Kibice Wisły na wiślackich sekcjach halowych

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Nowa strona: ==Wspomnienia kibica Wisły z wyjazdu do Pabianic na mecz z Włókniarzem:== To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy o...)
Aktualna wersja (18:55, 5 paź 2014) (edytuj) (anuluj zmianę)
 
(Nie pokazano 52 wersji pośrednich.)
Linia 1: Linia 1:
-
==Wspomnienia kibica Wisły z wyjazdu do Pabianic na mecz z Włókniarzem:==
+
'''[[Koszykówka Kobiet-kibicowsko]]'''
-
To było zima na przełomie lat 1995/1996. W sezonie icki kroiły jak oszalałe. Na Wiśle jakość ekipy oraz organizacja była bliska dna. Ciężki to były chwile dla kibiców jeżdżących na Wisłę. Zimą postanowiliśmy trochę to wszystko rozruszać. Jak wiadomo kibic Wisły w zimie wcale nie musi nudzić się w domu: są sekcje siatkówki, koszykówki i to zarówno kobiet jak i mężczyzn. W tamtych miesiącach najciekawsze widowiska tworzyły koszykarki, na koszykarzy mało kto zaglądał no a my czasem zaglądnęliśmy na mecze siatkarek, kto był ten wie że to sport dobry dla koneserów damskiej urody. Obcisłe koszulki, krótkie spodenki ledwo opinające jędrne pośladki siatkarek...ehh szkoda pisać
+
'''[[Koszykówka Mężczyzn-kibicowsko]]'''
-
Jako że chuligani Cracovii postanowili nie odpuszczać nawet w zimie trzeba było być bardzo uważnym bo wizyty w okolicach hali były normą a zdarzały się i wizyty bezpośrednio pod samymi kasami.
+
-
Zaczęliśmy się "grupować" i tworzyć grupki, które zbierały się już z dwie godzinki przed meczami i tak łaziliśmy w tym śniegu po okolicznych uliczkach, parkach itd by w końcu dać jakiś opór "łowcom".
+
-
Nieraz pogoniło się Cracovię ale i nieraz dochodziło do komicznych sytuacji kiedy to uciekali gości których potem widzieliśmy na hali. No ale dziwić się nie ma co...poza tym początki są zawsze trudne.
+
-
Tak więc zimą życie kibiców zaczęło tętnić wokół hali.
+
-
W tamtych czasach, niejeden pewnie zresztą pamięta, największymi rywalkami naszych koszykarek były Włókniarki z Pabianic.
+
-
Kilka lat wstecz w finale rozgrywek na Reymonta doszło do niezłych burd na hali Wisły właśnie w trakcie i po meczu z Włókniarzem.
+
-
Ponieważ w tym sezonie znowu ta drużyna stanęła na drodze w play-offach naszym zawodniczkom postanowiliśmy w końcu odwiedzić to małe miasteczko znane z silnego wpływu kibiców ŁKSu Łódź.
+
-
Był chyba luty choć głowy za to uciąć sobie nie dam, nie ma szans przypomnieć sobie też jaki to był dzień tygodnia.
+
-
W każdym bądź razie koło 6 czy 7 rano umówieni byliśmy na zamówiony autokar bodajże an wylotówce na Olkusz (pod dzisiejszym Makro).
+
-
Jako że w tamtym czasie zdarzyło mi się chyba z 3 razy zaspać na wyjazd i dopiero gwizdy kumpla pod blokiem mnie budziły obmyśliliśmy z nim nową metodę.
+
-
Jeśli wyjazd miał miejsce już koło 4-5-6 nie kładliśmy się spać wogóle...to były czasy..."teraz" godzina 24 a mi się już oczy kleją.
+
-
Gdy rodzice pogrążyli się w śnie my czekaliśmy tylko na dogodny moment i przykładowo o 2 czy 3 w nocy pojawialiśmy się pod blokiem.
+
-
