1935.04.07 Wisła Kraków - Śląsk Świętochłowice 4:1

Z Historia Wisły

1935.04.07, I Liga, 2. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 16:00
Wisła Kraków 4:1 (2:1) Śląsk Świętochłowice
widzów: 2-4.000
sędzia: Seemann ze Lwowa
Bramki

Stanisław Obtułowicz (k) 22'
Artur Woźniak 42'
Stanisław Obtułowicz (w) 54'
Bolesław Habowski 68'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
17'(w) Hubert Gad




Wisła Kraków
2-3-5
Grafika:Kontuzja.pngMaksymilian Koźmin
Józef Kotlarczyk
Władysław Szumilas
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Stanisław Obtułowicz
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Artur Woźniak
Grafika:Kontuzja.pngKazimierz Samborski
Antoni Łyko

trener: brak
Śląsk Świętochłowice
2-3-5
Mrozek
Bryła
Seifert
Dębski
Hanusik
Balus
Więcek
Bieron
Gad
Cebulla
Olbrych

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Według "Polski Zachodniej" wśród 4.000 kibiców było 500 Ślązaków.

Spis treści

Galeria

Relacje prasowe

Ilustrowany Kurier Codzienny, 24 marca 1935
Śląsk organizuje pociąg popularny na mecz z Wisłą

Pierwszy mecz banjaminka ligi K.S. Śląska wywołał na całym Śląsku zrozumiałe zainteresowanie. Śląsk spotka się bowiem w dniu 7 kwietnia z renomowanym przeciwnikiem krakowską Wisłą na obcym boisku. Będzie to dla Ślązaków pierwszy chrzest bojowy, a zarazem pierwsza poważniejsza próba ich umiejętności. Z tego względu K.S. Śląsk, przywiązując do tego spotkania znaczną wagę, urządza pociąg popularny do Krakowa dla swych sympatyków. Zgłoszenia przyjmuje sekretarz klubu p. Marek w Urzędzie gminnym w Świętochłowicach do dnia 25 bm. Przejazd w obie strony kosztować będzie 4 zł. 50 gr.


(kl)


Przegląd Sportowy, numer 30/1935 strona 5
Mimo przegranej - debjut udany

Śląsk nie zasłużył na wynik 1:4 z Wisłą

KRAKÓW. 7.4.

Wisła - Śląsk 4:1 (2:1). Bramki dla Wisły: Obtułowicz dwie, Artur i Chabowski po jednej, dla Śląska God. Sędzia p. Seemann ze Lwowa.

Mecz nie stał na poziomie, nie pokazał klasowego futbolu - oto pierwsze wrażenie po debjucie K.S. Śląska w szrankach ligowych. Wisła ciągle jeszcze grała słabo, Śląsk - "normalnie". Wynik, jak to nieraz bywa, nie jest odbiciem formy obu drużyn. O ile Wisła w Warszawie przegrała za wysoko, o tyle w Krakowie nieco za wysoko wygrała.

Goście są jedenastką o wyrównanym poziomie, za wyjątkiem Dębskiego na prawej pomocy. Jest to zespół graczy lotnych, dobrze ze sobą zgranych i zdobywających szybko teren. Drużyna o twardej defenzywie, wcale dobrym Mrozku w bramce, oraz przytomnej piątce napastników. Na czoło ich wybija się środkowy God, gracz może hołdujący nieco hyperkombinacji, może trochę zbyt ufny we własne siły, ale stanowiący motor wszelkich poczynać ślązaków. Obok niego zwrotny Cebulla na lewym łączniku i dwaj skrzydłowi, energicznie skracający teren. Słabiej trochę wypadł prawy łącznik Bieron. Ogółem sympatyczny zespół gości jest typowym reprezentantem gry śląskiej, opartej o szybkie, długie podania.

