1924.09.14 Lwów - Wisła Kraków (jako Kraków) 0:1
Z Historia Wisły
poprzedni sezon | Rozgrywki w tym sezonie | następny sezon | |||||||||
Wszystkie mecze | Rozgrywki A-klasowe | Mecze towarzyskie międzynarodowe | Mecze towarzyskie z rywalami krajowymi | Wisła jako reprezentacja Krakowa | |||||||
Rezerwy | |||||||||||
Kadra | Zarząd | Statystyki | Spis Sezonów |
Lwów | 0:1 (0:0) | Wisła Kraków (jako Kraków) | ||||||||
widzów: 6.000 | ||||||||||
sędzia: Artur Marczewski z Łodzi | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Wg Kukulskiego bramkę strzelił Reyman z karnego. Wg Tygodnik Sportowego inne ustawienie obrony i pomocy. |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Spis treści |
Relacje prasowe
Kraków reprezentowała tylko Wisła. Znowu nie popisali się rządzący KOZPN, kontratakując w tym samym terminie 2 jakże ważne mecze: z Lwowem o Puchar Żeleńskiego i Wiedniem w Krakowie. Niewykluczone również, że widząc beznadziejną (wydawało się) sytuację Krakowa przed meczem z Lwowem, chciano, opierając się na graczach Wisły, zrzucić też na nich ewentualną odpowiedzialność za porażkę.
Rosenstock odpowiedzialny za zestawienie drużyny krakowskiej miał się zwrócić przed meczem do Reymana z pytaniem jak widzi skład reprezentacji Krakowa. Reyman odpowiedział: „Cała Wisła i Krumholtz z Jutrzenki”. Takie zestawienie miało jednak i dobre strony. Zawodnicy wywodzący się praktycznie z jednego klubu byli zgrani znali się doskonale. Mimo to powszechnie spodziewano się zwycięstwa Lwowa. Gospodarze byli tak pewni zwycięstwa, że nie przynieśli pucharu na boisko (co było zwyczajem, gdyż zwycięska drużyna go otrzymywała). Lwów postawił na najlepszych zawodników z kilku lwowskich klubów (głównie przebojowców) i to oni mieli rozstrzygnąć losy pojedynku. W obecności 6000 widzów (mimo odbywających się w tym czasie Targów Wschodnich) Kraków pokazał jednak swą wyższość: "lepszą technikę w opanowaniu piłki, lepszą grę kombinacyjną, a co najważniejsze, lepszą, jednolitą, zgraną całość". Do tego dochodziła dobra kondycja. Jak słusznie zauważył „Przegląd Sportowy” brak było słabych miejsc w drużynie i gdyby dobrano innych graczy wynik byłby pewnie gorszy. By być w zgodzie z faktami posługiwać się będziemy w opisie tego spotkania nazwą Wisła, a nie Kraków, bo to przecież odpowiadało prawdzie.
Okoliczności i przebieg tego meczu tak opisywał „Sport Ilustrowany”: „Wisła jest drużyną twardą i ambitną - jakby stworzoną do tego rodzaju walk”. Wygrała zasłużenie ratując puchar, który wydawało się,, że nieuchronnie wpadnie w lwowskie ręce”. Do przerwy gra była w miarę wyrównana z lekką przewagą Krakowian. "Wisła grała szybko i ambitnie”, bardzo często zagrażając bramce przeciwnika. Atak prowadził będący w dobrej dyspozycji Reyman. Sam próbował szczęścia w strzałach, lecz Winnicki był zawsze na posterunku. Kluczem do sukcesu w tym meczu okazała się dobra gra w obronie zawodników Wisły, którzy paraliżowali ataki gospodarzy. Lwów z kolei zagrał słabo w pomocy i obronie zbyt długo przetrzymując piłkę. Gra prowadzona była fair niemal do końca meczu. Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. W końcówce spotkania uwidoczniła się przewaga Lwowa ale dobra i skuteczna gra Wisły w obronie pozwoliły zachować czyste konto debiutującemu w barwach Krakowa Kilińskiemu. Uważna gra w obronie i groźne kontry okazały się receptą na sukces w ostatnich minutach spotkania, gdyż to właśnie po kontrze na kwadrans przed końcem meczu Kowalski ustalił wynik meczu. Końcowe minuty meczu przebiegały pod dyktando Lwowa. Wisła broniła się niemal całą drużyną na czym straciło widowisko. Taka taktyka okazała się jednak skuteczna do ostatniego gwizdka sędziego. Tak zakończyło się najbardziej dramatyczne spotkanie w historii gier o Puchar Żeleńskiego.
