1975.08.10 Wisła Kraków - Zagłębie Sosnowiec 1:0

Z Historia Wisły

1975.08.10, I Liga, 3. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 1:0 (1:0) Zagłębie Sosnowiec
widzów: ok. 20.000-25.000
sędzia: Józef Różyński z Warszawy
Bramki
Zdzisław Kapka 18’ 1:0
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Janusz Surowiec
Antoni Szymanowski
Bogusław Stolczyk
Adam Musiał grafika: Zmiana.PNG (75’ Henryk Szymanowski)
Kazimierz Gazda
Andrzej Garlej
Stanisław Krasny grafika: Zmiana.PNG (60’ Krzysztof Gacek)
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Marek Kusto

trener: Aleksander Brożyniak
Zagłębie Sosnowiec

Kurowski
Demko
Zuzok
Rudy
wieczorek
Kasperski Grafika:Zmiana.PNG (46' Loska)
Mazur
Szaryński
Seweryn
Sączek
Narbutowicz

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1975, nr 172 (8/10 VIII) nr 9267

Natomiast cieszy postawa „Białej Gwiazdy”, która po nagłej zmianie trenera nie doznała wstrząsu i po wywalczeniu punktu w Mielcu, w kolejnym pojedynku, przed własną widownią, wyraźnie pokonała ROW.

Nie mamy wprawdzie powodów do zachwytów, gdyż wiślacy nie wykazali jakichś nadspodziewanych walorów, jednak w postawie ich było coś co nastraja optymizmem! Z dużą łatwością poczynali sobie w środę Kmiecik, Kusto, Kapka i Gonet. Wysoką formę zaprezentował A. Szymanowski. Gdyby jeszcze skrystalizowała się druga linia krakowian, moglibyśmy z optymizmem patrzeć na nadchodzące rozgrywki. Swoboda w operowaniu piłką jaką zaobserwowaliśmy u Kmiecika, czy Kusty imponuje, choć brak tym zawodnikom jeszcze pewności w wykańczaniu akcji, jak choćby w 9 i W 57 min. kiedy zawodnik z nr 11 na wiślackiej koszulce najpierw znalazł się o 3 kroki od bramki ROW-u i nie trafił w piłkę a następnie dał się nabrać, na zwód Golli. Natomiast Kmiecik w 69 min. był „oko w oko” z Pelczarem i zasygnalizował słaby strzał, po którym bramkarz zdołał jeszcze wybić piłkę w pole.

Teraz czeka Wisłę kolejny mecz przed własną. widownią i to z Zagłębiem, które świetnie poczynało sobie w Pucharze Lata a na inaugurację swych występów w ekstraklasie wywalczyło 1 pkt. na wicemistrzu Polski. Dodajmy, że sosnowiczanie otrzymali dobrą prasę i w zasadzie Stal może mówić o szczęściu, że nie" zostawiła obydwu punktów nad Brynicą. W Sosnowcu czują respekt przed „Biała Gwiazdą” i zastanawiają się, czy wartki hurt Wisły nie porwie armady Zagłębia? Ale i w grodzie podwawelskimi mecz z sosnowiczanami i uważa się za trudny egzamin gospodarzy! Siła gości leży głównie w dużej szybkości poczynań i pytaniem numer 1 jest, czy trener Brożyniak znajdzie sposób na powstrzymanie Seweryna, Mazura, Maleńkiego i Loski?


Echo Krakowa. 1975, nr 173 (11 VIII) nr 9268

Z. Kapka strzelcem zwycięskiego gola

Wisła Kraków Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0).

Bramkę zdobył Zdzisław Kapka w 18 min. gry. Sędziował p. Józef Różyński z Warszawy. Widzów ok. 20 tys.

WISŁA: tys. Gonet, A. Szymanowski, B. Stolczyk, Musiał (od 75 min. H. Szymanowski). Surowiec, Krasny (od 60 min. Gacek), Gazda, Kapka, Garlej. Kmiecik, Kusto.

ZAGŁĘBIE: Kurowski, Demko, Zuzok, Rudy, Wieczorek, Kasperski (od 46 min. Loska), Mazur, Szaryńskl, Seweryn, Sączek, Narbutowicz.

