2010.10.23 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 5:2

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
d
Linia 2: Linia 2:
| data = 2010.10.23
| data = 2010.10.23
| nazwa rozgrywek = Ekstraklasa, 10. kolejka
| nazwa rozgrywek = Ekstraklasa, 10. kolejka
-
| stadion(miasto) = Kraków, [[Stadion Wisły]] im. Henryka Reymana
+
| stadion(miasto) = Kraków, [[Stadion miejski im. Henryka Reymana]]
| godzina = 18:15
| godzina = 18:15
| herb gospodarzy = Wisła Kraków herb13.jpg
| herb gospodarzy = Wisła Kraków herb13.jpg

Wersja z dnia 12:02, 17 maj 2011

2010.10.23, Ekstraklasa, 10. kolejka, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 18:15
Wisła Kraków 5:2 (1:1) Lechia Gdańsk
widzów: 15.000
sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Bramki

Patryk Małecki 30’
Radosław Sobolewski 46'
Paweł Brożek (k) 67'
Andraž Kirm 69'

Andraž Kirm 84'
0:1
1:1
2:1
3:1
4:1
4:2
5:2
11’ Krzysztof Bąk 62’




Tomasz Dawidowski

Wisła Kraków
4-5-1
Mariusz Pawełek
Erik Čikoš
Osman Chávez
Gordan Bunoza
Dragan Paljić
>Patryk Małecki
Radosław Sobolewski
Łukasz Garguła grafika:Zmiana.PNG (79’ Andrés Ríos
Nourdin Boukhari grafika:Zmiana.PNG (61’ Grafika:Zk.jpg Cezary Wilk
Andraž Kirm
Paweł Brożek grafika:Zmiana.PNG (88’ Maciej Żurawski)

trener: Robert Maaskant
Lechia Gdańsk
4-5-1
Paweł Kapsa
Deleu
Krzysztof Bąk
Sergejs Kožans Grafika:Zk.jpg
Hubert Wołąkiewicz grafika:Zmiana.PNG (52’ Kaczmarek)
Paweł Nowak
Traore
Łukasz Surma
Ivans Lukjanovs grafika:Zmiana.PNG (71’ Piotr Wiśniewski
Buval
Paweł Buzała (62’ Tomasz Dawidowski)

trener: Tomasz Kafarski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Przed meczem

Wisła Kraków gra z Lechią Gdańsk


Bartosz Karcz

2010-10-22 19:45:53, aktualizacja: 2010-10-22 19:45:53

W sobotę o godz. 18.15 Wisła Kraków zagra z Lechią Gdańsk. "Biała Gwiazda" chce przerwać fatalną passę bez zwycięstwa. Cztery zwycięstwa, jedenaście strzelonych bramek i tylko dwie stracone. Co to takiego? To bilans Wisły w meczach z Lechią Gdańsk, odkąd ten zespół wrócił do ekstraklasy. Wskazanie faworyta sobotniego meczu obu drużyn (początek o godz. 18.15) wydawałoby się zatem łatwe.

Tak jest jednak tylko w przypadku osób, które nie śledzą tegorocznego sezonu w ekstraklasie. Bo prawda jest znacznie mniej przyjemna dla ". Biorąc pod uwagę dokonania obu drużyn w ostatnich tygodniach oraz sposób, w jaki grają, więcej szans na dzisiejszy sukces trzeba bowiem przyznać nie podopiecznym trenera Roberta Maaskanta, lecz Tomasza Kafarskiego. Mówiąc wprost - to Lechia jest faworytem, choć gdyby ktoś tak postawił sprawę przed rozpoczęciem rozgrywek, zapewne zostałby uznany za totalnego laika.

Tylko że ligowe życie toczy się cały czas do przodu i na dzisiaj to "biało-zieloni" wyglądają lepiej. Lechia wygrała cztery ostatnie mecze, prezentuje ładny dla oka futbol. Wisła nie zaznała natomiast smaku zwycięstwa od pięciu kolejek i gra słabo. Trener Robert Maaskant nie krył wczoraj, że właśnie na przerwanie tej fatalnej passy bardzo liczy wieczorem.

- Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji - stwierdził Holender. - Nie wygrywamy meczów, a ostatni nawet przegraliśmy. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby wreszcie wygrać. Jesteśmy pod dużą presją, ale czas wreszcie zacząć wygrywać! To jest czas dla piłkarzy, którzy mają szansę wykazać się charakterem. To jest czas dla takich zawodników, którzy powiedzą głośno - to ja poprowadzę drużynę do sukcesów. Ja w swojej karierze już raz taką passę miałem, osiem, dziewięć lat temu. Nie prowadziłem jednak wtedy topowej drużyny, jaką jest Wisła. Tutaj chcę być mistrzem, a do tego nie wystarczą remisy. Dlatego powtórzę jeszcze raz - czas zacząć wygrywać.

Maaskant nie chciał ujawnić, jakie zmiany wyjściowym składzie szykuje na mecz. Będą one na pewno, ale trener Wisły mówi jedynie: - Dopiero w sobotę rano powiem zawodnikom, kto zagra. Będzie niespodzianką, kto wystąpi od początku meczu. Zdradzę tylko, że myślimy, żeby zmienić ustawienie, związane z jedną pozycją.

Choć Maaskant nie wyjawił, kto rozpocznie dzisiejsze spotkanie w podstawowej jedenastce, wiadomo że nie znajdzie się w niej Wojciech Łobodziński, którego wyeliminował uraz stopy. Stan innego, kontuzjowanego w tym tygodniu na treningu piłkarza, Serge'a Branco jest nieco lepszy. Szkoleniowiec jego szansę na grę określił jednym zdaniem - pod znakiem zapytania.


Piłkarze Lechii pewni wygranej z Wisłą

Trener Wisły nie zdradził składu, w jakim zagra jego zespół, ale jeśli oprzeć się na obserwacji treningów, to można dojść do wniosku, że zmian wcale za dużo nie będzie. Jeśli ostatecznie nie zagra Branco, to zastąpi go Erik Cikos. Raczej też dojdzie do zmiany na lewej flance. Na ławkę powędruje najprawdopodobniej Piotr Brożek. W jego miejsce wskoczy na lewą obronę Dragan Paljić, a przed nim szansę gry od pierwszego gwizdka otrzyma Andraż Kirm.

Na boisku czeka widzów walka, a na trybunach szykuje się mecz przyjaźni. Kibice obu klubów od dawna żyją w komitywie. Do postawy kibiców Wisły odniósł się wczoraj Maaskant, który powiedział: - Na razie jedyne, co spisuje się na sto procent swoich możliwości, to nasi fani. Oni cały czas są z nami. Podam taki przykład - gdy w Holandii Ajax przegrywa, to piętnaście tysięcy gwiżdze. W Krakowie kibice cały czas nas dopingują, tak jakby chcieli nam powiedzieć - powodzenia. Liczę na ich wsparcie również w sobotę.

Źródło: Gazeta Krakowska

Opis meczu

Lechia rozstrzelana po przerwie!

Po pięciu kolejnych meczach bez zwycięstwa Wisła pokonała u siebie Lechię Gdańsk 5:2! Zaczęło się źle, bo od prowadzenia przyjezdnych i słabiutkiej postawy krakowian. Jednak po przerwie na plac gry weszła jakby zupełnie inna drużyna Wisły, która wpakowała lechistom cztery bramki.

W porównaniu z ostatnim meczem w Zabrzu, trener Maaskant zdecydował się na przeprowadzenie trzech zmian w składzie. Całkowicie przemeblował defensywę. Na ławce pozostawił Clebera, a do gry desygnował Chaveza i Cikosa. Na lewym skrzydle pojawił się natomiast Andraz Kirm.

Choć w odmienionym składzie, wiślacy zaczęli spotkanie od starych i dobrze znanych grzechów. Grali przewidywalnie, niedokładnie i bez pomysłu w ofensywie. Na domiar złego już w 11. minucie gry pokonać dał się Mariusz Pawełek. Precyzyjnie z rzutu wolnego zacentrował Traore, a celną główką popisał się Krzysztof Bąk.

Co gorsza, kolejne minuty upływały pod dyktando Lechii, która stwarzała kolejne sytuacje. Pawełek dwa razy wybronił strzały Traore i Buvala, a raz w ostatniej chwili rywala zablokował Paljić. Dopiero w 29. minucie Kirm oddał pierwszy, choć zupełnie niegroźny, strzał w światło bramki gdańszczan. Minutę później znów pokazał się Słoweniec, wyłożył piłkę Małeckiemu, a ten wykorzystał pierwszą klarowną okazję tego dnia. Mocno huknął po ziemi i nie dał szans Kapsie. Wisła złapała oddech i przez ostatni kwadrans dominowała na boisku. Żadna bramka nie padła, a mogła, gdyby tylko Chavez lepiej główkował na piątym metrze od bramki gdańszczan.

