1952.12.14 Legia II Warszawa - Wisła Kraków 1:0

Z Historia Wisły

1952.12.14, Puchar Polski, 1/2 Finału, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 12:00, niedziela
CWKS Warszawa Ib 1:0 (0:0, 0:0) Gwardia Kraków
widzów: 10.000
sędzia: Edmund Sperling z Łodzi.
Bramki
Józef Wieczorek 107' 1:0
CWKS Warszawa Ib
3-2-5
Jan Kłaczek
Roman Korynt
Edward Zieliński
Paweł Budziński
Józef Wieczorek
Zdzisław Bieniek
Wacław Sąsiadek
Kazimierz Górski Grafika:Zmiana.PNG 16' (Longin Janeczek)
Henryk Szymborski
Marian Olejnik
Wilhelm Glajcar

trener: Wacław Kuchar
Gwardia Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Leszek Snopkowski
Mieczysław Szczurek
Stanisław Flanek
Kazimierz Ślizowski
Ryszard Jędrys
Zbigniew Kotaba
Zbigniew Jaskowski
Józef Kohut (Rudolf Patkolo)
Włodzimierz Kościelny
Antoni Rogoza

trener: Michał Matyas

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


  • mecz transmitowany przez radio.

Spis treści

Relacje prasowe

Gazeta Krakowska. 1952, nr 299 (13/14 XII) nr 1307

Mecz wrocławski Gwardia Kraków -CWKS Ib zakończył się mimo dwóch dogrywek wynikiem bezbramkowym.

W myśl regulaminu Pucharu Polski spotkanie to zostanie powtórzone. Mecz odbędzie się w Warszawie 14 bm. o godz. 12 na stadionie WP.

Finał Pucharu Polski pomiędzy Kolejarzem Warszawa a zwycięzca powtórzonego meczu CWKS Ib — Gwardia Kraków odbędzie się w niedzielę, 21 grudnia br. w Warszawie.


Echo Krakowskie. 1952, nr 299 (14/15 XII) nr 2193

‎‎

Mecz Gwardia-CWKS-Ib transmitowany przez radio

Jak już podawaliśmy, w dniu dzisiejszym krakowska Gwardia rozegra w Warszawie spotkanie półfinałowe o Puchar Polski z CWKS Ib.

Spotkanie to będzie miało decydujące znaczenie, bowiem w wypadku zwycięstwa — Gwardia walczyć będzie w finale Pucharu Polski z warszawskim Kolejarzem.

Chcąc umożliwić licznym zwolennikom piłki nożnej siedzenie przebiegu tego ciekawego meczu, Polskie Radio nada w dniu dzisiejszym o godz. 17 .15 transmisję radiową ze stadionu WP w Warszawie.


Powtórzenie meczu który trwał 150 minut!

O godz. 12 na stadionie WP odbędzie się powtórzenie półfinałowego meczu o Puchar Polski. Grają CWKS — Gwardia Kraków.

Wojskowi zagrają w składzie następującym: Kłaczek, Korynt, Budziński, Zieliński, Więcek, Bieniek, Sąsiadek, Janeczek, Górski, Glajcar, Szymborski i Olejnik. Gwardia wystąpi w identycznym zestawieniu, jak we Wrocławiu, tzn.: Jurowicz, Snopkowski, Szczurek, Flanek, Ślizowski, Mamon, Kotaba, Jaskowski, Kohut, Kościelny i Rogoża. (h)

"Przegląd Sportowy" z 1952.12.15

CWKS drugim finalistą Pucharu Polski Dopiero w 257 minucie padło rozstrzygnięcie w meczu z Gwardią Kraków

CWKS Ib - Gwardia Kraków 1:0 (0:0, 0:0). Jedyna bramka padła w 107 min. gry ze strzału Wieczorka (CWKS). Sędziował uważnie Sperling (Łódź). Widzów ok. 10.000.

[...]

Niewiele brakowało, aby druga z kolei rozgrywka półfinałowa o Puchar Polski między CWKS Ib i Gwardią Kraków nie przyniosła ponownie żadnego rozstrzygnięcia. Trzeba było dopiero dogrywki i energicznego strzału pomocnika Wieczorka, by mecz dał rezultat. Nim to jednak nastąpiło, trenerzy obu zespołów, większość zawodników i tysiące widzów przeżywały denerwujące momenty, w których nieporadność strzałowa napastników wołała po prostu o karę.

