2011.10.02 Legia Warszawa - Wisła Kraków 2:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
Linia 69: Linia 69:
==Relacje z meczu==
==Relacje z meczu==
-
===WISLAKRAKOW.COM:===
+
===WISLAPORTAL: Tak jak wiosną. Legia - Wisła 2-0===
-
===WISLAPORTAL:===
+
 
 +
W poprzednim roku Wisła dwukrotnie pokonała warszawską Legię - bez straty gola. W tym legioniści udanie się nam zrewanżowali. Dokładnie tak samo jak wiosną pokonali nas także dzisiaj 2-0, a wygrana legionistów jest niestety w pełni zasłużona. Wisła z dwóch ważnych wyjazdów - do Enschede i Warszawy - wraca na tarczy i może dobrze, że przed nami dwutygodniowa przerwa, na mecze reprezentacji. Obyśmy wrócili po niej mocniejsi.
 +
 
 +
Mecz na Pepsi Arena, jak można się było spodziewać, rozpoczął się od ataków Legii. Już w 2. minucie podanie Danijela Ljuboji mógł udanie zakończyć Janusz Gol, ale uderzył nad naszą bramką.
 +
 
 +
Wisła nastawiła się na kontrataki i w pierwszych minutach udało się przeprowadzić takie dwa. W 6. minucie Andraž Kirm zagrał jednak niedokładnie do Dudu Bitona, a zaraz potem Ivica Iliev wrzucił w piątkę Legii, gdzie futbolówka zaplątała się między nogami Michała Żewłakowa, ale Dušan Kuciak zdołał ją złapać.
 +
 
 +
W odpowiedzi groźnie z wolnego wrzucał Maciej Rybus, a Sergei Pareiko musiał bronić na raty uderzenie Ivicy Vrdoljaka. W międzyczasie z dystansu przymierzył jeszcze Iliev, ale po rykoszecie skończyło się tylko na rzucie rożnym.
 +
 
 +
Niestety zaraz potem nieporadność naszej obrony Legia wykorzystała idealnie. Na lewym skrzydle wiślakom uciekł Rybus, który zgrał do Ljuboji, a ten szczęśliwie pokonał Pareikę. I można tylko zapytać - co w tej sytuacji robiła nasza obrona? My zakodowaliśmy przede wszystkim rozłożone ręce Kew Jaliensa, który nie zrobił nic, aby powstrzymać Serba. Podobne pretensje można mieć też jednak do chwalonego ostatnio Marko Jovanovicia.
 +
 
 +
Po uzyskaniu prowadzenia Legia od razu poszła za ciosem, ale po kontrze z dobrej sytuacji przestrzelił Rybus. Młody piłkarz Legii był też w roli głównej w 43. minucie, kiedy jego strzał odbił Pareiko, a z dobitką nie zdążył Ljuboja, bo uprzedził go Osman Chávez.
 +
 
 +
Wisła odpowiedziała tylko akcją, po której Artur Jędrzejczyk uprzedził Kirma. W samej zaś końcówce I połowy dwukrotnie główkował Dudu Biton. Za pierwszym jednak razem zrobił to z trudnej pozycji niecelnie, za drugim było blisko, ale bramkarz Legii nie dał się pokonać.
 +
 
 +
Do przerwy przegrywamy więc - i to frajersko - 0-1.
 +
 
 +
Na II połowę Wisła wyszła ofensywnie, ale już bez Radosława Sobolewskiego, który w przerwie został w szatni, gdyż miał problem z Achillesami. Zastąpił go Tomáš Jirsák.
 +
Z nim wiślacy zaatakowali mocniej, ale dało to jedynie serię rzutów rożnych. Po jednym z nich, w 49. minucie, groźnie strzelał Kirm, tyle tylko, że w środek bramki i Kuciak piłkę odbił. Zaraz potem z dystansu huknął też Gervasio Núñez, piłkę piętą odbił jeszcze - stojący na szesnastym metrze - Biton i Kuciak miał sporo kłopotów, aby odbić piłkę na kolejny rzut rożny!
 +
 
 +
Niestety mimo lepszej gry Wisły nie udawało nam się stworzyć groźniejszych sytuacji, a tą miała Legia - tyle że Michał Żyro uderzył obok naszej bramki. W tą po drugiej stronie trafił wprawdzie Núñez, ale Kuciak nie dał się zaskoczyć. Podobnie dobrze spisał się Pareiko, odbijając na róg kolejną próbę Rybusa. Wtedy do końca meczu zostały już tylko 23 minuty, a po kolejnych trzech Wisła była już niemal na kolanach.
 +
 
 +
Jaliens nie powstrzymał Rybusa, który zgrał prostopadle do Gola, którego z kolei nie zdołał zablokować Cezary Wilk i przegrywaliśmy 0-2. I byliśmy już praktycznie "załatwieni"...
 +
 
 +
Na kwadrans przed końcem wydawało się jeszcze, że Wisła może przynajmniej pokusić się o kontaktowego gola, ale wychodzącego z kontrą Núñeza udało się legionistom zablokować.
 +
Ładnie z narożnika pola karnego, w 80. minucie, uderzył jeszcze Biton, ale pomylił się nieznacznie.
 +
 
 +
W ostatnich minutach na murawie działo się już tak naprawdę niewiele. Legia spokojnie dowiozła pewne prowadzenie, choć mógł je jeszcze podwyższyć, tuż po wejściu, rezerwowy Rafał Wolski - ale fatalnie jednak przestrzelił. Z kolei w doliczonym czasie gry próbował jeszcze Michał Kucharczyk - ale jego strzał Pareiko odbił na róg, ratując nas od jeszcze wyższej porażki.
 +
 
 +
Nas nie było niestety stać choćby na honorowe trafienie i zachowanie przynajmniej cienia pozorów, że z naszą drużyną nie jest aż tak źle. Najlepszą okazję miał Wilk, którego mocne uderzenie o mały włos nie przepuścił Kuciak.
 +
 
 +
Wisła przegrywa więc w Warszawie, niestety zasłużenie, nie mając zwyczajnie atutów do tego, aby postarać się o cokolwiek więcej. Można oczywiście mówić o osłabieniach zespołu. Braku Patryka Małeckiego, czy Maora Meliksona i Cwetana Genkowa. Ale jeśli to miałoby być nasze jedyne usprawiedliwienie, to byłoby ono więcej niż płytkie.
 +
 