Na tem tle Wisła z trudem uwidocznić mogła swą przewagę. Zbyt duże są obecnie luki w jej zespole, aby zapanować wyraźnie nad przeciwnikiem. W pierwszym rzędzie pomoc, ta atutowa linia czerwonych, jest zaledwie bladem odbiciem swej przeszłości. Kotlarczyk I, trzon naszej reprezentacji, nawet zgrubsza nie przypomina swej dawnej formy. Dwaj jego partnerzy boczni jako tako jeszcze spełniała funkcje defenzywne, natomiast o współpracy z atakiem w pomocy Wisły narazie niema mowy.

O ile defenzywa wypada jeszcze jako tako, o tyle znów atak szwankuje i zawodzi w polu. Jedynie Artur porywa całą piątkę do przodu, ale jego sąsiedzi z trudem dotrzymują mu kroku, Samborski, jak i Kopeć nie dorośli jeszcze do poziomu swego kierownika ataku, a jedynie skrzydłowi ratują sytuację. Gra Wisły musi nadal budzić pewne zastrzeżenia.

Drużyny wystąpiły w składach:

Wisła - Koźmin; Kotlarczyk II, Szumilas; Jezierski, Kotlarczyk I, Obtułowicz; Chabowski, Kopeć, Artur, Samborski, Łyko.

Śląsk - Mrozek; Bryła, Seifert; Dębski, Hanusik, Balus, Więcek, Bieron, God, Cebulla, Olbrych.

Gra rozpoczyna się obustronnemi żywemi atakami. Koźmin z trudem broni piękną główkę Olbrycha, za chwilę wolny Obtułowicza odbija się od poprzeczki. Słaba gra Dębskiego umożliwia Łyce coraz częstsze wypady w teren podbramkowy przeciwnika. Obustronne zmagania przerywa rzut wolny za rękę w sąsiedztwie pola karnego Wisły. Wspaniały strzał Goda i piłka siedzi pod sztangą. Kolonja śląska manifestuje żywo.

Gra toczy się w ostrem tempie, przenosząc się z jednej strony na drugą. Ślązacy są groźniejsi. Bramkarz ich kilkakrotnie wykazuje dobrą orjentację. Pomimo to zmuszony jest w pewnym momencie wybiec, a rolę jego obejmuje obrońca. Kosztuje to karnego, którego w 22-ej minucie egzekwuje Obtułowicz. 1:1.

Powodzenie jest najlepszym dopingiem. Wisła strzela teraz częściej, ale świetny Mrozek broni bez zarzutu. Tuż przed przerwą powstaje zamieszanie pod bramką. Kłębi się kilku przewróconych graczy, a obok leży wolna piłka. Noga Artura posyła ją na miejsce przeznaczenia.

Pierwsze minuty po przerwie przynoszą dwie kontuzje graczy Wisły, pozbawione jednak cech premedytacji. W 9-ej min. za problematyczny zresztą faul na polu karnem ślązaków, sędzia dyktuje rzut wolny z linji szesnastki. Egzekwuje go znów Obtułowicz, tym razem celnie. Za chwilę faul pod bramką Wisły przechodzi niepostrzeżenie. Kilkanaście ataków śląskich i wreszcie pada najpiękniejsza bramka dnia: Chabowski dostaje piłkę na nogę i wspaniałym volejem lokuje ją w siatce. W 23-ej minucie pada ta czwarta i ostatnia bramka dla Wisły. Do końca spotkania gra toczy się z lekka przewagą gospodarzy.

Sędzia p. Seemann prowadził zawody nerwowo i chwilami niepewnie.





Wspomnienia

Kazimierz Samborski (wnuk Juliana)

Mój dziadek nazywał się Julian Samborski (nie Kazimierz) zagrał jeden mecz w barwach Wisły Kraków w 1935 przeciwko Śląskowi Świętochłowice. Meczu do końca nie dograł gdyż bramkarz Śląska pan Mrozek w czasie wybicia piłki uderzył dziadka w twarz, a jako że grał w sygnecie na palcu zranił go dość poważnie. I praktycznie zakończył jego karierę piłkarską.

źródło: korespondencja mailowa historiawisly.pl