2011.05.08 Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 0:3

Z Historia Wisły

2011.05.08, Ekstraklasa, 25. kolejka, Gdańsk, Stadion Miejski, 14.45
Lechia Gdańsk 0:3 (0:2) Wisła Kraków
widzów: 10.020
sędzia: Robert Małek z Zabrza.
Bramki
1:0
2:0
3:0
Cwetan Genkow 17'
Andraž Kirm 30'
Michaił Siwakow 87'
Lechia Gdańsk
4-5-1
Paweł Kapsa
Deleu
Rafał Janicki
Luka Vuczko
Vytautas Andriuskevicius grafika:Zmiana.PNG (84' Lewron Hajrapetjan)
Łukasz Surma
Marko Bajić grafika:Zmiana.PNG (55' Bedi Buval)
Marcin Pietrowski grafika:Zmiana.PNG (66' Kamil Poźniak)
Paweł Nowak
Abdou Razack Traore
Ivans Lukjanovs

trener: Tomasz Kafarski
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Erik Czikosz
Kew Jaliens
Osman Chavez
Dragan Paljić Grafika:Zk.jpg
Radosław Sobolewski
Cezary Wilk
Patryk Małecki grafika:Zmiana.PNG (90’Łukasz Garguła)
Andraž Kirm
Maor Melikson grafika:Zmiana.PNG (83' Michaił Siwakow)
Cwetan Genkow grafika:Zmiana.PNG (90’Andres Rios )

trener: Robert Maaskant
sytuacje: 3-8
strzały: 2-9
strzały celne: 0 - 6
dośrodkowana: 33-16
posiadanie piłki: 57% - 43%
spalone: 7 - 4
rzuty rożne: 9 - 4

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Przed meczem

Wisła Kraków: Przerwać fatalną passę!

Po dwóch porażkach z rzędu piłkarze Wisły Kraków w niedzielę o godz. 14.45 w Gdańsku staną przed konkretnym zadaniem - przerwać fatalną passę i wreszcie wywalczyć punktową zdobycz. Najlepiej komplet, czyli trzy. Zadanie jednak łatwe nie będzie, bo Lechia ciągle liczy się w walce o europejskie puchary i też będzie chciała wygrać.
tumb

Trener Wisły Robert Maaskant wie, jak ważny mecz czeka jego piłkarzy. - To oczywiste, że mecz z Lechią jest dla nas bardzo ważny - mówi Holender. - Gdy wielki zespół, jak Wisła, przegrywa dwa spotkania z rzędu, to musi się coś zacząć dziać z zawodnikami. Zaczynają się zastanawiać czy to, co robią, jest dobre. Ja muszę ich upewnić w przeświadczeniu, że tak jest. Musimy uniknąć indywidualnych błędów, bo jeśli jest ich za dużo, to przegrywa się mecze. Musimy jednak mieć też w sobie przekonanie, że ciągle jesteśmy dobrym zespołem. Maaskant komplementował również "biało-zielonych". - Lechia gra miły dla oka, kombinacyjny futbol - stwierdził szkoleniowiec "Białej Gwiazdy".

Komplementy komplementami, ale piłkarze Wisły muszą patrzeć przede wszystkim na siebie. Jeśli chcą wygrać, powinni zagrać o wiele lepiej niż w ostatnim spotkaniu z Górnikiem. Pomóc ma w tym m.in. powrót do wyjściowego składu Cwetana Genkowa.

- Wszyscy są gotowi do gry. Genkow też - tak o stanie kadrowym drużyny mówił wczoraj Maaskant. Wiadomo, że Bułgar może liczyć na miejsce w wyjściowym składzie. Zapytaliśmy trenera Wisły, czy szykuje również inne zmiany. - Wszystko jest możliwe - odparł ze śmiechem.

Obserwacja piątkowego treningu pozwala dojść do wniosku, że zmiany rzeczywiście będą. Maaskant najprawdopodobniej zauważył, że w meczu z Górnikiem Zabrze rywal stanowczo za łatwo stwarzał sytuacje pod bramką Wisły. Ofensywne zapędy piłkarzy z Gdańska ma zatem ostudzić wzmocnienie drugiej linii, czyli wystawienie jeszcze jednego piłkarza odpowiedzialnego za defensywę. Wszystko wskazuje na to, że od początku zagrają tym razem zarówno Radosław Sobolewski, jak i Cezary Wilk. Do tej pory było tak, że ten ostatni mógł liczyć na miejsce w wyjściowym składzie, tylko gdy musiał pauzować "Sobol". Teraz powinni zagrać obaj. Zresztą z Wilkiem w podstawowej jedenastce Wisła zagrała jedyny wygrany tej wiosny wyjazdowy mecz i jednocześnie najlepszy. Ten z pierwszej wiosennej kolejki, z Arką w Gdyni.

Pojedynek z Lechią otworzy tydzień, w którym wiślacy rozegrają trzy bardzo ważne spotkania. To będzie najprawdopodobniej decydujący tydzień. Wygranie trzech najbliższych meczów w praktyce powinno zapewnić Wiśle tytuł mistrza Polski. Potknięcia w starciach z Lechią, Lechem Poznań i Cracovią mogą piłkarzy z ul. Reymonta kosztować bardzo drogo. Maaskant twierdzi, że jego podopieczni są gotowi na taką serię prestiżowych potyczek.