 +
'''Źródło:''' [http://www.wislaportal.pl '''wislaportal.pl''']
 +
 
===GAZETA KRAKOWSKA:===
===GAZETA KRAKOWSKA:===
 +
 +
==Zjeść ciastko i mieć ciastko. Wisła w kryzysie.==
 +
3. październik 2011
 +
 +
Wisła jest pogrążona w kryzysie sportowym - nie trzeba fachowca, by to dostrzec. Symptomem najbardziej oczywistym są złe wyniki. Pucharowe policzki wymierzone przez Apoel, Odense i Twente bolały, jednak dało się je znieść z godnością. Klęska z Legią to klaps, którego echo z pewnością jeszcze długo będzie wybrzmiewać w korytarzach przy Reymonta.
 +
 +
Gdzie ten styl?
 +
 +
Jednak to nie wyniki są głównym problemem Wisły. Mimo zatrudnienia holenderskiego dyrektora sportowego, holenderskiego trenera, a nawet pary holenderskich obrońców (obok całej hordy najemników z innych zakątków globu) Wisła prezentuje styl... Szukam dobrego porównania, ale nic nie przychodzi na myśl. Wisła na dziś nie posiada żadnego stylu!
 +
 +
Biała Gwiazda nie jest drużyną kurczowo pilnującą własnej bramki. Nie jest też drużyną, która w pogoni za bramkami zapominałaby o obronie. Nie jest tym bardziej typem faworyta, który chwilowo ma problem z kreatywnością. Wisła, niestety, jest obecnie beznadziejna – w każdej formacji i każdym elemencie gry. Beznadziejna oczywiście jeśli spojrzymy przez pryzmat oczekiwań. Ta "beznadziejność" w Ekstraklasie i tak całkiem nieźle przekłada się na zdobywane punkty.
 +
 +
Kusząca słabość
 +
 +
I tu właśnie natrafiamy na główną przyczynę problemów Wisły. Nie jedyną, nie najbardziej bezpośrednią i nie najbardziej oczywistą – ale najważniejszą. Słabość ligi kusi, bliskość sukcesów przyćmiewa zdrowy rozsądek. Wisła zamierza się na cele ponad jej siły, bo przez słabość rywali wydają się one być na wyciągnięcie ręki.
 +
 +
Spójrzmy nawet na ten sezon. Wszyscy chwalą Lecha Poznań, który do tej pory spisuje się nieźle. Ma pewną jakość, jego akcje mogą się podobać. Ma coś, co można nazwać stylem lub chociaż jego zalążkiem. Do Poznania przyjeżdża Wisła i po parodii meczu piłki nożnej... wygrywa – wyraźnie i zasłużenie.
 +
 +
Tak, tak – nie przeczytaliście niczego źle, to była parodia piłki nożnej. Dwie drużyny grające przez 90 minut z kontry. Absolutny brak strefy kluczowej dla nowoczesnego futbolu - środka pola. Pięciu broni, pięciu atakuje – żadnej organizacji gry, tylko grupki piłkarzy czekające pod przeciwległymi polami karnymi. Taka sama gra w Europie dla Wisły skończyłaby się pogromem i to o wiele dotkliwszym niż ten w Enschede.
 +
 +
Ale w Polsce to wszystko uchodzi na sucho. Jesień 2010 rozegraliśmy bez obrony i zostaliśmy w grze o mistrza. Dlatego ktoś w klubie pomyślał – trzeba tego mistrza zdobyć. Drużyna została rozbita, ponoć po to, by budować ją od nowa. Drużynę buduje się od tyłu – zimą trzeba było ściągnąć prawego i lewego obrońcę oraz parę stoperów z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego dostaliśmy kilku fajnych piłkarzy, którzy mieli nie załatać nasze dziury a tylko je zamaskować – i przynieść mistrzostwo.
 +
 +
Dziurawy mistrz
 +
 +
Melikson, Genkow, Pareiko czy nawet Jaliens i Siwakow zrobili swoje – zdobyli tytuł. Tylko jakim kosztem się to stało? Drużyna musiała maskować swoje braki w defensywie zaciągając pod własną bramkę większą liczbę zawodników. Przez pół roku trener nie mógł pracować nad stylem, nad organizacją gry z prawdziwego zdarzenia - nie miał do tego piłkarzy. Nie miał też na to czasu. Jedyne, co mógł i zarazem musiał zrobić to sięgnąć po mistrzostwo.
 +
 +
Latem w głowach działaczy rozbrzmiewała już tylko jedna myśl – Liga Mistrzów. Ponownie kosztem budowy drużyny postanowiono zawalczyć o wynik ponad stan. Maaskant mówi – zabrakło nam kilku minut do Ligi Mistrzów. Jakkolwiek irytuje mnie bezkrytyczne podejście Holendra do swojej pracy, to w tym jednym zdaniu akurat ma rację. Pomimo braku stylu i braku prawdziwej piłkarskiej jakości, byliśmy o krok od osiągnięcia celu. Nie grając w piłkę staraliśmy się dostać do piłkarskiej elity i paradoksalnie byliśmy blisko!
 +
 +
Ostatecznie zatriumfował futbol a Wisła dostała Ligę Europy, na którą i tak sportowo nie zasługuje. I nagle pojawił się problem. Ktoś stuknął się w czoło i doszedł do wniosku, że żeby osiągnąć wynik, jednak trzeba najpierw grać w piłkę. Tego oczekują media, które na Wiśle nie zostawiają suchej nitki. Tego oczekują kibice, których trudno zwabić na stadion widowiskami bardzo wątpliwej jakości.
 +
 +
Bez obrony
 +
 +
Tymczasem gry nie ma i szybko nie będzie. Obrona nie istnieje – ostatnie popisy defensywy dobitnie utwierdzają mnie w przekonaniu, że gra w piłkę przeciwko Apoelowi, czy nawet Liteksowi, skończyłaby się tragicznie. Gdyby jeszcze nasi defensorzy pokazywali coś w ofensywie, ale i tu brakuje umiejętności, nawet sprawne wyprowadzenie piłki często ich przerasta.
 +
 +
To w oczywisty sposób rzutuje na grę pozostałych formacji, które same w sobie są niezgrane i przyzwyczajone do operowania na pograniczu śmieszności, wykonując samotne rajdy przeciw przytłaczającej przewadze przeciwników. Co gorsza, Wisła nie ma jak naprawić tego stanu rzeczy, bo jej piłkarze potrafią osiągać wyniki, ale nie potrafią grać w piłkę.
 +
 +
Pareiko umie uratować drużynę, ale niemal równie często sam wpędza ją w kłopoty. To, co uratuje na linii, odda rywalom bojąc się wyjść z bramki. Biton zdobywa gole jak na zawołanie, ale poza tym na boisku nie istnieje. Zdrowy Melikson to gracz utalentowany i przebojowy, ale także nierówny, chimeryczny i na dłuższą metę łatwy do rozczytania dla rywali. Iliev łączy duże umiejętności z małą systematycznością, Kirm dużą systematyczność z małymi... chyba zaczynam być podły - co nie oznacza, że nie mam racji.
 +
 +
Jednak pastwienie się nad piłkarzami nie ma większego sensu. Każdy z nich prezentuje pewien poziom umiejętności, często niewystarczający dla naszych potrzeb, a po piłkarzu z 27 wiosnami na karku trudno oczekiwać dalszego dynamicznego rozwoju. Tym bardziej po graczach po trzydziestce. Zresztą przynajmniej część z nich w jakiś sposób przyczyniła się do zapisania chwalebnych kart w historii naszego klubu.
 +
 +
Komu stos?
 +
 +
Więc gdzie należy pokierować wściekły tłum, kto ma zostać ofiarą polowania na czarownice? Holenderski trener? Przecież to on bezpośrednio odpowiada za to, jaki styl prezentuje drużyna. A może jego rodak na stołku dyrektora sportowego? Przecież to on dobierał piłkarzy, to on zaniedbał braki kadrowe w obronie. A prezes Basałaj? Obiecywał przebudowę - nową Wisłę - a skończyło się jak zwykle! Może chociaż enigmatyczną Radę Nadzorczą, która od lat stoi na ramieniu Cupiała i namawia do złego? Ha! Może w końcu samozwańcza inkwizycja powinna rzucić się na samego właściciela – wszak ryba psuje się od głowy?
 +
 +
Dziś każdy ma prawo do własnego głosu, więc zwolennicy dowolnej z powyższych opcji jeszcze z pewnością zdążą przeczytać artykuł nawołujący do zaostrzenia pala dla swojego „faworyta”. Tymczasem ja skorzystam ze swojego prawa do głosu i napiszę słowa, które być może nie przydadzą mi popularności ani posłuchu, ale słowa, które uważam za słuszne.
 +
 +
Nie pora palić
 +
 +
