1924.05.26 Węgry - Polska 5:0

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Henryk Reyman, Zdzisław Styczeń, Mieczysław Wiśniewski.


Pierwsi wiślaccy reprezentanci na Igrzyskach Olimpijskich.


Debiut Stycznia w oficjalnym meczu reprezentacji Polski jako Wiślaka.


Ostatni oficjalny mecz Wiśniewskiego w reprezentacji Polski.



Skład reprezentacji Polski:

Mieczysław Wiśniewski - Wisła Kraków

Wawrzyniec Cyl - ŁKS Łódź

Stefan Fryc - Cracovia

Zdzisław Styczeń - Wisła Kraków

Stanisław Cikowski - Cracovia

Marian Spoida - Warta Poznań

Wacław Kuchar - Pogoń Lwów

Mieczysław Batsch - Pogoń Lwów

Józef Kałuża - Cracovia

Henryk Reyman - Wisła Kraków

Leon Sperling - Cracovia


Miejsce/Stadion: Paryż. Colombes.

Strzelcy bramek: Eisenhoffer József 15', Hirzer Ferenc 51', Hirzer Ferenc 58', Opata Zoltán 70', Opata Zoltán 87'.

Selekcjoner: Adam Obrubański.

Spis treści

Opis meczu

W złym nastroju po porażce z gospodarzami wieczorem 21.05 opuszczono Sztokholm. W dzień jechano II klasą pociągiem, nocą w wagonach sypialnych. Jak wspominał M. Spojda, nastroje w polskiej ekipie były „minorowe. Widocznie szwedzki bigos nie bardzo nam odpowiadał. Jakkolwiek jechaliśmy razem z reprezentacją szwedzką, to jednak nie udało nam się z Szwedami nawiązać przyjaznych stosunków z powodu obopólnych braków lingwistycznych”.

Podróż do Paryża trwała 52 godziny (pociąg przyjechał 23.05 nocą). Wyczerpało to jeszcze bardziej zmęczonych już przecież zawodników. Jedynie Jugosławia i Litwa przyjechały do Paryża później niż Polacy. Na regenerację sił miano w Paryżu w zasadzie tylko 2-3 dni. Na dworcu metropolii świata powitały ich delegacje, „kolonia polska, dużo studenterii i jeszcze więcej zwolenników na karty wolnego wstępu”. Polacy zamieszkali w hotelu „Maison Doree” („wcale sympatyczna buda”) na Montmartre przy Boulevard St. Barbes 66, w pokojach z jednym łóżkiem na dwie osoby (40 fr. za pokój). Pozostały do debiutu olimpijskiego czas „poświęcono na zwiedzanie osobliwości paryskich, naturalnie takich, które zdaniem kierownictwa, można było nam pokazać. Atrakcje, które by nam więcej przypadły do gustu, były dla nas jednakże niedostępne. M.in. byliśmy na meczu towarzyskim Francja-Egipt”. Od soboty Polacy mogli oglądać spotkania turnieju olimpijskiego za darmo, z czego oczywiście skorzystali i w towarzystwie innych uczestników olimpiady oglądali pierwszy mecz piłkarski w turnieju (Hiszpania-Włochy), będąc pod wrażeniem tempa gry, ambicji i ofiarności zawodników.

Igrzyska traktowano jako „rewię tężyzny fizycznej narodów” bądź „nowoczesną, a bezkrwawą walkę narodów”. Podczas niej szczególnie pragnęły zabłysnąć te narody, które dopiero organizowały swoje życie w świeżo powstałych państwach narodowych. Jak złośliwie zauważano w Warszawie, np. Litwini wysłali swoją reprezentację piłkarską do Paryża i dla lepszej propagandy swego kraju włączyli do niej Anglików przebywających na Litwie, lituanizując oczywiście ich nazwiska (np. Hardingsonas).