- Monitorujemy zawodników, a w przygotowaniach do sezonu braliśmy pod uwagę, że tak będzie wyglądał finisz ligi - tłumaczy Holender. - Rzeczywiście, czekają nas bardzo interesujące i ważne dni... Warto dodać, że Wisła, odkąd Lechia awansowała do ekstraklasy, wygrała z nią wszystkie ligowe mecze. W niedzielę krakowianie akurat tę dobrą passę będą chcieli podtrzymać. Zresztą jesienią do meczu z "biało-zielonymi" wiślacy przystępowali w podobnych nastrojach jak obecnie. Wtedy krakowianie też byli po fatalnym, przegranym meczu z Górnikiem. Wygrali jednak przy ul. Reymonta z zespołem Tomasza Kafarskiego 5:2.

Lechia do meczu z Wisłą przystąpi osłabiona brakiem Krzysztofa Bąka, który w niedawnym meczu z Arką Gdynia otrzymał czwartą żółtą kartkę w sezonie. To będzie duże osłabienie bloku defensywnego gdańszczan, bowiem Bąk do tej pory był niezastąpionym zawodnikiem. W Lechii tylko on i Łukasz Surma rozegrali wszystkie 24 mecze od początku do końca.

Mecz będzie można zobaczyć w stacji Canal Plus Sport. Transmisja rozpocznie się o godz. 14.25.


Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor:Bartosz Karcz


Wykorzystają kolejną szansę?

Spotkanie Lechia - Wisła zapowiadane jest jako szlagier 25. kolejki ligowej. Obydwa zespoły zagrają o pełną pulę, a to oznacza solidne emocje. Wisła znów ma szansę zrobić ogromny krok w stronę mistrzostwa, ale czy po serii nieudanych występów uda się go wykonać?

Przed tym meczem jesteśmy "mądrzejsi", bo znamy już - jakże ciekawe - wyniki spotkań już w tej kolejce zakończonych. A w nich znów mało kto próbuje gonić Wisłę. Udało się to w ten weekend jedynie Legii i Lechowi, ale jedni i drudzy tracą zbyt wiele, aby na dziś się nad tym zastanawiać.

Dla Wisły najważniejsza była kolejna porażka Jagiellonii, co sprawia, że wiślacy znów dostają prezent od losu. Mamy bowiem kolejną szansę na to, aby powiększyć przewagę w ligowej tabeli. Ta w niedzielę późnym popołudniem wynosić może trzy, cztery albo sześć punktów (lub jak kto woli od 4 do 7 - gdy weźmiemy pod uwagę lepszy od "Jagi" bilans bezpośrednich spotkań).

Po dwóch porażkach z rzędu, ze Śląskiem i Górnikiem, w których nie udało się wiślakom strzelić choćby bramki - mecz z ofensywnie grającą Lechią ma być tym, który da przełamanie. A osiągnąć to pomóc ma wracający po kontuzji Cwetan Genkow. Bez reprezentanta Bułgarii Wiśle gra się nie układała i nie pozostaje nam mieć nadziei, że tym razem będzie z nią po prostu o wiele lepiej.

Tak samo jak i pozostaje mieć nadzieję, że wiślacy znów "eksplodują" formą. Przypomnijmy, że jesienią było podobnie. Po słabiutkich meczach ze Śląskiem i Górnikiem - przyszło jakże miłe 5-2 z Lechią. Teraz po porażkach z tymi samymi drużynami - liczymy na powtórkę!

Lechia na pewno nie będzie takim rywalem, jak np, Śląsk i nie zamuruje bramki. A to oznacza, że czeka nas otwarte widowisko, z dużą liczbą sytuacji podbramkowych. Oby lepsza była w nich Wisła!

Źródło: wislaportal.pl


Robert Maaskant: Przed nami interesujący tydzień

6. maja 2011

Ekipa Wisły Kraków zebrała się dziś przed południem, by przeprowadzić przedostatnie zajęcia przed meczem z Lechią. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy ma do dyspozycji wszystkich zawodników, poza tymi, którzy zmagają się z długotrwałymi urazami. W pełnej formie jest już Cwetan Genkow.

- Wszyscy, łącznie z Genkowem, są gotowi do grania - zapewnił Robert Maaskant, który podczas zajęć nie szczędził swym podopiecznym ostrych uwag. - Nie bywam wściekły, to raczej sposób motywacji zespołu. Przed nami bardzo ważny mecz i wszyscy muszą wiedzieć, że błędy indywidualne mogą nas sporo kosztować.

Świadkami takiej sytuacji byliśmy w miniony weekend, kiedy faworyzowana Wisła uległa na własnym stadionie Górnikowi Zabrze. - Zadaliśmy sobie pytanie, dlaczego przegraliśmy, szukaliśmy przyczyn. O straconych bramkach zaważyły indywidualne błędy Czikosza czy Paljicia. Graliśmy też zbyt otwarcie, popełniliśmy błędy związane z organizacją obrony, a z drugiej strony nie wykorzystaliśmy 100% sytuacji, które mieli Melikson, Kirm czy Siwakow.