Ja wstrzymałbym układanie stosów, wycofałbym zamówienia na benzynę, choć ceny raczej nie pójdą w dół. Nie pora jeszcze nikogo palić. Nawet jeśli nieprzemyślany start do Ligi Mistrzów był inicjatywą oddolną, czy nawet samowolką holenderskiego duetu (w co, szczerze powiedziawszy, nie wierzę), to nie warto wylewać dziecka z kąpielą. Zarówno Maaskant jak i Valckx to fachowcy, którzy mogą mieć swoje wady, a my możemy mieć pod ich adresem zarzuty. Jednak o kolejną parę z podobnym obyciem i prezentującą podobny poziom, pod Wawelem może być niezwykle trudno.
 +
 +
Maciej Skorża to polski top trenerski, jednak w Wiśle koniec końców zawiódł. Skąd przypuszczenie, że inny Probierz czy Michniewicz by tu podołali? Obydwu szkoleniowców szanuję, ale żaden z nich nawet jeszcze nie pracował pod taką presją, jaka panuje na Wiśle! Każdy trener z zagranicy to kolejna niewiadoma. Tymczasem Robert Maaskant to trener, który już załapał podstawy i popełnił swoje błędy. Dajmy mu szansę – prawdziwą szansę – wyciągnąć z nich wnioski.
 +
 +
Wisła przestała już za wszelką cenę walczyć o wynik, a zaczęła na powrót próbować grać w piłkę. Rezultaty na razie są raczej mierne, ale czego się spodziewać gdy nie ma obrony, a w ofensywie bardzo wartościowi piłkarze leczą kontuzje. Pojawiają się pierwsze próby organizowania gry – zalążki postępu. Miejmy nadzieję, że uda się chociaż przygotować ramy pod pracę z lepszymi wykonawcami.
 +
 +
Podobnie ma się kwestia ze Stanem Valckxem. Wizja „budowy” drużyny co prawda na dziś zawiodła, ale nie mamy nawet pewności, czy była to jego wizja. W dodatku w trudnych warunkach transferowych, jakie panują w Wiśle i tak zdołał sprowadzić kilku ciekawych piłkarzy. Ma oko do zawodników, teraz potrzeba nam, żeby skierował je w odpowiednim kierunku.
 +
 +
Zimowa nadzieja
 +
 +
Sporo obiecuję sobie po zimowym oknie transferowym, bo lato to słaby moment na sprowadzanie piłkarzy do Wisły. Napięty terminarz przygotowań nakłada się z okresem polowań w ligach zachodnich. Kluby niemieckie, francuskie czy włoskie wyruszają na łowy po piłkarskim „drugim świecie” w poszukiwaniu perełek. Kiedy perełki zaczynają myśleć o Wiśle, my już dawno jesteśmy w grze. Zimą kluby zachodnie działają bardziej zachowawczo, szukając graczy o określonej renomie, rzadko ryzykując pozyskiwanie graczy na naszych terenach łowieckich. Zimą więcej jest też desperatów, którzy chcą zmienić otoczenie.
 +
 +
Najważniejsze, by ludzie pracujący w Wiśle pokazali nam, czy jak zwykle chcą zjeść ciastko i mieć ciastko, czy też poszli po rozum do głowy i są gotowi miarowo budować drużynę, nawet kosztem początkowego braku sukcesów. Jeśli zależy im na budowie, holenderski duet zachowa stanowiska, a zimą trafią do nas obrońcy w liczbie kilku. Jeśli znów będziemy chcieli osiągnąć wynik na wyrost, lada moment rozpocznie się karuzela trenerska, a do klubu trafią piłkarze z przypadku, znów mający zamaskować nasze braki.
 +
 +
'''Źródło:''' [http://www.wislakrakow.com '''wislakrakow.com''']<br>
 +
'''Autor: Aleksander Lusina'''
 +
==Pomeczowe wypowiedzi trenerów==
==Pomeczowe wypowiedzi trenerów==
===Robert Maaskant, trener Wisły===
===Robert Maaskant, trener Wisły===
Linia 77: Linia 176:
==Pomeczowe wypowiedzi zawodników==
==Pomeczowe wypowiedzi zawodników==
===Tomas Jirsak, pomocnik Wisły===
===Tomas Jirsak, pomocnik Wisły===
 +
Tomas Jirsak schodził z boiska ogromnie przejęty porażką na Łazienkowskiej. W drodze z szatni do autokaru spotkał się z dziennikarzami. Rozmawiał ze spuszczoną głową, mocno przeżywał przegraną swej drużyny.
 +
 +
- Powinniśmy wrócić do tego co graliśmy wcześniej, czyli grania po ziemi, dokładnej wymiany piłek. Musimy poprawić grę w ataku pozycyjnym, bo cały czas próbujemy grać szybko do przodu, a nie za bardzo nam to wychodzi - podsumował Tomek.
 +
 +
Nawet w Enschede, gdzie Wisła doznała sromotnego lania od Twente, stworzyła sobie więcej sytuacji, dzisiaj ofensywnie nie ugrała prawie nic. - To prawda, sytuacji jest za mało - westchnął Jirsak. - Chyba dlatego, że chcemy za szybko strzelać bramki, nie próbujemy więcej pograć piłką, aby zmęczyć przeciwnika. W drugiej połowie widać było, że wszyscy parliśmy do przodu, do bramki. Wówczas Legia miała ułatwione zadanie, sami otwieraliśmy jej drzwi. W drugiej połowie każdy chciał wziąć część gry dla siebie, aby coś stworzyć. Zagraliśmy słabo.
 +
 +
Wisła była dziś zupełnie bezradna. Gospodarze, choć wygrali 2:0, wcale nie pokazali niczego porywającego. - Pierwsza bramka ustawiła wszystko. Później oni czekali, aż stracimy piłkę i kontrowali nas. To była idealna taktyka dla szybkich zawodników Legii. Jednak dawno już strzelenie bramki Wiśle nie było takie łatwe. - Tracimy za dużo bramek i za łatwo. Czeka nas sporo pracy, musimy wyciągnąć wnioski.
 +
 +
W zeszłym roku w podobnej porze Wisła także przeżywała kryzys, a później odbiła się i wygrywała wszystko. - Mam nadzieję, że teraz też tak będzie, bo drużyna jest na tyle dobra, że możemy obronić mistrzostwo. Musimy popracować twardo przez te dwa tygodnie i wrócić do tego, co graliśmy wcześniej.
 +
 +
'''Źródło:''' [http://www.wislakrakow.com '''wislakrakow.com''']<br>'''Autor: Nikol'''
 +
===Cezary Wilk, pomocnik Wisły===
===Cezary Wilk, pomocnik Wisły===
 +
- Znaleźliśmy się w dosyć trudnej sytuacji, bo przegraliśmy dwa mecze i trzeba przyznać, że ten pucharowy zdecydowanie, a dzisiejszy wyglądał trochę lepiej, bo mecz był żywy z obydwu stron, a z naszej był dosyć otwarty, bo takie były założenia - powiedział po spotkaniu z Legią Cezary Wilk.
 +
 +
- W I połowie mieliśmy atakować rywala wysoko, ale trzeba przyznać, że ten mecz nam nie wyszedł i teraz przed nami ważne dwa tygodnie. Sporo zawodników wyjeżdża jednak na zgrupowanie kadry i to może nam uniemożliwić ponowną konsolidację i pracę u podstaw, bo do tego trzeba wrócić. Nasza gra w defensywie jest bowiem naszą piętą achillesową i to gra defensywna całego zespołu. Nie dotyczy to wyłącznie samych obrońców, ale nas wszystkich. Czekają nas dwa tygodnie ciężkiej pracy - dodał Wilk.
 +
 +
- Może poza pierwszymi minutami, kiedy nasz pressing wychodził, to zdawało egzamin, ale potem Legia złapała rytm i ciężko nam było stworzyć sytuację. Dopiero w końcówce I połowy coś tam udało się wykreować i Dudu Biton miał strzał z głowy - i ta część gry się skończyła. Dobrze weszliśmy w II połowę, utrzymywaliśmy się przy piłce, a potem padł gol na 0-2 i teraz były już nasze rozpaczliwe ataki - opowiadał wiślak.
 +
 +
- To co udawało się w meczu z Ruchem, dziś nie wyszło. Legia była mocniejsza, zagrała dobry mecz, ale jestem zdania, że nie zagraliśmy najgorzej. Spotkanie toczyło się w dobrym tempie, a zespoły nie murowały swojej bramki. Nie było to najgorsze widowisko - zakończył.
 +
 +
'''Źródło:''' [http://www.wislaportal.pl '''wislaportal.pl'''] za Canal+ Sport
 +
===Sergei Pareiko, bramkarz Wisły===
===Sergei Pareiko, bramkarz Wisły===
 +
- Przegraliśmy to spotkanie, ale mamy jeszcze drugi mecz z Legią u siebie. Uważam, że za miesiąc będzie z nami o wiele lepiej - mówił po meczu Legia - Wisła bramkarz mistrzów Polski, Sergei Pareiko.
 +
 +
- Za bardzo "przyspaliśmy" tutaj dziś przy straconych bramkach. Teraz przed nami przerwa i po niej musi być lepiej. Przegraliśmy dwa mecze z rzędu, nie ma o czym mówić - dodał smutny po porażce Sergei.
 +
 +
- Trudno jest mi rozmawiać na gorąco po takim meczu - dodał Estończyk. - Może później będę w stanie powiedzieć coś więcej - zakończył.
 +
 +
 +
'''Źródło:''' [http://www.wislaportal.pl '''wislaportal.pl'''] za Canal+ Sport
 +
==Ciekawostki==
==Ciekawostki==
==Statystyki==
==Statystyki==