W poniedziałek czekał Polaków już mecz z Węgrami. Okazało się, że w spotkaniu tym nie mogli zagrać z powodu kontuzji Synowiec i Gintel. Wezwano więc trybem awaryjnym, telegraficznie Cikowskiego, który dołączył do reprezentacji. Widoki na pokonanie Węgrów były więc znikome. Drużyna była słabo przygotowana do turnieju, rozbita psychicznie po wysokich porażkach z Szwecją, a przede wszystkim niestanowiąca monolitu. Wspominał po latach brat Henryka Jan: „Miałem złe przeczucia. Mimo wysokiej klasy paru naszych zawodników jak Wacek Kuchar, Józef Kałuża czy mój brat Henryk, widziałem, że zespół nie tworzy zwartej całości, a raczej zlepek indywidualistów”. Ten mankament wyostrzyły jeszcze zmiany w składzie dokonane w ostatniej chwili przed meczem. Zabrakło Gintla i Synowca, najważniejsza zmiana zaszła jednak na pozycji środkowego napadu. Próbowany od ładnych paru miesięcy na tej pozycji i to z sukcesem Reyman musiał znowu ustąpić miejsca Kałuży. Czy wpływ na to miało niezadowolenie „większości” graczy reprezentacyjnych z powodu pominięcia go jako podstawowego gracza w meczu ze Szwecją, nie wiadomo. Natomiast eksperymentowanie ze składem tuż przed naszym debiutem olimpijskim należy ocenić zdecydowanie negatywnie. Reymana przesunięto na lewego łącznika. Pozostał mu jednak zaszczyt poprowadzenia polskiej reprezentacji jako kapitanowi drużyny. Spojda dodał, że stało się to „z protekcji kapt. związkowego..., co z uwagi na innych starszych repów nie bardzo było słusznem”.

Spotkanie rozpoczęło się o 5 po południu na stadionie Bergeyre w obecności 6-7 tys. widzów (w tym 500 Węgrów głośno dopingujących swych graczy). Polacy rozpoczęli przeciw słońcu. Wydaje się, że mecz z Węgrami przegraliśmy mentalnie już przed jego rozpoczęciem. Cetnarowski zauważał: „Drużyna polska wykazuje silną przewagę przez pierwsze, dwadzieścia pięć minut, tempo szalone, każdy z graczy polskich wydaje z siebie wszystko co ma najlepsze; wydaje się nam, że to nie ci sami ludzie, których widywaliśmy tyle razy w zapasach u nas w Ojczyźnie, radość na trybunach wśród polskiej kolonji, zdumienie i złowrogie milczenie wśród kolonji węgierskiej, która nader licznie się zjawiła, by oglądać łatwy i tani sukces swoich rodaków”. Dopóki starczyło naszym futbolistom sił toczyliśmy w I połowie dość wyrównany pojedynek. Brakowało nam jednak szczęścia w stwarzanych sytuacjach podbramkowych. Sam Reyman w pierwszym kwadransie meczu „w 10 i 12 minucie oddaje dwa ostre strzały”, napędzając stracha bramkarzowi węgierskiemu. Widać było jednak jak na dłoni złe ustawienie zawodników na boisku. W polskiej drużynie wyróżniał się bramkarz Wiśniewski i Kuchar, który jako jedyny w zespole wytrzymywał kondycyjnie to spotkanie, imponując biegami i centrami z prawej strony ataku. Przyzwoicie grała nasza pomoc, zawiodła natomiast obrona i napad. Gra od początku spotkania prowadzona była fair, co podobało się widowni. Do momentu utraty przez Polskę gola (w 19’) była nawet wyrównana. Ostatni kwadrans pierwszej części gry należał jednak zdecydowanie do Węgrów i tylko przytomności i dobrym interwencjom Wiśniewskiego zawdzięczaliśmy utratę tylko jednej bramki. W przerwie nastroje w naszej ekipie nie były złe. Oglądający to spotkanie Francuzi, Litwini i Norwedzy przychodzili nawet i gratulowali dobrej postawy. Po przerwie spora przewaga Madziarów dała im szybko strzelone dwa gole (w ciągu pierwszego kwadransa meczu). Wtedy, jak wspominał Jan Reyman, „wyszedł na jaw nasz największy mankament. Mimo dobrej techniki nie sprostaliśmy rywalom kondycyjnie”. Węgrzy gnietli (nasi nie wytrzymali tego tempa) i w efekcie strzelili „spuchniętym jak bele” Polakom kolejne dwa gole.

  • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Komentarze prasowe po występach Wiślaków w reprezentacji:

  • Henryk Reyman:
    • Ocena gry i zawodników po meczu nie mogła być więc pozytywna. W zasadzie poza Kucharem i Wiśniewskim reszta graczy poddana została ostrej krytyce. Szczególnie dostało się graczom ataku. Kałuża poza dobrymi chęciami nie wytrzymywał tempa gry. „Sperling i Reyman nie brali więcej w grze udziału niż... sędzia autowy”. Biegali wprawdzie za piłką, ale przy grze jeden na jeden przegrywali pojedynki. Reyman nie czuł się dobrze na pozycji lewego łącznika i miał jako partnera na skrzydle zdecydowanie słabo dysponowanego Sperlinga, który zbyt często tracił piłki i wykazywał brak chęci do gry. Nic dziwnego, że grał „jakby stremowany, nie cofając się wydatniej, rzadko dochodząc do piłki i w spotkaniach z Orthem przeważnie ulegając”. Do tego „nie potrafił ani razu wyzyskać korzystnych sytuacyj stwarzanych mu przez Kałużę”.
      • Źródło: Paweł Pierzchała, Z białą gwiazdą w sercu, Kraków 2006.

Galeria

Relacje prasowe

Tygodnik Sportowy

ROK IV. KRAKÓW, DNIA 2 8 MAJA 1 924 ROKU NR 22.

Polska - Węgry

Było to 18 grudnia 1921 roku. Poprzedzona wspaniałymi rezultatami „Cracovii”, najlepszej bezprzecznie ówczesnej jedenastki Polski, w zawodach z dwoma najlepszemi drużynami węgierskiemi, FTC. i MTK., zajechała nasza drużyna reprezentatywna do stolicy krainy papryki, aby złożyć egzamin dojrzałości. Był to nasz pierwszy występ na arenie międzynarodowej. Węgrzy, którzy się spodziewali odprawić swych gości nowicjuszy z conajmniej pół tuzinem bramek, rychło się przekonali, że to wcale nie pójdzie łatwo. Z różnicą jednego goala zaledwie zeszli Węgrzy jako zwycięzcy. Sukces z 18 grudnia, to osobisty sukces „Janka Lotha”!

W pięć miesięcy później mieliśmy możność rewanżu, ale wadliwie ułożony skład naszej reprezentatywki i przedewszystkiem wspaniale broniący Neuhaus przynosi nam największą z dotychczasowych klęsk międzynarodowych u siebie. 14-ty maj, to „czarny dzień“ w dziejach naszego młodego sportu piłkarskiego. Nareszcie! Na 7 dotychczasowych Olimpjadach Inie była Polska reprezentowaną. Na VIII. Olimpjadzie i to w zaprzyjaźnionym nam państwie weźmie Polska udział. Niestety! Los wypłatał nam niemiłego figla i przeciwstawił nam najserdeczniejszego naszego przyjaciela sportowego — Węgrów. To doprawdy tragizm!

Któż są Węgrzy? Naród, który bywa zaliczany do »extra-klasy“ kontynentalnej. Piłka nożna na Węgrzech, jest zgodnie (wcale nie napozór) z przyjętym zwyczajem w środkowej Europie dominującym sportem. Węgry są ojczyzną najlepszych piłkarzy kontynentalnych. Mało jest narodów na kontynencie, któreby się takimi graczami ja k : Plattko, Fogl II., Orth, Guttmann, Obitz, Braun i t. d., mogli poszczycić. Węgrzy bezprzecznie dostarczają najwięcej trenerów Europie. Cechuje ich szczególnie tzw. „węgierskie tempo”. Temperament synów krainy papryki wcale nie ustępuje słynnym z tegoż południowcom. Wspaniała technika, taktyka, gra głową etc.

