1982.10.31 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 1:1
Z Historia Wisły
Wisła Kraków | 1:1 (0:0) | ŁKS Łódź | ||||||||
widzów: 3.000-4.000 | ||||||||||
sędzia: J. Labus z Katowic | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
===Echo Krakowa. 1982, nr 163 (29/31 X/1 XI) nr 11239
Finisz sezonu mobilizuje drużyny do zaciętej walki, każdy chce bowiem dobrnąć do półmetka z jak największym, dorobkiem punktowym, na jak najwyższym miejscu w tabeli. Liga jest ogromnie wyrównana, przedostatni w tabeli Bałtyk ma do wicelidera zaledwie 4 punkty straty, po każdej więc kolejce następują duże przetasowania w tabeli.
Na awans w górę swych pupilów liczą zwolennicy Wisły. Krakowianie zgodnie z wieloletnią tradycją, przegrali wysoko przed tygodniem w Poznaniu z Lechem i w efekcie znaleźli się na mało zaszczytnym, 14. miejscu w tabeli.
Lecz, już w niedzielę, mają szansę pójścia w górę, pod warunkiem jednak zwycięstwa nad ŁKS-em. Łodzianie są o dwa miejsca wyżej od wiślaków, mają nad nimi jednak tylko punkt przewagi, a więc zwycięstwo „Białej gwiazdy” to awans o co najmniej jedną pozycję. Teoretycznie mogą podopieczni trenera Romana Durnioka przesunąć się nawet o pięć miejsc, na 9 lokatę.
Jest więc o co walczyć. Zdaję sobie sprawę, iż w obecnej sytuacji kadrowej krakowskiego zespołu, trudno trenerowi zestawić optymalny skład drużyny, musi, z konieczności, przesuwać graczy na nietypowe dla nich pozycje.
Lecz, w końcu, nie tylko Wisła ma kłopoty...
Trzeba niedzielny pojedynek wygrać i to jest cci krakowskiej jedenastki. Jak to osiągnąć, jak pokonać rywala, który zapewne zastosuje defensywny wariant gry, aby wywieźć spod Wawelu przynajmniej jeden punkt, to już zadanie do rozpracowania dla trenerów i zawodników. Kibice liczą na zwycięstwo i, miejmy nadzieję, że się nie zawiodą
Echo Krakowa. 1982, nr 164 (2XI) nr 11240
Zadowoleni z remisu?
WISŁA — ŁKS 1:1 (0:0). Bramki zdobyli: dla gospodarzy — Jałocha (61 min), dla gości — Lasoń (60 min). Sędziował Jan Labus (Katowice), widzów — ok. 5 tys. Żółte kartki: Robakiewicz i Lasoń (obaj ŁKS).
WISŁA: Adamczyk — Motyka, Nawrocki, Krupiński, Gorgoń, Jałocha — Suder, Plewniak (od 67 min Kowalik) — Kmiecik, Wróbel.
Był to nieciekawy mecz, niegodny nazwy — pierwszoligowy.
Do rzadkości należały bowiem celne strzały. Sporo natomiast widzieliśmy kiksów, niedokładnych podań. Obie drużyny jakby w obawie przed kontrą przeciwnika chowały się za „podwójną gardą”. Odnosiło się wrażenie, że remis stanowił cel obu1 rywalizujących drużyn.
Trener Wisły R. Durniok polecił Krupińskiemu i Gorgoniowi ograniczenie do minimum poczynań łódzkich napastników Milczarskiego i Robakiewicza, z kolei obrońcy ŁKS dość skutecznie przeszkadzali w przeprowadzaniu akcji Wróblowi i Kmiecikowi. W sytuacji, gdy trójka maleńkich pomocników „Białej gwiazdy” nie potrafiła przejąć na swoje barki ciężaru gry, trudno było liczyć na zaskoczenie mierzącego 1,95 m wzrostu bramkarza gości Bako.
Wynik spotkania został ustalony w ciągu kilkudziesięciu sekund. Najpierw „w 60 min. Wróbel stracił piłkę na rzecz Klimasa, ten wypuścił prostopadle Lasonia, który strzałem z kilku metrów nie dał szans Adamczykowi.
Odpowiedź drużyny gospodarzy była natychmiastowa. Indywidualną akcję przeprowadził jeden z najlepszych zawodników niedzielnego pojedynku Jałocha. Mocno strzelił zza linii pola karnego, po drodze piłka jeszcze skozłowała i wpadła tuż przy słupku do siatki.
Przy słabszej postawie krakowskich pomocników właśnie gra bocznych obrońców Jałochy z lewej i Motyki z prawej strony najbardziej rzucała się w oczy.
Nie, na wiele jednak zdały się ich Wysiłki. Wspomagał tę dwójkę tylko Kmiecik. Mimo sporych zaległości treningowych parę razy uwolnił się spod opieki łódzkich obrońców, a dwukrotnie był bliski uzyskania gola. M. in. w 29 min popisał się wspaniałym „szczupakiem”. Szkoda, że minimalnie spudłował, natomiast jego strzał w 51 min. wybił nogą Bako.
Remis na pewno nie krzywdzi żadnej ze stron niedzielnego pojedynku, choć trzeba dodać, że w 31 min. szczęście uśmiechnęło się do wiślaków. Po idealnym dośrodkowaniu Chojnackiego i „główce” Klimasa piłka trafiła w słupek, odbijając się od niego tak, że zamiast do siatki wpadła w ręce Adamczyka.
Dokonując oceny meczu nie sposób jednak nie dodać, że Wisła wystąpiła aż bez siedmiu czołowych do niedawna graczy. Oprócz Skrobowskiego, Iwana, Nawałki, Budki, Sysły zabrakło także Lipki i Kapki.