1983.06.15 Wisła Kraków - Legia Warszawa 4:3
Z Historia Wisły
Linia 23: | Linia 23: | ||
[[Grafika:Tempo 1983-06-16b.JPG|450 px]] | [[Grafika:Tempo 1983-06-16b.JPG|450 px]] | ||
[[Grafika:Echo 1983-06-16.jpg|200px]] | [[Grafika:Echo 1983-06-16.jpg|200px]] | ||
+ | |||
+ | ===Był taki mecz: Popisowy koniec sezonu w kratkę. Wisła - Legia 4:3=== | ||
+ | Data publikacji: 14-03-2018 12:00 | ||
+ | |||
+ | |||
+ | |||
+ | Gdy w sezonie 1982/1983 szkoleniowcem Białej Gwiazdy był Roman Durniok, Wisła grała w kratkę. Początek sezonu nie należał do udanych - w siedmiu spotkaniach krakowianie zdobyli zaledwie dwa gole. Władze pozostawiły jednak 55-letniego trenera na stanowisku. I choć Wiślacy nie zajęli miejsca w czołowej trójce, dali swym fanom kilka naprawdę emocjonujących spektakli. Forma przychodziła z czasem - a jej ofiarą była choćby Legia, z której z meczu na mecz uchodziło powietrze. | ||
+ | |||
+ | |||
+ | Czerwiec zaczął się dla Wisły idealnie - Biała Gwiazda zmiażdżyła Lecha Poznań aż 6:0. Późniejszy mistrz ligi nie istniał na boisku przy Reymonta ani na moment, a wynik poszedł w świat. Dwa tygodnie później, 15 czerwca do Krakowa przyjechała Legia Jerzego Kopy. Warszawianie dawno nie rozgrywali tak słabego sezonu i plasowali się w środku stawki. Spotkanie dwóch uznanych marek przyciągnęło i tak ponad 7 000 kibiców. Żaden z nich nie mógł żałować, że wybrał się na stadion! | ||
+ | |||
+ | Stawką - honor! | ||
+ | |||
+ | Dziennikarze „Tempa” też nie dowierzali w to, na jakim poziomie stała ta potyczka. „Mało kto oczekiwał, że w meczu bez większej stawki, poza prestiżem stworzą tak interesujące widowisko, iż kibice dotrwają do ostatniego gwizdka i wstając z miejsc obsypią schodzących graczy rzęsistymi oklaskami” - pisali. „Tylu pięknych bramek, efektownych strzałów i błyskawicznych, pomysłowych akcji już dawno nie oglądaliśmy w jednym spotkaniu pod Wawelem” - dodawali pośpiesznie. I faktycznie - siedem goli, a każdy piękniejszy od wcześniejszego - warto było spędzić dwie godziny z Wisłą Kraków. | ||
+ | |||
+ | Na nic zdały się przedmeczowe założenia trenera Kopy, który przydzielił przyległe krycie Andrzejowi Iwanowi i Michałowi Wróblowi. W ataku barwy Legii reprezentował tylko osamotniony Turowski, który jednak radził sobie nadspodziewanie dobrze. Zanim jednak snajper z Warszawy doszedł do głosu, o sobie dał znać Zdzisław Kapka. Indywidualnym kryciem postanowiono wybić z rymu jego kolegów z ataku, lecz nie jego samego - co, jak się potem okazało, było koszmarnym błędem. Król strzelców sezonu 1973/1974 znalazł sobie dużo miejsca i przymierzył na bramkę Kazimierskiego tak, że ten mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. | ||
+ | |||
+ | Defensyw brak | ||
+ | |||
+ | Legioniści nie pozostawali dłużni Wiślakom, a nie posiadający przydzielonego „ochroniarza” w postaci któregoś z defensorów Białej Gwiazdy Janusz Turowski dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Premierowy gol szybkiego napastnika miał miejsce jeszcze w pierwszej połowie, drugi już w 57. minucie. I wtedy właśnie zaczęło się granie na całego! Obrona w zasadzie poszła w odstawkę, a obie ekipy skupiły się na ataku. Tylko jeden z defensorów zasłużył na prasową pochwałę. Był to Jan Jałocha, który wykazywał się jednak głównie z przodu, raz po raz szarżując swoją flanką. Już pięć minut po wyjściu na prowadzenie Legii Zdzisław Kapka doprowadził do remisu pewnie wykorzystując rzut karny. I nie była to byle jaka jedenastka - miękka podcinka zupełnie zaskoczyła Kazimierskiego, który rzucił się w drugi róg. | ||
