1975.04.26 Wisła Kraków - ŁKS Łódź 3:1

Z Historia Wisły

1975.04.26, I Liga, 22. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 18:00
Wisła Kraków 3:1 (2:0) ŁKS Łódź
widzów: ok. 12.000-15.000
sędzia: Zbigniew Strociak z Opola
Bramki
Andrzej Drozdowski (sam.) 24’
Zdzisław Kapka 34'

Zdzisław Kapka (k) 58’
1:0
2:0
2:1
3:1


49' Zbigniew Maćkowiak

Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Krzysztof Budka
Antoni Szymanowski
Henryk Maculewicz
Henryk Szymanowski
Zbigniew Krawczyk grafika: Zmiana.PNG (77’ Janusz Surowiec)
Andrzej Garlej
Krzysztof Obarzanowski
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik grafika: Zmiana.PNG (88’ Stanisław Krasny)
Marek Kusto

trener: Henryk Stroniarz
ŁKS Łódź
4-3-3
Jan Tomaszewski
Marek Dziuba
Kazimierz Jałocha
Mirosław Bulzacki
Jan Marchewka
Andrzej Drozdowski Grafika:Zk.jpg
Jerzy Kasalik
Grzegorz Ostalczyk
Jan Mszyca
Andrzej Grzywacz
Zbigniew Maćkowiak Grafika:Zmiana.PNG (58' Łukasz Kąpa)

trener: Grzegorz Polakow

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje prasowe

Tomaszewski musiał 3 razy wyciągać piłkę z siatki
Tomaszewski musiał 3 razy wyciągać piłkę z siatki
Rajdy A. Szymanowskiego po prawej flance siały popłoch w szeregach przeciwnika
Rajdy A. Szymanowskiego po prawej flance siały popłoch w szeregach przeciwnika

"Tempo" z 1975.04.28

Przebudzenie "Białej Gwiazdy"

