1979.04.18 NRD - Polska 2:1

Z Historia Wisły

Z Wisły zagrali: Adam Nawałka, Michał Wróbel.

Skład Reprezentacji Polski:

Zygmunt Kukla - Stal Mielec

Marek Dziuba - ŁKS Łódź Grafika:Zmiana.PNG (64’ Wojciech Rudy - Zagłębie Sosnowiec)

Paweł Janas - Legia Warszawa

Władysław Żmuda - Śląsk Wrocław

Antoni Szymanowski - Gwardia Warszawa

Stefan Majewski - Legia Warszawa Grafika:Zmiana.PNG (76’ Michał Wróbel - Wisła Kraków)

Lesław Ćmikiewicz - Legia Warszawa

Zbigniew Boniek Grafika:Zk.jpg - Widzew Łódź

Adam Nawałka - Wisła Kraków

Grzegorz Lato - Stal Mielec

Roman Ogaza - Szombierki Bytom

Miejsce/Stadion: Lipsk.

Strzelcy bramek: Zbigniew Boniek 7’ (0:1), Joachim Streich 50’ (1:1), Lutz Lindemann 63’ (2:1).

Selekcjoner: Ryszard Kulesza

Relacje prasowe

Gazeta Południowa. 1979, nr 86 (19 IV) nr 9605

Nie wystarczy grać dobrze 30 minut...

Piłkarze NRD pokonali Polskę 2:1 (0:1)

Wczoraj, na Centralnym Stadionie w Lipsku w eliminacyjnym meczu piłkarskich mistrzostw Europy reprezentacja NRD pokonała POLSKĘ 2:1 (0:1). Bramki zdobyli: dla Polski w 7 min. BONIEK, a dla gospodarzy w 50 min. STREICH i w 63 min. LINDEMANN.

Wczorajszy mecz miał dwa oblicza. Wprawdzie w pierwszych minutach gospodarze ostro natarli na naszą bramką, ale bez efektu. Polacy są w tej fazie szybsi, grają bardziej pomysłowo, często do akcji ofensywnych włączają się obrońcy (Żmuda i Dziuba). Początek mamy znakomity. Już w 7 min. Boniek przechwycił niecelne podanie obrońców NRD, poszedł na przebój i mocnym strzałem w krótki róg uzyskał prowadzenie.

Gospodarze są wyraźnie podenerwowani, Polacy dyktują nadali przebieg wydarzeń na boisku. Przeprowadzamy kilka pomysłowych akcji m. in. w 13 min. strzał Nawałki wybija na róg bramkarz Graphentin, w 25 min. szybką akcją Szymanowski — Nawałka kończy Ogaza, ale jego strzał głową wyłapuje bramkarz NRD.

Cóż z tego, że mamy przewagę, że w tej fazie gry jesteśmy lepszym zespołem, skoro nie potrafimy strzelić bramki. I to był nasz pierwszy zasadniczy błąd — polska drużyna nie wykorzystała chwilowego załamania rywala. Zamiast pójść za ciosem pozwoliliśmy przeciwnikowi dojść do siebie, uporządkować grę.

Gdzieś od 30 min. Polacy oddają rywalowi środek pola, zupełnie niepotrzebnie przechodzą do defensywy. Na szczęście dla nas piłkarze gospodarzy nie wykorzystują w ostatnim kwadransie dwóch pozycji, najlepszą zmarnował Doerner strzelając w 39 min. w nogi Kukli.

W drugiej połowie nasz zespół gra bez jakiegokolwiek konceptu, piłkarze NRD są teraz szybsi, bardziej ruchliwi i atakują naszą bramkę nonstop. Już w 50 min. po zagraniu głową Doernera (piłkarz ten grający w drużynie NRD rolę libero miał wczoraj stanowczo za dużo swobody) Streich z bliska wyrównuje na 1:1. Polacy nie potrafią znaleźć żadnej recepty na żywiołowo atakującego rywala, słabiutko w tym okresie gra linia środkowa, coraz więcej błędów popełniają obrońcy, a Szymanowski przegrywa raz za razem pojedynki z szybkim skrzydłowym Hoffmanem. Akcje Polaków są nerwowe, mnożą się faule, Boniek otrzymuje żółtą kartkę.