W Gdańsku spodziewamy się innego meczu. Grająca u siebie Lechia nie powinna bronić się tak jak Górnik czy Śląsk, z którymi Wisła poległa w ostatnim czasie. - Lechia gra przyjemny, kombinacyjny futbol, miło ogląda się ich grę. Musimy jednak pamiętać, że nie tylko Wisła chce wygrać wszystkie mecze. Także inne drużyny, jak Jagiellonia czy właśnie Lechia, są w takiej samej sytuacji - zauważa Holender.

tumb

W niedzielę Wisła rozpocznie maraton kluczowych spotkań, które rozstrzygną losy mistrzostwa Polski. - To będzie bardzo ważny tydzień, w którym przyjedzie do nas Lech, a zwieńczą go wielkie derby Krakowa. Z pewnością będą to interesujące dni.

Maaskant nie obawia się o formę swoich zawodników w kontekście grania co trzy dni. Zapewnia, że ich wydolność jest monitorowana, a kończenie sezonu kolejkami szybko następującymi po sobie było brane pod uwagę podczas przygotowań do rundy wiosennej.

Źródło: wislakrakow.com


Relacje z meczu

Wypunktowali! Lechia - Wisła 0-3

Mecz z Lechią wiślacy zaczęli spokojnie, dali pograć gospodarzom, po czym wyprowadzili dwa niezwykle skuteczne ciosy. Gole Cwetana Genkowa i Andraža Kirma były niczym bokserskie "prawe sierpowe", po których ekipa z Gdańska - choć próbowała - już się nie podniosła. Tym bardziej, że w końcówce bramkę z niemal... połowy boiska strzelił Michaił Siwakow. Trzy, jakże ważne punkty, jadą więc do Krakowa, a to oznacza, że w marszu po mistrzostwo "Biała Gwiazda" wykonuje solidny krok. Na pięć kolejek przed końcem sezonu, aby nas wyprzedzić - wiceliderująca Jagiellonia musiałaby zdobyć siedem punktów więcej.

Tak jak pisaliśmy we wstępie do tej relacji - wiślacy mecz z Lechią zaczęli cofnięci, można wręcz powiedzieć, że graliśmy zachowawczo, przez co pierwsze minuty należały do gospodarzy. Tyle tylko, że Ci nie stworzyli sobie żadnych groźnych sytuacji. Te mogła mieć natomiast Wisła, po dwóch udanych wyjściach Maora Meliksona. Jego zagrania ze skrzydła padały jednak łupem obrońców. Z kolei łupem Pawła Kapsy padł strzał Andraža Kirma, który w 12. minucie ładnie uderzył sprzed pola karnego.

Pięć minut później było już jednak 1-0 dla Wisły. Z lewego skrzydła do środka zszedł z piłką Patryk Małecki, "siatując" rywala. Piłka trafiła do Meliksona, który także założył "siatkę" obrońcy Lechii, aż w końcu trafiła pod nogi Cwetana Genkowa, a ten... jak przystało na tą akcję - między nogami Kapsy trafił do siatki. 1-0 i wynik otworzył się Wiśle znakomicie.

Niestety po zdobyciu gola wiślacy nie poszli za ciosem i w 25. minucie piłka zatrzepotała w naszej siatce. Na nasze szczęście sędziowie odgwizdali pozycję spaloną Abdou Traoré. Jak pokazały powtórki - była to słuszna decyzja arbitra, tyle że było to też pierwsze dla nas poważne ostrzeżenie.

Skończyło się na strachu, tym bardziej, że w 30. minucie kapitalną akcję przeprowadził Melikson. Izraelczyk pognał aż do linii końcowej, po czym zgrał do tyłu do nadbiegającego Kirma. Ten pozostawiony bez opieki tylko dopełnił formalności i zrobiło się 2-0.

Do przerwy pod obiema bramkami działo się już niewiele, no może poza sytuacją Pawła Nowaka z 45. minuty, którą sprowokowaliśmy sami, a zakończyła się ostatecznie wyłapaniem piłki przez Sergeia Pareikę. Do przerwy mamy więc 2-0.

Początek drugiej połowy nie przyniósł nam jakiejś wielkiej zmiany obrazu gry. Wisła, mając ułożony mecz i wynik, nie miała powodów do tego, aby "szarpać" do przodu. Z kolei Lechia nie miała wielkiego pomysłu na zagrożenie naszej bramce i na pierwszą groźną sytuację - częściej próbujących atakować gospodarzy - czekaliśmy do 65. minuty. I tą gospodarzom wiślacy stworzyli... sami. Jaliens zbyt lekko zagrał głową do Pareki i bliski przejęcia piłki był Bédi Buval. Nasz bramkarz był jednak szybszy i zdołał piłkę wypiąstkować.

