Marian Machowski
Z Historia Wisły
Linia 113: | Linia 113: | ||
[[Grafika:Tempo 1993-04-22.jpg|thumb|200px|right]] | [[Grafika:Tempo 1993-04-22.jpg|thumb|200px|right]] | ||
==Mecz w Reprezentacji Polski== | ==Mecz w Reprezentacji Polski== | ||
+ | [[Grafika:Marian Machowski reprezentacja.jpg|thumb|right|200px]] | ||
Marian Machowski wystąpił tylko w jednym meczu Reprezentacji Polski. 26 sierpnia 1956 roku Polska przegrała z Bułgarią we Wrocławiu 1:2. Machowski wypadł poprawnie, ale do Kadry już nie wrócił. Jego jedyny występ tak ocenił Przegląd Sportowy: "Niewątpliwie interesuje wszystkich debiut naszych dwóch skrzydłowych: seniora Machowskiego na prawej stronie i juniora Nowaka na lewej. Do przerwy obaj byli częściej zatrudniani, obaj chcieli grać, a przede wszystkim iść do przodu. Lepiej, znacznie lepiej robił to junior, jakkolwiek ciążyła na nim bardzo świadomość wielkiego debiutu. Miał znacznie mniej okazji do strzału, niż jego kolega z prawej flanki, ale też zepsuł mniej piłek od niego." Wspomniane okazje Machowskiego do oddania strzałów miały miejsce między innymi w 11 i 12 minucie: "po ładnych wypuszczeniach Kowala Machowski oddał dwa silne strzały obronione z trudem przez Najdenowa". Później jednak Polska przestała grać skrzydłami i Machowski nie miał już tylu okazji do wykazania się. "A szkoda, bo zarówno Machowski jak i Nowak spisywali się nieźle". (Wszystkie cytaty z PS nr 102/1956)<br> | Marian Machowski wystąpił tylko w jednym meczu Reprezentacji Polski. 26 sierpnia 1956 roku Polska przegrała z Bułgarią we Wrocławiu 1:2. Machowski wypadł poprawnie, ale do Kadry już nie wrócił. Jego jedyny występ tak ocenił Przegląd Sportowy: "Niewątpliwie interesuje wszystkich debiut naszych dwóch skrzydłowych: seniora Machowskiego na prawej stronie i juniora Nowaka na lewej. Do przerwy obaj byli częściej zatrudniani, obaj chcieli grać, a przede wszystkim iść do przodu. Lepiej, znacznie lepiej robił to junior, jakkolwiek ciążyła na nim bardzo świadomość wielkiego debiutu. Miał znacznie mniej okazji do strzału, niż jego kolega z prawej flanki, ale też zepsuł mniej piłek od niego." Wspomniane okazje Machowskiego do oddania strzałów miały miejsce między innymi w 11 i 12 minucie: "po ładnych wypuszczeniach Kowala Machowski oddał dwa silne strzały obronione z trudem przez Najdenowa". Później jednak Polska przestała grać skrzydłami i Machowski nie miał już tylu okazji do wykazania się. "A szkoda, bo zarówno Machowski jak i Nowak spisywali się nieźle". (Wszystkie cytaty z PS nr 102/1956)<br> | ||
*'''1956-08-26 Polska-Bułgaria 1:2, mecz towarzyski | *'''1956-08-26 Polska-Bułgaria 1:2, mecz towarzyski | ||
Linia 124: | Linia 125: | ||
===Kazimierza Kościelnego=== | ===Kazimierza Kościelnego=== | ||
HW: A z kolei Marian Machowski - to też dość niezwykłe, a w obecnych czasach chyba w ogóle nie spotykane – doktorat na AGH i udana kariera naukowa…<br> | HW: A z kolei Marian Machowski - to też dość niezwykłe, a w obecnych czasach chyba w ogóle nie spotykane – doktorat na AGH i udana kariera naukowa…<br> | ||