W polu wszystko szło jeszcze stosunkowo dobrze. Zwłaszcza wojskowi podawali celnie i z myślą, kombinowali spokojnie, ale gdy piłka dochodziła w okolice bramek... żal było patrzeć! Jakieś anemiczne, niecelne podania do bramkarzy, a nie strzały, których przecież można wymagać od napastników I ligi. Takich pokazów indolencji strzałowej, jakie oglądaliśmy w wykonaniu Szymborskiego czy Kościelnego, trzeba się po prostu wstydzić.

Zaszczytne prawo do walki w finale Pucharu Polski wywalczył sobie zespół wyraźnie lepszy - CWKS. Wojskowi górowali nad Gwardią nie tylko kondycją (co jest ich stałą bronią), ale i taktyką. Gwardziści, zespół jeśli chodzi o wiek bardzo "mieszany" zawiedli. Z weteranów można pochwalić tylko Jurowicza i Flanka. Szczurek, który kiedyś słynny był z rajdów do przodu, tkwił teraz pod bramką Jurowicza, jakby czuł, że kondycja nie pozwala już na takie harce. Kohut, idąc często nieprzepisowo na przeciwnika, przekoziołkował parę razy po twardym, chociaż śliskim boisku i stracił ochotę do walki. I tu też widać było braki kondycyjne. Patkolo, wstawiony do zespołu w drugiej połowie gry, był bardziej ruchliwy w czasie rozgrzewki za bramką, niż w walce o piłkę.

Młodzi gwardziści z wyjątkiem Jaśkowskiego, który nie może wrócić do wiosennej formy, to muzyka przyszłości, ale przyszłości niedalekiej.

W drużynie CWKS zaimponowali przede wszystkim obrońcy i pomocnicy. Interweniowali twardo, szybko i zdecydowanie. Szli na piłkę po błyskawicznym starcie i najczęściej bezapelacyjnie wygrywali pojedynki. Dobrze zasilali napad celnymi piłkami i tu zaczynała się denerwująca zabawa. Napastnicy CWKS w jakiejś nadgorliwości do zespołowej gry, podawali jeden drugiemu, górą, dołe, w bok i w tył, byle tylko nie oddać strzału. Tak, jakgdyby bali się odpowiedzialności, czuli swą słabość i nie chcieli się kompromitować. Nie wiemy, co zrobi ze swymi napastnikami "profesorek" Kuchar, przypuszczamy jednak, że nie ograniczy się do wykładu o konieczności strzelania w meczach piłki nożnej...

Pierwsze 45 minut gry nie były interesujące, 10 napastników obu drużyn nie zdobyło się na oddanie więcej, jak 10 strzałów i to jakich... Po pauzie CWKS przygniata, jednak bramka nie pada. Gra nieco ożywia się, gdy zamiast Górskiego pojawia się na boisku Janeczek, sędzia musi troszkę więcej pogwizdać, ale... bramka wciąż nie pada.

Zaczyna się dogrywka. CWKS znów gniecie i nic... żadnych strzeleckich sukcesów. Zmiana pól po 15 min. i wreszcie publiczność oddycha z ulgą... Wieczorek, rezygnując z pomocy kolegów-napastników, sam podprowadza piłkę na 20 m od bramki Jurowicza i piłka grzęźnie w lewym górnym rogu. Teraz rozpaczliwy zryw Gwardii, energiczna obrona CWKS i koniec.

Powtórzony półfinał mamy za sobą. Przed nami perspektywa interesującego finału, bo chyba 21 grudnia napastnicy CWKS wykażą lepszą nieco formę strzelecką, starając się pod tym względem dorównać Kolejarzom.

‎‎

Gazeta Krakowska. 1952, nr 300 (15 XII) nr 1308

CWKS Ib -Gwardia Kraków 1:0

W niedzielę na ciężkim, błotnistym boisku W. P. w Warszawie rozegrany został przedostatni akt tegorocznego Pucharu Polski. Było to powtórzenie półfinałowego meczu wrocławskiego. w którym CWKS Ib i krakowska Gwardia w ciągu 150 minut nie potrafiły strzelić ani jednej bramki.

W spotkaniu niedzielnym decydująca bramka padła dopiero w 107 minucie gry (w dogrywce) ze strzału Wieczorka.

Zawody prowadził ob. Sperling z Lodzi. Widzów 15.000.

