1934.06.10 Cracovia - Wisła Kraków 2:1

Z Historia Wisły

1934.06.10, I liga, 7. kolejka, Kraków, Stadion Cracovii, 17:30
Cracovia 2:1 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 5-6.000
sędzia: Arnold Hausmann ze Lwowa
Bramki
Jan Pająk (w) 5'

Stanisław Malczyk 85'
1:0
1:1
2:1

73' Antoni Łyko

Cracovia
2-3-5
Jerzy Otfinowski
Stefan Lasota
Jan Pająk
Józef Żiżka
Zygmunt Chruściński
Grafika:kontuzja.png 40' Aleksander Mysiak
Stefan Rusin Rusinek
Antoni Zieliński
Stanisław Malczyk
Józef Ciszewski
Józef Zembaczyński

trener: brak
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski
Aleksander Pychowski
Władysław Szumilas
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Kazimierz Sołtysik
Stanisław Obtułowicz
Artur Woźniak 80' Grafika:kontuzja.png
Jan Reyman
Antoni Łyko

trener: Vilmos Nyúl
W 40' kontuzjowany Aleksander Mysiak (C) schodzi z boiska.
W 82' z tego samego powodu opuszcza plac gry Artur Woźniak (W).

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Relacje prasowe

„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 159 (10 VI)

Wisła-Cracovia.

Dwie krótkie nazwy klubów, a ileż mówią one same za siebie. Blisko 30 lat rywalizacji w szlachetnem zrozumieniu tego słowa, pierwsze kroki na zielonej murawie w grodzie Podwawelskim i główne zasługi około podniesienia ruchu sportowego w Krakowie i praca nad wychowaniem fizycznem młodzieży — wszystko to związane jest z pracą i nazwą tych dwu towarzystw krakowskich, które wzamian darzy publiczność sportowa Krakowa jak największą sympatją.

Nic dziwnego przeto, iż każdy sportowiec, a nawet mieszkaniec Krakowa żywo interesuje się losem obu towarzystw, które są chlubą miasta. Nic dziwnego, iż ..., tych dwu klubów jest magnesem, który ciągnie najbardziej publiczność sportową Krakowa, wybierająca się nań jak najtłumniej i śledzącą jego przebieg z jak największem zainteresowaniem. Niewątpliwie nie braknie żadnego ze sportowców krakowskich w niedzielę o godz. 5.30 popołudniu na boisku Cracovii.

Mecz sędziuje jeden z najlepszych arbitrów Lwowa, p. Hausman.


„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

1934, nr 161 (12 VI)

Kraków, 11 czerwca.

Wczorajsza niedziela przyniosła dalszy sukces (zwycięstwo nad Strzelcem) drużynie Ruchu, która wyraźnie odsunęła się od wszystkich swoich rywali. Pogoń, dzięki zdobyciu dwu cennych punktów poprawiła wydatnie swoją sytuację, podobnie i Cracovia, zdobywszy dwa cenne punkty na swoim najstarszym rywalu, Wiśle. Polonja wreszcie dzięki remisowemu wynikowi z Warszawianką, wysunęła się na trzecie miejsce.

Cracovia— Wisła 2:1 (1:0).

Kraków, 11 czerwca.

Doroczne „derby“ krakowskie zgromadziły przeszło pięciotysięczną widownię, którą przebieg zawodów mógł zadowolić jedynie tylko do pauzy. Rzeczywiście w tej fazie gry obie drużyny zdobyły się na maksimum wysiłku, co przy ożywionem tempie i wielkiej ambicji zawodników zło żyło się na piękną całość, przypominającą dobre, starsze wzory gier między dwoma rywalami. Pod jednym tylko względem nie zadowoliły drużyny wymagań widza; widziało się bowiem dobre podania, piękne kombinacje, wychodzące głównie od Artura, ale nie było wykonawców. Strzałów absolutnie było za mało i pod tym względem muszą pracować obie drużyny, jeżeli chcą utrzymać i zaskarbiać sobie w dalszym ciągu względy widowni.

W drugiej natomiast połowie gra ucierpiała ogromnie, gdyż Cracovia, która straciła Mysiaka do pauzy, ograniczyła się do obrony, cofając Zielińskiego do pomocy, a zostawiając czterech graczy w napadzie. Zanosiło się w tym okresie na wielką porażkę Cracovii, lecz słabo grający, a głównie nieskutecznie napady Wisły, zamiast zyskiwać teren i atakować agresywnie, puszczał się na piękne, a mało produktywne kombinacje.

