1936.11.01 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:3

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 83: Linia 83:
źródło: http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1936/numer093/index.htm
źródło: http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1936/numer093/index.htm
 +
 +
 +
 +
 +
----
 +
 +
 +
 +
{{Inne mecze
 +
|tytuł =Inne mecze w [[I liga 1936 (piłka nożna)|I Lidze]] 1936:
 +
|mecz1 = '''1.'''[[1936.04.05 Wisła Kraków - Śląsk Świętochłowice 2:0|Śląsk 2:0]]
 +
|mecz2 = '''2.'''[[1936.04.19 Dąb Katowice - Wisła Kraków 0:1|Dąb 1:0]]
 +
|mecz3 = '''3.'''[[1936.04.26 Wisła Kraków - Pogoń Lwów 2:1|Pogoń 2:1]]
 +
|mecz4 = '''4.'''[[1936.05.03 Warszawianka Warszawa - Wisła Kraków 1:1|Warszawianka 1:1]]
 +
|mecz5 = '''5.'''[[1936.05.10 Wisła Kraków - Warta Poznań 1:4|Warta 1:4]]
 +
|mecz6 = '''6.'''[[1936.05.17 Garbarnia Kraków - Wisła Kraków 2:1|Garbarnia 1:2]]
 +
|mecz7 = '''7.'''[[1936.06.07 Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:0|Legia 1:0]]
 +
|mecz8 = '''8.'''[[1936.06.14 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 3:1|ŁKS 3:1]]
 +
|mecz9 = '''9.'''[[1936.06.28 Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:0|Ruch 0:1]]
 +
|mecz10 = '''10.'''[[1936.07.05 Śląsk Świętochłowice - Wisła Kraków 0:2|Śląsk 2:0]]
 +
|mecz11 = '''11.'''[[1936.08.23 Wisła Kraków - Garbarnia Kraków 2:2|Garbarnia 2:2]]
 +
|mecz12 = '''12.'''[[1936.08.30 Pogoń Lwów - Wisła Kraków 2:0|Pogoń 0:2]]
 +
|mecz13 = '''13.'''[[1936.09.20 ŁKS Łódź - Wisła Kraków 0:2|ŁKS 2:0]]
 +
|mecz14 = '''14.'''[[1936.09.27 Wisła Kraków - Warszawianka Warszawa 0:3|Warszawianka 0:3]]
 +
|mecz15 = '''15.'''[[1936.10.11 Warta Poznań - Wisła Kraków 2:1|Warta 1:2]]
 +
|mecz16 = '''16.'''[[1936.10.18 Wisła Kraków - Dąb Katowice 5:2|Dąb 5:2]]
 +
|mecz17 = '''17.'''[[1936.10.25 Wisła Kraków - Ruch Chorzów 3:1|Ruch 3:1]]
 +
|mecz18 = '''18.'''[[1936.11.01 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:3|Legia 3:2]]
 +
|mecz19 =
 +
|mecz20 =
 +
|mecz21 =
 +
|mecz22 =
 +
|mecz23 =
 +
|mecz24 =
 +
|mecz25 =
 +
|mecz26 =
 +
|mecz27 =
 +
|mecz28 =
 +
|mecz29 =
 +
|mecz30 =
 +
|mecz31 =
 +
|mecz32 =
 +
|mecz33 =
 +
|mecz34 =
 +
|mecz35 =
 +
|mecz36 =
 +
|mecz37 =
 +
|mecz38 =
 +
|mecz39 =
 +
|mecz40 =
 +
}}

Wersja z dnia 14:46, 22 wrz 2008

1936.11.01, I Liga, Stadion Wojska Polskiego,
[[Grafika:|150px]] Legia Warszawa 2:3 (1:2) Wisła Kraków [[Grafika:|150px]]
widzów: 1.000
sędzia: Lange
Bramki


Frankowski (g) 30'
H. Przeździecki 64'

0:1
0:2
1:2
2:2
2:3
10' Artur Woźniak
16' J. Kubera (sam)


70' Władysław Szewczyk (g)
Legia Warszawa
Ustawienie 1-2-3-5

Zlatoper
S. Kubera
Pigłowski
J. Kubera
W. Przeździecki
Cieciera
H. Przeździecki
Gburzyński
Frankowski
Łysakowski
Rajdek

trener Karol Hanke
Wisła Kraków
Ustawienie 1-2-3-5

Stanisław Geruli
Stanisław Szczepanik
Władysław Szumilas
Józef Kotlarczyk
Franciszek Gierczyński
Mieczysław Jezierski
Bolesław Habowski
Mieczysław Gracz
Władysław Szewczyk
Artur Woźniak
Jan Natanek

bez trenera

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Relacje Prasowe

Przegląd Sportowy numer 93/1936 strona 4

Ostatnie bramki na stadionie warszawskim
Wisła z trudem zwycięża Legię


Warszawa 1.9. WISŁA - LEGIA 3:2 (2:1). Bramki dla Wisły zdobyli: Artur, samobójcza Kubery, Szewczyk; dla Legii Frankowski 2. Sędziował p. Lange.

