1957.09.21 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:2
Z Historia Wisły
Linia 20: | Linia 20: | ||
==Relacje prasowe== | ==Relacje prasowe== | ||
[[Grafika:Przegląd Sportowy 1957-09-23.JPG|right|400px]] | [[Grafika:Przegląd Sportowy 1957-09-23.JPG|right|400px]] | ||
+ | ===”Przegląd Sportowy” z 1957.09.23=== | ||
+ | http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1957/nr146/directory.djvu | ||
+ | |||
+ | LEGIA: Stroniarz, Maseli, Słaboszewski. Woźniak. Strzykalski, Grzybowski, Żmudzki, Brychczy, Kruk, Zientara, Ciupa. | ||
+ | |||
+ | WISŁA: Machowski II, Monica, Kawula, Ogiela, Jurczak, Jędrys, Machowski I, Kościelny I, Rogoża, Adamczyk, Budek. | ||
+ | |||
+ | Sędziował Kowal z Katowic. 'Widzów ok. 20.000. | ||
+ | |||
+ | |||
+ | WARSZAWA. 21.9. Między Legią ze środy, a więc zespołom, który rozgromił 8:1 gdańską Lechię i Legią z soboty, która osiągnęła z krakowską Wisłą zaledwie remis 2:2, istnieje różnica „klasy i rasy". Aż dziw bierze, że w ciągu 4 dni może się tak dalece zmienić forma drużyny pod koniec sezonu, tj. wtedy, kiedy powinna ona być bądź co bądź ustabilizowana. A jednak tak jest i pośrednie przyczyny tego faktu, o których zaraz pomówimy, powinni zapamiętać sobie nie tylko wygwizdywani w sobotą legioniści, lecz i wszyscy ligowcy oraz ich kierownictwa. | ||
+ | |||
+ | Wydaje się, że aż trzy powody złożyły się na to, że Legia zagrała w sobotę o klasę gorzej niż w środę: | ||
+ | |||
+ | 1. zbytnia pewność siebie po wysokim zwycięstwie nad Lechią, | ||
+ | |||
+ | 2. brak Kempnego w napadzie, | ||
+ | |||
+ | 3. coraz słabsza gra obrony. | ||
+ | |||
+ | Do tych 3 pośrednich powodów dochodzi jeszcze jeden bezpośredni — lepsza, skuteczniejsza niż przypuszczano, gra przeciwnika. | ||
+ | Zbytnia pewność siebie wyrażała się w dawno niewidzianej u tej drużyny powolności w rozgrywaniu akcji, w grze prawie „na stojąco", w niecelnych podaniach, w utracie najłatwiejszych wprost piłek; czasami nawet śmiechy na widowni kwitowały sytuacje, kiedy Kruk, Ciupa, a nawet jaśniejszy punkt zespołu Zientara, tracili piłki stojąc w miejscu i jakby czekając aż przeciwnik zabierze im je sprzed przysłowiowego nosa. | ||
+ | Po środowym meczu pisałem, że do wysokiego zwycięstwa nad Lechią przyczyniła się doskonała gra obu pomocników i dwu napastników gospodarzy. W sobotę zabrakło jednego z tej czwórki — Kempnego i w piątce ofensywnej pozostał sam Brychczy. Nikt z kolegów nie potrafił wypełnić luki po Kempnym i Brychczy, zdany na własne siły, nie mógł zrobić więcej, jak i zdobyć 2 bramki — które nie wystarczyły do zwycięstwa. | ||
+ | |||
+ | CHAOS W NAPADZIE LEGII | ||
+ | |||
+ | Szukając zastępcy Kempnego, kierownictwo Legii zrobiło poważny błąd. Zamiast wstawić na środek ataku Grzybowskiego — jak początkowo zamierzano — i nie ruszać zawodników na pozostałych pozycjach, poprzestawiano więcej „mebli". Na środku napadu zobaczyliśmy Kruka, na lewym łączniku pomocnika Zientarę, na pomocy Grzybowskiego. Pozornie przestawienia te nie były może zbyt rażące — ale w praktyce odbiły się fatalnie na grze ataku i pomocy. Ani Kruk, ani Zientara nie kierowali dobrze atakiem, a pozbawiona spoistości pomoc przestała również sprawnie działać. | ||
+ | |||
+ | Myśleliśmy, że kierownictwo drużyny, widząc słabe jej funkcjonowanie przed przerwą, powróci po pauzie do pierwotnej koncepcji z Grzybowskim w napadzie i Zientarą w pomocy. Ale w drugiej połowie stała się ona już zbyt ryzykowna, bowiem poturbowany(!) Strzykalski nie gwarantował już bezpieczeństwa przed własną bramką i sam musiał pójść do ataku, zamiast Zientary, Strzykalski na lewym skrzydle, Brychczy na środku ataku. Kruk i Ciupa na łącznikach... na boisku chaos, żadnej myśli przewodniej, no i gry! | ||
+ | |||
+ | Nic dziwnego, że Wisła zdobywszy 2 bramki, potrafiła utrzymać wynik remisowy. | ||