KRAKÓW (Tempo). Po serii słabszych występów piłkarze "Białej Gwiazdy" jakby obudzili się z letargu i znów pokazali na co ich naprawdę stać. Obserwując szybkie akcje ofensywne krakowian, ich ciąg na bramkę i sporą ilość celnych strzałów odnosiło się wrażenie, że Wisła przeszła jakąś metamorfozę. Stało się tak głównie za przyczyną A. Szymanowskiego, który potrafił tchnąć w swój zespół nowego ducha, wiarę we własne siły. Można się było naocznie przekonać, że jeśli zawodnik tej klasy, co nasz reprezentacyjny obrońca włoży w grę maksimum wysiłku, to może on nawet przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść własnej drużyny.
A. Szymanowski wystąpił tym razem na swojej "etatowej" w drużynie narodowej pozycji bocznego obrońcy i dodało to od razu akcjom krakowian życia. Przy okazji staliśmy się świadkami nowego odkrycia. Oto debiutujący przed własną widownią na pozycji tzw. libero 16-letni junior Budka wywiązał się zupełnie nieźle ze swej roli, należąc obok A. Szymanowskiego, Kusty i Goneta do silniejszych punktów gospodarzy. Na nic więc zdały się efektowne parady reprezentacyjnego bramkarza Tomaszewskiego, jego wspaniały refleks i gra na przedpolu. Łodzianie zeszli z boiska pokonani, gdyż wyższość przeciwnika nie podlegała dyskusji. Trzeba im jednak przyznać, że ambitnie walczyli do samego końca.
Popisowy rajd A. Szymanowskiego prawą stroną już w 1 min. spowodował zamieszanie pod bramką Tomaszewskiego i chociaż w 4 min. Mszyca zrewanżował się silnym strzałem, który minimalnie minął cel, to inicjatywa należała do
(Dokończenie na str. 4)
"Tomek" był bezradny
(Dokończenie ze str. 1)
krakowian. W 14 min. Gonet wybiegiem uprzedził szykującego się strzału Maćkowiaka po dośrodkowaniu Drozdowskiego a w 18 min. Kapka chciał sprytnie przerzucić piłkę nad wybiegającym Tomaszewskim, ale przeszła ona ponad poprzeczką. Kolejny rajd A. Szymanowskiego w 24 min. przyniósł Wiśle prowadzenie. Dokładne jego dośrodkowanie przejął Kusto i strzelił w spojenie poprzeczki ze słupkiem, a odbitą piłkę obok bezradnego Tomaszewskiego skierował do własnej bramki... Drozdowski. Na następną bramkę nie przyszło zbyt długi czekać. W 34 min. A. Szymanowski wyłożył wprost piłkę na nogę Kapce, który z najbliższej odległości ulokował ją w siatce.
Niekorzystny wynik zmobilizował łodzian do bardziej zdecydowanych ataków. W przodzie znalazł się nawet Bulzacki, wspomagający swoich kolegów z linii napadu. Gra niepotrzebnie się też zaostrzyła i w 43 min. za faul na Kmieciku Kusto egzekwował rzut wolny sprzed linii pola karnego, ale strzelił za wysoko. Po zmianie stron łodzianie w 49 min. zmniejszyli rozmiary porażki, zdobywając bramkę w zamieszaniu ze strzału Maćkowiaka. Od tego momentu gra nabrała jeszcze większych rumieńców i najpierw Kasalik zatrudnił Goneta, a następnie A. Szymanowski zmusił do najwyższego wysiłku Tomaszewskiego.
Rezultat spotkania ustalił w 57 min. Kapka, egzekwując pewnie rzut karny za podcięcie Kmiecika przez Jałochę na polu karnym. "Tomek" wprawdzie wyczuł napastnika Wisły i rzucił się we właściwą stronę, ale strzał był "atomowy". Kapka miał też okazję podwyższenia jeszcze wyniku w 70 min., jednak przy silnym strzałem Tomaszewski popisał się wspaniałą paradą. Warto dodać, że niefortunny strzelec samobójczego gola Drozdowski w 55 min. otrzymał żółtą kartkę za grę faul.
WISŁA: Gonet, A. Szymanowski, Maculewicz, H. Szymanowski, Budka, Obarzanowski, Krawczyk (od 77 min. Surowiec), Kapka, Garlej, Kmiecik (od 87 min. Krasny), Kusto.
ŁKS: Tomaszewski, Dziuba, Jałocha, Bulzacki, Marchewka, Drozdowski, Kasalik, Ostalczyk, Mszyca, Grzywacz, Maćkowiak (od 58 min. Kąpa).
Sędziował p. Strociak z Opola. Widzów ok. 15 tys.
A. CICHOWICZ

Echo Krakowa. 1975, nr 94 (24 IV) nr 9189

Zagrożona degradacja drużyna Tomaszewskiego przyjeżdża na spotkanie z WISŁA

Po trzytygodniowej przerwie piłkarze ekstraklasy wracają znów na ligowe boiska. Kadrowicze w racie przerwy w mistrzowskich rozgrywkach intensywnie trenowali i grali męcz z Włochami, ich koledzy nie objęci przygotowaniami reprezentacji ćwiczyli także solidnie, przebywali na zgrupowaniach szkoleniowych, rozgrywali mecze sparringowe, by do ostatniej fazy ekstraklasowych zmagań przystąpić w jak najlepszej dyspozycji.

Jak wykorzystano przerwą, co dała ona poszczególnym zespołom przekonamy się jutro i w niedzielę obserwując występy piłkarzy na zielonych już murawach stadionów. W Krakowie, dojdzie do ciekawego spotkania Wisły z ŁKS-em. Łodzianie zajmują 13 miejsce w tabeli z dorobkiem 17 pkt. i są poważnie zagrożeni degradacją, jako że „czerwona latarnia”— gdyńska Arka ma punktów piętnaście, a warszawska Gwardia 16, więc sprawa spadku do II ligi jest nadal otwarta.. Choć oczywiście, mają do rozegrania jeszcze 9 kolejek spotkań, wiele może się W układzie tabeli zmienić. Niemniej każdy mecz jest już w tej decydującej fazie gier niezwykle ważny a każdy zdobyty punkt liczy się na wagę złota. I chyba po jeden punkt przyjeżdżają łodzianie do .Krakowa. Sądzić najeży, że w oparciu o swego asa atutowego — Jana Tomaszewskiego zespół z polskiego Manchesteru zastosuje taktykę wzmocnionej defensywy by nie dopuścić krakowian do wypracowania sobie dogodnych pozycji strzałowych i ewentualnego zdobycia bramki.