Czasy ubogie więc i rozrywki takie...zazwyczaj piwo choć zdarzało się i wino (choć za tym nigdy nie przepadałem).
+
-
Tym razem zawitało do nas dwóch kolegów (H i Sz) obydwaj już wspomniani w tym temacie.
+
-
Czas do rana zleciał na śmiechach i na opowiadaniach oraz na robieniu sobie jaj z sąsiadek mojego kumpla.
+
-
W końcu czas dojechać na miejsce zbiórki.
+
-
Jakiś tramwaj iw pewnym momencie trzeba było przesiąść się na autobus.
+
-
Godziny poranne zimą charakteryzują się tym czym charakteryzują się godziny nocne każdej innej pory roku = ciemnością jak skur.....
+
-
Moment przesiadki z tramwaju na autobus miał być rzeczywiście momentem gdyż przystanki dzieliło z 50 metrów, oba pojazdy zawitały na przystanki w tym samym czasie a wiadomo jak wielka kultura osobista oraz grzeczność charakteryzują kierowców MPK.
+
-
Krótko mówiąc musieliśmy nieźle zapierdalać żeby nam autobus nie spieprzył.
+
-
w pewnym momencie orientujemy się H nie ma z nami.
+
-
Musimy więc odpuścić autobus i przeczesujemy teren w poszukiwaniu kolegi....zajęło nam to góra 5 sekund gdyż w miejsce jego "postoju" skierowały nas jęki i postękiwania.
+
-
H leży na glebie i trzyma się za paszcze a z pomiędzy palców sączy mu się krew.
+
-
Młodzieniec ten bowiem jako jedyny wbiegł pomiędzy dwa drzewa....niby nic tyle że pomiędzy nimi, na wysokości ust, rozwieszony był, napięty drut.
+
-
Werżnął on się więc naszemu biednemu koledzy w pysk zwalając go z nóg w pełnym biegu.
+
-
oczywiście udzieliliśmy H pierwszej pomocy ... znaczy się solidarnie z kolegą położyliśmy się wszyscy na glebie...ze śmiechu.
+
-
Jakoś przeżył, choć nie wyglądał atrakcyjnie na ten czas.
+
-
w końcu dobrnęliśmy do autokaru i w troszkę ponad 40 osobowej grupie wyruszyliśmy na podbój ziemi łódzkiej.
+
-
Trasa Hanysowo-Łódź charakteryzuje się sporą ilością zajazdów, które chyba przy okazji każdej ligowej kolejki skazane są na odwiedziny watah kibicowskich przemierzających nasz piękny kraj z północy na południe i vice versa.
+
-
My również po raz enty i nie ostatni odwiedziliśmy kilak z tych miłych wyszynków ogałacając je nieraz z różnych wyskokowych napoi.
+
-
Inteligencją w jednym z nich popisał się mój przyjaciel z osiedla który dorwał się do jakiejś butelki i wychylił jej zawartość od kopa na oczach zdziwionego ekspedienta oraz naszych.
+
-
Zdziwiony byłem co nie miara gdyż kolega owszem, pociąg do alkoholu i miał ale to był jakiś zwykły sok tyle że z zagraniczną etykietką...zaraz moje zdziwienie ustąpiło gdyż kumpel z duma pokazuje mi napis na etykietce "... alkohol". Niestety musiałem go rozczarować pokazując mu pierwszy człon etykiety, który nie wiedzieć czemu jego niebystre czy pominęły a brzmiał ten człon "non" co w sumie dało "non alkohol" oraz spowodowało posmutnienie mojego serdecznego ziomka.
+
-
w takim oto miłym nastroju droga minęła dość szybko choć niewesoło było na trasie łączącej autostradę Katowicką z Bełchatowem gdyż nagły atak zimy okazał się nam w sposób arcy widowiskowy, na naszych oczach chyba z 3 samochodu zjechały do rowu i my też o mało nie zaliczyliśmy efektownego ślizgu.
