1987.03.29 Wisła Kraków - Ślęza Wrocław 52:75

Z Historia Wisły

1987.03.28, I Liga Koszykówki Kobiet, play-off, finał, 2. mecz, Kraków, Hala Wisły, 18:00
Wisła Kraków 52:75 Ślęza Wrocław
I:
II: 31:37
III:
IV:
Sędziowie: Z. Sołtysiak i Ż. Szpilewski z Poznania Komisarz: Widzów:
Wisła Kraków:
Marta Starowicz 15, Anna Jaskurzyńska-Jelonek 14, Grażyna Jaworska-Seweryn i Halina Iwaniec po 7

Ślęza Wrocław:
Mariola Pawlak 33, Teresa Swędrowska 17, Mirosława Pabijasz i Maria Lenczowska po 7, Katarzyna Kowalska 6, Violetta Kuźbik 5


„Dziennik Polski” nr 74 anons, 75 i 76 relacja.

Spis treści

Mistrzowska Ślęza

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1987, nr 61 (27/28/29 III) nr 12361

NADCHODZI kolejny weekend. Go proponujemy kibicom sportu? Z licznych imprez największy ciężar gatunkowy mają z całą pewnością mecze koszykarek Wisły i wrocławskiej Ślęzy, których stawką jest mistrzowski tytuł. Oto propozycje:

Koszykówka

HALA WISŁY — sobota, niedziela — Wisła — Ślęza — godz. 17 (termin dodatkowy). Koszykarki ekstraklasy są na ostatniej prostej. W tym tygodniu zakończą rywalizację o miejsca w I lidze. W Krakowie najciekawsze, o najwyższą stawkę mecze pomiędzy Wisłą a Ślęzą. W środę, w pierwszym meczu krakowianki przegrały we Wrocławiu różnicą 7 punktów, aby wywalczyć prymat muszą więc wygrać teraz dwa spotkania, zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Gdyby Ślęza wygrała w sobotę, wówczas trzeciego meczu nie będzie, tytuł powędruje do Wrocławia. Liczymy jednak, że podopieczne Zdzisława Kassyka nie zmarnują szansy że one właśnie będą mistrzyniami!


Echo Krakowa. 1987, nr 62 (30 III) nr 12362

KOSZYKARKI ekstraklasy zakończyły rozgrywki. Tytuł wywalczyła, po raz pierwszy w swej historii, wrocławska Ślęza, która w sobotę pokonała Wisłę w Krakowie. Krakowiankom przypadło wicemistrzostwo, co dla wielu jej sympatyków było wielkim rozczarowaniem, liczyli bowiem na pierwsze miejsce wiślaczek. Kolejne miejsca zajęły: 3. ŁKS, 4. Włókniarz Pabianice, 5. Lech, 6. Spójnia, 7. AZS Poznań i 8. AZS Katowice.

WISŁA - ŚLĘZA 52:75 (31:37). Najwięcej punktów: dla Wisły — Starowicz 15, Jelonek 14, dla Ślęzy — Pawlak 35. Kępka 13. Sędziowali pp Z. Sołtysiak i Ż. Szpilewski z Poznania. Jak skomentować to, co wydarzyło się, tv sobotni wieczór w hali przy ul. Reymonta? Rozczarowanie, kompromitacja? Na pierwszy rzut oka. w pierwszym porywie myśli, taka ocena cisnęła się pod pióro. Gdy jednak przyszło uspokojenie, chwila refleksji, pomyślałem, że byłoby to bardzo niesprawiedliwe dla koszykarek krakowskich. Prawdą jest, że przegrały, że zagrały źle, słabo, ale czy można jednym nieudanym meczem przekreślić wszystko, co zrobiły poprzednio? Cały ligowy sezon? Uważam, że nie! Wisła przegrała, nie osiągnęła mistrzostwa, lecz za swą grę, postawę w całych rozgrywkach zasłużyła z pewnością na słowa uznania, na gratulacje za dzielność, waleczność, za dostarczenie widzom wielu, bardzo wielu emocji, pięknych chwil, wzruszeń. Przecież przez cały sezon, od pierwszej do ostatniej kolejki była na prowadzeniu, zwyciężała rywalki i u siebie i na wyjazdach, była najlepsza. Potem, gdy przyszedł czas play off, gdy pozbawione kontuzjowanych Kalinowskiej i Maj wiślaczki wyeksploatowały swe siły, nadszedł kryzys formy, który sprawił, że tytuł powędrował do Wrocławia. Zadecydowała o tym chwila, moment w całym, długim cyklu. Stąd gratulując Ślęzie mistrzostwa, uważam jednak że najlepszą polską drużyną jest jednak Wisła! Mimo iż nie dostały krakowianki złotych medali sezonu 1986/87, były w całym cyklu zespołem najrówniejszym, najlepszym, tyle że w decydującej fazie, tej dodatkowej, bardzo niesprawiedliwej, zabrakło im sił. Cóż, tak w sporcie bywa, taki regulamin przyjęto i na to nie ma już rady. Gdy się jednak wspomni, jak wspaniale wiślaczki walczyły, ile uzyskały zwycięstw, ile włożyły w tę walkę sił, ambicji, poświęcenia, trudno nie uznać ich klasy, nie złożyć gratulacji. Tak było zresztą i w tym ostatnim, sobotnim meczu. Kiedy nic im się nie udawało, kiedy „nie siedział” rzut, gdy nerwy odmówiły posłuszeństwa, wprawiły zespół w stan jakiegoś bezwładu, to przecież do końca, już w przegranej sytuacji, krakowianki walczyły z pasją, zażartością, rzadko oglądaną ha naszych boiskach. I to należy docenić, uznać, za to podziękować Tak wielu emocji nie dostarczyła bowiem krakowskim sympatykom sportu żadna z naszych drużyn! Więc chwała ślężankom — mistrzyniom i chwała wiślaczkom — wicemistrzyniom, drużynie, moim zdaniem, najwaleczniejszej i, mimo wszystko, Polsce,