+ | Nie wolno też pominąć milczeniem faktu, że nasz reprezentacyjny obrońca Jerzy Woźniak, przeżywa spadek formy. Dało się to zauważyć już na meczu z Lechią, kiedy Woźniak miał trudności z utrzymaniem Gadeckiego, jeszcze bardziej wyszło na jaw w sobotę, kiedy przeciwko niemu grał bardziej rutynowany skrzydłowy — Machowski. Woźniak popełnił sporo błędów, denerwował się i ma na sumieniu Jedną bramkę. | ||
+ | |||
+ | BRAWA DLA WISŁY I JEJ TRENERA | ||
+ | |||
+ | To była sobotnia Legia. A Wisła? | ||
+ | Ta zebrała zasłużone brawa od warszawskiej publiczności. Młodziutki, ambitny i dobrze wyszkolony zespół, nie uląkł się glorii przeciwnika. Zniósł ciężkie chwile w pierwszym okresie meczu ze spokojem, a zdając sobie sprawę, że przegrana w Warszawie nic będzie dlań dyshonorem, postanowił wykorzystać słabsze punkty przeciwnika i osiągnąć możliwie najlepszy wynik. | ||
+ | |||
+ | Atakując przeważnie prawą stronę, znalazł kilka razy luki w defensywie Legii, wykorzystał je dwukrotnie dzięki dużej przytomności i rozwadze swego najlepszego strzelca Rogoży i ze stanu 0:2 wyrównał na 2:2. | ||
+ | Do końca meczu pozostało już od tego momentu tylko 20 minut. Legia wzmogła ataki, Wisła cofnęła się pod własną bramkę. Powstał tam duży tłok, ale nie na długo. | ||
+ | Z ławki trenerów wstał trener Woźniak, upomniał swego bramkarza za przytrzymywanie piłki w rękach i polecił drużynie prowadzić otwartą grę. Polecił atakować. Mądre i bardzo sportowe posunięcie trenera Wisły, za które należą mu się nie mniejsze brawa, niż całej drużynie krakowskiej za drugą połowę meczu. | ||
+ | |||
+ | Dla statystyków dodam, że Legia realizując swą przewagę w pierwszej połowie, prowadziła 2:0 ze strzałów Brychczego w 4 i 29 min. gry. Po przerwie gra była wyrównana. Skuteczniej atakująca Wisła zdobyła 2 bramki w 67 min. i 69 meczu. W 73 min. silny strzał Ciupy trafił w poprzeczkę. | ||
+ | |||
+ | G. Aleksandrowicz | ||
+ | ===”Dziennik Polski” z 1957.09.22/23=== | ||
+ | http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6574 | ||
+ | |||
+ | Wisła wywozi jeden punkt z Warszawy Wisła-Legia 2:2 [0:2] | ||
+ | |||
+ | Do spotkania z Wisłą wojskowi wystąpili bez swego czołowego napastnika Kempnego, który w najbliższych dniach staje na ślubnym kobiercu. Zastąpił go na środku ataku Kruk, a pomocnik Zientara zagrał na łączniku. Po przerwie kierownictwo ataku objął Brychczy, zdobywca obu bramek, Strzykalski przeszedł na lewe skrzydło, Kruk na lewy łącznik, a Zientara do pomocy. | ||
+ | |||
+ | Pierwsza połowa meczu jest nieciekawa. Przewagę mają zawodnicy Legii. Pierwszą bramkę dla gospodarzy uzyskuje Brychczy. Ten sam zawodnik, wykorzystując w 30 min. zamieszanie pod bramką Wisły, po raz drugi lokuje piłką w siatce. | ||
+ | |||
+ | Dużo ciekawsza jest druga część spotkania. Do ataku zrywają się piłkarza Wisły i uzyskują dość wyraźną przewagę. W 62 min. ich najlepszy gracz Rogoża zdobywa pierwszą bramkę. Ataki Wisły raz po raz suną na bramkę Stroniarza. Jeden z nich w 69 min. przynosi wyrównanie. Autorem jego jest i tym razem Rogoża. | ||
+ | |||
+ | W drużynie Legii obok doskonale grającego Brychczego wyróżnić można Strzykalskiego, natomiast bardzo słabo zagrał znowu Żmudzki. W Wiśle najlepszy był zdobywca obu bramek Rogoza. | ||
+ | |||
[[Kategoria:I Liga 1957 (piłka nożna)]] | [[Kategoria:I Liga 1957 (piłka nożna)]] | ||
[[Kategoria:Wszystkie mecze 1957 (piłka nożna)]] | [[Kategoria:Wszystkie mecze 1957 (piłka nożna)]] | ||
[[Kategoria:Legia Warszawa]] | [[Kategoria:Legia Warszawa]] |
Wersja z dnia 14:11, 23 lut 2011
Legia Warszawa | 2:2 (2:0) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: ok. 20.000 | ||||||||||
sędzia: Kowal z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
”Przegląd Sportowy” z 1957.09.23
http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1957/nr146/directory.djvu
LEGIA: Stroniarz, Maseli, Słaboszewski. Woźniak. Strzykalski, Grzybowski, Żmudzki, Brychczy, Kruk, Zientara, Ciupa.
