1976.05.19 Wisła Kraków - GKS Tychy 5:0

Z Historia Wisły

1976.05.19, I liga, 27. kolejka, Kraków, Stadion Wisły,
Wisła Kraków 5:0 (2:0) GKS Tychy
widzów: 25.000
sędzia: Lankiewicz z Łodzi
Bramki
Kazimierz Kmiecik 4'
Zdzisław Kapka 27'
Kazimierz Kmiecik 51'
Marek Kusto 61'
Adam Nawałka 75'
1:0
2:0
3:0
4:0
5:0
Wisła Kraków
4-3-3
Janusz Adamczyk
Antoni Szymanowski
Zbigniew Płaszewski
Grafika:Zk.jpg Henryk Maculewicz
Adam Musiał
Henryk Szymanowski
Jan Jałocha Grafika:Zmiana.PNG (57' Andrzej Iwan)
Michał Wróbel Grafika:Zmiana.PNG (68' Adam Nawałka)
Zdzisław Kapka
Kazimierz Kmiecik
Marek Kusto

trener: Aleksander Brożyniak
GKS Tychy
4-3-3
Eugeniusz Cebrat
Józef Trójca
Jerzy Ludyga
Marian Piechaczek
Jerzy Brzozowski Grafika:Zmiana.PNG (63' Henryk Tuszyński)
Lechosław Olsza
Jerzy Kubica
Jan Bielenin
Krzysztof Rasek
Roman Ogaza
Kazimierz Szachnitowski Grafika:Zmiana.PNG (46' Czesław Czarnynoga)

trener: Aleksander Mandziara
ligowy debiut Iwana

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Brak II części

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 112 (19 V) nr 9494

Cztery kolejki spotkań pozostały piłkarzom I ligi do zakończenia rozgrywek, wyłonienia mistrzowskiego zespołu. Do ego zaszczytnego miana pretenduje jeszcze osiem zespołów ale w praktyce znacznie mniej, na dobrą sprawę trójka GKS Tychy, Buch i Stal Mielec. Dzisiejsza, 27 kolejka gier, winna przynieść kilka ważnych rozstrzygnięć, które mogą mieć zasadniczy wpływ na losy tytułu.

Lider tabeli przyjeżdża do Krakowa, gdzie w meczu z Wisłą bronić będzie swej przodującej pozycji. Ale ma tylko 1 punkt przewagi nad Ruchem i potknięcie w naszym mieście otwiera drogę na szczyt tabeli przed chorzowianami, pod warunkiem, iż zwyciężą w Sosnowcu broniące się przed spadkiem Zagłębie. Na potknięcia Tych i Ruchu liczy z kolei mielecka Stal, która podejmuje u siebie Widzew i po efektownej wygranej w minioną sobotę w Tychach, jest faworytem meczu.

Przy porażkach Tych i nawet remisie Ruchu mielczanie mają szansę wyjścia na czoło tabeli.

Jak więc widać sytuacja mocno zagmatwana.

Dla Wisły wygrana Z liderem to bardzo poważny moralny zastrzyk, a także szansa wyprzedzenia Widzewa i poprawy swej sytuacji w walce o drugie lub trzecie miejsce, premiowane udziałem w rozgrywkach o Puchar UEFA, Stąd też. dzisiejszy pojedynek tyskich górników z piłkarzami „Białej Gwiazdy” zapowiada się niezwykle interesująco. Będzie to także wielki rewanż za jesienny pojedynek w Tychach, gdzie wiślacy przegrali 1:2 tracąc dwie bramki w ostatnich minutach gry. Prowadzili wówczas do 83 min. spotkania 1:0 że strzału Kapki, będąc drużyną wyraźnie lepszą technicznie, panującą na boisku i w meczu, który miał im — na podstawie przebiegu — przynieść obydwa punkty, nagle, na sam koniec zagubili się zupełnie. Najpierw Szachnitowski wyrównał strzałem głową na 1:1 a w chwilę później Ogaza w zamieszaniu podbramkowym skierował Jobem piłkę do siatki wiślaków przesądzając o zwycięstwie górników.

Początek dzisiejszego meczu o godz. 18.


