Paweł Pytliński

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 1: Linia 1:
[[Grafika:Judo.jpg|right|500px|thumb|Drużyna judo 2006. U góry od lewej [[Rafał Filek]], [[Radosław Migas]], [[Krzysztof Węglarz]], '''Paweł Pytliński''', [[Krzysztof Chochrek]], [[Dawid Ossoliński]], [[Jarosław Surga]], [[Tomasz Iwański]]. Na dole od lewej: [[Michał Znamirowski]], [[Zbigniew Tarnawski]], [[Artur Kłys]], trener [[Marek Tabaszewski]], [[Tomasz Knapczyk]], [[Mariusz Wiśniowski]], [[Jan Szybawski]]]]
[[Grafika:Judo.jpg|right|500px|thumb|Drużyna judo 2006. U góry od lewej [[Rafał Filek]], [[Radosław Migas]], [[Krzysztof Węglarz]], '''Paweł Pytliński''', [[Krzysztof Chochrek]], [[Dawid Ossoliński]], [[Jarosław Surga]], [[Tomasz Iwański]]. Na dole od lewej: [[Michał Znamirowski]], [[Zbigniew Tarnawski]], [[Artur Kłys]], trener [[Marek Tabaszewski]], [[Tomasz Knapczyk]], [[Mariusz Wiśniowski]], [[Jan Szybawski]]]]
-
'''Paweł Pytliński''' - zm. 31.08.2013, zawodnik sekcji judo TS Wisła, reprezentant Polski. Wicemistrz Polski z 2006 roku. W 2009 roku był członkiem drużyny, która wywalczyła srebrny medal MP.
+
'''Paweł Pytliński''' (zm. 31 sierpnia 2013 r.) - zawodnik sekcji judo TS Wisła, reprezentant Polski.
-
Paweł Pytliński został zabity w nocy z 30 na 31 sierpnia 2013 roku w klubie nocnym na krakowskiej Olszy. Został ugodzony nożem.
+
Paweł Pytliński to wicemistrz Polski z 2006 roku. W 2009 roku był członkiem zespołu, która wywalczył srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.
-
''Dla nas to szok. W takich okolicznościach tracimy kolegę, którego osobiście bardzo ceniłem'' - mówi trener Artur Kłys
+
Startował w najwyższych kategoriach wagowych.
-
''Namawiałem go jeszcze do startu w drużynowych mistrzostwach Polski, które odbędą się pod koniec października w Krakowie, ale trochę się łamał. Ostatni raz był w klubie w piątek, dałem mu klucze do sali i poszedł poćwiczyć sam'' - mówi Krzysztof Wojdan
+
Paweł związał się z Krakowem i Wisłą po maturze, w 1998 roku, gdy rozpoczął studia. Jest absolwentem krakowskiej AWF.
-
==Nie żyje Paweł Pytliński==
+
Zawodowo pracował od lat jako ochroniarz w jednym z krakowskich klubów.
-
Nie żyje Paweł Pytliński
+
Paweł Pytliński pożegnał się z życiem w krakowskim klubie Moulin Rouge w nocy z 30 na 31 sierpnia 2013 roku - został ugodzony nożem w tętnicę udową, wykrwawił się na śmierć.
-
31 sierpnia w Krakowie, w wieku 36 lat, zmarł tragicznie Paweł Pytliński, wieloletni zawodnik Sekcji Judo naszego klubu, były reprezentant i wicemistrz Polski.
+
''Dla nas to szok. W takich okolicznościach tracimy kolegę, którego osobiście bardzo ceniłem'' - mówi trener Artur Kłys.
-
Paweł Pytliński był jak wino - im starszy, tym lepszy. Największy sukces odnotował w roku 2006, kiedy to podczas krajowego czempionatu w Gdańsku wywalczył tytuł wicemistrzowski w kategorii wagowej do 100 kg.
+
''Namawiałem go jeszcze do startu w drużynowych mistrzostwach Polski, które odbędą się pod koniec października w Krakowie, ale trochę się łamał. Ostatni raz był w klubie w piątek, dałem mu klucze do sali i poszedł poćwiczyć sam'' - mówi Krzysztof Wojdan.
-
Trzy lata później, będąc już u schyłku swojej zawodniczej kariery, postarał się o niezwykle miłą niespodziankę. Mistrzostwa Polski odbywały się wtedy w Opolu, a na Pawła, startującego w kategorii wagowej powyżej 100 kg, mało kto liczył. Po porażce w pierwszej walce wydawało się, że słusznie. Tymczasem…
+
-
 
+
-
Pytliński w repasażach bił się rewelacyjnie. Wygrał trzy walki przed czasem i przystąpił do boju o brąz. Poszedł w nim za ciosem. Wygrał przez ippon i zdobył brązowy medal.
+
-
W tym samym, 2009 roku, był podporą zespołu Wisły, który zdobył drużynowe wicemistrzostwo Polski. W turniejach mistrzowskich Paweł zdobył aż 18 punktów, co było drugim wynikiem wśród wszystkich zawodników Białej Gwiazdy.
 