W 63 min. przewaga NRD uwieńczona zostaje drugą bramką. Gospodarze mądrze rozegrali rzut wolny i Lindemann głową z najbliższej odległości (gdzie byli nasi dwaj stoperzy?) zdobywa prowadzenie dla NRD.

Już do końca meczu zdecydowanie lepszym zespołem są gospodarze. Polakom nie można odmówić ambicji, starali się atakować bramkę rywala, ale czynili to bardzo przejrzyście, bez przyspieszenia. Tak na dobrą sprawę w n połowie nie wypracowaliśmy ani jednej dogodnej sytuacji, atakujący z kontry piłkarze NRD mogli jeszcze w końcówce podwyższyć rezultat, dwukrotnie Hoffman po pięknych rajdach był o krok od strzelenia bramki.

Nie można wygrać meczu jeśli się gra tylko dobrze 30 minut. Zabrakło wczoraj w naszym zespole reżysera z prawdziwego zdarzenia, Ćmikiewicz był wolny i mało precyzyjny, Boniek miał kilka dobrych akcji, ale nie jest to jeszcze piłkarz, który może na siebie przejąć główny ciężar gry. W ataku Lato bezproduktywny, natomiast zupełnie niewidoczny Ogaza, nie wiem czego oczekiwał trener Kulesza wprowadzając dopiero w ostatnich 15 min. Wróbla. Obrona nie stanowiła monolitu, niepewni, stoperzy (zwłaszcza Janas), Szymanowski miał jeden z najsłabszych występów w reprezentacji, POLSKA: Kukla — Dziuba (58 min. Rudy), Zmuda, Janas, Szymanowski — Nawałka, Ćmikiewicz, Majewski (75 min. Wróbel) — Lato, Ogaza, Boniek.

NRD — Graphentin — Kische, Doerner, Weise, Weber — Lindemann, Schade, Haefner (46 min. Pomerenke) — Streich, Riediger, Hoffman.

Sędziował Asim-Zade (ZSRR).

Powiedzieli po meczu

ZWARTKRUIS, trener Holandii: Przez pierwsze pół godziny Polacy grali wielki futbol.

Imponowali mi wtedy. Potem nadszedł niespodziewany kryzys którego nie rozumiem, czyżby zabrakło sił? KULESZA: „Sądzę, że zbyt szybkie zdobycie bramki nie wpłynęło korzystnie na zespół i spowodowało zachowawczą grę wbrew przyjętej koncepcji. Nasze akcje z wyjątkiem początkowego okresu przeprowadzane były wolno i zbyt przejrzyście.

Sądziłem przed meczem, a zwłaszcza po zdobyciu bramki, że zdołamy wygrać, a co najmniej zremisować. Uczyłem jednak na lepszą grę drużyny. Popełniliśmy sporo błędów w grze obronnej. Realizacja założeń taktycznych nie była konsekwentna.

Wprowadzenie Wróbla miało uaktywnić grę ataku. Piłkarze NRD przewyższali nas szybkością, zdecydowaniem. Przegraliśmy, ale szanse na awans jeszcze istnieją.

BUSCHNER, trener NRD: Mecz stał na dobrym poziomie sportowym, a to że gra nie była piękna, to wynik olbrzymie} stawki. Przeżyłem trudne momenty na początku spotkania, Straciliśmy bramkę. Polacy byli lepsi. Potem role się jednak zmieniły. Chcę pochwalić mój zespół za odporność psychiczną i konsekwencję. Cały zespół spisał się dobrze, ale najlepiej chyba napastnicy. W żadnym tegorocznych spotkań Streich, Lindemann czy Hoffman nie prezentowali takiej dynamiki i zdecydowania na przedpolu bramkowym. Forma drużyny rośnie i wierzę, że także dla zespołu NRD nadejdą wkrótce lepsze dni.