A kiedy wynikiem przewagi stała się wreszcie wyrównująca bramka, zdobyta przez Wisłę, przyszło jej przeżyć jeszcze niejeden tragiczny moment; pierwszy to strata Artura na skutek kontuzji doznanej w zderzeniu się z Lasotą, a drugi to prze grana niezbyt sprawiedliwie meczu (wynik remisowy był słuszniejszy), na skutek utraty drugiej bramki na pięć minut przed końcem, zawodów — nie bez winy własnego bramkarza, któremu nie udała się też obrona pierwszego gola. Tak więc, jeżeli nie zwycięzcy, to w każdym razie zespół, mający szanse na sukces, wyniósł w efekcie meczu porażkę i utratę swego najlepszego napastnika. Pod tym ostatnim względem nie byli osamotnieni niestety i biało-czerwoni, których dotknął przykry cios — zwichnięcie nogi przez Mysiaka.

Wracamy do opisu zawodów. Na boisko wbiegają obie drużyny, naprzód Wisły, a potem Cracovii, powitane przez swych zwolenników oklaskami. Występują one do walki w nast. składach: Cracovia — Otfinowski, Lasota, Pająk, Żiżka, Chruściński, Mysiak, Rusinek, Zieliński, Malczyk, Ciszewski i Zembaczyński. Wisła — Madejski, Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski. Sołtysik, Obtułowicz, Artur, Reyman i Łyko. Sędzia p. Hausman.

Pierwsza połowa upływa pod znakiem gry otwartej i obfitującej w zmienne sytuacje, jednak mało groźne, wobec mało skutecznej gry obu zespołów. Ambicja obu drużyn widoczna jest na każdym kroku. Bramkarze naogół są mało zatrudnieni. — jedyna bramka pada w tym okresie w 5 min., kiedy sędzia dyktuje za „faul” Pychowskiego rzut wolny przeciw Wiśle, który strzela Pająk. Bramkarz Wisły ,nieco zasłonięty przez obronę przepuszcza piłkę między nogami. Fakt ten nie deprymuje drużyny Wisły, która gra dalej ambitnie, podobnie jak i jej przeciwnik. W 40 min. niespodziewanie skręca sobie nogę Mysiak i schodzi z boiska, na które nie wraca nawet po pauzie.

„.przerwie, kiedy Cracovia wycofuje bielińskiego do pomocy, stroną atakującą i mającą przewagę jest bezsprzecznie Wisła. Wobec jednak nieumiejętności wyzyskania sytuacyj przez napad, zdołał ona dopiero w 29 min. doprowadzić do wyrównania. kiedy Łyko strzela wyrównujące go goala z centry Sołtysika.

Zanosi się już na wynik remisowy, tym czasem sytuacja zmienia się znacznie, gdy Artur po doznaniu kontuzji opuszcza boisko.

W 40 min. Cracovia wykorzystuje sytuację gdy Madejski nie chwyta dokładnie piłki, idącej z centry Zembaczyńskiego, do bija ją do siatki nadbiegający Malczyk. W ostatnich minutach ma Wisła jeszcze szanse na wyrównanie, gdy po rzucie rożnym Otfinowski zostaje wepchnięty do bramki ale piłkę wypuszcza on jeszcze przed linią bramkową i w ten sposób ratuje swoją drużynę przed stratą punktu. Sędziował p. Hauman, który naogół wyszedł z tego meczu obronną ręką. Jednak jego ciągłe i niepotrzebne gwizdania w wielu wypadkach utrudniały drużynom rozwinięcie gry.


Przegląd Sportowy, numer 47, str.3, środa 13 czerwca 1934:

WIELKIE DERBY KRAKOWA

Po równej walce Cracovia zwycięża Wisłę 2:1

KRAKÓW, 10.6. - Tel. wł. - Cracovia - Wisła 2:1 (1:0). Bramki dla Cracovii Pająk i Malczyk. dla Wisły - Łyko. Sędzia p. Hausmann ze Lwowa

Obserwując tradycyjnie te spotkania od szeregu lat, musimy przyznać iż podlegają one korzystnej ewolucji: czynnik niezdrowej rywalizacji zanika coraz bardziej. Moment nerwowości i niepewnych podań, charakteryzujący pierwsze chwile meczów Cracovii z Wisłą, nie miał dzisiaj miejsca w zupełności. Wprost przeciwnie, pierwsza połowa spotkania była lepsza od drugiej i stworzyła widowisko wysokiej wartości.