Węgrzy robili przygotowania do tej Olimpjady, jak do żadnej przedtem. Gracze pod okiem trenera Holicsa przeszli trening zimowy, oraz grano kilka zawodów próbnych. Starania Węgrów do „zwabienia” z powrotem kilku „zagranicznych Węgrów” udały się w zupełności. Prawie że najlepsi wrócili: Plattko i czterech „Czechów” z Makkabi węgierskiej: Obitz, który podczas tourneu swej byłej drużyny po Italji uważany był za najlepszego skrajnego pomocnika na kontynencie, Hirzer, Weisz, doskonałe skrzydło Torekvesu, oraz środkowy pomocnik powyższego towarzystwa Hajosz. Że Plattko jest najlepszym bramkarzem, jakiego Węgrzy dotychczas wydali, tego nie trzeba dowodzić. Również doskonały środkowy pomocnik Hakoahu wiedeńskiego, Guttmann, dał się nakłonić do wzięcia udziału w Olimpjadzie. Każdy z powyższych stanowi klasę dla siebie. Charakterystycznem jest, że cała pomoc złożona jest z emigrantów. Team Węgrów wyjechał 16 bm. z Budapesztu, w drodze przyłączył się Guttmann i 18 grali Węgrzy ze Szwajcarją w Zurychu. Ogółem na Olimpjadę paryską wysyłają Węgrzy około dwudziestu zawodników: 3 bramkarzy, 4 obrońców, 6 pomocników i 8 napastników. Z tegorocznych zawodów międzynarodowych Węgier zasługują na uwagę 4. Druzgocąca klęska Włochów była dziełem prawego skrzydła Węgrów, Braun — Molnar, którzy się sami wystarali, ażeby Conti, bramkarz włoski, musiał 5 razy piłkę wyłowić z siatki. Na gruncie berlińskim olimpijska drużyna Węgier zadowolniła się wynikiem 4:1. Austrja swój nierozstrzygnięty wynik zawdzięcza słabym płucom Ortha. Przegrana ze Szwajcarją 2 : 4 jest jeszcze niewyjaśnioną.

Czy mamy jakieś szanse? Minimalne, prawieże żadne. Dużo jest ludzi, co się „łudzą”, ale to doprawdy tylko łudzenie. Musimy sobie uprzytomnić, kto są Węgrzy i jaką klasę reprezentują! Coprawda piłka nożna jest grą, a szczęście w grze ma dużo do powiedzenia. Ale tego nie możemy powiedzieć o zawodach Polska — Węgry. Ci ostatni przewyższają nas prawieże o klasę pod każdym względem. Nie zapominajmy o tem, że dzisiejsza drużyna węgierska, to drużyna gwiazd, drużyna najznakomitszych przedstawicieli swojego fachu. Orth, Plattko, Obitz, to genjusze piłkarscy. Możliwem jest, że Węgrzy przeciw Polsce nie wystąpią z kanonami, których możliwe zachowują do półfinału, lub finału. Ale czy to będzie skład słabszy? Bezwątpienia. Ale my wiemy, że właśnie nie „gwiazdy” grają nadzwyczaj ambitnie. Nie zapominajmy, że Węgrzy to najprawdopodobniejszy kandydat na mistrza olimpijskiego. Dziś, gdy Czesi znacznie upadli we formie, gdy Anglja i Austrja nie biorą udziału w Olimpjadzie, gdy Hiszpanja gra z Włochami, w których to zawodach odpadnie bardzo silny przeciwnik, Węgrzy są prawieże przez wszystkich uważani za najprawdopodobniejszego mistrza. Tak się przedstawia nasz przeciwnik olimpijski w Paryżu. 23/5. 1924. A. H.