Gazeta Krakowska. 1987, nr 74 (28/29 III) nr 11868

Po raz 17 „złoto” dla Wisły?

Dzisiaj albo jutro rozstrzygnie się sprawa tytułu mistrzowskiego w ekstraklasie koszykarek. W play off o złoty medal grają — jak wiadomo — Wisła i Ślęza Wrocław. W środę w pierwszym spotkaniu we Wrocławiu lepsze były gospodynie, wygrywając 64:57. Dzisiaj, o godz. 17, jeśli wygra Ślęza ona zostanie mistrzem Polski, w razie wygranej Wisły dojdzie w niedzielę do dodatkowego meczu, też o godz. 17, w hali przy ul. Reymonta. W drużynie Wisły — mimo porażki we Wrocławiu — panuje bojowy nastrój. Przed 3 dniami krakowianki przegrały, bo słabszy dzień miały zawodniczki wysokie. Same „małe” nie wygrają meczu. Teraz wszyscy liczą, iż Jelonek i Cała zechcą „odkuć się” na Pawlak i Kowalskiej. Wisła ma na pewno lepsze rozgrywające (Seweryn, Starowicz, Iwaniec), ale kto wygra walkę pod tablicami, ten prawdopodobnie będzie górą w tym meczu. Zapowiadają się wielkie emocje, kibice „Białej Gwiazdy” wierzą, że ich dziewczęta po raz 17. w historii klubu sięgną po złote medale. Zachęcamy kibiców do gorącego. ale sportowego dopingu. Niech wygra lepszy! — osobiście stawiam na wiślaczki. (ANS)


Gazeta Krakowska. 1987, nr 75 (30 III) nr 11869

Ślęza grała jak natchniona, a Wisłę „zjadły” nerwy

„Złoto” dla Ślęzy Wrocław, „srebro” dla WISŁY — tak zakończyły się mistrzostwa Polski w koszykówce pań.

Wszystko rozstrzygnęło się w Krakowie już w sobotę, po środowym zwycięstwie we Wrocławiu 64:57, Ślęza pewnie wygrała sobotni pojedynek 75:52 (37:31), przekreślając nadzieje wiślaczek na 17 tytuł mistrzowski w historii klubu.

Większość kibiców zebranych w hali przy ul. Reymonta oczekiwała wygranej gospodyń, które jeszcze nigdy nie przegrały ze Ślęzą w Krakowie. Ja też napisałem, iż stawiam na wiślaczki. Dziś mogę szczerze przyznać, iż pisałem te słowa trochę na wyrost, blefowałem, chcąc dodatkowo zmobilizować zespół krakowski. Po tym jednak co widziałem we Wrocławiu sprawa dla mnie była jasna — Wisła wyglądała na zmęczoną rozgrywkami, niektóre czołowe zawodniczki miały już wyraźnie dość koszykówki, a brak kontuzjowanych Maj i Kalinowskiej był bardzo widoczny (praktycznie trener miał do dyspozycji tylko 6 zawodniczek). Dlatego tuż przed meczem w Krakowie stawiałem na Ślęzę (mam na to świadka, red. R. Kowalskiego z „Przeglądu Sportowego”).

