1982.11.14 Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:2
Z Historia Wisły
Legia Warszawa | 0:2 (0:2) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 10.000 | ||||||||||
sędzia: Urbańczyk | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1982, nr 172 (12/14 XI) nr 11248
Wisła wystąpi w Warszawie przeciwko Legii. Wojskowi są ogromnie chimerycznym zespołem, grają raz świetnie, raz żałośnie i trudno przewidzieć kiedy będą mieli ochotę walczyć, a kiedy nie. Wisła gra równo — niestety kiepsko i jej sytuacja w lidze jest nie do pozazdroszczenia. Wygrana w stolicy stwarza szansę awansu w górę, ale czy wiślaków stać na taki wyczyn?
Echo Krakowa. 1982, nr 173 (15 XI) nr 11249
Piłkarze „Białej gwiazdy zmienili scenariusz
(Red. Piotr Płatek przekazuje z Warszawy)
LEGIA — WISŁA 0—2 (0—2). Bramki uzyskali: Sysło w 4 min. i Kowalik W 38 min. Sędziował: Władysław Urbańczyk z Bielska-Białej. Widzów ok. 10 tys.
WISŁA: Adamczyk — Motyka, Nawrocki, Krupiński, Gorgon. — Kowalik, Targosz, Kapka, Szulżycki (od 78 min. Plewniak), — Sysło, Kmiecik.
Po „laniu” przed tygodniem w Chorzowie, gdzie piłkarze Wisły przegrali z Ruchem 0—4 nikt nie przypuszczał, że krakowianie mogą się pokusić o zwycięstwo w wyjazdowym meczu z Legią. Za wojskowymi przemawiał nie tylko atut własnego boiska i kiepska forma, jaką prezentowali do tej pory wiślacy. Był jeszcze jeden powód — pożegnanie Kazimierza Górskiego, który zgodnie z zapowiedzią kończy pracę w Legii. W tej sytuacji liczono się, że gospodarze postarają się za wszelką cenę zdobyć dwa punkty i tym samym sprawić prezent swemu trenerowi.
Cały spektakl zaczął się niezwykle uroczyście. Były kwiaty, medal, życzenia i gratulacje. Na cześć pana Kazimierza publiczność skandowała okrzyki w rodzaju: „Kaziu nie odchodź, Kaziu dziękujemy”. Dalszą część fety mieli ubarwić piłkarze Legii.
Lecz spotkał ich zimny prysznic.
Już w 4 minucie po kiksie Kakietka przebojowy Bogdan Sysło uzyskał prowadzenie dla „Białej gwiazdy”. Kibice warszawscy zamarli na moment, szybko wrócił im jednak animusz. Wydawało się, że to tylko wypadek przy pracy. W 38 min. było już jednak 2—0. Sysło złapał piłkę, prawie na linii kończącej boisko, celnie zacentrował i Jerzy Kowalik ładnym strzałem zmusił ponownie do kapitulacji Kazimierskiego. Cała pierwsza połowa, to mądra taktycznie gra krakowian. Umiejętnie wybijali oni gospodarzy z uderzenia. nie pozwalając atakowi Legii na rozwinięcie skrzydeł.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że legioniści grali bardzo nieporadnie, poszczególni zawodnicy popełniali wiele szkolnych błędów. Bardzo niepewna była defensywa zespołu warszawskiego, na której konto można zaliczyć oba stracone gole.
Po przerwie gospodarze, nie mając nic do stracenia, dopingowani przez kibiców przystąpili do szturmu bramki Janusza Adamczyka. Wybijana przez obrońców krakowskich piłka wracała jak bumerang na pole karne.
Raz po raz dochodziło do gorących spięć. Chyba najlepszą okazję zmarnował w 62 min. Krzysztof Adamczyk. Na szczęście dla gości, legioniści prawie w ogóle nie próbowali strzelać z dystansu, a przy zagęszczonej obronie wiślaków kombinacje w najbliższym sąsiedztwie bramki Adamczyka były z góry skazane na niepowodzenie.
Mecz zakończył się ostatecznie zasłużonym zwycięstwem „Białej gwiazdy”, Kazimierz Górski nie otrzymał pożegnalnego prezentu, I to za sprawą podopiecznych Romana Durnioka. Krakowianie zaimponowali ambicją i walecznością. Najwyższe noty należą się: Wojciechowi Gorgoniowi, Januszowi Nawrockiemu, Zdzisławowi Kapce, Jerzemu Kowalikowi i Bogdanowi Syśle. W Legii jak zwykle najlepszy Andrzej Buncol.