1936.05.24 Wisła Kraków - Chelsea Londyn 1:0

Z Historia Wisły

Mecz jubileuszowy z okazji 30-lecia Wisły.
1936.05.24, mecz towarzyski, Kraków, Stadion Wisły, 17:30, niedziela
Wisła Kraków 1:0 (1:0) Chelsea Londyn
widzów: 10.000
sędzia: Andrzej Rutkowski z Krakowa
Bramki
Antoni Łyko (k) 45' 1:0
Wisła Kraków
2-3-5
Edward Madejski Grafika:Zmiana.PNG 57' Maksymilian Koźmin Grafika:Zmiana.PNG Edward Madejski
Władysław Szumilas
Alojzy Sitko
Józef Kotlarczyk
Jan Kotlarczyk
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Henryk Kopeć
Władysław Szewczyk
Artur Woźniak 10' Grafika:Kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG (Kazimierz Sołtysik)
Antoni Łyko

trener: brak
Chelsea Londyn
3-2-5 (WM)
Victor Robert Woodley
John O'Hare
George Barber 30' Grafika:Zmiana.PNG Len Allum
William Mitchell
Allan Craig
Harold Miller grafika:cz.jpg 73'
Dick Spence
James Argue
George Mills
Harry Burgess
William Barraclough

trener: Jack Whitley

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl



Spis treści

Programy meczowe i bilet

Galeria

Film

Program meczowy

Relacje prasowe

Ostatnie Wiadomości Krakowskie z 21 maja 1936: Angielscy piłkarze w Warszawie.

Angielscy piłkarze w Warszawie.
Ostatnie Wiadomości Krakowskie, 21 maja 1936
W Krakowie gra w nadchodzącą niedzielę angielska Chelsea z Wisłą. Pomimo rozszerzenia trybun do 12.000 miejsc wszystkie bilety na mecz niedzielny zostały już wyprzedane.


Expres Zagłębia z 22 maja 1936: Przed występami Chelsei w Warszawie i Krakowie

Przed występami Chelsei w Warszawie i Krakowie
Expres Zagłębia, 22 maja 1936
W dniach 23 i 24 maja cała sportowa Polska śledzić będzie z zainteresowaniem pierwszą w dziejach naszego sportu wizytę angielskiej drużyny zawodowej.

Zespół, który obecnie przyjeżdża do Warszawy i Krakowa, reprezentuje najwyższą klasę piłkarska Anglji i przez towarzystwa asekuracyjne londyńskie, oceniany jest na zgórą 40.000 funtów, a więc 1.500.000 zł.

Zarówno w Warszawie, gdzie Anglicy grać będą z reprezentacją Polski, jak też w Krakowie, gdzie przeciwnikiem ich będzie ligowa Wisła obchodząca jubileusz 30-letniego istnienia wyprzedane zostały już niemal wszystkie bilety mimo że stadjony w obu miastach zostały znacząco powiększone.

W Krakowie pojemność stadjonu Wisły powiększona została do 12.000. Wszystkie bilety na mecz zostały już jednak wysprzedane.

Zainteresowanie zbliża się do punktu kulminacyjnego. Z G.Śląska, Bielska, Żywca, Oświęcimia, Rzeszowa i Tarnowa zapowiedziany jest przyjazd tysięcy widzów pociągami popularnemi.

Przyjazd angielskie drużyny piłkaskiej Chelsea (Londyn) do Warszawy nastąpił wczoraj wieczorem.

Goście angielscy zamieszkali w Warszwie w Hotelu Europejskim.




Naprzód z 23 maja 1936: Co usłyszymy w radjo?

Co usłyszymy w radjo?
Naprzód, 23 maja 1936
Piątek 22 maja [...] 19:35 Wiadomości sportowe. 19:40 Wywiad z okazji jubileuszu klubu sportowego Wisła. 19:50 Biuro Studjów rozmawia ze słuchaczami P. R.


Der Oberschlesische Kurier z 24 maja 1936

,



Nowiny Poświąteczne z 25 maja 1936: Jubileuszowe zwycięstwo Wisły Chelsea (Londyn) przegrała z Wisłą 0:1 (0:1)

Jubileuszowe zwycięstwo Wisły Chelsea (Londyn) przegrała z Wisłą 0:1 (0:1)
Nowiny Poświąteczne, 25 maja 1936
Kraków. W niedzielę goście angielscy rozegrali drugie spotkanie w Polsce, przyczem przeciwnikiem ich była Wisła, obchodząca jubileusz 30-lecia istnienia. W związku z tem odbył się szereg uroczystości, a wieczorem bankiet. Spotkanie samo było prowadzone w bardzo ostrej formie ze strony Anglików, toteż sędzia musiał bardzo często interwenjować, a wreszcie w drugiej połowie gry musiał usunąć z boiska gracza Chelsea, Millera. Początkowo Anglik nie chciał usłuchać sędziego i dopiero po interwencji trenera drużyny opuścił boisko. Goście mieli przez cały czas wyraźną przewagę, jednakowoż Madejski w bramce Wisły bronił doskonale, był też najlepszym graczem na boisku.

Z



Express Wieczorny Ilustrowany z 25 maja 1936: Wisła zwycięża Chelsea 1:0 (1:0). Wspaniałe uczczenia jubileuszu 30-lecia istnienia klubu

Wisła zwycięża Chelsea 1:0 (1:0). Wspaniałe uczczenia jubileuszu 30-lecia istnienia klubu
Express Wieczorny Ilustrowany, 25 maja 1936
Kraków, 25 maja.

Niedzielne uroczystości jubileuszowe okazji 30-lecia istnienia najstarszego klubu piłkarskiego w Krakowie T.S. Wisły, zorganizowane pod protektoratem Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych Gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, rozpoczęły się rano Mszą św.

Przed południem odbyła się uroczysta akademia, którą zagaił prezes Wisły dyr. Tadeusz Orzelski. Po przemówieniu wręczył on dyplom honorowego kapitana drużyny piłkarskiej majorowi Henrykowi Reymanowi, doskonałemu graczowi Wisły. Następnie odbyło się składanie życzeń jubileuszowych. Imieniem KOZPN przemawiał prezes dr. Mond oraz wielu innych przedstawicieli władz, klubów i towarzystw sportowych.

Po akademii uczestnicy udali się w pochodzie do krypty wawelskiej, gdzie złożyli hołd Wielkiemu Protektorowi sportu polskiego, Marszałkowi Piłsudskiemu.

Kulminacyjnym punktem uroczystości jubileuszowych był mecz piłkarski, rozegrany z zawodową drużyną pierwszej ligi angielskiej Chelsea Londynu. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnym i w pełni zasłużonym zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0).

Gra jest od początku otwarta, bardzo żywa, prowadzona w szybkim tempie. W czwartej minucie daleki rzut wolny broni Madejski wspaniałą paradą. Zwraca uwagę, że Anglicy mało strzelają. Wisła coraz częściej przedziera się przez tyły Anglików, zwłaszcza lewą stroną, gdzie Łyko wprowadza zamieszanie i raz po raz groźnie centruje.

W 5-ej minucie Artur, który w poprzednim meczu z Garbarnią był kontuzjowany, opuszcza boisko. Jego miejsce do końca meczu zajmuje Sołtysik. Wisła z czasem uzyskuje coraz większą przewagę ku zdumieniu widzów. Grają doskonale. Napastnicy grają świetnie. Piłka idzie od nogi do nogi. Formacje obronne doskonale kryją napastników Chelsea, nie dopuszczając ich do strzału. Trzy niebezpieczne strzały Argus obronił Madejski. Anglicy zaczynają nadużywać gry ciałem. Publiczność gwizdami okazuje swoje niezadowolenie.

W 30-ej minucie prawy obrońca Anglików Barber zderza się z Jezierskim i schodzi z boiska. Zastępuje go Allum. Wisła dalej przeważa. W 38-ej minucie daleki, piękny rzut wolny Sitki wybija bramkarz angielski za bramkę.

W 40-ej minucie Łyko mija obrońców i z paru kroków strzela w ręce bramkarza, marnując wspaniałą okazję do zdobycia bramki.

44-ta minuta przynosi rozstrzygnięcie. Sędzia dyktuje rzut karny za rękę obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona. Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów.

Wśród Anglików powstaje konsternacja. Publiczność żywo okazuje swoje zadowolenie i nie ucisza się w czasie przerwy.

Druga połowę gry rozpoczynają Anglicy. Początkowo przez mniej więcej 10 minut Wisła jest lepsza i ma inicjatywę. Już w drugiej minucie wspaniałą pozycję, wypracowaną przez Łykę, zaprzepaszcza Szewczyk, nie trafiając do pustej bramki. Z kolei jednak gra przenosi się na połowę Wisły i następuje dłuższy okres, w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutalna, której ofiarą pada w 12-ej minucie Madejski. Zastępuje go na parę minut Koźmin.

W 25-ej minucie następuje wypad Wisły i znowu tylko marnuje świetną pozycję do zdobycia bramki. Anglicy przechodzą na grę górną. Ta im lepiej odpowiada. Ciągłe faule Anglików, spowodowane ich grą ciałem, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów.

W 30-ej minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki). Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i grozi sędziemu pobiciem. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska. Podniecenie na widowni jest ogromne. Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody. Anglicy grają w dziesiątkę. Znowu Wisła jest stroną atakującą.

Tempo gry utrzymuje się. Jedyną okazję zdobycia bramki nie wyzyskuje Anglik Mills. Wisła gra na czas i zawody kończą się niespodziewanym sukcesem Wisły. Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równą, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nie podobali się publiczności. Drużyna Wisły grała nadzwyczaj solidarnie i ambitnie i swą grą, przypominającą najlepsze swe okresy, zachwyciła publiczność.

Trudno wskazywać na tych, którzy się wyróżnili. Wszyscy spełnili swe zadanie. Kotlarczyk I-szy przez cały czas zawodów poświęcił się pilnowaniu środkowego napastnika Millsa, co mu się w zupełności udało, gdyż Anglik nie oddał ani jednego strzału groźnego. Kotlarczyk II-gi był również doskonały i grał na dwóch pozycjach, swojej i brata (który tylko pilnował Millsa). Nawet słabszy zwykle Jezierski podciągnął się do ogólnego poziomu.

W ataku klasę dla siebie przedstawiał Łyko, który jest bezsprzecznie najlepszym lewoskrzydłowym w Polsce. Specjalne uznanie należy się bramkarzowi Madejskiemu, który grał wspaniale i w okresie przewagi Anglików utrzymał zwycięstwo. Był niezawodny w każdej akcji.

Spośród Anglików najbardziej ruchliwym był w ataku rezerwowy Argue, który najwięcej strzelał. Ogólnie do przerwy przeważała Wisła, utrzymując swą przewagę po zmianie pól przez początkowe minuty. Reszta drugiego okresu gry to bezsprzecznie przewaga gości, którzy jednak przy doskonałej grze pomocy i obrony Wisły, mimo włożonego wysiłku, nie mogli zdobyć się na uzyskanie punktu.




Ostschlesische Post z 25 maja 1936: Die Fußballer des Inselreichs in Polen

Die Fußballer des Inselreichs in Polen. Sieg und Niederlage der Engländer Polens Auswahlelf 2:0 geschlagen / Wisla-Krakau 1:0 erfolgreich
Ostschlesische Post, 25 maja 1936
Warschau, 23. Mai. (Eig. Drahtbericht.)

Das Polnische Militärstadion in Warschau war am Sonnabend der Schauplah eines zweifellos Interessanten sportlichen Großereignisses. Zum ersten Male frat eine englische Elf gegen eine polnische Auswahlmannschaft in Polens Hauptstadt an konnte einen entscheidenden 2:0-Sieg davontragen. Die englische Elf, die zu den besten Ligaclubs des Infellandes gehört, konnte furz vorher bereits die Schweden glatt mit 4:0 schlagen, und so war es wohl vorauszusehen, daß auch die Bolen viel zu schassen haben würden, um ein einigermaßen günsti-ges Ergebnis herauszuholen, Ueberraschend war dagegen der knappe aber ver-diente Sieg der Krakauer Wisla-Mannschalt, mit der die englische Elf gestern, Sonntag, in Krakau zu sammentraj. Die krokauer Elf, die diesmal ein beachtliches Spiel lieferte, konnte somit die Nieder-lage wellmatcher, welche die polnische Auswahlelf tags vorher einsleden mußte.

Das Spiel beginnt Bünktlich um 17.15 Uhr befinden sich bereits beide Mannschaften auf dem Blah. In der Ehren loge haben inzwischen der Generalinspekteur der Armee, General Rydz-Smigly, ferner der englische Botschafter, somie die Generale Rouppert, Regulsli und andere hohe Persönlichkeiten Plaz genommen, die von den Zuschauern stürmisch begrüßt werden. Kurz darauf pfeift Schiedsrichter Dr. Lustgarten. Das Spiel beginnt.

Der englische Sturm eröffnet den Kampf mit einem flotten Tempo, doch schon in der zweiten Minute gelingt es Szerske, den ersten Schuß auf das seindliche Tor zu senden, der jedoch vom sicheren Woodley zur Ecke abgewehrt wird. Während die polnische Mannschaft noch nicht recht aufzukommen nermag, haben sidy die Engländer längst gefunden, die aud) bedeutend ruhiger, aber troßdem flinker und suh technisch überlegener spielen. Auffallend ist, bag sid, thr Sturm stets vorn aufhält, der Lauf dagegen mehr in der Nähe der Berieidigung agiert. Im polnischen Sturm madht sich vor allem das Fehlen des ausgezeichneten Mittelstürmers Will mowski bemerkbar, den Szerffe nicht zu ersetzen vermag. Die 12. Minute bringt dann eine gefährliche Situa fion für das polnische Lor, vor dem sich der englische Rechtsaußen allein mit dem Ball befindet. Er wird jedoch von Martyna gesoult, was der Schiedsrichter allerdings unbeachtet läßt. Die Engländer beherrschen jeat nun noch mehr das Feld und überragen die Bolen, die nod) immer sehr unschlüssig spielen, vor allem in der Bailbehandluna und Schnelligkeit. Ir ber 21. Minute fällt dann das erste Tor für die Engländer. Der Linksaußen Barraclough nügt die Ratlosigkeit der polnischen Verteidiger aus und sendet einen Kopfboll zum 1:0 ein. Der Kampf nimmt an Schärfe zu, so daß auch jeht der Schiedsrichter eingreifen muß und sogar den Linksaußen der Gäste verwarnt. Immer flotter nech wird das Lempo der Engländer, die ein hoch Stehendes Spiel licfern. In der 32. Minute bietet lich dann den Polen eine Gelegenheit zum Ausgleich. Gad, der allein irt Besitze des Balles ist, gelingt es, den herauslaufenden Lormann zu umspielen, dermag aber das Leder nicht mehr einzuholen, so deß dieses knapp neben dem Lorpsoften ins Aus rellt. Bis zum Schluß der Halbzeit bleibt das Relulict 1:0 für Cheifca; wobei sich die Engländer weit überlegen zeigten.

Nach dem Wechsel beginnt der Sturm der polnischen Elf, der in der ersten Hälfte noch völlig versagte, mit einem merk hen Einsatz ons Werk zu gehen und zeitweise sogar drängen, wodurch das ganze Spiel an Ausge Aligenheit bedeutend gewinnt. Auch die Läuferreihe jekt mit einem gewaltigen Elan bei der Sache, ta hay die eine gelatlastet wird. Aurs nuch Beginn feuert Matjas aufs Lor, doch der ligere Woodley hält. Ein Bombenschuk Gods geht ins Aus. Die polnische Mannschaft wird nun von Minute zu Minute besser und erreicht zeitweilig ein deutliches Uebergewicht. Vor allen tragen jetzt die beiden Aussenläufer und der Rechtsaussen Picek hervor, aber auch Szerfke kommt bedeutend besser in Form. Zehn Minuten nach Beginn der zweiten Halbzeit wird Goe verletzt und durch Wagfal ersetzt. Einen Freistoss zieht dann Martyna genau ins Tor. Wypijewski steht jedoch abseits, so dass der Schiedsrichter abpfeift. Immer mehr kommen jetzt die Polen zum Schuss und machen den englischen Torwart viel zu schaffen, ohne aber erfolgreich zu sein. Eine Bombe Wypijewskis hält Woodley. In der 33. Minute knallt Wypijewski neben den Pfosten. Das Uebergewicht der Polen lässt nun wieder nach, die Kräfte schwinden langsam. Deht kommen die Engländer wieder zur Geltung, die noch kurz vor Schluß nach einem fabelhaften Zuspiel des hervor ragender ragenden Halblinken Gibson durch einen trefflich ge zielten Eckschuß des Rechtsaußen Spence das zweite Tor anbringen können. Die letzten Minuten des Treffens verlaufen nun völlig uninteressant, und bevor noch der Schlußpfiff ertönt, verläßt bereits das Bublikum den Platz, weil ein Ausgleich jest kaum mehr mög lich ist.

Die Mannschaften

Der Sieg von Chelsea-London war verdient, voll auf verdient. Zwar muß man anerkennen, daß die polnische Elf in der zweiten Hälfte durch einen ungebrochenen Kampfgeist angenehm überraschte, jedoch von den Engländern im Zuspiel, in der Ball behandlung sowie im Stell Stellungsspiel zweifellos ge schlagen wurde. Abgesehen von einigen großen Momenien in der ersten Halbzeit, konnte die polnische Mannschaft einzig und allein nach der Pause ge fallen, nachdem sie sich bereits ganz gut eingespielt hatte und nicht selten im Einzelspiel die Engländer sogar übertreffen konnte.

In bester Form befanden sich zweifellos der zu verlässige Martyna in der Verteidigung, Dytko und Kotlarczyk (allerdings nur bis zum Wedsel) im Lauf und Bier und God im Sturm. Dagegen ent täuschten Szerske und Maijas, die mit nur schwachen Leistungen aufwarteten. In der äußerst ausgeglichenen englischen Elf war der linke Angriffsflügel mit Gibson ganz besonders gefährlich. In den hervorragendsten Leuten gehörten weiter der rechte Läufer Mitchell und Barler in der Verteidigung. Ganz groß war der junge Woodley im Lor, der nicht zuleht zum Siege beigetragen hat.

Schiedsrichter Dr. Lustgarten-Krakau hatte dies mal nicht seinen besten Tag. Durch die zahlreichen Fehlentscheidungen hat er nicht selten beide Mann schaften in Verwirrung gebracht.

Krakau-Chelsea

Krakau, 24. Mai. (Eig. Drahtbericht.)

Krakau stand am Sonntag ganz im Zeichen des großen Fußbelltreffens Wisla Chelsea. Scho in den ersten Nachmittagsstunden drängten die Zu schauer in großen Scharen auf den Wislaplaß, wo in Anbetracht des großen Interesses dieses Fuß balltreffens die Tribünen bedeutend erweitert wur den. Etwa 15 000 Zuschauer hatten bereits lange vor Beginn den Plaz gefüllt. Zuerst erschienen Sie Engländer, blauweiß gekleidet, auf dem Play, dener die Wislamannschaft folgte. Man rednete in Krakau bestimmt mit einer Niederlage der polni schen Elf, zumal die Engländer nach ihrem hojen Sieg gegen die Schweden am Sonnabend and die polnische Auswahlelf entschieden schlagen konntex. Wisla trat zu dem Spiel in folgender Ausstellung an: Madejski; Szumilas, Sitko; Jezierski, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I; Lyko, Artur, (Szoltysik) Scheffczyk, Kopec, Habowski.

Nach einer kurzen Begrüßungsansprache durch Präses Dr. Orzelski geht die Platzwahl vonsite: ten, worauf das Spiel beginnt. Wisla eröffnet das Treffen überraschend ruhig und gelangt sehen in der 1. Minute vor das englische Tor. Ar auch die Engländer finden sich sofort und gehen mit sichtlichem Eifer ans Werk. Das llebergewicht der Engländer hält nur einige Minuten an, denn die ausgezeichnete Berteidigung der Krakauer mecht die besonderen Anstrengungen der Krakauer, macht ihnen viel zu schaffen. Hier ragt vor allem der erstellige Sifto hervor. Immer stärker wird die Angriffszielschaft der Wißamannschaft und schon in der 7. Minute gelingt es Lupo, das englische Tor zu bedrängen, doch die englische Verteidigung kann zur Ecke abwehren.

In der 10. Minute kommt Wisła zu einem Freistoß, den Sifto ausführt. Der englische Torwart hält jedoch sicher. Kurz darauf muß Artur das Spielfeld verlassen und wird durch Szlosfik ersetzt. Immer mehr macht sich jetzt das Fehlen dieses aus- gezeichneten Stürmers bemerkbar. Immer mehr schwindet jetzt aber auch das Uebergewicht der Engländer. Eine zweite Ecke können sie nicht verwerten. Die Engländer sind den Polen zwar in der Körperkonstitution überlegen, und wissen auch technisch Hervorragendes zu leisten. Doch scheitern alle ihre Versuche an dem schnellen Orienterungs vermogen der Krakauer. Zahlreiche Chancen muß Wisła vergeben, weil die Mannschaft an Schnelligkeit den flinken Engläteru nicht nachkommt. Der Kampf nimmt an Schärfe zu. In der 32. und 35. Mamute beträn gen Kopec und Scheffczyk das feindliche Tor, ohne jedoch etwas auszurichten. Kurz darauf fällt aber der 1. Treffer. Der Krakauer Sturm bricht bis vor das englische Tor durch, wo einer der englischen Verteidiger den Ball mit der Hand abwehrt. Schiedsrichter Rutkowski diktierte Freistoß, den Lyko zielsicher cinschießt. Ein Orkan der Begei sterung erhebt sich unter den Zuschauern.

Wisla Krakau hat somit einen Sieg davongetra-gen, den man keineswegs erwartet hätte. Bielleicht waren es die allzu großen Strapazen, welche die Engländer während der legten zwei Tage zu über winden hatten, oder aber das ausgeglichene Spiel der Krakauer, die sich diesmal in ausgezeichneter Form befanden und einen äußerst guten Tag hat ten, Icdenfalls wurde den polnischen Sportfreunden zum ersten Male die Gelegenheit geboten, echlen englischen Fußball zu erleben.


[...] Kraków-Chelsea Kraków, 24 maja. (Doniesienia własne.) W niedzielę w Krakowie odbyło się wielkie spotkanie piłkarskie z Wisłą Chelsea. Już wczesnym popołudniem kibice licznie przybyli na Przełęcz Wiślaną, gdzie trybuny zostały znacznie powiększone ze względu na duże zainteresowanie tym piłkarskim spotkaniem. Około 15 000 widzów wypełniło plac na długo przed rozpoczęciem meczu. Jako pierwsi na boisku pojawili się Anglicy ubrani na niebiesko-biało, po nich drużyna Wisły. W Krakowie z pewnością mówiło się o porażce polskiej drużyny, tym bardziej, że Anglicy zdecydowanie pokonali reprezentację Polski po zwycięstwie nad Szwedami w sobotę. Wisła przystąpiła do gry w następującym składzie: Madejski; Szumilas, Sitko; Jezierski, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I; Lyko, Artur, (Szoltysik) Scheffczyk, Kopec, Habowski.

Po krótkim przemówieniu powitalnym wygłoszonym przez Prezesa dr Orzelski następuje losowanie stron i rozpoczyna się gra. Wisła rozpoczęła mecz zaskakująco spokojnie i już w 1. minucie zaatakowała bramkę Anglików. Anglicy również od razu znaleźli swoje miejsce i zabrali się do pracy z widocznym entuzjazmem. Przewaga Anglików trwała tylko kilka minut, gdyż znakomita obrona Krakowian, mimo szczególnych starań, sprawiała im sporo kłopotów. Kreatywny Sitko wyróżnia się tutaj. Atak drużyny Wisły staje się coraz mocniejszy i w 7. minucie Lyko udaje się wywrzeć presję na angielską bramkę, jednak angielskiej obronie udaje się odbić piłkę na rzut rożny.

W 10. minucie Wisła otrzymuje rzut wolny, który wykonuje Sitko. Jednak angielski bramkarz pewnie łapie piłkę. Niedługo potem Artur musi opuścił boisko i został zastąpiony przez Szoltysika. Brak tego znakomitego napastnika staje się coraz bardziej odczuwalny. Jednak dominacja angielska coraz bardziej słabnie. Nie potrafią wykorzystać drugiego rzutu rożnego. Anglicy przewyższają Polaków pod względem kondycji fizycznej, potrafią też osiągać wybitne wyniki techniczne. Jednak wszystkie ich próby kończą się fiaskiem z powodu szybkiej orientacji Krakowian. Wisła musiała zmarnować wiele szans, gdyż drużyna nie nadążała za szybkimi i zwinnymi Anglikami. Walka staje się coraz bardziej zacięta. W 32. i 35. minucie Kopec i Scheffczyk atakowali bramkę przeciwnika, lecz nie osiągnęli żadnego rezultatu. Chwilę później pada pierwszy cios. Krakowski atak przebija się do angielskiej bramki, gdzie jeden z angielskich obrońców blokuje piłkę ręką. Sędzia Rutkowski podyktował rzut wolny, który Lyko wykorzystał precyzyjnie. Wśród widzów narasta huragan entuzjazmu.

Wisła Kraków odniosła więc zwycięstwo, którego nikt się nie spodziewał. Być może było to spowodowane nadmiernym obciążeniem, jakie Anglicy musieli pokonać w ciągu ostatnich dwóch dni, a może wyrównaną grą drużyny z Krakowa, która tym razem była w doskonałej formie i miała wyjątkowo udany dzień. W każdym razie polscy kibice mieli po raz pierwszy okazję doświadczyć prawdziwej angielskiej piłki nożnej.




Freie Presse z 25 maja 1936: Englische Fußballer verlieren in Krakau Wiſla-Chelsea 1:0 (1:0)

Englische Fußballer verlieren in Krakau Wiſla-Chelsea 1:0 (1:0)

Angielscy piłkarze przegrywają w Krakowie: Wisła-Chelsea 1:0 (1:0)

Freie Presse, 25 maja 1936
Zu einem großen Erfolg kam die Krakauer Wisla ge stern auf eigenem Boden. Anläßich der Jubiläumsfeier lichkeiten (Wisla besteht nunmehr 30 Jahre), traten die Krafauer gegen die englische Berufsmannschaft von Chelsea an und gewann das Treffen 1:0. Das einzige Tor des Tages wurde von Lyko nach einem Strasstog erzielt. Die Engländer zeigten kein schönes Spiel. Nach dem von Wijla erzielten Lor versuchten sie es mit einem scharfen Kampf in der zweiten Halbzeit, so daß das Tressen bedeu tend an Wert verior. In den lekten Minuten nach Seiten wechsel ist die Ueberlegenheit der Krakauer geradezu er drückend. Das Spiel wird immer roher. Nachdem ein Strajitok diktiert ist, bespudt der Mittelstürmer den Schiedsrichter. Der Schiedsrichter verweist den englischen Mittelstürmer für zu hartes Angehen des Gegs neis vom Plak. Es kommt zu einem längeren Streit, da der englische Spieler nicht vom Feld will. Erst dem Mann Ichaftsleiter von Chelsea gelingi es, den Streit beizulegen, indem er seinen Spieler veranlaßt, den Platz zu verlassen. Auch das restliche Spiel wird weiterhin hart geführt.

Wisla hat ab und zu sichere Torgelegenheiten, und nur der sicheren Dedungsarbeit des englischen Torhüte Torhüters hat es Chelsea zu danken, daß die Niederlage nicht größer ausfiel. Wisla hatte in Kotlarczyk I und Kotlarczyk II die be ſten Speiler. Gut war auch Madejski im Tor, der in jeder Lage sicher war. Die Engländer dagegen boten ein weni ger schönes Spiel. Abgesehen von der rohen Kampfweise waren ihre Angriffszüge zerfahren und planlos aufge baut. Lediglich die Hintermannschaft konnte gefallen. Nach dem Spiel, dem 10 000 Zuschauer beiwohnten, außerte sich der englische Mannschaftsführer, Knighton, über das Spiel u. a.: Polen besikt gute Fußballer, die aber die englischen Spielregeln nicht kennen. Das Mihverständ nis der Beurteilung unseres Spiels durch die Zuschauer liegt meines Erachtens noch in dem förperlichen Einsatz des Spielers. Die Zuschauer verstehen die Richtigkeit dieses Systems nicht. In England gilt das harte Angehen nicht als Regelwidrigkeit. Echiedsrichter Rudnicki hatte einen schweren Stand.


Wielki sukces odniosła wczoraj krakowska Wisła na własnym boisku. Z okazji uroczystości jubileuszowych (Wisła istnieje już od 30 lat) krakowianie zmierzyli się z angielską zawodową drużyną Chelsea i wygrali spotkanie 1:0. Jedyną bramkę tego dnia zdobył Łyko po rzucie karnym. Anglicy nie zaprezentowali pięknej gry. Po bramce zdobytej przez Wisłę próbowali w drugiej połowie prowadzić ostrą grę, przez co mecz znacząco stracił na wartości. W ostatnich minutach po zmianie stron przewaga krakowian była wręcz miażdżąca. Gra stawała się coraz bardziej brutalna. Po podyktowaniu rzutu karnego środkowy napastnik obraził sędziego. Arbiter usunął angielskiego środkowego napastnika z boiska za zbyt ostre atakowanie przeciwnika. Doszło do dłuższego sporu, gdyż angielski zawodnik nie chciał opuścić boiska. Dopiero kierownik drużyny Chelsea zdołał załagodzić spór, nakłaniając swojego zawodnika do zejścia z boiska. Pozostała część meczu również była prowadzona ostro.

Wisła miała co jakiś czas pewne sytuacje bramkowe, a tylko dzięki pewnej grze angielskiego bramkarza Chelsea zawdzięcza to, że porażka nie była wyższa. Wisła miała w Kotlarczyku I i Kotlarczyku II najlepszych graczy. Bardzo dobrze spisał się także Madejski w bramce, który był pewny w każdej sytuacji. Anglicy natomiast nie zaprezentowali pięknej gry. Poza brutalnym stylem walki ich ataki były chaotyczne i pozbawione planu. Jedynie linia obrony mogła się podobać.

Po meczu, który oglądało 10 000 widzów, kapitan angielskiej drużyny, Knighton, wypowiedział się o spotkaniu m.in. w następujący sposób: „Polacy mają dobrych piłkarzy, ale nie znają angielskich zasad gry. Moim zdaniem nieporozumienie w ocenie naszej gry przez widzów wynika z fizycznego zaangażowania zawodników. Widzowie nie rozumieją poprawności tego systemu. W Anglii ostre wejścia nie są traktowane jako niezgodne z przepisami.”

Sędzia Rudnicki miał trudne zadanie.



Expres Zagłębia z 25 maja 1936: Sensacyjne zwycięstwo Wisły nad Chelsea 1:0 (1:0)

Sensacyjne zwycięstwo Wisły nad Chelsea 1:0 (1:0)
Expres Zagłębia, 25 maja 1936
KRAKÓW, 24.5. (w.)

Drugi z kolei mecz Chelsea w Polsce rozegrany został z Wisłą krakowską.

Grę rozpoczęła Wisła, która z niezwykłą ambicją starała się dorównać lepiej zaawansowanym technicznie Anglikom. Chelsea mimo wszystko rozczarowała. Grała ona wybitnym systemem W, posiadając najlepsze swe formacje, jeżeli chodzi o pierwszą część gry, w trio obronnem, w którem wybijał się specjalnie obrońca Barber oraz lewe skrzydło. Reszta – na przeciętnym poziomie. Podobnie jak w Warszawie, Anglicy forsowali szybką grę, która, o dziwo, bynajmniej nie speszyła ambitnych Wiślaków. W pierwszej połowie gry Chelsea ma cztery kornery. Jedna bramka, jaka zdobyta została dla Wisła, padała z rzutu karnego, mianowicie jeden z obrońców zrobił rękę, za co sędzia Rutkowski podyktował rzut karny, zamieniony przez Łykę na pierwszą bramkę dla Wisły. .