Relacja

Tygodnik Sportowy

ROK IV. KRAKÓW, DNIA 2 C ZER W C A 1 9 2 4 ROKU. NR. 2 3 .

Węgry-Polska 5 :0 . Polska: Wiśniewski, Cyl, Fryc, Styczeń, Cikowski, Spojda, Kuchar, Bacz, Kałuża, Reyman, Sperling. Węgry: Biri, Fogl II, Mandl, Orth, Guttman, Obitz, Braun, Eisenhoffer, Opata, Hirzer, Jenny.

Polacy, którzy grali z 2-ma rez. ponieśli, powiedzmy szczerze i otwarcie, niespodziewanie bardzo ciężką klęskę. Nikt nie liczył na zwycięstwo naszej drużyny, ale każdy z nas miał prawo się spodziewać bardziej szczególnego wyniku. Nawet prasa sportowa zagraniczna, omawiając w przeddzień zawodów szanse obu reprezentatywek, stawiała nas prawieże na równi z Węgrami (patrz LAuto No. 8561 z 26. V. i in ). Klęska więc nasza zepsuła nam naszą opinję i to bezwzględnie w całym świecie, którąśmy z takim trudem sobie wyrobili, a teraz będziemy musieli znowu długo pracować, ażeby zatrzeć wrażenie, które wyrobiliśmy sobie naszymi 2-ma występami w Szwecji i występem paryskim. 3 mecze — 3 klęski — stosunek bramek 17:2 na naszą niekorzyść, — oto krótki bilans obecnego tournee polskiej drużyny.

Zawody paryskie okazały, że gdyby drużyna polska była fizycznie lepiej rozwiniętą, niechybnie uzyskałaby zaszczytniejszy wynik i nie uległaby zupełnie Węgrom w 2-giej części gry. Wielkim błędem, zauważonym zresztą u Polaków jeszcze podczas gościny Cracovii w Paryżu, jest, iż grają oni na miejscu, za powoli posuwają się naprzód i cofają się z piłką niejednokrotnie wstecz. 5.000 widzów odniosło zresztą bardzo sympatyczne wrażenie z gry fair obu drużyn. Sędzia nie upomniał więcej, jak 3 razy, jedną, lub 2-gą drużynę — jest to fakt godny podkreślenia.

Przebieg gry: Węgrzy gwałtownie atakują, niebezpiecznie zagrażając bramce Polski. W 5 min. uzyskują Węgrzy 1-szy róg, którego jednak nie wyzyskali. W 19 min. Eisenhoffer zdobywa ]-szą bramkę. Następują ataki Polaków, w napadzie wyróżnia się Kuchar, jest on jednak znakomicie obstawionym i pilnie strzeżonym przez Węgrów i nic robić nie może. W 35 min. atak Węgrów, strzał Eisenhoffera odbija się od słupka, a w 5 min. później Wiśniewski obronił dobrze niebezpieczną główkę Jennego. Pauza 1 :0 dla Węgrów. — Po pauzie silna przewaga Węgrów. W 6 min. Hirzer bije silnie z daleka i sędzia odgwizduje 2-gą bramkę. W 4 min. później ten sam gracz zdobywa 3 cią bramkę. Wiśniewski dotknął piłki, ale jej już nie mógł zatrzymać. Przez jakiś czas gra toczy się na środku, ale wnet Opata się przebija i strzela 4-tą bramkę. Tensam gracz z podania Hirzera zdobywa wkrótce 5-tą i ostatnią bramkę. Sędziował dobrze p. Mutters. — Z Węgrów wszyscy grali bez zarzutu, z Polaków atak zawiódł, za dużo kombinował, za mało strzelał, Wiśniewski z początku b. słaby, później bronił nieco lepiej, obrona i pomoc grały przeciętnie. 2 7 .V. 1924. Hesp.