1932.09.11 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:3

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 4: Linia 4:
| stadion(miasto) = Warszawa
| stadion(miasto) = Warszawa
| godzina =
| godzina =
-
| herb gospodarzy =
+
| herb gospodarzy = Legia Warszawa_herb5.jpg
| herb gości =
| herb gości =
| gospodarze = [[Legia Warszawa]]
| gospodarze = [[Legia Warszawa]]

Wersja z dnia 18:42, 26 lut 2009

1932.09.11, I liga, Warszawa,
Legia Warszawa 2:3 (1:2) Wisła Kraków [[Grafika:|150px]]
widzów: 3000-4000
sędzia: Marczewski
Bramki


Józef Nawrot 30'
Józef Nawrot 59'

0:1
0:2
1:2
2:2
2:3
17' (g) Czulak lub Woźniak
25' Artur Woźniak


75' Artur Woźniak
Legia Warszawa
2-3-5
Franciszek Głowacki
Henryk Martyna
Józef Ziemian
Marian Schaller
Franciszek Cebulak
Alfred Nowakowski
Zygmunt Rajdek
Wacław Przeździecki
Józef Nawrot
Wilhelm Latusiński
Witold Wypijewski

trener:
Wisła Kraków
2-3-5
Maksymilian Koźmin
Józef Kotlarczyk
Władysław Szumilas
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Karol Bajorek
Stanisław Czulak
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Mieczysław Balcer

trener: brak
Wg PS nr 74, wszystkie trzy gole Artura Woźniaka.
Koźmin w ostatniej minucie obronił rzut karny wykonywany przez Martynę

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje prasowe

Przegląd Sportowy nr.74/1932 str.4:

Wisła zwycięża Legję 3:2

Hat trick Artura. Nawrot asem wojskowych. Rzut karny w 89-ej minucie


WARSZAWA, 11.9. WISŁA-Legja 3:2. Bramki zdobyli: Artur, Artur, Nawrot, Nawrot, Artur, Sędzia p. Marczewski.

Drużyny wystąpiły na boisko z czarnemi opaskami na ramionach na znak żałoby z powodu tragicznej śmierci por. Żwirki i inż. Wigury.

Wisła: Koźmin; Kotlarczyk II, Szumilas, Jezierski, Kotlarczyk I, Bajorek; Czulak, Artur, Reyman I, Reyman III, Balcer.

Legja: Głowacki; Ziemian, Martyna; Nowakowski, Cebulak, Szaller; Wypijewski, Latusiński, Nawrot, Paździecki I, Rajdek.

Mieliśmy wreszcie widowisko piłkarskie w lepszym stylu. Nie w takim może jeszcze, jakieby każdy prawdziwy smakosz piłki okrągłej chciał stale widzieć. Pokazano nam jednak tym razem na boisku sporą porcje tych "produkcyj", które składają się na emocjonujący i o wcale wysokim poziomie mecz piłki nożnej. Widzieliśmy przedewszystkiem grę zespołową, w Legji niemal przez cały czas, u Wisły - na początku i przy końcu drugiej połowy. Widzieliśmy szybki start do piłki, błyskotliwe technicznie zagrania jednostek, krótką(?) przyziemną serję podań, tak cechującą(?) grę klasowych drużyn, wspaniałe solowe rajdy skrzydłowych, wreszcie - efektowne i skuteczne strzały. Jeżeli dodamy do tego niezwykłą ambicję obydwu drużyn, bez poważniejszych wykroczeń przeciwko regułom o grze "fair" - otrzymamy w sumie obraz niedzielnego spotkania Legja-Wisła, spotkania chwilami porywającego widzów.

Wynik cyfrowy meczu nie wypadł zupełnie sprawiedliwie. Legja była drużyną, nietylko częściej atakującą, lecz naogół musiała wywrzeć korzystniejsze wrażenie we wszystkich swych linjach, prócz bramkarza. Specjalnie atak wojskowych demonstrował chwilami "footbal" pierwszej marki. Najsłabiej wypadły w nim skrzydła, które ruchliwością swą i pewnego rodzaju szaleństwem nie pokryły jednak braków w dziedzinie rozumnych podań czy centrów. Osią drużyny był Nawrot, który zagrał jeden ze swych lepszych meczów. Był on świeży, zwrotny, pomysłowy w akcjach i przytomny w chwilach strzałów. On też zdobył obydwie bramki dla Legji. W pomocy wybijał się Cebulak, a w obronie Ziemian. Słabiej niż zwykle grał Martyna, a zupełnie bez głowy Nowakowski. Również i Głowacki nie dostroił się do całości zespołu. Druga bramka była wyłącznie jego "zasługą".