Gwardia wystąpiła bez Mamonia, co znacznie osłabiło drużynę Jurowicza. Później ściągnięto do pomocy Kotabę. Bezwzględnie najlepszym zawodnikiem drużyny krakowskiej by! Jurowicz w bramce, który obecnie znajduje się w swej życiowej formie. Jego błyskawiczny refleks i ofiarna gra wzbudzały podziw licznej widowni warszawskiej. Również Szczurek grał dobrze. Atak gwardzistów znów zawiódł i mając kilka pozycji, nie zdecydował się skierować piłki do bramki Kłaczka. Kohuta w drugiej połowie zastąpił Patkolo.

W drużynie zwycięzców najlepiej podobali się pomocnicy Bieniek i Wieczorek. Przez pełne 120 minut działali oni na tyłach i ponadto raz po raz wysyłali, swój atak do przodu. Napastnicy wojskowych dobrze grali w polu, ale gdy znaleźli się na polu karnym ociągali się z oddaniem strzału i prawie zawsze tracili piłkę na rzecz dobrze grającej krakowskiej defensywy; Początkowe okresy gry należą do CWI\S-u. Po 20 min. gra wyrównuje się i napastnicy Gwardii częściej podchodzą z piłką na pole karne wojskowych. W 42 min. Flanek ratuje w ostatniej chwili, wybijając piłkę głową z bramki. W 59 min? niebezpieczny strzał Sąsiadka pięknie broni Jurowicz robinsonadą, a w chwilę później Glajcar z kilku metrów przenosi będąc sam na sam z Jurewiczem. Ostatnie pięć minut normalnego spotkania należą do Gwardii. Wtedy Patkolo i Kotaba groźnie strzelają, lecz Klaczek broni ze szczęściem.

Normalne spotkanie kończy się wynikiem bezbramkowym.

Sędzia Sperling zarządza dogrywkę 2 razy po 15 minut. W dogrywce tej tak gwardziści jak i wojskowi mają okazję do zdobycia bramki. Dogrywka trwa.

Niespodziewanie w 107 min. następuje wyjaśnienie. Po zamieszaniu podbramkowym zasłonięty Jurowicz przepuszcza silny strzał Wieczorka. Wynik 1:Q otwiera wojskowym drogę do finału Pucharu Polski.

Bramka ta załamała dotychczas dobrze grających gwardzistów — z wyjątkiem Jurowicza, który wszystkie strzały wyłapuje.

Drużyna krakowskiej Gwardii, która w rozgrywkach o Puchar Polski nie miała szczęścia wejść do finałowego spotkania — grała zawsze nadzwyczaj ambitnie i zbierała liczne oklaski za czystą grę


Sport, 1952, [R. 8], nr 101

Gwardia - CWKS w Warszawie

W niedzielę 14 bm. poznamy drogiego finalistę

„PUCHARU POLSKI“

Sprawę postawić należy Jasnot dojście do finału, nawet ewent. zdobycie pucharu nie otwiera żadnych szans, sprzeciwiających się regulaminowi i wcześniej ustalonym faktom.

NIEPOROZUMIENIE!

O co chodzi? Z przykrością rozwiać musimy fałszywe nadzieje wielu zwolenników Kolejarza, którzy uwierzyli szeptanym pogłoskom, iż zdobycie przez drużynę warszawską pucharu może zmienić jej pozycję, wynikającą z układu tabelarycznego mistrzostw. Wartość i cały, że tak powiemy, „posmak” gier pucharowych tkwi właśnie w tym, iż droga do ostatecznego sukcesu otwarta jest dla każdej drużyny bez względu na jej przydział klasyfikacyjny. I Jeśliby np. zdobywcą pucharu został zespół klasy wojewódzkiej, to należałoby się z tego jak najbardziej cieszyć, ale zwycięzca nie uzyskałby nic poza dumą i pięknym trofeum. Pozostałby nadal w swojej klasie a dla wszystkich sukces Jego byłby w przyszłości podnietą do wzmożenia ambicji i wykazania, że w grach pucharowych droga otwarta Jest dla wielkich Jak i małych. Zresztą cały układ systemu pucharowego jest tego rodzaju, iż łączenie z nim Jakichkolwiek dalszych planów staje się absurdem. Jeśli o lokacie w tabeli mistrzów sklej decyduje przeciętna formy, wykazanej w ciągu całego sezonu, to zwycięstwa pucharowe oparte są na jednorazowych zrywach. O ile spróbuje ktoś twierdzić, że przecież przejście od jednego koła do drugiego wymaga również pewnej dozy stałych umiejętności, to odpowiemy na to, iż ilość równorzędnych przeciwników jest tu mnie ¿za, niż w klasie ligowej, że łatwiej wygrać trzy lub cztery razy nawet z silnym zespołem, niż uzyskać odpowiednią ilość punktów w długich wielomiesięcznych bojach na własnym i obcych boiskach. Nie chcemy przez to bynajmniej umniejszyć wartości pięknego pochodu kolejarzy warszawskich i jeśli uda się im ostatni skok, napewno pogratulujemy im szczerze sukcesu. Sądzimy Jednak, że lepiej będzie z miejsca rozwiać miraż i życzyć licznym zwolennikom drużyny warszawskiej, by w przyszłym roku o tej porze mieli powód do pełnej radości witając zasłużony powrót swego pupilka do czołowej polskiej klasy piłkarskiej. CZY