W odpowiedzi Melikson zagrał prostopadle do Kirma, ale uderzenie Słoweńca przeleciało obok bramki. Kolejne minuty upływały przy spokojnej grze wiślaków, którzy mieli jeden cel - dowieźć wygraną i pilnować się w defensywie. Świadczy o tym choćby sytuacja, po której wywalczyliśmy rzut rożny. Przy nim w polu karnym gospodarzy było jedynie dwóch wiślaków.

W 82. minucie niemal z niczego mogło być natomiast 3-0. Mocno huknął Genkow, ale obił tylko poprzeczkę bramki Lechii. Co się odwlecze... W 87. minucie rezerwowy Michaił Siwakow poszedł na "przebój", zabierając tuż przy środkowej linii boiska piłkę Deleu, a że zobaczył wysuniętego Kapsę, więc uderzył... z 50 metrów. Skutecznie, bo futbolówka wpadła do siatki!!! Gol marzenie! I wynik marzenie...

Wisła wygrywa w Gdańsku, grając tym razem może nie jakiś super piękny mecz, ale po prostu mądrze. Poczekaliśmy na to co pokaże Lechia, po czym dwie skuteczne akcje dają nam jakże cenne trzy punkty. Przed kolejnymi meczami wiślacy znów mają ogromny komfort solidnej przewagi w tabeli. Teraz dwa kolejne mecze gramy na własnym stadionie, najpierw z Lechem, a potem z Cracovią. Kto wie, może po nich świętować już będziemy mistrzostwo?

Źródło: wislaportal.pl


Wrócił Genkow, Wisła zwycięska, trzy gole w Gdańsku

Po dwóch porażkach do składu Wisły wrócił Cwetan Genkow i Biała Gwiazda wywalczyła zwycięstwo. Bułgar zdobył pierwszą bramkę meczu a Robert Maaskant całkowicie odmienił sposób gry swojej drużyny. Ozdobą meczu był gol Siwakowa z połowy boiska.

tumb

Tym razem Wisła nie czarowała setkami, często bezproduktywnych, podań. W Gdańsku Robert Maaskant postawił na dwójkę zorientowanych defensywnie pomocników - Sobolewskiego i Wilka. Inicjatywę miała Lechia, Wisła posiadała piłkę przez 43 procent czasu gry, ale z przodu miała nieco więcej miejsca i potrafiła to wykorzystać - zdobyła trzy gole. Dwa po pięknych akcjach, trzeci po pięknym strzale.

Na 1:0 trafił Cwetan Genkow. Najpierw Małecki ograł dwóch rywali i podał między nogami jednego z lechistów do Meliksona. Izraelczyk przyspieszył do przodu, założył siatkę kolejnemu przeciwnikowi i próbował strzelać. Piłka rykoszetem trafiła do Genkowa, który wykorzystał sytuację.

Lechia zdołała umieścić piłkę w bramce Wisły, ale uczyniła to nieprzepisowo. Lukjanovs oddał strzał a piłkę wpakował do siatki Traore, ale znajdował się na pozycji spalonej. Po meczu trener Kafarski stwierdził, że sędzia powinien uznać gola "z duchem gry". My tam w duchy nie wierzymy tylko w przepisy, a te zdecydowanie stały po stronie Wisły - przynajmniej w tej sytuacji.

Drugiego gola zdobył dla "Białej Gwiazdy" Andraż Kirm wykańczając fenomenalną akcję Erika Czikosza i Maora Meliksona. Słowak odegrał z pierwszej do Izraelczyka, ten dobiegł do linii końcowej, wyłożył do Słoweńca, który nie miał problemów z trafieniem do bramki mimo rozpaczliwej interwencji Deleu.

Po przerwie był okres, w którym Lechia mogła pokusić się o zdobycie bramki. Trzykrotnie mylił się sędzia: dwa razy niesłusznie gwizdał pozycję spaloną lechistów, przy czym obaj ze swych pozycji i tak nie trafili w światło bramki. Trzeci błąd sędziego Małka dotyczył faulu Czikosza na Lukjanovcie. Słowak ewidentnie spóźnił się i zasłużył na żółtą kartkę, tymczasem arbiter nie zauważył nawet przewinienia.

Im bliżej końca meczu tym Wisła bardziej szanowała piłkę i dłużej nią operowała. Nie kwapiła się do bardziej zdecydowanych ataków, a przy stałych fragmentach gry w pole karne Lechii wędrowało maksymalnie trzech wiślaków. W końcówce Lechia bardziej się odsłoniła i to przyniosło trzy znakomite sytuacje Wiśle. Najpierw Melikson obsłużył podaniem Kirma, który huknął z prawej nogi obok słupka. Później Małecki zagrał głową do Genkowa, a ten znalazł się w podobnej sytuacji co Kirm, choć miał nieco więcej miejsca. Potężnie strzelił w odbitą od ziemi piłkę a ta odbiła się od poprzeczki i kilkadziesiąt centymetrów przed linią bramkową od strony boiska.

W końcu kolejny błąd Lechii wykorzystał wprowadzony w 83 minucie Siwakow. Białorusin wybił piłkę Deleu i biegnąc za nią zauważył wysuniętego Pawła Kapsę oraz nadbiegającego gracza rywali. Postanowił więc uderzyć i zrobił to perfekcyjnie: Kapsa nie miał szans na interwencję, a piłka wpadła pod poprzeczkę bramki.