+ | |||
+ | Wiślacy zachęceni dopingiem kibiców Białej Gwiazdy przycisnęli Legionistów do ściany. Krakowianie czuli, że da się ten mecz wygrać - i za sprawą celnej główki Kapki z 83. minuty byli tego bardzo blisko. Na moment jednak spuszczono z oka Ryszarda Milewskiego, a trzykrotny reprezentant kraju huknął zza pola karnego w samo okienko wiślackiej bramki. Janusz Adamczyk musiał po raz trzeci wyciągnąć piłkę z siatki, lecz, jak się chwilę później okazało, jego vis-á-vis zrobił to tego dnia o jeden raz więcej! Raz jeden Andrzej Iwan idealnie urwał się Janowi Bedryjowi i po dośrodkowaniu Kapki uderzył głową tak mocno, że futbolówka o mało nie rozerwała siatki! Wisła wyszła na prowadzenie i nie oddała go do samego końca - ku uciesze kibiców i własnej. | ||
+ | |||
+ | Po pamiętny mecz w niedzielę! | ||
+ | |||
+ | Wynik ten oznaczał, że Biała Gwiazda zakończy sezon nad warszawskim klubem - nie mogło obyć się więc bez sporej pomeczowej radości! Pokaz futbolu długo był pamiętany przez kibiców - i nie mamy nic przeciwko, by Wisła w Warszawie również rozegrała spotkanie z gatunku tych pamiętnych! | ||
+ | |||
+ | Wisła Kraków - Legia Warszawa 4:3 (1:1) | ||
+ | |||
+ | 1:0 Kapka 16’ | ||
+ | |||
+ | 1:1 Turowski 25’ | ||
+ | |||
+ | 1:2 Turowski 57’ | ||
+ | |||
+ | 2:2 Kapka 62’ (k.) | ||
+ | |||
+ | 3:2 Kapka 83’ | ||
+ | |||
+ | 3:3 Milewski 85’ | ||
+ | |||
+ | 4:3 Iwan 89’ | ||
+ | |||
+ | Wisła: Adamczyk - Motyka, Skrobowski, Budka, Jałocha - Krupiński, Targosz, Szulżycki - Kapka, Iwan, Wróbel | ||
+ | |||
+ | Legia: Kazimierski - Kakietek, Bedryj, Sikorski, Milewski - Baran, Karaś, Kaczmarek, Buncol, Sikorski (70’ Adamczyk) - Turowski | ||
+ | |||
+ | Żółte kartki: Jałocha - Bedryj, Sikorski | ||
+ | |||
+ | Sędziował: Wacław Kaczałko z Wrocławia | ||
+ | |||
+ | Widzów: 7 000 | ||
+ | |||
+ | Jakub Pobożniak | ||
+ | |||
+ | Biuro Prasowe Wisły Kraków SA | ||
+ | |||
+ | '''Źródło:''' [http://www.wisla.krakow.pl//''' wisla.krakow.pl'''] | ||
*[http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=71629 strona 2] | *[http://mbc.malopolska.pl/dlibra/doccontent?id=71629 strona 2] | ||
Wersja z dnia 06:39, 19 mar 2018
Wisła Kraków | 4:3 (1:1) | Legia Warszawa | ||||||||
widzów: 7.000-8.000 | ||||||||||
sędzia: W. Kaczałko z Wrocławia | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Był taki mecz: Popisowy koniec sezonu w kratkę. Wisła - Legia 4:3
Data publikacji: 14-03-2018 12:00
Gdy w sezonie 1982/1983 szkoleniowcem Białej Gwiazdy był Roman Durniok, Wisła grała w kratkę. Początek sezonu nie należał do udanych - w siedmiu spotkaniach krakowianie zdobyli zaledwie dwa gole. Władze pozostawiły jednak 55-letniego trenera na stanowisku. I choć Wiślacy nie zajęli miejsca w czołowej trójce, dali swym fanom kilka naprawdę emocjonujących spektakli. Forma przychodziła z czasem - a jej ofiarą była choćby Legia, z której z meczu na mecz uchodziło powietrze.
Czerwiec zaczął się dla Wisły idealnie - Biała Gwiazda zmiażdżyła Lecha Poznań aż 6:0. Późniejszy mistrz ligi nie istniał na boisku przy Reymonta ani na moment, a wynik poszedł w świat. Dwa tygodnie później, 15 czerwca do Krakowa przyjechała Legia Jerzego Kopy. Warszawianie dawno nie rozgrywali tak słabego sezonu i plasowali się w środku stawki. Spotkanie dwóch uznanych marek przyciągnęło i tak ponad 7 000 kibiców. Żaden z nich nie mógł żałować, że wybrał się na stadion!
Stawką - honor!