WARSZAWSKI FINAŁ?

Ale wracajmy do aktualiil. Dramatyczny mecz Gwardii z CWKS będzie powtórzony, i w tym wypadku regulamin utrzymany zostanie w pełnej mocy, a próby szukania Jakiegoś „nowego” wyjścia skończyły się fiaskiem. Nie ulega wątpliwości, Iż tegoroczne rozgrywki pucharowe odbywają się w mało odpowiednich ku temu warunkach i w przyszłości należy koniecznie temu zapobiec. Dziś jednak dążyć należy do jak najszybszego ukończenia Imprezy i unikania wszelkich decyzji, które mogłyby wywołać wrażenie chęci usiłowania wpłynięcia, tak czy inaczej, na ukształtowanie się końcowego rezultatu. Powtórka meczu Gwardia — CWKS projektowana początkowo w Kielcach nastąpi ostatecznie w niedzielę, 14 bm., w Warszawie. Trudno Jednak przewidzieć kto będzie przeciwnikiem Kolejarza w decydującym meczu. Ewentualny czysto warszawski finał był by dla stolicy wielkim wydarzeniem i nie ulega wątpliwości, że mimo zimowej aury stadion byłby dobrze obsadzony. Zresztą Warszawa ma i tak Już powód do zadowolenia, gdyż Istniały poważne obawy, że żaden z jej przedstawicieli nie zajdzie tak wysoko, a raczej liczono się z dwoma fina listami z innego okręgu.

GWARDZIŚCI ZBROJĄ REZERWĘ?


Nie pokusimy się o odpowiedź, co przyniesie „warszawska niedziela“. Wedle niesprawdzonych pogłosek Gwardia posiada w swoich szeregach kilku zawodników chorych i nosił się podobno z zamiarem wystawienia zespołu przetykanego mocno „rezerwą”. Wiemy- jednak, że tego rodzaju pogłosek, rodzących się w pierwszym rozgorączkowaniu nie należy traktować zbyt poważnie. Nie wątpimy, że stary zasłużony zespół krakowski zbierze wszystkie siły, i postara się uderzyć tak mocno, by szala przechyliła się o statecznie na Jego stronę. Gdyby Jednak zaszła rzeczywiście konieczność sięgnięcia do graczy rezerwowych, to i w tym wypadku nie należałoby przesądzać sprawy. Doświadczenie z Ogniwem bytomskim poucza bowiem, że czasami nawet” utrata kilku bardzo dobrych zawodników nie wpływa decydująco na postawę drużyny, jeśli dysponuje się odpowiednim narybkiem. Młodzi gracze wnoszą bowiem, jako wiano, poważny wkład ambicji i entuzjazmu, który pozwala pokryć braki wynikające z niedostatecznej rutyny. Nie wątpimy, że Gwardia posiada dobrze wyszkolone rezerwy, toteż ewent. konieczność posłużenia się nimi bynajmniej nie przesądzi z góry wyniku na korzyść CWKS.


Sport, 1952, [R. 8], nr 102

2 drużyny warszawskie w finale piłkarskiego „Pucharu Polski“

4 i półgodzinny pojedynek CWKS Gwardia Kraków wygrali piłkarze CWKS-u

Jedyną bramkę zdobył w 17 min dogrywki Wieczorek. Sędziował Szperling Widzów 10.000 CWKS: Klaczek. Korynt, Zieliński, Budzyński, Wieczorek, Bieniek, Sąsiadek, Górski (Janeczek), Szymborski. Olejnik, Glajcar. GWARDIA: Jurowicz, Snopkowski, Szczurek, Flanek, Ślizowski, Jędrys, Kotaba, Jaskowski. Kohut (Patkolo), Kościelny, Rogoża.