Wisła mogła być już pewna zwycięstwa i na pięć kolejek przed końcem sezonu ma sześć punktów przewagi nad drugą Jagiellonią i dziewięć nad trzecią Legią. Z Legią zmierzymy się jeszcze przy Łazienkowskiej, natomiast już w środę podejmiemy Lecha zaś w niedzielę - Cracovię. To będą prawdziwe hity. Jeśli zakończą się naszym zwycięstwem, to mistrzostwo Polski po roku przerwy wróci pod Wawel.

Wszystko w nogach podopiecznych Roberta Maaskanta.

Źródło: wislakrakow.com


Lechia Gdańsk - Wisła Kraków: 3:0 dla "Białej Gwiazdy"!

Wisła Kraków zrobiła w niedzielę ogromny krok w kierunku tytułu mistrza Polski, wygrywając z Lechią Gdańsk 3:0. "Biała Gwiazda" rozegrała dobre spotkanie i pokazała, że nie ma mowy o kryzysie w drużynie.

W sobotę Jagiellonia Białystok przegrała z Widzewem Łódź i piłkarze Wisły już wiedzieli, że w niedzielę staną w Gdańsku przed ogromną szansą na powiększenie przewagi nad wiceliderem.

Na stadionie gdańskiej Lechii mieli też wreszcie zdobyć punkty po dwóch meczach, w których musieli uznać wyższość rywali. Zdobyli, wygrywając w pełni zasłużenie. Dzięki temu mają już sześć punktów przewagi i na pięć kolejek przed końcem tylko kataklizm mógłby odebrać wiślakom mistrzowską koronę.

Trener Robert Maaskant tym razem ustawił zespół ostrożniej. Do gry desygnował bowiem dwóch defensywnych pomocników, czyli Radosława Sobolewskiego i Cezarego Wilka, którzy mieli rozbijać ataki gospodarzy już w środkowej strefie. Siłę ognia "Białej Gwiazdy" miał zwiększyć wracający do składu po kontuzji Cwetan Genkow.

Pierwsza zaatakowała Lechia. Jej przewaga trwała około 10 minut, w czasie których krakowianie głównie się bronili. Okres przewagi zakończyła kontrowersyjna sytuacja w polu karnym Wisły, w której Osman Chavez dotknął piłkę ręką. Sędzia Robert Małek uznał jednak, że nie było to celowe zagranie, i nakazał grać dalej.

Wisła pierwszy strzał oddała za sprawą Andraża Kirma w 12 minucie. Paweł Kapsa poradził sobie z tym uderzeniem bez problemów. Nic do powiedzenia nie miał natomiast pięć minut później, gdy Patryk Małecki, Maor Melikson i Cwetan Genkow całkowicie "rozklepali" defensywę Lechii. Akcję zakończyło trafienie Bułgara do siatki.

Lechia ruszyła do ataku, ale szczerze mówiąc, straciła koncepcję, jak rozmontować obronę gości. Seryjne dośrodkowania w pole karne wpadały cały czas w ręce Sergieja Pareiki. W 25 minucie stadion jednak eksplodował, gdy do siatki trafił z bliska Traore. Na moment, bo podniesiona ręka sędziego jasno wskazała, że był spalony.

W 36 minucie kolejną świetną akcję przeprowadzili wiślacy. Znów piłka szła jak po sznurku w rytmie: Melikson, Cikos, Melikson, Kirm… gol.

Dwubramkowe prowadzenie pozwoliło wiślakom grać już spokojnie do przerwy, a Lechia poza jednym zamieszaniem w polu karnym gości nie stworzyła sobie praktycznie okazji na gola kontaktowego.

Druga połowa nie była już emocjonująca. Wisła spokojnie stanęła z tyłu i czekała, co zrobi Lechia. A Lechia wczoraj niewiele mogła, bo zupełnie nie miała pomysłu, jak poradzić sobie ze szczelną obroną drużyny z Krakowa. Bili zatem "biało-zieloni" głową w mur, a wiślacy spokojnie czekali, czekali i... się doczekali.

Jeszcze w 82 minucie meczu Genkow trafił w poprzeczkę, ale w 87 minucie Siwakow zrobił coś, co na długo zapamiętają kibice. Białorusin zabrał na środku boiska piłkę Deleu, a następnie strzelił z ponad 50 metrów! Piłka poleciała lobem i wpadła pod poprzeczkę bramki Kapsy. W tym momencie wiadomo było, że nic złego Wiśle stać się nie może. A teraz pora na Lecha…

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor:Bartosz Karcz


Wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Po zwycięskim meczu z Lechią trener Maaskant przybył do sali konferencyjnej w wyśmienitym nastroju. Dodatkowym powodem do radości dla szkoleniowca był holenderski tłumacz, który czekał na trenera. Po raz pierwszy więc słyszeliśmy Roberta Maaskanta mówiącego nie po angielsku, a w jego ojczystym języku.

