1938.09.11 Wisła Kraków - Warta Poznań 5:7
Z Historia Wisły
Linia 18: | Linia 18: | ||
| statystyki = Według Dziennika Poznańskiego bramkę na 4:5 strzelił [[Artur Woźniak]]. | | statystyki = Według Dziennika Poznańskiego bramkę na 4:5 strzelił [[Artur Woźniak]]. | ||
}} | }} | ||
+ | |||
+ | [[Grafika:1938.09.11 Wisła Kraków - Warta Poznań1.JPG|thumb|right|250px]] | ||
+ | [[Grafika:1938.09.11 Wisła Kraków - Warta Poznań2.JPG|thumb|right|250px]] | ||
+ | |||
[[Grafika:Nowy Dziennik 1938-09-12a.JPG|thumb|right|200px]] | [[Grafika:Nowy Dziennik 1938-09-12a.JPG|thumb|right|200px]] | ||
[[Grafika:Polska Zachodnia 1938-09-12.JPG|thumb|right|200px]] | [[Grafika:Polska Zachodnia 1938-09-12.JPG|thumb|right|200px]] |
Wersja z dnia 09:31, 20 kwi 2012
Wisła Kraków | 5:7 (2:4) | Warta Poznań | ||||||||
widzów: 4.000 | ||||||||||
sędzia: Walenty Gerblich z Lipin | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Według Dziennika Poznańskiego bramkę na 4:5 strzelił Artur Woźniak. |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
12 bramek w Krakowie
Brawurowe zwycięstwo Warty nad Wisłą
Kraków, 11.9. Tel. wł. Warta-Wisła 7:5 (4:2). Bramkami podzielili się: Kaźmierczak, Gendera i Schreier po dwie, Szerfke jedną. Dla Wisły: Łyko dwie, Artur, Filek i Chabowski. Sędzia p. Gerblich. Publiczności 4.000.
Warta: Szulc, Ofierzyński, Twórz, Lis, Danielak, Sobkowiak, Schreier, Gendera, Kazimierczak, Szwarc.
Wisła: Jurowicz, Szumilas, Sitko, Kotlarczyk, Gierczyński, Filek I, Chabowski, Gracz, Filek II, Artur, Łyko.
Tego jeszcze w Krakowie nie było. Spokojny i flegmatyczny zazwyczaj kibic krakowski oniemiał wprost od gradu bramek, jaki posypał się w tym meczu. Sytuacje zmieniały się jak w kadejoskopie [tak!]. To Wisła prowadziła 2:0, to za chwilę była przegraną 2:4. Świtał znów promień nadziei gdy na tablicy widniały cyfry 3:4, a za chwilę horyzont był czarny i ponury – było 7:4.
Widz opuszczał boisko, uświadamiał sobie końcowy rezultat, i klął co sił na sędziego. Nie było dziś chyba człowieka na boisku, który nie gderałby na arbitra tych zawodów p. Gerblicha, a już chyba najbardziej niezadowolony był obserwator z Warszawy p. Krukowski, który skrzętnie notował w swym notesie i był widocznie speszony formą swego kolegi po gwizdku.
Że mecz skończył się spokojnie, że gracze nie pobili się do krwi – to jest raczej zasługą ich kultury, a nie umiejętności arbitra. Owszem, był taki moment, gdy zanosiło się na bójkę, a to wtedy gdy Gracz zdzielił Lisa pod bramką Warty. Ale to się jakoś rozeszło po kościach i mecz skończył się spokojnie. W każdym jednak razie nie jest to zasługą arbitra.
Wybitny udział przypadł sędziemu natomiast w ustaleniu stosunku bramkowego. Tak jak to wyglądało naprawdę, po odliczeniu spalonych, wynik byłby niższy po obu stronach. Zwycięstwo Warty uzyskano jednak w sposób legalny.