Najbardziej zagorzali zwolennicy warszawskiego piłkarstwa nie oczekiwali takiego epilogu, by w finale Pucharu znalazły się dwie stołeczne drużyny. Łatwiej przyszło to Kolejarzowi, niż CWKS, który w swym reprezentacyjnym „wcieleniu” został wyeliminowany. a sprawę uratowały rezerwy, wzmocnione w końcówce graczami I ligi. Fakt ten powinien stać się podnietą dla wszystkich piłkarzy stolicy, by wz5ęli się uczciwie do pracy, która otwiera drogę nawet do najwyższych zaszczytów, jakim test bezsprzecznie udział w finale Pucharu Polski. Powinien on w przyszłości zmobilizować też wszystkich „maluczkich”, którzy mają obecnie okazję przekonać się naocznie, że w rozgrywkach pucharowych wszystko jest możliwe, nawet i to, by zespół zdegradowany z pierwszej ligi znalazł się w posiadaniu pięknego trofeum Nie chcemy, naturalnie. przesądzać sprawy. Wynik meczu finałowego jest niepewny, gdyż spotkanie dwu odwiecznych lokalnych rywali odbywa się zazwyczaj w warunkach, w których wszystkie teoretyczne kalkulacje fachowe biorą w łeb. Wróćmy jednak na razie na stadion WP, gdzie zebrała się w nie dzielę ok. 10 000 widzów zachęconych o5ękną. słoneczną pogodą. wymarzoną dla tego rodzaju imprezy. Nieco gorzej było z boiskiem. które pod wpływem odwilży i sobotniego deszczu było miękkie. utrudniało graczom poruszanie się i zwiększało wymogi, gdy chodzi o kondycję. Możemy też z miejsca powiedzieć, że posiadali w znacznie większym stopniu warszawianie, którzy byli szybsi i wytrzymalsi, co okazało się w dogrywce, a w szczególności w ostatnich 15 minutach kiedy u gwardzistów oznaki zmęczenia stawały się coraz wyraźniejsze.

Mecz nie był zbyt ciekawy, toteż widownia. cdv wynik po 90 minutach brzmi a ł 0:0, była żywo zaniepokojona perspektywą powtórzenia się historii i Wrocławia Obawy te były w pełni uzasadnione, gdy obserwowało się nieproduktywne, bezbarwne wysiłki napastników obu stron którzy, nie znajdował skutecznych środków na sforsowanie linii defensywnych, a co gorsza wykazywał tak wielką niezaradność strzelecką, iż w końcu potrzeba było energicznego zrywu i odważnego strzału pomocnika Wieczorka, by sprawę definitywnie rozstrzygnąć. Niskie wyniki cyfrowe zazwyczaj nie zadowalają widowni. nie mniej jednak mogą one być rezultatem bardzo dobrej i równej gry przeciwników. Niestety, w naszym aktualnym wypadku nie było powodów do zadowolenia. Gra dwu czołowych zespołów piłkarskich Polski pozostawiała bardzo wiele do życzenia, szczególnie, gdy chodzi o grę linii ofensywnych, co fest tym dziwniejsze, że zarówno CWKS, jak i Gwardię trenują dwaj dawni napastnicy i to rzeczywiście „wielkiego kalibru”.

CWKS wygrał i — wygrał zasłużenie Miał od pierwszej chwili przewagę w polu, wykazywał więcej inicjatywy, wygrywał pojedynki biegowe, miał w sumie więcej pozycji bramkowych i oddal też więcej strzałów. Miękkie boisko w mniejszym stopniu hamowało ruchy piłkarzy wojskowych. którzy operowali, zresztą jak zwykle, przeważnie półgórny mi przerzutami, niż grą płaską. W parze z tym szły też ambicja i zapał, które splatały jednak figla w decydujących momentach: napastnikom CWKS po przeprowadzeniu udanej akcji, brakło spokoju. toteż zmarnował w kompromitujące sposób kilka doskonałych pozycji bądź też strzelając z bliskiego dystansu niecelnie.