Robert Maaskant:

- Był to dla nas bardzo ważny mecz po dwóch porażkach. Moim zdaniem Lechia jest jedną z najlepszych drużyn grających w polskiej Ekstraklasie. Z tego powodu zmieniliśmy taktykę i z Radkiem Sobolewskim grał Czarek Wilk. W pierwszej połowie wykorzystywaliśmy szybkość Maora Meliksona przy powolnej defensywie Lechii, dlatego 2:0 po pierwszej połowie było zasłużonym wynikiem. W drugiej połowie czekaliśmy na Lechię, a jednak mieliśmy też swoje szanse, z pewnością nie wykorzystaliśmy wszystkich. Wynik ustaliła piękna bramka Siwakowa. Tylko najwięksi piłkarze na świecie potrafią coś takiego wykonać.

- Jestem bardzo zadowolony ze swojej drużyny, po dwóch ciężkich tygodniach wykonali taką wspaniałą pracę, więc jestem bardzo zadowolony.

Źródło: wislakrakow.com


Tomasz Kafarski, trener Lechii

Trener Lechii trochę zaskoczył nas po meczu, w ostrym tonie oceniając to, że większe oklaski po końcowym gwizdku zdobyli wiślacy.

Tomasz Kafarski:

- Jak to w piłce bywa bramki ewidentnie zmieniły oblicze gry i doprowadziły do tego, że Wisła wygrała mecz. Mając optyczną przewagę w posiadaniu piłki byliśmy bardzo nieskuteczni. Drużyna Wisły ustawiła się bardzo rozsądnie. Umiejętności Meliksona zaważyły o tym, że Wisła zdobyła pierwszą bramkę.

- Żal mi, że my nie zdobyliśmy żadnej bramki. Piłkarze zostawili tyle zdrowia i wykonali tyle pracy, że należały im się chociaż pojedyncze oklaski, a schodzący piłkarz Wisły żegnany był aplauzem całego stadionu. Wydawało mi się, że gramy w Krakowie, a nie w Gdańsku. Moim piłkarzom po tym meczu też należy się szacunek.

Trener ocenił też sytuację bramkową z pierwszej połowy, w której sędzia odgwizdał pozycję spaloną: - Z duchem gry powinna paść bramka. Myślę, że był to kluczowy moment, bo po tej bramce nabralibyśmy jeszcze większej determinacji w dążeniu do wygrania.

Źródło: wislakrakow.com

Wypowiedzi zawodników

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

Po zwycięskim dla "Białej Gwiazdy" meczy z Lechią Gdańsk rozmawiamy z Cezarym Wilkiem, piłkarzem wiślaków.

Zagraliście z Lechią mniej otwarty, bardziej ostrożny futbol, co przyniosło świetny efekt...

tumb

Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę z tego, że po dwóch porażkach, ze Śląskiem Wrocław i Górnikiem Zabrze musieliśmy tak zagrać. Do tego doszła jeszcze dobra gra Lechii w poprzednich spotkaniach. Zresztą w tym spotkaniu też pokazała się z niezłej strony. Posiadanie piłki było po stronie rywali, ale my mieliśmy na ten mecz swoją taktykę. Dostosowaliśmy się do niej i myślę, że wyszło to całkiem dobrze.

Zagrał Pan od początku. Okazuje się, że możecie grać jednocześnie z Radosławem Sobolewskim i korzysta z tego zespół.

Ja przede wszystkim chcę grać. Tym razem wyszedłem w podstawowym składzie, z czego bardzo się cieszę. Wiadomo jednak, że jak gramy na jednego defensywnego pomocnika, to wtedy wychodzi w pierwszej jedenastce Radek, a ja muszę się temu podporządkować i usiąść na ławce. A co do naszej wspólnej gry, to trzeba przyznać, że to był specyficzny mecz. Trener dostosował naszą taktykę do przeciwnika, który dobrze potrafi operować piłką. To wypaliło z tym rywalem, ale jak będzie w kolejnych spotkaniach, dzisiaj trudno powiedzieć.

Może to jest pomysł na grę z Lechem Poznań, który ma również silną drugą linię i również potrafi dobrze grać piłką?

Tylko że z Lechem zagramy u siebie i to będzie zupełnie inne spotkanie. Jaka będzie taktyka na ten mecz, zobaczymy. Trzeba poczekać na to, co wymyśli trener.

Zgodzi się Pan z opinią, że to był najlepszy mecz wyjazdowy Wisły tej wiosny, a może i w całym sezonie?

Jeśli chodzi o koncentrację i wykonanie założeń taktycznych, to rzeczywiście, muszę podpisać się pod stwierdzeniem, że był to nasz najlepszy mecz w tym sezonie.

Prowadziliście do przerwy 2:0. W drugiej części stanęliście na własnej połowie i czekaliście na to, co zrobi Lechia. Takie właśnie wytyczne dostaliście od trenera w szatni w przerwie?

Proszę wybaczyć, ale nigdy nie wypowiadam się na temat tego, co w szatni mówi do nas trener. To jest właśnie tajemnica szatni i niech to zostanie między nami i naszym szkoleniowcem. Wiadomo jednak, że jak prowadzi się 2:0, to każdy zespół podświadomie stara się zwolnić grę, wybić przeciwnika z rytmu. To nam się w pełni udało.