Jak się okazało kwadrans później, Wisła na drugą połowę wyszła odmieniona. Nie bez znaczenia był fakt, że sekundy po przerwie do siatki trafił Radosław Sobolewski, dając zespołowi impuls do lepszej gry. Lechia zaatakowała, nadziewając się na szybkie i wreszcie składne kontry Wisły. W 67. minucie udało się podwyższyć wynik. Kapsa sfaulował w polu karnym Kirma, a "jedenastkę" pewnie wykonał Paweł Brożek. Nie minęły jeszcze dwie minuty, a na stadionowej tablicy wyników już zaświeciła się czwórka. Paljić zagrał świetną, prostopadłą piłkę Kirmowi, który bez problemu zwieńczył trafieniem swój imponujący występ.

Na tym wcale się nie skończyło, bo oto piłkarze Wisły i Lechii postanowili zaserwować nam prawdziwy strzelecki festiwal. Najpierw trafił Tomasz Dawidowski, dobijając futbolówkę wybitą przed siebie przez Mariusza Pawełka, a minutę później drugi raz na listę strzelców wpisał się Kirm. Zaskoczył bramkarza Lechii precyzyjnym strzałem zza szesnastki.

Źródło: The White Star Division


Zaskoczyło! Wisła - Lechia 5-2

W spotkaniu 10. kolejki Ekstraklasy krakowska Wisła wreszcie "zaskoczyła". Wygrana aż 5-2 ze świetnie dysponowaną we wcześniejszych meczach Lechią robi wrażenie. Oby tak dalej panowie! A zwłaszcza Andraž Kirm, którego przed meczem "wywołaliśmy do tablicy". To był mecz Słoweńca, który strzelił dwie bramki, zaliczył asystę, a także wywalczył "jedenastkę". Brawo!

Wisła pechowo rozpoczęła mecz z Lechią, bo już w 11. minucie straciliśmy bramkę “z niczego”. Po rzucie wolnym wrzutka w nasze pole karne zakończyła się celną główką Krzysztofa Bąk, który przeskoczył Osmana Cháveza. Przegrywaliśmy więc 0-1, a kolejne wyjścia lechistów mogły przynieść im dalsze bramki. Piłkarzom z Gdańska brakowało jednak skuteczności, zwłaszcza że wiślacy nie stanowili w defensywie kolektywu.

Mecz “załatwić” mógł do reszty zresztą Gordan Bunoza, który złapał za koszulkę, składającego się do przewrotki Bąka. Sędzia faulu nie dostrzegł o czym pewnie mówić się będzie dość sporo. Ale po tej sytuacji Lechia miała kolejne.

W przysłowiową brodę pluć powinien sobie zwłaszcza Bédi Buval. W 29. minucie w dziecinny wręcz sposób ograł Cháveza, ale zamiast podawać do lepiej ustawionego Pawła Nowaka, strzelał. Mariusz Pawełek uderzenie to obronił i świetna okazja przepadła.

A że niewykorzystane okazje lubią się mścić, to ta zemściła się na Lechii, już minutę później. Ze skrzydła w pole karne gości zagrał Andraž Kirm, do odbitej przez obrońcę piłki dopadł Patryk Małecki i płaskim strzałem doprowadził do wyrównania.

Wisła poszła za ciosem i już sześć minut później przed dobrą szansą stanął Nourdin Boukhari. Strzał Marokańczyka zablokował jednak obrońca i skończyło się na rzucie rożnym. Wiślacy nieźle zagrali końcówkę I połowy, ale wynik nie uległ już w niej zmianie, choć tak naprawdę 1-1 to szczęśliwy rezultat dla gospodarzy. To Lechia była bowiem w pierwszych 45 minutach zespołem lepszym. Tyle że nieskutecznym.

II połowa zaczęła się dla Wisły doskonale. Już pierwsza akcja przyniosła nam bowiem prowadzenie. Radosław Sobolewski huknął w długi róg i było 2-1. Po chwili mogło być jeszcze lepiej, ale kontrę fatalnym kiksem zakończył Boukhari.

