1946.09.19 Wisła Kraków - Czuwaj Przemyśl 4:0

Z Historia Wisły

1946.09.15, 1. eliminacje MP, Kraków, Stadion Wisły, 16.30
Wisła Kraków 4:0 (2:0) Czuwaj Przemyśl
widzów: ok. 8.000
sędzia: Leon Sperling z Krakowa
Bramki
Mieczysław Gracz (g) 14'
Artur Woźniak 24'
Eugeniusz Wandas 48'
Mieczysław Gracz 89'
1:0
2:0
3:0
4:0
Wisła Kraków
3-2-5
Jerzy Jurowicz
Tadeusz Kubik
Tadeusz Legutko
Stanisław Flanek
Adam Wapiennik
Jan Wapiennik
Andrzej Łyko
Mieczysław Gracz
Artur Woźniak
Eugeniusz Wandas
Kazimierz Cisowski

trener Jan Kotlarczyk
Czuwaj Przemyśl
2-3-5
Koczapski (Wacek)
Bilan
Martini
Rumes
Dutko
Besz
Ochalski
Duchan
Piątkowski
Drzewiński
Głupiak

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1946, nr 191 (21 IX)

Piłkarze przemyscy wyeliminowani

Wisła—Czuwaj 4:0 (2:0)

Wisła do tego meczu wystąpiła w składzie identycznym jak przeciw. Cracovii jedynie na lewym skrzydle Łyko zastąpił Cisowskiego, a ten zajął miejsce Giergiela na prawej stronie.

HKS Czuwaj zagrał-w zestawieniu: Koczapski (Wacek), Martini, Bilan, Reiner, Dutko, Besz, Głópiak, Drzewiński, Piątkowski, Duchoń, Ochalski.

HKS. z Przemyśla zaprezentował się sportowej publiczności krakowskiej z jak najlepszej strony.

Jest to drużyna grająca fair, ale jak na rozgrywki mistrzowskie zbyt miękko. Podkreślić należy sportowe zachowanie się zawodników tej drużyny, którzy wiele krzywdzących orzeczeń sędziego przyjmowali bez protestu. Cala wartość zespołu harcerskiego, leży w jego liniach obronnych, złożonych z zawodników na dobrym poziomie technicznym. Na pierwszy plan wybijał się mały wzrostem, ale ambitny i z pełnym poświęceniem grający Besz, na prawej pomocy, oraz spokojny i opanowany Bilan w obronie. Bramkarz Koczapski widocznie stremowany grał mimo to doskonale i uchronił swoją drużynę od większej porażki. Atak Przemyślan był najsłabszą częścią drużyny i w ciągu całego meczu nie potrafił zagrozić poważnie bramce Jurewicza. W sumie Przemyślanie nie byli drużyną groźną i prawdopodobnie musieliby uledz niejednemu, A-klasowemu zespołowi naszego okręgu — spoza puli finałowej.

Jeśli w tej sytuacji wynik brzmi tylko 4:0, to w pierwszym rzędzie należy to przypisać niesłychanie słabej — a miejscami wręcz nieudolnej grze ataku Wisły, który zawiódł na całej linii.

Wystarczy wspomnieć, że przez 75 min. gra toczyła się na połowie gości, — a zawodnicy napadu Wisły prześcigiwali się wzajemnie w marnowaniu doskonałych sytuacji podbramkowych.

Nie pomogło przesunięcie Legutki najpierw na skrzydło w miejsce Łyki, a potem na łącznika w miejsce Wandasa, gdyż zawodnik ten doskonały w pomocy, dostroił się na nowej pozycji do poziomu kolegów. Ocena ta nie dotyczy linii defenzywnych które zagrały mniej więcej na normalnym poziomie i zdeklasowały zupełnie atak drużyny przemyskiej. Jurewicz był prawie niezatrudniony, gdyż Flanek był z reguły ostatnią instancją, o którą rozbijały się anemiczne i prymitywnymi środkami przeprowadzane akcje napadu przeciwnika.

W całości poziom tych zawodów nie mógł zadowolić wybrednej publiczności krakowskiej, która zawiedziona, na długo przed końcem zawodów zaczęła opuszczać boisko.

Osobną wzmiankę należy poświęcić arbitrowi tych zawodów ob. Sperlingowi z Łodzi, który sędziował ten mecz bardzo słabo a rozstrzygnięciami swoimi częściej krzywdził drużynę gości.

Przebieg gry.

Przemyślanie losują gorszą połowę boiska, bo pod wiatr. Porywiste podmuchy wichru utrudniają niezmiernie obronę, zmuszając zawodników przemyskich do podwójnego wysiłku. Ułatwia to zadanie Wisły, która z miejsca silnie naciska spychając gości pod ich własną bramkę. Kopczyński broni kolejno strzały Artura i Wandasa, a przytomny Bilan na obronie wyjaśnia kilka groźnych sytuacji.