A nie mieliście obaw w przerwie, że może skończyć się jak w Kielcach, gdzie też w pewnym momencie prowadziliście 2:0?

Takich obaw nie może być, bo wtedy zaczyna się źle dziać w głowach. To byłby pierwszy krok do obrania złej drogi. Dlatego właśnie takich myśli nie było.

Jest pięć kolejek do końca sezonu, macie sześć punktów przewagi w tabeli. Chyba tylko kataklizm może odebrać wam mistrzostwo Polski w tym momencie... Tak się wydaje, ale mimo wszystko poczekajmy jeszcze z tym świętowaniem. Lepiej dmuchać na zimne.

Już w środę będzie mecz z Lechem Poznań. Macie poznaniakom chyba coś do udowodnienia po jesiennym 1:4?

Takie mecze rządzą się swoimi prawami. Grają dwie znane marki, zespoły, które są najlepsze w kraju. Będzie na pewno dobry mecz, a my rzeczywiście jesteśmy coś winni poznaniakom po tej jesiennej potyczce. Zobaczymy więc w środę, jak to wyjdzie w trakcie meczu.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor:Bartosz Karcz

Patryk Małecki: Dziękuję!

Od miesięcy "Mały" chętnie manifestuje swe przywiązanie do Wisły oraz zaprzyjaźnionej Lechii. Pomocy w strzelaniu bramek dopatruje się w koszulce Pruszcza Gdańskiego, którą często zakłada pod trykot meczowy. Wierzy, że to jego amulet.

tumb

Przy okazji meczu w Gdańsku, kibice zorganizowali spotkanie z Patrykiem Małeckim właśnie w Pruszczu. - Spotkałem się z kibicami, było bardzo fajnie. Wszyscy życzyli sobie, aby padł remis, ja powiedziałem, że raczej wygramy i się sprawdziło.

Gdy schodził z boiska, żegnały go oklaski. Po końcowym gwizdku pociągnął drużynę pod młyn gospodarzy i wspólnymi pomeczowymi okrzykami fetował z kibicami. - Cieszę się, dziękuję wszystkim kibicom z Gdańska za ciepłe przyjęcie i to że jestem tu zawsze mile witany. Dziękuję im z całego serca.

Małecki miał dziś wiele powodów do radości - ciepłe przyjęcie, oznaki sympatii, ale przede wszystkim komplet cennych punktów. - Po dwóch porażkach chcieliśmy zaprezentować się jak najlepiej. Pokazaliśmy charakter, wolę walki i dzięki temu wygraliśmy. "Mały" nie podziela poglądu, że Lechia rozczarowała swym występem. - Grali konsekwentnie, starali się, jednak dzisiaj to my byliśmy lepszą drużyną. Każdy z nas zostawił dużo sił, Lechia Gdańsk nie stworzyła sobie aż tak dogodnych sytuacji z tego względu, że graliśmy blisko siebie, byliśmy bardzo zdeterminowani po tych dwóch porażkach. Ale Lechia to bardzo dobry zespół, wielokrotnie pokazali, że potrafią grać w piłkę i na pewno zajmą bardzo dobre miejsce w lidze.

Zwieńczeniem spotkania okazało się nieszablonowe trafienie Michaiła Siwakowa, chwilę wcześniej wprowadzonego na plac gry. - To było takie zakończenie meczu. Myślałem, że mi poda, ale nie widział mnie. Cieszymy się bardzo, jak już wychodzi, to wszystko. Chcielibyśmy, aby w następnych meczach było tak samo.

Kto może zagrozić Wiśle w zdobyciu mistrzostwa? - Jagiellonia na pewno pokaże się jeszcze z dobrej strony. Poza tym już też Lech nas goni, Legia, Lechia. Jest jeszcze kilka zespołów, które mogą nam zagrozić. Nie możemy oglądać się na nikogo. Naszym następnym rywalem jest Lech Poznań, będziemy robić wszystko, aby zdobyć trzy punkty. Jeżeli będziemy robić swoje, myślę, że nikt nam nie przeszkodzi.

wislakrakow.com (nikol)

Źródło: wislakrakow.com

Minuta po minucie

Ciekawostki

Branco odstawiony od gry

Tej informacji warto poświęcić osobne miejsce. W meczowej osiemnastce na spotkanie z Lechią zabrakło Kameruńczyka Serge'a Branco. Po katastrofalnym występie przeciwko Górnikowi Zabrze w jego miejsce w kadrze meczowej Wisły znalazł się Łukasz Burliga.

Przypomnijmy, że w spotkaniu 24. kolejki, przeciwko Górnikowi, Branco wszedł na murawę w 29. minucie, zastępując kontuzjowanego Erika Čikoša. Były gracz m.in. greckiego Levadiakosu grał bardzo źle i trener Robert Maaskant wolał tym razem dołączyć do drużyny właśnie Burligę.

Źródło: wislaportal.pl

51,1 metra - gol Siwakowa

Bramka Michaiła Siwakowa, która ustaliła wynik meczu, musiała zrobić wrażenie. Białoruski pomocnik wszedł na boisko w 83 minucie, a 4 minuty później trafił do bramki Lechii strzałem z 51,1 metra.