Echo Krakowa. 1976, nr 113 (20 V) nr 9495

Wisła — Tychy 5:0 (2:0). Bramki strzelili: Kmiecik w 4 i 51 min., Kapka w 26 min., Kusto w 61 min., i Nawałka w 75 min., gry. Sędziował p. Lankiewicz z Łodzi. Widzów ok. 30 tys.

WISŁA — Adamczyk — A. Szymanowski, Maculewicz, Płaszewski, Musiał — H. Szymanowski, Jałocha (od 56 min. Iwan), Kapka, Wróbel (od 68 min. Nawałka), Kmiecik, Kusto.

TYCHY — Cebrat — Trójca, Piechaczek, Brzozowski (od 63 min. Tuszyński), Ludyga — Bielenin, Rasek, Kubica — Olsza, Ogaza, Szachnitowski (od 46 min. Czarnynoga).

Prawdziwy strzelecki popis piłkarzy Wisły nastąpił w czasie wczorajszego spotkania z liderem tabeli ekstraklasy. Już dawno, bardzo dawno, krakowianie nie wygrali 5:0 w ligowym spotkaniu, już dawno na stadionie przy ul. Reymonta nie oglądaliśmy takiego popisu strzeleckiego w wydaniu zawodników „Białej Gwiazdy”. Podopieczni trenera A. Brożyniaka rozegrali wczoraj doskonałą partię. Walczyli o każdą piłkę z ogromnym zacięciem, nie szczędzili sił, napastnicy wspomagali defensorów, ci z kolei bardzo często (szczególnie Antoni Szymanowski) zapuszczali się na pole karne tyszan. Bardzo dobrze grała linia środkowa wiążąc akcje zespołu w składną całość. Trener Brożyniak stwierdził po meczu, iż wreszcie jego zespół przestał grać w „damski futbol”, pokazał wolę walki, silę, agresywność i skuteczność. Do tej opinii nie dodać, nic ująć, chyba tylko życzenie by pozostałe do końca sezonu mecze wiślacy grali równie dobrze.

Piłkarze lidera tabeli byli wczoraj tłem dla popisów krakowian, choć — co trzeba podkreślić — walczyli do końca z pasją, poświęceniem i wielką ambicją.

Te walory nie wystarczyły jednak na krakowian, którzy grali bardzo uważnie i dobrze, obnażając bezlitośnie wszystkie mankamenty górników z Tych.

Chwilami aż dziw brał, jak ta drużyna mogła przez tyle czasu utrzymywać się na czele, jak taki zespół może być jednym z głównych kandydatów do mistrzowskiego tytułu? Wytłumaczyć to można chyba tylko słabym poziomem naszej ekstraklasy i wielką ambicją zespołu z Tych.

Mecz rozpoczął się od naporu krakowian i już w 4 min. po rzucie wolnym Kusto podał do A. Szymanowskiego, ten ostro strzelił a Kmiecik zmienił nieco kierunek piłki, która wylądowała w siatce. Druga bramka to sukces duetu Musiał-Kapka, znów po rzucie wolnym. Musiał lekko podrzucił piłkę a Kapka z całej siły z powietrza strzelił do bramki. Po zmianie stron serię bramek rozpoczął Kmiecik.

Po pięknej akcji Kusto — Kapka — H. Szymanowski piłkę dostał Kmiecik i bardzo mocnym strzałem nie dał szans Cebratowi.

Podwyższył wynik Kusto strzałem niemal z linii końcowej boiska, tak ostrym, iż wyłamał ręce bramkarzowi Tych i piłka wylądowała w siatce. Ostatnią bramkę dnia uzyskał Nawałka po pięknym, solowym rajdzie, w czasie którego minął dwóch obrońców i zakończył strzałem w róg bramki, którego Cebrat nie mógł obronić.

Opuszczaliśmy stadion Wisły przy dźwiękach „Jak długo na Wawelu”, melodii granej zawsze po zwycięskim zakończeniu spotkania. Wychodziliśmy z nadzieją, że nie długo będziemy musieli czekać, by znów wiślacki hymn usłyszeć. (lang.)