Wisła uratowała honor Krakowa. W komentarzach pomeczowych chwalono Reymana i innych graczy Wisły za postawę w tym spotkaniu. Jak był to ciężki mecz świadczyły kontuzje odniesione przez Krupę i Wójcika. O drugiej nad ranem w poniedziałek na dworcu krakowskim tłum ludzi oczekiwał na piłkarzy Wisły. Witał ich Zarząd KOZPN oraz muzyka policji państwowej. Obecni byli również w komplecie piłkarze Cracovii, którzy „po złożeniu gratulacji kapitanowi Krakowa, Reymanowi przez kapitana Cracovii, Kałużę - wynieśli Wiślaków z wagonu na ramionach”'. "Dwaj wielcy rywale z boiska a serdeczni przyjaciele poza nim, Kałuża i Reyman wymienili serdeczne, braterskie pocałunki. Kapitan Cracovii, Kałuża, gratulując kapitanowi Wisły a zarazem kapitanowi zwycięskiej jedenastki Krakowa sukcesu we Lwowie, powiedział: Obroniliście puchar. Postaramy się, wspólnym wysiłkiem zdobyć go dla Krakowa”. Tak też się stało, ponieważ ta wygrana okazała się pierwszą w serii kolejnych trzech, jakie odniosła reprezentacja Krakowa. Na podstawie: Przegląd Sportowy nr 37; Tygodnik Sportowy nr 38; Sport Ilustrowany nr 32; tekst za „Z białą gwiazdą w sercu”.
Tygodnik Sportowy
ROK IV. KRAKÓW, DNIA 17 W R Z E Ś N IA 1 9 2 4 ROKU. NR. 3 8 .
14. IX. Kraków — Lwów 1:0 (0:0) we Lwowie.
(Zawody międzymiastowe o puhar imienia Żeleńskiego).
Gdy rozeszły się słuchy, że Wydz. G. i D. (dopiero) we środę wiecz. wyznaczył skład reprezentacji Lwowa według klucza klubowego, zaś Kraków „Wisłę” z Krumholzem z Jutrzenki, nikt wygranej Lwowa się nie spodziewał. Tak się też stało. Tak nieudolnie wystawionego składu powstydziłby się nawet laik, uczęszczający jedynie na mecze, nie zaś nasz Wydz. G. i D. W ten sposób, co synowie zarobili (ub. roku we Lwowie i w br. na gorącym terenie Krakowa), ojcowie przepili. Zmagania o puhar prof. Żeleńskiego rozpoczną się na nowo od A, dzierży go dziś Kraków.