W tej sytuacji Kmiecika, Kapkę i Kustę czeka trudne zadanie tym bardziej, że ich strzelecka skuteczność mocno straciła ostatnio na sile. Nieco łatwiejszą rolę będą mieli zapewne defensorzy krakowscy, zważywszy na małą skuteczność ataku łódzkiego, który w 21 spotkaniach zdołał strzelić zaledwie 17 bramek Ale nie należy zapominać, że łodzianie walczą zacięcie o utrzymanie się w lidze i nie można ich w żadnym wypadku lekceważyć. Przekonali się o tym trzy tygodnie temu mielczanie, którzy doznali w Łodzi sensacyjnej porażki 0:1


Echo Krakowa. 1975, nr 95 (25/27 IV) nr 9190

Nawet J. Tomaszewski nie uratował ŁKS-u od przegranej

Wisła Kraków -ŁKS Łódź 3:1 (2:0). Bramki zdobyli, dla zwycięzców — Drozdowski w 24 min. ze strzału samobójczego oraz Kapka w 34 i 58 min, z rzutu karnego, dla pokonanych — Maćkowiak w 49 min. Z. Strociak z Opola. gry. Sędziował słabo Widzów ponad 15 tys.

WISŁA: Gonet — A. Szymanowski, Maculewicz, Budka, H. Szymanowski — Garlej, Krawczyk (od 77 min. Surowiec), Obarzanowski — Kusto, Kapka, Kmiecik (od 88 min. Krasny). ŁKS: Tomaszewski — Dziuba, Jałocha, Marchewka, Bulzacki — Drozdowski, Ostalczyk, Grzywa — Kasalik. Mszyca, Maćkowiak (od 58 min. Kępa).

Nie było to pasjonujące widowisko, o nie! Zawodników tylko częściowo może usprawiedliwiać ziąb l grząska, po deszczu, murawa.

Owszem, zrywy w wydaniu wiślaków mogły przypaść do gustu nawet najwybredniejszym znawcom przedmiotu, ale... od czołowej drużyny naszej ekstraklasy, w pojedynku z broniącym się przed spadkiem przeciwnikiem, można i należy wymagać większego rozmachu w akcjach zaczepnych, polotu i inwencji w poczynaniach taktycznych, a także bardziej uważnej, niż ta, którą obserwowaliśmy, postawy obrońców.

Antoni Szymanowski, którego znów oglądaliśmy w roli prawego obrońcy, był pierwszoplanową postacią na boisku. Inicjowane przezeń akcje ofensywne t rozgrzewały przemarzniętych kibiców i wprowadzały zamęt w szeregach przeciwnika. Gdyby znalazł większe zrozumienie u swych kolegów, to wygrana krakowian byłaby jeszcze okazalsza Natomiast vis a vis brylował Jan Tomaszewski! Bohater z Wembley, jak go nazwala prasa londyńska, zbierał oklaski przy otwartej kurtynie. I choć 3 razy skapitulował, to krakowscy sympatycy futbolu. pożegnali go rzęsistymi brawami.