Powołanie w 16 min. w miejsce Górskiego — Janeczka, dodało wprawdzie CWKS-owi więcej werwy, ale... zwiększyło też chnns1: Korynt, Zieliński i Budzyński .dobrze pilnował: przeciwników, nie dopuszczali ich do rozwinięcia się w pobliżu własnej bramki i starali się oddawać do przodu możliwie produktywne nitki. Pomocnicy: Wieczorek i Bieniek pamiętali na ogół o konieczności utrzymania kontaktu z pierwszą linia i tyłami. Piłki ich były na ogół lepiej wymierzone i pozwalały na rozwijanie akcji ofensywnych. Wieczorek okazał się pierwszorzędnym strzelcem i nabrawszy otuchy po bramce, próbował raz jeszcze zaskoczyć Jurowicza. Napad był najsłabszą częścią CWKS. W polu operował nieźle, jednak pod bramką gubił się. Ofensywa wojskowych cierpi na zasadniczą wadę, cechującą wszystkie nasze drużyny: nie umie w odpowiednim momencie rozciągnąć gry i tym samym rozluźnić bloku defensywnego przeciwnika. Skrzydłowi umieją od czasu do czasu uciec ale nie znają sztuki centrowania, toteż, jeśli znajdzie się wreszcie w Polsce trener, który będzie umiał wyszkolić sobie skrzydłowych, opanowujących pod stawowe arkana sztuki gry na tej pozycji wywinduje drużynę swoją w grach mistrzowskich wyżej, aniżeli się to komukolwiek śni.

Gwardia popełniła zasadniczy błąd. Rozegrała spotkanie źle tak tycznie. Zamiast szukać rozwiązania w precyzyjnej, płaskiej grze kombinacyjnej, która graczom mniej szybkim i fizycznie mniej odpornym dawała lepsze możliwości, operowała ona ta są mą bronią, co CWKS, tj. przeważnie górnymi podaniami- Boisko było wprawdzie miękkie, nie było jednak aż na tyle błotniste. by nie można było pokusić się o grę bardziej przyziemną i to nawet z ortodoksyjnym1 elementami podań w tył i wszerz. Przed przerwą krakowianie jeden raz spróbowali tej metody i stosunkowo łatwo znaleźli się w pobliżu Kłaczka, dlaczegóż więc nie wysnuli z tego faktu odpowiednich konsekwencji? Taktyka nie polega na żadnych, stałych schematach, lecz na dostosowaniu się do chwilowych warunków. A te były właśnie takie, że wykołować przeciwnika można było grając inaczej niż on i wypompowując go nadmiernymi biegami. Zamiast tego jednak krakowianie początkowo nastawili się tylko na Kohuta, któremu podawano piłki przy każdej okazji. Kohut był w niedzielę słabszy, niż zwykle, a poza tym pilnowano go b. starannie. W rezultacie wy cofano go w 20 min po przerwie, powołując do gry . Patkolo. który zajął pozycję na lewym skrzydle. Stało się to sygnałem do przesunięć w napędzić, co jednak niewiele przyniosło. Winę niedokładnej gry ponosi też w wielkim stopniu pomoc, która rzadko kiedy umiała podać do przodu precyzyjną piłkę. Najlepsza linią Gwardii była obrona. Dominował w niej Szczurek. Kilka chaotycznych momentów nie obniża jego oceny, gdyż Ostatecznie przy współpracy Jurewicza. który w sumie byt dobry, skończyło się tylko na strachu. Flanek, jak zwykle, interweniował energicznie, pod koniec zaczął jednak przepuszczać Sąsiadka. Snopkowski nie ustępował kolegom. Do Szczurka moglibyśmy mieć leszcze pretensje, że trzymał się kurczowo tyłów,. wysyłał do przodu Wiko górne odki. a nie próbował w odpowiednich momentach podejść bliżej, do pierwszej linii, i wprowadzić ład swoimi dokładnymi płaskimi podaniami; Należało to zrobić szczególnie po utracie bramki, Kiedy nie było już nic do stracenia/ W sumie gra nie była zbyt ciekawa: szczególnie, w pierwszej połowie. Po przerwie ożywia się, Obfitowała w bardziej emocjonujące momenty.

ZWYCIĘSKA BRAMKA W dogrywce CWKS energicznie naciskał, ale w pierwszych 15 minutach bez efektu. Po zmianie pól w 17 min. Wieczorek decydował się na dłuższy raid na otwartą pozycję i z odległości ok. 20 m „huknął” tak, że Jurowicz nie był w stanie zapobiec katastrofie. Od rei chwili gra traci na tempie. CWKS gra ostrożnie, na utrzymanie wyniku, a Gwardią me miała sil go zmienić.