Zanim przejdę do oceny drużyn, zaznaczyć muszę, że Kraków wygrał zasłużenie. Po paru minutach gry zauważyć można było, że Kraków będzie górą, nie wykazywał bowiem żadnego słabego punktu, Lwów zaś roił się od luk. Najlepszą częścią drużyny była obrona, Kaczor-Markiewicz, pewna w wykopach, taktycznie doskonała. Gieras na śr. pomocy dobry, Krupa już w 10 musiał zejść z boiska. Rezerwowy grał na czas. Wójcik pracowity, popadał w grę foul. Skrzydła Adamek, Balcer, lepsi od Lwowa, zwł. pod względem ciągu na bramkę. Trójka środkowa przebojowa, co zaś najważniejsze nietrwożliwa w oddawaniu strzałów na bramkę Bramkarz Kiliński nie miał pola do popisu. Ze Lwowa Winnicki jak zwykle b. dobry, obrona niezła, zwł. Olearczyk, Kmiciński stwarzał groźne często momenty podbramkowe, nie mając dalekiego wykopu, grał jednak, jak mógł, wstawieniu go zaś do reprezentacji nie winien. W pomocy jedynie Hanke zadowolnił, Gottesdiener pływał, fizycznie za słaby, odznaczał się jedynie grą głową, Witkowski słaby, brak Schneidra i Wacka dał się mocno we znaki. Atak, choć nieźle ustawiony, zawiódł na całej linji: Miller powinien pójść w odstawkę, Steuerman niezły, nie był w czas wypuszczany, wolnych rzutów nie było. Wacek niezmordowany, zapomniał o strzelaniu, Garbień kiepski, widział jedynie Słoneckiego, ten zaś ostatni wdawał się w pojedynki z Wójcikiem przy użyciu środków do i niedozwolonych. Naogół grał nieźle.
Przebieg gry: I. połowa. Gra otwarta z lekką przewagą krakowian. Winnicki broni kilka strzałów Reymana, Steuerman przestrzeliwuje bombami, Krupa schodzi skontuzjonowany z boiska. 1 róg dla Kr. i 2-gi, niewyzyskane, Krumholza strzał broni ze szczęściem Winnicki. 1 róg dla Lwowa. Z tej też pozycji pada goal dla Lwowa, którego sędzia nie uznaje. Dlaczego? Ogólnie twierdzono, że Kiliński wybił już piłkę z siatki.
II. połowa: Kraków nadal lepszy od Lwowa. 3 róg dla Kr. Lwów ocknął się z apatji i uzyskuje 2 rogi. Zdawało się, że Lwów uzyska zwycięską bramkę, szczęście jednak nie im się uśmiechało, Kraków bowiem w 75 przez Kowalskiego jest wybrańcem losu. Pada zwycięski gol, Kraków wzgl. Wisła, rozpoczyna swą wypróbowaną taktykę murowania. Wysiłki Lwowa są bezskuteczne, Kraków zwycięża. Sędzia, p. Marczewski z Łodzi, nie bez zarzutu. Publiczności około 8000.
Wywiady. Przewodn. Wydz. G. i D. p. T. K u char: Atak Lwowa zawiódł, pomoc załamała się. Sędzia p. Marczewski: Oba zespoły dobre. Lwów widziałem już lepiej grający. Kraków więcej strzelał. Lwów. Schargel. -
Sport lwowski
Nr. 107. Lwów, środa 17 września 1924. Rok III.
14. IX. Kraków—Lwów 1:0 (0:0). Trzecie i zdawało ostateczne zawody o puhar Żeleńskiego przynoszą porażkę Lwowian. Zdaje się, że puhar przeniesie się na stałe do Krakowa. To, co widzieliśmy w niedzielę, upoważnia rzeczywiście do najbardziej pesymistycznych przewidywań. Powiemy krótko: wynik był niesprawiedliwy. Kraków — powinien był wygrać w stosunku 3 do 4 bramek. Przeciw zwartej, zgranej i ambitnej drużynie Wisły stanął zespół niedołężny, ciężki i wprost rozsypujący się w palcach. Było bolesnem i upokarzającem oglądać te zawody. Zawiodły wszystkie fetysze lwowskie i matadory. Technicznie wyglądały te gwiazdy przy krakowianach jak nowicjusze. Nie chcemy szukać winowajców, choć narzucało się podejrzenie, że Lwów nie. chce wygrać, że jest mu wszystko jedno. Bywają nieraz klęski, oklaskiwane, bo bohaterskie. Ci zeszli z boiska w grobowem milczeniu, ścigani wielkim żalem wielotysięcznej publiczności. Aby nie popaść w niesprawiedliwość, trzeba wyłączyć z nieszczęsnej reprezentacji Lwowa trzech — Winnickiego, Olearczyka i Hankego. To byli ci, którzy nie dopuścili do zmiany klęski na pogrom. Aby ocenić pracę napadu, wystarczy wspomnieć, że w ciągu 90 minut miał Kiliński jeden jedyny strzał do obrony. LZOPN może powinszować sobie, że zmarnował sposobność, która nie powtórzy się więcej. A. N.