Jeśli chodzi o charakterystykę drużyny Wisły w pierwszej połowie, to należy podkreślić, że grała ona doskonale. Temu tez należy zawdzięczać jej sukces

Po przerwie Wisła rozpoczyna znów gorąco atakować. Wytwarza się jednak niemożliwa atmosfera, wywołana ostrą grą Anglików. Ustawiczne dochodzi do starć aż w końcu Anglik Miller, kontuzjonując jednego z graczy Wiśły, zostaje przez sędziego wydalony z gry. Muller niestety nie chce opuścić boiska, przez co gra zostaje kilkakrotnie przerywana przy ustawicznych okrzykach ze strony publiczności.

Ostatnie minuty kończą się wśród niezwykłego podniecenia.

Drużyna angielska rozczarowała.




Lodzer Volkszeitung z 25 maja 1936: 30 jähriges Bestehen der Krakauer Wisla Wisla besiegt Chelsea 1:0.

30 jähriges Bestehen der Krakauer Wisla Wisla besiegt Chelsea 1:0.
Lodzer Volkszeitung, 25 maja 1936
Die Jubiläumsfeierlichkeiten der Krakauer Wisla anlässlich ihres 30jährigen Bestehens, deren Protektorat der Armeeinspektor General Rydz-Śmigły übernommen hatte, trugen einen erhebenden Charakter. Den Höhepunkt der Feierlichkeiten bildete das Fußballspiel zwischen Wisla und der Londoner Mannschaft Chelsea. Dieses Spiel zeitigte für alle Anwesenden und für alle Sportanhänger von Polen eine Sensation großen Stils. Entgegen allen Erwartungen siegen die Krakauer über die englischen Gäste 1:0 und dies sogar verdient.

Das Spiel war von Anfang an sehr lebhaft und wurde in flottem Tempo geführt. Wie in Warschau, so schossen auch hier die Engländer sehr wenig, was ihnen in der Folge zum Verhängnis wurde. Die Krakauer, die anfangs etwas reserviert auftraten, werden immer besser und übernehmen zeitweise die Initiative. Wislas Angriff ist gut aufgelegt und bedrängt wiederholt das Tor der Engländer. Diese wehren sich nicht immer auf fairste Weise. Das Publikum ist mit den Gästen unzufrieden und gibt dies durch Pfiffe zu verstehen. In der 30. Minute verlässt der verletzte Verteidiger Barber das Spielfeld. Er wird durch Allum ersetzt. Eine Minute darauf vergibt Kopec eine sichere Gelegenheit. In der 43. Minute tritt ein dramatischer Moment ein. Der Schiedsrichter Rutkowski gibt für ein Vergehen im Strafraum der Engländer einen Elfmeter gegen die Gäste. Die Engländer protestieren, aber es bleibt bei dieser Entscheidung. Łyko ist der Exekutor und unter lebhaftem Beifall des Publikums platziert dieser Spieler den Ball in das Heiligtum der Gäste.

In der zweiten Halbzeit sind die Engländer anfangs leicht überlegen, und da sie durch die gut spielende Verteidigung nicht hindurchkommen können, beginnen sie brutal zu spielen. Die Engländer gehen auch zum Hochspielsystem über, was sich übrigens sehr effektvoll auswirkt. In der 30. Minute kommt es zu einem unliebsamen Zwischenfall. Einer der englischen Verteidiger greift einen Wislaspieler (ohne Ball) brutal an, worauf der Schiedsrichter mit einem Freistoß reagiert. Die Engländer protestieren laut und einer ihrer Spieler naht sich dem Schiedsrichter und speit diesen an. Der hierfür vom Spiel ausgeschlossene Spieler will das Spielfeld nicht verlassen. Nach längeren Verhandlungen sehen die Engländer ein, dass sie taktlos gehandelt haben, und das Spiel nimmt seinen Fortlauf. Jetzt ist Wisla wieder die aggressivere Mannschaft und ihre Verteidigung spielt auf Zeit, und können so das bestehende Resultat bis zum Schlusspfiff halten.

Dem Spiel wohnten gegen 10.000 Personen bei.


Uroczystości jubileuszowe krakowskiej Wisły z okazji jej 30-lecia, których protektorat objął Inspektor Armii generał Rydz-Śmigły, miały podniosły charakter. Punktem kulminacyjnym obchodów był mecz piłkarski pomiędzy Wisłą a londyńską drużyną Chelsea. To spotkanie okazało się dla wszystkich obecnych oraz dla wszystkich sympatyków sportu w Polsce sensacją na wielką skalę. Wbrew wszelkim oczekiwaniom krakowianie pokonali angielskich gości 1:0, i to całkowicie zasłużenie.

Mecz od początku był bardzo żywy i prowadzony w szybkim tempie. Podobnie jak w Warszawie, również tutaj Anglicy oddawali bardzo mało strzałów, co w konsekwencji stało się ich zgubą. Krakowianie, którzy początkowo grali dość ostrożnie, prezentowali się coraz lepiej i chwilami przejmowali inicjatywę. Atak Wisły był dobrze dysponowany i wielokrotnie zagrażał bramce Anglików. Ci z kolei nie zawsze bronili się w najczystszy sposób. Publiczność była niezadowolona z postawy gości i wyrażała to gwizdami. W 30. minucie kontuzjowany obrońca Barber opuścił boisko. Zastąpił go Allum. Minutę później Kopeć zmarnował stuprocentową okazję. W 43. minucie doszło do dramatycznego momentu. Sędzia Rutkowski podyktował rzut karny przeciwko Anglikom za faul w polu karnym. Anglicy protestowali, lecz decyzja została podtrzymana. Egzekutorem karnego był Łyko, który przy żywiołowym aplauzie publiczności umieścił piłkę w bramce gości.

W drugiej połowie Anglicy byli początkowo lekko przeważający, a gdy nie mogli przedrzeć się przez dobrze grającą obronę Wisły, zaczęli grać brutalnie. Przeszli także na system gry wysokimi piłkami, co zresztą momentami było bardzo efektowne. W 30. minucie doszło do nieprzyjemnego incydentu. Jeden z angielskich obrońców brutalnie zaatakował zawodnika Wisły (bez piłki), na co sędzia odpowiedział rzutem wolnym. Anglicy głośno protestowali, a jeden z ich graczy podszedł do sędziego i opluł go. Za ten czyn został usunięty z boiska, jednak nie chciał go opuścić. Po dłuższych negocjacjach Anglicy przyznali, że zachowali się nietaktownie, i mecz został wznowiony. Od tego momentu Wisła ponownie była drużyną bardziej agresywną, a jej obrona grała na czas, co pozwoliło utrzymać wynik do końcowego gwizdka.

Mecz oglądało około 10 000 osób.




Gazeta Powszechna 26 maja 1936: Ze sportu. SENSACJA SEZONU PIŁKARSKIEGO Wisła - Chelsea 1:0

Ze sportu. SENSACJA SEZONU PIŁKARSKIEGO Wisła - Chelsea 1:0
Gazeta Powszechna, 26 maja 1936
W Krakowie odbyły się uroczystości jubileuszowe z okazji 30-lecia istnienia najstarszego klubu piłkarskiego w Krakowie T. S. Wisły zorganizowane pod protektoratem generalnego inspektora sił zbrojnych gen. Śmigłego-Rydza.

Po akademji uczestnicy udali się w pochodzie do krypty wawelskiej, gdzie złożyli hold wielkiemu Protektorowi sportu polskiego, Marszałkowi Piłsudskiemu.

Kulminacyjnym punktem uroczystości jubileuszowych był mecz piłkarski, rozegrany z drużyną Chelsea, która w sobotę pokonała repr. Ligi w Warszawie 2:0. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnem i w pełni zasłużonem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0) Rozstrzygnięcie przynosi 44-ta minuta. Sędzia dyktuje rzut karny za „rękę" obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona. Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów.

Częste faule Anglików w drugiej połowie gry spowodowane ich grą ciałem, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów. W 30-ej minucie dochodzi do niebywalego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły bez pilki. Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska co wywołuje ogromne podniecenie na widowni. Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody.

Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równą, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nie podobali się publiczności.

Widzów zebrało się przeszło 10.000.




Der neue Tag z 26 maja 1936

Der neue Tag, 26 maja 1936
Die englische Berufsspieler-Mannschaft von Chelsea London stellte sich auf ihrer Polen-Reise am Sonntag in Warschau und am Montag in Krakau vor. Zu den beiden Spielen waren insgesamt 30.000 Zuschauer gekommen, die von den Leistungen der englischen Profis in keiner Weise befriedigt waren. Während das Sonntagsspiel gegen eine schwache polnische Auswahl wenig überzeugend 2:0 gewonnen werden konnte, mussten die Engländer am Montag bei Wisła Krakau eine verdiente 0:1-Niederlage einstecken.

Angielska drużyna zawodowa Chelsea Londyn zaprezentowała się podczas swojej podróży po Polsce w niedzielę w Warszawie i w poniedziałek w Krakowie. Na oba mecze przybyło łącznie 30 000 widzów, którzy w żadnym stopniu nie byli usatysfakcjonowani grą angielskich profesjonalistów. Podczas gdy niedzielny mecz przeciwko słabej polskiej reprezentacji udało się wygrać mało przekonująco 2:0, Anglicy musieli w poniedziałek w meczu z Wisłą Kraków ponieść zasłużoną porażkę 0:1.



Hakenkreuzbanner z 27 maja 1936: Chelsea Londyn w Polsce

Chelsea Londyn w Polsce
Hakenkreuzbanner, 27 maja 1936
Chelsea London in Polen Wenig begeistert waren die insgesamt 30.000 Zuschauer, die in Warschau und Krakau die eng lische Berufsspieler-Mannschaft von Chelsea London in zwei Fußballkämpfen sahen. In Warschau schlugen die Engländer eine nicht sehr starke polnische Auswahlelf 2:0, wobei die Tore bald nach Beginn und kurz vor Schluß des Treffens fielen. Der Sieg war jedoch keines- wegs überzeugend. Tags darauf bezog Chelsea bei Wisla Krakau eine verdiente 0:1 (0:1)- Niederlage.

Chelsea Londyn w Polsce

Niezbyt entuzjastycznie zareagowało ogółem 30 000 widzów, którzy w Warszawie i Krakowie oglądali angielską zawodową drużynę Chelsea Londyn w dwóch meczach piłkarskich. W Warszawie Anglicy pokonali niezbyt silną polską drużynę reprezentacyjną 2:0, przy czym bramki padły na początku meczu i tuż przed jego zakończeniem. Zwycięstwo to jednak w żadnym wypadku nie było przekonujące.

Dzień później Chelsea poniosła zasłużoną porażkę 0:1 (0:1) w meczu z Wisłą Kraków.



Expres Zagłębia z 27 maja 1936: WYCIECZKA GRACZY ZAGŁĘBIA DO KRAKOWA.

WYCIECZKA GRACZY ZAGŁĘBIA DO KRAKOWA.
Expres Zagłębia, 27 maja 1936
Kierownictwo "Zagłębia" z Dąbrowy zorganizowało wycieczkę do Krakowa na mecz Wisła - Chelsea. W wycieczce, którą prowadził prezes Łukasiewicz wzięło udział 20 graczy, którzy z zainteresowaniem obserwowali grę obu drużyn.



The Warsaw Weekly z 29 maja 1936

,



Naprzód z 24 maja 1936

,




Ostatnie Wiadomości Krakowskie z 23 maja 1936

,


Raz, Dwa, Trzy z 21 kwietnia 1936: Angielscy zawodowcy piłkarscy przyjadą do Polski.

Angielscy zawodowcy piłkarscy przyjadą do Polski.
Raz, Dwa, Trzy, 21 kwietnia 1936
Donosiliśmy już, że z okazji jubileuszu 30-lecia krakowskiej Wisły przyjedzie do Polski znana ligowa drużyna angielska Chelsea. Obecnie sprawa została definitywnie załatwiona i Chelsea wystąpi w Polsce dwukrotnie, w dniach 23 i 24 maja. Tylko jedno z tych spotkań odbędzie się w Krakowie, a mianowicie w dniu 24 maja. Pierwszy przeciwnik Anglików w Polsce nie został jeszcze ustalony.

Spotkanie Wisły z Chelsea będzie niewątpliwie największą atrakcją polskiego sportu. Po raz pierwszy w odrodzonej Polsce gościć będziemy bowiem reprezentantów piłkarstwa angielskiego i występ zawodowców angielskich stanowić będzie doskonałą oprawą jubileuszu zasłużonego klubu.



Ilustrowany Kurier Codzienny z 27 lutego 1936: Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły

Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 lutego 1936
W Londynie bawił ostatnio nasz współpracownik, redaktor J. Hauptmann, który tam przeprowadził szereg konferencji z kierownikami słynnych drużyn angielskich Arsenalu, Sunderlandu i Chelsea w sprawie ewentualnego przyjazdu ich do Polski, jak również zaproszenia do Anglii kombinacji Wisła-Warta, która w listopadzie roku bieżącego ma rozegrać jeden mecz w Paryżu. Chelsea, jeden z najlepszych zawodowych klubów angielskich z pierwszej ligi, wyraziła już zasadniczo zgodę na przyjazd do Polski w dn. 21-24 maja br. w celu rozegrania meczu z Wisłą z okazji 30-lecia istnienia klubu krakowskiego. Chelsea, która jest zaproszona do Rosji w pierwszej połowie maja dla rozegrania tam meczu z reprezentacją Sowietów w Leningradzie i Moskwie, zatrzymała by się w Polsce w drodze powrotnej.


Ilustrowany Kurier Codzienny z 27 lutego 1936: Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły.

Angielscy piłkarze przyjeżdżają do Polski na jubileusz Wisły.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 27 lutego 1936
W Londynie bawił ostatnio nasz współpracownik red. J. Hauptman, który tam przeprowadził szereg konferencyj z kierownikami słynnych drużyn angielskich Arsenalu, Sunderlandu i Chelsea w sprawie ewentualnego przyjazdu ich do Polski, jak również zaproszenia do Anglji kombinacji Wisła-Warta, która w listopadzie roku bieżącego ma rozegrać jeden mecz w Paryżu.

Chelsea, jeden z najlepszych zawodowych klubów angielskich z pierwszej ligi wyraziła już zasadniczo zgodę na przyjazd do Polski w dn. 21-24 maja br. w celu rozegrania meczu z Wisłą z okazji 30-lecia istnienia klubu krakowskiego. Chelsea, która jest zaproszona do Rosji w pierwszej połowie maja dla rozegrania tam meczu z reprezentacją Sowietów w Leningradzie i Moskwie, zatrzymałaby się w Polsce w drodze powrotnej.



Raz, Dwa, Trzy z 3 marca 1936: Chelsea zawita do Krakowa

Chelsea zawita do Krakowa. Piłkarze zawodowej drużyny I ligi angielskiej rozegrają mecz w Krakowie z okazji uroczystości jubileuszowych Wisły.
Raz, Dwa, Trzy, 3 marca 1936
(Własna korespondencja Raz, Dwa, Trzy). Londyn. W lutym.

Jechaliśmy do mglistego Londynu uzbrojeni w potężne rekomendacje do sekretarzy-menagerów Sunderlandu, Arsenalu i Chelsea, a więc trzech największych i najpopularniejszych drużyn zawodowych angielskich. Słyszeliśmy na kontynencie bardzo dużo o olbrzymich trudnościach nawiązania kontaktu z klubami angielskimi i można sobie wyobrazić nasze zdziwienie, gdy na samą tylko zapowiedź wizyty dziennikarza polskiego, bez przedstawiania listów rekomendacyjnych, otrzymaliśmy z Sunderlandu, Arsenalu i Chelsea zaproszenia na mecze o mistrzostw i to do loży zarządu.

Wolves, dokąd trzeba było jechać z środka miasta półtorej godziny autobusem, Arsenal spotkyał się z Portsmouth, podczas gdy Chelsea gotowała się do meczu z Evertonem, który według zdania znawców miał być najciekawszym. W międzyczasie pertraktacje, jakie prowadzi Wisła krakowska, o sprowadzenie jednej z drużyn zawodowych do siebie, zaczęły się konkretyzować i Chelsea, jedna z najgłośniejszych drużyn I Ligi zgodziła się przyjąć zaproszenie klubu krakowskiego. Zadzwoniliśmy więc na boisko Chelsea i zapowiedzieliśmy tam swą wizytę.

Londyn posiada kilkanaście drużyn zawodowych, z których kilka gra w pierwszej lidze. Noszą one przeważnie nazwy podobne do dzielnic, w których znajdują się ich boiska. . Dzielnica londyńska liczy zresztą niejednokrotnie więcej mieszkańców, niż Kraków i Lwów razem wzięte. Londyn liczy obecnie ponad 8 miljonów mieszkańców, a więc więcej, niż Holandja, czy Belaja. Chelsea podobnie, jak Sunderland, czy Wolves, czy West Ham, czy też Brentford są więc typоwymi reprezentantami poszczególnych przedmieść Londynu i posiadają stałą publiczność, która chodzi jedynie na mecze swych sympatyków.

Klub zawodowy w Anglji kierowany jest przez jednego człowieka, noszącego tytuł menagera-sekretarza, który jest właściwie jego naczelnym dyrektorem. Rola jego nie ogranicza się tylko do strony sportowej. Musi on dbać przedewszystkiem o dobrą pozycję materjalną klubu, gdyż nie zapomnijmy, iż jest on najczystszą spółką akcyjną. Do menagera Chelsea p. Knightona, który zaprosił nas na szkockie wisky udaliśmy się z przedstawicielem londyńskim PAT'a drem Litauerem. Menager Chelsea przyjął nas bardzo gościnnie i po "trinknięciu" wisky, zaczęliśmy słuchać uważnie jego opowiadania.

Jutro - powiedział on - zaproszę pana na mecz Chelsea-Everton, który posiadać będzie bardzo duże znaczenie dla obydwóch klubów, stąd też i gra będzie bardzo zacięta. Proszę jednak zostawić wszystkie pojęcia i sądy footballu kontynentalnego u siebie w hotelu. To, co pan zobaczy u nas, będzie prawdziwym footballem angielskim, który w oczach „znawcy" kontynentalnego wygląda zawsze bardzo dziwnie.

Byłem z drużynami angielskimi na kontynencie kilkakrotnie. Raz jeden tylko przegraliśmy tam mecz. Inni mieli od nas mniej szczęścia.

Znam nawet bardzo wysokie porażki naszych drużyn. Nie można jednak na podstawie tych wyników sądzić o footballu angielskim. Jeśli pan zobaczy, z jaką ambicją i zażartością toczy się tutaj gra o mistrzostwo, zrozumie pan z łatwością, dlaczego drużyny angielskie traktują często tournée kontynentalne jako wypoczynek i grają tam nieraz dla przyjemności. Jeśli chodzi o mnie, to jestem temu zawsze przeciwny i drużyna, z którą wyjeżdżam, musi grać na kontynencie również bardzo ambitnie.

Słabe wyniki są też czasami spowodowane nieodpowiedniem odżywianiem. W tem nawet znajduję głównie źródło też niepowodzeń, gdyż brak jedzenia, do którego gracz jest przyzwyczajony, odbija się zawsze w fatalny sposób na jego kondycji fizycznej.

Pytamy naszego rozmówce zkolei, czy widział w Londynie mecze Austrji, Francji, Włoch i Niemiec:

Oczywiście. Kilka z nich nawet odbyło się na naszem boisku. Pierwszy mecz z Austrją zrobił w Londynie bardzo duże wrażenie. Goście przeszli ambicją to wszystko, co można od nich było oczekiwać. Gra Austrjaków, poza całym szeregiem plusów, posiadała też olbrzymi minus. Mianowicie widziałem tam akcje indywidualne oparte na olbrzymim wysiłku fizycznym. Ażeby piłkę doprowadzić np. z punktu A do B, u nas potrzeba, by było na to conajmniej czterech graczy. W drużynie austrjackiej robił to natomiast jeden piłkarz. Żadna z naszych drużyn, które posiadają bardzo ciężki 8 miesięczny sezon, nie wytrzymałaby tego. Wynik 3:2 dla (dla Anglji) okupiony był tak wielkim wysiłkiem fizycznym, iż jestem przekonany, że w ciągu kilku dni drużyna austrjacka nie byłaby zdolną do rozegrania żadnego meczu, podczas gdy nasi gracze w trzy dni później mieli już ciężkie zawody o mistrzostwo, które dla nich posiadały znacznie większe znaczenie od spotkania z Austrją. Gra Francuzów przypominała nam szampan....

Piłka wylatywała co chwilę do góry, jak korek po otwarciu butelki. Nie była to żadna klasa. Zupełnie dobrze grali natomiast Włosi. Szkoda jedynie, iż byli brutalni. W meczu międzynarodowym nie trzeba grać na wynik w podobnie bezwzględny sposób, jak na meczu o mistrzostwo. Tu trzeba przedewszystkiem pokazać klasę, a kopaniną po nogach nikt jej jeszcze nie udowodnił. Mimo to Włosi zostawili tu bardzo dobre wrażenie, lepsze nawet może niż Austrjacy

Przejdźmy teraz do Niemców.

Zdziwię Pana, jeśli powiem, iż najlepszą drużynę na kontynencie, z tych jakie tu widziałem, posiadają Niemcy. Grają oni footballem najbardziej zbliżonym do angielskiego, tak, że obserwując ich grę miałem wrażenie obecności na meczu dwóch miejscowych klubów. Znam football niemiecki dość dobrze, gdyż bawiłem z drużynami angielskiemi w Berlinie, Mannheimie, Hamburgu i innych miastach kilkakrotnie. Postęp, jaki zrobiła piłka nożna niemiecka, jest kolosalny. Pytamy zkolei p. Knightona o jego klub?

- Chelsea zrezygnowała już parę tygodni temu z mistrzostwa. Mamy lokatę w środku tabeli i mało troszczymy się o to, czy będziemy o parę miejsc wyżej, czy też niżej? W roku bieżącym Sunderland od samego początku uciekł nam i dziś posiada tak wielką przewagę punktów nad pozostałymi klubami, iż trudno przypuścić, ażeby ktokolwiek mógł go dogonić. Z tego też powodu cała nasza uwaga skierowana została na puhar Anglji, gdzie dojście do finału, czy nawet półfinałów posiada w Anglji większe nawet znaczenie, niż zdobycie mistrzostwa. Drużyna nasza przeszła już szczęśliwie pięć rund eliminacyjnych i posiada bardzo duże szanse na wejście do ćwierćfinałów.

Mecze o mistrzostwo w obecnem końcowem stadjum są zresztą nawet mniej dochodowymi od rozgrywek puharowych. Każda runda o puhar przynosi nam około 5.000 funtów; (130.000 zł.) podczas gdy mecz o mistrzostwo zaledwie jedną trzecią tej sumy. System gry o puhar jest poza tem zupełnie odmienny od tego, jakie się widzi na meczach o mistrzostwo i dlatego też nie możemy jednocześnie gonić za dwoma zającami.

Pytamy następnie o bliższe wiadomości na temat sensacyjnego przyjazdu Chelsea do Krakowa na jubileusz 30-lecia istnienia Wisły?

W połowie maja drużyna nasza uda się na kontynent w celu odbycia tam tournée. Mamy dwa zaproszenia. Jedno do Rosji Sowieckiej, drugie do Szwecji. W chwili obecnej przeprowadzamy pertraktacje o wyjazd do Rosji, gdzie mamy rozegrać aż pięć meczów: w Leningradzie, dwa w Moskwie, Charkowie i Kijowie. Wszędzie przeciwnikami naszymi będą reprezentacje, przyczem dwukrotnie spotkamy drużynę reprezentacyjną Sowietów. Do Leningradu pojechalibyśmy statkiem, z powrotem zaś wrócimy koleją, zatrzymując się w Krakowie. Ze względu na to, iż mamy w Rosji zakontraktowanych pięć spotkań, więc też w Polsce poza meczem w ramach jubileuszu Wisły grać więcej nie możemy. W ten sposób rozegralibyśmy w sumie sześć spotkań. Graczy przemęczać zaś nie chcemy.

Pytamy niedyskretnie o warunki meczu w Krakowie?

Jak już reprezentantowi Wisły, który przyjechał specjalnie do Londynu, zaznaczyliśmy, nie mamy zamiaru zarabiania na meczu tym pieniędzy. Chodzi nam jedynie o pokrycie kosztów przejazdu koleją, zapewnienie utrzymania w drodze i na miejscu, oraz posiadanie pewnej sumy pieniędzy na wydatki osobiste graczy. Rzecz oczywista, iż w zamian chcemy jechać i mieszkać tylko w pierwszorzędnych warunkach.

Czy wyjazd do Rosji jest już pewnym?

Niezupełnie. Prowadzimy obecnie pertraktacje za pośrednictwem naszego przedstawicielstwa z rządem sowieckim w sprawie wywozu dewiz i tylko po otrzymaniu całkowitego uwzględnienia naszych warunków wyjazd ten zaakceptujemy.

Czyli, że do Krakowa przyjazd panów jest również niepewnym?

- Nie. Tu sytuacja wygląda inaczej. W wypadku, gdy wyjazd do Rosji nie dojdzie do skutku, przyjmiemy zaproszenie do Szwecji, które tu trzymamy, jako rezerwę. W tym wypadku jedynie zwrócimy się do Wisły, by nam zorganizowała w Polsce jeden lub dwa dodatkowe mecze, gdyż w Szwecji mamy kontrakt tylko na trzy spotkania. Zaproszeni jesteśmy również i do Kopenhagi, tak, że w wypadku odpadnięcia Rosji, co jest możliwem, ułożylibyśmy nasze tournée w ten sposób, iż gralibyśmy w Danji, Szwecji i Polsce.

Z ilu osób składać się będzie ekspedycja panów?

Pojedzie około 18 graczy, dwóch kierowników i jeden masażysta. Drużyna nasza posiadać będzie wszystkich internacjonałów. Graczy, jakich zobaczy Kraków, kupiliśmy mniej więcej za 38.000 funtów szterlingów, a więc około 1.000.000 zł.

P. Knighton zaprasza nas w zakończeniu na mecz Chelsea-Everton, gdzie obiecuje przedstawić graczy, pokazać urządzenia na stadjonie, opowiedzieć o treningu i prawdziwej angielskiej grze w piłkę nożną.

Napiszemy o tem w następnej korespondencji.


Hajot



Ilustrowany Kurier Codzienny z 18 kwietnia 1936: Kraków zobaczy angielskich piłkarzy zawodowych

Kraków zobaczy angielskich piłkarzy zawodowych
Ilustrowany Kurier Codzienny, 18 kwietnia 1936
Londyn, 16 kwietnia. (Obr.). Dziś we czwartek odbyła się w Londynie w lokalu tutejszego klubu pierwszej angielskiej ligi zawodowej Chelsea konferencja, w której wzięli udział delegaci Wisły dr. Obrubański i red. Hauptman, kierownik Chelsea p. Knighton, oraz dr. Littauer, który podjął pierwsze kroki około nawiązania stosunków sportowych między Wisłą a klubem Chelsea.

Na konferencji tej ustalono definitywnie warunki, na których Chelsea przyjedzie do Polski. Klub angielski rozegra w Polsce dwa mecze w dniach 23 i 24 maja br.

Miejsce odbycia meczu w dniu 23 maja nie zostało jeszcze ustalone, natomiast mecz w dniu 24 maja odbędzie się w Krakowie, a to w związku z uroczystościami jubileuszu 30-lecia Wisły.

Będzie to pierwszy występ angielskiej drużyny piłkarskiej w Polsce Niepodległej.


(Obr)



Der Oberschlesische Kurier z 19 kwietnia 1936: Die Engländer kommen!

Der Oberschlesische Kurier, 19 kwietnia 1936
Die Engländer kommen!

Wisla Chelsea London ????

Wie die polnische Presse meldet, fand am Donnerstag in London eine konferenz zwischen der Leifung des Londoner Professionalvereins Chelsea und einer Delegation der krakauer Wisla bestehend aus Dr. Obrubanski und Redakteur Hauptmann statt.

Auf dieser Konferenz wurde festgelegt, daß Chelsea am 23. und 24. mai zwei Spiele in Polen austrägt, und zwar spielen die Londoner am 24. Mai gegen Wisla anläßlich des 30 jährigen Bestehens des Krakauer Klubs.


Nadchodzą Anglicy!

Wisła Chelsea Londyn ????

Jak donosi polska prasa, odbyła się konferencja pomiędzy kierownictwem londyńskiego klubu zawodowego Chelsea a delegacją krakowskiej Wisły w składzie dr. Obrubanski i redaktor Hauptmann.

Na tej konferencji ustalono, że Chelsea zagra w Polsce dwa mecze 23 i 24 maja, 24 maja londyńczycy zagrają z Wisłą z okazji 30-lecia krakowskiego klubu.



Przegląd Sportowy z 23 kwietnia 1936: Program Krakowa

Program Krakowa
Przegląd Sportowy, 23 kwietnia 1936
Pobyt red. Obrubańskiego w Anglji przyniósł sfinalizowanie wizyty zespołu Chelsea, która nastąpi 24 maja u Wisły. Poprzedni dzień 23 maja jest jeszcze do odstąpienia. Prawdopodobnie Anglicy będą gośćmi Ruchu.



Ilustrowany Kurier Codzienny z 29 kwietnia 1936: Najpiękniej grająca drużyna angielska Chelsea w znakomitej formie.

Najpiękniej grająca drużyna angielska Chelsea w znakomitej formie. (Korespondencja własna Kuryera Sportowego").
Ilustrowany Kurier Codzienny, 29 kwietnia 1936
Dla piłkarstwa angielskiego mamy teraz większe w Polsce, niż dawniej, zainteresowanie, a to dlatego, iż na dn. 23 i 24 maja zapowiedziane są dwa mecze ze słynną drużyną angielską 1. ligi zawodowej, Chelsea. Znajduje się ona obecnie w wyjątkowej, jak na stosunki angielskie, nawet formie, gdyż na 4 mecze, rozegrane ostatnio z wybitnymi klubami ligi angielskiej, uzyskała aż 6 punktów, a mianowicie zremisowała z wiceliderem ligi Derby County 1:1, oraz z Wolwerhampton Wanderers 3:3, a wygrana z Portsmouth 1:0 i z Preston Northend 5:2. Zaangażowanie drużyny tej miary do Polski nie było łatwem przedsięwzięciem.

W ogólności Anglicy nie lubią wyjeżdżać na kontynent. Nie mają tu właściwie czego szukać, wszak grają bezsprzecznie lepiej, a poza tem narazić mogą tylko swych graczy na kontuzje, na wykończenie, a przecież ich zawodnicy przedstawiają dla klubów każdy z osobna wartość ponad 100.000 zł.

Skoro jeszcze spostrzeżemy, iż tylko obok Chelsei wyjeżdża w tym roku na kontynent 4 drużyny angielskie (mamy na myśli tylko I. ligę, a nie słabe zespoły II. ligi), a mianowicie Everton do Niemiec (jako sparingowy partner dla jedenastki olimpijskiej Niemiec). Middlesbrough do Norwegji, Liverpoll do Pragi i Zagrzebia - to zrozumiemy doniosłość inicjatywy krakowskiej Wisły, która sprowadza przeciwnika znanego ze swej najładniejszej gry w Anglji i całym świecie. Zresztą największa agencja niemiecka, pisząc o wyjeździe na kontynent Chelsei, pisze o sławie tej drużyny w nast. słowach: Manschaft berühmt als eine der schönstspie lenden Mannschaften des Inselreiches (Drużyna znana jako jedna z najlepiej grających drużyn w królestwie wyspiarskim - przyp. HW). W tych warunkach uznać należy, iż mecze Chelsei z drużynami polskiemi będą największem wydarzeniem tegorocznego sezonu sportowego w naszym


Rbr



Raz, Dwa, Trzy z 12 maja 1936: Uroczystości jubileuszowe krakowskiej Wisły

Uroczystości jubileuszowe krakowskiej Wisły
Raz, Dwa, Trzy, 12 maja 1936
Kraków, 11 maja.