Obie strony walczyły żywo i szybko, a akcje ich były wykonywane solidnie. Wisła w tej części gry prezentowała się bardziej efektownie, co jest wynikiem specyficznego układu sił w obu zespołach. W drużynie czerwonych akcje opierały się na Kotlarczyku I-ym w pomocy i Arturze w ataku. Żelazna pomoc wiślaków nie tylko stopowała ofenzywe przeciwnika, ale grała w pełnem tego słowa znaczeniu, współpracując ze swoim atakiem: który znów prowadził misternemi nieraz posunięciami Artur.

Cracovia nie ustępowała przeciwnikowi w polu, ale jej rdzeń pacierzowy - środek pomocy i ataku nie pracował tak efektywnie jak u przeciwnika. Odbiło się to więc na funkcjonowaniu całości nie ujmując jednak drużynie wartości bojowych, ale odbierając jej wartości kombinacyjne. Charakter gry zmienia się po przerwie. Pozbawiona asa swej pomocy - Mysiaka - musiała Cracovia siłą rzeczy wycofać jednego z napastników do tyłu i punkt ciężkości przesunąć na defenzywę. Pomimo to jednak potrafiła walczyć skutecznie z czwórką napastników i utrzymać wynik przez pół godziny. Strzelenie bramki przez Wisłę zdawało się już przekreślić szanse biało-czerwonych na zwycięstwo, los przyszedł im jednak w sukurs. Artur uległ kontuzji i siły pod względem liczebności wyrównały się. Cracovia przeszła znów do ofenzywy a że była ona skuteczna, najlepszym tego dowodem - zwycięska bramka.

U zwycięzców możnałoby wyróżnić Pająka w obronie, bocznych pomocników oraz Ciszewskiego w ataku. Wisła natomiast miała swych najlepszych w linii pomocy oraz w świetnym techniku i wodzu ofenzywy Arturze.

Drużyny wystąpiły w składach:

Cracovia: Otfinowski, Lasota, Pająk, Ziżka, Chruściński, Mysiak, Rusinek, Zieliński, Malczyk, Ciszewski, Zembaczyński.

Wisła: Madejski, Pychowski, Szumilas, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Sołtysik, Obtułowicz, Artur, Reyman, Łyko.


Grę rozpoczyna Cracovia ostrym strzałem Malczyka nad poprzeczką. Atak Wisły przejmuje niebawem inicjatywę. Po obustronnych sytuacjach podbramkowych następuje rzut wolny z odległości 20 metrów pod bramką Wisły: ostry strzał Pająka grzęźnie w siatce, przechodząc między nogami bramkarza. Teraz Wisła przechodzi do generalnej ofenzywy; pod kierownictwem Artura inicjują czerwoni szereg kombinacyjnych posunięć. Cracovia rewanżuje się szybkimi akcjami i groźniejszą dyspozycją strzałową.

Oklaski 6 tysięcy widzów nagradzają częste posunięcia graczy. W tym okresie gry należałoby jeszcze zanotować strzał Rusinka, odbijający się od słupka, oraz kontuzje Mysiaka, który w 40-ej minucie opuszcza boisko.

Po pauzie Cracovia gra bardziej defenzywnie, wycofując Zielińskiego do pomocy. Wiśle udaje się wyrównać w 28-ej min. gdy Łyko wykorzystuje przytomnie korzystną szansę. Zdaje się, że wynik nie ulegnie już zmianie, gdy w 37-ej minucie kontuzjowany Artur opuszcza boisko, co dodaje znów otuchy biało-czerwonym. Ataki Cracovii nie pozostają bez skutku, gdyż przytomny Malczyk w 40-ej minucie uzyskuje zwycięską bramkę.

Sędzia p. Hausmann ze Lwowa mimo trudnego, zwłaszcza po przerwie zadania, kiedy obie drużyny przeszły do gry ostrej, wywiązał się zupełnie zadowalająco ze swej roli.