągnąć, mimo, że przeprowadzili kilka bardzo ładnych pociągnięć kombinacyjnych- Kuchar na prawem skrzydle operował lepiej po pauzie niż przed pauzą. Często przerywał się wprzód, dawał także pożyteczne centry. Według mego zdania był on szybszy i raptowniejszy niż zwykle zwinny Szperling. Kałuża miał szczególnie w drugiej połowie piękne momenty. Kogut zrobił na mnie wrażenie zdenerwowanego, a Garbień przez swój decydujący o zwycięstwie przebój i strzał dokonał pięknej akcji solowej.

Obie drużyny grały fair, co mi ogromnie ułatwiło sędziowanie. Specjalnie na punkcie poprawności w grze, a także przez swe zachowanie się tak na boisku jak i poza boiskiem zostawili Polacy, jak to mogłem zauważyć, jak najlepsze wrażenie. Na drużynie polskiej spoczywa obecnie obowiązek skuteczniejszego zadokumentowania swej klasy w rewanżu na ojczystej ziemi.

Wrażenia ze Szwecji.

Wiadomości Sportowe


Nr 15. Kraków, poniedziałek 19 czerwca 1922. Rok I.



W doskonałych humorach zjawili się polscy reprezentacji na dworcu krakowskim. Szereg krótkich wymienianych słów między graczami, szereg zachęt i życzeń ze strony żegnających, bo już p. Nawratil ustawia do pierwszego zdjęcia tych, których los powołał do reprezentacji. Jeszcze parę podnieconych zapytań o karty do gry, zapomniane papierosy, jeszcze podziękowanie za pęk kwiatów ofiarowany Prezesowi, a już gracze poznawszy się co do nastrojów jak karciarze, niewyspani lub nieodstępni Lwowianie zajęli swe miejsca. Podróż ku północy, jako że w upalny dzień, minęła szybko zwłaszcza dla karciarzy lub drzemiących. W jednym tylko przedziale gdzie rozsiedli się opiekunowie i wyspani lub niestowarzyszeni gracze toczyły się różne dysputy, robiono przypuszczenia co do wyników; zaciekawiały wiadomości o Szwecji, morzu, chorobie morskiej.

Zakurzeni i brudni, jako że nasze pociągi są czyste, wysiedli reprezentanci w Warszawie. Po obmyciu się ruszono do miasta. Niezadługo odjazd. Żegna ich szereg znajomych — okrzyki — i powoli pociąg sunie, by przez niziny mazurskie zawieść ich do Poznania i granicy polskiej. Dysputy i gra w karty ożywiły się. Nastrój panuje dobry, mimo nagonki prasy warszawskiej. Wiara zda się o tych nieufnych słowach Warszawy nie myśleć, choć każdemu myśli się cisną. Oni raczej nie chcą mówić o tem, bo przecież każdy z nich to stary gracz, wybrany losem. A gdy zmierzch zapadł zwolna rozpoczęto drzemkę. Tak drzemiąc lub zmieniając pozycje dopchano do granicy niemieckiej Gwar innej mowy — świadomość innego otoczenia. Jedziemy do stolicy Niemiec. W drodze narzucają się myśli raczej polityczne. Poprzez piękne letniska, jakby wśród parków mknie się do Berlina. Znowu kurjer pędzi z nami ku północy ku morzu, do którego myśl wszystkich się rwie poprzez przepiękne lasy dębowe wśród pojezierza. Podniecenie wzrasta. Wreszcie Stralsund, portowe miasto naprzeciw wyspy Rugji.