WISŁA: Machowski II, Monica, Kawula, Ogiela, Jurczak, Jędrys, Machowski I, Kościelny I, Rogoża, Adamczyk, Budek.
Sędziował Kowal z Katowic. 'Widzów ok. 20.000.
WARSZAWA. 21.9. Między Legią ze środy, a więc zespołom, który rozgromił 8:1 gdańską Lechię i Legią z soboty, która osiągnęła z krakowską Wisłą zaledwie remis 2:2, istnieje różnica „klasy i rasy". Aż dziw bierze, że w ciągu 4 dni może się tak dalece zmienić forma drużyny pod koniec sezonu, tj. wtedy, kiedy powinna ona być bądź co bądź ustabilizowana. A jednak tak jest i pośrednie przyczyny tego faktu, o których zaraz pomówimy, powinni zapamiętać sobie nie tylko wygwizdywani w sobotą legioniści, lecz i wszyscy ligowcy oraz ich kierownictwa.
Wydaje się, że aż trzy powody złożyły się na to, że Legia zagrała w sobotę o klasę gorzej niż w środę:
1. zbytnia pewność siebie po wysokim zwycięstwie nad Lechią,
2. brak Kempnego w napadzie,
3. coraz słabsza gra obrony.
Do tych 3 pośrednich powodów dochodzi jeszcze jeden bezpośredni — lepsza, skuteczniejsza niż przypuszczano, gra przeciwnika. Zbytnia pewność siebie wyrażała się w dawno niewidzianej u tej drużyny powolności w rozgrywaniu akcji, w grze prawie „na stojąco", w niecelnych podaniach, w utracie najłatwiejszych wprost piłek; czasami nawet śmiechy na widowni kwitowały sytuacje, kiedy Kruk, Ciupa, a nawet jaśniejszy punkt zespołu Zientara, tracili piłki stojąc w miejscu i jakby czekając aż przeciwnik zabierze im je sprzed przysłowiowego nosa. Po środowym meczu pisałem, że do wysokiego zwycięstwa nad Lechią przyczyniła się doskonała gra obu pomocników i dwu napastników gospodarzy. W sobotę zabrakło jednego z tej czwórki — Kempnego i w piątce ofensywnej pozostał sam Brychczy. Nikt z kolegów nie potrafił wypełnić luki po Kempnym i Brychczy, zdany na własne siły, nie mógł zrobić więcej, jak i zdobyć 2 bramki — które nie wystarczyły do zwycięstwa.
CHAOS W NAPADZIE LEGII
Szukając zastępcy Kempnego, kierownictwo Legii zrobiło poważny błąd. Zamiast wstawić na środek ataku Grzybowskiego — jak początkowo zamierzano — i nie ruszać zawodników na pozostałych pozycjach, poprzestawiano więcej „mebli". Na środku napadu zobaczyliśmy Kruka, na lewym łączniku pomocnika Zientarę, na pomocy Grzybowskiego. Pozornie przestawienia te nie były może zbyt rażące — ale w praktyce odbiły się fatalnie na grze ataku i pomocy. Ani Kruk, ani Zientara nie kierowali dobrze atakiem, a pozbawiona spoistości pomoc przestała również sprawnie działać.