Dziennikarze „Tempa” też nie dowierzali w to, na jakim poziomie stała ta potyczka. „Mało kto oczekiwał, że w meczu bez większej stawki, poza prestiżem stworzą tak interesujące widowisko, iż kibice dotrwają do ostatniego gwizdka i wstając z miejsc obsypią schodzących graczy rzęsistymi oklaskami” - pisali. „Tylu pięknych bramek, efektownych strzałów i błyskawicznych, pomysłowych akcji już dawno nie oglądaliśmy w jednym spotkaniu pod Wawelem” - dodawali pośpiesznie. I faktycznie - siedem goli, a każdy piękniejszy od wcześniejszego - warto było spędzić dwie godziny z Wisłą Kraków.
Na nic zdały się przedmeczowe założenia trenera Kopy, który przydzielił przyległe krycie Andrzejowi Iwanowi i Michałowi Wróblowi. W ataku barwy Legii reprezentował tylko osamotniony Turowski, który jednak radził sobie nadspodziewanie dobrze. Zanim jednak snajper z Warszawy doszedł do głosu, o sobie dał znać Zdzisław Kapka. Indywidualnym kryciem postanowiono wybić z rymu jego kolegów z ataku, lecz nie jego samego - co, jak się potem okazało, było koszmarnym błędem. Król strzelców sezonu 1973/1974 znalazł sobie dużo miejsca i przymierzył na bramkę Kazimierskiego tak, że ten mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.
Defensyw brak
Legioniści nie pozostawali dłużni Wiślakom, a nie posiadający przydzielonego „ochroniarza” w postaci któregoś z defensorów Białej Gwiazdy Janusz Turowski dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Premierowy gol szybkiego napastnika miał miejsce jeszcze w pierwszej połowie, drugi już w 57. minucie. I wtedy właśnie zaczęło się granie na całego! Obrona w zasadzie poszła w odstawkę, a obie ekipy skupiły się na ataku. Tylko jeden z defensorów zasłużył na prasową pochwałę. Był to Jan Jałocha, który wykazywał się jednak głównie z przodu, raz po raz szarżując swoją flanką. Już pięć minut po wyjściu na prowadzenie Legii Zdzisław Kapka doprowadził do remisu pewnie wykorzystując rzut karny. I nie była to byle jaka jedenastka - miękka podcinka zupełnie zaskoczyła Kazimierskiego, który rzucił się w drugi róg.
Wiślacy zachęceni dopingiem kibiców Białej Gwiazdy przycisnęli Legionistów do ściany. Krakowianie czuli, że da się ten mecz wygrać - i za sprawą celnej główki Kapki z 83. minuty byli tego bardzo blisko. Na moment jednak spuszczono z oka Ryszarda Milewskiego, a trzykrotny reprezentant kraju huknął zza pola karnego w samo okienko wiślackiej bramki. Janusz Adamczyk musiał po raz trzeci wyciągnąć piłkę z siatki, lecz, jak się chwilę później okazało, jego vis-á-vis zrobił to tego dnia o jeden raz więcej! Raz jeden Andrzej Iwan idealnie urwał się Janowi Bedryjowi i po dośrodkowaniu Kapki uderzył głową tak mocno, że futbolówka o mało nie rozerwała siatki! Wisła wyszła na prowadzenie i nie oddała go do samego końca - ku uciesze kibiców i własnej.
Po pamiętny mecz w niedzielę!
Wynik ten oznaczał, że Biała Gwiazda zakończy sezon nad warszawskim klubem - nie mogło obyć się więc bez sporej pomeczowej radości! Pokaz futbolu długo był pamiętany przez kibiców - i nie mamy nic przeciwko, by Wisła w Warszawie również rozegrała spotkanie z gatunku tych pamiętnych!
Wisła Kraków - Legia Warszawa 4:3 (1:1)
1:0 Kapka 16’
1:1 Turowski 25’
1:2 Turowski 57’
2:2 Kapka 62’ (k.)
3:2 Kapka 83’
3:3 Milewski 85’
4:3 Iwan 89’
Wisła: Adamczyk - Motyka, Skrobowski, Budka, Jałocha - Krupiński, Targosz, Szulżycki - Kapka, Iwan, Wróbel
Legia: Kazimierski - Kakietek, Bedryj, Sikorski, Milewski - Baran, Karaś, Kaczmarek, Buncol, Sikorski (70’ Adamczyk) - Turowski
Żółte kartki: Jałocha - Bedryj, Sikorski
Sędziował: Wacław Kaczałko z Wrocławia
Widzów: 7 000
Jakub Pobożniak
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA
Źródło: wisla.krakow.pl