-
 
-
Był świetnym kolegą. Jeszcze w miniony piątek ćwiczył w sali judo przy Reymonta. W sobotę już nie żył.
 
-
 
-
Pogrzeb Pawła Pytlińskiego odbędzie się w najbliższą sobotę, 7 września, o godz. 14, w Tarnowcu k. Tarnowa.
 
-
 
-
źródło: tswisla.pl
 
==Kronika sportowa==
==Kronika sportowa==
===Rok 2002===
===Rok 2002===
Linia 69: Linia 59:
*Super-Puchar Polski Seniorek i Seniorów, Wrocław 17-18.10.2009
*Super-Puchar Polski Seniorek i Seniorów, Wrocław 17-18.10.2009
**2. miejsce (kat. 100kg);
**2. miejsce (kat. 100kg);
 +
 +
==W mediach==
 +
===Nie żyje Paweł Pytliński===
 +
 +
31 sierpnia w Krakowie, w wieku 36 lat, zmarł tragicznie Paweł Pytliński, wieloletni zawodnik Sekcji Judo naszego klubu, były reprezentant i wicemistrz Polski.
 +
 +
Paweł Pytliński był jak wino - im starszy, tym lepszy. Największy sukces odnotował w roku 2006, kiedy to podczas krajowego czempionatu w Gdańsku wywalczył tytuł wicemistrzowski w kategorii wagowej do 100 kg.
 +
 +
Trzy lata później, będąc już u schyłku swojej zawodniczej kariery, postarał się o niezwykle miłą niespodziankę. Mistrzostwa Polski odbywały się wtedy w Opolu, a na Pawła, startującego w kategorii wagowej powyżej 100 kg, mało kto liczył. Po porażce w pierwszej walce wydawało się, że słusznie. Tymczasem…
 +
 +
Pytliński w repasażach bił się rewelacyjnie. Wygrał trzy walki przed czasem i przystąpił do boju o brąz. Poszedł w nim za ciosem. Wygrał przez ippon i zdobył brązowy medal.
 +
 +
W tym samym, 2009 roku, był podporą zespołu Wisły, który zdobył drużynowe wicemistrzostwo Polski. W turniejach mistrzowskich Paweł zdobył aż 18 punktów, co było drugim wynikiem wśród wszystkich zawodników Białej Gwiazdy.
 +
 +
Był świetnym kolegą. Jeszcze w miniony piątek ćwiczył w sali judo przy Reymonta. W sobotę już nie żył.
 +
 +
Pogrzeb Pawła Pytlińskiego odbędzie się w najbliższą sobotę, 7 września, o godz. 14, w Tarnowcu k. Tarnowa.
 +
 +
'''Źródło:''' [http://tswisla.pl '''tswisla.pl''']
 +
 +
===Tajemnica morderstwa w klubie Moulin Rouge===
 +
Sprawa jest zagadkowa, świadkowie uciekli. Paweł miał 36 lat, był znanym judoką. Zginął tragicznie w nocnym, krakowskim lokalu, ugodzony nożem - pisze Katarzyna Janiszewska.
 +
 +
Paweł pracował w "klubie dla dżentelmenów, oferującym rozrywkę na najwyższym europejskim poziomie", to znaczy mówiąc wprost: striptiz. Stał na bramce, miał do tego pasujące warunki. Wysportowany, postawny, 110 kilo wagi, same mięśnie. Brunet, ostrzyżony na krótko. Już swoim wyglądem budził respekt. Umiał się bić, co w takich miejscach jest nie bez znaczenia, na przykład kiedy klient po paru drinkach zaczyna się awanturować.
 +
Bywało.
 +
 +
W jaki sposób tamtego dnia Paweł znalazł się w innym klubie, już niekoniecznie dla dżentelmenów, reklamującym swoje panie na erotycznym portalu Roxa.pl?
 +
 +
Mogło być tak, że rozochocony zmysłowym tańcem klient (znajomy) chciał zmienić lokal i poprosił Pawła, żeby mu towarzyszył? A Paweł, że OK, bo tu już i tak zamykają, odwiedzi przy okazji kolegów na bramce. Albo coś w tym rodzaju.
 +
 +
Przyjechali taksówką, w sobotę nad ranem, na Olszę. W klubie nastąpiła sprzeczka, jakieś zaczepki, szamotanina. Nóż przeciął Pawłowi tętnicę udową, wykrwawił się w parę chwil. Trwają dociekania, jak to się stało. Na sali nie było monitoringu, aby nie krępował klientów pragnących zachować anonimowość.
 +
 +
'''Zaczynał w Tarnowie'''
 +
 +
Paweł Pytliński był znanym judoką, dawniej zawodnikiem TS Wisła, reprezentantem Polski, wielokrotnym medalistą. Od małego trenował. Miał 10, może 11 lat gdy zaczynał w tarnowskim Pałacu Młodzieży.
 +
 +
- Przyprowadziła go chyba mama - próbuje sobie przypomnieć Bogdan Kocik, pod okiem którego szkolił się przez osiem lat. - Jego pierwszy sukces: brązowy medal na mistrzostwach Polski młodzików w Koszalinie. Niespodziewany sukces.
 +
 +
Bo tak naprawdę, na początku nic nie wskazywało na to, aby Paweł miał zadatki na wojownika. Mały, pulchny, rumiany chłopczyk.
 +
Wydawało się, że jest z takich, co to słomiany zapał, pewnie zaraz mu minie. Spokojny, dobrze wychowany. A w sportach walki potrzeba przecież sportowej złości, agresji - zaciskasz zęby i idziesz do przodu - zawziętości.
 +
 +
Zawziętość, jak się okazało, Paweł miał. Trudną do zauważenia na pierwszy rzut oka. Ale to zwycięstwo w młodzikach dawało już do myślenia. Że może zewnętrzne cechy są mylące.
 +
 +
- Zawsze był pracowity, solidny, rzetelny - podkreśla trener Kocik. - Musiał mieć zacięcie. I jego rodzice też. Bo on na treningi dojeżdżał z Tarnowca. Kilka kilometrów autobusem, pięć razy w tygodniu, po półtorej godziny - dla małego chłopca to wysiłek. A Paweł był zawsze. Jeśli go nie było, znaczy poważnie zachorował. Nie jakiś tam paluszek i główka.
 +
 +
Jemu sukces nie przyszedł łatwo, nie dostał talentu w genach. Wszystko, co osiągnął w sporcie, to swoją ciężką pracą.
 +
Z Jerzym Szczepanikiem poznali się na macie. Kilkunastoletnie chłopaki zakochane w judo. Nawet gdy się spotkali poza salą treningową gadali tylko o sporcie. Robili sobie zdjęcia z medalami i pucharami. Nad łóżkiem wieszali plakaty Waldemara Legienia, olimpijczyka i mistrza w judo. Trudno je było wtedy zdobyć.
 +
 +
- Pamiętam, jak trener zabrał nas na zawody drużynowe do Krakowa - wspomina Szczepanik. - Wisła walczyła z klubem z Francji. Na trybunach zobaczyliśmy Rafała Kubackiego, mistrza Polski. Pobiegliśmy z Pawłem, żeby nam się podpisał na pasku.
 +
 +
'''Ambitny'''
 +
 +
Do Krakowa przyjeżdża w 1998 roku na studia na AWF. Zaczyna trenować na Wiśle. Ambitny. Nawet walkę treningową traktuje poważnie. Trenuje dwa razy dziennie po dwie godziny. Przed południem bieganie i ćwiczenia siłowe. Po południu zajęcia na macie, dużo techniki, rzutów, walki.
 +
 +
Paweł ma świetne podcięcie, jest dynamiczny, silny. Dobry w parterze, w duszeniu, to jego mocne strony. Szybko pnie się w górę, kariera nabiera rozpędu. Zdobywa kolejne medale. Nie lubi przegrywać. Jak już się zdarzy, zawsze chce rewanżu.
 +
 +
Łączy naukę z treningami. Ale kiedy odchodzi sponsor drużyny, musi zacząć pracować. Staje na bramce w studenckich klubach, w Karliku, w Przewiązce.
 +
 +
Co impreza to jakaś zadyma, bójka. Chłopaki spoza Krakowa, kozaki, chcą się pokazać w nowym środowisku. Paweł rozdziela awanturników.
 +
 +
Kiedy przestaje wygrywać w judo, kończy karierę sportową. Mówi: to już nie ma sensu. Ale nie przestaje trenować. Codziennie biega. Chodzi na siłownię, na matę. Ma to we krwi.
 +
 +
Młodym zawodnikom tłumaczy: bez zapieprzania nie ma wyników. Kupuje mieszkanie w Tarnowie. Na razie nie zamierza wyjeżdżać. Tylko tak na przyszłość, w razie czego, żeby być bliżej rodziców.
 +
 +
Pod koniec października mają się odbyć w Krakowie drużynowe mistrzostwa Polski. Przyjaciele namawiają go: wystartuj, możesz jeszcze nieźle zamieszać. Waha się. Obawia się kontuzji, to by go wyłączyło z pracy.
 +
 +
'''Ostatni rok i koniec'''
 +
 +
Robert Żaczkiewicz trenował w Błękitnych, po drugiej stronie ulicy co Pałac Młodzieży. Z Pawłem spotykał się na treningach. Zaprzyjaźnili się. Pamięta taką sytuację: jest na mieście, na dyskotece i jakiś facet zaczyna do niego dymić, straszy: zaraz tu przyjedzie Pytliński, to zobaczysz. Gość już wyciąga telefon, żeby po Pawła zadzwonić.
 +
 +
Robert się śmieje: Chłopie, tym razem Pytliński ci nie pomoże.
 +
 +
- Bo Paweł taki właśnie był, że jak ktoś go potrzebował, poprosił o pomoc, zawsze mógł na niego liczyć - wspomina Żaczkiewicz. - I może to go właśnie zgubiło?
 +
 +
Artur Kłys, judoka i trener: - Miał swoje zasady, żelazne, których nigdy nie łamał. Mówił to, co myśli, choć to niepopularne, a jak mówił, tak robił. Solidny, honorowy. Dotrzymywał słowa.
 +
 +
Spokojny. Nie wariował. Trochę samotnik. Nie był duszą towarzystwa. Ale lubiany. Wesoły i uśmiechnięty. Żył z dnia na dzień, nie miał konkretnych planów, było dobrze, jak było. Na razie. Nie narzekał na pracę, ale też nie mówił o niej jakoś entuzjastycznie.
 +
 +
W dzień spał, po południu szedł na trening, nocą pracował. Wszystko kompletnie odwrócone, na głowie. Może dlatego raczej nie myślał o stabilizacji. Prowadził kawalerski tryb życia. Nie miał żony, dzieci, choć u jego boku zawsze ktoś był.
 +
 +
Z Żaczkiewiczem spotkali się dwa tygodnie temu. Paweł opowiadał, że był na wakacjach w Anglii, że super, fajnie poimprezowali. Może kiedyś pojadą razem?
 +
Robert namawiał: Dałbyś sobie spokój z tą bramką.
 +
 +
- Żaczek, to już ostatni rok. Coś sobie znajdę, może sklep otworzę tak jak ty? Ostatni rok i koniec - mówił.
 +
 +
'''Moulin Rouge'''
 +
 +
To, co się stało w klubie, mogło być zwykłym przypadkiem. Przypadkowe spotkanie, przypadkowa kłótnia. Pech. Paweł miał swoje sprawy, nikt nie ma samych przyjaciół, ale nie miał też zaciętych wrogów. - Jeśli ktoś trenuje sztuki walki, nie odwraca się plecami, gdy coś się dzieje - mówi Krzysztof Wojdan, trener-koordynator Wisły. - Ja też jestem porywczy, czasem szybciej coś zrobię, niż pomyślę. Tylko że dawniej chłopaki dali sobie po mordzie i koniec. A teraz wyciągają noże. To klęska, co się dzieje w Krakowie.
 +
 +
W sprawy kibicowskie Paweł się nie mieszał. Prawdę mówiąc, nie mógł zrozumieć tej świętej wojny. Przecież w jego mieście też są dwa kluby: Unia i Tarnovia, żyją obok siebie, w zgodzie.
 +
 +
Z chłopakami z innych bramek miał dobre układy. Pomagali sobie, dzwonili do siebie i się ostrzegali: idzie do was banda kiboli, zamknijcie drzwi, bo wam cały klub porozpieprzają. A jak było trzeba, zaczynała się poważna akcja, to jedni do drugich przyjeżdżali.
 +
 +
Żaczkiewicz: Paweł sam robił selekcję, jak mu się ktoś nie spodobał, nie wpuszczał. Jak przychodziło czterech brysiów, wypraszał. Wypiją kilka drinków i będą z tego problemy. A z czterema takimi sam sobie nie poradzi.
 +
 +
W sobotę, w ostatni dzień sierpnia, o godz. 4 nad ranem taksówka z Pawłem i jakimś drugim mężczyzną podjechała pod Moulin Rouge. Taksówkarz wysiadł z nimi, chciał skorzystać z ubikacji. Kiedy wyszedł, zauważył trwające w klubie zamieszanie, klienci dbający o swoją anonimowość w pośpiechu opuszczali lokal.
 +
 +
Paweł mocno krwawił, lewa pachwina była przecięta. Ratownicy reanimowali go przez 45 minut. Kilkanaście grup policyjnych z psem tropiącym przeczesywało teren. W klubie nikt nic nie widział, świadków dawno już nie było.
 +
 +
'''Idę na matę'''
 +
 +
W piątek wieczorem Krzysztof Wojdan zamykał salę treningową na hali Wisły przy ul. Reymonta. Szukał klucza, bo nie wisiał na tablicy, tam gdzie zawsze wisi.
 +
 +
- Ja mam klucz, idę potrenować na macie - powiedział Paweł, który nagle się pojawił.
 +
 +
- Dobra. Tylko żebyś pogasił światła. To cześć.
 +
 +
Poćwiczył na siłowni, często sam ćwiczył, potrenował podciąganie na linie. Wziął prysznic, dochodziła już godzina 22. Ubrał się i pojechał do pracy.
 +
 +
@
 +
 +
Po tragedii w internecie pojawiła się notka o Pawle. Napisali: Paweł Pytliński był jak wino - im starszy, tym lepszy. Świetny kolega, podpora zespołu.
 +
 +
'''Źródło:''' [http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/985637,tajemnica-morderstwa-w-klubie-moulin-rouge,id,t.html?cookie=1 '''gazetakrakowska.pl''']
 +
 +
===Inne artykuły===
 +
 +
*[http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3273132,wciaz-mam-pawla-przed-oczami,id,t.html Wciąż mam Pawła przed oczami... (Dziennik Polski)]
 +
 +
*[http://www.tvn24.pl/krakow,50/smierc-po-ciosie-nozem-w-nocnym-klubie-ofiara-znany-judoka,351493.html Śmierć po ciosie nożem w nocnym klubie. "Ofiarą znany judoka" (tvn24.pl)]
 +
<br><br>
[[Kategoria: Zawodnicy (judo)|Pytliński Paweł]]
[[Kategoria: Zawodnicy (judo)|Pytliński Paweł]]
[[Kategoria: Reprezentanci Polski (judo)|Pytliński Paweł]]
[[Kategoria: Reprezentanci Polski (judo)|Pytliński Paweł]]

Wersja z dnia 09:45, 21 kwi 2014

Paweł Pytliński (zm. 31 sierpnia 2013 r.) - zawodnik sekcji judo TS Wisła, reprezentant Polski.

Paweł Pytliński to wicemistrz Polski z 2006 roku. W 2009 roku był członkiem zespołu, która wywalczył srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski.

Startował w najwyższych kategoriach wagowych.

Paweł związał się z Krakowem i Wisłą po maturze, w 1998 roku, gdy rozpoczął studia. Jest absolwentem krakowskiej AWF.

Zawodowo pracował od lat jako ochroniarz w jednym z krakowskich klubów.

Paweł Pytliński pożegnał się z życiem w krakowskim klubie Moulin Rouge w nocy z 30 na 31 sierpnia 2013 roku - został ugodzony nożem w tętnicę udową, wykrwawił się na śmierć.

Dla nas to szok. W takich okolicznościach tracimy kolegę, którego osobiście bardzo ceniłem - mówi trener Artur Kłys.

Namawiałem go jeszcze do startu w drużynowych mistrzostwach Polski, które odbędą się pod koniec października w Krakowie, ale trochę się łamał. Ostatni raz był w klubie w piątek, dałem mu klucze do sali i poszedł poćwiczyć sam - mówi Krzysztof Wojdan.

Spis treści

Kronika sportowa

Rok 2002

  • Ogólnopolski Turniej Klasyfikacyjny Seniorek i Seniorów, Rybnik, 16-17.02.2002
    • 5. miejsce (kat. 81kg);

Rok 2003

  • Mistrzostwa Polski Seniorek i Seniorów, Bydgoszcz, 16-18.10.2003
    • 5. miejsce (kat. 100kg);

Rok 2004

  • Ogólnopolski Turniej Klasyfikacyjny Seniorek i Seniorów, Opole, 28-29.02.2004
    • 5. miejsce (kat. 100kg);

Rok 2006

  • Liga Indywidualno-Drużynowa, I runda, Opole 04-05.02.2006
    • 3. miejsce (kat. 100kg);
  • Liga Indywidualno-Drużynowa, II runda, Warszawa 22-23.04.2006
    • 5. miejsce (kat. 100kg);
  • Mistrzostwa Polski Seniorek i Seniorów, Gdańsk 9-11.06.2006
    • 2. miejsce (kat. 100kg);
  • Liga Indywidualno drużynowa Seniorek i Seniorów IV runda, Wrocław 21-22.10.2006
    • 2. miejsce (kat. 100kg);

Rok 2007

  • Mistrzostwa Polski Seniorów i Seniorek, Warszawa 1-3.06.2007
    • 9. miejsce (kat. 100kg);
  • Liga Indywidualno Drużynowa Kobiet i Mężczyzn III rzut, Wrocław 22-23.09.2007
    • 3. miejsce (kat. 100kg);
  • Liga Indywidualno Drużynowa Seniorek i Seniorów -IV runda, Bytom 13-14.10.2007
    • 9. miejsce (kat. 100kg);

Rok 2008

  • Puchar Polski - Drużynowe Mistrzostwa Polski Seniorek i Seniorów, Opole 09-10.02.2008
    • 2. miejsce (kat. 100kg);
  • Puchar Polski-Drużynowe Mistrzostwa Polski Seniorek i Seniorów, Warszawa 19-20.04.2008
    • 2. miejsce (kat. 100kg);
  • Puchar Polski-Drużynowe Mistrzostwa Polski III runda, Wrocław 31.05.2008
    • 1. miejsce (kat. 100kg);
  • Indywidualne Mistrzostwa Polski , Bielsko-Biała 19-21.09.2008
    • 9. miejsce (kat. 100kg);

Rok 2009

  • Puchar Polski Seniorek i Seniorów, Opole 16-17.05.2009
    • 3. miejsce (kat. 100kg);
  • Mistrzostwa Polski Seniorek i Seniorów, Opole 02-04.10.2009
    • 3. miejsce (kat. 100kg);
  • Super-Puchar Polski Seniorek i Seniorów, Wrocław 17-18.10.2009
    • 2. miejsce (kat. 100kg);

W mediach

Nie żyje Paweł Pytliński

31 sierpnia w Krakowie, w wieku 36 lat, zmarł tragicznie Paweł Pytliński, wieloletni zawodnik Sekcji Judo naszego klubu, były reprezentant i wicemistrz Polski.

Paweł Pytliński był jak wino - im starszy, tym lepszy. Największy sukces odnotował w roku 2006, kiedy to podczas krajowego czempionatu w Gdańsku wywalczył tytuł wicemistrzowski w kategorii wagowej do 100 kg.

Trzy lata później, będąc już u schyłku swojej zawodniczej kariery, postarał się o niezwykle miłą niespodziankę. Mistrzostwa Polski odbywały się wtedy w Opolu, a na Pawła, startującego w kategorii wagowej powyżej 100 kg, mało kto liczył. Po porażce w pierwszej walce wydawało się, że słusznie. Tymczasem…

Pytliński w repasażach bił się rewelacyjnie. Wygrał trzy walki przed czasem i przystąpił do boju o brąz. Poszedł w nim za ciosem. Wygrał przez ippon i zdobył brązowy medal.

W tym samym, 2009 roku, był podporą zespołu Wisły, który zdobył drużynowe wicemistrzostwo Polski. W turniejach mistrzowskich Paweł zdobył aż 18 punktów, co było drugim wynikiem wśród wszystkich zawodników Białej Gwiazdy.

Był świetnym kolegą. Jeszcze w miniony piątek ćwiczył w sali judo przy Reymonta. W sobotę już nie żył.

Pogrzeb Pawła Pytlińskiego odbędzie się w najbliższą sobotę, 7 września, o godz. 14, w Tarnowcu k. Tarnowa.

Źródło: tswisla.pl

Tajemnica morderstwa w klubie Moulin Rouge

Sprawa jest zagadkowa, świadkowie uciekli. Paweł miał 36 lat, był znanym judoką. Zginął tragicznie w nocnym, krakowskim lokalu, ugodzony nożem - pisze Katarzyna Janiszewska.

Paweł pracował w "klubie dla dżentelmenów, oferującym rozrywkę na najwyższym europejskim poziomie", to znaczy mówiąc wprost: striptiz. Stał na bramce, miał do tego pasujące warunki. Wysportowany, postawny, 110 kilo wagi, same mięśnie. Brunet, ostrzyżony na krótko. Już swoim wyglądem budził respekt. Umiał się bić, co w takich miejscach jest nie bez znaczenia, na przykład kiedy klient po paru drinkach zaczyna się awanturować. Bywało.

W jaki sposób tamtego dnia Paweł znalazł się w innym klubie, już niekoniecznie dla dżentelmenów, reklamującym swoje panie na erotycznym portalu Roxa.pl?

Mogło być tak, że rozochocony zmysłowym tańcem klient (znajomy) chciał zmienić lokal i poprosił Pawła, żeby mu towarzyszył? A Paweł, że OK, bo tu już i tak zamykają, odwiedzi przy okazji kolegów na bramce. Albo coś w tym rodzaju.

Przyjechali taksówką, w sobotę nad ranem, na Olszę. W klubie nastąpiła sprzeczka, jakieś zaczepki, szamotanina. Nóż przeciął Pawłowi tętnicę udową, wykrwawił się w parę chwil. Trwają dociekania, jak to się stało. Na sali nie było monitoringu, aby nie krępował klientów pragnących zachować anonimowość.

Zaczynał w Tarnowie

Paweł Pytliński był znanym judoką, dawniej zawodnikiem TS Wisła, reprezentantem Polski, wielokrotnym medalistą. Od małego trenował. Miał 10, może 11 lat gdy zaczynał w tarnowskim Pałacu Młodzieży.

- Przyprowadziła go chyba mama - próbuje sobie przypomnieć Bogdan Kocik, pod okiem którego szkolił się przez osiem lat. - Jego pierwszy sukces: brązowy medal na mistrzostwach Polski młodzików w Koszalinie. Niespodziewany sukces.

Bo tak naprawdę, na początku nic nie wskazywało na to, aby Paweł miał zadatki na wojownika. Mały, pulchny, rumiany chłopczyk. Wydawało się, że jest z takich, co to słomiany zapał, pewnie zaraz mu minie. Spokojny, dobrze wychowany. A w sportach walki potrzeba przecież sportowej złości, agresji - zaciskasz zęby i idziesz do przodu - zawziętości.

Zawziętość, jak się okazało, Paweł miał. Trudną do zauważenia na pierwszy rzut oka. Ale to zwycięstwo w młodzikach dawało już do myślenia. Że może zewnętrzne cechy są mylące.

- Zawsze był pracowity, solidny, rzetelny - podkreśla trener Kocik. - Musiał mieć zacięcie. I jego rodzice też. Bo on na treningi dojeżdżał z Tarnowca. Kilka kilometrów autobusem, pięć razy w tygodniu, po półtorej godziny - dla małego chłopca to wysiłek. A Paweł był zawsze. Jeśli go nie było, znaczy poważnie zachorował. Nie jakiś tam paluszek i główka.

Jemu sukces nie przyszedł łatwo, nie dostał talentu w genach. Wszystko, co osiągnął w sporcie, to swoją ciężką pracą. Z Jerzym Szczepanikiem poznali się na macie. Kilkunastoletnie chłopaki zakochane w judo. Nawet gdy się spotkali poza salą treningową gadali tylko o sporcie. Robili sobie zdjęcia z medalami i pucharami. Nad łóżkiem wieszali plakaty Waldemara Legienia, olimpijczyka i mistrza w judo. Trudno je było wtedy zdobyć.

- Pamiętam, jak trener zabrał nas na zawody drużynowe do Krakowa - wspomina Szczepanik. - Wisła walczyła z klubem z Francji. Na trybunach zobaczyliśmy Rafała Kubackiego, mistrza Polski. Pobiegliśmy z Pawłem, żeby nam się podpisał na pasku.

Ambitny

Do Krakowa przyjeżdża w 1998 roku na studia na AWF. Zaczyna trenować na Wiśle. Ambitny. Nawet walkę treningową traktuje poważnie. Trenuje dwa razy dziennie po dwie godziny. Przed południem bieganie i ćwiczenia siłowe. Po południu zajęcia na macie, dużo techniki, rzutów, walki.

Paweł ma świetne podcięcie, jest dynamiczny, silny. Dobry w parterze, w duszeniu, to jego mocne strony. Szybko pnie się w górę, kariera nabiera rozpędu. Zdobywa kolejne medale. Nie lubi przegrywać. Jak już się zdarzy, zawsze chce rewanżu.

Łączy naukę z treningami. Ale kiedy odchodzi sponsor drużyny, musi zacząć pracować. Staje na bramce w studenckich klubach, w Karliku, w Przewiązce.

Co impreza to jakaś zadyma, bójka. Chłopaki spoza Krakowa, kozaki, chcą się pokazać w nowym środowisku. Paweł rozdziela awanturników.

Kiedy przestaje wygrywać w judo, kończy karierę sportową. Mówi: to już nie ma sensu. Ale nie przestaje trenować. Codziennie biega. Chodzi na siłownię, na matę. Ma to we krwi.

Młodym zawodnikom tłumaczy: bez zapieprzania nie ma wyników. Kupuje mieszkanie w Tarnowie. Na razie nie zamierza wyjeżdżać. Tylko tak na przyszłość, w razie czego, żeby być bliżej rodziców.

Pod koniec października mają się odbyć w Krakowie drużynowe mistrzostwa Polski. Przyjaciele namawiają go: wystartuj, możesz jeszcze nieźle zamieszać. Waha się. Obawia się kontuzji, to by go wyłączyło z pracy.

Ostatni rok i koniec

Robert Żaczkiewicz trenował w Błękitnych, po drugiej stronie ulicy co Pałac Młodzieży. Z Pawłem spotykał się na treningach. Zaprzyjaźnili się. Pamięta taką sytuację: jest na mieście, na dyskotece i jakiś facet zaczyna do niego dymić, straszy: zaraz tu przyjedzie Pytliński, to zobaczysz. Gość już wyciąga telefon, żeby po Pawła zadzwonić.