W dn. 24 maja b.r. obchodzić będzie najstarszy krakowski Klub Sportowy T.S. Wisła jubileusz 25 lecia swego istnienia. Zorganizowany w tym ?? komitet jubileuszowy wygotował program uroczystości. Protektorat nad uroczystościami jubileuszowemi objął protektor klubu, Generalny Inspektor Armji gen. Edward Śmigły Rydz. Jednym z najciekawszych punktów programu będzie niewątpliwie mecz Wisły ze słynna drużyną angielskiej ligi zawodowej, Chelsea, która w dzień poprzedni grać będzie mecz z reprezentacją Polski w Warszawie.

Skład drużyny Chelsei

Drużyna Chelsei przyjeżdża nast. składzie: Bramkarz: Woodley, obrona: O’Hare i Barber, pomoc: Mitchel, Craig i Miller, atak: Spence, Burgess, Mills, Gibsch i Barraclough. To jest ten sam skład, w którym Chelsea zakończyła swój sezon ligowy. Bramkarz Woodley, jeden z największych talentów Anglji, brany jest pod uwagę przy zestawianiu reprezentacyj państwowych i niezawodnie w roku przyszłym bronić będzie barw swego kraju.

Para obrońców należy do najlepszych w lidze angielskiej. Pomocnik Mitchel, Irlandczyk z pochodzenia, wielokrotny internacjonał. Craig, kapitan drużyny, Szkot, grał w słynnym meczu Szkocja - Anglja, który zakończył się zwycięstwem Szkotów w Wembley 5:2. Miller, lewy pomocnik, grał w meczu Anglja - Szwecja w r. 1923.

Prawoskrzydłowy Spence grał ostatnio przeciw ?? i Belgji. Burgess, znakomity łącznik, zakupiony z klubu Sheffield Wednesday, Mills, wielokrotny internacjonał (przeciw Włochom i Szwajcarji), Gibson, pierwszorzędny lewy łącznik, zakupiony z Bolton Wanderers, jeden z najlepszych graczy na tej pozycji w Anglji.

W ostatnich sześciu meczach Spence strzelił 6, Mills 5, a Burgess 4 gole. Rezerwowi: pomocnik Allum grał 20 razy w pierwszej drużynie w tym roku, dalej napastnicy Szkoci Argue, Cheyne oraz Chitty grali również często w pierwszej drużynie w tym roku. Przedsprzedaż biletów na mecz Chelsei w Krakowie już się rozpoczęła. W Małopolsce i na Śląsku będzie można zakupić bilety w biurze podróży Cooks i w Orbisie.




Paris Soir z 13 maja 1936: Wzmianka o meczu we francuskim Paris Soir

Wzmianka o meczu we francuskim Paris Soir
Paris Soir, 13 maja 1936
Chelsea, le fameux club de football de Londres, va faire une tournée en Pologne où il disputera deux matches. Il jouera contre Wisla, club qui doit représenter la Pologne aux Jeux olympiques.

Chelsea, słynny klub piłkarski z Londynu, odbędzie tournée do Polski, gdzie rozegra dwa mecze. Zagra przeciwko Wiśle, klubowi, który ma reprezentować Polskę na Igrzyskach Olimpijskich.



Polska Zachodnia z 18 maja 1936: Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła

Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła
Polska Zachodnia, 18 maja 1936
Dzięki staranim Wagons Lits Cook wyruszy w dniu 24 bm do Krakowa pociąg popularny na mecz piłkarski Wisła - Chelsea (Londyn). Cena biletu 3,90 zł. Wszyscy miłośnicy piłki nożnej skorzystają z pewnością z tego pociągu.


Ilustrowany Kurier Codzienny z 18 maja 1936: Chelsea-Wisła największą sensacją sezonu

Chelsea-Wisła największą sensacją sezonu.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 18 maja 1936
Jak było do przewidzenia, mecz piłkarski między drużyną angielskiej I Ligi Chelsea a Wisłą wywołal nieprawdopodobne wprost zainteresowanie. Od kilku dni szereg osób nie może biletu na miejsca siedzące. Zarząd Wisły uruchomił sprzedaż jeszcze kilkuset biletów na miejsca na bieżni. Bilety te są w poniedziałek już do nabycia w miejscach przedsprzedaży.

W najbliższych paru dniach przedsprzedaż zostanie zakończona, poczem sprzedawać się będzie bilety po cenie, jak przy kasie, tj. droższej o 50 proc. od ceny w przedsprzedaży. Należy przeto we własnym interesie zaopatrzyć się w bilety jak najwcześniej w miejscach przedsprzedaży, w firmach wymienionych na afiszach.




Polska Zachodnia z 19 maja 1936: Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła

Pociąg popularny na mecz Chelsea - Wisła
Polska Zachodnia, 19 maja 1936
Niezwykłe zainteresowanie wywołał również I na Śląsku wystep slynnej drużyny angielskich piłkarzy Chelsea w Krakowie. Nic dziwnego, wszak Śląsk to największy w kraju ośrodek piłkarski. Jak wiadomo Anglicy wystąpią już w niedzielę 24 maja w Krakowie przeciw Wiśle. Szereg zwycięstw odniesionych przez Anglików w Europie, a szczególnie ostatnio w Szwecji nad mistrzem AIK w Sztokholmie w stosunku 6:0, wskazują wyraźnie na wysoką klasę synów Albionu. Celem umożliwienia licznym miłośnikom płikarstwa na Śląsku oglądania meczu Chelsea-Wisła, urządza Liga Popierania Turystyki łącznie z Biurem Podróży Orbis specjalny pociag popularny do Krakowa w niedzielę 24 maja. Każdy wiec zamawiający miejsce w pociągu, może równocześnie zaopatrzyć się w Orbisie w bilet wstępu na zawody, przy czem Orbis sprzedawał będzie bilety wstępu na mecz aż do soboty, 23 maja, bez żadnych ograniczeń i dodatkowych opłat. Równocześnie odpowiednią ilość biletów do przedsprzedaży otrzymała firma Sport w Katowicach, ul. 3 Maja 22. Jak dotąd popyt na bilety jest niezwykle silny, to też zwraca się uwagę, by każdy zaopatrzył się bezwzględnie w bilety w przedsprzedaży an miejscu, gdyż w Krakowie przed meczem kasy prawdopodobnie będą zamknięte.


Polska Zachodnia z 21 maja 1936: Angielska Chelsea w Krakowie

Angielska Chelsea w Krakowie
Polska Zachodnia, 21 maja 1936
W nadchodzącą niedzielę odbędzie się w Krakowie mecz piłkarski pomiędzy angielską Chelsea a Wisłą. Występ Anglików zorganizowany został z okazji jubileuszu 30-lecia Wisły, najstarszego klubu piłkarskiego w Krakowie. Chelsea znajduje się w doskonalej formie. Pokonała w tych dniach w Sztokholmie drużynę A. J. K. 6:0 (4:0). Drużyna Wisły wystąpi w następującym składzie: Madejski (Koźmin), Sitko, Szumilas, Kotlarczyk II. Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć. Artur. Szewczyk, Łyko.

Program uroczystości jubileuszowych jest następujący: godz. 9'ta msza godz.10-hołd w krypcie, godz. 11 - akademja w klubie społecznym. Trybuny pomieszczą 12,0000 ludzi.




Ilustrowany Kurier Codzienny z 22 maja 1936: Przed meczem, który przejdzie do historji sportu polskiego

Przed meczem, który przejdzie do historji sportu polskiego. Chelsea drużyna fenomenów i żonglerów piłkarskich. (Korespondencja własna „Kuryera Sportowego").
Ilustrowany Kurier Codzienny, 22 maja 1936
Londyn, w maju. (h. j.). W dniach 23 i 24 maja cała sportowa Polska śledzić będzie z zainteresowaniem pierwszą w dziejach naszego sportu wizytę angielskiej drużyny zawodowej. Zespół, który obecnie przyjeżdża do Warszawy i Krakowa, reprezentuje najwyższą klasę piłkarską Anglii i przez towarzystwa asekuracyjne londyńskie oceniany jest na ponad 40 000 funtów, a więc 1 200 000 złotych.

W poprzednich korespondencjach pisaliśmy już o Chelsea i historii tego klubu. Teraz przedstawiamy jej graczy i wyniki. Chelsea jest obok Arsenalu drużyną grającą najczyściej technicznie. W roku bieżącym Chelsea zdecydowała się poświęcić rozgrywkom o puchar Anglii. Zaniedbała zupełnie mistrzostwa i w chwili, gdy w lutym, obok Arsenalu, była najbardziej typowana na finalistę pucharu, zajmowała w tabeli mistrzowskiej obok Blackburn Rovers i Aston Villi jedno z ostatnich miejsc.

Chelsea jednak powinęła się noga, i we wcześniejszym finale o puchar przegrała z Fulham. Z powodu mgły nie przeprowadzono tej rozgrywki w wyznaczonym terminie, a później Chelsea, grając z Fulham trzy dni po ciężkim spotkaniu z Evertonem, zakończonym kontuzją czterech najlepszych swoich graczy, nieoczekiwanie przegrała.

Teraz klub skierował cały swój wysiłek na poprawienie lokaty w mistrzostwie. Finisz Chelsea był po prostu niezwykły. W ciągu dwóch miesięcy rozegrała ona 12 meczów o mistrzostwo, przegrywając zaledwie jeden. Resztę wygrała lub też zakończyła wynikiem nierozstrzygniętym. Nawet Arsenal, po zdobyciu pucharu Anglii, zdołał na swoim boisku osiągnąć z Chelsea tylko wynik nierozstrzygnięty 1:1.

W ten sposób Chelsea z 20. miejsca wspinała się coraz wyżej, zatrzymując się na 8. lokacie. Arsenal zdobył 6. miejsce i posiada zaledwie 2 punkty więcej od Chelsea. To też było powodem, dla którego Londyńczycy palmę pierwszeństwa przyznali ostatnio nie Arsenalowi czy Sunderlandowi, lecz Chelsea. Sunderland znajdował się pod koniec sezonu w tak słabej formie, iż przegrał 1:3 z Leeds United, drużyną, którą Chelsea z łatwością pokonała.

Chelsea przybywa do Polski w swoim najlepszym składzie. Bramkarz Woodley jest jednym z największych talentów piłkarskich. Wspaniale zbudowany, przypomina do pewnego stopnia Görlitza, dawnego reprezentacyjnego bramkarza Polski. Znany jest przede wszystkim ze swoich energicznych interwencji przed bramką i rzadko kiedy dopuszcza napastnika do strzału z kilku metrów. Zdaniem wielu znawców piłkarskich Anglii, gra on lepiej od Sagara, który bronił bramki angielskiej podczas ostatniego tournee po kontynencie.

Obrona: O'Hare i Barber przypominają już zewnętrznym wyglądem obronę Arsenalu. Lewy obrońca Barber jest podobnie zbudowany jak Hapgood. Jeden i drugi jest łysy i krępy. Specjalnością Barbera jest rozbijanie ataków, podczas gdy O'Hare je „wykańcza". Barber odznacza się tym, iż nawet w najbardziej trudnej sytuacji nie kopie piłki na oślep, lecz podaje ją do partnera.

W pomocy gra tylko jeden Anglik, Miller. Craig (środek) jest Szkotem, za którego Chelsea zapłaciła 6 000 funtów (około 165 000 zł). Był on w swoim czasie najlepszym graczem szkockim i grał w słynnym meczu Anglia–Szkocja, który zakończył się zwycięstwem tej ostatniej 5:2. Mitchell (prawy) jest Irlandczykiem i w reprezentacji Anglii grał kilkakrotnie. Dodajemy tu, że Miller również nosił na sobie białą koszulkę reprezentanta Anglii.

Atak, który na początku sezonu był piętą achillesową tej drużyny, zgrał się dopiero z początkiem wiosny i od marca był najlepszym, obok ataku Arsenalu. Prawa jego strona, Spence–Burgess, jest ze sobą bardzo zgrana. Rozdzielając tych dwóch graczy i przydzielając Spence’owi w reprezentacji Anglii Cunliffe’a, którego ten zupełnie nie rozumiał, odebrano Spence’owi 90% jego możliwości. Burgess kosztował Chelsea 5 500 funtów i został nabyty w ciągu sezonu z Sheffield Wednesday.

Środek napadu, Mills, typowy przebojowiec, odznaczający się doskonałym strzałem i biegiem, jest jednym z najbardziej znanych graczy angielskich. Grał on w pamiętnym meczu przeciw Włochom w Londynie, który zakończył się porażką drużyny faszystowskiej i... okulawieniem sześciu Anglików.

Lewy łącznik, Gibson, naszym zdaniem, jest największą gwiazdą tej drużyny. Jest świetnym technikiem i posiada niebywały zmysł kombinacyjny, podając piłkę zawsze tam, gdzie się najmniej jej oczekuje. Zakupiony z Bolton Wanderers kosztował Chelsea istną fortunę. Lewoskrzydłowy Barraclough uzupełnia wreszcie tę drużynę fenomenów.

Angielscy piłkarze przybędą dziś do Warszawy.

Warszawa, 10 maja (A. Sz.). Przyjazd angielskiej drużyny piłkarskiej Chelsea (Londyn), która w sobotę grać będzie w Warszawie z reprezentacją Polski, nastąpi definitywnie w czwartek o godz. 19:43. Goście angielscy zamieszkają w Warszawie w Hotelu Europejskim, a przypuszczalnie w piątek odbędą trening kondycyjny.

Gracze polscy zjadą do Warszawy w piątek i zamieszkają w Hotelu Royal. Opiekę nad graczami sprawować będą panowie Kaluza i pułkownik Loth. Na meczu obecny będzie ambasador angielski. Po meczu gracze angielscy wyjadą wieczorem do Krakowa na niedzielny mecz Wisła–Chelsea.

Na mecz sobotni reprezentacja Polski–Chelsea (Londyn) wyznaczony został jako sędzia główny dr Lustgarten z Krakowa, a jako sędziowie liniowi panowie Kaliński i Frank.

Wilimowski nie będzie grał w reprezentacji Polski na sobotnim meczu z Chelsea, gdyż zarząd PZPN wydał oświadczenie, iż zdyskwalifikowany zawodnik nie powinien bronić barw państwowych. Zamiast niego na lewym łączniku grać będzie God z Śląska.

Zarząd TG Sokół postanowił delegować na jubileusz Wisły w niedzielę w Krakowie panów Kępalskiego, Drewniaka i Rokitę. Ze strony PZPN jadą panowie Bończa-Uzdowski, pułkownik Glabisz, pułkownik Żołędziowski i inżynier Przeworski.




Ilustrowany Kurier Codzienny z 23 maja 1936: Jubileusz „Wisły” w Radju

Jubileusz „Wisły” w Radju.
Ilustrowany Kurier Codzienny nr 142 (23 V), 23 maja 1936
Polskie Radjo poświeci jubileuszowi 30-lecia „Wisły” dwie audycje. Dziś, w piątek, 22 maja, nadana będzie na wszystkie rozgłośnie polskie o godz. 19.55 audycja w formie wywiadu, przeprowadzonego przez red. Olkusznika z prezesem „Wisły” dyr. Orzelskim, a w niedzielę transmitować będzie radjo fragment zawodów Wisła—-Chelsea, który zostanie nagrany na aparaturze „Stil“.


Der Oberschlesische Kurier z 23 maja 1936

Der Oberschlesische Kurier, 23 maja 1936
Morgen, Sonntag, wird dann diefelbe english Mannschaft gegen Wisla Krakau antreten. S Anbetracht des großen Interesses, das auch dieses Spiel finden wird, find die Tribünen des Wisła Platzes in Krakau bedeutend erweitert worden, jo daß noch für eine Anzahl von Zuschauern der Ein tritt gewährt ist. Von Kattowiß aus geht be fannilich ein Sonderzug zu dieser Veranstaltung nach Krakau.

Jutro, w niedzielę, ten sam angielski zespół zmierzy się z Wisłą Kraków. Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie, jakie ta gra również wzbudzi, trybuny Placu Wisły w Krakowie zostaną znacznie rozszerzone, dzięki czemu wejście jest nadal przyznawane dla wielu widzów. Specjalny pociąg wyjedzie z Katowic na to wydarzenie w Krakowie.




Ostschlesische Post, 23 maja 1936
Morgen, Sonntag, wird dann dieselbe englische Mannschaft gegen Wisla Krakau antreten. Sn Anbetracht des großen Interesses, das auch dieses Spiel finden wird, sind die Tribünen des Wisla Plazes in Krakan bedeutend erweitert worden, jo daß noch für eine Anzahl von Zuschauern der Ein tritt gewährt ist. Von Kattowiß aus geht besanntlich ein Sonderzug zu dieser Veranstaltung nach Krakau.

--- Jutro, w niedzielę, ten sam angielski zespół zmierzy się z Wisłą Kraków. W związku z dużym zainteresowaniem, jakie wzbudzi również ta gra, trybuny Placów Wiślanych w Krakanie zostały znacznie powiększone, dzięki czemu część widzów może jeszcze wejść. Na to wydarzenie kursuje specjalny pociąg z Katowic do Krakowa.




A dzisiaj: Chelsea-Wisła.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 maja 1936
Dziś w niedzielę w gra Krakowie z Chelsea Wisła. Jubilaci stoją przed ciężkiem zadaniem, ale ambicją ich będzie niewątpliwie uzyskanie wyniku zbliżonego do tego, jaki osiągnęła z Anglikami reprezentacja Polski.

Mecz wzbudził w Krakowie, tak samo jak w Warszawie olbrzymie zainteresowanie. Wykorzystali to jacyś sprytni kombinatorzy, którzy próbowali sprzedawać bilety fałszywe, przedczem należy przestrzec publiczność.

Towarzystwo Sportowe Wisła prosi również widzów o wcześniejsze zajmowanie miejsc na boisku. Spodziewany jest tłumny udział publiczności, wcześniejsze przybycie ułatwi więc nie tylko pracę organizatorom, ale leży również we własnym interesie widzów.



Autograf kierownika drużyny angielskiej
Ilustrowany Kurier Codzienny, 25 maja 1936
Dla krakowskiej publiczności i dla czytelników I. K. C.: Drużyna klubu Chelsea jest bardzo zadowolona, że do Was przybywa i ma całkowitą nadzieję, iż znajdując się w najlepszej formie pokaże Wam prawdziwy angielski football. A. Lesie Knighton.


Drużyna angielska "Chelsea" w Krakowie.
Głos Narodu, 13 maja 1936
24 maja b. r. o godz. 17.30 rozegra jubilat krakowski Wisła match z zawodową angielską Chelsea. Goście należą do I. Ligi angielskiej piłki nożnej, z czego wnioskować można, że gospodarze będą mieli niebylejakiego przeciwnika, z którym należy się liczyć bardzo poważnie. W szeregach drużyny angielskiej figuruje kilka nazwisk o europejskiej sławie, dość wspomnieć tylko Craiga, Szkota, który był uczestnikiem meczu Szwecja Anglja w Wembley. Spotkanie to zakończyło się zwycięstwem Angliji w stosunku 5:2.

Również prawoskrzydłowy Spence występował ostatnio w barwach swego klubu przeciwko Austrji i Belgji. Pozatem w Krakowie wystąpi Burgess, łącznik zakupiony za zawrotną, jak na nasze stosunki, sumę 40 tys. funtów szterl. z klubu Sheffield Wednesday. Anglicy przyjeżdżają do Polski w następującej obsadzie: bramkarz Woodley, obrona O'Hoare i Barber, pomoc Mitchel, Craig i Miller, atak Spence, Burgess, Mills, Gibsch i Barraclough, oraz rezerwowi Allum (pomoc). Argue, Cheyne i Chitty (atak).




Sport. MECZ CHELSEA WISŁA.
Głos Narodu, 24 maja 1936
Dziś o godz. 17.30 na boisku Wisły odbędzie się oczekiwany z wielkiem zainteresowaniem mecz drużyny angielskiej Chelsea z Wisłą. Polskie Radjo transmitować będzie o godz. 21.45 na wszystkie rozgłośnie nagrane na płyty Still fragmenty z tego meczu.



Wisła Krakau Chelsea 1:0 (1:0)

Wisła Kraków Chelsea 1-0 (1-0)

Kattowitzer Zeitung, 25 maja 1936
Die Sensation in Krakau war gestern das Jubiläumsspiel der Wisła gegen die Chelsea-Elf. Wenn man angenommen hatte, daß die Engländer in Krakau auf einen schwächeren Gegner stoßen und ihre lleberlegenheit hoch zum Ausdrud bringen würden, so fah man fich von der Wisła angenehmt enttäuscht. Dies um so mehr, als die Krakauer auf Arthur verzichten mußten und Kotlarczyk! It am Sonnabend bereits in der Nationalmannschaft mitgewirkt hatie. Gegen alle Erwartungen spielen die Krakauer von Anfang an sehr ruhig. Schon in den ersten Minuten sind sie vor dem gegnerischen Tor. Wenn auch die Engländer sofort einen Gegente angriff starten, laffen fich doch die Wisłaleute von ihnen nicht übertumpeln. Zwar hält bie englische Ueberlegenheit einige Zeit an, fann jebody infolge der ausgezeichneten Arbeit der Wisła Verteidigung nicht durch Tore zum Ausbrud fommen. Nach ungefähr zehn Minuten find wieder die Krakauer por bem Tore der Chelsea, Łyko schießt und die englische Verteidigung tonn nur noch zur Ecke abwehren, die jedoch nicht verwandelt wird. Die Engländer unternehmen einen Gegenangriff, auch sie erzielen eine Ecke, die gleichfalls ohne Erfolg bleibt. Arthur muß ver leht vom Platz. Sein Fehlen macht sich zunächst im Sturm der Krakauer bemerkbar, aber bald haben sie ihr altes Gleichgewicht wieder gefunden, das Spiel wird wieder ausgeglichen, bis chlie lich Wisła gegen Ende der zweiten Halbzeit leicht überlegen wird. Kurz vor Schluß der ersten Halbzeit bricht der englische Sturm wieder einmal durch, aber der Schuss des Halblinken geht neben das Tor. Jcht folgt ein Durchbruck der Krakauer. In höchster Bedrängnis hält ein englischer Verteidiger den Ball mit der Hand. Den Elfmeter schießt Łyko. Unter dem Jubel der Laufen den von Zuschauern landet der Ball im Netz. Wisla führt 1:0! Gleich darauf werden die Seiten gewechselt.

Nach dem Wechsel beginnt die Wisła erneut mit tapferen An griffen, aber die Engländer spielen jest sehr hart und schließlich muß einer ihrer Spieler jogar den Platz verlaffen, was nicht ohne Protest abgeht. Obwohl die Engländer, in den letten wangia Minuten mit nur zehn Mann spielen, sind sie jebt die überlegene Partei und versuchen um jeden Breis den Ausgleich, ohne daß er ihnen jedoch gelingt. Das Spiel bleibt bis zur lebten Minute außerst spannend, aber die Hintermannschaft der Krakauer ist ab folut auf ihrem Posten und fann in aufopfernder Arbeit den 1:0 Vorsprung der Krakauer halten. Dem Spiel, das von Rutkowski sehr objektiv geleitet wurde, wohnten 7000 Zuschauer bei.


Wczoraj w Krakowie sensacją był jubileuszowy mecz Wisły przeciwko Chelsea. Jeśli zakładano, że Anglicy spotkają słabszego przeciwnika w Krakowie i zademonstrują swoją wyższość, to w Wiśle mile się zaskoczono. Tym bardziej, że Kraków musiał się obejść bez Artura i Kotlarczyka! W sobotę grał już w reprezentacji. Wbrew wszelkim oczekiwaniom Kraków od początku grał bardzo spokojnie. W pierwszych minutach są przed bramką przeciwnika. Nawet gdyby Anglicy natychmiast rozpoczęli kontratak, Wiślacy nie daliby się im oszukać. Choć przewaga angielska trwała jakiś czas, dzięki doskonałej pracy obrony Wisły nikt nie zdołał zdobyć bramki. Po około dziesięciu minutach Kraków znów znalazł się pod bramką Chelsea, strzał Łyko, a angielska obrona mogła tylko wybić piłkę na rzut rożny, który nie został jednak wykorzystany. Anglicy kontratakują i zdobywają rzut rożny, który również jest nieudany. Artur musi opuścić pole gry. Jego nieobecność jest początkowo zauważalna w ataku Krakowian, ale szybko odzyskują oni dawny balans, gra ponownie się wyrównuje, aż wreszcie pod koniec drugiej połowy Wisła nieznacznie zyskuje przewagę. Tuż przed końcem pierwszej połowy angielski napastnik ponownie przedarł się, ale strzał lewego skrzydła był niecelny. Wkrótce następuje przełom w Krakowie. W największym niebezpieczeństwie angielski obrońca zatrzymuje piłkę ręką. Łyko wykonuje rzut karny. Piłka ląduje w siatce przy wiwatach zawodników i widzów. Wisła prowadzi 1-0! Natychmiast następuje zmiana stron.

Po zmianie Wisła znów zaczęła odważne ataki, ale Anglicy grali bardzo ostro i ostatecznie jeden z ich zawodników musiał nawet zejść z boiska, co nie obyło się bez protestów. Chociaż Anglicy grali tylko z dziesięcioma zawodnikami w ciągu ostatnich kilku minut, teraz są partią dominującą i próbują wyrównać, lecz bez powodzenia. Mecz pozostaje niezwykle emocjonujący do ostatniej minuty, ale obrońcy Krakowa są od teraz na swoim posterunku i dzięki ofiarnej pracy zdołali utrzymać prowadzenie krakowian 1:0 . W meczu, który bardzo obiektywnie poprowadził Rutkowski, wzięło udział 7 tysięcy widzów.


k. r.



„Ilustrowany Kuryer Codzienny”

Niebywałe zainteresowanie meczami Chelsei w Krakowie i Warszawie.
Ilustrowany Kurier Codzienny, 1936, nr 133 (14 V)
Kraków, 13 maja.

Pomimo, iż jeszcze nas dzieli kilkanaście dni od występów słynnej drużyny angielskiej Chelsei w Krakowie, zainteresowanie temi zawodami przewyższa wszystko, co dotąd widzieliśmy w Krakowie. Wszystkie niemal trybuny już zostały rozkupione tak, iż Towarzystwo Sportowe Wisła czuje się zmuszone rozbudować swoją trybunę, a ponadto dostawić setki krzeseł na bieżnię.

Tak samo olbrzymi pokup jest na miejsca stojące, gdyż każdy już się orjentuje, iż niezależnie od ceny biletów, którą oznaczono przy kasie na 3 zł., uchodzi za pewnik, iż wszystkie bilety zostaną wykupione, ponieważ boisko Wisły może pomieścić tylko około 10.000 widzów.

Zjazd z prowincji zapowiada się niezwykle licznie, dyrekcja kolei uruchamia pięć pociągów popularnych na ten dzień do Krakowa, szczególnie z Górnego Śląska, Bielska, Żywca, Oświęcimia, Chrzanowa, Rzeszowa, Tarnowa, Sosnowca, Wadowic itp. Pragnący zakupić bilety, winni uczynić to najwcześniej i zaopatrzyć się w nie w oddziałach „Orbisu” lub biura podróży Cooka, gdyż zachodzi wielkie prawdopodobieństwo, iż biletów wogóle nie dostaną.

Niemniejsze zainteresowanie panuje dookoła meczu w Warszawie, dokąd wybiera się również wielka ilość osób z innych znowu stron Polski. Doskonała forma Chelsei, słynnej z tego, iż nie została do tej pory pokonaną przez żaden zespół kontynentalny i zapowiedź jej managera p. Knightona, iż pragnie pokazać swoją drużynę grającą tak, jak walczy o mistrzostwo w Londynie, sprawiają, iż mecze Anglików w Warszawie i Krakowie są przedmiotem rozmów nietylko sportowców. Na mecz wybiera się bowiem wielka ilość osób, które dotychczas nie widziały wogóle meczu piłki nożnej.




Chelsea Wisła.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 139 (20 V)
Zapowiedź niedzielnego meczu drużyny angielskiej z Wisłą wywołała olbrzymie zainteresowanie, spotęgowane wiadomością, że Chelsea pokonało onegdaj mistrza Szwecji „AIK“ w stosunku 6:0.

Przedsprzedaż biletów po zniżonych cenach trwać będzie tylko do środy włącznie. Od piątku (we czwartek przypada święto) bilety będą sprzedawane tylko po pełnej cenie t. J. o 50 proc. wyższej od normalnych. Ze względu na ewentualność wyprzedania biletów radzimy zaopatrywać się w nie jaknajwcześnie w przedsprzedaży. Początek zawodów w niedzielę o godz. 5.30 popoł. na boisku Wisły,

Pociągi popularne ze Śląska na mecz Wisła-Chelsea.

Katowice, 18 maja (Kl). Niezwykłe zainteresować nie wywołuje również na Śląsku występ słynnej drużyny angielskiej Chelsea w Krakowie z drużyną Wisły. Nie dziwnego, wszak Śląsk to największy w kraju ośrodek piłkarski, gdzie społeczeństwo lubi ten sport i zna się na nim. To też spodziewany jest wyjazd ze śląska wycieczki około 2000 osób na niedziel; do Krakowa.

Celem umożliwienia licznym miłośnikom piłkarstwa na Śląsku oglądania tego meczu, urządza Liga Popierania turystyki łącznie z biurem podróży Or bis w Katowicach specjalne pociągi popularne da Krakowa na niedzielę 2i maja.




Występ angielskich piłkarzy największa atrakcja sezonu.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 140 (21 V)
Jeszcze tylko kilka dni dzieli nas od występu słynnej angielskiej drużyny I Ligi Chelsea z Londynu, a już dziś śmiało można powiedzieć, że mecz niedzielny będzie w historji sportu krakowskiego rekordowym. Zainteresowanie zbliża się do punktu kulminacyjnego, przedsprzedaż biletów po zniżanych cenach kończy się w dniu dzisiejszym, z Górnego Śląska, Bielska, Żywca, Oświęcimia, Rzeszowa i Tarnowa za powiedziany jest przyjazd tysięcy widzów pociągami popularnymi, a tymczasem pra ce komitetu jubileuszowego „Wisły” idą naprzód w całej pełni.

Trybuna środkowa, jak i boczna (prawa) są już ukończone i prezentują się dla sportowca znacznie lepiej i praktyczniej, ani żeli było poprzednio, kiedy potężne filary i słupy nie pozwalały śledzić w całej pełni przebiegu zawodów. Akademja zapowiedziana jest na niedziele godz. 11-tą w Klubie Społecznym (Rynek gł. 25), na którą wstęp jest bezpłatny. Ponadto nakładem Tow. Sport. „Wisła“ ukaże się broszura, omawiająca historję Wisły oraz ważniejsze w jej 30-letniej pracy wydarzenia.

Pisma szwedzkie roją się od artykułów, omawiających wspaniałą grę Chelsei, która wzbudziła podziw dla angielskiego foot ballu w Szwecji. Na meczu Anglików w Sztokholmie była obecną także para królewska. Anglicy przyjeżdżają do Warszawy we czwartek, dnia 21 b. m. o godz. 7.55 rano i zamieszkają w hotelu „Polonia“. Przypominamy, iż początek zawodów Chelsea—Wisła wyznaczone na niedzielę, godz. 5.30 popołudniu na boisku Wisły, a ze względu na spodziewany natłok radzimy zakupić bilety po tańszych cenach w przedsprzedaży.




