1932.07.24 Warszawianka - Wisła Kraków 0:6

Z Historia Wisły

1932.07.24, I liga, Stadion Wojska Polskiego,
[[Grafika:|150px]] Warszawianka 0:6 (0:2) Wisła Kraków [[Grafika:|150px]]
widzów: 1.500
sędzia: Szyba ze Lwowa
Bramki
0:1
0:2
0:3
0:4
0:5
0:6
31' Henryk Reyman
42' Artur Woźniak
50' Jan Reyman
53' Jan Reyman
58' Artur Woźniak
85' Artur Woźniak
Warszawianka
2-3-5
Keller Grafika:Zmiana.PNG (Jachimek)
Polak
Rusin
Materski
Zwierz
Hahn
Korngold
Królewiecki
Kotkowski
Frost
Szymański
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Józef Kotlarczyk
Aleksander Stefaniuk
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Stanisław Czulak
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Walerian Kisieliński


trener: Imre Schlosser

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Raz Dwa Trzy

Mecz rozegrano na boisku Legii. Wisła "energiczna, pełna myśli, rutyny i wiadomości technicznych", a więc nie ta sama drużyna co gościła wcześnie na Polonii. Warszawianka z kolei zagrała "nikczemnie" słabo. W Wiśle dobra gra napadu: Reymana III, Artura, "Reyman I jako dyrygent i ostoja moralna drużyny spełniał swoją rolę niemal w stu procentach: jego batutę znać było w większości akcyj. Jako gracz wypadł on słabiej. Zawsze powolny, dziś gdy stracił jeszcze pewien procent szybkości zbyt często tracił piłkę i za rzadko był zdolny do wyrobienia sobie pozycji strzałowej. Notabene słynne ongiś bomby w niedzielę wyraźnie nie wychodziły". W pomocy chwalony Bajorek. W obronie miał grać Szczepański(!?). Wyrównana gra wszystkich formacji Wisły. Początek meczu dość chaotyczny i Wisła nie potrafi wykorzystać swej przewagi w polu (strzały Reymana III. Reymana i Czulaka nie wpadają do bramki). "Dopiero w 32 minucie Czulak pięknie centruje, a Reyman I-szy skierowuje piłkę z wolnego wprost do siatki". Keller nawet nie drgnął. Potem chwilowy zryw Warszawianki, ale to Wisła w końcówce zdobywa 2. gola (Artur z powietrza po podaniu Kisielińskiego w 42'). W pięć minut po przerwie jest już 5:0 (Reyman III. strzela 2 gole { szczególnie kuriozalna była jedna z nich, gdy bramkarz warszawski wybijając piłkę spod własnej bramki trafił Jana w plecy - odbita w ten sposób futbolówka wpadła do siatki}, a Artur jedną bramkę). Gra się nieco wyrównuje, choć groźne sytuacje stwarza tylko Wisła. Ostatni gol autorstwa Artura pada w 85'. Na podstawie: PS nr 60 i IKC.

Przegląd Sportowy numer 60/1932 strona 2:

Kameleonowe drużyny ligi
Niespodziewanie silna Wisła bije niespodziewanie słabą Warszawiankę


Wisła – Warszawianka 6:0 (2:0)

Bramki: Reyman I, Artur (3), Reyman III (2). Sędzia p. Szyba ze Lwowa.

Jak zmienna jest forma naszych drużyn ligowych, znamiennem tego świadectwem jest niedzielny mecz Wisła – Warszawianka w Warszawie.

Doprawdy wierzyć się nie chciało, że Wisła oglądana na boisku Legii, energiczna, pełna myśli, i wiadomości technicznych to ta sama drużyna, która popisywała się kilka tygodni temu swą nieudolnością na boisku Polonii.

Naodwrót było z Warszawianką: zespół, który potrafił pokonać Legię i Pogoń wczoraj był czemś, co nie znajduje w słowniku piłkarskim wogóle określenia. Jakaś zbieranina jedenastu graczy od Sasa i od lasa, bez ambicji i jakichkolwiek umiejętności, słowem – zero pod każdym względem. Jaskrawym wyrazem tego co oglądaliśmy na boisku zrywające się raz po raz na trybunach okrzyki: proszę grać; grać w piłkę nożną; wstyd; lub brawo Liga – okrzyki pełne zawodu i zupełnie uzasadnionej goryczy.

Wielką zasługą Wisły mającej tak nikczemnego przeciwnika było to, że potrafiła ona jednak utrzymać się na poziomie pewnej klasy gry i że nie zaraziła się mikrobem defetyzmu sportowego, tchnącego od drużyny biało – czarnych.

Pozatem na plus drużyny krakowskiej należy zapisać, że potrafiła ona swą bezsprzeczną wyższość uzewnętrznić odpowiednio w rezultacie cyfrowym, który prawdę mówiąc gdyby brzmiał 8:0 czy nawet 10:0 też nie byłby przesadzony.

Niestety jak wyglądają dzisiejsze rzeczywiste wartości wiślaków, po grze niedzielnej trudno jest obiektywnie osądzić. Wydaje się, że krakowianie są jednak zespołem wartościowym i groźnym. W całej drużynie Warszawianka nie potrafiła obnażyć żadnego punktu słabego. Wszystkie formacje pracowały składnie i produkcyjnie.

Największą niespodziankę sprawił napad. Brylował w nim tym razem Reyman III-ci. gracz w typie Ciszewskiego, ofiarny i niezmiernie pracowity w polu.

O wysokim skoku jego formy świadczyło zarówno powiększenie szybkości w akcji, jak i celny oraz szybki strzał.