Wisła przed pauzą powolna, jakby anemiczna, w drugiej połowie poprawiła się znacznie. Poszedł i od niej wiew starej klasy, reprezentowanej przez Reymanów, Kotlarczyków i Balcera. Zwłaszcza ten ostatni pokazał pod koniec gry czem był kiedyś i czem może być nawet w dzisiejszej formie, wobec niedbałej gry obrony (Martyna). Balcer wziął na siebie niemal cały ciężar podtrzymywania akcyj ofensywnych, a im bliżej końca meczu, tem lepiej mu się one udawały. Młodzieńczy zapał i duży talent wniósł do ataku Wisły Artur, szczęśliwy strzelec wszystkich trzech bramek. Nie gardził on żadną okazją do wypadu i wykorzystał szanse rzeczywiście w 100 procentach. Drugim bohaterem u zwycięzców był Koźmin. Bronił on swej świątyni odważnie, czasem desperacko nawet, a co ważniejsza - szczęśliwie. Rzut karny , odbity na róg, w ostatniej minucie meczu, zdecydował wszak o zdobyciu przez Wisłę 2 pkt. ligowych. Aby w choć części odtworzyć przebieg tego emocjonującego meczu przytoczymy niżej ciekawsze jego momenty.

Opis meczu

Już w 3-ej min. Wypijewski staje przed bramką sam i strzela celnie. Koźmin robinzonuje mu niemal pod nogi i piłka staje się jego łupem. W 10-ej minucie bramkarz Legji wypuszcza lekki "kozioł" z rąk, piłka odbija się od kolana nadbiegającego Artura i o centymetry mija słupek. Balcer jest stale zatrudniany, lecz nic mu się narazie nie udaje oprócz rzutu z rogu, który w 17-ej minucie Artur głową zamienia na bramkę. Wisła prowadzi 1:0. Legja - nadal jest stroną atakującą i odrazu demonstruje serję wycyzelowanych podań - bez efektu strzałowego. Gdy tak wojskowi zadowalają się pokazem gry i męczeniem tyłów gości, Artur (znów ten sam!) łapie na połowie placu wolną piłkę, biegnie kilkanaście metrów i strzela! Rzut był płaski, daleki, lecz możliwy do złapania. Tymczasem Głowacki, robinzonując puszcza pod ramieniem piłkę za linję bramkową i dopiero stamtąd wyciąga szybkim ruchem. Napróżno! Argusowe oko starego praktykanta p. Marczewskiego widzi wszystko. Gwizdek - i zaczęcie od środka. W 25-ej minucie Wisła prowadzi 2:0; atmosfera staje się naprężona . Sytuacje zmieniają się coraz szybciej, jednak Legja ciągle przeważa. W momencie najmniej prawdopodobnym Nawrot drybluje parokrotnie na polu karnem Wisły, przerzuca piłkę kozłem do przodu i tuż przed nogami obrońców oraz padającym Koźminem pakuje ją pod górną poprzeczkę. Był to majstersztyk techniki! Wynik 2:1 dla Wisły pozostaje do przerwy, chociaż w 43-ej minucie Reyman I zdradliwym strzałem w tył omal nie podnosi go jeszcze.

Druga połowa. Goście nabrali pewności siebie. Budzi się w nich nowy duch walki i ochota utrzymania zwycięstwa. Już pierwsza minuta stwarza grozę pod bramka Legji. Martyna kiksuje, lecz ciałem zatrzymuje jeszcze pędzącego Balcera. W chwilę potem Reyman I nie trafia w dogodnej pozycji do bramki. Ale i na polu Wisły wre zacięta walka. Obrona ma tam sądny dzień wobec ruchliwości ataku wojskowych. Wynikiem tego jest poważne zderzenie się głowami Jezierskiego z Szumilasem. W 14ej minucie szaleńczy bieg Wypijewskiego kończy się słabym podaniem do Nawrota, który jest obstawiony, strzela jednak szpicem bez wahania i piłka trzepoce w rogu siatki. Wyrównanie 2:2! Teraz ważą się naprawdę szale meczu. Do głosu dochodzi Balcer i niezrażony swą słabą formą naśladuje wypady swych dwu przeciwników ze skrzydeł. I o dziwo , ambicja krakowianina przynosi co raz większy efekt. Martyna zupełnie już nie panuje nad lotnym napastnikiem Wisły. Zaczyna grać zbyt ostro, lecz sam pada ofiarą tej taktyki, leżąc często na ziemi.