I sprawdziły się moje przypuszczenia. Zaczęło się wprawdzie bardzo obiecująco, Wisła prowadzi 5:0, w 5 min. jeszcze 7:5 (po raz ostatni w tym meczu), ale potem zaczął się koncert w wykonaniu Pawlak. Rzuca celnie niemal z każdej pozycji, wrocławianki świetnie walczą pod obydwiema tablicami (mają znaczną przewagę wzrostu), grają agresywnie w obronie. Wiślaczki grają bardzo nerwowo, nie mogą dojść do czystych pozycji strzeleckich, próbują rzucać z dystansu (często z nieprzygotowanych pozycji), ale w sobotę u wszystkich koszykarek Wisły zawodzi rzut.

Dzięki wielkiej ambicji i waleczności kilkakrotnie zbliżają się do rywalek na odległość 2 pkt (14 min. 24—26), ale w tych decydujących momentach zawodzą nerwy, znowu seria niecelnych rzutów i grająca konsekwentnie Ślęza ucieka wiślaczkom na 6 pkt. Druga odsłona to jednostronny popis wrocławianek, grają chwilami jak natchnione, podczas gdy wiślaczki cały­ mi minutami nie mogą trafić celnie do kosza. Między 26 a 35 min. krakowianki zdobyły zaledwie 2 punkty, a rywalki 17, w tym momencie było już 65—42 dla wrocławianek i mecz był praktycznie rozstrzygnięty.

Tak debrze i mądrze grającej Ślęzy nie widziałem jeszcze nigdy, „małe” Pabijasz i Kużbik (rzeczywiście talent na miarę... Kaluty) spokojnie i długo rozgrywały piłkę, a akcje najczęściej celnymi rzutami kończyły Pawlak (rozegrała życiową partię) i Kępka.

Wiślaczki walczyły z wielką determinacją do ostatnich sekund, próbowały pressingu na całym boisku. Przegrały, bo zawiódł ich podstawowy atut — rzut z dystansu. Ale tak to już jest, kiedy rywal prowadzi i szala wygrania przechyla się na jego korzyść, drżą ręce ze strachu i odpowiedzialności.

A wysokie — podobnie Jak we Wrocławiu — znowu grały słabo.

Wygrała w sobotę drużyna lepsza, zatem brawa dla Ślęzy. Nie mam jednak o ten mecz pretensji do krakowianek, dały z siebie wszystko, rywalki były jednak w tym dniu lepsze. Gratulacje także dla Wisły, wicemistrzostwo też jest sukcesem. Były krakowianki najlepsze w 2-rundowych rozgrywkach (wtedy 2- kronie pokonały Ślęzę) przegrały w play off. Niektórzy twierdzą, że system rozgrywek nie jest sprawiedliwy.

Ale tak dzisiaj gra prawie cały świat, a play off bardzo uatrakcyjnił rozgrywki.

Punkty dla Wisły: Seweryn 17, Starowicz 15, Jelonek 15, Iwaniec 7, Cała 6, Kwak 2, Czelakowska 1, dla Ślęzy: Pawlak 33, Kępka-Swędowska 17, Pabijasz i Lenczowska po 7, Kowalska 6, Kużbik 5.

Po meczu były łzy radości i smutku. Płakały ze szczęścia wrocławianki (pierwszy tak wymarzony tytuł mistrzowski w historii klubu), krakowianki ocierały łzy, bo marzyły przecież o „zlocie”. Znakomicie zachowała się grupa młodych kibiców Wisły, która serdecznie pożegnała swoje koszykarki, dziękując im za ambitną postawę. A prezes PZKosz. M. Kozłowski udekorował mistrzynie i wicemistrzynie — złotymi i srebrnymi medalami.

Tuż po meczu powiedzieli Z. FAJBUSIEWICZ, trener Ślęzy: „nie będę na siłę dorabiał teorii do naszego zwycięstwa. Wygraliśmy, a zadecydowała o tym przede wszystkim świetna gra pod obydwiema tablicami i nasza agresywna obrona. Z. KASSYK, trener Wisły: „nasza drużyna spaliła się psychicznie, nie wytrzymała tego meczu nerwowo. W końcówce rozgrywek mieliśmy pecha, kontuzje Maj i Kalinowskiej osłabiły mocno drużynę.

Cieszę się jednak z wicemistrzostwa, przecież przed rokiem Wisła nie była w finałowej czwórce”.

L. MIĘTTA, trener reprezentacji: „Ślęza zagrała wyjątkowo dobrze i konsekwentnie, Wisła bez koncepcji. Nie można tylko bazować na rzucie z dystansu. Pod względem taktycznym świetnie rozegrał i prowadził ten mecz trener Ślęzy — Z. Fajbusiewicz”.

ANDRZEJ STANOWSKI


W mediach