P. Fischer, trener Pogoni, zapytany przez nas 0 zdanie o tych zawodach oświadczył: LZOPN tak drużynę nieudolnie złożył, iż wynik zawodów był z góry przesądzony. Jak można środkowego pomocnika, Witkowskiego, dać na lewą pomoc, to też Adamek robił z nim, co chciał; Gottesdiener, za słaby fizycznie, nie mógł sobie dać rady z Reymanem; odbijał się od niego, jak piłka ; nie wstawiono Batscha do składu, który jest z Wackiem zgrany -— nadto najgorszy Batsch jeszcze jest lepszy od Steuermanna; Muller już na zawodach z Pogonią był b. słaby, lepszy technicznie i taktycznie jest Finder z Hasmonei; nie pojmuję, jak można było Schneidra pominąć? Zadowolono ambicję klubów -- 5 z Pogoni, 4 z Czarnych 1 2 z Hasmonei —mam wrażenie, iż to było planowo Zrobione; puhar pojechał do Krakowa i oba związki tak krakowski jak i lwowski mają przed sobą znowu kilka złotodajnych spotkań. Twierdzę stanowczo, iż zawody te były do wygrania, drużyna bowiem krakowska, w tym wypadku „Wisła“, nie była wcale groźną; przy innym składzie można ją było łatwo pokonać; jednak nie chciano.
Sport Ilustrowany
Nr. 32. Poznań, czwartek 25 września 1924. Rok I,
Lwów,
14. IX. Kraków — Lwów 1:0 (0:0).
Decydujące o puharze Żeleńskiego zawody nie rozstrzygnęły losów nieszczęśliwego puharu. Połączy się dalsza walka i pytanie kiedy się to skończy.
Kraków wygrał i uratował się przed utratą puharu. Wygrał — trzeba mu to przyznać — zasłużenie. Musi się jednak dodać, że i z dużą dozą szczęścia. Szczęśliwą była ręka kapitana związkowego Krakowa inż. Rosentocka, że wysłał do Lwowa samą drużynę Wisły „wzmocnioną jedynie Krumholzem na prawym łączniku (w miejsce Czulaka), Wisła jest drużyną twardą i ambitną — jakby stworzoną do tego rodzaju walk. W takich zawodach trzeba opanować swe nerwy, grać spokojnie i celowo ale ambitnie, rzucając na szalę wysiłków gry wszystkie swe siły. Wszystko to możną powiedzieć o Wiśle — lecz nie o Lwowie.
Kto wie czy przeciw jednolitej drużynie Wisły nie byłoby lepiej wysłanie samą drużynę Pogoni, uzmocniona dwoma graczami {Mullerem i Winnickim).