Z drugiej strony boiska rej wodzi Nawrot i Rajdek. Ten ostatni stoi w 28-ej min. sam przed bramką w odległości paru metrów i przewraca się, zaplątawszy we własne nogi. Nadchodzi decydujący moment meczu. Reyman I prowadzi piłkę od środka, ściąga ku sobie pomocników i wystawia w biegu Artura. Ten jest znowu na miejscu - strzela bez namysłu i zdobywa trzeci punkt i prowadzenie dla Wisły 3:2. Cała ta operacja była pokazem wzorowej akcji piłkarskiej. Legja naciera i w 37-ej min. pada ostry strzał, a piłka przedostaje się z boku do bramki Wisły. Przez moment trwa zamieszanie: radość wojskowych, zdetonowanie gości. Sędzia nakazuje rzut od bramki i naprężenie mija. W 39-ej minucie Balcer znowu mija Martynę, który rzuca się mu z tyłu pod nogi, lecz napróżno. Pada bliski strzał... w słupek. Ostatnia okazja dla Wisły stracona. Lecz nie dla Legji, gdyż w 41-ej min. sędzia przyznaje jej rzut karny za bliżej nieokreślone przewinienie obrony w tłoku na polu karnem. Zjawia się groźny egzekutor Martyna: wyrówna czy spudłuje?... W niebywałem napięciu pada celny strzał, lecz Koźmin wybija piłkę na róg. Nie udało się. Wisła schodzi z placu jako szczęśliwy zwycięzca!

Raz Dwa Trzy

3000 kibiców. Bardzo dobre spotkanie, co już należy do tradycji tych meczów. Obie drużyny "były doskonale usposobione". Mecz "był widowiskiem imponującym i prawdziwym popisem sztuki piłkarskiej". do tego prowadzonym fair. Legia prezentowała się lepiej w polu i stwarzała więcej sytuacji podbramkowych, zawiódł jednak bramkarz Głowacki i pomoc, a także taktyka (granie łącznikami z tylu). Wisła bez słabych punktów. "Reyman I. świetnie kierował atakiem, doskonale wykorzystał dobrze dysponowanego Czulaka i jego podania, prostopadle dawane Arturowi na przebój wygrały mecz". Gole: w 17' Czulak po rzucie rożnym, a w 25' Artur pokonuje niefortunnie interweniującego Głowackiego. Legia parła do przodu, a Wisła kontrowała. stwarzając mniej, ale za to o wiele groźniejszych sytuacji bramkowych. Gole dla Legii: w 30' po przeboju Nawrota.; ten sam zawodnik po przerwie wyrównuje. Legia napiera, "lecz Reyman znalazł jej słaby punkt w defensywie ... Szaller opadł wyraźnie na siłach. Reyman forsuje teraz Balcera. Na razie nie daje to rezultatu [... aż] Artur, biegnąc z prostopadłem podaniem Reymana I. oddaje w 30-tej minucie niespodziewany strzał, którego Głowacki nie mógł obronić". Wisła gra na czas. W przodzie operuje tylko Reyman i skrzydłowi. Legia ma szanse na gola (sędzia uznaje nawet bramkę strzeloną w boczną siatkę, ale po konsultacji z bocznym cofa decyzję). Legia nie wykorzystuje rzutu karnego w ostatniej minucie meczu (Martyna strzela w ręce Koźmina). Mielech. Na podstawie: RDT nr 37.


Tabela: Cracovia 17-27, Pogoń 15-21, Wisła szósta 14-16. Na ostatnim miejscu Polonia 15-8, Czarni przedostatni 17-10.




Szablon:Inne mecze