A zdala widzi się jak okiem objąć inny żywioł. Spokojna powierzchnia morza, muskana lekkim wietrzykiem nieco się piętrzy. Odblask inny jak dotąd, przedstawia tło dalekiego horyzontu. To niebieskawa tafla morza. Przejęci odmiennem uczuciem schodzą wszyscy na pokład holownika, wyrazem wszystkich jest urządzić zdjęcie. Nikt nie mówi, a raczej każdy, co morza nie widział, stara się drugiemu coś nowego pokazać. Wnet pociąg mknie przez uroczą Rugję. Migają tylko przed oczyma piękne domki ukryte wśród zieleni, stacje Bergen i inne. Wszyscy myślą o mającem niezadługo się ukazać pełnem morzu. Otóż niezadługo i ono. Pociąg wije -się, chyżo nad jego brzegiem, przebija się przez przesmyk między południową a północną częścią wyspy i już główny port Sassnitz. Dwa potężne parowce stoją na kotwicy. Zaciekawienie wśród naszych reprezentantów wzrasta. Wsiadamy na szwedzki parowiec „Drottning Victoria“. Niezadługo wszyscy zbierają się na górnym pokładzie, podziwiając, czy spokojną taflę morza, czy smugi pozostałe jako ślad naszej drogi, czy wysoką falę wyrzucaną przez potężny przód okrętu. Niektórzy spoglądają na brzeg powoli oddalającego się lądu, inni dostrzegają już w oddali parowce, masztowce, ba nawet pancerniki. Chodzi o słuszność. Pożyczono lornetki teleskopowej od pełniącego służbę na przodzie okrętu. Wnet przybyli na dysputę i ci, którzy zabawiali się oglądaniem pokładu, spodu okrętu, maszynerji. Przyniesiono, i aparat fot. Rozpoczęły się humorem tryskające zdjęcia, wykonywane czy po warszawsku przez „Jędrusia”, czy po zwierzyniecku przez technika „Zula” czy po lwowsku przez „Józka”. Z góry wiedzieliśmy, że z nich nic nie będzie. Aparat bowiem należał do Klotza, który nie odważyłby się sam nim zdejmować. Rozbawieni rozpoczynają śpiew, który płynie ponad pokładem cichą tonią morza hen, ku leżącym w oddali brzegom. Niektórzy zwabieni, przysłuchiwali się z bliska. Tak szybko przemknęła pierwsza podróż polskiej drużyny przez morze. Bo oto już coraz lepiej uwydatniają się zarysy szwedzkiego Tralleborgu. Jesteśmy na ziemi szwedzkiej. Mijają urocze pogórza zda się o granitowem podszyciu, pokryte przepięknymi lasami iglastymi, migają jeziora i fjordy okalające wzgórza, osady rozmieszczone, jakby w niedostępnych miejscach. Widać gdzieniegdzie dopieroco uprawione pola, bo oto już zbliża się Sztokholm. Wita nas kilku stęsknionych za Polską rodaków — nieliczna kolonja z posłem rząd., polskiego w Sztokholmie i przedstawicielami szwedzkiego Związku piłki nożnej. Nikt nawet w drodze nie pomyślał, że właśnie tu witać nas będą rodacy. Pytając o Polskę rzucają krótkie pytania, krzyżują się odpowiedzi. Wręczono nam nieduże bukieciki z kokardkami polskiemi. Każdemu osobiście przypina najmłodsza Polka w Sztokholmie 6 lat licząca p. Dagny, córeczka p. Gadomskiej Bengtson. Niezadługo jesteśmy na śniadaniu u posła polskiego w Szwecji, który wzruszony wita tak liczną wycieczkę z ojczyzny.