Już w 1 min. A. Szymanowski minął w pełnym biegu 3 łodzian i z ostrego kąta silnie strzelił. Piłkę z największym trudem sparował Tomaszewski na róg. Po okresie bezbarwnej gry ożywienie nastąpiło w 18 min. kiedy Kapka przechwycił piłkę podaną przez Garleja i uprzedzając obronę przeciwnika oraz wybiegającego Tomaszewskiego1 (jeden jedyny błąd tego zawodnika), skierował ją-lobem w kierunku bramki, lecz spadła ona na siatkę, tuż za poprzeczką. W 24 min. padła 1 bramka dla krakowian, a jej strzelcem był łodzianin Drozdowski, który wybił piłkę tak niefortunnie po odbiciu się jej od spojenia słupka z poprzeczką (w wyniku kąśliwego strzału Kusty). że ugrzęzła w siatce.W34min., tak jak i w poprzednim wypadku A. Szymanowski wyłożył piłkę Kapce, który nieuchronnym strzałem podwyższył wynik na 2:0 Po przerwie gra się ożywiła. W 49 min. Maćkowiak wykorzystał gapiostwo wiślaków i po rogu egzekwowanym przez Mszycę, nie atakowany, głową ulokował pitkę w siatce. W 54 min. Drozdowski otrzymał żółtą kartkę za faul na H. Szymanowskim , a w chwilę później A. Szymanowski po błyskawicznym rajdzie i minięciu 3 łodzian, ostro strzelił, ale Tomaszewski w ostatniej chwili nogą zagrodził piłce drogę do statki. W 58 min. Kmiecik poszedł na przebój i został nieprzepisowo zatrzymany przez Jałochę za co sędzia podyktował jedenastkę. Egzekwował ją Kapka i Tomaszewski musiał po raz 3 skapitulować. Natomiast zebrał oklaski w 70 min. za obronę wręcz atomowego strzału w wydaniu króla strzelców ubiegłych rozgrywek. W 82 min. miał jednak szczęście, że Kmiecik nie podał Kapce piłki, choć ten ostatni był na tzw. czystej pozycji.

W Wiśle obok wspomnianego A. Szymanowskiego pochwalić należy tego młodszego brata — Henryka.

Kmiecika a także debiutującego przed własną widownią młodziutkiego Budkę i Kustę. W ŁKS-ie poza Tomaszewskim wyróżnił Się Mszyca, (JAF)



Echo Krakowa. 1975, nr 97 (29 IV) nr 9192

PIŁKARZE Wisły, a także, ich sympatycy nie mają szczęścia do... aury. Na palcach jednej ręki można zliczyć w sezonie mecze rozgrywane w dobrych warunkach atmosferycznych.

Natomiast częściej jest zimno, lub pada deszcz. W sobotę podczas meczu z ŁKS-em wprawdzie deszcz nie padał, ale boisko było bardzo grząskie (po wielogodzinnej ulewie) i wiał chłodny, przejmujący wiatr. Co się dzieje z Płonką? dopytują się liczni sympatycy „Białej gwiazdy”. Podczas meczu z ŁKS-em widzieliśmy tego utalentowanego piłkarza wraz z ojcem w... charakterze widza na trybunach. Skorzystaliśmy Z okazji i Wymieniliśmy kilka zdań. Okazuje i się, że kontuzja, której Płonka nabawił się jeszcze w jesieni, jest W zasadzie wyleczona, piłkarz trenuje, lecz... nadal czuje dolegliwości w nodze. Co na to lekarze?

TRENER Kazimierz Górski postawił sprawę jasno: jeśli Antoni Szymanowski będzie grał w jedenastce klubowej w środku obrony, to zatraci inicjatywę, która powinna cechować bocznego obrońcę, a wówczas może dlań zabraknąć miejsca w drużynie reprezentacyjnej. Piłkarz Wisły natychmiast wrócił na prawą obronę i zagrał na... piątkę - z plusem, będąc nie tylko inicjatorem ale i inspiratorem wszystkich poczynań ofensywnych gospodarzy. JAN Tomaszewski nie tylko wykazał w meczu z Wisłą wysoką formę, ale też popisał się wzorowym zachowaniem.

Pocieszał Drozdowskiego, kiedy ten skierował mu piłkę do siatki a później nie dopuścił do targowania się kolegów z arbitrem, gdy, za faul Jałochy na Kmieciku, podyktował on przeciwko ŁKS-owi rzut karny.