Myśleliśmy, że kierownictwo drużyny, widząc słabe jej funkcjonowanie przed przerwą, powróci po pauzie do pierwotnej koncepcji z Grzybowskim w napadzie i Zientarą w pomocy. Ale w drugiej połowie stała się ona już zbyt ryzykowna, bowiem poturbowany(!) Strzykalski nie gwarantował już bezpieczeństwa przed własną bramką i sam musiał pójść do ataku, zamiast Zientary, Strzykalski na lewym skrzydle, Brychczy na środku ataku. Kruk i Ciupa na łącznikach... na boisku chaos, żadnej myśli przewodniej, no i gry!
Nic dziwnego, że Wisła zdobywszy 2 bramki, potrafiła utrzymać wynik remisowy. Nie wolno też pominąć milczeniem faktu, że nasz reprezentacyjny obrońca Jerzy Woźniak, przeżywa spadek formy. Dało się to zauważyć już na meczu z Lechią, kiedy Woźniak miał trudności z utrzymaniem Gadeckiego, jeszcze bardziej wyszło na jaw w sobotę, kiedy przeciwko niemu grał bardziej rutynowany skrzydłowy — Machowski. Woźniak popełnił sporo błędów, denerwował się i ma na sumieniu Jedną bramkę.
BRAWA DLA WISŁY I JEJ TRENERA
To była sobotnia Legia. A Wisła? Ta zebrała zasłużone brawa od warszawskiej publiczności. Młodziutki, ambitny i dobrze wyszkolony zespół, nie uląkł się glorii przeciwnika. Zniósł ciężkie chwile w pierwszym okresie meczu ze spokojem, a zdając sobie sprawę, że przegrana w Warszawie nic będzie dlań dyshonorem, postanowił wykorzystać słabsze punkty przeciwnika i osiągnąć możliwie najlepszy wynik.
Atakując przeważnie prawą stronę, znalazł kilka razy luki w defensywie Legii, wykorzystał je dwukrotnie dzięki dużej przytomności i rozwadze swego najlepszego strzelca Rogoży i ze stanu 0:2 wyrównał na 2:2. Do końca meczu pozostało już od tego momentu tylko 20 minut. Legia wzmogła ataki, Wisła cofnęła się pod własną bramkę. Powstał tam duży tłok, ale nie na długo. Z ławki trenerów wstał trener Woźniak, upomniał swego bramkarza za przytrzymywanie piłki w rękach i polecił drużynie prowadzić otwartą grę. Polecił atakować. Mądre i bardzo sportowe posunięcie trenera Wisły, za które należą mu się nie mniejsze brawa, niż całej drużynie krakowskiej za drugą połowę meczu.
Dla statystyków dodam, że Legia realizując swą przewagę w pierwszej połowie, prowadziła 2:0 ze strzałów Brychczego w 4 i 29 min. gry. Po przerwie gra była wyrównana. Skuteczniej atakująca Wisła zdobyła 2 bramki w 67 min. i 69 meczu. W 73 min. silny strzał Ciupy trafił w poprzeczkę.
G. Aleksandrowicz
”Dziennik Polski” z 1957.09.22/23
http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=6574
Wisła wywozi jeden punkt z Warszawy Wisła-Legia 2:2 [0:2]
Do spotkania z Wisłą wojskowi wystąpili bez swego czołowego napastnika Kempnego, który w najbliższych dniach staje na ślubnym kobiercu. Zastąpił go na środku ataku Kruk, a pomocnik Zientara zagrał na łączniku. Po przerwie kierownictwo ataku objął Brychczy, zdobywca obu bramek, Strzykalski przeszedł na lewe skrzydło, Kruk na lewy łącznik, a Zientara do pomocy.
Pierwsza połowa meczu jest nieciekawa. Przewagę mają zawodnicy Legii. Pierwszą bramkę dla gospodarzy uzyskuje Brychczy. Ten sam zawodnik, wykorzystując w 30 min. zamieszanie pod bramką Wisły, po raz drugi lokuje piłką w siatce.
Dużo ciekawsza jest druga część spotkania. Do ataku zrywają się piłkarza Wisły i uzyskują dość wyraźną przewagę. W 62 min. ich najlepszy gracz Rogoża zdobywa pierwszą bramkę. Ataki Wisły raz po raz suną na bramkę Stroniarza. Jeden z nich w 69 min. przynosi wyrównanie. Autorem jego jest i tym razem Rogoża.
W drużynie Legii obok doskonale grającego Brychczego wyróżnić można Strzykalskiego, natomiast bardzo słabo zagrał znowu Żmudzki. W Wiśle najlepszy był zdobywca obu bramek Rogoza.