Wersja z dnia 15:35, 5 paź 2011

2011.10.02, Ekstraklasa, 9. kolejka, Warszawa, Stadion Wojska Polskiego, 17.00, niedziela
Legia Warszawa 2:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 25.165
(w tym 1400 kibiców Wisły)
sędzia: Paweł Gil z Lublina
Bramki
Danijel Ljuboja 25'
Janusz Gol 70'
1:0
2:0
Legia Warszawa
4-5-1
Dušan Kuciak
Artur Jędrzejczyk
Michał Żewłakow
Marcin Komorowski
Jakub Wawrzyniak
Grafika:Zk.jpg Maciej Rybus Grafika:Zmiana.PNG (89' Rafał Wolski)
Grafika:Zk.jpg Ivica Vrdoljak
Janusz Gol
Miroslav Radović Grafika:Zmiana.PNG (90' Manú)
Grafika:Zk.jpg Michał Żyro Grafika:Zmiana.PNG (84' Michał Kucharczyk)
Grafika:Zk.jpg Danijel Ljuboja

trener: Maciej Skorża
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Kew Jaliens
Osman Chavez
Dragan Paljić Grafika:Zk.jpg
Ivica Iliev
Radosław Sobolewski Grafika:kontuzja.png Grafika:Zmiana.PNG (46' Tomas Jirsak Grafika:Zk.jpg)
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg
Gervasio Nunez Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (80' Junior Diaz)
Andraż Kirm
David Biton

trener: Robert Maaskant

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Hit czy kit? Przed meczem Legia - Wisła

W odmiennych nastrojach przystąpią do niedzielnego szlagieru naszej ligi kibice jednej i drugiej drużyny. Bo choć to Wisła jest wyżej w tabeli, to w tym tygodniu cieszyli się tylko kibice Legii, a smucili wiślacy.

Wszystko to za sprawą gier obydwu drużyn w rozgrywkach Ligi Europy, w których Legia ograła na własnym stadionie Hapoel Tel-Awiw, gdy niemal w tym samym czasie Wisła dostawała łomot w Holandii z Twente.

Niedzielny mecz ma być więc dla Legii spotkaniem, w którym będzie ten zespół chciał potwierdzić, że jednak potrafi. A Wisła? Podopiecznych Roberta Maaskanta - można powiedzieć - ciężko rozgryźć, bo wciąż bardzo dobre spotkania, przeplatają fatalnymi - przy czym tych w gorszym stylu jest niestety znacznie więcej. Dlatego też ewentualny sukces przy Łazienkowskiej - po kolejnej fali krytyki - mógłby zamknąć niektórym usta. Gorzej jednak będzie, gdy Wisła z wyprawy do Holandii, via Warszawa, wróci na przysłowiowej tarczy.

Oczywiście Legia to nie poziom Twente, ale też "Biała Gwiazda" zagra bez kontuzjowanych Maora Meliksona, Patryka Małeckiego i Cwetana Genkowa, gdy w Legii zabraknie z podstawowego składu jedynie pauzującego za kartki Ariela Borysiuka. Jak więc widać - to w Wiśle braki są większe.

Czego możemy natomiast spodziewać się po niedzielnym meczu? Tak naprawdę - może być różnie, jak to w potyczkach Legii i Wisły bywało. Może więc to być porywający hit, który pamiętać będziemy długo, ale może to być także tytułowy kit, bo i tak działo się nie jeden raz.

Co istotne - dla mediów faworytem jest Legia, od której w Warszawie oczekują takiej gry, jak w II połowie z Hapoelem. To ma oczywiście Wisłę zgnieść, zmiażdżyć i rozdeptać. Tyle tylko, że w naszej Ekstraklasie legioniści bynajmniej nie błyszczą (vide mecze z Podbeskidziem, czy Polonią) - i choć na pewno zespół Macieja Skorży będzie mocno zmotywowany, to właśnie porażka wiślaków w Holandii - mamy nadzieję - podziała na nasze gwiazdy na tyle mobilizująco, że w Warszawie zagrają jednak o wiele, wiele lepiej. Zresztą, co mają do stracenia, jeśli nie potwierdzić, że potrafią wziąć się do pracy! Takiej, jakiej się od nich wymaga. A determinacja w naszej lidze to wartość największa. Kto będzie ją miał na wyższym poziomie wygra.