Bo któż zawita do niego ze swoich ? Dysputy szerzą się coraz śmielsze, przedstawiciele dzienników sportowych polskich prym wodzą w pytaniach o stosunki miejscowe. Wreszcie wychodzimy na miasto i zwiedzamy stadjon, miejsce igrzysk olimpijskich. Zdała sterczą cztery wieżyczki, umieszczone jakby na rogach prostokąta, połączone murem, wewnątrz dokoła amfiteatralnie ułożone są ławki. Całość budowana z czerwonej cegły przedstawia się ze względu na swój prosty styl imponująco. Sam Sztokholm rozłożył się nad fjordami. Szereg rzucanych mostów łączy poszczególne części miasta. Wiele żaglowców, masztowców, parowców większych lub mniejszych wlecze się w różnych kierunkach do samego centrum. A nad fjordem unosi się wiele białoskrzydłych, czasem dziwny okrzyk wydających mew, szukających żeru. Ruch na ulicach jak i na wodzie znaczny. Tu motorówka pędzi, tu znów rybacy zarzucają sieci. A dokoła wijącego się fjordu rozłożyły się przepiękne budowle. To pałac królewski, opera, muzea, gdzieniegdzie strzeliste kościoły. A nasi zwiedzają to wszystko, podziwiają, th o ć dręczy ich myśl o wynik niezadługo mającego się rozegrać meczu. Jedne myśli o mającej nastąpić klęsce, opanowują inne. Każdy czuje, że ma grać i wydać ze siebie wszystko i to jednak najlepiej wpływa na zdenerwowanie.

Wreszcie stoimy w kostjumach na placu futbalowym. Gwizdnięcie sędziego. I następuje zapomnienie 0 wszystkiem, rozpoczyna się walka. Każdy wżywa się w tą nową chwilę, daje się porwać swej stale wypełnianej funkcji, nic nie widzi dookoła. A śledzi ich walkę tysiące ócz. Ważą siły przeciwnika i doceniają do nich swoje i wreszcie uzyskany punkt pierwszy. To szał owłada nimi, już nie oceniają sił współzawodnika lecz chcą zwyciężać. I zwyciężyli. A rozpierzchłe zażartą walką myśli upajały ich przez długi czas. Znów nasza wiara zebrana na bankiecie. Rozmowy toczą się o zwycięstwie. Wszyscy nam życzą, bo gra była fair prowadzona może z nieznaczną przewagą Szwedów. Lecz przecież oni to osławieni sportowcy, to Szwedzi. A my? Nowicjusze w sporcie bijemy ich — nieprawdopodobnie — plącze się myśl. Tem większa radość, że nasza piłka nie jest taka niska. A nazajutrz cała prasa szwedzka jednogłośnie stwierdza wysoki nasz poziom. Oczarowana zwycięstwem Polonia urządza wycieczkę do letniska Saltsjo. Leży wśród pięknej okolicy. Zdaje się, że natura wysiliła się, by właśnie to miejsce wybrać na letnisko. Z nad odosobnionych 1 dzikich fjordów strzela w górę szereg will i hoteli zawieszonych ponadto wśród pięknych ogrodów. I znów nazajutrz walka Kraków—Sztokholm. Ta sama prawie wiara się ściera. Lecz oni już walczą wśród innych nastrojów, jak równy przeciw równemu. Nie oceniają tedy siły przeciwnika, lecz prą do zwycięstwa. I rozwinęła się piękna walka, każdy ma na oku jeden cel utrzymać zwycięstwo i zwyciężyć. I były chwile stanowczej przewagi, wśród której zdawało się, że nasi muszą zwyciężyć. Lecz w tem róg przeciw nam. Nieostrożny bramkarz niedokładnie obliczył lot wolno toczącej się piłki i lekko trącił ją w nogi przeciwnika. Stracony punkt. I znowu idą do ataku, wytężają wszystkie siły, pragną wyrównania, opanowują całe pole walki lecz bez rezultatu. Tak Kraków uległ w walce Sztokholmowi. Lecz gracze polscy nie ustępują szwedzkim a tylko inny los szczęścia sprzyjał zwycięzcom. I znów żegna nas na dworcu ta sama grupa osób. Kolonia polska z posłem, żegna powracających do kraju. Ślą życzenia i pozdrowienia dla Braci w Polsce. Jeszcze żegnające okrzyki drużyny Szwedzkiej i opuszczamy stolicę Szwecji. A w uszach dźwięczy ustawicznie ten sam głos — wieziemy pierwsze zwycięstwo dla Polski.

Kraków, 15 bm. Halny.