1975.05.17 Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0

Z Historia Wisły

1975.05.17, I Liga, 25. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, sobota
Wisła Kraków 2:0 (1:0) Lech Poznań
widzów: ok. 15-20.000
sędzia: Hołub z Warszawy.
Bramki
Zdzisław Kapka 42’
Kazimierz Kmiecik 80’
1:0
2:0
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Janusz Surowiec
Antoni Szymanowski
Henryk Maculewicz
Henryk Szymanowski
Krzysztof Gacek
Andrzej Garlej grafika: Zmiana.PNG (68’ Zbigniew Krawczyk)
Krzysztof Obarzanowski
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Marek Kusto

trener: Henryk Stroniarz
Lech Poznań

Jan Karwecki
Gut
Tomkowiak Grafika:Zmiana.PNG (67' Szostak)
Stępczak
Barczak
Napierała
Rutkowski
Szewczyk
Szpakowski
Jakóbczak
Wojciechowski

trener: Janusz Pekowski

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Kmiecik przedarł się przez obronę, a jego strzał skutecznie dobił Kapka
Kmiecik przedarł się przez obronę, a jego strzał skutecznie dobił Kapka

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1975, nr 111 (17/18 V) nr 9206

Wyścig Pokoju —owszem, ale entuzjaści futbolu nadal pasjonują się rozgrywkami ligowymi. Tym bardziej, że wkraczają one w decydującą fazę. Wprawdzie leaderowi z Chorzowa — Ruchowi już chyba nikt nie zagrozi, to jednak jednych interesuje rywalizacja o prawo udziału w turnieju UEFA, innych walka o utrzymanie się w ekstraklasie. Zresztą w sąsiednich regionach toczą się również boje o awans do I ligi.

Pod Wawelem sympatycy futbolu są poirytowani ostatnią przykrą porażką jedenastki „Białej Gwiazdy” z sosnowieckim Zagłębiem. Przegrana 0:2 na własnym boisku przy jednoczesnym zwycięstwie wrocławskiego Śląska w Rybniku wyraźnie zmniejszyła szanse krakowian na wywalczenie 3 lokaty, która daje awans do rozgrywek międzynarodowych. Wprawdzie to 3 miejsce jest jeszcze w zasięgu, ale... pod warunkiem dużo skuteczniejszej gry podopiecznych trenera mgr Henryka Stroniarza! Tymczasem do podwawelskiego grodu zjechał poznański Lech, który dziś” sprawdzi aspiracje Wisły na udział w turnieju UEFA. I będzie to surowy egzaminator, choć ostatnio nie wiedzie mu się najlepiej. Krakowianie mają kompleks drużyny z Grodu Przemysława, wystarczy przypomnieć, że jesienią jechali do Poznania pełni otuchy a tymczasem... otrzymali srogie lanie 1:4. Mimo uzyskania prowadzenia przez Kmiecika i remisu 1:1 do przerwy, w drugiej odsłonie otworzył się worek z bramkami.

Bombardier Lecha — Jakóbczak odesłał gości z 4 bramkami, co obok wygranej Stali Mielec z Górnikiem w Zabrzu 2:1, było największą sensacją tamtej kolejki spotkań.

Czy wiślaków stać na zrewanżowanie się poznaniakom za tak surową lekcję, za tak solidne lanie? Oto pytanie, na które trudno odpowiedzieć twierdząco. Owszem, krakowianie grają ostatnio nawet niebrzydko, ale cóż z tego, kiedy szwankuje skuteczność. Wystarczy przypomnieć, że w meczu z przeciętnym Zagłębiem wiele atakowali, ale nie potrafili celnie i silnie strzelić na bramkę Patoły. Trener Henryk Stroniarz ma też kłopoty kadrowe, bo to jeden, to drugi zawodnik nie czuje się najlepiej (ostatnio utyskuje na nogę Garlej). Najsłabiej, naszyta zdaniem, poczyna sobie II linia, która absolutnie nie spełnia zadania jeśli chodzi o grę ofensywny.

Formacja ta od wielu miesięcy stanowi piętę Achillesa w Wiśle. W tej sytuacji cały ciężar gry ofensywnej spoczywa li tylko na napastnikach i... Antonim Szymanowskim. Kiedy jednak ten ostatni zbyt śmiało i bez asekuracji zapuszcza się pod bramkę przeciwnika, to później Gonet znajduje się w opałach, jak to miało właśnie miejsce przed tygodniem. Jak więc wybrnąć z sytuacji jak zestawić jedenastkę i jaką: Ś|- stosować taktykę? — oto dylemat trenera i kierownictwa krakowskiej jedynaczki w ekstraklasie.



Echo Krakowa. 1975, nr 112 (19 V) nr 9207

Wisła Kraków — Lech Poznań 2:0 (1:0). Bramki zdobyli: Z. Kapka w 42 min. oraz K. Kmiecik w 80 min. gry. Sędziował p. Jerzy Hołuba z Warszawy.

Widzów blisko 20 tys.