+
-
Jak wiadomo jednak Pan Bóg nad kibicami Wisły czuwa więc do Pabianic dotarliśmy cali i zdrowi.
+
-
Ponieważ pora była obiadowa a mecze kosza zazwyczaj odbywają się wieczorkiem czasu było co nie miara.
+
-
Znaleźliśmy jakiś lokal z bilardem, piwem, wódką, dużą ilością miejsca z zabawa zaczęła się rozkręcać.
+
-
Oczywiście bilard gratis, alkohol kelner/barman zapisywał na jeden rachunek.
+
-
Próbujących dosiadać się miejscowych od kopa spławialiśmy, nieraz słowem, nieraz czynem gdy wiek i wygląd był odpowiedni.
+
-
W końcu lokal trzeba było opuścić gdyż godzina meczu zbliżała się nieuchronnie.
+
-
Barman/kelner okazał się być wielkim kibicem Wisły i nawet nie poprosił nas o uiszczenie rachunku
+
-
Nie powiedział również nic gdy wzięliśmy sobie kule oraz kije bilardowe.
+
-
Nie wzięliśmy ich sobie ot tak, miejscowi na pewno już o nas wiedzieli a nie było nas znowu tak dużo.
+
-
Wiadomym też była że na ciekawsze mecze miejscowych koszykarek przyjeżdżają z Łodzi ŁKSiacy.
+
-
Tak miało być i tym razem.
+
-
W drodze na hale zapoznaliśmy kilku miejscowych w barwach ŁKS z krawężnikami.
+
-
Nie byłoby takiej agresji gdyby nie fakt że ledwie co końca dobiegła era gdy ŁKS był jednym z większych przyjaciół naszych kolegów zza Błoń.
+
-
Gdy już hala znalazła się w zasięgu naszego pola widzenia zobaczyliśmy oprócz zwykłej kolejki kilkudziesięcioosobową grupę w biało-czerwono-białych kominiarkach.
+
-
Już po chwili te kominiarki przeszkadzały Pabianiczanom i Łodzianom (jak się później okazało) w ucieczce. Oddycha się w takim badziewiu ciężko a i pole widzenia zawężone (tutaj mała rada - jeśli zaatakuje Cię ktoś w kominiarce pierwsze co zrób to przesuń mu ją na twarzy kilak centymetrów...zasłaniają mu się oczy i można z nim skuteczniej pokonwersować).
+
-
Z kolejki i ekipy po naszym ataku nie ostał się nikt - uciekli wszyscy.
+
-
Pogoń za ekipą kominiarkową była nawet długa ale co rusz ofiary uciekały po kątach, sklepach itd i w końcu trzeba było zawracać bo było nas już wytrwałych coraz mniej.
+
-
Nie powiem pewnie się nieźle musiałem przybujać, bo na końcu w pięciu goniliśmy chyba z 20 miejscowych którzy widać nawet nie obracali się by ocenić sytuację.
+
-
Dla 19 latka było to coś.
+
-
Powrót pod halę i udajemy się za nią bo tam było hotel gdzie przebywały nasze koszykarki oraz nasz autokar i trzeba było sprawdzić czy jest jeszcze cały.
+
-
Krótka rozmowa z koszykarkami, zostajemy poczęstowani kalendarzami z autografami, który wisiał mi na drzwiach jeszcze z 5 lat i super pomysł.
+
-
Psy się nami jeszcze nie zainteresowały albo nie mogą nas znaleźć a miejscowi na pewno schodzą się znów do kas.
+
-
Mały podział na dwie grupy i za minutę wpadamy pod kasę tym razem już z dwóch stron.
+
-
Teraz ludzi było już sporo i na szczęści Ci normalni już wytrzymali napięcie a tylko ci w biało-czerwonych kominiarkach musieli wykazać się olimpijskim umiejętnościami.
+
-
Trochę nam szalików wpadło wtedy w łapy.
+
-