Tego się nikt nić spodziewał, aby zwycięstwo przyszło z takim trudem jedenastce „Białej Gwiazdy”. Tymczasem okazało się, że sukcesy sosnowieckiego Zagłębia w Pucharze Lata nie były przypadkowe, że drużyna pod ręką Teodora Wieczorka czyni postępy, szczególnie w stylu gry. To nie te czasy, kiedy broniące się przed spadkiem Zagłębie wykazywało tylko ambicję. Teraz potrafili opanować środkową strefę, skąd następują błyskawiczne szarże na bramkę przeciwnika.

Krakowianie z największym wysiłkiem i w szczęśliwych okolicznościach sięgnęli po zwycięstwo, które na domiar dało im pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy. Sukces więc ogromny, lecz pozycja zobowiązuje! Pierwsza odsłona stała pod znakiem nieznacznej przewagi „Białej Gwiazdy”, której liczne ataki zatrzymywały się bądź na dzielnie poczynającej sobie obronie gości, wzmocnionej Z. Wieczorkiem, lub na spisującym się wręcz rewelacyjnie Jacku Kurowskim. Wystarczy jeśli nadmienię, że obronił on w ciągu pierwszych 45 min. spotkania aż 4 groźne strzały, z których ten w 36 min. w wydaniu Kmiecika, po akcji zapoczątkowanej przez Musiała i Kapkę — był w wyśmienitym wydaniu. Natomiast wiślacy uzyskali prowadzenie — a jak się później okazało, zwycięskiego gola, już w 18 min. Kmiecik egzekwował rzut wolny z ok. 20 m i skierował precyzyjnie piłkę na nogę wybiegającego Kapki. Ubiegłoroczny „król strzelców” przejął piłkę z powietrza i efektownie ulokował ją w samym „okienku” bramki Zagłębia.

Po zmianie stron oczekiwany atak non-stop wiślaków nie nastąpił. Natomiast daleki strzał Seweryna z ok. 30 m, z. trudem obroniony przez Goneta, był sygnałem do ofensywy gości, którzy coraz częściej wprawiali w zaniepokojenie i zdumienie liczną widownię. W 61 min., w zamieszaniu podbramkowym, Musiał wybił piłkę I linii bramkowej. Tylko jedna akcja gospodarzy, w 62 min., znamionowała ich ogromne możliwości. Najpierw Garlej rozegrał przykładowo piłkę z Kustą. po czym nastąpił przerzut jej do Kmiecika.

Zawodnik z nr 10 na koszulce strzelił silnie, piłka jak z katapulty poszybowała w róg, lecz Kurowski efektowną robinsonadą zażegnał niebezpieczeństwo.

Tymczasem na polu karnym wiślaków było coraz goręcej, Gonet bronił jak w transie, a czasem—jak np. w 80 min. — przyszło mu w sukurs szczęście, przegrał pojedynek o górną piłkę Z Mazurem, Jęcz ten posłał piłkę „główką” tuż obok słupka: Końcowy gwizdek arbitra stołecznego przyjęliśmy z ogromną ulgą. Zwycięstwo cenne, ale...

(JAF)


Echo Krakowa. 1975, nr 175 (13 VIII) nr 9270

Więcej spokoju

MIMO kłopotów z właściwym przygotowaniem się do sezonu rozgrywkowego, piłkarze Wisły rozpoczęli ligowe zmagania od pasma sukcesów. W trzech meczach zdobyli 5 punktów i są na czele tabeli. Mecze, jakie dotychczas rozegrali krakowianie, były trudne, rozumiejąc więc emocje i zdenerwowanie, jakiemu podlegają piłkarze, trzeba zwrócić, uwagę na zachowanie się graczy zespołu, które nie ,powinna mię£ miejsca., Wzajemne wymówki, kłótnie, wprowadzają tylko nastrój jeszcze większego zdenerwowania, osłabiają spoistość zespołu. Nawet znany ze spokoju w grze, Antoni Szymanowski, demonstruje niezadowolenie z gry kolegów.

W meczu z Zagłębiem np. po nieudanych zagraniach z dezaprobata, wymachiwał rękami w kierunku ławki trenera, choć sam także popełniał błędy.

Wydoje się, że trener Brożyniak wraź z kierownictwem drużyny winien zwrócić na zachowanie się swych graczy w czasie zawodów baczniejszą uwagę, i zdecydowanie przeciwdziałać przeciwko wszelkim przejawom „gwiazdorstwa", czy wzajemnych) ansów zawodników. Wprowadza to bowiem dodatkowe zdenerwowanie w zespole i psuje obraz wiślackiej jedenastki w oczach publiczności.