W 14-tej minucie, mimo że bramkarz Przemyślan wyłapuje piłkę przed linią autową sędzia dyktuje rzut rożny, po którym ze strzału Gracza pada pierwsza bramka dla Wisły. Bezstronna publiczność krakowska nie może się pogodzić z podobnym sędziowaniem i od tego momentu aż do końca zawodów obrzydza życie niefortunnemu arbitrowi, Wisła naciska coraz silniej, ale linie defenzywne gości pracują bez zarzutu. Gorzej jest z atakiem Przemyślan, który dopiero po 20-tu minutach zdobywa się na pierwszą wykończoną strzałem akcję ofenzywną. W 24-tej minucie po ucieczce i centrze Cisowskiego strzała Artur drugą bramkę dla Wisły. Próbuje szczęścia Legutko, ale ostrą jego bramkę z 25-ciometrowej odległości broni w pięknym stylu Kopczyński. Wisła jest ciągle w ataku ale napastnicy jej słabo dysponowani strzałowo nie potrafią przewagi tej zaznaczyć cyfrowo.

Po przerwie, już w trzeciej minucie po akcji prawą stroną Wandas podwyższa wynik na 3:0.

Atak tein pięknie przeprowadzony wróżył, że drużyna przemyska nie uniknie wysokiej porażki. Już jednak w następnej minucie nadzieje te musiały się rozwiać. Gracz podciąga prawie pod słupek, podaje dokładnie do środka, ale najpierw Wandas, a potem Łyko kompromitują się, skrajną nieudolnością, W 15-tej minucie znowu Wandas marnuje stuprocentową okazję do podwyższenia wyniku strzelając z bezpośredniej odległości tak słabo, że przytomny Koczapski ratuje nakrywką. Aż do 35-tej minuty bramka Przemyślan jest w ustawicznym oblężeniu, po czym zachęceni pełnym sukcesem obronnym goście przechodzą nawet do ataku i przez kilka minut goszczą na połowie Wisły. Zawiedziona słabym poziomem gry publiczność zaczyna opuszczać stadion, tymczasem w ostatniej minucie ucieka Legutko, podaje do nieobstawionego Gracza, który spokojnie podciąga i ostrym strzałem ustala wynik dnia na 4:0.

Publiczności około 8 tysięcy.

Sędzia ob. Sperling z Łodzi bardzo słaby.

G.

„Dziennik Polski” z 1946.09.20

Wisła - HKS. Czuwaj 4:0 (2:0)
Mimo powszedniego dnia i dość niepewnej pogody około 7.000 widzów przyglądało się spotkaniu mistrzów okręgów przemyskiego i krakowskiego. Przebieg gry i jej charakter nasuwają zasadniczą uwagę, dotyczą systemu, jakim w roku bieżącym rozgrywane są mistrzostwa Polski. System ten dla okręgów krakowskiego, czy śląskiego jest krzywdzący przez dopuszczenie z okręgów do rozgrywek tylko jednej drużyny.
Poziom wykazany przez sympatyczną drużynę harcerzy, grającą ambitnie i fair nie odbiega od poziomu przeciętnych drużyn krakowskich A- klasy. Gra gości miała charakter przeważnie obronny, a sporajdyczne akcje ofensywne nie stały na takim poziomie, aby pokonać linie obronne Wisły i zdobyć choćby jedną bramkę. W drużynie gości najsilniejszym punktem był bramkarz, który pewnością chwytu, zdecydowaniem i spokojem wyjaśnił wiele trudnych sytuacyj. Jedynie druga bramka, strzelona głową przez Gracza, może obciążać jego konto. Reszta drużyny wyrównana, bez słabych punktów walczyła ambitnie od pierwszej do ostatniej chwili gry.

Drużyny wystąpiły w następujących składach:
Czuwaj: Koczapski, Bilan, Martyni, Remer, Dutko, Besz, Duchoń, Ochalski, Piątkowski, Drzewiński Głupiak II.
Wisła: Jurowicz, Flanek, Kubik, Wapiennik I, Legutko, Wapiennik II, Cisowski, Gracz, Artur, Wandas, Łyko.

Druzyna Wisły swą dzisiejszą grą nie mogła zadowolić. Jedynie prawoskrzydłowy Cisowski i Flanek w obronie, oraz Legutko do przerwy, grali na dobrym poziomie. Reszta drużyny grała poniżej swej formy. Gra upływająca pod zdecydowaną przewagą Wisły, była mało interesująca. Do przerwy zdobyła Wisła dwie bramki, pierwszą w 14-tej minucie strzela Gracz głową, po rzucie z rogu bitym przez Łykę, drugą bramkę w 23-ej minucie zdobywa Artur pięknym przedłużeniem podania Cisowskiego. Po przerwie w trzeciej minucie Cisowski dośrodkuje dokładnie i Wandas uzyskuje trzecią bramkę. Gra traci na tempie. Wydaje się, że wynik nie ulegnie zmianie. Dopiero w 44-tej minucie gry z podania Legutki, grającego po przerwie na lewym skrzydle, strzela Gracz czwartą bramkę.

Sędzia zawodów p. Sperling z Łodzi nie miał trudnego zadania, a kilkoma swymi rozstrzygnięciami mógł wzbudzić zastrzeżenia.

"Start" z 1946.09.20