Atak z dwóch stron nie był dokładnie zsynchronizowany ("Drużyną A" nigdy bowiem nie byliśmy) i w efekcie jedna grupka przegoniła miejscowych dokładnie pod płot przez który my z drugiej strony zaczęliśmy przeskakiwać. Niechcący ale akcja wyszła - kozak.
+
-
W końcu zainteresowała się nami policja.
+
-
Lądujemy na hali,a że na tej nie ma stricte sektora dla gości dzielimy miejscówki z autochtonami tyle ze tymi spokojnymi bo ci groźni woleli swój młynek utworzyć na drugim końcu trybuny.
+
-
A może zawsze tam go mają...nie wiem.
+
-
w przerwie znów mamy plan i część ekipy (ta szukająca mocnych wrażeń) w stu procentowej frekwencji udaje się do hallu na papierosy, psy jednak popisywały się nie lada dedukcją i gdy zobaczyli że mało kto sięga po nikotynę natomiast zainteresowanie wysokimi metalowymi popielniczkami na stojakach jest duże otoczyli nas skutecznie separując od podobnie zachowującej się grupy miejscowych.
+
-
Trochę przekrzykiwań i trzeba wracać na sektor bo psy sa już bardzo czujne i nie ma szans na bezpośrednia wymianę argumentów.
+
-
Wyśmialiśmy Łodzian gdyż co chwilę wrzeszczeli "Cracovia !" a zgody już nie mieli kilka miesięcy...widać bolało ich to.
+
-
Za szybami w ciemnościach parkingu widać było szwendające się charakterystyczne biało-czerwono-białe kominiarki.
+
-
Czyli nie wszyscy pofatygowali się na sam mecz.
+
-
Po meczu z tego co pamiętam psy zaprowadziły nas do autokaru a miejscowych przytrzymali na hali.
+
-
Oj niedobrze...mieliśmy jeszcze ochotę pobałaganić a miejscowi też już zgrani w większą grupę przejawiali większy animusz.
+
-
Postanowiliśmy przechytrzyć policję i wyjechać spokojnie z miasta a po odpuszczeniu eskorty wrócić sobie do niego.
+
-
Niestety tym razem policja znów popisała się przebiegłością i rozgryźli nasz plan.
+
-
Trza było się do Krakowa więc już zmywać.
+
-
Po drodze jeszcze mała niespodzianka w postaci awarii świateł i autokar widmo (zimowa noc a my w ogóle bez świateł) musiał przetelepać się pół Polski, myśleć o drogówce ale na szczęście tej nigdzie nie było.
+
-
w Częstochowie stojąc na światłach stoimy obok placu przykościelnego (teraz kminię ,że musiała to być niedziela) widzimy sporą grupę parafian.
+
-
Hasło i przerażonym wiernym ukazuje się w oknach najpierw jeden a potem z 20 nagich tyłków.
+
-
Tym większe musiało być przerażenie tych ludzi gdyż właścicielem pierwszego okazanego tyłak był gostek ważący na ten czas mniej więcej 120-130 kilo więc i jego "odwłok" zasłonił całą szybę.
+
-
Potem już tylko droga do Krk i w nocy melduję się w końcu w ciepłym łóżeczku ze zdobycznym....kalendarzem.
+
-
Autor:RWD Źródło:[http://www.wislakrakow.com'''wislakrakow.com'''] -forum
+
'''[[Siatkówka Kobiet-kibicowsko]]'''
 +
 
 +
'''[[Futsal-kibicowsko]]'''
 +
 
 +
 
 +
==Zobacz Galerię:==
 +
*'''[[Wiślackie sekcje halowe]]'''
 +
 +
 
 +
 
 +
[[Kategoria:Kibice Wisły na wiślackich sekcjach halowych]]
 +
[[Kategoria:Wiślaccy kibice]]

Aktualna wersja

Koszykówka Kobiet-kibicowsko

Koszykówka Mężczyzn-kibicowsko

Siatkówka Kobiet-kibicowsko

Futsal-kibicowsko


Zobacz Galerię: