1924.11.16 Wisła Kraków – Pogoń Lwów 2:3

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Nowa strona: {{Mecz | data = 1924.11.16 | nazwa rozgrywek = Mecz towarzyski | stadion(miasto) = Boisko Wisły | godzina = | herb gospo...)
(Relacje prasowe)
Linia 24: Linia 24:
Początek meczu dla Pogoni, która już w 8’ obejmuje prowadzenie. W 12’ wyrównuje Czulak. W 14’ Bacz wyprowadza znowu Pogoń na prowadzenie. W końcówce I. połowy ataki Wisły nie przynoszą goli. W II. połowie Wisła gra z wiatrem: "silny strzał Reymana w 18' broni Goerlitz na róg". Obustronne ataki i "w 23' za wątpliwą rękę wolny i Wisła przez Reymana wyrównuje", co dopinguje graczy do jeszcze groźniejszych ataków. Jednak to Pogoń z kontry w 28' strzela zwycięskiego gola (Bacz po podaniu głową przez Wacka). Wisła nie wykorzystuje w ostatniej minucie karnego (Kowalski strzela w Goerlitza). Po przerwie Pogoń spuchła i wygrała dość szczęśliwie to spotkanie. "Reyman prowadził atak przeciętnie i strzelał... tylko wolne". Mecz oglądał Marszałek Piłsudski.
Początek meczu dla Pogoni, która już w 8’ obejmuje prowadzenie. W 12’ wyrównuje Czulak. W 14’ Bacz wyprowadza znowu Pogoń na prowadzenie. W końcówce I. połowy ataki Wisły nie przynoszą goli. W II. połowie Wisła gra z wiatrem: "silny strzał Reymana w 18' broni Goerlitz na róg". Obustronne ataki i "w 23' za wątpliwą rękę wolny i Wisła przez Reymana wyrównuje", co dopinguje graczy do jeszcze groźniejszych ataków. Jednak to Pogoń z kontry w 28' strzela zwycięskiego gola (Bacz po podaniu głową przez Wacka). Wisła nie wykorzystuje w ostatniej minucie karnego (Kowalski strzela w Goerlitza). Po przerwie Pogoń spuchła i wygrała dość szczęśliwie to spotkanie. "Reyman prowadził atak przeciętnie i strzelał... tylko wolne". Mecz oglądał Marszałek Piłsudski.
Na podstawie: Tygodnik Sportowy nr 47.
Na podstawie: Tygodnik Sportowy nr 47.
-
 
+
[[Grafika: Józef Piłsudski na meczu Wisła-Pogoń 1924 11 16.jpg‎|left|thumb|300px| Piłsudski z piłkarzami Wisły (Reyman pierwszy z lewej – widoczni dalej piłkarze Wisły to Wójcik i Gieras). Podczas meczu z Pogonią (1924.11.16).]]
TS Wisła toczyło już od wielu miesięcy starania by marszałek przybył na mecz Wisły. Dobrym duchem i inicjatorem całego przedsięwzięcia był Stanisław Kamer Wojtyga, który w trzyosobowej delegacji Wisły udał się do Sulejówka na odczyt marszałka. Podczas pobytu w Sulejówku w imieniu zarządu klubu zaprosił Marszałka na mecz Wisły. Komendant miał odpowiedzieć: „Wisła? - Nie znam jeszcze Wisły - znam Cracovię, na której meczu, będąc ostatnio w Krakowie - byłem”. Kamer wyjaśnił, że „Wisła jest jednym z najstarszych klubów polskich, istnieje jeszcze od czasów przedwojennych” - po czym pokrótce opowiedział mu historię Wisły. „Marszałek z zainteresowaniem wysłuchał i oświadczył... - Dobrze, będę na meczu”. Zaproszenie Piłsudskiego na mecz Wisły w okresie gdy ten sam wówczas odsunął się od czynnej polityki i raczej nie wróżono mu powrotu do niej miało w pewnej mierze znaczenie polityczne i sygnalizowało wyraźnie sympatie polityczne zarządu klubu. Kiedy w Krakowie dowiedziano się o odpowiedzi Marszałka postanowiono zorganizować spotkanie „z wybitnym pod każdym względem przeciwnikiem, ku wielkiej radości graczy I-szej drużyny Wisły i członków Towarzystwa, ucieszonych wyróżnieniem Klubu przez Marszałka”. Dlatego za przeciwnika wybrano lwowską Pogoń „ówczesnego mistrza Polski”.
TS Wisła toczyło już od wielu miesięcy starania by marszałek przybył na mecz Wisły. Dobrym duchem i inicjatorem całego przedsięwzięcia był Stanisław Kamer Wojtyga, który w trzyosobowej delegacji Wisły udał się do Sulejówka na odczyt marszałka. Podczas pobytu w Sulejówku w imieniu zarządu klubu zaprosił Marszałka na mecz Wisły. Komendant miał odpowiedzieć: „Wisła? - Nie znam jeszcze Wisły - znam Cracovię, na której meczu, będąc ostatnio w Krakowie - byłem”. Kamer wyjaśnił, że „Wisła jest jednym z najstarszych klubów polskich, istnieje jeszcze od czasów przedwojennych” - po czym pokrótce opowiedział mu historię Wisły. „Marszałek z zainteresowaniem wysłuchał i oświadczył... - Dobrze, będę na meczu”. Zaproszenie Piłsudskiego na mecz Wisły w okresie gdy ten sam wówczas odsunął się od czynnej polityki i raczej nie wróżono mu powrotu do niej miało w pewnej mierze znaczenie polityczne i sygnalizowało wyraźnie sympatie polityczne zarządu klubu. Kiedy w Krakowie dowiedziano się o odpowiedzi Marszałka postanowiono zorganizować spotkanie „z wybitnym pod każdym względem przeciwnikiem, ku wielkiej radości graczy I-szej drużyny Wisły i członków Towarzystwa, ucieszonych wyróżnieniem Klubu przez Marszałka”. Dlatego za przeciwnika wybrano lwowską Pogoń „ówczesnego mistrza Polski”.

Wersja z dnia 05:49, 2 wrz 2008

1924.11.16, Mecz towarzyski, Boisko Wisły,
[[Grafika:|150px]] Wisła 2:3 (1:2) Pogoń Lwów [[Grafika:|150px]]
widzów:
sędzia: Rutkowski
Bramki

Stanisław Czulak 12'

Henryk Reyman wolny 60'

0:1
1:1
1:2
2:2
2:3
8'

14' Bacz

73' Bacz
Wisła
skład niepełny:
Marian Kiliński
Marian Markiewicz
Stefan Wójcik
Józef Adamek
Stanisław Czulak
Henryk Reyman
Władysław Kowalski

trener: Imre Schlosser
Pogoń Lwów
Mecz zaszczycił swoją obecnością marszałek Piłsudski.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Początek meczu dla Pogoni, która już w 8’ obejmuje prowadzenie. W 12’ wyrównuje Czulak. W 14’ Bacz wyprowadza znowu Pogoń na prowadzenie. W końcówce I. połowy ataki Wisły nie przynoszą goli. W II. połowie Wisła gra z wiatrem: "silny strzał Reymana w 18' broni Goerlitz na róg". Obustronne ataki i "w 23' za wątpliwą rękę wolny i Wisła przez Reymana wyrównuje", co dopinguje graczy do jeszcze groźniejszych ataków. Jednak to Pogoń z kontry w 28' strzela zwycięskiego gola (Bacz po podaniu głową przez Wacka). Wisła nie wykorzystuje w ostatniej minucie karnego (Kowalski strzela w Goerlitza). Po przerwie Pogoń spuchła i wygrała dość szczęśliwie to spotkanie. "Reyman prowadził atak przeciętnie i strzelał... tylko wolne". Mecz oglądał Marszałek Piłsudski. Na podstawie: Tygodnik Sportowy nr 47.

Grafika:Józef Piłsudski na meczu Wisła-Pogoń 1924 11 16.jpg
Piłsudski z piłkarzami Wisły (Reyman pierwszy z lewej – widoczni dalej piłkarze Wisły to Wójcik i Gieras). Podczas meczu z Pogonią (1924.11.16).

TS Wisła toczyło już od wielu miesięcy starania by marszałek przybył na mecz Wisły. Dobrym duchem i inicjatorem całego przedsięwzięcia był Stanisław Kamer Wojtyga, który w trzyosobowej delegacji Wisły udał się do Sulejówka na odczyt marszałka. Podczas pobytu w Sulejówku w imieniu zarządu klubu zaprosił Marszałka na mecz Wisły. Komendant miał odpowiedzieć: „Wisła? - Nie znam jeszcze Wisły - znam Cracovię, na której meczu, będąc ostatnio w Krakowie - byłem”. Kamer wyjaśnił, że „Wisła jest jednym z najstarszych klubów polskich, istnieje jeszcze od czasów przedwojennych” - po czym pokrótce opowiedział mu historię Wisły. „Marszałek z zainteresowaniem wysłuchał i oświadczył... - Dobrze, będę na meczu”. Zaproszenie Piłsudskiego na mecz Wisły w okresie gdy ten sam wówczas odsunął się od czynnej polityki i raczej nie wróżono mu powrotu do niej miało w pewnej mierze znaczenie polityczne i sygnalizowało wyraźnie sympatie polityczne zarządu klubu. Kiedy w Krakowie dowiedziano się o odpowiedzi Marszałka postanowiono zorganizować spotkanie „z wybitnym pod każdym względem przeciwnikiem, ku wielkiej radości graczy I-szej drużyny Wisły i członków Towarzystwa, ucieszonych wyróżnieniem Klubu przez Marszałka”. Dlatego za przeciwnika wybrano lwowską Pogoń „ówczesnego mistrza Polski”.

Piłsudski zaproszenie nie tylko przyjął, ale co więcej dotrzymał słowa. A wcale nie było to łatwe, gdyż towarzyszący Marszałkowi lekarz płk Kaplicki kategorycznie stwierdził, że z powodu napiętego programu dnia „Komendanta jako lekarz, na mecz nie puści”. Marszałek jednak uspokoił zrozpaczonego stanowiskiem Kamera: „Nie martw się chłopcze, ja jestem Litwin uparty i na mecz i tak pojadę”. Tak też się stało mimo oporów Kaplickiego. Działacze Wisły przygotowywali się sumiennie do tej wizyty rozpatrując szczegółowo każdą z możliwości. "W razie gdy marszałek przyjedzie przed rozpoczęciem meczu, powita Go przy bramie specjalna delegacja z 'Wisły' i "Pogoni' i wręczy mu odznaki obu towarzystw, następnie przeprowadzą Go do specjalnie udekorowanej loży. Drużyny po wyjściu na boisko ustawią się każda z osobna przed lożą Marszałka i wzniosą okrzyk na Jego cześć... W razie gdyby Marszałek przybył podczas matchu nastąpi krótkie powitanie u wejścia, uroczystość zaś powitania uroczystego i wręczenie odznak nastąpi na pauzie w loży Marszałka. - Drużyny zaś powitają Marszałka po wyjściu na boisko po pauzie". Na Piłsudskiego czekała więc zarezerwowana loża, a stadion udekorowano chorągwiami w barwach państwowych i towarzystwa. Piłsudski pojawił się na stadionie w dziewiątej minucie gry. Mecz oczywiście przerwano, „wchodzącego na boisko Marszałka” powitał „wraz z zarządem prezes Dembiński”. Obie drużyny stanęły przed główną trybuną i wzniosły na cześć marszałka trzechkrotny okrzyk "Niech żyje". Nic dziwnego, że mecz toczył się jakby na drugim planie. Tym niemniej zawody interesowały gościa i Kamer fachowo informował „Marszałka o nazwiskach i walorach sportowych graczy tak ‘Wisły’ jak i ‘Pogoni’, a zwłaszcza kapitana Reymana i Wacka Kuchara.

Marszałek żywo obserwował przebieg interesujących zawodów, a zwłaszcza moment strzału wyrównującej bramki przez Czulaka z ‘Wisły’ i gdy po strzale wolnym, bitym przez Bacza z ‘Pogoni’, ta uzyskała prowadzenie, jeden z adiutantów Marszałka, widząc mą niewesołą minę, odezwał się do Komendanta: <<Komendancie, Kamer jest zmartwiony, gdyż jego ‘Wisła’ jest przegraną>>.

Komendant, zwróciwszy się do mnie, rzekł: <<Nie martw się chłopcze, ja zawsze trzymam z tymi, którzy przegrywają>>.

Gdy nadeszła przerwa, Komendant, na energiczne żądanie pułk. Kaplickiego, opuścił boisko ‘Wisły’, żegnany przez otaczających go graczy ‘Wisły’ i ‘Pogoni’ i w tej grupie fotografowany wśród licznych owacyj, zbliżał się do bramy wyjściowej, odprowadzany przez zarząd ‘Wisły’ z prezesem na czele i spostrzegłszy czerwone chorągwie z białą gwiazdą, zapytał mnie: <<Cóż to za bolszewickie flagi>>.

- <<To są stare barwy klubu, pochodzące jeszcze z przed wojny>> - odparłem.

- <<Ach, tak>> - odparł śmiejąc się Komendant”. Krótka chwila rozmowy piłkarzy i działaczy Wisły z marszałkiem na długo zapadła im w pamięci. W odbytym później raucie zorganizowanym przez prezydenta miasta ku czci Marszałka wziął udział prezes Wisły Dembiński.

Zaaferowanie działaczy Wisły i piłkarzy obecnością Piłsudskiego na meczu nie zmieniał fakty, że był to kolejny przegrany mecz „Czerwonych” z Pogonią.

Na podstawie: Sprawozdania z posiedzeń zarządu TS Wisła z 17.11; 30 lat TS Wisła s. 14 i nast. Tekst za: "Z Białą Gwiazdą w sercu".


Przegląd Sportowy nr. 46/1924 str. 11/12:

PIŁKA NOŻNA

Okręg krakowski. Kraków

16.XI. Pogoń (Lwów) - Wisła 3:2 (2:1).

Po sukcesach warszawskich i wspaniałej opinji prasy stołecznej spodziewano się, że Pogoń spadnie na Kraków niby meteoryt i niezwykłym blaskiem rozjaśni szary sezon jesienny. Sceptyków, co widzieli bardzo średnią formę Pogoni w jesiennem mistrzostwie Polski i którym rewolucyjna zmiana tej drużyny na zupełny plus nie bardzo zdała się możliwą, napewno nie było na trybunach Wisły. Dlatego też, mimo ładnie prowadzonej gry i kompletnej przewagi nad Wisłą przed pauzą, okres po niej, przypominający najdziksze czasy, kiedy to dr. Garbień również wciąż się złościł a Gulicz conajmniej chodził ludziom po piszczelach, rozczarował widzów i spowodował bardzo chłodne pożegnanie. Trudno sadzić po jednej grze: drużyna ma swoje dobre i złe dni i mogliśmy przypadkowo na taki właśnie nierówny dzień trafić. Dlatego też z niedzielnego sukcesu Lwowian wolę rozpatrywać bardziej prawdopodobną połowę z przed pauzy niż okrez po niej, kiedy w grze nie było zgoła nic godnego uwagi a widzowie, cokolwiek zdemoralizowani zimnem, narzekali na brak starań w kierunku wytworzenia ciepłych a bodaj, że i gorących sytuacyj na boisku.

Wracam do tych pierwszych 45 minut. Pogoń weszła na boisko wśród takiego zaciekawienia i nastroju, jakiem się wita mocno reklamowaną a poraz pierwszy widzianą extraklasę zagraniczną. Nastrój ten najwidoczniej udzielił się najwidoczniej całej drużynie gości, to też wszyscy starali się popisywać techniką, grac fair, kombinować szybko i celowo, a co najważniejsza, strzelać z każdej pozycji. Najlepiej zaprezentowali się pod tym względem Bacz i Słonecki. Bomba, jaką niepozorny prawoskrzydłowy gości umieścił w bramce Wisły, zdobywając punkt pierwszy, należał do rzędu nader rzadkich na naszych ubogich w porządny strzał, zawodach. Wolny Bacza był również bardzo dobrze bity, bo wprost nad głową ustawionego w bramce obrońcy, któremu pozostawało albo brać ten ostry rzut głową w podskoku albo przyjąć do wiadomości drugi punkt dla Pogoni, co się też stało. Ta strona napadu grała kombinacyjnie bez zarzutu, improwizując udane zmiany i groźne posunięcia ku bramce Wisły. jeżeli co można było zarzucić Słoneckiemu, to objętośc@ dla spraw swego właściwego stanowiska i ustawiczne zagrywanie na łączniku. Lewa strona napadu stanowi rażące przeciwstawienie prawej. Dr. Garbień był dawniej bardzo dobrym graczem; dzisiaj, kiedy zaniechał słynnego jeszcze przed rokiem "tankowania", pozostała mu tylko powolności i surowość techniczna. Dlatego też Szabakiewicz, choć lotny i bardzo chętny nie jest należycie wyzyskany i stale zawodzi. O W. Kucharze można powiedzieć, że jest centrem pomocy w napadzie i środkiem napadu w pomocy. Niezmęczony, wszędobylski, to wspiera napad, to znów zjawia się nagle pod swoją bramką i pomaga w opresji dosyć słabym obrońcom. Brak w tem jednak większego zmysłu orjentacyjnego, i zdolności opanowania całego napadu.

Pomoc Pogoni nie stała na wysokości zadania. Hanke nie budzi grą zwą specjalnego zachwytu. Szczególnie psują mu reputację te nieustanne przydługie nieco jazdy z przeciwnikiem na plecach w stronę swego pola karnego, czem hamuje tempo gry. Przy tak słabej lewej stronie napadu Wisły, jak Balcer i Kowalski, można było więcej pokazać.

Najsłabiej wypadła linja obrony, przez którą, jak pokazało się przy pierwszej bramce dla Wisły, nawet dosyć prymitywnie można przekombinować i włożyć potem piłkę niby łyżką do bramki tuż koło bramkarza, który zajęty myślami o swojej wielkości, nie miał czasu na racjonalny wybieg a la Przeworski. Ta olimpijska internacjonalna poza pozwoliła jednak Gorlitzowi puścić po pauzie bramkę łatwą do obrony. Jak na skromną liczbę ataków Wisły, takie 2 bramki to zadużo dla silnie reklamowanej firmy.

Dobrej, ale nierównej i naszpikowanej miernotami drużynie Pogoni przeciwstawiła Wisła zwykły skład ze zwykłemi wadami. Prymitywną kombinację i roztrzepanie lewej strony napadu łatała pracowitością strona prawa. Inaczej mówiąc, obie drużyny w słabości stron lewych były wyrównane. Reyman I prowadził atak przeciętnie i strzelał... tylko wolne. Z pomocy i z całej reszty drużyny wyróżniał się jak zawsze wzór pomocnika i gracza, Gieras. Jego rozumne, dokładne podania i spokojna, skupiona, pełna skromności gra, budzi szacunek i prawdziwą sympatię nawet wśród antagonistów tego klubu. Gdyby cała drużyna gwieździstych obrała sobie w grze za wzór Gierasa, to dla reklamy tricków i głęboko politycznie pomyślanych najmów z 10 proc. opustem. W obronie działo się nie nadzwyczajnie. Zwracał uwagę Kaczor, który czując złą formę, zastosował system "mistrzowski" i walił po autach, byle odsunąć, groźny napór Lwowian. Po pauzie, kiedy Pogoń przypuchła i straciwszy start nie umiała wydobyć poprzedniego ciągu, obrońcy wyglądają nieco lepiej i byliby zachowali tę "ulepszoną" opinję, gdyby nie zwycięska bramka Pogoni, zdobyta ładnie przez Bacza z jedynego groźnego w tej połowie ataku. Do wyrównania nie przyszło, chodź p. Rutkowski dał w ostatniej minucie rzut karny dla Wisły nie wiadomo za co i dlaczego, bo sam sytuacji początkowo nie zauważył.

Publiczność podbramkowa, chodź widziałem wśród niej i ciężkich atletów, nie powinna była p. Rutkowskiego tak dalece z równowagi wytrącać.

Mecz zaszczycił swoją obecnością marszałek Piłsudski, witany owacyjnie przez zgromadzoną publiczność i graczy J.Z.