WISŁA: Gonet, A. Szymanowski, Maculewicz, H. Szymanowski, Surowiec, Obarzanowski, Gacek, Kapka, Garlej (od 68 min. Krawczyk), Kmiecik, Kusto.

LECH: Karwecki, Gut, Tomkowiak od 6 i min. Szostak), Stępczak, Barczak, Napierała, Rutkowski, Szewczyk, Szpakowski, Jakóbczak, Wojciechowski.

Przez cały ostatni tydzień piłkarski Kraków mówił o nadzwyczaj nieskutecznej grze piłkarzy „Białej Gwiazdy” w przededniu rewanżowego meczu z poznańskim Lechem.

Rewanżowego, ponieważ pierwszy mecz obecnej edycji rozgrywek miał miejsca jesienią w Poznaniu, gdzie krakowianie doznali wręcz kompromitującej , klęski 1:4, a zdobywcą wszystkich goli dla Lecha był Jakóbczak.

Jak będzie tym razem? Trener Henryk Stroniarz musiał nadrabiać miną, kiedy twierdził. że nie będzie źle. I rzeczywiście nie było najgorzej, choć do doskonałości jeszcze daleko. W ciągu 7 dni, od czasu niechlubnego występu przeciwko Zagłębiu wiślacy przeszli ogromną metamorfozę. Przede wszystkim nie lekceważyli przeciwnika i walczyli z ogromną ambicją, także grali skuteczniej, o czym świadczą 2 celne trafienia. Inna sprawa, że nadal obserwujemy ich inklinacje do tzw. koronkowej gry, która od dawna uważana jest za anachronizm. Wybieganie i przyspieszenie nie jest także najsilniejszą bronią naszych pupilów,. choć wiadomo, że szybkość ma ogromne znaczenie w nowoczesnym futbolu. Jedno, czego nie można odebrać krakowianom, to bardzo dobrego wyszkolenia technicznego, które umożliwia im wybrnąć z niejednej zawiłej kombinacji na polu karnym przeciwnika.

I tak właśnie było w 42 min., kiedy to po rzucie wolnym w wydaniu H. Szymanowskiego, Kmiecik strzelił z bliska, a Karwecki zdołał jeszcze wybić piłkę w pole. Wtedy na polu karnym gości zakotłowało się w gąszczu graczy, lecz Kapka zdołał wyłuskać piłkę i skierować ją do siatki. Wiślacy objęli więc prowadzenie 1:0, choć wcześniej mieli więcej okazji na Zdobycie goli. Oddajmy jednak sprawiedliwość, iż poznaniacy nie ograniczali się do obrony i także kilka razy groźnie atakowali a w 44 min. po strzale Szpakowskiego, Gonet z trudem wybił piłkę na róg.

Po przerwie gra jeszcze bardziej się ożywiła. W 64 min. Kusto idealnie wystawi! piłkę Gackowi, lecz... Karwecki przeciął jej lot i zebrał rzęsiste oklaski za swój wyczyn. Kiedy poznaniacy rozluźnili szczelny na ogół rygiel obronny, nastąpiło wiele ciekawych spięć pod obydwoma bramkami i obaj zawodnicy oznaczeni numerem i mieli okazję wykazać wysoką formę. W 79 min. mogło być 1:1, lecz debiutujący Szostak nie wytrzymał nerwowo i z bliskiej odległości strzelił silnie, ale niezbyt precyzyjnie co umożliwiło Gonetowi, wybicie piłki w pole W chwilę później Kapka precyzyjnie zacentrował, a Kmiecik przypomniał sobie jak zmuszał do kapitulacji bramkarzy jesienią i zdobył 2 gola dla gospodarzy. Dodajmy, źle była to jego 170 bramka w ciągu 300 spotkań rozegranych w koszulce z „Białą Gwiazdą”.

W zespole zwycięzców wyróżnili się: Gonet, A.. Szymanowski, Obarzanowski, Gacek (choć w 90 min. zmarnował idealną sytuację na podwyższenie wyniki: na 3:0) oraz Kmiecik. Lech miał najmocniejsze punkty w Karweckim, Napierale i Wojciechowskim, natomiast nie wykazali reprezentacyjnych aspiracji, ani Gut, ani Jakóbczak.



Echo Krakowa. 1975, nr 113 (20 V) nr 9208

KILKA tysięcy „juwenaliowych" gości zawitało na stadion Wisły podczas meczu z Lechem, ale dopiero po przerwie, kiedy... otwarto bramy. Doping studentów okazał się skuteczny, gdyż krakowianie zaczęli grać coraz szybciej i swą przewagę odzwierciedlili zdobyciem 2 bramki.

TRENER Henryk Stroniarz nigdy nie może zbyt długo usiedzieć na ławce usytuowanej z boku boiska. Wiadomo, był bramkarzem i przyzwyczaił się do oglądania meczu spoza końcowej linii. Nic więc dziwnego, że najczęściej zza bramki kieruje poczynaniami swych podopiecznych.