Siwakow skorzystał z błędu Deleu, wybił piłkę Brazylijczykowi i popędził za nią. Widząc nadbiegającego rywala białoruski pomocnik nie ryzykował - zdecydował się na natychmiastowy strzał. Mocno bita piłka przelobowała Pawła Kapsę i wpadła do bramki tuż pod poprzeczką. Stadiony świata!

Przyznać należy, że wszystkie gole Wisły były wyjątkowej urody. Same strzały były mniej efektowne, natomiast rozegrania piłki - wyśmienite. Przy golu na 1:0 piłka 3-krotnie przelatywała między nogami graczy Lechii. Druga bramka padła efektem znakomitej wymiany Czikosza z Meliksonem, a następnie wyłożenia Kirmowi piłki jak na tacy.

Źródło: wislakrakow.com

Chavez i Melikson w jedenastce kolejki

Honduranin Osman Chavez i Izraelczyk Maor Melikson znaleźli się w jedenastce kolejki według stacji Canal+. Chavez pewnie trzymał w ryzach wiślacką obronę, zaś Melikson popisał się dwiema asystami w wygranym 3:0 przez "Białą Gwiazdę" meczu w Gdańsku.

tumb

W jedenastce 25. kolejki pojawił się też jeden przedstawiciel naszego środowego rywala, Lecha Poznań - Sergiej Kriwiec. Mecz Wisła - Lech już w najbliższą środę o godzinie 20:00 przy Reymonta 22.

C+ / wislakrakow.com


Video

Analiza meczu z Lechią. Oceny piłkarzy

25. kolejka, podsumowanie

tumb


Zawiedli się ci, którzy liczyli, że liderująca Wisła zanotuje trzecią z rzędu porażkę, spłaszczy w ten sposób tabelę i ułatwi życie rywalom z grupy pościgowej. Biała Gwiazda tymczasem pewnie zwyciężyła w Gdańsku, natomiast zajmująca drugie miejsce Jagiellonia nieoczekiwanie przegrała u siebie z Widzewem, co sprawia, że obie drużyny dzieli sześć punktów. Na trzecim stopniu podium ulokowała się warszawska Legia, która w piątek wysoko pokonała Koronę.


We wszystkich meczach kolejki padły 23 bramki. Sędziowie pokazali zawodnikom 29 żółtych i dwie czerwone kartki. Na trybunach ośmiu stadionów zasiadło nieco ponad 35 tysięcy widzów, co wynikało z decyzji o zamknięciu stadionów Legii i Lecha. W efekcie tychże decyzji kolejka upłynęła pod znakiem protestów kibiców, solidaryzujących się z ukaranymi kibicami z Bułgarskiej i Łazienkowskiej.

Mecze następnej kolejki już za kilka dni - we wtorek i środę, 10 i 11 maja. Wisła zagra u siebie z Lechem, Jaga zmierzy się Polonią w Warszawie a Legia uda się do Zabrza na spotkanie z Górnikiem.


Kalendarz i wyniki spotkań 25. kolejki Ekstraklasy

6 maja 2011 (piątek)
17.45 Ruch Chorzów -Zagłębie Lubin 2:2
20.00 Legia Warszawa - Korona Kielce 3:1
7 maja 2011 (sobota)
14.45 Cracovia - Polonia Warszawa 3:1
17.00 Śląsk Wrocław - Polonia Bytom 0:0
18.15 Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:0
19.15 Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź 1:3
8 maja 2011 (niedziela)
14.45 Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 0:3
17.15 GKS Bełchatów - Arka Gdynia 1:1

Tabela Ekstraklasy
(miejsce, klub, mecze rozegrane-punkty-bramki zdobyte:bramki stracone)
1.Wisła Kraków – 25-47-39:25
2.Jagiellonia Białystok – 25-41-32:26
3.Legia Warszawa – 25-38-33:35
4.Śląsk Wrocław – 25-37-33:28
5.Lech Poznań – 25-36-29:19
6.Lechia Gdańsk – 25-36-31:30
7.Górnik Zabrze – 25-35-26:36
8.Ruch Chorzów – 25-35-25:24
9.GKS Bełchatów – 25-35-27:26
10.Zagłębie Lubin – 25-33-26:31
11.Widzew Łódź – 25-33-35:27
12.Polonia Warszawa – 25-33-34:26
13.Korona Kielce – 25-31-30:37
14.Polonia Bytom – 25-27-25:33
15.Arka Gdynia – 25-25-18:29
16.Cracovia – 25-23-31:42

Liderzy klasyfikacji strzelców

11 bramek - Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok),
10 bramek - Andrzej Niedzielan (Korona Kielce), Artjoms Rudnevs (Lech Poznań);
9 bramek - Abdou Traore (Lechia Gdańsk), Darvydas Šernas (Widzew Łódź);
8 bramek - Andraż Kirm (Wisła Kraków), Przemysław Kaźmierczak (Śląsk Wrocław), Artur Sobiech (Polonia Warszawa) ;

wislakrakow.com
(redakcja)


Źródło: wislakrakow.com