Z kolei przechodzimy do roli obu zespołów. Była ona bardzo zróżniczkowana, zmienna, uzależniona w dużym stopniu od warunków terenowych. Na ciężkim, błotnistym boisku start Wisły wypadł znacznie lepiej. Zerwała się lotnie do walki, szybo prowadziła atak i w 15 minucie miała już 2:0.
Ale nie tylko sukces cyfrowy był udziałem gospodarzy. Mieli przewagę psychiczną nad przeciwnikiem, który gorąco protestował przeciw arbitrowi, zarzucając mu nieuwzględnienie spalonego przy pierwszej bramce i pochopne podyktowanie karnego. Wyprowadzeni z równowagi, mający dwie bramki w zanadrzu, warciarze okazali godny pozazdroszczenia hart ducha. Nie załamali się psychicznie, prowadzili grę tak, jakby nic nie zaszło. Tylko silniej zaciskali zęby, szybciej byli przy piłce, bardziej parli naprzód.
I stał się cud. W przeciągu 30 minut Warta odrobiła stracony teren, gdyż schodziła na przerwę wśród oklasków z boiska, prowadząc znów 4:2. Miała połowę zwycięstwa w kieszeni. Po pauzie nie dała go sobie wydrzeć i mimo krytycznych chwil potrafiła wynik utrzymać.
W pierwszym rzędzie jest to zasługą ataku, który w dzisiejszym spotkaniu grał pierwsze skrzypce. Zdawał sobie chyba sprawę Szerfke, że spoczywa dziś na nim czujne oko kapitana związkowego i ważą się losy nie tylko punktów Warty, ale też kierownictwa ataku na mecz z Niemcami.
Szerfkego oceniamy dziś b. dobrze. Nie umiał jeszcze pozbyć się powolności swej kardynalnej wady. Ale był to jedyny minus na jego koncie. Naszym zdaniem potrafił go zrównoważyć, a nawet przewyższyć precyzją podań i skutecznością zróżnicowanych akcyz. Niemniej dobrze wypadł dziś Gendera na prawym łączniku. On był najszybszym w swej linii, umiał zawsze wpaść w lukę i wypatrzyć słaby punkt w tyłach przeciwnika. Pochwalić wreszcie należy zarówno Schreiera, jak też Kazimierczaka i Szwarca.
Niemniej celowo grała pomoc Warty gdzie Daniela, a szczególnie Lis należeli do silnych punktów. Bramkarz na ogół bez winy. Natomiast [obaj] obrońcy chwilami słabi, do czego przyczynił się może ciężki teren.
Wisła nie potrafiła utrzymać zwycięstwa w swych rękach. Miała korzystny rezultat w 15 minucie i to przegrała. Stało się to przede wszystkim z powodu gwałtownego spadku formy obrońców, a szczególnie [Sitka], który zagrał katastrofalnie. Dodajmy do tego słabą dyspozycję [Fil]ka na lewej pomocy, a wówczas uzmysłowimy sobie, że90 proc. ataku Warty szło właśnie w tę stronę.
Mimo dobrej gry Gierczyńskiego, mimo wysiłków dysponowanego dzisiaj Łyki i mimo biegów Chabowskiego, Wisła nie mogła utrzymać stanu posiadania. Artur zagrał z bólem gardła. Gracz zupełnie niepotrzebie po[ddawał] się nieproduktywnym zmaganiom, wybrykom, zamiast myśleć o działaniu z partnerami i sko[?]nym wysiłku.
Przechodząc do oceny sił stwierdzić należy, ze o ile w polu obie jedenastki rozegrała partię na równo, o tyle Warta była zespołem skuteczniejszym i orientującym się lepiej pod bramką. Inicjującym groźniejsze poczynania i realizującym lepiej swe szanse. Podkreślony wyżej luki w defensywie Wisły ułatwiały jej zresztą zadanie. [… mi]nucie. Wynik opiewa 7:5.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 73.