2012.02.16 Wisła Kraków - Standard Liege 1:1

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Video - doping i oprawa)
Linia 403: Linia 403:
===Video - doping i oprawa===
===Video - doping i oprawa===
-
[[http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=2jqnbd6g2D4 Video - doping i oprawa]
+
[http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=2jqnbd6g2D4 Video - doping i oprawa]
-
 
+
===Zdjęcia===
===Zdjęcia===

Wersja z dnia 09:26, 18 lut 2012

2011.12.20, Liga Europy, 1/16 finału, Kraków, Stadion miejski im. Henryka Reymana, 21:05, czwartek, -7°C
Wisła Kraków 1:1 (0:1) Standard Liege
widzów: 21.700
sędzia: David Fernandez Borbalan (Hiszpania)
Bramki

Cwetan Genkow 88'
0:1
1:1
27' (k) Gohi Bi Cyriac

Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Osman Chavez
Grafika:Cz.jpg 26' Michał Czekaj
Junior Diaz
Patryk Małecki Grafika:Zmiana.PNG (57' Ivica Iliev)
Cezary Wilk
Łukasz Garguła Grafika:Zmiana.PNG (79' Andraż Kirm)
Gervasio Nunez
Maor Melikson
Grafika:Zk.jpg Cwetan Genkow

trener: Kazimierz Moskal
Standard Liege
4-4-2
Sinan Bolat
Réginal Goreux Grafika:Zk.jpg Grafika:Zmiana.PNG (46' Laurent Ciman)
Felipe
Kanu Grafika:Zk.jpg
Sébastien Pocognoli
Serge Gapke Grafika:Zmiana.PNG (70' Michy Batshuayi)
Yoni Buyens
William Vainqueur
Luis Manuel Seijas Grafika:Zmiana.PNG (81' Birkir Bjarnason Grafika:Zk.jpg)
Mohammed Tchité
Gohi Bi Cyriac

trener: José Riga

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Jedenastka ustalona, kłopoty z szerokim składem

15. lutego 2012

Brak wzmocnień w zimowym okienku transferowym nie jest problemem dla Kazimierza Moskala. Przed meczem ze Standardem Liege ma on już ustalony wyjściowy skład. - Większy ból głowy mam jeśli chodzi o osiemnastkę - stwierdził. Prawdziwy problem bogactwa.

Nietypowo, gdyż przed południem odbyła się konferencja prasowa trenera Wisły przed meczem pucharowym. Trening zaplanowano po niej, na godzinę 11. Na ten moment wszyscy zawodnicy są zdrowi i do dyspozycji trenera. - Mam nadzieję, że trening nic nie zmieni, czyli nie wydarzy się na nim nic złego. Przygotowania są normalne, lekki rozruch, który nie ma wpływu na nasz sposób gry - mówił coach "Białej Gwiazdy".

Więcej na temat taktyki trener oczywiście nie chciał zdradzić. Zapytany o ewentualny występ Maora Meliksona w ataku (zagrał na tej pozycji w sobotnim zamkniętym sparingu z Sandecją) odparł: - A kiedy Maor zagrał w takiej roli? Mogę powiedzieć, że będzie w osiemnastce :) Może dla kogoś nasze ostawienie może będzie niespodzianką? Rozwiązanie, które wybrałem jest moim zdaniem optymalne.

Dziś Kraków opanowała śnieżyca, stąd pewne obawy jeśli chodzi o przygotowanie boiska. - Warunki będą takie same dla obu drużyn. Widzieliśmy mecze Standardu w nie najlepszych warunkach, np. niedawno w Lierse. Wolałbym aby boisko wyglądało przynajmniej tak jak wczoraj na treningu, ale nie mamy wpływu na pogodę. Mam nadzieję, że nie będzie tak jak w sparingu z Odense, gdy w drugiej połowie zmagaliśmy się z wiatrem, który był nie do pokonania. Myślę jednak, że takiej pogody nie będziemy mieli - mówił trener Moskal.

- Pogoda będzie utrudniała grę jednej i drugiej drużynie. Jesteśmy na tyle długo w Krakowie, że nie powinno być problemu z dostosowaniem się. Wyciągnęliśmy czapki z szafy i jesteśmy przygotowani - dodaje kapitan drużyny, Cezary Wilk i zapowiada: - Stadion Wisły jest takim miejscem, że wszystkich interesuje tylko zwycięstwo.