Źródło: wislaportal.pl

Wisła klęskę z Twente chce sobie odbić na Legii

Po pucharowej przygodzie, która w czwartek o wiele lepiej zakończyła się dla Legii Warszawa niż dla Wisły Kraków, w niedzielę o godz. 17 obie drużyny spotkają się przy ul. Łazienkowskiej w meczu ekstraklasy. To prawdziwe wydarzenie sezonu, bowiem będzie okazja do bezpośredniego porównania dwóch drużyn, które jako jedyne reprezentują obecnie Polskę w Europie. Czytaj także: Kibice Wisły w areszcie w Enschede!

W poprzednim sezonie nieco lepsza była Wisła. Po pierwsze, to ona sięgnęła po tytuł mistrza Polski, a po drugie - u siebie wygrała z Legią 4:0, by w Warszawie przegrać 0:2. Inna sprawa, że ten drugi mecz miał znaczenie już tylko prestiżowe i statystyczne, bowiem krakowianie pojechali wtedy na Łazienkowską już w koronie mistrza Polski. Teraz będzie inaczej, a walka powinna toczyć się na całego.

Na razie jednak piłkarze "Białej Gwiazdy" muszą szybko zapomnieć przede wszystkim o bolesnej lekcji futbolu, jaką dostali od Twente.

- To będzie na pewno inny mecz - mówi trener Wisły, Robert Maaskant. - Legia nie gra tak szybko jak Twente. Holenderski zespół mógłby śmiało grać w Lidze Mistrzów. Odpadł przecież z eliminacji z Benfiką. W Warszawie tempo na pewno będzie wolniejsze, co będzie dobre dla moich piłkarzy.

Szanse obu drużyn wydają się równe, choć w nieco lepszej sytuacji jest Legia. Po pierwsze, wygrała swój mecz w Lidze Europy, dzięki czemu jej piłkarze mogą poczuć się mocniej. A po drugie, zarówno spotkanie z Hapoelem Tel Awiw, jak i z Wisłą grała lub będzie grać u siebie. Czyli podopieczni Macieja Skorży nie będą musieli podróżować, a na ten element zwraca uwagę Maaskant.

- Rzeczywiście, obie drużyny grały w czwartek. My jesteśmy w tej gorszej sytuacji, że mamy za sobą podróże. Jak to wpłynie na naszą postawę, zobaczymy w niedzielę - mówi Holender. Wisła poleciała do Warszawy prosto z Holandii. Właśnie dlatego, żeby zaoszczędzić piłkarzom jeszcze jednej, dodatkowej podróży na trasie Kraków - Warszawa.

Trudno w tej chwili jednoznacznie porównywać siłę obu drużyn, choć wiślacy zwracają uwagę na fakt, że "Biała Gwiazda" ma szerszą kadrę. Mówił o tym niedawno Tomas Jirsak, który po kontuzji Maora Meliksona wskoczył do podstawowego składu i dopóki Izraelczyk nie wróci do zdrowia, będzie w nim raczej na stałe. Z takim podejściem do sprawy zgadza się również Maaskant. Zapytany, kto w tej chwili ma mocniejszy zespół, mówi: - Legia ma bardzo dobrych piłkarzy, ale myślę, że w tym momencie mamy lepszy zespół i przede wszystkim szerszą kadrę. Ekstraklasa jest jednak wyrównana i wszystko może się zdarzyć.

Ta szersza kadra Wisły ma znaczenie szczególnie teraz, gdy kontuzjowanych jest kilku podstawowych graczy. Dzięki silnej, jak na polskie warunki, ławce Maaskant ma teraz w kim wybierać.

Z Legią na pewno nie zagrają Maor Melikson, Patryk Małecki i Cwetan Genkow. Jest natomiast szansa na występ Marko Jovanovicia, który w Enschede nie mógł zagrać z powodu lekkiego urazu. Serb usiadł na ławce rezerwowych, ale szanse na występ miał zerowe. Są one znacznie większe w perspektywie meczu z Legią. Jovanović bardzo by się przydał, bo po pierwsze zwiększyłby pole manewru Maaskantowi, a poza tym w tej chwili jest ewidentnie w wyższej formie niż Michael Lamey, z którym rywalizuje o miejsce na prawej obronie.

Dla Wisły mecz w Warszawie będzie też okazją do szybkiej poprawy humorów po klęsce w Enschede. Nie ma co do tego wątpliwości również Maaskant, - Musimy szybko się podnieść po porażce w Enschede. Przegraliśmy z bardzo silnym zespołem, ale musimy wyciągnąć szybko wnioski z naszych prostych błędów w kryciu. Musimy zagrać lepiej.

Na koniec zapytaliśmy Maaskanta, kiedy Wisła zagra na takim poziomie jak Twente w czwartek wieczór. Holender na chwilę się zamyślił, a później odparł: - Różnica w budżetach obu klubów sięga 30 mln euro. To jest jedna z odpowiedzi na pytanie. Druga jest taka, że my możemy rozwijać się bardzo szybko. Robić postęp w taktyce, w idei gry, ale myślę, że moi piłkarze przekonali się dokładnie, ile im jeszcze brakuje w konfrontacji z takim zespołem jak Twente.

Dodajmy, że piłkarskie wydarzenie sezonu w T-Mobile Ekstraklasie będzie można oglądać w stacji Canal Plus Sport.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Relacje z meczu

WISLAPORTAL: Tak jak wiosną. Legia - Wisła 2-0

W poprzednim roku Wisła dwukrotnie pokonała warszawską Legię - bez straty gola. W tym legioniści udanie się nam zrewanżowali. Dokładnie tak samo jak wiosną pokonali nas także dzisiaj 2-0, a wygrana legionistów jest niestety w pełni zasłużona. Wisła z dwóch ważnych wyjazdów - do Enschede i Warszawy - wraca na tarczy i może dobrze, że przed nami dwutygodniowa przerwa, na mecze reprezentacji. Obyśmy wrócili po niej mocniejsi.

Mecz na Pepsi Arena, jak można się było spodziewać, rozpoczął się od ataków Legii. Już w 2. minucie podanie Danijela Ljuboji mógł udanie zakończyć Janusz Gol, ale uderzył nad naszą bramką.

Wisła nastawiła się na kontrataki i w pierwszych minutach udało się przeprowadzić takie dwa. W 6. minucie Andraž Kirm zagrał jednak niedokładnie do Dudu Bitona, a zaraz potem Ivica Iliev wrzucił w piątkę Legii, gdzie futbolówka zaplątała się między nogami Michała Żewłakowa, ale Dušan Kuciak zdołał ją złapać.

W odpowiedzi groźnie z wolnego wrzucał Maciej Rybus, a Sergei Pareiko musiał bronić na raty uderzenie Ivicy Vrdoljaka. W międzyczasie z dystansu przymierzył jeszcze Iliev, ale po rykoszecie skończyło się tylko na rzucie rożnym.