Wisła grała szybko i ambitnie, bardzo często zagrażając poważnie bramce przeciwnika; do przerwy gra jednak była wyrównana — po zmianie Lwów miał dużą przewagę. I tu okazała się skuteczność defenzywnej gry wiślaków. Tylko skrzydła zasłaniały w polu (a i to Adamek częstokroć się cofał) — pozatem wszystko murowało bramkę. W tych warunkach strzelić bramkę nie było rzeczą możliwą. Defenzywa Wisły broniła się wykopywaniem piłki na out. 12 minut przed końcem strzela Kowalski b. ładną bramkę z wypadu. Od tej chwili gra jest b. brzydką. Gracze Wisły grają na zwłokę czasu — kapitan. Wisły Kaczor wycofuje wszystkich do obrony bramki. Gra się tylko autami. Napad Lwowa ocknął się ... z zadumy, w której był „pogrążon" — zapóźno. Zasłużenie — aczkolwiek w brzydkim stylu — wygrywa Wisła zawody. Ładnie grali Kiliński w bramce, Kaczor i Markiewicz w obronie, Gieras na środku pomocy oraz Balcer, Reyman i Kowalski w napadzie. Lwów grał bardzo ospale i bez ambicji. Ostatnich 12 minut pracy — to za mało na 90 minut gry. To też zasłużenie przegrał. Przytem 2 jednostki zawiodły zupełnie — co z góry ogólnie przewidywano: Kmiciński i Witkowski. Skład Lwowa był następujący; Winnicki (Czarni) — Olearczyk (Pogoń), Kmiciński (czj — Hanke (P) Gottesdziener (Hasmonea), Witkowski; (cz) — Miiller (cz), Steuermann (Kasm), Wacek, dr. Garbień, Słonecki (P). (Składu Krakowa nie podaję, gdyż była to Wisła), Bardzo dobrymi byli Winnicki, Hanke i niezmordowany Wacek, po za nimi dobrze wywiązywali się ze swego zadania Miiller. Garbień i Słonecki, Poniżej swej zwykłej formy był Gottesdiener i Olearczyk. Wogóle do składu nie powinni byli być stawieni Kmiciński i Witkowski, ponieważ jest wielu lepszych od nich (wymienię tylko Baszniaka i Szneidra). Lenistwo Steuermana i kompletny brak ambicji tegoż był wprost karygodnym; powinien to być jego ostatni występ w barwach reprezentacji. Ufać nie można jego — już przysłowiowemu — lenistwu z braku ambicji, —- Ostatecznie do wszystkich graczy, za wyjątkiem Wacka, można powiedzieć, że za mało starań dołożyli, by wygrać zawody. O lepszą sposobność będzie trudno.
Sędziował bardzo dobrze p. Marczewski z Łodzi; lepiej od p. Obrubańskiego, którego widzieliśmy sędziującego zawody Warszawa — Lwów. Pogoda dopisała to też 4,000 — 5.000 publiczności zebrało się na boisku Czarnych a trybuna była wysprzedana zupełnie. K
„Przegląd Sportowy”
Przegląd Sportowy. 1924, nr 37
14 września. Kraków—Lwów 1:0 (0:0).
Międzymiastowe zawody o puhar prof. L. Żeleńskiego, rozegrane w ostatnią niedzielę w parku Czarnych we Lwowie, a będące dla Lwowa tym razem specjalną atrakcją, gdyż w razie zwycięstwa lwowian, cenna nagroda pozostałaby już na stałe we Lwowie, zakończyły się zwycięstwem Krakowa. Mimo konkurencji Targów Wschodnich, zebrało się 6.000 widzów wokół boiska, śledzących ze zrozumiałem napięciem każdą fazę gry. A przyznać trzeba i podkreślić z zadowoleniem, że zachowanie się publiczności było nader przyzwoite, za wyjątkiem ostatniego kwadransa, w którym silnie obsadzony parter drugi, wszedł w niewersalskie ślady drużyny zwycięskiej.
Gra wykazała wyższość krakowskich gości w wielu kierunkach. Przedewszystkiem lepszą technikę w opanowaniu piłki, lepszą grę kombinacyjną, a co najważniejsze, lepszą, jednolitą, zgraną całość. Słabych miejsc w drużynie tej nie było, ani też nie wybijali się w niej soliści. Jedyny minus, to znaczna różnica w wartości pracy w polu a pod bramką, mimo, że atak zaznaczył niewielką wprawdzie, lecz widoczną różnicę na swą korzyść, w porównaniu z pomocą Dzięki też temu względowi, liczniejszemi były ataki Krakowa. Przyjemnie też zdziwiła tym razem znaczna ruchliwość drużyny krakowskiej, względnie Wisły, na którą spadł trud obrony poważnie zagrożonego przez Lwów puharu. Lepiej Kraków nie mógł obecnie dobrać swej jedenastki. Zestawienie miększe, choćby nawet z najlepszych solistów, przy nieść by musiało przegraną. Kondycja fizyczna Wisły zadecydowała głównie o zwycięstwie.