Chelsea na ustach wszystkich sportowców.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 142 (23 V)
Kraków, 22 maja. Nie było dotąd meczu dookoła którego istniałoby większe zainteresowanie, jak dookoła występu Chelsea w Polsce. Aż 25 lat czekać nam przyszło na ponowny przyjazd drużyny angielskiej do kraju. — Właśnie przed 25 laty gościł w Krakowie również u „Wisły” słynny klub szkocki Aberdeen, który pozostawił niezatarte wrażenie wśród ówczesnych widzów. W pamięci starych bywalców meczowych pozostały jeszcze wspomnienia o niedościgłej klasie szkockich piłkarzy, dla których żaden zespół kontynentu nie mógł stanowić odpowiedniego przeciwnika. Oczywiście, iż w łych warunkach oczekują wszyscy ze specjalnem zainteresowaniem nowego zapowiedzianego występu angielskich piłkarzy, który dochodzi do skutku w Innych warunkach, bo już w okresie większego uświadomienia ogółu sportowego. Stąd zainteresowanie meczem niedzielnym przewyższa znacznie tę ciekawość, której świadkami byliśmy w Krakowie przed 25 laty. Odbudowana trybuna „Wisły“ jak i nowowzniesiona trybuna dla miejsc stojących nie będzie według wszelkiego prawdopodobieństwa mogła pomieścić tych tłumów, jakie przybędą nie tylko z Krakowa, ale i całej Polski na powyższy mecz. Ilość biletów będzie musiała ulec ograniczeniu i z tego względu należy w bilety zaopatrzyć się jak najwcześniej, ażeby mieć wejście na miejsce zapewnione. Meczem niedzielnym Chelsea—Wisła kieruje p. Andrzej Rutkowski. Jeszcze jeden dzień przedsprzedaży. Pragnąc umożliwić jak najszerszej publiczności oglądanie tak sensacyjnego meczu, zarząd „Wisły“ postanowił przedłużyć na piątek sprzedaż biletów po tańszych cenach na zawody Chelsea — Wisła na miejsca stojące (częściowo siedzące), które pozostały w małej ilości ze zwrotów z miejsc sprzedaży na prowincji. Potem nastąpi już sprzedaż biletów po normalnych cenach, a więc wstęp 3 zł, miejsce na bieżni 6 zł, trybuna boczna 8 zł, środkowa 10 zł. Bilety po tańszej cenie są zatem dziś w piątek do nabycia tylko w dwu firmach tj. J. Voigt, ul. Florjańska 47, oraz Berger, Plac Szczepański 9.



Wszystkie bilety na mecz Chelsei w Warszawie rozsprzedane. W Krakowie zanosi się na to samo.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 143 (24 V)
Kraków, 23 maja.

Podobnie żywy ruch na bilety zapanował i w Krakowie, gdzie wszystkie miejsca przedsprzedaży są dosłownie oblegane przez nabywców. Ze względu na szczupłe rozmiary boiska „Wisły” w porównaniu ze stadjonem warszawskim, należy się spieszyć z zakupem, gdyż może biletów za braknąć. Pozostała ich reszta jest w dalszym ciągu do nabycia, jest przytem i drobna część miejsc siedzących. Cena biletów normalna.

Ze względu na to, że pojawiły się fałszywe bilety, należy we własnym interesie zakupywać je tylko w miejscach sprzedaży, wymienionych na afiszach.

Początek meczu na boisku Wisły o godz. 5.30 popołudniu. Wisła wystąpi w składzie najsilniejszym, wzmocnionym nowemi nabytkami (Szewczyk i Sitko). Główny mecz poprzedzi o godz. 3.45 mecz juniorów Wisły z reprezentacyjną drużyną gimnazjum IX, jako tego, do którego uczęszczali jako uczniowie założyciele dzisiejszej Wisły. Drużyna gimnazjum IX należy do najsilniejszych W Krakowie i liczy wielu dobrych graczy.

Z okazji 30-letniego jubileuszu ukazała się nakładem „Wisły” broszura, która w licznych artykułach omawia historję klubu i przynosi wiele zdjęć do tej pory niereprodukowanych. Broszury są do nabycia w Ośrodku Propagandy LOPP (Pierackiego 1), oraz w F-mie Voigt (Florjańska 47)




Historyczny mecz.

30-lecie krakowskiej „Wisły”. Historyczny mecz.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 145 (26 V)
Kraków, 24 maja. (wd) Dawno Kraków nie miał takiej sensacji, jaką był przyjazd angielskiej drużyny zawodowej Chelsea z Londynu. Obchodząca jubileusz 30-lecia Wisła nie mogła wybrać lepszego przeciwnika dla swej pierwszej drużyny.

Poprzedzeni sławą zwycięstw nad Szwedami, oraz nad reprezentacją Polski w Warszawie, Anglicy przybyli do Krakowa jako zdecydowani faworyci. Liczono sią z wysoka porażką Wisły, tembardziej, ze kontuzjonowany na meczu z Garbarnią Artur nie miał grać, a Kotlarczyk I zmęczony sobotnim meczem z Anglikami i nie rokował tak świetnej gry jak zwykle. Od wczesnych godzin popołudniowych tłumy widzów ciągnęły na boisko Wisły, odrestaurowane po zeszłorocznym huraganie Wisła przewidując tak wielki napływ publiczności, zorganizowała pierwszorzędnie, tak, że każdy z widzów kierowany był natychmiast na swoje miejsce. Mimo olbrzymiej liczby publiczności, obliczanej na 15.000 osób. wszyscy znaleźli swe miejsce na długo przed rozpoczęciem meczu.

Boisko Wisły przybrało odświętny charakter. Nowe trybuny, dwa wielkie maszty, przy których przygotowano flagi polską i angielską, odpowiedni, a niepozbawiony zdenerwowania nastrój widzów, złożyły się na niecodzienną całość, która dowodziła, że impreza, zakrojona na wielką skalę zawsze w Krakowie zostanie dobrze zorganizowana a publiczność zawsze imprezą tą potrafi zrozumieć.

Przed meczem u wejścia na boisko usta wiły się dwie drużyny junjorów, przez których szpaler wbiegli najprzód Anglicy, ubrani w niebieskie koszulki, a następnie Wiślacy, ubrani w czerwone. Drużyna Wisły ustawiła się na kole środkowem i pozdrowiła publiczność, poczem odbyła sią ceremonja powitania gości.

Do Anglików przemówił prezes Wisły dyr. dr Orzelski wręczając kierownikowi ekspedycji płk. Crispowi pamiątkowy proporczyk. Okrzyki obydwu drużyn zakończyły tę część spotkania, a w międzyczasie na masztach załopotały dwie wielkie flagi: angielska i polska.

Jeszcze ceremonia losowania boiska, w której biorą kapitanowie obydwu drużyn, ze strony Wisły Kotlarczyk I, oraz sędzia Rutkowski i wreszcie początek tego pamiętnego meczu. Wisła wystąpiła do tego meczu w składzie: Madejski, Szumilas, Sitko, Jezierski, Kotlarczyk lI, Kotlarczyk I, Łyko, Artur, (Sołtysik), Szewczyk. Kopeć i Habowski. Na trybunie honorowej zasiadło wiele osobistości. M. in. zauważyliśmy wojewodą krakowskiego, p. Gnoińskiego, gen. Łuczyńskiego, dowódcę O. K. V., gen. Bończę Uzdowskiego, prezesa P. Z. P. N., gen. Monda, dowódcę Dywizji Piechoty, płk. Glabisza, prezesa P. K. Ol., wiceprezydenta miasta Krakowa, dr. Radzyńskiego, dyr. Rzadkiewicza, naczelnego redaktora IKC, M. Dąbrowskiego, kier. Okr. Urzędu W. F. z Łodzi, płk. Gabrysia, kier. Okr. Urzędu W. F. z Krakowa, ppłk. Wójcickiego, starostów Pałosza i dr. Wnęka, dr. Czuchajowskiego, dyr. K. Dobije, honorowego prezesa „Wisły“, prof. Dyboskiego, radcą Stankowskiego i w. in.

Spodziewano sią, że początek meczu upłynie pod, znakiem zdenerwowania Wiślaków. Stało sią wręcz odwrotnie,

Wisła zaczyna doskonale i już w pierwszej minucie zapuszcza sią pod bramką Anglików. Wprawdzie Anglicy odpowiadają atakiem i szybko znajdują sią pod bramką Wisły, jednak ten pierwszy zryw zadecydował bodaj o całym charakterze meczu. Gracze Wisły przekonali się, że z Anglikami można także grać jak równi z równymi i że utrzymywanie gry otwartej stanowczo więcej opłaca sią, niż obronna gra defenzywna.

Okres przewagi Anglików utrzymuje sią przez kilkanaście minut, jednak doskonale grająca obrona Wisły nie dopuszcza do wytworzenia groźniejszych sytuacyj. Wielką zasługą ponosi tu

Sitko, który okazał sią pierwszorzędnym nabytkiem dla Wisły. Cała drużyna Krakowian -gra zresztą nietylko z wielką ambicją, ale już w 7 min. Łyko zapuszcza się świetnym przebojem pod bramką Anglików, tak, że obrona wybija piłką na korner. Strzał Łyki z rogu idzie jednak na aut. Znowu Anglicy odpowiadają atakiem i uzyskują korner, ale i tu obrona Wisły wyjaśnia szybko sytuację.

W 10 min. sędzia dyktuje rzut wolny dla Wisły niemal, że z linji pola karnego, ale strzał Sitki wyłapuje pięknie bramkarz. W 10 min. Artur, któremu odnowiła się kontuzja musi zejść z boiska, a zastępuje go Sołtysik. Brak Artura daje sią odczuć na całej akcji napadu, który jest wyraźnie słabszym od doskonale grającej linji pomocy, a zwłaszcza obrony. Gra wyrównuje się i nie widać wcale przewagi Anglików.

W 15 min. uzyskują oni drugi rzut rożny, ale bez efektu. Minutę później Łyko znowu inicjuje przebój, ale na kilkanaście metrów przed bramką przewraca sią przy widocznej „pomocy” obrońcy angielskiego. Zwraca uwagą ustawienie ataku angielskiego, którego środkowy stale jest daleko wysunięty do przodu. Napastnicy angielscy strzelają bardzo szybko i pewnie, ale strzały ich są albo niecelne, albo padają ofiarą obrońców Wisły wzgl. Madejskiego. Anglicy dysponują niewątpliwie lepszą kondycją fizyczną od graczy Wisły. Są przedewszystkiem silniejsi i ciężsi od nich, dysponują wieloma „trickami” technicznymi, ale Wiślacy szybko się orjentują w sztuczkach przeciwników i potrafią je paraliżować.

Wisła znowu ma kilka wypadów, ale Szewczyk nie może równać się w szybkości z obrońcami gości i sytuacje pozostają niewykończone. Strzały Szewczyka, a potem piękny strzał Habowskiego wyłapuje bramkarz. Około 30 min.

Wisła uzyskuje nawet dość wyraźną przewagę i przesiaduje na polu podbramkowem Anglików. W tym okresie gry zostaje kontuzjonowany lewy pomocnik gości, ale gracze Wisły nie ponoszą tu żadnej winy. Na jego miejsce wchodzi odrazu rezerwowy.

Od tego momentu gra zaczyna się zaostrzać, a inicjatorami tego systemu są jednak Anglicy. Sędzia Rutkowski opanowuje szybko sytuacją i szereg rzutów wolnych przeciw Anglikom wpływa zdecydowanie ochładzająco na ich grą. Jeden z rzutów wolnych w 14 m. egzekwuje Sitko ale piłka idzie na aut.

W 32 min. i 36 Kopeć i Szewczyk zapuszczają się pod bramkę, ale znowu sytuacje pozostają niewykorzystane. W 37 min. daleka strzał Sitki bramkarz angielski końcami palców wybija na korner. I ten jednak rzut rożny pozostaje bez efektu. W 43 min. Kopeć przebija sią i strzela — bramkarz pewnie łapie w ręce. W 44 min. Atak Chelsei jest pod bramką Wisły, ale piękny strzał lewego łącznika idzie o metr obok słupka.

W kilkanaście sekund później następuje sensacyjny moment.

Atak Wisły gromadnie przebija sią pod bramkę Anglików i jeden z obrońców gości zatrzymuje piłkę ręką tuż przed bramką. Sędzia Rutkowski dyktuje rzut karny, którego egzekutorem jest Łyko. Wśród wielkiej ciszy, jaka zapanowała w tej chwili na trybunach, Łyko pewnie strzela, tuż o bok bramkarza.

Wisła prowadzi 1:0.

Trybuny trzęsą sią od braw. Speszeni nieco Anglicy powracają na środek, ale w tej chwili gwizdek sędziego przerywa grą. Do pauzy Wisła utrzymuje prowadzenie, a gracze schodzą do szatni oklaskiwani żywo przez publiczność.

Po przerwie.

Po wznowieniu gry Wisła nadal utrzymuje swoją przewagą, a Anglicy zaczyna ją coraz ostrzej stosować swoje brutalne metody. Dochodzi do tego, że w 28 min. jeden z pomocników angielskich protestu je przeciwko orzeczeniu sędziego, zamierza sią na arbitra, a nawet go popycha. Sędzia go oczywiście wyklucza z gry, co staje się powodem do „strajku włoskiego”. Anglicy rozkładają sią na boisku, a ukarany gracz nie chce opuścić boiska.

Dopiero po dłuższych pertraktacjach ukarany gracz zdecydował się opuścić boisko naskutek polecenia kierownika ekspedycji płk. Crispa i wtedy gra może się zacząć.

W dalszym ciągu meczu Wisła ma więcej sposobności do zdobycia bramki niż Anglicy, a nawet Łyko i Szewczyk z odległości 3 m od bramki pudłują fatalnie.

Po owym niesmacznym incydencie Anglicy, grając w dziesiątkę, uspakajają sią nieco, zatrudniają kilka razy Madejskiego, ale wszystko nie jest zbyt groźne. Mimo obustronnych usiłowań sędzia kończy mecz. Wisła schodzi z boiska zwycięsko.



Legenda o fair play Anglików rozwiana.

Legenda o fair play Anglików rozwiana
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 26 maja 1936
(jr) No, a więc teraz jesteśmy o jedno złudzenie ubożsi, o jedno doświadczenie bogatsi. Niema cudów, przynajmniej nie w piłkarstwie. „Słynni”, „niezrównani” Anglicy grali jak całkiem zwyczajni śmiertelnicy, grali w dodatku słabo.

To trzeba wreszcie powiedzieć otwarcie: mimo całego uznania dla rzeczywistej klasy Anglików, mimo niewątpliwej wyższości t. zw. kultury piłkarskiej — przestaje my zdecydowanie wierzyć w bajki, opowiadane przez panów managerów i w naiwne rozróżniania między grą Anglików u siebie w domu, a grą na kontynencie.

Przypadkowo nasunęło się nam słowo: kultura. Pojęcie dżentelmena związane jest tak niepodzielnie z Anglją i Anglikami, jest wogóle ta typowe dla tego narodu wyspiarzy, że trudno nawet przetłumaczyć to słowo choćby drogą okrężną przez jakieś długie określania. I oto mieliśmy zobaczyć jedenastu panów, wprawdzie nie w cylindrach, ale w koszulkach sportowych, co w Anglji znaczy niemal to samo. Bo przecież słowo dżentelmen zrodziło się właśnie na boiskach sportowych i można go w Anglji zastąpić doskonale słowem: sportowiec. I okazuje się, że nie warto i nie wolno mówić stale i ciągle: „U nas w Polsce, w naszych warunkach” itd. w znaczeniu lekceważącem. Okazuje się, że — w najgorszym wypadku — nie mamy bynajmniej monopolu na brutalną i ordynarną grę, że słynny brak dyscypliny polskich sportowców to poprostu złoto w porównaniu z tem, co zademonstrowała drużyna Chelsea, właśnie w chwili, która jest sprawdzianem tej dyscypliny sportowej i opanowania nerwowego. Skoro gracz, usunięty z boiska przez sędziego nie chce zejść i otrzymuje w dodatku moralne poparcie całej drużyny, to już to samo jest w sporcie przewinieniem jednem z największych. Jeśli w dodatku gracz ten zamierza się jeszcze na sędziego i pozwala sobie, na tak bezprzykładny „dowcip jak splunięcie, to u nas niema miejsca wśród młodzieży sportowej dla takiego pana wogóle.

Możemy z dumą powiedzieć, ze chociaż wszelkiego rodzaju awantury i wybryki zdarzają się na naszych boiskach, tak jak wszędzie indziej na. świecie, to sportowcy polscy, będąc zagranicą, nie zapominają ni gdy, że reprezentują w danym wypadku nietylko swój własny klub, ale cały kraj. Tyle do wiadomości panu Millerowi osobiście i tym wszystkim płaczkom, którzy stale szermują słowami „zagranicą jest inaczej” lub tym podobnie i pozwalają sobie ze wzruszeniem lekceważącem ramion na porównania między „Wschodem” i „Zachodem”.

Po tej dygresji w stratosferę uczucia wracamy do tego, co się działo na boisku. Spróbujmy na chłodno rozważyć sytuację i lojalnie przyznać gościom to, co się im należy nie tylko z kurtuazji, ale ze względu na rzeczywiste kwalifikacje. Widać, że umieją football na pamięć, że siedzi im to, czego się nauczyli nietylko w nogach, ale poprostu we krwi, w mięśniach, w nogach, wszędzie. Z drugiej strony bez złośliwości stwierdzić trzeba, ze najmniej pozostało im z tych wiadomości w — głowie.

Ich gra jest szablonowa, niemal zupełnie zautomatyzowana i na dłuższy dystans, to znaczy oglądana co tydzień, nawet w warunkach bardziej normalnych, niż niedzielne musiałaby w końcu znużyć.

Prawda — ta gra jest niezwykle bojowa, co ma już swój urok, ale powtarzamy — musiałaby się znudzić dość szybko. Chelsea grała w Krakowie, tak jak i w Warszawie naogół defensywnie, a więc systemem „W”. Tylko, że modyfikacja tego systemu, oglądana w Warszawie, przeszła na drugi dzień jeszcze dalszą deformację. Było to jakieś nierówne, kulawe i koślawe „W“ — zresztą rzeczywiście ciekawe. Stale płynne, ciągle zmieniające się, co chwilę inne. Odnóża tej litery to się wydłużały, to znów wciągały w głąb macierzyste go terenu, punkt szczytowy trójkątu pozo stawał nawet czasami zupełnie samotny. Ściągano do tyłu już nietylko łączników, ale i skrzydła, przyczem jednak wysyłano w razie potrzeby w bój całą piątkę. Słowem zobaczyliśmy rzeczywiście przykładowo przeobrażenie, jaki system ten przeszedł w międzyczasie w Anglji, a nie skostniały pierwowzór, kultywowany z uporem w dalszym ciągu przez jego twórcę Arsenał. I przyznajemy się odrazu — skoro byliśmy przeciwnikami tego systemu, aplikowanego zawzięcie reprezentacji Polski przez trenera Otta, to na jego modyfikację i najnowsze przejrzane i poprawione wydanie godzimy się niemal bez zastrzeżeń.

To więc są plusy. Zbyteczne dodawać jeszcze, że gra głową stała na poziomie, choć bynajmniej nie były to szczyty możliwości, że gdy trzeba było, to pozornie zniechęceni i zmęczeni Anglicy wydobywali nagle skądciś taki zasób sił i taką szybkość, że przy szło się dziwić naprawdę. Szybkość i kondycja — zgoda, ale dawkowane bardzo ostrożnie, byle nie przemęczyć się, byle przypadkiem nie pokazać zadużo.

Tutaj właśnie jest źródło, jak się zdaje, ciągłego nieporozumienia. Kontynent, przyzwyczajony do uczciwych zawodowców, do ludzi, którzy stali się nimi po długich latach amatorstwa i siedzących zwyczaj nie dłużej w swym klubie i mających dla tego klubu umiłowanie i sentyment — spodziewa się tego samego od Anglików, i Oni traktują jednak grę na wyjazdach jako zło konieczne, połączone z miłą wycieczką, jako pańszczyznę i sprawę zawodową. Tak jest zresztą prawdopodobnie nawet w mistrzostwach, tylko tam musi. się wyduszać z siebie maksimum energji i umiejętności, bo tam trzeba tego koniecznie dla punktów dla mistrzostwa i — gaży, czy specjalnej gratyfikacji.

Inna rzecz, że nawet przy tej przypuszczalnej różnicy, niebardzo istotnej dla samego piękna gry i jej wartości abstrakcyjnych, trzeba powiedzieć sobie z ulgą — niema już czasów supremacji angielskiej w footballu — przeszły bezpowrotnie. ten, kto był na meczu Wisły z Chelsea, przyznać musi, że goście nie lekceważyli, sobie przeciwnika, że starali się wy grać za wszelką cenę i wyłazili ze skóry poprostu, pocąc się, jak myszy. Nie udało się im nietylko wygrać, ale nawet wyrównać. Wisła, zdeprymowana z początku. niezwykłemi metodami, przebyła szczęśliwie okres niezdecydowania i niemych skarg na dziejącą się jej krzywdę, przechodząc następnie sama do gry ostrej, męskiej i niemal zdeterminowanej.

Grali ci chłopcy jak straceńcy, jak ludzie, których posłano na zgóry straconą placówkę pod obstrzał brutalnych w swej bezpośredniości metod. Nie potrafili, rzecz jasna wydobyć się spod narzuconego im wpływu i wypośrodkować bardziej odpowiadający im styl i sposób gry, ale system narzucony im przez przeciwnika opanowali -o krótkich chwilach lekcji tak doskonale, że wkońcu powalili Anglików na obie łopatki. W dniu swego jubileuszu osiągnęli gracze Wisły formę, która jest formalnie i faktycznie niemożliwa do utrzymania na dłuższy dystans.

To jest właśnie jeszcze jeden punkt, który dzieli naszych graczy od angielskich. Nasi mogą tak zagrać raz od święta, Anglicy choćby codziennie. To, co nasi chłopcy robili w pocie czoła i z wywieszonemi językami oni potrafili czasami załatwić na prawdę jednem kiwnięciem palca w bucie. Ta ekonomja sił jest oczywiście dość nie widoczna i spostrzega się ją dopiero, po ja kimś czasie. Ponieważ zaś w niedzielnym wypadku Wisła grała conajmniej o klasę lepiej, niż normalnie, a Anglicy nieco gorzej niż w sobotę w Warszawie, złudzenie równowartości obu drużyn potęgowało się jeszcze bardziej. Wszystko, co robili Anglicy obliczone było jedynie i wyłącznie na celowość. Wszystko z jedyną myślą, która przeradzała się niekiedy w idee fixe: dojść do celu jak najprościej, bez bawienia się, bez zbytecznych sztuczek i jak najmniejszym wysiłkiem.

A jednak były chwile, kiedy wytrąceni z równowagi grali zupełnie chaotycznie, na oślep — poprostu źle i niemądrze przytem. Tak, czy owak, nie zapominali jednak nigdy o swych możliwościach fizycznych. Nawet w największem zdenerwowaniu pamiętali jeszcze, że mają łokcie i kolana nie od pa rady. Będą o tem pamiętać niewątpliwie również gracze Wisły...

Uwagi te w niczem nie nadwyrężają rzetelnego sukcesu Wisły, który jest już nawet triumfem.

Anglicy przegrywali już nieraz na kontynencie, ale o klęsce w Polsce nie posądzałby ich nikt na całym świecie W tem leży zasługa Wisły i w tem jej sukces uboczny poza prawdziwie doskonałą grą. Jubilaci wystąpili bez Artura, którego zastąpił młody Szewczyk. Jeśli będzie tak grał zawsze, to można tego nabytku Wiśle pogratulować. Jeszcze więcej pochwał za służył sobie Sitko w obronie, którego debjut w tak poważnem spotkaniu przeszedł wszystkie nadzieje.

Tych dwóch graczy wymięliśmy na samym wstępie, ponieważ poza Belgją po raz pierwszy wystąpili w reprezentacyjnej drużynie Wisły. Reszta nie ustępowała im ani ambicją i zaciętością, ani grą samą, która pozbawiona delikatniejszych składników nie straciła mimo to niczego na wartości, a otrzymała zupełnie nowe, nieznane nam w takiem natężeniu tło bojowości.

Olbrzymi wysiłek, na jaki zdobyła się drużyna.Wisły, zasługuje na to, by me rozdrabniać go i nie kawałkować na poszczególne odcinki indywidualnej oceny graczy. Trzeba wysiłek ten. traktować zbiorowo, jako przejaw ambicji i poświęcenia dla barw klubowych, normalnie nie zawsze znajdujących właściwy wyraz zewnętrzny w obecnem naszem pokoleniu sportowem. Niemniej trzeba, choć w skrócie, przemycić kilka słów o trzech pomocnikach Wisły. Nawet Jezierski, zwyczajnie najsłabszy z tej trójki, podciągnął się tak, że nie poznawało się go i przecierało oczy. Bracia Kotlarczycy stworzyli tandem tak różnorodny i tak wszechstronnie się uzupełniający, że drugiego takiego szukać można by w Polsce nadaremnie. W oparciu o doskonałą dwójkę obrony pozwolić sobie mogli często na myślenie nietylko o przeciwnym, ale i o własnym napadzie.

A jeśli można tak powiedzieć, myśleli w tych wypadkach — konstruktywnie. Stąd tyle możliwości, jakie stały przed atakiem Wisły.

Pomoc była rzeczywiście pomocą, a atak był naprawdę atakiem. Być może, że ktoś powie — mogli strzelić dwie bramki, albo i cztery nawet. No tak, ale w spotkaniu z każdą inną polską drużyną ten atak nie straciłby napewno ani jednej z tych pozycyj, które poszły w niedzielę na marne. A tak grali jak mogli, a mogli nie wszystko. bo starali się o to Anglicy bardzo namacalnie. Pozostaje jeszcze samotnik z bramki Madejski. Wytrzymał do końca i wytrwał bohatersko nie puściwszy ani jednej bramki.

Już to samo wystarczyłoby za tysiąc słów. Bo choć Anglicy poza rudym Arguem nie mogą pochwalić się żadnym strzelcem o specjalnie niesamowitym strzale, to jednak Madejski w bramce nie miał bynajmniej beztroskiego życia i napewno się nie nudził. Sędzia p. Rutkowski nie zapomni tego meczu chyba nigdy. Tu trzeba było pracować tak, jak gracze, przyczem nie wolno było puszczać samopas swych nerwów, co graczom uchodziło często bezkarnie. Pan Rutkowski był spokojny w miarę i w miarę taktowny. Tam jednak, gdzie w grę wchodziły podstawowe zasady dyscypliny sportowej — zrezygnował szybko z przesadnej kurtuazji.




Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Refleksje po wielkim meczu.

Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Refleksje po wielkim meczu
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 146 (27 V)
Kraków, 26 maja.

Sensacyjne zwycięstwo piłkarzy krakowskiej „Wisły” nie przestało być tematem rozmów sportowców nietylko Krakowa, ale i całej Polski — Fakt, iż drużyna angielska, niepokonana do tej pory na kontynencie, musiała właśnie na boisku „Wisły” ugiąć czoła przed dzielnie walczącym zespołem gospodarzy, którego przewaga mogła nawet wyżej cyfrowo się wyrazić, ma tak wielką wymowę, iż wobec niego bledną wszelkie ewent. zastrzeżenia, któreby można na usprawiedliwienie angielskich zawodowców przytaczać, jak np. zmęczenie podróżą i meczem warszawskim. Okazało się przecież, iż odbywający tę samą podróż i grający w sobotę w Warszawie Kotlarczyk II mógł być mimo to jednym z najlepszych graczy na boisku. A przecież w danym wypadku mieliśmy do czynienia z angielskimi profesjonałami, dla których nie jest dziwnem grać dwa mecze pod rząd o mistrzostwo nawet w ciągu 2 dni i to z odbyciem kilkugodzinnej podróży.

Anglicy sami nie mają zresztą nic na swoje usprawiedliwienie. Przygnębieni porażką nie chcą nawet rozmawiać o wczorajszym meczu, nie przypuszczali bowiem, że na taki opór się na tkną. Z graczy „Wisły” wyróżniają przedewszystkiem: Sitkę, Kotlarczyka II, Habowskiego i Madejskiego w bramce. Ich manager Kighton który był sam znakomitym graczem w drużynach zawodowych I. ligi angielskiej, twierdzi, iż podobnego momentu, jakim była na tym meczu w pewnej chwili wspaniała obrona bramki przez Madejskiego, w ciągu całej swej karjery sportowej nie oglądał.

Wynik „Wisły” przyjęty był powszechnie z niedowierzaniem, Redakcję naszą zapytywano zewsząd o potwierdzenie tej wiadomości a największa agencja sportowa niemiecka prosiła parokrotnie o bliższe wyjaśnienia. Jest to w bilansie polskiego piłkarstwa najpiękniejszy, najcenniejszy wynik.

Trzech graczy Wisły typowała opinja publiczna zaraz po meczu na przyszłych reprezentantów Polski i opinja ta została potem zaaprobowana w pełni przez prasę. Są to Madejski, Łyko i Sitko. Madejski przewyższa już dziś Albańskiego nietylko większym spokojem, ale i szybszym refleksem. Poza tem uderza stałość jego formy. Łyko powinien był właściwie grać w reprezentacji już dawno. Na meczu z Chelsea wyszły na jaw wszystkie jego zalety w całej pełni. Bojowość tego gracza poparta jest szybkością i zupełnym brakiem egoizmu. Łyko rezygnował może aż za często z ambicji i możliwości strzelenia bramki na rzecz swych kolegów. Skoro nabędzie jeszcze rutyny w wielkich międzynarodowych spotkaniach, stanowić będzie niewątpliwie podporę ofensywnej piątki reprezentacyjnego napadu polskiego.

Sitko prawdopodobnie poczeka jeszcze trochę na promocję do reprezentacji. Jest jednak jeszcze młody i ma czas. Szumilas nie był w niedzielę gorszy od niego, ale Sitko imponował wszystkim spokojem i zupełną swobodą, z jaką rozwiązywał najcięższe zagadnienia taktyczne.

Zarówno w Warszawie, jak i w Krakowie, brak było płynności akcyj. Sędziowie obu spotkań zostali przez Anglików zmuszeni do częstej interwencji i gwizdek ich hamował co chwilę grę, nie pozwalając na jej rozwinięcie się. — Anglicy skarżyli się na to zgodnie i dziwili się bardzo, że nie pozwala się im grać tak, jak umieją i jak są przyzwyczajeni.

Można na tę sprawę zapatrywać się różnie. — Można ewentualnie nawet zgodzić się na to, że sędziowie traktowali grę ciałem zbyt rygory stycznie — w tym względzie pogodzimy się z Anglikami szybko. Należałoby sobie życzyć nawet, aby nasi gracze wykorzystywali więcej wagę ciała, niż dotychczas i aby gra ich nabrała więcej twardości, ale pokaz „remplowania”, za demonstrowany przez „Chelsea” na ogół odstraszał.

Sędziowie może chwilami gwizdali …rawdę niepotrzebnie, ale trudno było dopuścić do rozpanoszenia się niebezpiecznej gry. A goście grali często właśnie niebezpiecznie.

Rozgłośnia krakowska Polskiego Radja nadała w niedzielę z występu Anglików w Krakowie reportaż z końcowego fragmentu gry. Audycja niedzielna wywołała reakcję naszych Czytelników w postaci kilku listów, bardzo ciekawych. Sportowcy są naogół tak zniechęceni audycjami sportowemi, że po rozlicznych protestach początkowych zrezygnowali z nadziei naprawy dotychczasowego stanu rzeczy. I oto teraz dostajemy listy niemal entuzjastyczne i pełne zadowolenia. „Nareszcie porządny reportaż z meczu piłkarskiego, żywy, dowcipny i ciekawy” — oto mniej więcej kwintesencja tych głosów. — jeden z Czytelników dziwi się, że ten „talent reporterski” tkwił tak długo w ukryciu, zanim odnalazła go rozgłośnia krakowska i kończy życzeniem: „Pro simy częściej”.

Notujemy te głosy z tem żywszem zadowoleniem, że speakerem niedzielnym był nasz kolega redakcyjny.

