1975.10.26 Polska - Włochy 0:0

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik.


Skład Reprezentacji Polski:

Jan Tomaszewski - ŁKS Łódź

Antoni Szymanowski - Wisła Kraków

Marian Ostafiński - Ruch Chorzów

Władysław Żmuda Grafika:Zk.jpg - Śląsk Wrocław

Henryk Wawrowski - Pogoń Szczecin

Henryk Kasperczak - Stal Mielec

Kazimierz Deyna - Legia Warszawa

Bronisław Bula - Ruch Chorzów Grafika:Zmiana.PNG (59’ Joachim Marx - Ruch Chorzów

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Andrzej Szarmach - Górnik Zabrze

Robert Gadocha - FC Nantes Grafika:Zmiana.PNG (78’ Kazimierz Kmiecik - Wisła Kraków

Miejsce/Stadion: Warszawa.

Selekcjoner: Kazimierz Górski


Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1975, nr 236 (27 X) nr 8574

Włosi zastopowali Polaków

W swoim ostatnim meczu eliminacyjnym Mistrzostw Europy polscy piłkarze zremisowali wczoraj w Warszawie na Stadionie X-lecia z reprezentacją Włoch 0;0. Drużyny wystąpiły w następujących składach: POLSKA: Tomaszewski — Szymanowski, Ostafiński, Żmuda, Wawrowski — Kasperczak, Deyna, Bula (od 59 min. Marx) — Lato, Szarmach, Gadocha (od 79 min. Kmiecik).

WŁOCHY: Zoff — Gentile, Facchetti, Bellugi, Rocca — Benetti, Cuccureddu, Antognoni (od 85 min. Zaccarelli), Causio — Anastasi (od 66 min, Bettega), Pulici. Spotkanie prowadził Austriak Schiller.

Piłkarze włoscy rozwiali nasze nadzieje na zakwalifikowanie się Polaków do ćwierćfinałów Mistrzostw Europy. Strata punktu w Warszawie umacnia bowiem na I miejscu w naszej grupie Holendrów, którym praktycznie nikt już nie odbierze zwycięstwa w grupie. Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby w ostatnim pojedynku w Rzymie Holendrzy ponieśli porażkę różnicą co najmniej 4 bramek.

Tylko bowiem zwycięstwo w takich rozmiarach, pozwoliłoby Polakom na przeskoczenie obecnego leadera grupy. Również Włosi remisując wczoraj w Warszawie stracili wszelkie szanse na zajęcie I miejsca.

Nie będę opisywał przebiegu wczorajszego spotkania, gdyż mogliśmy go obejrzeć na naszych telewizorach. Chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami na temat meczu. Otóż wbrew temu co niemal przez cały czas transmisji sugerował red. Jan Ciszewski — moim zdaniem Polacy rozegrali słabą partię.

Po tym spotkaniu przestałem się dziwić dlaczego przegraliśmy w Amsterdamie aż 0:3. Niestety nasza drużyna nie reprezentuje w tej chwili wysokiego poziomu, a u niektórych zawodników widać widoczny kryzys formy.

Owszem nie można odmówić naszym reprezentantom bojowości i ambicji, ale od trzeciej drużyny świata można chyba wymagać przede wszystkim mądrzejszej, taktycznie gry. Tymczasem we wczorajszym spotkaniu Polacy grali miejscami jak „nowicjusze”, miast rozciągnąć grę skrzydłami większość akcji prowadzono środkiem boiska. Denerwujące były wysokie dośrodkowania na pole karne — przeciwników, gdzie obrońcy włoscy wygrywali z reguły wszystkie pojedynki. Za taki styl gry można mieć w pierwszym rzędzie pretensje do naszych rozgrywających. Zupełnie niewidoczny był Bula, daleki od swej normalnej formy Deyna, podobnie jak i Kasperczak.

Również nasi boczni obrońcy, którzy dość często włączali się do akcji ofensywnych, razili niedokładnymi podaniami.

Większość polskich piłkarzy zdradzała wczoraj braki w szybkości, Włosi byli z reguły szybsi od naszych zawodników.

Ten brak szybkości i zdecydowania, sprawił iż nasi zawodnicy nie wykorzystali kilku dogodnych sytuacji podbramkowych. Strzelano albo niecelnie, albo o ułamek sekundy za późno. 9 strzałów na bramkę Zoffa w ciągu całego meczu — to trochę za mało by wygrać mecz.

W naszej drużynie nie można mieć w zasadzie pretensji do jednego zawodnika — Tomaszewskiego, który bronił wczoraj bardzo pewnie. Stosunkowo nieźle spisała się też obrona.

Włosi grali o wiele lepiej niż w ostatnim meczu z Finlandią.

Nie była to wprawdzie wielka piłka nożna, ale mądra taktyka, dobra szybkość i indywidualna technika wystarczyły na słabych Polaków. Goście przeprowadzili kilka szybkich kontrataków i kto wie czy gdyby bardziej nie wierzyli w swoje siły nie wyjechaliby z Warszawy ze zwycięstwem. Najlepszy w ich zespole to bramkarz Zoff, pewnie interweniowali obrońcy Gentile, Faechetti i Rocca, w pomocy brylował Benetti.

Tak więc tegoroczny sezon piłkarski, kończymy w niezbyt wesołych nastrojach. Wielka szkoda, że naszych piłkarzy za- braknie w dalszych zmaganiach o tytuł mistrza Europy. (ANS)

Powiedzieli po meczu: K. GÓRSKI: „Mogliśmy wygrać 1:0, ponieważ mieliśmy nie tylko pewną przewagę w polu, ale także więcej okazji podbramkowych.

Myślę, że drużyna zagrała znacznie lepiej niż w Amsterdamie. Myślę, że najpoważniejszym naszym błędem było forsowanie gry środkiem pola i niewykorzystywanie skrzydłowych.

BERNARDINI: Drużyna polska grała bardzo ambitnie, ale mało skutecznie. Nasza obrona spisała się bardzo dobrze. Była czujna, zdecydowanie wkraczała to akcję, i nie pozwoliła groźnym Polakom na zaskakujące strzały. Podobał mi się W. Zmuda, słabiej grał K. Deyna.

SZYMANOWSKI: „Nie dopisało nam szczęście. Mieliśmy przecież więcej korzystnych. pozycji strzeleckich niż przeciwnicy. Szkoda, że mój debiut w roli kapitana reprezentacji nie wypadł pomyślnie, zwłaszcza, że był to 50 występ w drużynie narodowej".

DEYNA: „Zwycięstwo było blisko, ale niewykorzystane sytuacje mszczą się. Wydaje mi się, że należał nam się przynajmniej jeden rzut karny”.