W przeciwieństwie do Krakowa, Lwów „puścił się“ na wręcz przeciwną kombinację w zestawieniu. Aby wilk był syty i koza cała, a w niemniejszym też stopniu i kasa związku, dobrał z kilku klubów najlepszych według swego mniemania zawodników (złośliwi twierdzą, że myślą przewodnią było przedewszystkiem utrzymanie zawodów jeszcze lat kilka) a specjalnie do napadu słynnych przebojowców. Niestety kombinacja ta niedopisała na całej linji, bo prócz skrzydeł, „nie przebił” się nikt przez cały czas, a co gorsza, trójka nie przeprowadziła ani jednej kombinacji, z której mogłaby dojść do strzału skutecznego. Ze mimoto, drużyna ta zagrażała bardzo niebezpiecznie bramce krakowskiej i że mogła równie dobrze wygrać jak przegrała, to wynikało jednak raczej z wielkiej ofiarności, jeszcze znaczniejszej chęci zwycięstwa i nie na ostatku doskonałej gry bramkarza Winnickiego. W drużynie lwowskiej raziło tym razem głównie w pomocy i obronie, karygodne wprost męczenie piłki tak długo po jej otrzymaniu, aż nie było jej komu podać lub zabrał ją krakowianin, chcąc się też nią trochę pobawić. Wogóle drużyna lwowska raziła brakiem jakiejkolwiek spoistości, a wykazała też duże braki techniczne, szczególnie w odbieraniu piłki. Poza nielicznymi wyjątkami, zawodnicy lwowscy nie umią stopować. Było to zawsze i jest pietą Achillesa u piłkarstwa lwowskiego. A przecież to nie powinno mieć miejsca przynajmniej w drużynie reprezentacyjnej Przebieg zawodów mimo usterek w drużynie lwowskiej był naogół interesujący. Grano zupełnie fair przez 80 minut, pod koniec jedynie zapomniano, że futbal zalicza się do gier sportowych. Sędzia p. Marczewski z Lodzi, wywiązał się ze swej pracy tak technicznie, jak i moralnie bardzo dobrze. Jedyny błąd to nieodgwizdywanie spalonego, gdy udziału w grze nie bierze, choćby jak to właśnie na tych zawodach miało miejsce, stał tuż koło bramkarza! L Christelbauer
Wspomnienia
Marian Kiliński
Najbardziej utkwił mi w pamięci mecz o Puchar Żeleńskiego, ojca Boya, rozgrywany między reprezentacjami Lwowa i Krakowa - wspomina p. Marian - Kto wygrał trzy spotkania z rzędu, otrzymywał go na własność. Dwukrotnie triumfowali lwowiacy. W trzecim - na ich terenie - mieli duże szanse. Ponieważ w tym czasie odbywały się mecze z Wiedniem i ze Lwowem równocześnie, skład Krakowa na zawody z Austriakami oparto na piłkarzach Cracovii, a na mecz z reprezentacją Lwowa na zawodnikach Wisły, jedynie Czulaka zastąpił Krumholz z Jutrzenki. Przy stanie 0:0 złożyłem się do obrony strzału Słoneckiego klękając - jak to było wówczas w modzie - na ziemi. Niestety, piłka odbiła się przede mną od ziemi, wyszła w górę, a nadbiegający Wacek Kuchar fatalnie spudłował. Zdopingowało nas to do lepszej gry, strzeliliśmy bramkę i mecz wygraliśmy. Następne dwa również. Puchar powędrował do Krakowa.
Źródło: „Dziennik Polski” nr 218/1989