Bardzo korzystne wrażenie robi nowa trybuna Wisły. Zarówno rozwiązanie architektoniczne, jak i rozmieszczenie miejsc, podyktowane troską o wygodę widza i dążnością do upewnienia mu jak największego pola widzenia spotkały się z uznaniem publiczności. Nowością jest piękna loża reprezentacyjna i loża prasowa, która nie została niestety wykończona na czas. — Dziennikarze miejscowi i zamiejscowi, którzy przybyli do Krakowa bardzo licznie, zostali więc częściowo rozmieszczeni w pobliskich lożach.

Z okazji jubileuszu 30-lecia swego istnienia, Towarzystwo Sportowe „Wisła” otrzymało setki telegramów i pism z życzeniami, m. in. od pp. min. Ulrycha, gen. Narbut-Łuczyńskiego d cy O. K. V., gen. Olszyny-Wilczyńskiego dyrektora PUWF., wicewojewody dr. Małaszyńskiego, prezydenta dr. Kaplickiego, założyciela „Wisły” b. wicemin. Łopuszańskiego, prezesa P. K. 01. płk. dypl. Glabisza prezesa WKS.-ów płk. dypl. Wendy, wiceprezesa Ligi mjr. dypl. Kempskiego, Tadeusza Kuchara, b. prezesów Marjana Orzelskiego i mjr. Szkolnikowskiego, Ligi Pol. Związku Piłki Nożnej, „Sokoła”, Akademickiego Związku Sportowego, Warszawskiego OZPN.-u, Związku Pol. Związków Sportowych i Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Łódzkiego Okr. Kolegjum Sędziów, krakowskiej Rozgłośni Pol. Radja, Związku Pracowników Handlowych i Biurowych w Krakowie, naszych klubów ligowych, Klubu Sportowego Gedania, LKS. Czarni we Lwowie, WKS. Wawel w Krakowie, Grzegórzeckiego Klubu Sportowego, Klubu Sportowego „Sanoczanka“, licznych redakcyj pism oraz wielu starych graczy i zawodników.

Od swego sympatyka Kornela Makuszyńskiego otrzymało T. S. „Wisła” nast. telegram: „O Wisło, niech posuchy nie dotknie Cię klęska, płyń w chwale zawsze dumna i zawsze zwycięska. Kornel Makuszyński”.

Od Szczepka i Tońka nadszedł nast. telegram do „Wisły”: „Na Wasz Lubyleusz amy wygrany meczy za wyjątkiem broń Boże naszy Pogoń, życzy Szczepko Tońko”.

Od prezesa Syndykatu Dziennikarzy Krakowskich red. dr. Flacha nadeszło do T. S. „Wisła” nasi pismo:

„Stan zdrowia nie pozwala mi niestety na wzięcie osobistego udziału w dzisiejszych uroczystościach jubileuszowych. Muszę się ograniczyć do przesłania „Wiśle” tą drogą życzeń i Syndykatu Dziennikarzy Krakowskich i moich własnych. Nie życzę „Wiśle” samych tylko sukcesów na boiskach, bo żadnej, nawet najchlubniej działającej organizacji los nie oszczędza na dalszą metę sporadycznych niepowodzeń. Nie na wygranych tylko meczach zresztą i nie na nich przedewszystkiem opiera się najlepsza strona „Wisły“, ile na powszechnem, trzema już dziesiątkami lat utrwalonem przeświadczeniu Krakowa, że., Wisła“ najszlachetniej zawsze pojmuje i realizuje piękną ideę sportu. Ta sportowa „virtus” „Wisły” — a nie wygrane czy przegrane mecze, nie taka czy inna pozycja w tabeli ligowej — sprawiło, że Kraków serdecznie jest do „Wisły” przywiązany, że jesteście Panowie jedną z jego chlub. I niech tak będzie dalej. Bądźcie nadal takimi, jakimi byliście i jesteście a będzie z tem dobrze i Wam i Krakowowi! Tego Wam, Panowie, życzy zrzeszona krakowska brać dziennikarska! —




Komentarze prasowe

Chelsea were defeated 1:0 by Wisła...
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 149 (30 V)
Ze zrozumiałem zaciekawieniem przeglądaliśmy po zwycięstwie Wisły prasę zagraniczną. Dzienniki angielskie miały tylko króciótką wzmiankę: Chelsea were defeated 1:0 by Wisła, yesterday at Cracov, says Reuter“.

To wszystko, ale nie spodziewaliśmy się nawet więcej. Anglicy są aż dziecinnie śmieszni w swej naiwnej zarozumiałości i lekceważeniu z jakiem traktują występy kontynentalne swych piłkarzy. — Wystarczy im wynik podany przez agencję Reutera. W tych samych poniedziałkowych numerach prasy angielskiej był również wynik Chelsea—Polska, przyczem podano nawet strzelców obu bramek.

Anglicy są — jak widzimy — wstrzemięźliwi. Gorzej, że w ich ślady poszła r ed a k c j a PA T-a, która nie uważała za wskazane zawiadomić zagranicę o tym — bądźcobądź niezłym — wyniku polskiej drużyny. Tak więc przeszukaliśmy poniedziałkową prasę francuską, niemiecką, włoską, szwajcarską, austriacką, czeską i węgierską i nigdzie nie znaleźliśmy ani śla du, ani jednego słowa O suk cesie Wisły.

Była to niespodzianka tem przykrzejsza, ze we wszystkich tych pismach był naturalnie zwycięski wynik Beogradskiego z Liwerpoolem. Postarała się o to jugosłowiańska agencja telegraficzna Avala i to było właśnie również obowiązkiem PAT-a. Wysłać do kilku miast Europy kilka równobrzmiących depesz nie jest chyba robotą zbyt wytężającą.

PAT jednak jest wy g o d n y. Kto wie, czy wynik meczu z Wisłą dostałaby od PAT-a nawet agencja Reutera. W każdym razie korespondent tej agencji, znając widocznie zwyczaje i przyzwyczajenia PAT-a, wolał już pofatygować się sam z Warszawy do Krakowa.

1 tylko dzięki temu prawdopodobnie zna leźliśmy w pismach angielskich krótką no tatkę, zaczynająca się od słów: „Chelsea were defeated 1:0 by Wisla“.

Nasza urzędowa agencja — bądźcobądź informacyjna — „was defeated“ (została pobita) przez swoje własne niedbalstwo: przegrała z agencją Reutera conajmniej 0:1. Ta porażka, nie martwi nas rzecz jasna, Martwi nas natomiast, to, że znowu, jak ty le razy nie wyzyskano możliwości propagandy, która w dodatku nie kosztu je ani grosza.



Wisła będzie zaproszona na rewanż do Londynu.

Wisła będzie zaproszona na rewanż do Londynu
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 150 (31 V)
Londyn, 29 maja (PAT.) Drużyna angielska Chelsea, która bawiła ostatnio w Polsce, powróciła już do Londynu. W chwili obecnej staje się aktualną sprawa zaproszenia Wisły na rewanż do Londynu. W lutym b. r. menager Chelsea p. Knighton, prowadząc pertraktacje z delegatem Wisły p. Hauptmanem na temat wyjazdu Anglików do Polski, wyraźnie zaznaczył, że jeżeli Wisła okaże się drużyną wysokiej klasy, zaprosi ją na jesień do Anglji. W tym okresie Chelsea od szeregu lat tradycyjnie rozgrywa na swym boisku mecz z jedną z drużyn kontynentalnych. Obecnie po porażce Anglików w Polsce, Wisła automatycznie będzie zaproszoną do Londynu. Sprawa ta zostanie zdecydowaną w najbliższym czasie.

Ewentualny wyjazd drużyny krakowskiej nastąpiłby w listopadzie, przyczem Wisła rozegrałaby pozatem w drodze powrotnej dwa mecze we Francji lub Holandji.

W drodze powrotnej z Polski do Londynu menager Chelsea p. Knighton odbył w Brukseli konferencję z p. Hauptmanem na temat przyjazdu Wisły na mecz rewanżowy do Londynu.



Porażka piłkarzy Chelsea w Krakowie sensacją w Belgji.

Porażka piłkarzy Chelsea i Krakowie sensacja w Belgji.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 1936, nr 152 (2 VI)
Bruksela, w maju.

(Man). Największy dziennik sportowy belgijski „Les Sports” podaje ze sensacyjnym tytułem wiadomość o porażce Chelsea w Krakowie. Wynik ten posiada tem większe znaczenie, że o ile w Wiedniu i Brukseli pokonano reprezentację Anglji, po grze bardzo mało zaciętej i Anglicy nie zdawali się przywiązywać żadnego znaczenia do tych porażek, to w Krakowie Chelsea nie przyjęła jej z lekkiem sercem lecz zaczęła grać bardzo ostro, chcąc za wszelką cenę wyjść ze spotkania zwycięsko. Było to przeciwieństwem do gry Anglików w Wiedniu i Brukseli, gdzie ostro grali natomiast ich przeciwnicy.

Zgodnie zresztą cała prasa angielska podkreśliła, iż drużyny z I. ligi, jak Chelsea, Sunderland i Arsenał grają lepiej od reprezentacji Anglji. Sensacja główna wreszcie porażki Anglików w Krakowie polegała na tem, iż Chelsea nie należy do zespołów, które podróżują tylko dla przyjemności i nie łatwo myśli pogodzić się ona z porażką. Nie ma mowy o porównywaniu jej do drużyn w rodzaju Liverpoolu, który zostaje pokonany w Belgradzie 5:1 i nie przywiązuje do wyniku na kontynencie najmniejszego znaczenia.

Wszystkie wyżej podane argumenty podkreślają w sumie tylko wartość zwycięstwa Wisły i dziennik belgijski, który wszystkie poprzednie wyniki drużyn angielskich uzyskiwane obecnie w Europie, podawał bez komentarzy, poświęca teraz zwycięstwu Wisły krakowskiej obszerne sprawozdanie.

„Les Sports“ pisze, iż Krakowianie zastosowali podobną taktykę, co Belgowie w Brukseli. Obstawili trzech napastników wysuniętych według systemu W do przodu a przy tem nie zapominając o energicznem atakowaniu skrzydłami, rozegrali to spotkanie pierwszorzędnie taktycznie. Anglików pokonano więc tą samą bronią w Wiedniu, Brukseli i ostatnio w Krakowie Wisła tym wynikiem stałą się jeszcze głośniejszą w całej Belgji, gdzie tak często jest zapraszana.

Ze zdziwieniem jednak przeglądaliśmy prasę francuską, holenderską, szwajcarską i wreszcie nawet belgijską, nie znajdując w niej nawet wyniku tego spotkania. „Les Sports” zamieścił wyżej wspomniany artykuły tylko dlatego, iż jednym z jego redaktorów jest Polak, który poprostu o meczu tym dowiedział się z polskiej prasy. Zwycięstwo Wisły nad Chelsea stanowi bezsprzecznie jeden z największych sukcesów naszego piłkarstwa. Powinien on więc być rozpowszechniony przez naszą propagandę, jak każdy inny, uzyskany na jakiemkolwiek polu.

Tymczasem wynik ten nie wydostał się dalej poza Niemcy —i Zachód, z którym od lat próbujemy napróżno nawiązać kontakt, wogóle się o nim nie dowiedział. Z całą pewnością sportowcy francuscy i inni, dowiedziawszy się o porażce Chelsea w Polsce i to zasłużonej, zmieniliby swój obojętny stosunek do naszego piłkarstwa. Specjalnie przecież duże zainteresowanie wywołał w Londynie wyjazd najpopularniejszej tam obok Arsenału drużyny Chelsea. Jeden z najbardziej znanych dziennikach z pośród wszystkich pism wieczorowych „The Star‘‘, do tego stopnia intere sował się meczami Chelsea w Polsce, iż kilka dni temu wiadomość o wyjeździe tem zamieścił na naczelnem miejscu przed wy padkami politycznemi, sensacjami etc. W Londynie każdy dziennik dla reklamy rozlepia zawsze na mieście afisze, w których podaje tytuł najciekawszego swego artykułu lub wiadomości. I otóż „The Star“, pisząc o meczach Chelsea z Ligą i Wisłą, umieściła tytuł tego artykułu na afiszu, nazywając Chelsea — „Chelski“, o czem już donosiliśmy.

Po raz pierwszy sport polski zainteresował do tego stopnia Anglików. Jest to też pierwszy z całą pewnością wypadek, ażeby mecze polsko-angielskie zepchnęły wszystkie inne wiadomości z Anglji i zagranicy na dalsze miejsca. Świadczyło to coprawda najlepiej o popularności Chelsea w. Londynie, a zarazem jednak o smutnym fakcie niewykorzystania tego momentu przez naszą propagandę.



Relacje z meczu Polska - Chelsea

Przegląd Sportowy numer 44/1936 strona 1 i 2:

Benjaminek Londynu przyjeżdża do Polski. Chelsea, drużyna wielkiej przyszłości i wielkich nazwisk
Przegląd Sportowy, 15 maja 1936
Londyn, w maju,

Ubiegły tydzień był czarnym tygodniem piłkarstwa angielskiego. Po przykrej, ale dającej się jeszcze wytłumaczyć przegranej w Wiedniu, nastąpiła porażka ze słabą Belgią. Anglicy chwytają się za głowy, lamentują nad utratą hegemonii w piłkarstwie międzynarodowem. Pocieszają się jedynie tem, że zarówno Austria, jak i Belgia, znajdowały się pod kierunkiem trenerów angielskich. Mała to jednak pociecha, gdy się weźmie pod uwagę fakt, że trenerzy ci opuścili Anglię dlatego, że metody ich nie znalazły uznania wśród klubów angielskich. A te właśnie metody triumfowały w Wiedniu i w Brukseli.

Belgia pokonała Anglię w stosunku 3:2, sama zaś uległa Holandii 0:8. Chelsea, która zajmuje środkową pozycję w lidze angielskie, zwyciężyła łatwo mistrzowska drużynę Holandii w stosunku 3:2. Wyniki dość paradoksalne. Dowodzą jednak jeszcze raz o przwadze dobrze zgranej drużyny nad nie jednolitą reprezentacją. Sukces Chelsea interesuje nas specjalnie ze względu na nadchodzącą wizytę klubu tego w Polsce.

BENJAMINEK LONDYNU

Chelsea Football Club, najmłodszy z wielkiej trójki londyńskiej (Arsenal, Tottenham Hostpur, Chelsea) założony w r. 1905 ma przeszłość może nie tak wspaniałą jak Arsenal, czy Aston Villa, niemniej jednak osiągnął poważne sukcesy, a na podstawie wyników lat ostatnich wszedł do Iszej Ligi.

Karierę swą zaczęła Chelsea w drugiej lidze z wyjątkiem jednego sezonu 1907-08, w którym znajduje się w pierwszej. W roku 1912 klub awansuje do pierwszej ligi na nieco dłuższy już pobyt. W roku 1915 następuje jedyny występ Chelsea w finale puharu angielskiego, gdzie jednak ulega Sheffield United 0:2. W okresie powojennym największy sukces ligowy to trzecie miejsce w r. 1920. Trzy lata później następuje relegacja do drugiej ligi na kres sześcioletni. W roku 1930 Chelsea powraca do pierwszej ligi, wzmacniając jednocześnie swój skład trzema internacjonałami szkockimi Jacksonem, Cheynem i Gallacherem, za których zapłaciła 25.000 funtów, t.j. wówczas przeszło miljon złotych. Przez następne trzy sezony Chelsea znajduje się przeważnie u końca tabeli, walcząc ciągle z groźbą ponownej relegacji. Wtedy przychodzi nowy manager, nastepują wielkie zmiany. Gallacher i Jackson zostają odsprzedani (z dużym zresztą zyskiem). Cheyne idzie do rezerwy i w odmłodzonym składzie Chelsea rozpoczyna wędrówkę ku górze. W roku zeszłym Chelsea zajmuje dwunaste miejsce z 41 punktami, a w sezonie obecnym znajduje się już na ósmem miejscu z 43 punktami. Obecną siedzibą Chelsea jest wspanały stadion Stamford Bridge, w południowej części Londynu. Tam też udałem się w przeddzień wyjazdu Chelsea na kontynent. Manager, pan Lesie Knighton skończył właśnie wydawanie ostatnich instrukcyj swoim pupilom. Knighton jest zresztą jednym z najwybitniejszych angielskich managerów futbalowych, prowadził przed przyjściem do Chelsea tak sławne kluby, jak Arsenal, Birmingham. Był on kierownikiem angielskiej reprezentacji, która odbył pierwsze po wojnie tournee po Niemczech, Szwecji i Norwegii. W Chelsea jest od lat trzech, którego to czasu datują się wielkie sukcesy tego klubu.

PERSONALJA

Na naszą podróż kontynentalną - objaśnia mnie p. Knigliton - zabieram najsilniejszy skład. Jedzie razem 15 graczy i trzech kierowników. W bramce grać będzie V. Woodley. Jest to jeden z najmłodszych i najbardziej obiecujących naszych graczy. Ma on duże szanse reprezentowania Anglji w przyszłym sezonie. Obrona O'Hare - Barker [sic! - przyp. HW] należy, po Arsenalu, do najlepszych w Anglii i składu jej nie zmienialiśmy przez cały sezon. Najmocniejszym punktem Chelsea jest pomoc, w której gra trzech internacjonałów, Mitchell prawy pomocnik, grał wielokrotnie w reprezentacji Irlandii. Kepitan drużyny, środkowy pomocnik A. Craig, reprezentował Szkocję, a lewy pomocnik H. Miller, najstarszy członek drużyny, grał w reprezentaci Anglii przeciw Szwecji w r. 1923.

Atak - jeden z najbardziej bramkostrzelnych w lidze - ma w swym składzie również trzech reprezentantów Anglii. Na prawem skrzydle gra Spence, członek drużyny angielskiej, która grała teraz w Wiedniu i Brukseli. Prawy łącznik Burgess został zakupiony od Sheffield Wednesday. Środkowy napastnik Mills, był członkiem reprezentacji Anglii, która grała w r. 1933 ze Szwajcarią i Włochami. Lewa część ataku Gibson-Barraclough jest bardzo szbbka i niebezpieczna. Najgroźniejszymi strzelcami w drużynie są Mills i Spence.

6-iu REPREZENTANTÓW

Czy jest to pierwsze tournee Chelsea po Anglii - pytamy.

Nie - brzmi odpowiedź. Siedem lat temu Chelsea odbyła dłuższe tournee po Argentynie, w roku zeszłym graliśmy w Holandii, wygrywając zresztą wszystkie mecze. Będzie to jednak nasza pierwsza wizyta w Polsce i jak mi wiadomo w ogóle pierwsza wizyta angielskiego klubu tym kraju. Mam nadzieję, że drużyna moja, która odniosła ostatnio poważne sukcesy i w której składzie gra aż sześciu reprezentantów Anglii, Szkocji i Irlandii, będzie godnie reprezentowała piłkarstwo angielskie.

Na tem rozmowa się kończy. Oglądam jeszcze olbrzymi trybuny stadionu Stamford Bridge, gdzie poza meczami piłki nożnej odbywają się codziennie wieczorem wyścigi psów, a w okresie letnim zawody lekkoatletyczne. Miejsce jest 60.000. Przeciętna frekwencja na meczach Chelsea jest 35.000. Pan Knighton z pewnym niepokojem informował się u mnie, jak sprawa frekwencji przedstawia się w Polsce. Obiecałem mu kolo 10000. Był zupełnie zadowolony. Ja również będę rad i szczęśliwy, jeśli obietnice dane przeze mnie się spełnią.


Jerzy Sokołów



Wisła wygrywa - Polska przegrywa
Zwycięstwo piłkarzy angielskich w Warszawie 2:0 i porażka w Krakowie 0:1


Reprezentacja Polski - Chelsea 0:2

Raz, Dwa, Trzy,


Relacje z meczu Wisła - Chelsea

Przegląd Sportowy z 25.05.1936

Wisła w jubileuszowym humorze
zwycięża zawodowców londyńskich 1:0


KRAKÓW, 24.5. - Tel. wł. - Wisła - Chelsea 1:0 (1:0). Bramkę dla Wisły strzelił Łyko z karnego. Publiczności 10 tysięcy. Sędzia p. Rutkowski.

Chelsea: Woodley, O'Hare, Barber, Mitchell, Craig, Miller, Spence, Argue, Mills, Burgess, Barraclough.

Wisła: Madejski, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Jezierski, Habowski, Kopeć, Szewczyk, Sołtysik, Łyko.

Dumni synowie Albionu zawiedli pod każdym względem!

Nie dali nam tego o czem marzyliśmy, idąc wśród gęstych szpalerów taksówek w stronę boiska. Przepychając się między wielobarwnym tłumem, myśleliśmy o pięknej grze angielskiej, o czekającym nas pokazie ojców piłkarstwa. Siedząc na trybunie, czekaliśmy na ten pokaz. Wraz z nami czekało jeszcze 10.000. I... nie doczekało się.

Mijała minuta za minutą, zegar posuwał się wolno, a na trybunach rzedły miny.
-Ta, oni beznadziejnie grają, ta Pogoń nalałaby ich fest - zawodził obok jakiś lwowianin.

Anglicy, ustawieni w literę "W", próbowali najpierw ostrych przebojów. Długonogi Mills raz po razie wyrzucał piłkę na skrzydła, forsując Spenca, ale bez efektu. Całość ofensywy nie kleiła się. Jedynie rudowłosy Argue ciągnął naprzód piątkę napastników, strzelając najczęściej i będąc najgroźniejszym z całej linji.

W pełni jubileuszowego nastroju zagrała Wisła, zdobywając sobie szturmem serca widowni. Nawet nabardziej zagorzali antagoniści "czerwonych" byli dziś przy nich duszą. Tu nie szło już o wynik klubowy.

Oklaski zbierał doskonały Madejski w bramce, zasłużył sobie w pełni na pochwałę Sitko, obrońca wielkiego formatu, jakiego Wisła nie miała już od paru lat. Ci dwa, wespół z Łyką na lewem skrzydle, stanowili rdzeń Wisły, walczącej skutecznie z renomowanym przeciwnikiem, Kotlarczykowie poświęcili się w zupełności akcjom defensywnym. Odbiło się to brakiem piłek w napadzie, ale zastopowało zupełnie atak angielski.

Publiczność jest tak pod wrażeniem renomy gości, że pierwszy przebój Łyki i jego centra wywołują grzmot oklasków. Niemniej radosny jest nastrój, gdy Madejski brawurowo trzyma rzut wolny, bity z bliskiej odległości. Artur schodzi zaraz z boiska, gdyż kontuzja nie pozwala mu na grę. Zastępuje go Sołtysik. Obie strony uzyskują po jednym kornerze. W wykonaniu angielskiem jest on bardziej groźny. Rudowłosy Irlandczyk wali jednak pięścią w piłkę, marnując sytuację.

- Gdy ja chodziłam dawniej na mecze - żali się jakaś pani - to się o wiele lepiej grało.

Pod bramką Wisły zakotłowało się kilkakrotnie. Madejski wyjaśnił jednak sytuację. Wspaniały bieg Łyki zelektryzował znów widownię, ale skończył się poślizgnięciem na polu karnem. Anglicy przestawiają swój atak, gdyż Wisła ujmuje inicjatywę i jest coraz częściej przy głosie.

Habowski strzela ostro w róg, bramkarz angielski jest jednak na miejscu. Publiczność dopinguje gospodarzy, atakujących żywo. Prawy obrońca angielski rozbija sobie kolano i schodzi z boiska, by wrócić dopiero po przerwie. Anglicy podnieceni faulują coraz bardziej. Tracą dwa kornery i bronią się coraz goręcej przed atakami Wisły.

Zbliża się 45 minuta i nadchodzi sensacja. Strzał Artura ląduje na ręce obrońcy angielskiego. Rzut karny. Wśród olbrzymiego napięcia Łyko strzela nieuchronnie. Zrywa się niebywała burza oklasków. Laski i kapelusze fruwają w powietrzu. Za parę sekund przerwa.

Tuż po rozpoczęciu Wisła ma znów szansę. To Łyko, to Sołtysik są sami pod bramką, jednak bez rezultatu. Anglicy coraz częściej faulują, coraz częściej dochodzi do konfliktów. Urozmaica je jasny moment, gdy w 19 minucie Łyko przebija się znów wspaniale. I teraz jednak marnuje swą szansę.

Na boisku jest coraz goręcej. Pomocnik Miller upomniany przez sędziego, pluje w jego stronę. Za niesłychany ten gest zostaje wykluczony z boiska. Anglik nie chce jednak zejść. Rozpoczynają się targi. Na boisku zjawia się meneżer, perswaduje coś graczom i po 5-minutowej przerwie winowajca opuszcza boisko.

Gra toczy się już spokojnie, tylko Szewczyk ma tuż przed końcem wspaniałą szansę, której nie wyzyskuje. Wśród niebywałego entuzjazmu sędzia p. Rutkowski odgwizduje zawody. Arbiter miał bardzo trudne zadanie, z którego wywiązał się jednak zupełnie dobrze.


Raz, Dwa, Trzy,


Raz, Dwa, Trzy,


Raz, Dwa, Trzy, 26 maja 1936
Żaden chyba z założycieli krakowskiej Wisły którzy lat temu trzydzieści powoływali do życia jeden z pierwszych klubów sportowych w Krakowie nie miał nadziei, aby z tej pierwszej komórki wyłoniła się tak wielka i potężna organizacja, jaką jest obecnie „Wisła". Założyciele i ci wszyscy, którzy przez tych długich lat trzydzieści kładli podwaliny pod rozwój klubu mogą być dumni ze swego dzieła. Zasługi Wisły nie polegają jedynie na tem, że potrafiła dwukrotnie zdobyć tytuł mistrza Polski i odnosić wiele sukcesów na terenie i krajowym i zagranicznym, zasługi jej sięgają głębiej, a mianowicie w podłoże sportowo-wychowawcze i ideowe. Przez całe trzy dziesiątki lat, z wyjątkiem okresu wojny, kiedy działalność Wisły musiała ulec zawieszeniu, Wisła nigdy nie schodziła poniżej przeciętnego, ale bardzo wysokiego poziomu sportowego. Zawsze potrafiła znaleźć punkt oparcia, który pozwalał jej przełamywać gorszą passę wracać do formy, pozwalającej na nowe sukcesy i nowe triumfy. Dziś krakowska „Wisła" nie jest tylko klubem sportowym, ale ważną placówką życia społecznego, która wykazała w całej pełni swoje walory i znaczenie. Trzydzieści lat nie jest okresem, który się zwykło obchodzić uroczyście jubileuszem, ale w dziejach sportu każde pięć lat to nowy kamień milowy drogi, zużytej na dalszy postęp i rozwóz. Chcielibyśmy, aby każdy klub co pięć lat mógł się legitymować taką tężyzną i sprawnością, jaką w dniu dzisiejszym legitymuje się "Wisła". Inny klub może załamałby się pod naporem wielu klęsk, aż do zniszczenia parku gier przez huragan. Wisła nie załamała się, ale te właśnie przeciwności zachęciły ją do dalszej walki i zmagania się z przeszkodami. Dziś trybuny Wisły świecą się nową budową, forma drużyny ligowej „Wisły" jak i jej rezerw wskazuje na to, że że klub ten znajduje το się na dobrej drodze do uzyskania najcenniejszych sportowych zaszczytów.

Akademia Jubileuszowa Wisły

urządzona w salach Klubu Społecznego w Krakowie w niedzielę była tym właśnie dowodem, jak dalece „Wisła" cieszy się mirem i poważaniem w szerokich sferach społeczeństwa krakowskiego. Wśród obecnych zauważyliśmy wielu przedstawicieli świata oficjalnego i wybitnych reprezentantów organizacyj sportowych. Program akademji był zwięzły i zwarty, jak na uroczystość sportową przystało. Rozpoczął ją chór złożony z pracowników „Ilustrowanego Kuryera Codziennego", który odśpiewał hymn „Gaude Mater", poczem przemówił prezes Wisły dyr. dr. T. Orzelski, witając zebranych oraz podkreślając znaczenie jubileuszu. Pod koniec przemówienia dyr. Orzelski wręczył długoletniemu kapitanowi I drużyny mjr. Henrykowi Reymanowi dyplom honorowego kapitana I. drużyny. Z kolei historję klubu przypomniał zebranym mjr. Wart. Trzeba przytem zaznaczyć, że „Wisła" z okazji jubileuszu wydała pamiątkową książkę, opisującą szczegółowo dzieje klubu, oraz wszystkich jego sekcyj. Następnie życzenia składali jubilatom gen. Mond, ppłk. Wójcicki, dr. Czuchajowski, radca dr. Bogdanowski, dr. Rokita, dr. Kleinhändler i przedstawiciel młodzieży gimnazjalnej. Artysta teatrów miejskich p. Wacław Nowakowski odczytał wiersz poety Kazimierza Wierzyńskiego, a świetne przemówienie imieniem Cracovii wygłosił p. Zygmunt Nowakowski. Po odśpiewaniu pieśni przez chór zakończono uroczystość.

Wszystko na mecz z Anglikami

Dawno Kraków nie pamięta takiego podniecenia, jak to, które towarzyszyło występowi piłkarzy angielskich ze słynnego klubu londyńskiego Chelsea. Całe miasto dosłownie mówiło na kilka dni przed meczem o tem historycznem dla sportu krakowskiego wydarzeniu, a jesteśmy pewni, że mimo wszystko dyskusja na ten temat będzie jeszcze bardzo długo trwała. Sznury aut, dorożek i pieszej publiczności ciągnącej Aleja 3-go Maja wskazują drogę do boiska, na którem miało się odbyć to pierwsze na terenie krakowskim spotkanie z Anglikami. Oczywiście wszędzie toczy się dyskusja, przewidywania raczej jednak wskazują na sukces gości. Cóż w tem zresztą dziwnego. Anglicy poprzedzeni sławą niepokonanych, opromienieni zwycięstwami nad reprezentacją Szwecji, nad reprezentacyjną drużyną polską mogli byli być uważani i byli uważani za silnych faworytów. Nowe trybuny wypełniły się publicznością o cyfrze niemal rekordowej. W loży honorowej zasiadła spora garstka gości honorowych, reprezentujących władze i najwyższe sfery społeczeństwa krakowskiego. Przybyli przedstawiciele P. Z. P. N. w osobach gen. Bończy Uzdowskiego i płk. Glabisza oraz wiele innych wybitnych osobistości. Na rozgrywający się mecz dwóch drużyn junjorów niewiele kto zwraca uwagi. Wszyscy spoglądają w natężeniu na bramę szatni, z której lada chwila mają wybiegnąć obydwie drużyny. Na dwóch masztach na krańcach boiska przygotowano flagi angielską i polską.

Wreszcie wybiegają Anglicy. Chłopy na schwał, ubrani w ciemno-niebieskie koszulki. Wesoło kopią piłkę, nie zwracają wiele uwagi na otoczenie. Za chwilę potem wybiega i drużyna Wisły, ubrana, jak zwykle w czerwone koszulki. Kontrast czerwieni Polaków z lazurem Anglików oraz zielonem tłem murawy robi szczególnie piękne wrażenie. Wiślacy ustawiają się na środku boiska i okrzykiem witają publiczność. Flagi zostają wciągnięte na maszt. Niebawem wychodzą przedstawiciele Wisły oraz kierownictwo drużyny gości. Odbywa się krótka wymiana powitań i wręczenie przedstawicielowi gości płk. Crispowi pamiątkowego proporczyka, poczem sędzia Rutkowski wraz z kapitanami drużyn Kotlarczykiem i Craigiem dokonują losowania boiska. Na trybunach zapada cisza, świadcząca o wysokiem zdenerwowaniu tych 12 tysięcy osób, które przybyły, aby być świadkami tego pamiętnego spotkania.