Po jednym z nielicznych, lecz silnych strzałów gości bramkarz Wisły Gonet musiał piąstkować i piłka ugrzęzła w siatce, lecz w tej która oddziela rzucającego młotem od widowni.

W 41 min. meczu Wisła — Lech sędzia się pomylił i przyzwał rzut wolny gościom, co Kusto skwitował rzuceniem piłki poza boisko. Bardziej surowy arbiter, niż p. Hołuba, mógł ukarać wiślaka żółtą kartką. Radzimy więc p. Marku W przyszłości trzymać nerwy na wodzy!


Gazeta Krakowska. 1975, nr 112 (17/18 V) nr 8450

Czy piłkarze krakowskiej Wisły zrehabilitują się za nieudany występ przeciwko Zagłębiu — takie pytanie zadają sobie sympatycy piłki nożnej w Krakowie, którzy dziś o godz. 18 przybędą na stadion Wisły, by oglądać piłkarzy „Białej Gwiazdy” w meczu z Lechem Poznań. Goście zajmują aktualnie 5 miejsce w tabeli, mając o 2 punkty mniej od Wisły i z pewnością nie będą łatwym przeciwnikiem dla krakowian. Przypominamy, że w pierwszej rundzie mecz zakończył się zwycięstwem Lecha 4:1, a wszystkie bramki dla „kolejarzy” zdobył Roman Jakóbczak.



Gazeta Krakowska. 1975, nr 113 (19 V) nr 8451

Piłkarze chorzowskiego Ruchu mogą już przyjmować gratulacje za zdobycie tytułu mistrza Polski. Na pięć kolejek przed końcem chorzowianie mają aż 10 punktów przewagi nad drugą w tabeli Stalą Mielec i trudno sobie wyobrazić, aby w ostatnich spotkaniach nie zdobyli przynajmniej jednego brakującego punktu. Prymat chorzowian w lidze jest zdecydowany, są najlepszą drużyną w kraju. Trwa natomiast zacięta walka o drugą pozycję. Słabo ostatnio spisuje się mielecka Stal, która traci punkt po punkcie i wyprzedza obecnie tylko o 2 punkty Śląsk Wrocław i o 4 punkty Wisłę Kraków. Między tą trójką rozegra się zapewne walka o wicemistrzowski tytuł.


Udany rewanż krakowian

Przed chwilą Kapka strzelił pierwszą bramkę.

(OBSŁUGA WŁASNA). Tego meczu obawiali się kibice Wisły. Ostatnio krakowianie grali w kratkę, a wszyscy mieli jeszcze w pamięci wysoką porażkę na jesieni w Poznaniu 1:4. I choć drużyna Lecha nie grała ostatnio najlepiej, przypuszczano, że mecz będzie trudny.

I tak się też stało. Gospodarze wygrali wprawdzie 2:0 (1:0) a ich zwycięstwo było jak najbardziej zasłużone — to jednak nie przyszło ono wiślakom łatwo, Goście zaprezentowali się jako zespół o bardzo dobrych warunkach fizycznych i nieźle opanowanym rzemiośle piłkarskim. Najlepiej w Lechu grała defensywa; na szczęście dla krakowian napastnicy nie potrafili stworzyć zbyt wielu groźnych sytuacji.

Krakowianie zasygnalizowali pewną zwyżkę formy. Poprawnie grała defensywa, gdzie dobrą formę zaprezentowali A.

Szymanowski i Maculewicz. Pomocnicy i napastnicy gospodarzy grali nierówno, kilka akcji było jednak dobrej marki.

Od początku przewagę osiągnęli gospodarze, a poznaniacy ograniczali się w pierwszej połowie, do obrony własnej bramki. W tym okresie paroma udanymi interwencjami popisał się Karwecki. W 40 min. obrońcy Lecha popełnili faul. Mocno bitą piłkę z rzutu wolnego Karwecki zdążył wprawdzie sparować, ale w zamieszaniu podbramkowym Kapka wepchnął piłkę do siatki.

Po przerwie gra stała się bardziej ciekawa, gdyż Lech dążył do wyrównania. Obie strony przeprowadziły kilka groźnych akcji. Najbardziej dramatycznym momentem spotkania była 80 min. Po wymanewrowaniu obrony Wisły Szostak znalazł się w pozycji sam na sam z Gonetem, ale strzelił wprost w bramkarza Wisły.

Błyskawiczny kontratak gospodarzy, dośrodkowanie z prawej strony i Kmiecik po raz drugi zmusza do kapitulacji Karwackiego. W ostatniej minucie spotkania o krok od zdobycia trzeciej bramki był Obarzanowski, ale nie potrafił wykorzystać idealnej sytuacji.

LECH: Karwecki — Gut, Tomkowiak (od 66 min. Szostak), Stępczak, Barczak — Napierała, Rutkowski, Jakóbczak, Szewczyk — Szpakowski, Wojciechowski.

WISŁA: Gonet — Surowiec, H. Szymanowski — Obarzanowski, Gacek, Garlej (od 66 min. Krawczyk) — Kusto, Kapka, Kmiecik.

Sędziował: p. Hołub z Warszawy. (s)