WISŁA: Gierula; Szczepanik, Szumilas; Kotlarczyk II, Gierczyński, Jezierski; Habowski, Gracz, Szewczyk, Artur, Natanek.

LEGIA: Zlatoper; Kubera II, Pigłowski; Kubera I, Przeździecki I, Cieciera; Przeździecki II, Gburzyński, Frankowski, Łysakowski, Rajdek.

Krakowska Wisła w 1936 roku
Krakowska Wisła w 1936 roku

Ostatki ligowe w Warszawie zgromadziły na widowni stadionu W.P. jedynie "najwierniejszych". Trybuna zapełniła się więc głośno dyskutującą młodzieżą, której nikt dzisiaj nie wypędzał z samowolnie okupowanych miejsc. Sympatie jej były podzielone. Gwizdano chwilami demonstrując przeciw rzekomej krzywdzie Legii, to znów aplauzowano spontanicznie bardziej udaną akcję krakowian. Nastrój był niefrasobliwy, mimo że przyszło uczestniczyć w przykrym obrzędzie degradacji drużyny, która mimo początkowo niezbyt przychulnej dla siebie atmosfery (z różnych przyczyn) zdołała jednak z biegiem już wykuć pewną tradycję i stworzyć ustaloną wartość w polskim piłkarstwie.

Piękne gesty, ale krótko

Bardziej, niż na widowni odczuwano powagę momentu, zdaje się, na boisku. W pierwszej połowie starano się więc grać z zachowaniem pełnej rycerskości. Przy silniejszym zderzeniu gracze wymieniali uściski dłoni, wzajemnie się przepraszali, demonstrując tę lepszą, niestety dość rzadko oglądaną stronę sportu. Po przerwie, gdy sytuacja się pogmatwała i ostateczny wynik stał się niepewny, zarzucono "dobre obyczaje" i chwilami zdrowo sobie dogadzano.

Obiecujący start

Jak ogólnie przewidywano zawody zakończyły się przegraną Legii. Po pierwszych 20 minutach zanosiło się nawet na katastrofalną klęskę. W okresie tym Wisła grała jak z nut, pozwalając przeciwnikowi jedynie na sporadyczne wypady, które miały nawet wcale nie "spadkowy" zakrój. Dwie bramki, jedna w 10-ej min. Artura po dobrej kombinacji całości, druga w 16-ej min. z niefortunnego wykopu Kubery I, który wyekspediował piłkę efektownie w tył ponad głowę Zlatopera, - były ukoronowaniem dzieła. Potem nastąpiło w sytuacji "przejaśnienie" (naturalnie oceniając z perspektywy Legii). Atak krakowski, idący z furią zaczął jakoś tracić temperament, a gdy w 30-ej min. Frankowski ładną główką przeniósł piłkę ponad Gierulą do siatki, Wiślacy zupełnie się zapeszyli.

Od tej chwili drużyna "czerwonych" zaczęła się skrzępić. Zanikał coraz bardziej kontakt pomiędzy liniami, psuła się zgodna dotychczas współpraca napadu, gaffy robiono na przedpolu własnej bramki i sprawnie funkcjonujący aparat rozklekotał się na dobre. Po przerwie nic się nie poprawiło. Były wprawdzie i teraz efektowne momenty, ale nie zdołano już zespolić się w jeden harmonijny zespół.

Na równi

W przeciwieństwie do gości Legia, która rozpoczęła bój z wyraźnym kompleksem, "poddała się nieuchronnemu losowi", nabrała nagle wigoru i ochoty do życia. Zapomniawszy więc o tragicznym fatum, zaczęła walczyć jak równy z równym, często i gęsto wprowadzając Gierulę i jego najbliższe otoczenie w ciężkie sytuacje. W 19-ej min. udało się nawet doprowadzić wynik do równowagi. Szumilas nie potrafił zatrzymać Przeździeckiego II, który skierował ostry strzał na bramkę. Szczepanik gdzieś się zapędził, a Kotlarczyk II, obsadziwszy jego pozycję nadaremnie usiłował zatrzymać bieg piłki, lekkie dotknięcie główki Frankowskiego wystarczyło więc, by potoczyła się ona obok rąk bramkarza do siatki.