Świetne zwycięstwo piłkarzy Wisły. Wisła - Chelsea 1:0 (1:0)

Zwycięstwo nad zawodowcami angielskimi, nad drużyną, zajmującą tak dobre miejsce w tabeli, jak Chelsea, jest istotnie gwoździem jubileuszu Wisły. Nie mogli jubilaci w godniejszy sposób zamknąć uroczystości 30-lecia, wpisując dzień ten złotymi literami nie tylko w historii swej własnej, ale w historii całego piłkarstwa polskiego. Po 25 latach czekania na ponowne zetknięcie się z przedstawicielami ojczyzny piłkarstwa, zdołała Wisła wykazać, że miniony czas od spotkania ze Szkotami z Aberdeenu upłynął jej na pracy, której efektem był niedzielny triumf drużyny jubilatów. Echo zwycięstwa odbije się niewątpliwie szeroko po Europie. Chelsea, mająca na rozkładzie w swym tournee Holendrów, Szwedów, wreszcie reprezentację Polski, ugięła się przed Krakowianami, którzy w dniu swego jubileuszu sprawili największą niespodziankę w swej pięknej karierze. Bywają zwycięstwa, które są udziałem szczęścia, przypadku czy potknięcia się przeciwnika. W tym wypadku mowy o tym nie było. Nie przypadek, czy coś podobnego, ale istotnie lepsza gra Polaków była decydującym momentem, który rozstrzygnął spotkanie. To trzeba z naciskiem stwierdzić, by już z góry uciąć wszelkie wynurzenia pokonanych zawodowców, szukających usprawiedliwienia faktu klęski.

Trudno byłoby znaleźć przed spotkaniem człowieka, nawet zwariowanego kibica, który by marzył o tym, co faktycznie stało się. Przecież logicznym wydawało się rozumowanie, że nawet jakieś tam niepowodzenie chwilowe, czy też utrata bramki nie mogłyby zagrażać zawodowcom angielskim porażką, bo przecież to, co ze wszystkich stron przypisuje się Anglikom, co sami o sobie mówią, wreszcie ich bezsprzeczne sukcesy dotychczasowe, nie pozwalały realnie myślącym na tego rodzaju przypuszczenia. Stało się inaczej. Olbrzymi sukces Wisły zadokumentował, że nie ma w piłkarstwie stałych wielkości, że nawet z góry skazywany na zagładę może okazać się zwycięzcą, jeżeli ma w sobie to, co sportowiec nazywa świetnym morale sportowym. Wisła je miała w stu procentach, od pierwszej do ostatniej fazy walki niedzielnej i ta jej wyższość nastawienia duchowego była kamieniem węgielnym niedzielnego zwycięstwa.

Tym razem nie było wyjątku. Rzecz w tym, że cała drużyna tworzyła nierozerwalny zespół, owiany świetnym duchem walki, mocnym postanowieniem przeciwstawienia się renomowanemu gościowi. Początkowy respekt przed mitycznymi Anglikami ustąpił bardzo szybko słusznemu przekonaniu, że są to przecież tylko także gracze, z którymi należy grać, jak z każdymi innymi. Tak też sobie Wiślacy potem poczynali, a spokój, z jakim to robili, był najlepszym podłożem zwycięskiej gry.

Oddając całości drużyny Wisły należne uznanie, trudno nie podnieść zalet i wyjątkowych wartości tego dnia u poszczególnych linii, czy też graczy. Madejski potwierdził swą klasę w sytuacjach, zmuszających do demonstrowania kwalifikacji z każdego zakresu pracy obronnej dobrego bramkarza. Nie było wprost dla niego problemu, który by nie został rozwiązany z pełnym kunsztem bramkarskim, a przy tym tak spokojnie, że najbardziej rutynowany zawodnik mógłby mu tego pozazdrościć.

W tej jego świetnej grze jeden moment utkwił całej widowni w pamięci. Była nim obrona strzału z małej odległości, skierowanego w róg bramki w chwili, gdy przed nim stał mur graczy obu drużyn. W sytuacji wprost nieprawdopodobnej do obrony ujrzano nagle zawieszonego w powietrzu Madejskiego, który tą przepiękną robinsonadą dosięgnął jeszcze piłkę i pewnym chwytem przytrzymał pod sobą, zabezpieczając się przed natarciem atakujących go ciałem Anglików.

I znów pomoc była opoką, na której opierała się siła całości. Różnica leżała tylko w rozłożeniu pracy poszczególnych jej graczy. Doświadczenia nakazały te zmiany, a okazały się one celowe. Starszy Kotlarczyk zajął się z całą solidnością środkowym napastnikiem Anglików, stale wysuniętym daleko w kierunku bramki Wisły. Zadanie takie było przede wszystkim defensywnym i dlatego rola zawsze ofensywnego środkowego pomocy zamieniła się tym razem w wybitnie defensywną. Spełnił ją Kotlarczyk doskonale.

Ograniczony co do pola działania, biegał mniej niż zwykle i dlatego też mógł podjąć walkę z wyższym od siebie napastnikiem, unieszkodliwić go w zupełności. Ten punkt ataku Chelsea do zdobywania świątyni Madejskiego nie miał widoków. Lukę, która normalnie musiała powstać przez takie ujęcie taktyczne gry pomocy, wypełnił młodszy Kotlarczyk. Podjąwszy się tego najcięższego zadania, ani na moment nie zdradził, że ma już za sobą grę sobotnią i jej niemiłe wspomnienia w postaci śladów na nogach. Świetny w każdym calu, był pierwszym, który odpowiedział na grę Anglików i tym pociągnął za sobą resztę, wprowadzając ją we właściwy ton.

Dalszą bardzo miłą niespodzianką była gra Jezierskiego, dającego sobie radę z reprezentacyjnym skrzydłowym. Przy pomocy Kotlarczyka obaj obrońcy mieli o tyle ułatwione zadanie, że mogli poświęcić się głównie wysuniętym stale skrzydłowym. W pojedynkach rzadko tylko przegrywali. Kolosalną zaletą obu była zdecydowana interwencja, wkraczanie w odpowiednim czasie, a także krycie Madejskiego przed atakowaniem go przez napastników. Sitko zaznaczył się nadto dobrze wykonywanymi rzutami wolnymi.

Atak rozpoczął z Arturem. Niestety środkowy napastnik Wisły musiał zaraz opuścić boisko, kulejąc wobec odnowienia się kontuzji, odniesionej w ostatnim spotkaniu. Wrócono więc do koncepcji Szewczyk-Sołtysik. Reszta ataku pozostała w normalnym zestawieniu. Praca Kotlarczyka II dla ataku miała bardzo wielkie znaczenie dlatego, że ustawicznie swym bliskim sąsiedztwem nie tylko zasilał pomysłami, ale nastawiał też duchowo, wpajając w nich koniecznego w tym spotkaniu ducha walki. Nabrał go i naprawdę heroicznie walczył z nieprzebierającymi w środkach przeciwnikami. Wynikiem tego były liczne pozycje podbramkowe, niestety nie wyzyskane. Łyko był stałem niebezpieczeństwem, biegami swemi ciągle podciągając piłkę pod pole karne Anglików. Gdyby w decydujących momentach podbramkowych potrafił się był więcej opanować nerwowo, dwie dalsze bramki powinny były paść. Pod tym względem podobnym mu był Szewczyk, mający również świetną pozycję w drugiej połowie gry. Nowicjusz, jakim jest Szewczyk, okazał się produktywnym, rozumnym ogniwem ataku, potrzebującym jedynie trochę więcej rutyny. Sołtysik i Kopeć racjonalniej spełniali funkcje łączników, niż Anglicy na tych pozycjach. Chodząc w razie potrzeby do tyłu, zawsze znaleźli jeszcze czas na to, by we wskazanym momencie znaleźć się w ataku. Habowski godnie przystosował się do jakości gry ofensywy. Zbyt wiele oczekiwano od Anglików, by nie stwierdzić, że występ ich przyniósł więcej, niż rozczarowanie. Legendy na ich temat głoszone, prysły niewątpliwie tak gruntownie, że długo jeszcze na ten temat będzie się mówić.

Oczekiwano bowiem zupełnie słusznie gry zawodowców, przedstawicieli gry klasycznej z jej najnowszymi odchyleniami, a wszystko to miało odbywać się w atmosferze propagandy, jak to sami głosili. Wbrew oczekiwaniom, wbrew ich zapowiedziom, występ, który miał być pokazem, wzorem do naśladowania, stał się chwilami widowiskiem, jakie należy tępić. A wszystko stało się jedynie i wyłącznie z winy gości.

Chelsea napotkała na opór przeciwnika, który nie uląkł się jej sławy, ale nawet począł sam być dla niej groźny, więcej jeszcze ośmielił się uzyskać bramkę i tę przewagę utrzymywać. Już po sobotnim spotkaniu w Warszawie sygnalizowano pewne ujemne strony wystąpienia gości. Okazało się, że nie był to przypadek, że Anglicy istotnie grzeszą brakiem kardynalnych zasad fair play. Gwizdy, towarzyszące ustawicznym wybrykom gości, były wyraźnym dowodem efektu takiego zachowania.

Mieliśmy dotąd zupełnie inne wyobrażenie o dżentelmeństwie piłkarzy brytyjskich. Nic ich nie jest w stanie usprawiedliwić, najmniej zaś chyba fakt przegrywania, boć przecież prawdziwi sportowcy, a za takich zawsze dotąd uważaliśmy Anglików, umieją nie tylko wygrywać, ale przegrywać z całą godnością. Tej godności właśnie zabrakło gościom z Londynu i tym zniweczyli wszystkie dotychczasowe piękne wyobrażenia o ich postawie.

Koroną zachowania się był fakt obrazy sędziego, który zmuszony był w końcu usunąć winowajcę. Przez 10 minut trwały targi z niedyscyplinowanym zawodnikiem, by wreszcie skłonić go do opuszczenia boiska. Ta strona niedzielnego spotkania najwięcej ciąży na honorze piłkarzy angielskich.

A sama gra. Powiedzmy otwarcie: rozczarowanie. Prawdą jest, że ich technika jest doskonała. Opanowanie piłki w najtrudniejszej sytuacji nie przedstawia dla nich trudności. Krycie przeciwnika jest także wzorowe. Nigdy nie widać wolnego gracza, każdy pilnuje kogoś.

Dalej świetne jest ustawianie się do piłki, stwarzanie pola wolnego do działania. Akcje odbywają się w ruchu, mają też dlatego zawsze właściwą szybkość. Do tego przychodzą warunki fizyczne, wyrażające się nie w iluś tam kilogramach, jak sądzono przeważnie u nas, bo są tam także zupełnie lekkiej wagi gracze, niscy wzrostem. Natomiast przygotowanie kondycyjne jest tego rodzaju, że skok do piłki, czy start za nią, wyrażał się znaczną przewagą nad nami.

Temu wszystkiemu brak tego, co bierze widza, co go podnieca i entuzjazmuje, brak dowcipu działania, niespodziewanych pomysłów, zagrań, zaskoczeń przeciwnika. Szablon, bardzo ograniczony w intencjach, maszynowość działania raczej nudzi, a tylko jakiś pokaz techniczny okrasza go. Po pewnym czasie gry, można było z góry przewidywać pociągnięcia graczy, powtarzające się w kółko.

W zestawieniu z drużynami wiedeńskimi, nawet tej pośledniejszej klasy, ocena tych wartości musi bezwzględnie wypaść na korzyść Wiednia. Wymienione poprzednio wartości ich gry nie utrzymały się do końca. Podniecenie wykoleiło ich po prostu do tego stopnia, że stracili łączność, pozbywali się piłki, a przeszli do walki pojedynczej, wygrywając jedynie w tych wypadkach, gdzie używali niedozwolonych pomocy, a tak było najczęściej.

Bezwzględnie dodatnie wrażenie zrobił bramkarz. Gra jego nosiła cechy pewności, obycia w każdej sytuacji. Próbki tego dawał szczególnie przy niebezpiecznych wypadach Łyki. Zwracało uwagę, że każdy rzut od bramki miał kierunek, piłka szła z celem i zawsze do swego. Klasa obrońców wyrażała się często pewnymi wykopami, idącymi płasko i znowu także należycie adresowanymi, co tak szwankuje w grze naszej. Pojedynki wygrywali, ale czynili to przy wydatnej pomocy ciała, z którego robili użytek ponad miarę o tyle, że łokieć bywał często nadużywany.

Lewy Barber zdawał się być powolnym, jednakże w koniecznych wypadkach potrafił rzucić się ciałem w wir walki i tym wygrywać. Cała pomoc była inicjatorką większości niemiłych wykroczeń. Prawy Mitchel był nieprawdopodobnie ordynarny w sposobie usuwania przeciwnika, nie uchylając się od zwykłych kopnięć bez piłki. Lewy był tym, który musiał opuścić boisko z nakazu sędziego. Środkowy Craig, kapitan drużyny, dominował w grze głową. Sposób ich współpracy z atakiem mógł zaimponować pod każdym względem.

Między tą pomocą a właściwym atakiem błąkali się łącznicy, bo tak trzeba by nazwać ich poczynania przez większość czasu gry. Tylko w początkowych fazach gry znać było pewną celowość, potem znikła a pozostało tłuczenie, które dla wysuniętych trzech napastników nie miało żadnej pozytywnej wartości. O środkowym Millsie mówiliśmy, że nie istniał poprostu, pilnowany przez Kotlarczyka. Zapowiadany strzał, przebojowość nie zostały potwierdzone ani razu. Był najsłabszym ze słabych. Również mało pokazał reprezentatywny Spence, a tylko lewy Barraclough miewał chwile technicznych sztuczek, które po udaniu się otwierały mu drogę do podań. Brak strzału wbrew temu, czego oczekiwano, prymitywny szablon podań dalekich na środkowego pod bramką, deklasowało atak, który w angielskiej lidze doprowadził tak wysoko. Jedynym, który zdradzał strzał, był rezerwowy łącznik Argue.

Skład drużyn i przebieg gry Wisła: Madejski, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk II, I., Jezierski, Habowski, Kopeć, (Artur), Szewczyk, Sołtysik, Łyko. Chelsea: Woodley, O'Hare, Barber, Mitchel, Craig, Miller, Spence, Argue, Mills, Burgess, Barraclough.

Po pierwszych ostrożnych zagraniach, Wisła ośmiela się i poczyna podchodzić ku bramce Chelsei, uzyskując nawet korner po biegu Łyki. Wolny Sitki ląduje w rękach bramkarza gości. Po próbach Anglików pod bramką Madejskiego, udaje się Łyce uciec przed pomocnikiem, ale tuż pod polem karnem zostaje przewrócony, tracac pozycję. Zaczyna to serję niebezpiecznych akcji Łyki, pod bramką niestety zniekształcanych. W pewnej chwili udaje się Habowskiemu bardzo ładny...



Raz, Dwa, Trzy, 26 maja 1936
strzał, równie ładnie obroniony. Przewaga Wisły denerwuje gości, którzy poczynają się zapominać, a także nie wstydzą się wykopów na auty. W 24 min. Sołtysik ma świetną pozycję do strzału, a tymczasem podaje do Szewczyka, który słabo strzela i jest korner. Udaje się też raz tylko dobry atak Anglikom, kończą go niecelnym strzałem. Zaraz potem Kopeć dochodzi piłkę po kiksie obrońcy i strzela słabo. W 43 min. pada z rzutu karnego za rękę jedyna bramka. Plasowany strzał Łyki znalazł się w samym rogu siatki. Po przerwie Wisła już w 2 min. ma sposobność podwyższenia wyniku, gdy Łyko znalazł się przed bramkarzem. Niecelny strzał poprawia Szewczyk z kilku kroków i też nie trafia. Znowu Łyko przewraca się, niedobrowolnie zresztą. W 8 min, następuje popisowa obrona Madejskiego, po której atakowany niepotrzebnie zrewanżował się. Na szczęście skończyło się na rzucie pośrednim, niewyzyskanym. Przy następnej akcji poturbowany Madejski na kilka minut zdaje obronę Koźminowi. Anglicy grają coraz brutalniej, wczem celuje Mitchel. Przy jednym z ataków Mills wpada do bramki za piłką. Podczas gdy piłkę zatrzymał Madejski, Mills znalazł się w siatce. W 28 min. następuje incydent z sędzią, który usuwa gracza. Po długim czasie dopiero można było podjąć grę, w przebiegu której Wisła góruje nad nieskoordynowanemi poczynaniami gości. Jeszcze raz w 43 min. Szewczyk z kilku kroków nie trafia do bramki a Anglicy osiągają tylko korner. Wisła wygrywa zasłużenie, oklaskiwana gorąco przez całą widownię. Schodzących Anglików nie żegnano mile. Sędzia p. Rutkowski miał dużo kłopotu z niedyscyplinowanymi Anglikami, choć raczej tolerował ich wykroczenia.

Anglicy są jednak zadowoleni

Wieczorem odbył się bankiet którym podejmowano drużynę angielską. Na bankiecie tym mieliśmy sposobność rozmawiać z kierownikiem drużyny angielskiej p. Knighton'em. Zasadniczej różnicy między grą Wisły a reprezentacją Polski nie ma - mówi p. Knighton, jedynie trzeba podkreślić to, że w Krakowie grano ofiarniej, niż w Warszawie. Z Polski wywozimy bardzo mile wrażenie, a szczególnie ujeła nas serdeczność przyjęcia. Po powrocie do Anglji będę zachęcał także i inne drużyny angielskie i szkockie, aby częściej zaglądały nad Wisłę. Jeśli chodzi o różnicę gry między naszymi graczami a Polakami to leży ona w różnej interpretacji przepisów gry w Anglji, a na kontynencie. Z graczy najwięcej podobał mi się bramkarz Madejski, który obronił w tak niewiarygodnie trudnej pozycji, że nawet najlepszy bramkarz angielski nie sprostałby zadaniu. Takiej obrony nie widzi się nawet na boiskach angielskich. Budową i postawą imponował mi obrońca Sitko, w ataku dobrzy byli Szewczyk i Habowski, w pomocy Kotlarczyk II.

Bankiet upłynął w bardzo miłym nastroju. Przemówienia wygłosili: prezes Wisły dr. Orzelski i kierownik ekspedycji angielskiej płk. Crisp, który zaznaczył, że całe niemiłe zajście na boisku wywołane zostało jedynie innym sposobem interpretacji reguł gry Anglików, niż do tego przyzwyczajona jest publiczność polska.

Tak więc słynni zawodowcy angielscy musieli zapoznać się w Krakowie z goryczą porażki. Fakt ten tem więcej zasługuje na uwagę, że pokonali oni uprzednio kilka wybitnych zespołów i do Polski jechali jak to podkreślali w swych enuncjacjach kierownicy klubu Chelsea aby zwyciężać. Przekonali się jednak, że polscy piłkarze także potrafią zwyciężać. Zwycięstwo „Wisły" w powyższem oświetleniu nabiera tem większego znaczenia.


J. K.


Reprezentacja przegrała - Wisła wygrała z angielską drużyną zawodową „Chelsea"
Tygodnik Sportowy Bydgoszcz, 26 maja 1936
W sobotę rozegrany został w Warszawie sensacyjny mecz piłkarski pomiędzy angielską drużyną I Ligi zawodowej Chelsea, a reprezentacja Polski, Zwycięstwo odnieśli Anglicy w stosunku 2:0 (1:0). Mecz wywołał ogromne zainteresowanie i zgromadził około 20.000 widzów. Obecny. był m. in. generalny inspektor sił zbrojnych gen, Rydz-Śmigły. W barwach Polski walczyli: Albański, Martyna, Szczepaniak, Kotlarczyk II. Wasiewicz, Dytko, Piec, Matjas, Szerffke, God, (po odniesionej kontuzji zastąpił go Wostal) i Wypijewski. W pierwszych minutach Polacy grają nieco nerwowo. Anglicy mają znaczną przewagę i przeprowadzają szereg groźnych ataków, Polacy nie umieją się przystosować do ostrej gry gości, przyczem nasz atak gra za miękko i nie umie się zdobyć na skuteczniejsze strzały. W 20 minucie Baraclough mija Martynę i głową zdobywa prowadzenie dla swoich barw, Stopniowo Polacy otrząsają się z przewagi Anglików i zdobywają się nawet na szereg wypadów. Pod koniec pierwszej połowy zaznacza się lekka przewaga Polaków, niewykorzystana cyfrowo. Po przerwie gra się wyrównuje. Polacy dostosowują się do ostrej gry Anglików, a okresami udaje im się przejąć inicjatywę. Anglicy nie umieją sobie poradzić z Polakami i rozpoczynają grę brutalną. Sfaulowany przez nich God zostaje zniesiony z boiska, jego miejsce zajmuje Wostal. Sędzia dyktuje rzut wolny dla Polaków. Martyna trafia do bramki, ale sędzia nie uznaje bramki ze względu na pozycję spaloną.

W 32. minucie wypad Anglików kończy się bramką, zdobytą w czasie zamieszania podbramkowego przez Spence'a. W drużynie polskiej zawiódł atak. Najlepszy był God. W pomocy bardzo dobrze reprezentowali się tylko Dytko i Kotlarczyk II. Obrona była najlepszą częścią drużyny. Jedynie w kilku momentach nie umiała sobie poradzić z atakami Anglików.

Zasłużone zwycięstwo Wisły nad Anglikami

Kulminacyjnym punktem uroczystości Wisły Krakowskiej był mecz piłkarski, rozegrany z zawodową drużyną pierwszej ligi angielskiej Chelsea z Londynu. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnym i w pełni zasłużonym zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0). Gra jest od początku otwarta, bardzo żywa, prowadzona w szybkiem tempie, Wisła coraz częściej przedziera się przez tyły Anglików, zwłaszcza lewą strona, gdzie Łyko wprowadza zamieszanie i raz po raz groźnie centruje. Anglicy zaczynają nadużywać gry ciałem. Sędzia nie dopuszcza do tego.

44-ta minuta przynosi rozstrzygnięcie. Sędzia dyktuje rzut karny za rękę obrońcy. Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów. Po przerwie Anglicy przejmują inicjatywę. Następuje dłuższy okres, w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutalna. Częste faule Anglików, spowodowane ich grą ciałem, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów.

W 30. minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki). Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska. Podniecenie na widowni jest ogromne. Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody.

Znowu Wisła jest stroną atakującą. Wisła gra na czas i zawody kończą się niespodziewanym sukcesem Wisły.



Piłkarze Wisły krak. zwyciężają Anglików. Chelsea po raz pierwszy pokonana na kontynencie.
Nowy Dziennik, 25 maja 1936
W dniu wczorajszym rozegrany został w Krakowie na boisku Wisły wobec blisko 10.000 widzów mecz piłkarski między drużyną zawodową londyńską Chelsea, a krakowską Wisłą. Po sobotniem zwycięstwie Anglików nad Reprezentacja Polski w Warszawie 2:0 jest wynik zdobyty przez Wisłę niezwykłym sukcesem na miarę europejską. Wisła wygrała zasłużenie i była w polu równorzędnym przeciwnikiem, chociaż ustępowała technicznie zawodowcom angielskim, którzy stosowali niezwykle brutalną grę, potępioną i wygwizdaną przez wrażliwą i wyrobioną publiczność krakowską. Jedyną bramkę zdobył z rzutu karnego tuż przed końcem I połowy Łyko, najlepszy gracz Wisły obok Kotlarczyka II w pomocy, który był ostoją drużyny. Doskonałe było również trio defenzywne (Madejski, Sitko, Szumilas). W II połowie mogła Wisła zdobyć trzy efektywne bramki z bliska, ale Łyko i Szewczyk nie wykorzystali sytuacji.

Anglicy rozczarowali, grali bowiem nietylko brutalnie, ale nonszalancko i poza pewnością siebie nie wykazali większych umiejętności, niż przeciętna drużyna ligowa zagraniczna. Taktycznie i kombinacyjnie nie odznaczają się pomysłowością, a gra ich jest raczej szablonowa i punktowa. Zwycięstwo Wisły jest pierwszą klęską Anglików na kontynencie w ich obecnem tournee. Zawodowcom jednak opłaca się nawet przegrać za 30.000 zl.


Powyższa impreza Wisły, nie mówiąc już o rezultacie, jest naprawdę wielkim sukcesem czerwonych, którzy w dniu wczorajszym święcili jubileusz 30-lecia i ukoronowali swą dotychczasową, pełną zasług w historii polskiego ruchu sportowego, działalność triumfem, który rozniesie ich sławę po całej Europie i zwróci uwagę zagranicy na rozwijający się stale sport polski.

Wisła ma już tradycję w śmiałości imprez piłkarskich. Jeszcze w roku 1910 za prezesury śp. Ustyanowicza sprowadziła Wisła do Krakowa zawodową szkocką drużynę Aberdeen, korzystając z jej pobytu w Pradze u Slavii i Sparty. Różnica między Szkotami a Wisłą wypadła wówczas cyfrowo 9:1, a w grze wyglądali gracze krakowscy jak elementarni uczniacy wobec mistrzów Albionu. Była to wtedy pierwsza drużyna W. Brytanji, która zawitała do Krakowa.

Obecnie zasługą znowu Wisły jest sprowadzenie londyńskiej Chelsea do Polski, jako pierwszego zespołu piłkarskiego angielskiego profesjonalnego, demonstrującego sztukę niedoścignionych nauczycieli futbolu. Chelsea uchodziła za niepokonaną drużynę i nie przegrała ostatnio w swych meczach tak w Anglii, jak i na kontynencie ani jednego meczu. Jej lokata ósma w tabeli ligi angielskiej jest bardzo zaszczytna. Tem większy zaszczyt dla krakowskiej Wisły, że po takich sukcesach Chelsea, po jej zwycięstwach w Belgji, Holandiji, Szwecji, właśnie w Krakowie przerwano zwycięską passę Anglików.

Już przebieg meczu Chelsea w Warszawie z Teamem ligi polskiej wskazywal, że można Anglików pokonać, że i oni są do zwyciężenia i to nawet przez piłkarzy polskich. Wiśle udało się ten dowód przeprowadzić. Nic zreszta dziwnego, Anglicy bowiem absolutnie nie mogli nam Krakowianom zaimponować. Widzieliśmy przecież sławy kontynentalne w ich najlepszych wydaniach i okresach w ich najlepszej szczytowej formie. Toteż nie przemawia nam do przekonania flegmatyczna zarozumiałość zawodowych piłkarzy Angli, nieoparta na prawdziwym kunszcie klasycznego futbolu, niewykazująca się wcale spodziewanemi koncepcjami strategicznemi i taktycznemi, a tylko schematycznemi i mechanicznemi pociągnięciami graczy odbywają pańszczyznę i odpoczywających po młócce puharowej i mistrzowskiej w swej metropolji brytyjskiej. Wolimy już esprit i finezję wiedeniskiej szkoły kombinacyjacyjnej, pełnej dowcipnych i przemyślanych pomysłów, elan temperamentu węgierskiego, żywiołowość i lawir czeskich piłkarzy, a nawet ambicję i zapał polskich piłkarzy, przy całym ich prymitywizmie - niż suchy szablon trenerski, komercjalizm w każdym calu i ruchu, bezduszny pyszałkowaty deseń brutala - piłkarza angielskiego, który często chwyta się sztuczek bokserskich.

Spodziewaliśmy się pokazu estetyczne sztuki piłkarskiej, a ujrzeliśmy urągający wszelkim zasadom rycerskości sportowej boks na murawie zielonej. Zamiast demonstracji dżentemeństwa i fair play, dali nam goście angielscy dobrą szkołę, jak nie należy i nie wolno grać w futbol prawdziwym sportowcom, nietylko w spotkaniach towarzyskich przyjacielskich, ale nawet mistrzowskich punktowych. Brutalność, brak podstawowej dyscypliny sportowej. To były zasadnicze cechy gry gości angielskich.

Każde zetknięcie się było foulem i kock-downem. Bramkarz Madejski musiał dwukrotnie opuścić swe sanctuarjum (zastąpił go Koźmin), a gdy sędzia p. Rutkowski, do pauzy pobłażliwy, po przerwie bardziej stanowczy, wziął graczy w karby i pod koniec meczu za niesubordynację wykluczył jednego gracza angielskiego, on nie chciał z początku opuścić boiska i cała drużyna gości wykazała w tym momenecie zupełny brak dyscypliny. Fakt ten wywołał oburzenie i niesmak na widowni.

Krakowska widownia piłkarska jest bardzo czuła i rozumie się na futbolu. Potrafi się entuzjazmować piękną grą gości nawet przy wysokocyfrowej klęsce swoich graczy, ale potrafi też spontanicznie zareagować i zaprotestować przeciw lekceważeniu i zapodania nam za drogie pieniądze bijatyki i braku dyscypliny zamiast emocji sportowej. Do nas musi się przyjechać z prawdziwym z prawdziwym futbolem, a przede wszystkiem z owem tradycyjnem fair play angielskiem, którego niestety nie dostrzegliśmy…

Oczywiście nie chcemy przez to powiedzieć, że Anglicy nic już nie umieją. Rozumiemy, że po tylu zawodach dość częstych mogli być zmęczeni, że po alkach ligowych są znudzeni i zblazowani. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ich poziom techniczny, ich orjentacja błyskawiczna, ich wspaniałe obstawianie i krycie, oraz w ogóle opanowanie piłki, jest nadzwyczajne i że nam do tego daleko. Ale to nie jest jeszcze wszystko. O zwycięstwie nie decyduje tylko sama siła fizyczna i umiejętność. Istnieją imponderablia i nastroje, duchowe i moralne siły i walory, podświadome i suggestywne enerje, które nieraz miażdżą kolosy i gigantów.

Brytyjscy piłkarze, którzy na swej wysepce, w swej „splendid isolation” czują się niezwyciężonymi panami, musza wreszcie zrozumieć, że traktowanie „kontynentu” jakby gatunku mniejwartościowego futbolu, jest całkowicie nieuzasadnione, jest wynikiem pewnej pychy, która nie dowodzi jeszcze wyższości. Tę nauczkę niechaj wyniosą z Polski





Polska Zachodnia, 25 maja 1936


Polska Zachodnia, 28 maja 1936


Z krakowskiej kroniki sportowej. Wisła-Chelsea 1:0 (1:0).
Głos Narodu, 26 maja 1936
Nikt z widzów obecnych na zawodach niedzielnych w Krakowie nie spodziewał się takiego wyniku, natomiast po skończonym meczu zapanowało zgodne twierdzenie, iż Wisła mogła uzyskać większą liczbę punktów. Legenda o pięknej grze Anglików rozwiała się zupełnie, a przereklamowana drużyna tej ligi angielskiej zawiodła na całej linii, pozostawiając po sobie dzięki swojej niekiedy brutalnej i wręcz ordynarnej grze bardzo przykre wspomnienie.

Niebywały incydent zdarzył się w drugiej połowie gry, podczas której jeden z pomocników angielskich, Miller, protestując przeciwko orzeczeniu sędziego, zamierzył się na niego. Sędzia oczywiście wykluczył go z gry. Fakt ten jest jaskrawym dowodem, że gra gości była pokazem gry... niedżentelmeńskiej.

Wisła wystąpiła w składzie: Madejski, Szumilas, Sitko, Jezierski, Kotlarczyk II i I, Łyko, Artur (Sołtysik), Szewczyk, Kopeć i Habowski. Chelsea: Woodley, O'Hare, Barber, Mitchell, Craig, Miller, Spence, Argue, Mills, Burgess i Barraclough.

Po ceremonii powitania i wręczenia gościom pamiątkowego proporczyka, na znak sędziego rozpoczęto zawody. Wisła od samego początku zapuszcza się pod bramkę Anglików, którzy na to odpowiadają zdecydowanym atakiem. Okres przewagi Anglików nie trwa jednak długo.

Gra była wyrównana, a piłka raz po raz przechodziła to na tę, to na drugą połowę boiska. Wisła szybko zorientowała się, że drużyna angielska nie jest bynajmniej tak groźnym przeciwnikiem, którego nie można pokonać, i rozpoczyna całą serię ataków, co prawda z początku bezskutecznych i zatrzymujących się przed świetną obroną Anglików. Niemniej jednak w 41. minucie z rzutu karnego Łyko strzela przeciwnikom bramkę. Publiczność w szalonych brawach oklaskuje zwycięzcę.