Niestety zaraz potem nieporadność naszej obrony Legia wykorzystała idealnie. Na lewym skrzydle wiślakom uciekł Rybus, który zgrał do Ljuboji, a ten szczęśliwie pokonał Pareikę. I można tylko zapytać - co w tej sytuacji robiła nasza obrona? My zakodowaliśmy przede wszystkim rozłożone ręce Kew Jaliensa, który nie zrobił nic, aby powstrzymać Serba. Podobne pretensje można mieć też jednak do chwalonego ostatnio Marko Jovanovicia.

Po uzyskaniu prowadzenia Legia od razu poszła za ciosem, ale po kontrze z dobrej sytuacji przestrzelił Rybus. Młody piłkarz Legii był też w roli głównej w 43. minucie, kiedy jego strzał odbił Pareiko, a z dobitką nie zdążył Ljuboja, bo uprzedził go Osman Chávez.

Wisła odpowiedziała tylko akcją, po której Artur Jędrzejczyk uprzedził Kirma. W samej zaś końcówce I połowy dwukrotnie główkował Dudu Biton. Za pierwszym jednak razem zrobił to z trudnej pozycji niecelnie, za drugim było blisko, ale bramkarz Legii nie dał się pokonać.

Do przerwy przegrywamy więc - i to frajersko - 0-1.

Na II połowę Wisła wyszła ofensywnie, ale już bez Radosława Sobolewskiego, który w przerwie został w szatni, gdyż miał problem z Achillesami. Zastąpił go Tomáš Jirsák. Z nim wiślacy zaatakowali mocniej, ale dało to jedynie serię rzutów rożnych. Po jednym z nich, w 49. minucie, groźnie strzelał Kirm, tyle tylko, że w środek bramki i Kuciak piłkę odbił. Zaraz potem z dystansu huknął też Gervasio Núñez, piłkę piętą odbił jeszcze - stojący na szesnastym metrze - Biton i Kuciak miał sporo kłopotów, aby odbić piłkę na kolejny rzut rożny!

Niestety mimo lepszej gry Wisły nie udawało nam się stworzyć groźniejszych sytuacji, a tą miała Legia - tyle że Michał Żyro uderzył obok naszej bramki. W tą po drugiej stronie trafił wprawdzie Núñez, ale Kuciak nie dał się zaskoczyć. Podobnie dobrze spisał się Pareiko, odbijając na róg kolejną próbę Rybusa. Wtedy do końca meczu zostały już tylko 23 minuty, a po kolejnych trzech Wisła była już niemal na kolanach.

Jaliens nie powstrzymał Rybusa, który zgrał prostopadle do Gola, którego z kolei nie zdołał zablokować Cezary Wilk i przegrywaliśmy 0-2. I byliśmy już praktycznie "załatwieni"...

Na kwadrans przed końcem wydawało się jeszcze, że Wisła może przynajmniej pokusić się o kontaktowego gola, ale wychodzącego z kontrą Núñeza udało się legionistom zablokować. Ładnie z narożnika pola karnego, w 80. minucie, uderzył jeszcze Biton, ale pomylił się nieznacznie.

W ostatnich minutach na murawie działo się już tak naprawdę niewiele. Legia spokojnie dowiozła pewne prowadzenie, choć mógł je jeszcze podwyższyć, tuż po wejściu, rezerwowy Rafał Wolski - ale fatalnie jednak przestrzelił. Z kolei w doliczonym czasie gry próbował jeszcze Michał Kucharczyk - ale jego strzał Pareiko odbił na róg, ratując nas od jeszcze wyższej porażki.

Nas nie było niestety stać choćby na honorowe trafienie i zachowanie przynajmniej cienia pozorów, że z naszą drużyną nie jest aż tak źle. Najlepszą okazję miał Wilk, którego mocne uderzenie o mały włos nie przepuścił Kuciak.

Wisła przegrywa więc w Warszawie, niestety zasłużenie, nie mając zwyczajnie atutów do tego, aby postarać się o cokolwiek więcej. Można oczywiście mówić o osłabieniach zespołu. Braku Patryka Małeckiego, czy Maora Meliksona i Cwetana Genkowa. Ale jeśli to miałoby być nasze jedyne usprawiedliwienie, to byłoby ono więcej niż płytkie.

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA:

Zjeść ciastko i mieć ciastko. Wisła w kryzysie.

3. październik 2011

Wisła jest pogrążona w kryzysie sportowym - nie trzeba fachowca, by to dostrzec. Symptomem najbardziej oczywistym są złe wyniki. Pucharowe policzki wymierzone przez Apoel, Odense i Twente bolały, jednak dało się je znieść z godnością. Klęska z Legią to klaps, którego echo z pewnością jeszcze długo będzie wybrzmiewać w korytarzach przy Reymonta.

Gdzie ten styl?

Jednak to nie wyniki są głównym problemem Wisły. Mimo zatrudnienia holenderskiego dyrektora sportowego, holenderskiego trenera, a nawet pary holenderskich obrońców (obok całej hordy najemników z innych zakątków globu) Wisła prezentuje styl... Szukam dobrego porównania, ale nic nie przychodzi na myśl. Wisła na dziś nie posiada żadnego stylu!

Biała Gwiazda nie jest drużyną kurczowo pilnującą własnej bramki. Nie jest też drużyną, która w pogoni za bramkami zapominałaby o obronie. Nie jest tym bardziej typem faworyta, który chwilowo ma problem z kreatywnością. Wisła, niestety, jest obecnie beznadziejna – w każdej formacji i każdym elemencie gry. Beznadziejna oczywiście jeśli spojrzymy przez pryzmat oczekiwań. Ta "beznadziejność" w Ekstraklasie i tak całkiem nieźle przekłada się na zdobywane punkty.

Kusząca słabość

I tu właśnie natrafiamy na główną przyczynę problemów Wisły. Nie jedyną, nie najbardziej bezpośrednią i nie najbardziej oczywistą – ale najważniejszą. Słabość ligi kusi, bliskość sukcesów przyćmiewa zdrowy rozsądek. Wisła zamierza się na cele ponad jej siły, bo przez słabość rywali wydają się one być na wyciągnięcie ręki.

Spójrzmy nawet na ten sezon. Wszyscy chwalą Lecha Poznań, który do tej pory spisuje się nieźle. Ma pewną jakość, jego akcje mogą się podobać. Ma coś, co można nazwać stylem lub chociaż jego zalążkiem. Do Poznania przyjeżdża Wisła i po parodii meczu piłki nożnej... wygrywa – wyraźnie i zasłużenie.

Tak, tak – nie przeczytaliście niczego źle, to była parodia piłki nożnej. Dwie drużyny grające przez 90 minut z kontry. Absolutny brak strefy kluczowej dla nowoczesnego futbolu - środka pola. Pięciu broni, pięciu atakuje – żadnej organizacji gry, tylko grupki piłkarzy czekające pod przeciwległymi polami karnymi. Taka sama gra w Europie dla Wisły skończyłaby się pogromem i to o wiele dotkliwszym niż ten w Enschede.