- | KK:'' Tak, ale wie pan jak to wszystko zaowocowało z początku | + | KK:'' Tak, ale wie pan jak to wszystko zaowocowało z początku? To było tak: on mieszkał na Skawińskiej, z matką i z młodszym bratem. Ja byłem jego, można powiedzieć, bliższym kolegą wtedy. On wprawdzie tam do tych naszych rozrywkowiczów troszkę doskakiwał, no ale… Była taka sytuacja:[[Włodzimierz Kościelny|mój kuzyn]] chodził na Akademię Górniczą, [[Zbigniew Kotaba|Kotaba]] - na Akademię Górniczą, [[Wiesław Gamaj|Gamaj]] – na Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego, nie mówiąc o [[Leszek Snopkowski|Snopkowskim]], który skończył prawo. A on po prostu był zaniedbany pod tym względem, nie wiem czy nawet miał maturę – nie jestem na 100 procent przekonany. Ale on był bardzo ambitny, i ponieważ oni tak go traktowali troszkę „per noga” jak to się mówi, to on nagle zapałał ochotą do rozpoczęcia jakiejś nauki. On był dość blisko z takim działaczem – Mieciem Kogutkiem, który w radzie seniorów do tej pory jest u nas – który miał takie dojścia. Bo wie pan, wtedy była taka organizacja – Walka Młodych – i tam można było w szybkim tempie tę swoją edukację podciągnąć. Kogutek mu tam pozałatwiał, tu, tego… Śmiali się przez całe lata jeszcze, że Kogutek za niego zdał egzaminy i w ogóle… Ale chłopak, jak by nie było, zawziął się, no i na tą Akademię Górniczą się dostał, jak pamiętam to kopalnia odkrywkowa, czy coś. I zrobił ten doktorat! Także naprawdę chciał pokazać, że on nie „wypadł tam spod ogona”. No i tak samo treningi – był ambitny, miał bardzo dobre uderzenie – to było obok Kawuli, Gamaja, najsilniejsze uderzenie w tym okresie w drużynie. Jemu pasował bardzo ten trening - w przeciwieństwie do mnie czy do [[Ryszard Budka|Rysia Budki]] – [[Artur Woźniak|Artura Woźniaka]]. Bo on był typowy wytrzymałościowiec. Także jak dorwał piłkę! Pamiętam taki mecz, że on od połowy boiska poszedł na przebój tak na pozycję prawego łącznika, jak przyłożył w róg to piłka zatrzymała się na tym łuku między siatką, bramkarz się tylko popatrzył. Z tym że w późniejszym okresie troszkę miał obniżkę formy. Jak Artur odszedł to przyszedł wtedy ten trener węgierski Kosa – to był właśnie ten trening który mi odpowiadał, a jemu może mniej, bo nie było tej wytrzymałości takiej. Z tym że grał jeszcze. Potem przyszedł Finek po Kosy, no i z początku była rewelacja, bo to był trener który potrafił zrobić kondycję jak na owe czasy bardziej nowoczesną. Biegało się właśnie tam takie interwałowe kawałeczki, to pamiętam że biegałem z Machowskim stumetrówki, ale nie tak na rekord Bolda, tylko tak na trzy czwarte. Ale to chodziło o to, żeby szybko wracać z powrotem. Jak biegliśmy te sto metrów i mieliśmy momentalnie za moment wracać, to ja odetchnąłem sobie dwa, trzy razy i biegłem bez niczego, a on nie mógł tchu złapać przez chwilę. No to jest typowy właśnie wytrzymałościowiec. I tacy byli właśnie Władek Kawula, Monica…<br> |
- | '' | + | ''Powiedzmy, że trener Finek nie za bardzo przepadał za nim. Bo prywatnie mówiąc, on lubił czasem coś powiedzieć za dużo o kimś, jakimś zawodniku tym, tamtym. A tamten tego nie znosił, odstawił go momentalnie. No ale był dobrym zawodnikiem. Myśmy nawet razem ćwiczyli – bo jeszcze jak Matyas nas trenował, to Marian pytał się Matyasa, jakby tak jeszcze w ramach dodatkowej inicjatywy coś potrenować, no to on mówi, żeby taką małą piłeczką odbijać. I on tam załatwił na Skawińskiej – tam była szkoła podstawowa u Tercjana, tam mu dali miesięcznie parę groszy i na tej sali my tam piłeczkę odbijali razem. |
[[Grafika:PS 1977-03-11a.jpg|right|thumb|200px]] | [[Grafika:PS 1977-03-11a.jpg|right|thumb|200px]] |
Wersja z dnia 16:26, 26 gru 2009
Spis treści |
Mecz w Reprezentacji Polski
Marian Machowski wystąpił tylko w jednym meczu Reprezentacji Polski. 26 sierpnia 1956 roku Polska przegrała z Bułgarią we Wrocławiu 1:2. Machowski wypadł poprawnie, ale do Kadry już nie wrócił. Jego jedyny występ tak ocenił Przegląd Sportowy: "Niewątpliwie interesuje wszystkich debiut naszych dwóch skrzydłowych: seniora Machowskiego na prawej stronie i juniora Nowaka na lewej. Do przerwy obaj byli częściej zatrudniani, obaj chcieli grać, a przede wszystkim iść do przodu. Lepiej, znacznie lepiej robił to junior, jakkolwiek ciążyła na nim bardzo świadomość wielkiego debiutu. Miał znacznie mniej okazji do strzału, niż jego kolega z prawej flanki, ale też zepsuł mniej piłek od niego." Wspomniane okazje Machowskiego do oddania strzałów miały miejsce między innymi w 11 i 12 minucie: "po ładnych wypuszczeniach Kowala Machowski oddał dwa silne strzały obronione z trudem przez Najdenowa". Później jednak Polska przestała grać skrzydłami i Machowski nie miał już tylu okazji do wykazania się. "A szkoda, bo zarówno Machowski jak i Nowak spisywali się nieźle". (Wszystkie cytaty z PS nr 102/1956)
- 1956-08-26 Polska-Bułgaria 1:2, mecz towarzyski
Pogrubiono występ Machowskiego jako Wiślaka.
Wspomnienia
Mariana Machowskiego
"W dorosłej kadrze zagrałem jeden jedyny raz - we Wrocławiu, gdy Polska przegrała z Bułgarią. Na zgrupowaniu oprócz mnie był jeszcze jeden piłkarz z Krakowa. Większość piłkarzy była ze Śląska. Doznaliśmy małego szoku: na boisku taki Brychczy praktycznie piłki nie podawał. Poza boiskiem jakakolwiek integracja z piłkarzami klubów śląskich nie wchodziła w rachubę. Gdy grali w skata, a ja zapytałem, o co dokładnie w tej grze chodzi, odpowiadali po niemiecku, językiem niemieckim zresztą pomiędzy sobą cały czas operowali. Jak Reyman powiedział Pohlowi "Powinieneś być dumny, że masz tego orła", to on odpowiedział "Co on mi pier**** o tym Adlerze". To tego typu zawodnicy byli. [...]
Poza tym byłem powołany jeszcze do drugiej reprezentacji na mecz Polska - Francja w Łodzi. Miało to miejsce w któreś "-lecie" Wisły. Biała Gwiazda miała zagrać z Dynamo Moskwa. [Chodzi o mecz na jubileusz 50-lecia - przyp. Historia Wisły] Działacze oznajmili mi krótko "nie pojedziesz". A ja na to, że jak nie pojadę, to oni mnie już więcej nie powołają. I tak też się stało. Ale człowiek wówczas niewiele miał do powiedzenia - była zależność od decydentów i wszyscy ją czuliśmy."
Cytat za: Forza Wisła, numer 23 (40), marzec 2008, Z cyklu "Legendy Białej Gwiazdy" - wywiad z Marianem Machowskim.