Robert się śmieje: Chłopie, tym razem Pytliński ci nie pomoże.

- Bo Paweł taki właśnie był, że jak ktoś go potrzebował, poprosił o pomoc, zawsze mógł na niego liczyć - wspomina Żaczkiewicz. - I może to go właśnie zgubiło?

Artur Kłys, judoka i trener: - Miał swoje zasady, żelazne, których nigdy nie łamał. Mówił to, co myśli, choć to niepopularne, a jak mówił, tak robił. Solidny, honorowy. Dotrzymywał słowa.

Spokojny. Nie wariował. Trochę samotnik. Nie był duszą towarzystwa. Ale lubiany. Wesoły i uśmiechnięty. Żył z dnia na dzień, nie miał konkretnych planów, było dobrze, jak było. Na razie. Nie narzekał na pracę, ale też nie mówił o niej jakoś entuzjastycznie.

W dzień spał, po południu szedł na trening, nocą pracował. Wszystko kompletnie odwrócone, na głowie. Może dlatego raczej nie myślał o stabilizacji. Prowadził kawalerski tryb życia. Nie miał żony, dzieci, choć u jego boku zawsze ktoś był.

Z Żaczkiewiczem spotkali się dwa tygodnie temu. Paweł opowiadał, że był na wakacjach w Anglii, że super, fajnie poimprezowali. Może kiedyś pojadą razem? Robert namawiał: Dałbyś sobie spokój z tą bramką.

- Żaczek, to już ostatni rok. Coś sobie znajdę, może sklep otworzę tak jak ty? Ostatni rok i koniec - mówił.

Moulin Rouge

To, co się stało w klubie, mogło być zwykłym przypadkiem. Przypadkowe spotkanie, przypadkowa kłótnia. Pech. Paweł miał swoje sprawy, nikt nie ma samych przyjaciół, ale nie miał też zaciętych wrogów. - Jeśli ktoś trenuje sztuki walki, nie odwraca się plecami, gdy coś się dzieje - mówi Krzysztof Wojdan, trener-koordynator Wisły. - Ja też jestem porywczy, czasem szybciej coś zrobię, niż pomyślę. Tylko że dawniej chłopaki dali sobie po mordzie i koniec. A teraz wyciągają noże. To klęska, co się dzieje w Krakowie.

W sprawy kibicowskie Paweł się nie mieszał. Prawdę mówiąc, nie mógł zrozumieć tej świętej wojny. Przecież w jego mieście też są dwa kluby: Unia i Tarnovia, żyją obok siebie, w zgodzie.

Z chłopakami z innych bramek miał dobre układy. Pomagali sobie, dzwonili do siebie i się ostrzegali: idzie do was banda kiboli, zamknijcie drzwi, bo wam cały klub porozpieprzają. A jak było trzeba, zaczynała się poważna akcja, to jedni do drugich przyjeżdżali.

Żaczkiewicz: Paweł sam robił selekcję, jak mu się ktoś nie spodobał, nie wpuszczał. Jak przychodziło czterech brysiów, wypraszał. Wypiją kilka drinków i będą z tego problemy. A z czterema takimi sam sobie nie poradzi.

W sobotę, w ostatni dzień sierpnia, o godz. 4 nad ranem taksówka z Pawłem i jakimś drugim mężczyzną podjechała pod Moulin Rouge. Taksówkarz wysiadł z nimi, chciał skorzystać z ubikacji. Kiedy wyszedł, zauważył trwające w klubie zamieszanie, klienci dbający o swoją anonimowość w pośpiechu opuszczali lokal.

Paweł mocno krwawił, lewa pachwina była przecięta. Ratownicy reanimowali go przez 45 minut. Kilkanaście grup policyjnych z psem tropiącym przeczesywało teren. W klubie nikt nic nie widział, świadków dawno już nie było.

Idę na matę

W piątek wieczorem Krzysztof Wojdan zamykał salę treningową na hali Wisły przy ul. Reymonta. Szukał klucza, bo nie wisiał na tablicy, tam gdzie zawsze wisi.

- Ja mam klucz, idę potrenować na macie - powiedział Paweł, który nagle się pojawił.

- Dobra. Tylko żebyś pogasił światła. To cześć.

Poćwiczył na siłowni, często sam ćwiczył, potrenował podciąganie na linie. Wziął prysznic, dochodziła już godzina 22. Ubrał się i pojechał do pracy.

@

Po tragedii w internecie pojawiła się notka o Pawle. Napisali: Paweł Pytliński był jak wino - im starszy, tym lepszy. Świetny kolega, podpora zespołu.

Źródło: gazetakrakowska.pl

Inne artykuły