Po przerwie Wisła prowadzi 1:0 i utrzymuje swoją przewagę, Anglicy zaś zaczynają stosować wobec gospodarzy brutalną grę. Dochodzi do wspomnianego wyżej zajścia. Mimo wszystko jednak nie udaje im się uzyskać rewanżowego punktu. Wisła, chociaż miała znacznie więcej sposobności do podwyższenia wyniku, jednak wskutek niecelnych strzałów Łyki i Szewczyka, schodzi z boiska z jednym punktem.

Na specjalne wyróżnienie z Wisły zasługuje Madejski, który dowiódł, że jest jednym z najlepszych bramkarzy. Bardzo dobrym był Łyko oraz Sitko, który okazał się bardzo cennym nabytkiem dla Wisły. Niemniej i pozostali gracze wszyscy zasługują na szczere wyrazy pochwały. Z Anglików bardzo dobry był Woodley, bramkarz, oraz lewy obrońca Barber i środkowy napastnik Mills. Sędziował pan Rutkowski dobrze, mając bardzo trudne zadanie.



PIłKARZE ANGIELSCY POKONANI W KRAKOWIE Chelsea przegrywa 1:0. – Piękne uroczystości jubileuszowe klubu krakowskiego
Ilustrowana Republika, 25 maja 1936
Kraków, 24 maja. W dniu wczorajszym odbyły się w Krakowie uroczystości jubileuszowe KS Wisła z okazji 30-lecia istnienia towarzystwa. Uroczystości rozpoczęły się Mszą Świętą w kościele OO. Reformatorów o godz. 9.00. W godzinach południowych odbyła się w Klubie Społecznym akademia, która została zainaugurowana odśpiewaniem przez chór hymnu "Gaude Mater Polonia".

Akademię zaszczycił swoją obecnością dr Tadeusz Chorzelski, witając przedstawicieli PZPN, Ligi, Urzędu Wychowania Fizycznego, Okręgowego Związku Piłki Nożnej, klubów i towarzystw sportowych. W mowie wspomniano także o zasługach byłego zawodnika i reprezentanta pierwszej drużyny piłkarskiej, mjr. Henryka Reymana, wręczając mu nadany przez Wisłę dyplom kapitana honorowego pierwszej drużyny piłkarskiej oraz obraz autorstwa Wlastimila Hofmana.

Historię powstania Wisły przedstawił sekretarz honorowy mjr Warth, poczem artysta teatru im. Słowackiego, Wacław Nowakowski, wygłosił marsz lekkoatletyczny "Mecz futbolowy".

Następnie imieniem KOZPNu przemówił generał Mond, , płk. Wójcicki - kierownik Okręgowego Urzędu WF i PW, oraz radny dr Czuchajowski w imieniu zarządu miasta.

Kolejne przemówienia wygłosili przedstawiciele KS Garbarnia - dr Bogdanowski, Ligi PZPN - dr Rokita, Makkabi Kraków - dr Kleinhendler, a także imieniem gimnazjum dziewiątego, z którego wywodziła się pierwsza drużyna Wisły, uczeń Seichter. W imieniu Cracovii głos zabrał jej delegat, dr Zygmunt Nowakowski, który podkreślił prawdziwie sportową rywalizację obu klubów na terenie Krakowa i przypomniał o chlubie, jaką oba towarzystwa przynoszą miastu. Przemówienie zakończył życzeniami dla TS Wisła, wyrażając nadzieję, że tak jak Wisła płynie wartkim górskim nurtem, osiągnie swoje najwyższe cele, a Cracovia dotrzyma jej kroku.

Akademię zakończono odśpiewaniem kilku pieśni przez chór.

Przy 9-tysięcznym udziale publiczności Wisła rozegrała wczoraj mecz z angielską zawodową drużyną Chelsea, zdobywając zasłużone zwycięstwo w stosunku 1:0. Bramkę uzyskał z rzutu karnego Łyko w pierwszej połowie gry. Anglicy nie pokazali spodziewanej pięknej gry, natomiast zaprezentowali wiele brutalności, a momentami nawet ordynarnej gry. Ich zachowanie na boisku było wręcz skandaliczne – usunięty za faul gracz angielski próbował uderzyć sędziego i nie chciał opuścić boiska.

Wisła zawdzięcza swoje zwycięstwo przede wszystkim doskonałej grze Kotlarczyków, Madejskiego w bramce oraz świetnie grającym obu skrzydłowym. Na ostrą, a czasami niebezpieczną grę Anglików, Wisła odpowiedziała również grą ostrą, co pozwoliło utrzymać wynik i odnieść zwycięstwo.

Grę zaczyna Wisła i podciąga pod bramkę Anglików, gdzie Łyko oddaje wysoką centrę, którą jednak bramkarz pięknie wybija w pole. Anglicy grają początkowo ładnie dla oka, posługując się trikami, jednak do strzału dochodzą dopiero w 15. minucie, kiedy Madejski bardzo dobrze broni. Wisła nie ogranicza się do obrony, lecz atakuje lewą stroną, gdzie Łyko jest b. niebezpieczny. W 28. minucie Habowski pięknie przechodzi prawą stroną i oddaje bardzo silny strzał, który z trudem Woodley świetnie broni. Anglicy zaczynają grać teraz bardzo ostro, a w niebezpiecznych dla nich momentach wykopują piłkę na auty.

W 33. minucie doskonałą pozycję ma Szewczyk, który jednak spóźnia się o sekundę, a obrońca angielski wykopuje piłkę na róg, który zostaje obroniony. Gra jest zupełnie wyrównana, a Anglicy, mimo swoich sztuczek i szybkiego tempa, nie osiągają przewagi.

Wisła raz po raz przechodzi pod bramkę Anglików, a jej napastnicy oddają tu i ówdzie strzały na bramkę, które jednak bramkarz łapie.

W 44. minucie, za zagranie ręką na polu karnym obrońcy angielskiego, sędzia dyktuje rzut karny, z którego Łyko strzela jedyną bramkę. Entuzjazm na widowni jest szalony.

Po przerwie Anglicy zaczynają grać bardzo szybko, lecz Wisła mimo to odbiera piłkę. Już w drugiej minucie Łyko wraz z Szewczykiem, mając doskonałą pozycję, nie trafiają dosłownie do pustej bramki opuszczonej przez bramkarza. Wisła gra bardzo dobrze, często podchodzi pod bramkę angielską, a jednocześnie nie odstępuje na krok daleko wysuniętego środkowego napastnika Anglików.

Anglicy, widząc, że nie uzyskają zwycięstwa, grają bardzo ostro, a miejscami wręcz brutalnie, kopiąc nawet graczy Wisły leżących na ziemi bez piłki. Sędzia reaguje jedynie w niektórych przypadkach, tłumacząc to rzekomo przyjętą w Anglii grą ostrą. Dwa ostre strzały lewego łącznika broni w pięknym stylu Madejski. Przy obronie jednego strzału lub przy wykopie piłki w pole fauluje on napastnika angielskiego, za co sędzia dyktuje rzut wolny pośredni, obroniony przez obronę Wisły.

W 22. minucie Wisła ponownie ma okazję do strzelenia bramki, jednak Szewczyk spóźnia się o ułamek sekundy. Kilka minut później Łyko, będąc sam na sam z bramkarzem, strzela z trzech metrów w jego ręce. Wisła ma coraz więcej z gry, często naciera na bramkę angielską. W pewnym momencie środkowy napastnik Chelsea sfaulował tak ordynarnie Kopecia bez piłki, że sędzia usunął go z boiska. Zawodnik angielski nie chce jednak zejść. Następują targi i kłótnie. Dopiero na interwencję członka kierownictwa angielskiej ekspedycji gracz opuszcza boisko.

Dalsza gra toczy się w podobnej atmosferze, Anglicy grają nadal bardzo ordynarnie, chcąc za wszelką cenę uzyskać choćby wynik nierozstrzygnięty. Na dwie minuty przed końcem Szewczyk ponownie ma świetną pozycję – będąc dwa metry przed bramkarzem z piłką, strzela jednak w aut.

Ostatnie minuty należą do Anglików, lecz Madejski nie dopuszcza do zmiany wyniku.

Jak powiedziano we wstępie, gra angielskiej drużyny nie zachwyciła. Podobali się jednak ich skrzydłowi i środkowy pomocnik. Z drużyny Wisły zaimponował Kotlarczyk I, świetnie taktycznie usposobiony Kotlarczyk II, a Madejski w bramce był wspaniały. Obaj skrzydłowi Wisły byli niebezpieczni.

Sędzia, pan Rutkowski, miał trudne zadanie, jednak zawody poprowadził zupełnie poprawnie.



Wisła - Chelsea 1:0 (1:0)
Kurjer Poznański, 26 maja 1936
Kraków. W niedzielę goście angielscy rozegrali drugie spotkanie w Polsce, przyczem przeciwnikiem ich była Wisła, obchodząca jubileusz 30-lecia istnienia. W związku z tem odbył się szereg uroczystości, a wieczorem bankiet.

Spotkanie samo było prowadzone w bardzo ostrej formie ze strony Anglików, to też sędzia musiał bardzo często interwenjować, a wreszcie w drugiej połowie gry musiał usunąć z boiska gracza Chelsea, Millera. Początkowo Anglik nie chciał usłuchać sędziego i dopiero po interwencji trenera drużyny opuścił boisko.

Goście mieli przez cały czas wyraźną przewagę, jednakowoż Madejski w bramce Wisły bronił doskonale, był też najlepszym graczem na boisku. Z Wisły ponownie podobali się bracia Kotlarczykowie. Napad grał dobrze w polu, zawodził jednak pod bramką. Decydującą o wyniku bramkę zdobył w 44 min. Łyko z karnego.

Ostra gra i niesportowe zachowanie się wydalonego gracza miały ten skutek, że publiczność po grze wygwizdała opuszczająca boisko drużynę angielską.


(c)


Czas, 26 maja 1936


Siedem Groszy, 25 maja 1936


Polska Zbrojna, 25 maja 1936


Opinie pomeczowe

Po meczu krakowskim przeprowadzamy szereg rozmów:

Kpt. Zw. Kałuża: Anglicy byli dziś słabsi, niż w Warszawie, a szczególnie mniej skoordynowani. System ich, to resztki "W". Jeśli chodzi o brutalność, to może, jakkolwiek mniejsza jakościowo niż w Warszawie, ale ilościowo ta sama. Wisła grała dobrze, doskonale przystosowała się do gry Anglików i dlatego przeciwnik był dla niej mniej groźny.

Prezes Wisły, dyr. Orzelski: Jestem z drużyny zadowolony. Grała dobrze, a szczególnie nowe nabytki nie zawiodły, specjalnie Sitko. To samo dotyczy pomocy. Atak ucierpiał na braku Artura. Anglików widziałem pierwszy raz, spodizewałem się jednak, że zagrają lepiej. Zaimponowali grą ciałem oraz głową.

Kierownik sekcji Wisły, p. Delekta: Wszyscy grali tak ambitnie, że gdyby to było w rozgrywkach ligowych to nie przegraliby chyba ani jednego spotkania. Anglicy poza ostrą grą nie pokazali niczego, ale graczom naszym wyjdzie to na dobre. Zobaczą jak winno się grać w piłkę.

Kierownik drużyny angielskiej, p. Knighton: Jestem nadzwyczaj zadowolony z pobytu w Polsce. Gracze polscy są bardzo dobrzy, a między Wisłą i drużyną warszawską nie było wielkiej różnicy. Gdy przyjadę do Anglii będę wszystkim drużynom polecał, aby wyjechały do Polski.

Nawiązania i echa meczu

Echa występów Anglików
Przegląd Sportowy, 29 maja 1936
Od jednego z naszych Czytelników krakowskich otrzymujemy następujące uwagi, skreślone bezpośrednio po meczu Wisła–Chelsea, pod wrażeniem chwili. Red.

Jak grał atak Wisły? Linja ofensywna Wisły grała jak nigdy dotąd. Niepozorni fizycznie napastnicy Wisły nie bali się renomowanego przeciwnika. Szli odważnie naprzód, staczali zawzięte walki o każdą piłkę z przeciwnikiem, uciekającym się do wszystkich, nierzadko nawet niedozwolonych sposobów. Mimo braku Artura, który po kilku minutach zeszedł z boiska, w wyniku odnowienia się kontuzji, atak Wisły stanowił dobrze rozumiejącą się całość, która często naprzykrzała się tyłom gości. Klasą dla siebie był tu Łyko; bardzo dobry technicznie, świetny w wózku, przedzierał się raz po raz przez linje defensywne Anglików, szerzył zamieszanie pod bramką. Szkoda tylko, że nie ufa swym partnerom i woli sam przebiec z piłką na drugą stronę boiska, niż podać piłkę na środek. Bramka, uzyskana z rzutu karnego, dała dowód opanowania nerwowego. Strzał był spokojny, świetnie splasowany w sam róg bramki. Wielki Woodley, wspaniale robinsonował, nie mógł jednak przeszkodzić.

Publiczność krakowska po raz pierwszy może utworzyła wspólny blok, sympatyzujący z Wisłą. Jubilatka zasłużyła sobie na to swoją dzielną postawą oraz odbijającą się na tle nieczystej gry gości grą fair. Każde dobre zagranie graczy Wisły oklaskiwane było żywo, najwięcej oklasków zebrali Łyko za swe solowe przeboje, Kotlarczycy, Sitko i Madejski. Uzyskana bramka wywołała istny szał i zrodziła apetyt na dalsze. Mogły one paść zaraz po przerwie, kiedy Łyko i Szewczyk nie trafili do pustej bramki. Anglicy zasługiwali na gwizdy. Publiczność krakowska nie mogła pogodzi się z tym, że za drogie pieniądze (bilety od 2 - 10 złotych) musieli patrzeć na kopanie na auty, podanie do bramkarza, czy też pospolite „urwanie się”. Najwięcej gwizdów zebrali Anglicy za brzydkie faule i za targnięcie się na sędziego. Swoją drogą Anglicy nie pozostawili po sobie dobrego wrażenia. Słusznie p. kapitan związkowy woli Austriaków. Co mówi porównanie dwu wyników? Mówi to, o czym już niejednokrotnie pisało się: że z przywiązania do barw klubowych można wykrzesać daleko większą ambicję i zapał walki i że zespół złożony z jedenastu zgranych i dobrze rozumiejących się graczy stanowi silniejszą drużynę, niż reprezentacja, złożona z graczy 8 klubów. W latach poprzednich, gdy trzon reprezentacji stanowili gracze jednego klubu (Cracovia, Pogoń, Wisła) – uzyskiwaliśmy inne wyniki. Okazało się bowiem, że zwycięstwo nad tak renomowanym przeciwnikiem, jak Chelsea, leżało w granicach możliwości.

Nowa trybuna Wisły stanęła doprawdy w rekordowym tempie po jakichś 2–3 tygodniach. Jest ona znacznie lepsza od poprzedniej, gdyż brak słupów psujących pole widzenia. Na trybunie środkowej umieszczono dużą lożę reprezentacyjną oraz lożę dla prasy.

Wieczerza sportowa odbyła się na zakończenie uroczystości jubileuszowych Wisły. W salach Klubu Sportowego zebrało się sto kilkadziesiąt osób. Na czele zajęli miejsca gen. Bończa-Uzdowski, gen. Mond, płk. Crisp, prof. Dyboski. Obok zawodników Wisły zjawili się najstarsi członkowie klubu. W miłym nastroju spędzono kilka godzin.

Płk. Crisp w przemówieniu podczas wieczerzy mówił na temat różnicy pojęć o grze w piłkę. W tym upatrywał się mylnych, jego zdaniem, sądów o brutalności drużyny angielskiej. W przyszłym roku gotów jest płk. Crisp na własny koszt przyjechać do Polski, wygłosić tutaj odczyt o systemach gry w piłkę nożną. Sądzi, że uda mu się w ten sposób przekonać opinię sportową naszego kraju, że system angielski jest odpowiedni i celowy.

Anglicy opuścili Kraków w poniedziałek po południu. Tegoż dnia przed południem razem udali się na zwiedzanie miasta. Byli na Wawelu i złożyli hołd u trumny Marszałka Piłsudskiego. Po południu bawili w salinach. Wyjazd nastąpił o 5-ej po południu. Na dworcu żegnali odjeżdżających gości członkowie wydziału Wisły oraz jedenastka piłkarzy.



Czas, 26 maja 1936


Głos Narodu, 27 maja 1936


Czas, 2 czerwca 1936


Wisła została zaproszona na rewanż do Londynu
Siedem Groszy, 2 czerwca 1936
Drużyna angielska Chelsea, która bawiła ostatnio w Polsce, powróciła już do Londynu. W chwili obecnej staje się aktualną sprawa zaproszenia Wisły na rewanż do Londynu. W lutym b. r menager Chelsea p. Knighton, prowadząc pertraktacje z delegatem Wisły, p. Hauptmanem na temat wyjazdu Anglików do Polski, wyraźnie zaznaczył, że jeżeli Wisła okaże się drużyną wysokiej klasy, zaprosi ją na jesień do Anglji. W tym okresie Chelsea od szeregu lat tradycyjnie rozgrywa na swym boisku mecz z jedną z drużyn kontynentalnych. Obecnie po porażce Anglików w Polsce,

Wisła jest automatycznie zaproszona do Londynu. Sprawa ta zostanie zdecydowaną w najbliższym czasie.

Wyjazd drużyny krakowskiej nastąpiłby w listopadzie, przyczem Wisła rozegrałaby pozatem w drodze powrotnej dwa mecze we Francji lub Holandii. W drodze powrotnej z Polski do Londynu menager Chelsea p. Knighton odbył w Brukseli konferencję z red. Hauptmanem na temat przyjazdu Wisły na mecz rewanżowy do Londynu.



REWANŻOWY MECZ WISŁA CHELSEA W DRUGIEJ POŁOWIE LISTOPADA
Nowy Dziennik, 13 lipca 1936
Londyn. Prasa angielska ponownie pisze o decyzji Chelsea zaproszenia Wisły krakowskiej na mecz rewanżowy do Londynu. Tym razem dzienniki angielskie podają już datę tego meczu. Ma się on mianowicie odbyć w drugiej połowie listopada br.


Rewanżowy mecz Wisła-Chelsea w listopadzie
Czas, 14 lipca 1936
Prasa angielska ponownie pisze o decyzji Chelsea zaproszenia Wisły krakowskiej na mecz rewanżowy do Londynu. Tym razem dzienniki angielskie podają już datę tego meczu. Ma się on mianowicie odbyć w drugiej połowie listopada br.


Express Poranny, ROK 1936 (15), Nr. 144.

Chelsea pokonana!

na lekceważącą i brutalną grę Anglików Wisła odpowiada - zwycięstwem 1:O (Telefonem od własnego korespondenta „Expressu Porannego”)

KRAKÓW. 25.5. Wobec 10.000 widzów krakowska W i t(a odniosła wczoraj sensacyjne zwycięstwo 1:0 nad londyńskim zespołem Chelsea, który poprzedniego dnia pokonał reprezentację Polski. Anglicy znowu zareprezentowali grę na znakomitym poziomie technicznym, ale mało skuteczną j co jeszcze dziwniejsze - pozbawioną pięknych pociągnięć zespołowych. Wisła zagrała natomiast wspaniale, zdumiewając ofiarnością i wolą zwycięstwa. Wszyscy gracze spełnili bez zarzutu swoje zadanie, a już na szczególne podkreślenie zasługuje znakomita gra Łyki w ataku, Madejskiego w bram ce i braci Kotlarczyków w pomocy. Krakowianie przeważali zdecydowanie w pierwszej połowie meczu i w początkowych minutach po przerwie. Potem opadli z sił, ale nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa. Ora od samego początku jest bardzo żywa , a po zmianie kontuzjowanego Artura, ku radosnemu zdumieniu widzów, krakowianie zaczynają zdobywać coraz wyraźniejszą przewagę. Obrona Wisły pracuje bez zarzutu, podczas gdy akcje napadu są niezwykle płynne, precyzyjne i skuteczne. W ostatnich minutach przed przerwą Kopeć marnuje znakomitą okazję do zdobycia bramki, ale już w chwilę potem sędzia Rutkowski dyktuje rzut karny za rękę obrońcy angielskiego, pewnie zamienioną na bramkę przez Łykę. Entuzjazm widowni jest niebywały, natomiast Anglicy są wyraźnie skonsternowani. Po przerwie Wisła początkowo przeważa w dalszym ciągu, ale po 10 minutach obraz gry się zmienia i Anglicy przez dłuższy czas oblegają bramkę miejscowych. Przechodzą oni na grę pół-górną, która wyraźnie lepiej im odpowiada, przyczyniając równocześnie poważne trudności Polakom. Anglicy, podobnie jak i w Warszawie, grają brutalnie, nie przebierając w środkach. W pewnym momencie obroń ca angielski fauluje napastnika Wisły, choć ten w danym momencie nie brał udziału w grze. Gdy p. Rutkowski dyktuje rzut wolny, nadbiega jeden z graczy angielskich Ł” opluwa sędziego! Po straszliwej burzy protestów, która zrywa się na widowni; gracz ten zostaje usunięty z boiska. Anglicy grają dalej w dziesiątkę i nie są już w stanie zdobyć wyrównującego punktu, mimo, że Mills miał ku temu doskonałą okazję. Mecz kończy się zatem rewelacyjnem, ale raczej zasłużonem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:O).

Dobry Wieczór! Kurier Czerwony: ilustrowane pismo codzienne

KRAKÓW. 24.5. - Tel. wł. - Wisła — Chelsea 1:0 (1:0) Bramkę dla Wisły strzelił w 45 min. pierwszej połowy z karnego Łyko. Sędzia p. Rutkowski.

Anglicy znów rozczarowali. Po Warszawie przyszła kolei na Kraków, i 10 tys. widzów opuszczało stadion Wisły z wyraźnemi oznakami niezadowolenia. Oczekiwali cudów, dostali tylko rzadka porcje wysokiej klasy, częściej widoki ostrej gry i faulów. Tak, jak w Warszawie daremnie czekano na rzeczy niezwykłe, daremnie w miarę posuwania się wskazówki zegara spoglądano na boisko.

Anglicy grali szybko, ostro, ataki sunęły na bramkę Wisły, ale bramek nie było.

Długo musieli gracze Wisły przezwyciężać tremę. Kiedy w pierwszych momentach gry napastnicy podjeżdżali pod bramkę Anglików, czuli się tak nieswojo, jakby popełnili jakiś nietakt.

Ale gdy potem zaczęły się ich ataki powtarzać coraz częściej, przezwyciężyli obawę i szli już odważniej. Wtedy to można było skonstatować świetną formę lewoskrzydłowego Łyki i łącznika Sołtysika, który zastąpił kontuzjowanego Artura. W całej pełni zajaśniała też gra Kotlarczyków. którzy konsekwentnie i bezustannie pracowali w defensywie i zatrzymywali wszystkie ataki Anglików.

Przychodzi 45 minuta gry. Już sędzia ma gwizdać na przerwę, gdy obrońca angielski dotyka piłkę ręką. P.

Rutkowski ordynuje karnego, a Łyko strzela bramkę. Radość, wiwaty, podrzucanie czapek i kapeluszy do góry! Po przerwie Anglicy przypuszczają ataki. Na nic jednak, gdyż świetnie gra Madejski w bramce, a Sitko w obronie objawia talent pierwszej wody.

Anglicy grają coraz ostrzej, uciekają się nawet do złośliwych fauli. Wtedy to p. Rutkowski napomina prawego pomocnika Millera. Ten pluje w stronę sędziego, za co zostaje usunięty z boiska. Nie chce zejść, targi trwają dość długo, kończą się wreszcie usłuchaniem sędziego. Do końca wynik się nie zmienia.

Tak Wisła grała z Anglikami w dzień jubileuszu swego 30-lecia, 24 maja 1936 roku.

Anglicy przegrali, to prawda, rozczarowali, też prawda, ale oddali rozwojowi sportu piłkarskiego w Polsce wielką zasługę. Przedewszystkiem pokazali nam raz jeszcze, że footbal jest grą ostrą i męską, i nie można przesadnie uważać wykorzystania gry ciałem za grę faul. Niemniej jednak faulowali oni kilka razy złośliwie i wtedy byli karani, ale nasze przyzwyczajenie do przesadnej delikatności skończyło się już na drugim meczu w Krakowie.

Drużyna polska odzyskała też wiarę w swe siły i potrafiła walczyć.

Zdobyła sobie wreszcie pochwałę ze strony Anglików. Ich manażer p. Knighton oświadczył w Krakowie, że będzie namawiał zespoły angielskie do przyjazdu do Polski.

A przedewszystkiem Chelsea w czasie swego tournée została pokonana tylko w Polsce.

Kurjer Polski. R. 39, 1936, nr 143

Wisła-Chelsea 1:0

Wielki triumf krakowskich piłkarzy Kulminacyjnym punktem uroczystości jubileuszowych krakowskiej Wisły był mecz piłkarski, rozegrany z zawodową drużyną pierwszej ligi angielskiej Chelsea z Londynu. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnie i w pełni zasłużeniem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0).

WISŁA PRZEWAŻA

Gra jest od początku otwarta, bardzo żywa, prowadzona w szybkiem tempie. W czwartej minucie daleki rzut wolny broni Madejski wspaniałą paradą. Zwraca uwagę, że Anglicy mało strzelają. Wisła coraz częściej przedziera się przez tyły Anglików, zwłaszcza lewą stroną, gdzie Łyko wprowadza zamieszanie i raz po raz groźnie centruje. W 5-ej minucie Artur, który na poprzednim meczu z Garbarnią był kontuzjowany, opuszcza boisko, jego miejsce do końca meczu zajmuje Sołtysiak. Wisła z czasem uzyskuje coraz większą przewagę ku zdumieniu widzów. Napastnicy grają doskonale. Piłka idzie od nogi do nogi. Formacje zaś obronne doskonale kryją napastników Chelsei i nie dopuszczają ich do strzału. Trzy niebezpieczne strzały Argue obronił Madejski. Anglicy zaczynają nadużywać gry ciałem. Sędzia nie dopuszcza do tego. Publiczność gwizdami okazuje swoje niezadowolenie. W 30 minucie gry obrońca Anglików Barber zderza się z Habowskim i schodzi z boiska. Zastępuje go Allum.

Wisła dalej przeważa. W 38 -ej minucie daleki piękny rzut wolny Sitki wyrzuca bramkarz angielski za bramkę. W 40-ej minucie Kopeć mija obrońców i z paru kroków strzela w ręce bramkarza, marnując wspaniałą okazję zdobycia bramki.

ŁYKO ZDOBYWA ZWYCIĘSKI PUNKT

44-ta minuta przynosi rozstrzygnięcie. Sędzia dyktuje rzut kamy za rękę obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona. Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów. Wśród Anglików powstaje konsternacja. Publiczność żywo okazuje swoje zadowolenie i nie ucisza się w czasie przerwy.

PO PRZERWIE ANGLICY PRZEJMUJĄ INICJATYWĘ

Drugą połowę gry rozpoczynają Anglicy. Początkowo przez mniej więcej 10 minut w dalszym ciągu Wisła jest lepsza i ma inicjatywę. Już w drugiej minucie wspaniałą pozycję, wypracowaną przez Łykę, zaprzepaszcza Szewczyk, nie trafiając do pustej bramki, zkolei jednak gra przenosi się na połowę Wiały i następuje dłuższy okres, w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutalna, której ofiarą pada w 12-ej minucie Madejski. Zastępuje go na parę minut Koźmin. W 25-ej minucie następuje wypad Wisły i znowu Łyko marnuje świetną pozycję do zdobycia bramki. Anglicy przechodzą na grę górną.

NIEBYWAŁY SKANDAL NA BOISKU

Częste faule Anglików, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów. W JO-ej minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki).

Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska.

Podniecenie na widowni ogromne.

Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody.

Anglicy grają w 10-kę. Znowu Wisła jest stroną atakującą. Tempo gry utrzymuje się. Jedynej okazji zdobycia bramki nie wyzyskuje Anglik Mills. Wisła gra na czas i zawody kończą się sukcesem Wisły.

OCENA GRY OBU DRUŻYN

Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równą, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nie podobali się publiczności. Drużyna Wisły grała nadzwyczaj ambitnie i zachwyciła publiczność.

Anglicy sprawili niespodziankę w znaczeniu ujemnem. Przedewszystkiem przez swoją brutalność i przez nikogo dotąd na naszych boiskach niepraktykowane wybryki.

Katolik, 1936, R. 70, nr 120

Wisła -Chelsea 1:0 (1:0)

Kraków, (tel. własny.) Drugi występ Anglików w Polsce zakończył się zgoła nieoczekiwanie klęską mistrzów piłki nożnej w spotkaniu z "Wisłą w Krakowie. Przebieg meczu obfitował w momenty o dużem napięciu dramatyczne«, z dużą jednakże szkodą dla ogólnego poziomu gry. Wisła, znajdując się w korzystniejszej sytuacji i w lepszej kondycji fizycznej, niż reprezentacja polski (znała już przeciwnika) —. z miejsca zastosowała grę ofensywną, która spotkała się z identyczną reakcją ze strony Anglików. Już wkrótce jednak zarysowała się bardzo wyraźnie techniczna i taktyczna wyższość Chelsei nad Wisłą. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość trójce obronnej Jubilatki, która doskonale dawała sobie radę z niebezpiecznymi atakami Anglików. Szczególnie dobrze spisywał się Madejski w bramce, a obok niego nowy nabytek, obrońca Szewczyk. Pomoc grała na poziomie, a tylko atak krakowski szwankował. Pełnowartościowym graczem był w tej linji tylko nowopozyskany Sitko, szczególnie słabo natomiast zagrał renomowany Kopeć. Bramka decydująca wyniku padła w ostatniej minucie pierwszej połowy z rzutu karnego, egzekwowanego przez Łykę. Tu się kończy normalna gra. Anglicy zaskoczeni sukcesem Wisły, wznowili w drugiej połowie serję gwałtownych ataków, na bramkę Madejskiego. Jednocześnie publiczność, zaskoczona bramką strzeloną przez Wisłę, podniecona nadzieją sensacyjnego sukcesu krakowskiej drużyny, zaczęła brać udział w grze okrzykami, które wytrąciły z równowagi arbitra spotkania p. Rutkowskiego, który wreszcie pod presją publiczności popełnił fatalny błąd. Otóż zmienił wydaną decyzję, która mogła mieć znaczenie zasadnicze dla dalszego przebiegu gry.

A-było tak: Po faulu, którego dopuścił się Madejski na jednym z Anglików, sędzia podyktował rzut karny, a kiedy na trybunach podniósł się krzyk i niesłychany tumult, p. Rutkowski odwołał poprzednie orzeczenie i podyktował rzut wolny. Publiczność odetchnęła zadowolona, oburzyli się natomiast Anglicy i od tej chwili gra przybrała na brutalności i minęła bez zmiany wyniku. Taka jest historja nieoczekiwanego, stanowiącego niewątpliwie sensację sportową, zwycięstwa Wisły nad jedną z najlepszych drużyn ligi angielskiej. Z oceny drużyn z pewnością lepiej wyjdzie Chelsea, która zasłużyła na zwycięstwo i w normalnych warunkach byłaby je może zdobyła. Musi jednak zdziwić u Anglików brak wymaganego w takich razach spokoju i hartu, ale to ich rzecz. Osobno należy poświęcić parę uwag niefortunnemu sędziemu tego spotkania, p. Rutkowskiemu, który stracił już wszystko ze splendoru międzynarodowego arbitra, wykazując brak opanowania i decyzji. Publiczności ponad 10 tysięcy. ;


CHELSEA POKONANA PRZEZ WISŁĘ.
Kurjer Warszawski, 25 maja 1936
Mecz piłkarski, rozegrany w ramach imprez jubileuszowych Wisły krakowskiej, pomiędzy angielską drużyną Chelsea a Wisłą, zakończył się sensacyjnem zwycięstwem gospodarzy w stosunku 1:0. Bramkę strzelił Łyko z karnego.