Drugim objawieniem był Artur, mniej wprawdzie wartościowy w polu, ale zato bardzo skuteczny w sytuacjach pod bramką. Gracz ten przypomina nieco Czulaka z jego najlepszych czasów, z tym plusem, że posiada celniejszy i skuteczniejszy strzał.

Reyman I. jako dyrygent i ostoja moralna drużyny spełniał swą rolę niemal w stu procentach: jego batutę znać było w większości akcyj.

Jako gracz wypadł on słabiej. Zawsze powolny, dziś gdy stracił jeszcze pewien procent szybkości zbyt często tracił piłkę i za rzadko był zdolny do wyrobienia sobie pozycji strzałowej . Notabene słynne ongiś bomby w niedziele wyraźnie nie wychodziły.

Obaj skrzydłowi Kisieliński i Czulak spełnili swą rolę zadowalająco przedewszystkiem o tyle, że z ich dośrodkowań padły pierwsze dwie bramki, stanowiące o dalszych losach gry. Pozatem nic specjalnie ciekawego nie pokazali, ale zasłużyli sobie w pełni na miano graczy pożytecznych. W pomocy najlepiej wypadł bodaj Bajorek; stary rutyniarz zamknął prawą stronę napadu gospodarzy na kłódkę, a klucz schował do kieszeni. Kotlarczyk I potwierdził również swą dobrą formę z meczu Polska – Szwecja i nie dał żyć trójce środkowej. Mały i energiczny Jezierski braki rutyny nadrabiał z powodzeniem ambicją i pracowitością.

Kotlarczyk II-gi w obronie wraz ze Szczepańskim i Koźminem nie dopuścili ofensywy Warszawianki do oddania dosłownie ani jednego strzału; w nielicznych zamierzeniach podbramkowych interweniowali niezawodnie.

Dla napadu gospodarzy zdobycie w tych warunkach gola było taką samą bodaj niemożliwością jak otwarcie kasy ogniotrwałej bez klucza, raka i dynamitu. W linii tej poza jednym Szymańskim tylko złym, wszyscy byli najgorsi.

W pomocy fatalnie wypadł Materski, podczas gdy Zwierz i Hahn grali jeszcze jako tako. Obrońcy zupełnie nie potrafili sobie dać rady z prostopadłymi podaniami wiślaków.

Osobna wzmianka należy się Kellerowi: obronił on pięknie kilka strzałów, ale puścił za to pierwszego gola. Pozatem zademonstrował on widzom trick, którego przypuszczamy – dwa razy w życie oglądać się nie będzie: mianowicie wykopując piłkę od bramki trafił w nogi wracającego na boisko Reymana III-go i w ten sposób przyczynił się do utraty czwartej bramki.

Drużyny stanęły do gry w składach:

Wisła: Koźmin: Kotlarczyk II, Szczepański, Jezierski, Kotlarczyk I, Bajorek; Czulak, Artur, Reyman I, Reyman III, Kisieliński.

Warszawianka: Keller (Jachimek): Polak, Rusin: Materski, Zwierz, Hahn: Korngold, Królewiecki, Kotkowski, Frost, Szymański.

Przebieg meczu

Przez dłuższy czas gra się nie klei. Wisła, mimo że zdecydowanie lepsza w polu nie potrafi jednak przez dłuższy czas uzewnętrznić swej przewagi w postaci bramki. Reyman III-ci bombarduje Kellera bezskutecznie, jego brat i Czulak pudłują. Dopiero w 32-ej minucie Czulak pięknie centruje, a Reyman I-szy skierowuje piłkę z wolnego wprost do siatki. Keller ani drgnął. W 10 minut później Wisła przeżywa ciężki moment pod swą bramką, ale nieudolność przeciwników jest zbyt wielka aby uzyskać punkt. Na dwie minuty przed przerwą centruje Kisieliński, a nadbiegający Artur z paru metrów strzela z powietrza nie do obrony.

W 50-ej minucie gry wynik brzmi już 5:0 dla Wisły. Trzecią bramkę strzela Reyman III-ci po wolnym Czulaka, czwarta fabrykuje w sposób opisany już wyżej Keller, a piąta jest dziełem pięknego wybiegu i strzału Artura.

Potem gra w polu nieco się wyrównuje, przyczem sytuacja podbramkowa i strzały są monopolem wyłącznie Wisły, która tez bombarduje grającego zamiast Kellera – Jachimka. Na pięć minut przed końcem meczu Artur pięknie wystawiony przechodzi z piłka i mimo interwencji bramkarza i obrońcy, potrafi znaleźć czas, aby ulokować piłkę w siatce, ustanawiając wynik dnia 6:0 dla Wisły.

Sędzia p. Szyba ze Lwowa drobiazgowy; przerywał często zupełnie zbytecznie grę, odgwizdując urojone faule. Pozatem jest on namiętnym zwolennikiem wiedeńskich spalonych, natomiast dużo mniejszą wagę do normalnych – angielskich.

Na podstawie: RDT nr 30:

Wisła narzuciła swój styl gry (grała wolno i dokładnie, co przy technice Wiślaków wystarczyło na wypunktowanie gospodarzy). Ładniejsze momenty meczu to: "gol Reymana strzelony voleyem z centry" i jego podania obsługujące Artura przy 5. i 6. bramce. Artur był najruchliwszym "graczem na boisku ... doskonałym wykonawcą pomysłów taktycznych Reymana I”. Mielech.

Protest Czarnych został odrzucony. Zarząd Główny Ligi potwierdził walkowery przyznane przez WGiD. Wisła awansuje na piąte miejsce w lidze 11-12. Prowadzi Cracovia przed Pogonią. Tabelę zamykają Czarni 13-3.




Szablon:Inne mecze