=Gazeta Krakowska. 1975, nr 95 (25/27 IV) nr 8433

Po trzytygodniowej przerwie spowodowanej przygotowaniami reprezentacji narodowej do meczu z Włochami — dziś i jutro piłkarze ekstraklasy rozegrają pełną kolejkę ligową. Lider tabeli Ruch Chorzów mający 5 pkt. przewagi nad mielecką Stalą — zmierzy się w Warszawie z Legią. Będzie to trudne spotkanie dla chorzowian, a wynik spotkania jest sprawą otwartą. Krakowska Wisła podejmuje na własnym stadionie ŁKS. Krakowianie nie grają tak jakby tego sobie życzyli kibice. Przed wiosenną rundą kierownictwo drużyny zapowiadało, że celem wiślaków, jest zajęcie co najmniej trzeciego miejsca gwarantującego udział w rozgrywkach o Puchar UEFA. Tymczasem krakowianie zajmują dopiero czwartą lokatę i stale tracą dystans do Śląska Wrocław. Dzisiaj nadarza się okazja zdobycia 2 punktów. ŁKS gra wprawdzie dużo lepiej na wiosnę niż jesienią i opuścił ostatnie miejsce w tabeli, to jednak od drużyny mającej wysokie aspiracje należy oczekiwać dobrej i skutecznej gry.

Mecz dla Wisły na pewno nie będzie łatwy, gdyż łodzianie tanio nie sprzedadzą skóry (w bramce mają przecież nie byle kogo bo Tomaszewskiego), niemniej czekamy wreszcie na przebudzenie się Wisły i dziej bojową, ambitną stawę.


=Gazeta Krakowska. 1975, nr 96 (28 IV) nr 8434

Dwa gole Zdzisława Kapki

Pierwszym zaskoczeniem sobotniego meczu o mistrzostwo ekstraklasy pomiędzy Wisłą i ŁKS-em było nieco eksperymentalne zestawienie drużyny krakowskiej. Antoni Szymanowski grał tym razem — tak jak w reprezentacji — na prawej obronie, jego brat Henryk — na lewej, natomiast w środku obok Maculewicza, wystąpił reprezentant Polski juniorów, 16- letni Budka. I trzeba od razu powiedzieć, że to pociągnięcie trenera H. Stroniarza okazało się udane.

Drugim zaskoczeniem była dobra gra całego zespołu wiślaków, a zwłaszcza napastników, którzy w ostatnich pojedynkach ligowych spisywali się słabiutko. Tym razem na najwyższą notę zasłużył Kusto, raz po raz popisujący się szybkimi rajdami na bramkę Tomaszewskiego i stwarzając wiele groźnych sytuacji. Kapka przypomniał sobie nareszcie, że był najlepszym strzelcem ubiegłego sezonu ligowego, dwukrotnie zmusił do kapitulacji Tomaszewskiego, oddając kilka groźnych strzałów.

W sumie mecz Wisły z ŁKSem stał na dobrym poziomie, obydwie drużyny wybrały defensywny wariant taktyczny. Oglądaliśmy wiele strzałów, parad bramkarskich i szybkich zagrań. Antoni Szymanowski na prawej obronie czuł się znacznie swobodniej, inicjując raz po raz szybkie ataki, po których padły dwie bramki. W 23 min. po rajdzie naszego reprezentacyjnego obrońcy piłkę otrzymał Kusto, strzelił w spojenie słupka z poprzeczką, a łodzianin Drozdowski niefortunnie skierował pikę do siatki. Gol samobójczy i 1:0 dla Wisły. W 10 min. później po pięknej, szybkiej akcji Kusty z A. Szymanowskim, Kapka zmusił do kapitulacji Tomaszewskiego. 2:0.

Po przerwie w 49 miii. Maćkowiak po rzucie rożnym zdobył gola dla ŁKS-u, a w 57 min. Kapka ustalił wynik spotkania pewnie egzekwując rzut karny podyktowany za podcięcie na polu karnym Kmiecika. Wygrała Wisła 3:1 (2:0).

Podkreślić trzeba udany debiut 16-letniego Budki i dobrą postawę Tomaszewskiego w bramce, który uchronił swój zespół od wyższej porażki.

WISŁA: Gonet, A. Szymanowski, Maculewicz, H. Szymanowski, Budka, Obarzanowski, Krawczyk (od 77 min. Surowiec), Kapka. Garlej, Kmiecik (od 88 min. Krasny), Kusto.

ŁKS: Tomaszewski, Dziuba, Jałocha, Bulzacki, Marchewka, Drozdowski, Kasalik, Ostalczyk, Mszyca, Grzywacz, Maćkowiak (od 58 min. Kąpa).

Żółtą kartkę otrzymał Drozdowski. T. GÓRSKI