Kazimierza Kościelnego
HW: A z kolei Marian Machowski - to też dość niezwykłe, a w obecnych czasach chyba w ogóle nie spotykane – doktorat na AGH i udana kariera naukowa…
KK: Tak, ale wie pan jak to wszystko zaowocowało z początku? To było tak: on mieszkał na Skawińskiej, z matką i z młodszym bratem. Ja byłem jego, można powiedzieć, bliższym kolegą wtedy. On wprawdzie tam do tych naszych rozrywkowiczów troszkę doskakiwał, no ale… Była taka sytuacja:mój kuzyn chodził na Akademię Górniczą, Kotaba - na Akademię Górniczą, Gamaj – na Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego, nie mówiąc o Snopkowskim, który skończył prawo. A on po prostu był zaniedbany pod tym względem, nie wiem czy nawet miał maturę – nie jestem na 100 procent przekonany. Ale on był bardzo ambitny, i ponieważ oni tak go traktowali troszkę „per noga” jak to się mówi, to on nagle zapałał ochotą do rozpoczęcia jakiejś nauki. On był dość blisko z takim działaczem – Mieciem Kogutkiem, który w radzie seniorów do tej pory jest u nas – który miał takie dojścia. Bo wie pan, wtedy była taka organizacja – Walka Młodych – i tam można było w szybkim tempie tę swoją edukację podciągnąć. Kogutek mu tam pozałatwiał, tu, tego… Śmiali się przez całe lata jeszcze, że Kogutek za niego zdał egzaminy i w ogóle… Ale chłopak, jak by nie było, zawziął się, no i na tą Akademię Górniczą się dostał, jak pamiętam to kopalnia odkrywkowa, czy coś. I zrobił ten doktorat! Także naprawdę chciał pokazać, że on nie „wypadł tam spod ogona”. No i tak samo treningi – był ambitny, miał bardzo dobre uderzenie – to było obok Kawuli, Gamaja, najsilniejsze uderzenie w tym okresie w drużynie. Jemu pasował bardzo ten trening - w przeciwieństwie do mnie czy do Rysia Budki – Artura Woźniaka. Bo on był typowy wytrzymałościowiec. Także jak dorwał piłkę! Pamiętam taki mecz, że on od połowy boiska poszedł na przebój tak na pozycję prawego łącznika, jak przyłożył w róg to piłka zatrzymała się na tym łuku między siatką, bramkarz się tylko popatrzył. Z tym że w późniejszym okresie troszkę miał obniżkę formy. Jak Artur odszedł to przyszedł wtedy ten trener węgierski Kosa – to był właśnie ten trening który mi odpowiadał, a jemu może mniej, bo nie było tej wytrzymałości takiej. Z tym że grał jeszcze. Potem przyszedł Finek po Kosy, no i z początku była rewelacja, bo to był trener który potrafił zrobić kondycję jak na owe czasy bardziej nowoczesną. Biegało się właśnie tam takie interwałowe kawałeczki, to pamiętam że biegałem z Machowskim stumetrówki, ale nie tak na rekord Bolda, tylko tak na trzy czwarte. Ale to chodziło o to, żeby szybko wracać z powrotem. Jak biegliśmy te sto metrów i mieliśmy momentalnie za moment wracać, to ja odetchnąłem sobie dwa, trzy razy i biegłem bez niczego, a on nie mógł tchu złapać przez chwilę. No to jest typowy właśnie wytrzymałościowiec. I tacy byli właśnie Władek Kawula, Monica…
Powiedzmy, że trener Finek nie za bardzo przepadał za nim. Bo prywatnie mówiąc, on lubił czasem coś powiedzieć za dużo o kimś, jakimś zawodniku tym, tamtym. A tamten tego nie znosił, odstawił go momentalnie. No ale był dobrym zawodnikiem. Myśmy nawet razem ćwiczyli – bo jeszcze jak Matyas nas trenował, to Marian pytał się Matyasa, jakby tak jeszcze w ramach dodatkowej inicjatywy coś potrenować, no to on mówi, żeby taką małą piłeczką odbijać. I on tam załatwił na Skawińskiej – tam była szkoła podstawowa u Tercjana, tam mu dali miesięcznie parę groszy i na tej sali my tam piłeczkę odbijali razem.