I choć kolejne minuty znów należały do podrażnionej Lechii, to wynik podwyższyła Wisła. Nasza kolejna akcja zakończyła się strzałem Pawła Brożka, który odbił Paweł Kapsa. Za uderzeniem poszedł jednak Kirm i został przewrócony przez bramkarza. Jedenastkę pewnie wykorzystał Paweł Brożek i było 3-1.

Kibice jeszcze nie zdążyli się nacieszyć z trzeciego gola, a już padł czwarty. Po skrzydle uciekł bardzo dobrze dysponowany Kirm, który dostał prostopadłą piłkę od "Brozia", wpadł w pole karne i pewnie pokonał Kapsę.

W 73. minucie Słoweniec mógł po raz kolejny podwyższyć wynik, ale nie opanował wystarczająco szybko piłki i skończyło się tylko na rzucie rożnym.

To nie był jednak koniec strzeleckich popisów w tym meczu. W 82. minucie rozmiary porażki spróbował zmniejszyć bowiem Tomasz Dawidowski, ale już minutę później sprzed pola karnego na 5-2 uderzył Kirm.

W końcówce goście mieli jeszcze szanse na zmniejszenie porażki, ale dobrych okazji nie wykorzystali Traoré, Surma i Buval. Przy dwóch z nich świetnie spisał się Pawełek, przy trzeciej bramkarzowi pomógł wracający za akcją Małecki.

Wysoka wygrana przed meczami z Widzewem (PP) i z Lechem (liga) to dla nas świetny prognostyk. Może więc w tym sezonie czeka nas jeszcze więcej miłych, niż niemiłych, gier?! Źródło: Wisła Portal


Piłkarze po meczu

Łukasz Garguła, pomocnik Wisły

- Włożyliśmy w grę dużo serca i zaangażowania, zrobiliśmy kilka fajnych akcji, wreszcie odnosząc efektowne zwycięstwo. Pierwszą połowę miałem lekko ospałą, ale jeśli trener daje mi szansę, robię wszystko by się odbudować i dojść do optymalnej dyspozycji.

Andraż Kirm, pomocnik Wisły

- Cieszę się, że trener dał mi szansę. Może kolejne mecze będą jeszcze lepsze. Przed meczem nasza sytuacja była trudna, ale w ostatnich tygodniach pracowaliśmy bardzo ciężko i w końcu należało nam się to zwycięstwo. Na treningach prezentujemy się naprawdę dobrze, może potrzebowaliśmy tego jednego meczu, by pokazać nasz potencjał.Przed meczem oglądaliśmy Lechię na wideo i boisko tylko potwierdziło to, co wcześniej widzieliśmy. Są silnym zespołem z bardzo solidną drugą linią.

Trenerzy po meczu

Robert Maaskant, trener Wisły

Możecie sobie wyobrazić ulgę, jaką odczuwamy, po wywalczeniu zwycięstwa. Ale graliśmy bardzo dobrze, strzeliliśmy wiele bramek, zatem jestem dość zadowolony z tego co robiliśmy, gdy mieliśmy piłkę. Zupełnie nie byłem zadowolony z pierwszej połowy. Pozwoliliśmy rywalom na stworzenie zbyt wielu sytuacji. W drugiej połowie odwróciliśmy sytuację. Gdy traci się bramkę po 11 minutach to normalne, że trzeba pokazać charakter. Zawodnicy pokazali, że są mężczyznami. Gdy ma się mężczyzn w drużynie można wygrać mecz. Źródło: The White Star Division


Tomasz Kafarski, trener Lechii

Widowisko było atrakcyjne, bo ilość zdobytych goli i sytuacji podbramkowych i spięć na boisku była bardzo duża. Wynik jest dla mnie kompletnie niezrozumiały. 5-2 w takim meczu i przy takiej ilości sytuacji, jakie stworzyliśmy, przy I połowie, gdy do straconej bramki rządziliśmy na boisku i brakowało tylko drugiej i trzeciej bramki, które potwierdziłyby naszą dobrą grę. Dziś wygrała drużyna, która była zdecydowanie skuteczniejsza, ale grająca podobną radosną piłkę w obronie, jak i my. Źródło: Wisła Portal