Ale w Polsce to wszystko uchodzi na sucho. Jesień 2010 rozegraliśmy bez obrony i zostaliśmy w grze o mistrza. Dlatego ktoś w klubie pomyślał – trzeba tego mistrza zdobyć. Drużyna została rozbita, ponoć po to, by budować ją od nowa. Drużynę buduje się od tyłu – zimą trzeba było ściągnąć prawego i lewego obrońcę oraz parę stoperów z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego dostaliśmy kilku fajnych piłkarzy, którzy mieli nie załatać nasze dziury a tylko je zamaskować – i przynieść mistrzostwo.

Dziurawy mistrz

Melikson, Genkow, Pareiko czy nawet Jaliens i Siwakow zrobili swoje – zdobyli tytuł. Tylko jakim kosztem się to stało? Drużyna musiała maskować swoje braki w defensywie zaciągając pod własną bramkę większą liczbę zawodników. Przez pół roku trener nie mógł pracować nad stylem, nad organizacją gry z prawdziwego zdarzenia - nie miał do tego piłkarzy. Nie miał też na to czasu. Jedyne, co mógł i zarazem musiał zrobić to sięgnąć po mistrzostwo.

Latem w głowach działaczy rozbrzmiewała już tylko jedna myśl – Liga Mistrzów. Ponownie kosztem budowy drużyny postanowiono zawalczyć o wynik ponad stan. Maaskant mówi – zabrakło nam kilku minut do Ligi Mistrzów. Jakkolwiek irytuje mnie bezkrytyczne podejście Holendra do swojej pracy, to w tym jednym zdaniu akurat ma rację. Pomimo braku stylu i braku prawdziwej piłkarskiej jakości, byliśmy o krok od osiągnięcia celu. Nie grając w piłkę staraliśmy się dostać do piłkarskiej elity i paradoksalnie byliśmy blisko!

Ostatecznie zatriumfował futbol a Wisła dostała Ligę Europy, na którą i tak sportowo nie zasługuje. I nagle pojawił się problem. Ktoś stuknął się w czoło i doszedł do wniosku, że żeby osiągnąć wynik, jednak trzeba najpierw grać w piłkę. Tego oczekują media, które na Wiśle nie zostawiają suchej nitki. Tego oczekują kibice, których trudno zwabić na stadion widowiskami bardzo wątpliwej jakości.

Bez obrony

Tymczasem gry nie ma i szybko nie będzie. Obrona nie istnieje – ostatnie popisy defensywy dobitnie utwierdzają mnie w przekonaniu, że gra w piłkę przeciwko Apoelowi, czy nawet Liteksowi, skończyłaby się tragicznie. Gdyby jeszcze nasi defensorzy pokazywali coś w ofensywie, ale i tu brakuje umiejętności, nawet sprawne wyprowadzenie piłki często ich przerasta.

To w oczywisty sposób rzutuje na grę pozostałych formacji, które same w sobie są niezgrane i przyzwyczajone do operowania na pograniczu śmieszności, wykonując samotne rajdy przeciw przytłaczającej przewadze przeciwników. Co gorsza, Wisła nie ma jak naprawić tego stanu rzeczy, bo jej piłkarze potrafią osiągać wyniki, ale nie potrafią grać w piłkę.

Pareiko umie uratować drużynę, ale niemal równie często sam wpędza ją w kłopoty. To, co uratuje na linii, odda rywalom bojąc się wyjść z bramki. Biton zdobywa gole jak na zawołanie, ale poza tym na boisku nie istnieje. Zdrowy Melikson to gracz utalentowany i przebojowy, ale także nierówny, chimeryczny i na dłuższą metę łatwy do rozczytania dla rywali. Iliev łączy duże umiejętności z małą systematycznością, Kirm dużą systematyczność z małymi... chyba zaczynam być podły - co nie oznacza, że nie mam racji.

Jednak pastwienie się nad piłkarzami nie ma większego sensu. Każdy z nich prezentuje pewien poziom umiejętności, często niewystarczający dla naszych potrzeb, a po piłkarzu z 27 wiosnami na karku trudno oczekiwać dalszego dynamicznego rozwoju. Tym bardziej po graczach po trzydziestce. Zresztą przynajmniej część z nich w jakiś sposób przyczyniła się do zapisania chwalebnych kart w historii naszego klubu.

Komu stos?

Więc gdzie należy pokierować wściekły tłum, kto ma zostać ofiarą polowania na czarownice? Holenderski trener? Przecież to on bezpośrednio odpowiada za to, jaki styl prezentuje drużyna. A może jego rodak na stołku dyrektora sportowego? Przecież to on dobierał piłkarzy, to on zaniedbał braki kadrowe w obronie. A prezes Basałaj? Obiecywał przebudowę - nową Wisłę - a skończyło się jak zwykle! Może chociaż enigmatyczną Radę Nadzorczą, która od lat stoi na ramieniu Cupiała i namawia do złego? Ha! Może w końcu samozwańcza inkwizycja powinna rzucić się na samego właściciela – wszak ryba psuje się od głowy?

Dziś każdy ma prawo do własnego głosu, więc zwolennicy dowolnej z powyższych opcji jeszcze z pewnością zdążą przeczytać artykuł nawołujący do zaostrzenia pala dla swojego „faworyta”. Tymczasem ja skorzystam ze swojego prawa do głosu i napiszę słowa, które być może nie przydadzą mi popularności ani posłuchu, ale słowa, które uważam za słuszne.

Nie pora palić

Ja wstrzymałbym układanie stosów, wycofałbym zamówienia na benzynę, choć ceny raczej nie pójdą w dół. Nie pora jeszcze nikogo palić. Nawet jeśli nieprzemyślany start do Ligi Mistrzów był inicjatywą oddolną, czy nawet samowolką holenderskiego duetu (w co, szczerze powiedziawszy, nie wierzę), to nie warto wylewać dziecka z kąpielą. Zarówno Maaskant jak i Valckx to fachowcy, którzy mogą mieć swoje wady, a my możemy mieć pod ich adresem zarzuty. Jednak o kolejną parę z podobnym obyciem i prezentującą podobny poziom, pod Wawelem może być niezwykle trudno.

Maciej Skorża to polski top trenerski, jednak w Wiśle koniec końców zawiódł. Skąd przypuszczenie, że inny Probierz czy Michniewicz by tu podołali? Obydwu szkoleniowców szanuję, ale żaden z nich nawet jeszcze nie pracował pod taką presją, jaka panuje na Wiśle! Każdy trener z zagranicy to kolejna niewiadoma. Tymczasem Robert Maaskant to trener, który już załapał podstawy i popełnił swoje błędy. Dajmy mu szansę – prawdziwą szansę – wyciągnąć z nich wnioski.

Wisła przestała już za wszelką cenę walczyć o wynik, a zaczęła na powrót próbować grać w piłkę. Rezultaty na razie są raczej mierne, ale czego się spodziewać gdy nie ma obrony, a w ofensywie bardzo wartościowi piłkarze leczą kontuzje. Pojawiają się pierwsze próby organizowania gry – zalążki postępu. Miejmy nadzieję, że uda się chociaż przygotować ramy pod pracę z lepszymi wykonawcami.