Gazeta Południowa. 1979, nr 87 (20 IV) nr 9606

Pisałem przed występem Polaków w Lipsku, że będzie to dla naszej reprezentacji „mecz prawdy”. Dotychczasowe zwycięstwa nowego teamu Ryszarda Kuleszy nad Szwajcarią, Tunezją, Algierią — nie mogły być, z uwagi na niską klasę rywali, rzeczywistym sprawdzianem umiejętności polskich piłkarzy. Już jednak niedawny pojedynek z nieco silniejszym przeciwnikiem Węgrami — obnażył liczne błędy i niedostatki w naszym narodowym zespole, pokazał — że nie tak łatwo, w ciągu kilku miesięcy zbudować nową, silną reprezentację.

Nie chciałem krakać przed pojedynkiem w Lipsku, zawodnicy i trener byli przecież pełni optymizmu. Ale dla uważnego obserwatora zmagań na naszych boiskach ligowych było jasne, że brakuje nam w tej chwili wysokiej klasy piłkarzy, że większość reprezentantów wykazuje przeciętną formę. Byli zapewne tacy kibice, którzy oczekiwali... cudu, czyli zwycięstwa Polaków w Lipsku. Cudu jednak nie było, bo jaka liga — taka reprezentacja.

Wielu kibiców zapewne zadaje sobie pytanie — dlaczego nasz zespół przeżył na stadionie w Lipsku taką gwałtowną metamorfozę in minus? Trener Kulesza stwierdził, „że zbyt szybkie zdobycie gola nie wpłynęło korzystnie na zespół i spowodowało zachowawczą wbrew przyjętej koncepcji”. Nie trafia mi przekonania to stwierdzenie, ale faktem jest, że w zwariowanej polskiej piłce wszystko jest możliwe. Może jednak trener ma rację, przecież w lidze, na co dzień nasze zespoły grają właśnie tak zachowawczo i asekuracyjnie, drużyny zadowalają się najczęściej strzeleniem do też jednego pola i potem starają się „dowieźć” tę prowadzenie do końca meczu. Żeby nie sięgać po dalekie przykłady, tak gra najczęściej Wisła w lidze. Nasze drużyny nie potrafią iść za ciosem, nie umieją wykorzystać chwilowego załamania rywala.

W każdej dyscyplinie sportu — nie tylko w futbolu — trzeba umieć wykorzystać słabość rywala. W pierwszych 20 minutach piłkarze NRD byli zagubieni i zdenerwowani, gdyby padła druga bramka dla polskiego zespołu (a okazji było kilka) myślę, że tego meczu nie przegralibyśmy. Polacy popełnili jednak niewybaczalny błąd — pozwolili rywalowi dojść do siebie, piłkarze NRD złapali właściwy rytm gry, a kiedy tuż po przerwie zdobyli wyrównującą bramkę — ani na moment nie spuścili z tonu, atakowali nadal z pasją, Efektem była druga bramka.

Gospodarze pokazali jak należy wykorzystać chwilę słabości rywala. Tej umiejętności niestety nie posiedli jeszcze Polacy, a dziwne to o tyle, że mamy przecież w drużynie wielu rutynowanych piłkarzy. A może selekcjoner zbytnio ufa właśnie tym doświadczonym zawodnikom, którzy w rozgrywkach ligowych wcale nie błyszczą. Marzą nam się sukcesy w mistrzostwach Europy, myślę jednak, że lepiej byłoby prawdzie spojrzeć w oczy — nic mamy w tej chwili reprezentacji na miarę drużyny z roku 1974. Czy nie lepiej myśleć perspektywicznie t budować nowy zespół z myślą ę eliminacjach do mistrzostw świata w 1980 r? ANDRZEJ STANOWSKI



„Dziennik Polski” nr 86 relacja.