Sukces jeszcze bardziej zdopingował gospodarzy i zaniepokoili poważnie ich przeciwników. Stąd powstała ostrzejsza gra, protesty i wyrazy niezadowolenia z niektórych orzeczeń napewno nie najgorszego sędziego. Sprawę rozstrzygnął ostatecznie rzut wolny w 25-ej min. Piłkę bitą przez Kotlarczyka przedłużył ładnie główką Szewczyk i postawił tym samym kropkę nad "i". Przewidywaniom stało się zadość, Wisła wygrała, a przyszło jej to ciężko, napewno trudniej, niż oczekiwała.

Dwie edycje

Krakowianie zaprezentowali się nam w dwu odmianach. Pierwsza wywołała ogólny zachwyt, druga była bardzo przeciętna. Co było przyczyną nagłej metamorfozy? Wydaje nam się, że dwa są tego źródła. Po pierwsze więc atak, ściślej mówiąc, trójka środkowa, wzięta za wielkie początkowo tempo i nie mogła na śliskim, ciężkim terenie przetrzymać go do końca. Po drugie: w centrum pomocy Wisły istniała luka, wymagająca wydatnego latania zarówno ze strony obu łączników (co naturalnie jeszcze bardziej absorbowało siły), jak i ze strony obrońców (Szczepanik).

Gierczyński miał najlepsze chęci, pracował ambitnie i ofiarnie, ale na barkach swych nie potrafił utrzymać ciężaru całej gry. Ucierpieli na tym również boczni pomocnicy, których praca konstrukcyjna pozostawiała chwilami wiele do życzenia. Z obrońców podobał nam się lepiej Szczepanik, ruchliwy i agresywny. Możnaby mu [?] zrobić zarzut, że zapuszcza się niejednokrotnie w dalekie rewiry, odsłaniając własną pozycję. Szumilas był mniej rześki, dzięki temu zdarzały się liczniejsze błędy. Gierula wywiązał się naogół zadowalająco ze swego zadania, parokrotnie interweniował z wielką brawurą. Trudno do niego mieć pretensję o drugą bramkę (jak wynikało to z gestów niektórych kolegów).


Błyskotliwy i groźny tercet

Najciekawszą formacją Wisły jest bezsprzecznie atak. Gra trójki w pierwszych 20 min. stała na doskonałym poziomie. Pomiędzy Arturem, Szewczykiem i Graczem piłka szła jak na sznurku, prawie zawsze do przodu, zawsze na przedłużenie i... strzał. Ze skrzydłowych lepiej wypadał Habowski, którego dobrych centr nei wyzyskiwano. Natanek jak na nowicjusza wykazywał wiele talentu. Gdy karta się odwróciła napastnicy stracili rezon. Artur znów popadał w nałóg dribblingowy, Szewczyk nie umiał się w porę uwolnić z pod opieki przeciwnika, a "Gracz", jak na młodego gracza zbyt często inklinował do foulów i protestów. Mimo to jednak linia ofenzywna pozostawiła dobre wrażenie i jest w tej chwili najsilniejszą bronią "czerwonych".

Na straconej pozycji

Legia zasłużyła na remis. Grała ona stylowo może mniej efektownie, w technice poszczególnych graczy były większe braki, jednak umiała też zdobyć się na skoordynowane szybkie akcje, na przemyślane i celowo przeprowadzane podania. Atak mniej [?] swą pracę, ale był jednak pozbawiony energii i zdecydowania. Świadczyły o tym choćby obie bramki i kilka dalszych dobrych strzałów. Pomoc i obrona potrzebowała sporo czasu, nim zdołała się zorjentować w sposobie gry przeciwnika. Gdy to nastąpiło zaczęły się coraz bardziej zasklepiać niebezpieczne luki a napastnicy Wisły spotykali na drodze swej dobrze ustawionych przeciwników. Nie była to naturalnie gra na jakimś specjalnym poziomie, ale przeciętnie wcale dobrym, przez solidnych, wyrobników. Poza pierwszym okresem, w którym popełniano na tyłach ciężkie grzechy (krycie), później nie było właściwie specjalnie słabych punktó. Na pochwałę zasługuje ambicja i zapał z jakim walczono do ostatka, mimo przeświadczenia, że stoi się na straconej placówce. Na wyróżnienie zasługiwałby bramkarz Zlatoper. Przeszedł on w niedzielę ciężki trening, z którego wywiązał się dobrze, interweniując często nie tylko odważnie ale i z ryzykiem.

Sędzia p. Lange, mimo kilku przeoczeń, w sumie niezły.


Ciekawostka

Legia po tym meczu, jak się później okazało, pożegnała się z boiskami I ligi na 12 lat.




źródło: http://buwcd.buw.uw.edu.pl/e_zbiory/ckcp/p_sportowy/1936/numer093/index.htm





Szablon:Inne mecze