Podobnie ma się kwestia ze Stanem Valckxem. Wizja „budowy” drużyny co prawda na dziś zawiodła, ale nie mamy nawet pewności, czy była to jego wizja. W dodatku w trudnych warunkach transferowych, jakie panują w Wiśle i tak zdołał sprowadzić kilku ciekawych piłkarzy. Ma oko do zawodników, teraz potrzeba nam, żeby skierował je w odpowiednim kierunku.

Zimowa nadzieja

Sporo obiecuję sobie po zimowym oknie transferowym, bo lato to słaby moment na sprowadzanie piłkarzy do Wisły. Napięty terminarz przygotowań nakłada się z okresem polowań w ligach zachodnich. Kluby niemieckie, francuskie czy włoskie wyruszają na łowy po piłkarskim „drugim świecie” w poszukiwaniu perełek. Kiedy perełki zaczynają myśleć o Wiśle, my już dawno jesteśmy w grze. Zimą kluby zachodnie działają bardziej zachowawczo, szukając graczy o określonej renomie, rzadko ryzykując pozyskiwanie graczy na naszych terenach łowieckich. Zimą więcej jest też desperatów, którzy chcą zmienić otoczenie.

Najważniejsze, by ludzie pracujący w Wiśle pokazali nam, czy jak zwykle chcą zjeść ciastko i mieć ciastko, czy też poszli po rozum do głowy i są gotowi miarowo budować drużynę, nawet kosztem początkowego braku sukcesów. Jeśli zależy im na budowie, holenderski duet zachowa stanowiska, a zimą trafią do nas obrońcy w liczbie kilku. Jeśli znów będziemy chcieli osiągnąć wynik na wyrost, lada moment rozpocznie się karuzela trenerska, a do klubu trafią piłkarze z przypadku, znów mający zamaskować nasze braki.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Aleksander Lusina

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Robert Maaskant, trener Wisły

Maciej Skorża, trener Legii

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Tomas Jirsak, pomocnik Wisły

Tomas Jirsak schodził z boiska ogromnie przejęty porażką na Łazienkowskiej. W drodze z szatni do autokaru spotkał się z dziennikarzami. Rozmawiał ze spuszczoną głową, mocno przeżywał przegraną swej drużyny.

- Powinniśmy wrócić do tego co graliśmy wcześniej, czyli grania po ziemi, dokładnej wymiany piłek. Musimy poprawić grę w ataku pozycyjnym, bo cały czas próbujemy grać szybko do przodu, a nie za bardzo nam to wychodzi - podsumował Tomek.

Nawet w Enschede, gdzie Wisła doznała sromotnego lania od Twente, stworzyła sobie więcej sytuacji, dzisiaj ofensywnie nie ugrała prawie nic. - To prawda, sytuacji jest za mało - westchnął Jirsak. - Chyba dlatego, że chcemy za szybko strzelać bramki, nie próbujemy więcej pograć piłką, aby zmęczyć przeciwnika. W drugiej połowie widać było, że wszyscy parliśmy do przodu, do bramki. Wówczas Legia miała ułatwione zadanie, sami otwieraliśmy jej drzwi. W drugiej połowie każdy chciał wziąć część gry dla siebie, aby coś stworzyć. Zagraliśmy słabo.

Wisła była dziś zupełnie bezradna. Gospodarze, choć wygrali 2:0, wcale nie pokazali niczego porywającego. - Pierwsza bramka ustawiła wszystko. Później oni czekali, aż stracimy piłkę i kontrowali nas. To była idealna taktyka dla szybkich zawodników Legii. Jednak dawno już strzelenie bramki Wiśle nie było takie łatwe. - Tracimy za dużo bramek i za łatwo. Czeka nas sporo pracy, musimy wyciągnąć wnioski.

W zeszłym roku w podobnej porze Wisła także przeżywała kryzys, a później odbiła się i wygrywała wszystko. - Mam nadzieję, że teraz też tak będzie, bo drużyna jest na tyle dobra, że możemy obronić mistrzostwo. Musimy popracować twardo przez te dwa tygodnie i wrócić do tego, co graliśmy wcześniej.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

- Znaleźliśmy się w dosyć trudnej sytuacji, bo przegraliśmy dwa mecze i trzeba przyznać, że ten pucharowy zdecydowanie, a dzisiejszy wyglądał trochę lepiej, bo mecz był żywy z obydwu stron, a z naszej był dosyć otwarty, bo takie były założenia - powiedział po spotkaniu z Legią Cezary Wilk.

- W I połowie mieliśmy atakować rywala wysoko, ale trzeba przyznać, że ten mecz nam nie wyszedł i teraz przed nami ważne dwa tygodnie. Sporo zawodników wyjeżdża jednak na zgrupowanie kadry i to może nam uniemożliwić ponowną konsolidację i pracę u podstaw, bo do tego trzeba wrócić. Nasza gra w defensywie jest bowiem naszą piętą achillesową i to gra defensywna całego zespołu. Nie dotyczy to wyłącznie samych obrońców, ale nas wszystkich. Czekają nas dwa tygodnie ciężkiej pracy - dodał Wilk.

- Może poza pierwszymi minutami, kiedy nasz pressing wychodził, to zdawało egzamin, ale potem Legia złapała rytm i ciężko nam było stworzyć sytuację. Dopiero w końcówce I połowy coś tam udało się wykreować i Dudu Biton miał strzał z głowy - i ta część gry się skończyła. Dobrze weszliśmy w II połowę, utrzymywaliśmy się przy piłce, a potem padł gol na 0-2 i teraz były już nasze rozpaczliwe ataki - opowiadał wiślak.

- To co udawało się w meczu z Ruchem, dziś nie wyszło. Legia była mocniejsza, zagrała dobry mecz, ale jestem zdania, że nie zagraliśmy najgorzej. Spotkanie toczyło się w dobrym tempie, a zespoły nie murowały swojej bramki. Nie było to najgorsze widowisko - zakończył.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Sergei Pareiko, bramkarz Wisły

- Przegraliśmy to spotkanie, ale mamy jeszcze drugi mecz z Legią u siebie. Uważam, że za miesiąc będzie z nami o wiele lepiej - mówił po meczu Legia - Wisła bramkarz mistrzów Polski, Sergei Pareiko.

- Za bardzo "przyspaliśmy" tutaj dziś przy straconych bramkach. Teraz przed nami przerwa i po niej musi być lepiej. Przegraliśmy dwa mecze z rzędu, nie ma o czym mówić - dodał smutny po porażce Sergei.

- Trudno jest mi rozmawiać na gorąco po takim meczu - dodał Estończyk. - Może później będę w stanie powiedzieć coś więcej - zakończył.


Źródło: wislaportal.pl za Canal+ Sport

Ciekawostki

Statystyki

"Biała Gwiazda" nie zaliczy tego tygodnia do udanych. Po wysokiem porażce w Enschede przyszła prestiżowa w Warszawie z Legią 0-2. Zapraszamy do zapoznania się ze statystykami meczu rozegranego na Łazienkowskiej.

Legia Warszawa - Wisła Kraków
bramki: 2-0
strzały: 18-16
strzały celne: 6-5
rzuty rożne: 7-9
spalone: 5-2
faule: 16-20
żółte kartki: 4-4
pojedynki wygrane: 58-48.

Źródło: wislaportal.pl za Canal+

Video

Kibicowsko

Relacja

Zdjęcia