Dziennik Polski : wychodzi rano. R.2, 1936, nr 146

Zwyciężajcie wszystkich z wyjątkiem Pogoni
Dziennik Polski, 27 maja 1936
Angielscy piłkarze, po niedzielnym meczu z Wisłą, wzięli udział wieczorem w bankiecie jubileuszowym w salonach Klubu Społecznego.

Na bankiecie wygłoszono szereg mów. — Prezes drużyny angielskiej, płk. Crispe por wtórzył uwagi meneżera Knightona, na temat gry ciałem, którą na kontynencie w wielu krajach uważają za faule. W przemówieniu swem płk. Crispe wyraził gotowość przybycia do Polski w roku przyszłym, aby spostrzeżenia swe i doświadczenie sfotmułować w odczycie o piłkarstwie - angielskiem.

Z okazji jubileuszu Wisły, nadeszły liczne telegramy gratulacyjne, m. in. od ministra Ulrycha, Dyrektora PUWE — gen. Olszyny Wilczyńskiego, dowódcy OK, V, generała _ Narbut Łuczyńskiego, od Pol, Kom. Olimpijskiego, klubów ligowych i wielu_organizacyj sportowych.

Że Lwowa nadszedł telegram z życzeniami od „Szczepka i Tońka“, którzy życzyli Wiśle stałych zwycięstw z wyjątkiem — nad Pogonią Lwowską







Dziennik Polski : wychodzi rano. R.2, 1936, nr 144

To się nazywa sensacja.

CHELSEA POKONANA PRZEZ WISŁĘ 1:0

Kraków, 24, 5, Niedzielne uroczystości jubileuszowe z okazji 30-lecia istnienia najstarszego klubu piłkarskiego w

Krakowie T, S. Wisły, zorganizowane pod protektoratem Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych gen, Edwarda Śmigłego Rydza, rozpoczęły się rano Mszą św. Przed południem odbyła się uroczysta akademja, którą zagaił prezes Wisły dyr. Tadeusz Orzelski. Po przemówieniu wręczył on dyplom honorowego kapitana drużyny piłkarskiej majorowi Henrykowi Reymanowi, doskonałemu graczowi Wisły, Następnie chór odśpiewał „Gaude Mater”, poczem wiceprezes klubu mjr. Warth, wygłosił odczyt o historji klubu. Skolei nastąpiły produkcje artysty teatru miejskiego Wacława Nowakowskiego, który recytował wiersze Wierzyńskiego, poczem odbyło się składanie życzeń jubileuszowych, Imieniem KOZPN, przemawiał prezes gen. Mond, imieniem prezydjum miasta wiceprezydent dr. Radzyński, delegat Ligi dr, Rokita i wielu innych przedstawicieli klubów i towarzystw sportowych.

Po akademji, uczestnicy udali się w pochodzie do krypty wawelskiej, gdzie złożyli hołd wielkiemu protektorowi sportu polskiego, Marszałkowi Piłsudskiemu.

ZASŁUŻONE ZWYCIĘSTWO WISLY NAD ANGLIKAMI

Kulminacyjnym punktem uroczystości jubileuszowych, był mecz piłkarski, rozegrany z zawodową drużyną pierwszej ligi angielskiej Chelsea z Londynu. Po emocjonującej grze, zawody zakończyły się sensacyjnem i w pełni zasłużonem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0)

WISŁA PRZEWAŻA

Gra jest od początku otwarta, bardzo żywa, prowadzona w szybkiem tempie. W czwartej minucie, daleki rzut wolny, broni Madejski wspaniałą paradą. Zwraca uwagę, że Anglicy mało strzelają. Wisła coraz częściej przedziera się przez tyły Anglików, zwłaszcza lewą stroną, gdzie Łyko wprowadza zamieszanie i raz po raz groźnie centruje. — W piątej minucie Artur, który na poprzednim meczu z Garbarnią był kontuzjonowany, opuszcza boisko, jego miejsce do końca meczu zajmuje Sołtysik, Wisła z czasem uzyskuje coraz większą przewagę, ku zdumieniu widzów. Napastnicy grają doskonale, — Piłka idzie od nogi do nogi. Formacje za$ obronne doskonale kryją napastników Chelsei į nie dopuszczają ich do strzału, Trzy niebezpieczne strzały Argue obroni. Madejski. Anglicy zaczyna ja nadużywać gry ciałem. Sędzia nie dopuszcza do tego. Publiczność gwizdami okazuje swoje niezadowolenie. W 30:ej minucie gry, obrońca Anglików Barber zderza się z Habowskim i schodzi z boiska, Zastępuje go Allum. Wisła dać lej przeważa. W J8emej minucie, daleki piękny rzut wolny Sitki, wyrzuca bramkarz angielski za bramkę. W 40stej minucie Kopeć mija obrońców i z paru kroków strzela w ręce bramkarza, marnując wspaniałą okazję zdobycia bramki,

ŁYKO ZDOBYWA ZWYCIĘSKI...

PUNKT

44ta minuta przynosi rozstrzygnięcie. Sędzia dyktuje rzut karny za rękę obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona, Egzekutorem jest Łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów. Wśród Anglików powstaje konsternacja. Publiczność żywo okazuje swoje zadowolenie i nie ucisza się w czasie przerwy.

PO PRZERWIE ANGLICY PRZEJMUJĄ INICJATYWĘ

Drugą połowę gry rozpoczynają Anglicy. Początkowo, przez mniej więcej 10 minut, w dalszym ciągu Wisła jest lepsza i ma inicjatywę. Już w drugiej minucie wspaniałą pozycję, wypracowaną przez Łykę, zaprzepaszcza Szewczyk, nie trafiając do pustej bramki, skolei jednak gra przenosi się na polowe Wisły i następuje dłuższy okres, w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutalna, której ofiara nada w 12:tej minucie Madejski, Zastępuje go na parę minut Koźmin. W 25:tej minucie następuje wypad Wisły, i znowu Łyko marnuje świetna pozycję do zdobycia bramki, — Anglicy przechodzą na grę górną, Ta im lepiej odpowiada

NIEBYWAŁY SKANDAL NA BOISKU

Częste faule Anglików, spowodowane ich grą ciałem, wywołują głośne protesty i gwizdy widzów. W 30:tej minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki). Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wykluczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska, Podniecenie na widowni ogromne. Po kilkuminutowych pertraktacjach, winny zajścia opuszcza wreszcie boisko i sędzia prowadzi dalej zawody. Anglicy grają w 10-kę. Znowu Wisła jest atakująca. Tempo gry utrzymuje się. Jedyną okazję zdobycia bramki nie wyzyskuje Anglik Mills, Wisła gra na czas i za wody kończą się niespodziewanym sukcesem Wisły,

OCENA GRY OBU DRUŻYN

Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równą, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nie podobali się publiczności, Drużyna Wisły grała nadzwyczaj ofiarnie i ambitnie i swą grą, przypominającą najlepsze swe o% kresy, zachwyciła publiczność.

Trudno wskazywać na tych, którzy się wyróżnili. Wszyscy spełnili swe zadanie. Kotlarczyk I-y przez cały czas zawodów poświęcił się pilnowaniu środkowego napastnika Millsa, co mu się w zupełności udało, gdyż Anglik nie oddał ani jednego strzału groźnego. Kotlarczyk Ilgi był również doskonały i grał na dwu pozycjach, swojej i brata (który tylko pilnował Millsa), Nawet słabszy zwykle Jezierski podciągnął się do ogólnego poziomu,

W ataku klasę dla siebie przedstawiał Łyko, który jest bezsprzecznie naj lepszym lewoskrzydłowym w Polsce.

Specjalne uznanie należy się bramkarzowi Madejskiemu, który grał wspaniale i w okresie przewagi Anglików utrzymał zwycięstwo. Był niezawodny w każdej akcji.

Z pośród Anglików najbardziej ruchliwym był w ataku rezerwowy Argue, który najwięcej strzelał, "Ogólnie do przerwy przeważała, Wisła, utrzymując swą przewagę po zmianie pól przez początkowe minuty. Reszta drugiego okresu gry — to beze sprzecznie przewaga gości, którzy jednak przy doskonałej grze pomocy i obrony Wisły, mimo włożonego wysiłku, nie mogli zdobyć się na uzyskanie punktu.

WYWIADY PO MECZU

Po meczu przedstawiciel redakcji sportowej P, A, T, przeprowadził kilka

wywiadów, Menager Anglików p. Knighton o DESEEN GOUET

Oświadczył: Bardzo się cieszę z okazji przybycia do Polski, Jesteśmy pierwszą angielską drużyną w Polsce i rozumiemy, że do pewnego stopnia jesteśmy misjonarzami sportu piłkarskiego. Mówię to — bo Polska posiada dobrych piłkarzy; niezupełnie rozumieją oni jednak prawidła gry angielskiej. Niema wątpliwości, że to z czasem zniknie przez doświadczenie, którego piłkarze polscy nabędą w spotkaniach z angielskiemi i szkockiemi drużynami, które zapewne do Polski przyjeżdżać będą częściej, Pierwsze lody zostały już prze łamane. Nieporozumienie w ocenie naszej gry przez publiczność jest — mam wrażenie — w kwestji gry ciałem, Publiczność nie rozumie prawidłowości tego systemu gry i wyraża swe niezadowolenie, gdy pozwala się jednemu graczowi wpadać na przeciwnika, a grę ręką, t. zn, zarzymywanie ręką (przy grze Polaków) uważa za dozwolone. Gra ciałem nie jest w Anglji uważana za faul.

Kapitan P. Z, P, N, p, Kałuża wyraża następującą opinję o sukcesie Wisły: Anglicy grali brutalnie, Wisła miała okresy koncertowej gry i powinna była, sądz. pozycyj, wygrać w wyższym stopni

Kierownik drużyny piłkarskiej Wisły p. Delekta jest zachwycony grą swa ich pupilów i wyraża przekonanie, że jeżeli drużyna utrzyma się na tym poziomie w dalszych rozgrywkach ligowych, zajmie niewątpliwie czołowe miejsce. Wyróżnia on doskonałą grę bramkarza Madejskiego, obu obrońców, Kotlarczyka l:go i II-go w pomocy, oraz Łyki w ataku,


Widzów zebrało się przeszło 10.000. Jest to w Krakowie dawno nienotowany rekord, Obecni byli m, in, gen, Bończa-Uzdowski, gen, Mond, pułk, Glabisz i in. Zawody prowadził dr, Rutkowski, który miał dość trudne zadanie,

Wieczorem odbył się bankiet z udziałem Anglików. W poniedziałek Anglicy zwiedzą Kraków, a popołudniu udadzą się do Wieliczki,



Dziennik Polski : wychodzi rano. R.2, 1936, nr 153

WISŁA ZOSTANIE ZAPROSZONA NA REWANŻ DO LONDYNU

Drużyna angielska Chelsea, która bawiła ostatnio w Polsce, powróciła już do Londynu. W chwili obecnej, staje się a Sprawa zaproszenia Wisły na re Londynu. W lutym b, r. menager Chelsea p Knighton, prowadząc pertraktacje z des legatem Wisły, na temat wyjazdu Anglików do Polski, wyraźnie zaznaczył, że jeżeli Wisła okaże się drużyną: wysokiej klasy, zaś! prosi ją na jesień do Anglji. W tym okresie Chelsea od szeregu lat tradycyjnie rozgrywa na swem boisku mecz z jedną z drużyn kontynentalnych. Obecnie, po porażce Ans glików w Polsce, Wisła automatycznie zaproszoną zostanie do Londynu. Sprawa ta tanie zadecydowaną w najbliższym czasie

Ewentualny wyjazd - drużyny krakowskiej, nastąpiłby w listopadzie, pi Wisła rozegrałaby pozatem w drodze wrotnej dwa mecze do Francji lub Holandji.



Dziennik Polski : wychodzi rano. R.2, 1936, nr 174

WISŁA MA BYĆ ZAPROSZONA DO LONDYNU

Prasa angielska zamieszcza wiadomość o decyzji Chelsei, zaproszenia ligowej Wisły do Londynu w końcu b. r. Organ belgijskiego związku piłki nożnej „La vie spore tive” pisze w związku z tem, że kluby belgijskie powinny wzorować się na klubie krakowskim, nawiązując kontakty z klubami angielskiemi. Mecz z drużyną angielską w pełni sezonu w RE stanowić będzie doskonałą naukę, której niczem nie da się zastąpić



Na Tropie : pismo młodzieży harcerskiej. R.9, 1936, nr 11

Ze sportu
Na Tropie : pismo młodzieży harcerskiej, 10 czerwca 1936
Piłka nożna. Liga zawiesiła boje swoich członków o mistrzostwo Polski i ruszyła na zagranicę. Najpotężniejszą sensacją był pierwszy w dziejach Świata występ angielskiej drużyny w Polsce. Anglicy, ojcowie footbalu (stąd właśnie ta angielska nazwa, która przetłumaczona dosłownie znaczy: nożna piłka), są wciąż ekstraklasą Europy. Do Polski przyjechała drużyna Ligi zawodowców Chelsea, która, żeby nam zrobić przyjemność, nazwała się „Chelski!, niby „klub Chelski”, a naprawdę czyta się „czełsi”.

Pierwszy mecz rozegrała w Warszawie 23 maja z reprezentacja Polski, wygrywając w stosunku 2:0, co wcale nie stanowi wielkiej porażki, jeśli się weźmie, pod uwagę denerwującą sławę Anglików.

Ale zupełna niespodzianką było spotkanie rozegrane "następnego dnia w Krakowie z Wisłą, które przyniosło czcigodnej jubilatce, święcącej właśnie tym występem 30-lecie swego istnienia, zwycięstwo w stosunku 1:0.

Goal wprawdzie zdobyty był z karnego, ale już nawet remis byłby sławą.

Zaczynamy nabierać otuchy, bo zeszłoroczne nasze mecze z zagranicą, jak wiemy, były smutne



Gazeta Lwowska. 1936, nr 119

WISŁA WYGRYWA Z CHELSEA,

Mecz piłkarski, rozgrany w ramach imprez jubileuszowych Wisły pomiędzy angielską drużyna Chelsea a Wisłą, zakończył się sensacyjnem zwycięstwem Wisły w stosunku 1:0 (1:0).

Decydująca bramka padła w 44 minucie. Sędzia dyktuje rzut karny za rękę obrońcy. Krok ten wywołuje protesty Anglików, twierdzących, że ręka była nastrzelona. Egzekutorem jest łyko, który zdobywa zwycięski punkt dla Wisły wśród niebywałego entuzjazmu widzów. Wśród Anglików powstaje konsternacja.

Druga połowę gry rozpoczynają Anglicy. Początkowo przez mniej więcej 10 mi. nut w dalszym ciągu Wisła jest lepsza i ma inicjatywę. Już w drugiej minucie wspaniałą pozycję, wypracowaną przez Łykę, zaprzepaszcza Szewczyk, nie trafiając do pustej bramki, skolei jednak gra przenosi się na połowę Wisły į następuje dłuższy okres; w którym Anglicy napierają na bramkę gospodarzy. Gra staje się brutal, której ofiarą pada w l2-ej minucie Madejski. Zastępuje go na parę minut Koźmin. W 25-ej minucie następuje wypad Wisły i znowu Łyko marnuje Świetna pozycję de zdobycia bramki. Anglicy przechodzą na grę górną. Ta im lepiej odpowiada.

Częste faule Anglików, spowodowane ich grą ciałem. wywołują głośne protesty i gwizdy widzów. W 30zej minucie dochodzi do niebywałego skandalu. Obrońca angielski fauluje napastnika Wisły (bez piłki). Sędzia dyktuje rzut wolny. Nadbiega jeden z Anglików i opluwa sędziego. Wywalczony przez sędziego, nie chce opuścić boiska, Podniecenie na widowni ogromne, Po kilkuminutowych pertraktacjach winny zajścia opuszcza wreszcie boisko å sędzia prowadzi dalej zawody. Anglicy grają w 10-kę. Znowu Wisła jest atakującą. Tempo gry utrzymuje się. jedyną okazję zdobycia bramki nie wyzyskuje Anglik Mills, Wisła gra na czas zawody kończą się niespodziewanym sukcesem Wisły.

Analizując grę Anglików, należy zaznaczyć, że zademonstrowali oni grę równa, technicznie bez zarzutu, jednak mało błyskotliwą i stąd nic podobali się publiczności Drużyna Wisły grała nadzwyczaj ofiarnie i ambitnie i swą grą, przypominająca najlepsze swe okresy, zachwyciła publiczność


Sporttagblatt z 26.06.1936

Die Krakauer Wisla gegen Chelsea in London? / Krakowska Wisła kontra Chelsea w Londynie?
Sporttagblatt, 26 czerwca 1936
Krakau, 21. Juni, (Von unserm Korrespon Denten.) Man glaubt an feine Wunder, und doch geschehen solche. Die englischen Vereine Scheinen ihre "Splendid Isolation" ganz fallen zu lassen. Sie scheinen aber auch plötzlich mit Ambition vollgeladen zu sein, da Chelsea nach ihrer Rückkunft von der Kontinentalreise bei der sie bekanntlich in Krakau gastierte und schlecht abschnitt die Krakauer Wisla eingeladen hat, Mitte November zu Revanchespielen nach London zu kommen.

Kraków, 21 czerwca, (Od naszego korespondenta Denten.) Ludzie wierzą w piękne cuda, a jednak takie cuda się zdarzają. Wydaje się, że angielskie kluby całkowicie rezygnują ze swojej „Splendid Isolation”. I oni nagle wydają się pełni ambicji, gdyż Chelsea po powrocie z kontynentalnego wyjazdu, w którym grała słynny mecz w Krakowie i słabo radziła sobie, zaprosiła krakowską Wisłę do Londynu na rewanżowe mecze w połowie listopada.




Wisła Kraków 0:1 (0:1) – Kompromitująca porażka w Krakowie
Der Aufbruch,
Wisła Krakau 0:1 (0:1) Blamable Niederlage in Krakau Nachdem die Engländer in Warschau verhältnismäßig leicht gegen die polnische Nationalmannschaft gewonnen hatten, wurde das Spiel am nächsten Tage in Krakau eine große Sensation. Chelsea verlor gegen die Krakauer Wisla 0:1. 7000 Zuschauer waren zu diesem Spiel er fchienen, darunter auch der Borsüßende des PZPN. General Boncza Uzdowski und andere hohe Bersön lichkeiten. Die einheimische Elf trat ohne Artur an und bel Chelsea fehlte der ausgezeichnete Halblinke Gibson. Auch hier in Krakau spielte die Londoner Mannschaft äußerst bart und wurde vom Bublikum ausgepfiffen. Bor allem aber war es der Läufer Miller, der sich unfaire Mätzchen erlaubte. Der Englische Trainer Wheatley, zog daraus die Konsequenzen und nahm Miller, der auf Geheiß des Schiedsrichters Rutkowski nicht vom Felde gehen wollte, selbst aus dem Spiel. Das Publikum begleitete diese Szene mit einem Pfeifkonzert. Das Spiel selbst war interessant. Die Krakauer Elf kämpfte gegen den großen" Gegner in imponierender Weije. Die Bäste waren auch in Krakau räumlich über legen, vor dem Lore aber verstand man sich nicht durchzu seken. Und das kostete der Chelseamannschaft den Sieg. Aber auch der Krakauer Sturm zeigte herzlich wenig. Das einzige Tor des Zages resultierte aus einem Elfmeterstoß. Ein Berteidiger der Londoner machte im 16 Meterraum Hand und Rutkomsti mies auf den Elfmeterpunkt. Enko schoß den Elfmeterball zum 1:0 ein. Nach der Pause wurde das Spiel aufgeregter, jumal die Engländer alles aufbieten, um den Ausgleich zu er zieien. Nachdem Miller draußen war, spielte Chelsea mit nur zehn Mann, doch auch von dieser Zeit ab gab es nur eine stürmende Mannschaft und das war Chelsea. Die großartige Abwehr der Krakauer verstand es, die Profis zu beherrichen und wies jeden Angriff des Gegners erfolg. reich zurüd Der Helb des Tages war der Krakauer Zor ware Madejski. Nur ihm allein hat die Wisla diejen für sie so wertvollen Sieg zu verdanken.

Po tym, jak Anglicy stosunkowo łatwo wygrali z polską drużyną narodową w Warszawie, mecz rozegrany następnego dnia w Krakowie stał się wielką sensacją. Chelsea przegrała z krakowską Wisłą 0:1.

Na to spotkanie przybyło 7000 widzów, w tym także przewodniczący PZPN, generał Bończa-Uzdowski, oraz inne wysokiej rangi osobistości. Gospodarze wystąpili bez Artura, a w składzie Chelsea brakowało znakomitego lewego pomocnika Gibsona.

Również w Krakowie londyńska drużyna grała niezwykle brutalnie, za co została wybuczana przez publiczność. Szczególnie wyróżnił się pomocnik Miller, który pozwalał sobie na niesportowe zachowanie. Angielski trener Wheatley wyciągnął z tego konsekwencje i sam zdjął Millera z boiska, gdy ten, mimo nakazu sędziego Rutkowskiego, nie chciał go opuścić. Scenie tej towarzyszył koncert gwizdów.

Sam mecz był interesujący. Krakowska drużyna walczyła z „wielkim” przeciwnikiem w imponujący sposób. Również w Krakowie goście mieli przewagę w polu, jednak nie potrafili przebić się przed bramkę. To kosztowało drużynę Chelsea zwycięstwo. Jednak i atak krakowian pokazał niewiele.

Jedyna bramka meczu padła z rzutu karnego. Jeden z obrońców londyńskiej drużyny dotknął piłki ręką w polu karnym, a sędzia Rutkowski wskazał na jedenasty metr. Enko pewnym strzałem zamienił rzut karny na bramkę, ustalając wynik na 1:0.

Po przerwie gra stała się bardziej nerwowa, zwłaszcza że Anglicy robili wszystko, by wyrównać. Po wykluczeniu Millera Chelsea grała w dziesiątkę, ale od tego momentu to tylko londyńczycy nieustannie atakowali. Znakomita obrona krakowian zdołała jednak opanować sytuację i skutecznie odpierała wszystkie ataki przeciwników.

Bohaterem dnia był bramkarz Wisły, Madejski. To właśnie jemu Wisła zawdzięcza ten tak cenny dla niej triumf.



Retro zdjęcie: Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa. Wisła - Chelsea 1:0, 1936 rok

Dzisiaj prezentujemy Wam zdjęcie z jednego z najważniejszych spotkań w przedwojennej historii Wisły Kraków. W 1936 roku w meczu jubileuszowym Biała Gwiazda pokonała Chelsea Londyn 1:0. Czy udało Wam się rozpoznać choćby niektórych zawodników Wisły?


21.04.2020r.

HistoriaWisly.pl



Wisła Kraków była pionierem w zakresie kontaktów polskiego piłkarstwa z futbolem brytyjskim. Już w 1911 roku działaczom Wisły udało się sprowadzić pod Wawel szkocki Aberdeen - pierwszy zawodowy klub piłkarski, który zawitał na polskie ziemie. 25 lat później Wisła zorganizowała wizytę Chelsea Londyn i był to pierwszy angielski klub, z którym zmierzyli się polscy piłkarze.

Najpierw w szranki z „Niebieskimi” stanęła nieoficjalna reprezentacja naszego kraju, ulegając 0:2. Następnego dnia - 24 maja 1936 roku - naprzeciwko Anglików stanęła Wisła. Było to nie lada wydarzenie. Zainteresowanie kibiców było tak wielkie, że dobudowano tymczasową trybunę, specjalne pociągi zjeżdżały do Krakowa z różnych części kraju, a na rynku pojawiły się nawet… fałszywe bilety wstępu!

Mecz był punktem kulminacyjnym obchodów 30-lecia Wisły. Spotkanie poprzedziły uroczystości - msza w kościele OO. Kapucynów, złożenie kwiatów na grobie Józefa Piłsudskiego, akademia z przemówieniami i występem chóru oraz mecz drużyn młodszych. W końcu chwilę przed 17:30 na boisko wybiegli najważniejsi aktorzy tego dnia. Właśnie ten moment uchwycił fotoreporter Ilustrowanego Kuriera Codziennego:

„Przed meczem u wejścia na boisko ustawiły się dwie drużyny junjorów, przez których szpaler wbiegli najprzód Anglicy, ubrani w niebieskie koszulki, a następnie Wiślacy, ubrani w czerwone. Drużyna Wisły ustawiła się na kole środkowem i pozdrowiła publiczność, poczem odbyła się ceremonja powitania gości. Do Anglików przemówił prezes Wisły dyr. dr Orzelski wręczając kierownikowi ekspedycji płk. Crispowi pamiątkowy proporczyk. Okrzyki obydwu drużyn zakończyły tę część spotkania, a w międzyczasie na masztach załopotały dwie wielkie flagi: angielska i polska” - czytamy w sprawozdaniu sportowym.

Piłkarze Wisły widoczni na zdjęciu to (licząc w lewo od arbitra, którego poznacie po ciemnym stroju, krótkich spodenkach i białym kołnierzyku): Kazimierz Sołtysik, Antoni Łyko, Bolesław Habowski, Henryk Kopeć, Edward Madejski, Władysław Szumilas, Alojzy Sitko, Józef Kotlarczyk, Władysław Szewczyk, Artur Woźniak, Mieczysław Jezierski i Jan Kotlarczyk.

Dalsze relacje prasowe sugerują, że wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego skończyły się uprzejmości - gra była bowiem brutalna. Możliwe jednak, że goście zaprezentowali standardową dla siebie bezpardonową walkę, która jedynie na polskiej publice - pierwszy raz oglądającej angielską drużynę w akcji - wywarła złe wrażenie. Tak czy inaczej faktem jest, że jeden z zawodników Chelsea został wykluczony za spięcie z sędzią zawodów, mecz zaś był bardzo wyrównany.

Decydująca okazała się 45 minuta gry - w zamieszaniu jeden z obrońców gości zagrał piłkę ręką w polu karnym. „Do piłki podszedł Łyko i ustawił ją dokładnie na „jedenastce”. Na trybunach widzowie wstrzymywali oddechy, najbardziej przesądni przesłonili oczy. Krótki bieg skrzydłowego Wisły i mimo rozpaczliwej obrony Woodleya – piłka zatrzepotała w siatce. Huragan oklasków był nagrodą za celny strzał. W powietrzu fruwały laski i kapelusze – a za kilka sekund gwizdek sędziego oznajmił pauzę” - tak kluczowy moment meczu wspominał Jerzy Jurowicz, junior Wisły, który wkrótce miał doczekać się debiutu w pierwszej drużynie.

Po przerwie wynik nie uległ zmianie i triumf Wisły stał się faktem. Wówczas - gdy kontakty międzynarodowe w piłce nożne były znacznie rzadsze niż obecnie - takie spotkania traktowane były bardzo poważnie. „Najcenniejszy wynik polskiego piłkarstwa” - bez żadnych wątpliwości oceniał sprawozdawca Ilustrowanego Kuriera Codziennego.

Źródło: wisla.krakow.pl

Wspomnienia

Jerzy Jurowicz

Chelsea pokonana w Krakowie

Wiosna 1936. – w związku z zakrojonymi na szeroką skalę przygotowaniami piłkarzy polskich do Igrzysk Olimpijskich w Berlinie – przyniosła cały szereg spotkań międzynarodowych. Gościliśmy wówczas w kraju wiele drużyn zagranicznych, między innymi przybył zespół zawodowców pierwszej ligi angielskiej – Chelsea.

Anglicy przyjechali do Polski poprzedzeni sławą rozgromienia nieoficjalnej reprezentacji Holandii 6:0 i wysokimi zwycięstwami w Danii. OO tym, że reprezentowali oni istotnie wysoką klasę opinia publiczna miała możność się przekonać po łatwym zwycięstwie futbolistów angielskich nad polską kadrą olimpijską w Warszawie.

Drugie swe spotkanie w Polsce Chelsea rozegrać miała w Krakowie, gdzie została zaproszona przez Wisłę na uroczystości jubileuszowe tego klubu.

Szczupły stadion krakowski wypełniony był w tym dniu po brzegi.

Zrozumiałe podniecenie widzów, niepokój o wynik (byle tylko nie jakaś „dwucyfrówka” na prezent jubileuszowy), wreszcie chęć jak najszybszego ujrzenia jedenastki gości sprawiły, że bez większego zainteresowanie obserwowano w oczekiwaniu na „wielką grę” przedmecz juniorów.

Broniłem wówczas bramki Wisły w spotkaniu z reprezentacją IX Gimnazjum. Po naszym meczu utworzyliśmy szpaler, przez który witane huraganami braw wkroczyły na boisko drużyny gości i jubilatów.

Gospodarze rozpoczęli grę z kompleksem niższości, niezbyt wierząc we własne siły w zawodach z tak renomowanym przeciwnikiem. Wisła grała jednak z wielkim poświęceniem i ambicją, toteż chociaż mijała minuta za minutą – Anglikom nie udawało się zmusić Madejskiego do kapitulacji.

Piłkarze Chelsea, których atak grał wówczas mało znanym u nas systemem „WM” raz po raz przedzierali się na pole karne gospodarzy. Center napadu, długonogi Mills co chwila dalekimi przerzutami wypuszczał skrzydłowych. Rudowłosy łącznik Argue, najgroźniejszy zresztą zawodnik w linii ataku niezmordowanie usiłował przedrzeć się z piłką przez linię obrony krakowian.

Wszystkie usiłowania gości były jednak daremne. Wisła grająca w jubileuszowym nastroju rozbijała i powstrzymywała akcje przeciwnika, a w miarę upływu czasu ataki gospodarzy zaczęły stawać się coraz groźniejsze. Gra Wiślaków porwała kibiców. Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy „Czerwonych” byli teraz cała duszą za nimi. Tu nie szło już przecież o wynik klubowy.

Gorąco oklaskiwano Madejskiego w bramce za piękne parady, jako obrońca wielkiego formatu prezentował się Sitko, niezawodne były interwencje Kotlarczyków. Zmuszeni do obrony Anglicy, podniecenie napotkanym oporem zaczęli grać już nie twardo, ale wprost brutalnie. Mnożyły się faule i rzuty wolne.

- Wskazówka boiskowego zegara zbliżała się do cyfry 45. Oczekiwano na gwizdek sędziego, sygnalizujący przerwę – i wtedy nieoczekiwanie padło rozstrzygnięcie. W zamieszaniu podbramkowym jeden z obrońców gości dotknął piłkę ręką. Rzut karny!

Do piłki podszedł Łyko i ustawił ją dokładnie na „jedenastce”. Na trybunach widzowie wstrzymywali oddechy, najbardziej przesądni przesłonili oczy. Krótki bieg skrzydłowego Wisły i mimo rozpaczliwej obrony Woodleya – piłka zatrzepotała w siatce. Huragan oklasków był nagrodą za celny strzał. W powietrzu fruwały laski i kapelusze – a za kilka sekund gwizdek sędziego oznajmił pauzę.

Po przerwie mecz stracił na atrakcyjności. Coraz częściej dochodziło do konfliktów. Pomocnik Chelsea – Miller upomniany przez sędziego ostentacyjnie splunął w jego stronę. Za nieobliczany ten gest zostaje wykluczony z boiska – Anglik nie chce jednak zejść i rozpoczynają się targi. Dopiero na skutek perswazji trenera drużyny angielskiej winowajca opuścił teren gry.

Wynik nie uległ już zmianie i tak to Wisła zapisała w swym albumie jeszcze jeden cenny sukces, którego echa odbiły się daleko poza granicami kraju. Bramka, jaką zdobył Łyko, była jedyną, którą Anglicy stracili w czasie ówczesnego tournée po kontynencie, a przegrana w Krakowie jedyną ich porażką.

Źródło: Jerzy Jurowicz, Pamiętniki

Harry Burgess

Wspomnienia piłkarza Chelsea - czytaj na naszym blogu!