Prognozy są jednak optymistyczne - opady powinny ustać w czwartek, wczesnym popołudniem, będzie więc czas na odgarnięcie białego puchu z murawy. - Murawa jest dobrze przygotowana. Jeśli będzie taka potrzeba, to staniemy do walki, mamy wielu pracowników - zapowiedział rzecznik klubu Adrian Ochalik.

Przy okazji rywalizacji Wisły ze Standardem stałym wątkiem jest różnica w sposobie przygotowania do meczu obu zespołów. Standard jest w środku sezonu, jeszcze w ten weekend grał ważny mecz ligowy z Anderlechtem. Dla Wisły czwartkowy mecz będzie pierwszym o stawkę. - Nie udało się zagrać z Legią i musimy to zaakceptować. Radziliśmy sobie w inny sposób. Rywale są w rytmie meczowym, ale w trakcie sezonu przychodzą momenty gdy gra się słabiej lub gdy jest się w dobrej dyspozycji - mówi trener Moskal.

Jedno jest pewne - Wisła miała znacznie więcej czasu na przeanalizowanie gry rywala. Piłkarze Standardu grę Wisły zaczęli poznawać dopiero w tym tygodniu. - Wiemy jak wygląda Standard, jak lubi grać. Dla mnie ważniejsze jest, by grać naszą piłkę, utrzymywać się przy niej i być bardzo dobrze zorganizowanymi w defensywie, nawet w momencie posiadania piłki, by ustrzec się przed kontrami. Bardziej zależy mi na tym, by mój zespół grał to, co chcemy grać - zapewnia trener Moskal. O rywalach więcej mówi Czarek Wilk: - To drużyna potrafiąca grać szybki atak, bazująca na dynamice dwóch napastników. Mają minusy, ale zostawiamy je dla siebie i postaramy się je wykorzystać.

Wisła Kraków - Standard Liege
czwartek, 16 lutego, godz. 21:05

Źródło: wislakrakow.com

José Riga: - Spodziewamy się trudnego meczu

Trener belgijskiego Standardu Liège, José Riga, w samych superlatywach wypowiadał się o zespole krakowskiej Wisły. - Nieprzypadkowo pokonuje się Fulham - mówił Belg, który przyznał, że spodziewa się w czwartek trudnego meczu.

- Niezależnie od pogody widzę, że boisko jest w lepszym stanie, niż to, na którym graliśmy ostatnio. Nie panujemy nad tym jak będzie to wyglądać, bo śnieg może padać i wpływać na stan boiska - zaczął swoją wypowiedź Riga.

- Wracamy do Ligi Europy po meczach o mistrzostwo Belgii i meczach w Pucharze Belgii i to z przeciwnikiem, którego znamy wyłącznie z video. Mecz o Superpuchar z Legią został bowiem odwołany, a Wisła była w Portugalii, co wiecie państwo lepiej ode mnie. Jest więc to dla nas nieznany rywal. Wisła jako zespół ma dużo zalet, na tym poziomie nie ma bowiem słabych zespołów. Nieprzypadkowo pokonuje się Fulham i nawet jeśli w polskiej lidze Wisła przeżywała trudności, to potem były zwycięstwa, co pokazuje, że się podniosła. Drużyna, która awansowała do tego etapu rozgrywek musi mieć szeroką kadrę i dobrą drużynę. Wisła gra dobrze technicznie i ma duże możliwości ofensywne oraz obronę, w której jednego gracza znamy, bo grał w Belgii. Spodziewamy się trudnego meczu i musimy podejść do niego poważnie - powiedział opiekun Standardu.

Zapytany zaś o to, czy fakt, że dla Wisły będzie to dopiero pierwszy w tym roku występ o stawkę, nie był w stanie jednoznacznie przyznać, czy to dla jego drużyny atut.

- To zawsze jest trudne do stwierdzenia i można o tym powiedzieć dopiero po meczu. My na przykład po naszej przerwie zimowej wypadliśmy dobrze w swoich pierwszych meczach, więc dla nas nie była to przeszkoda. Byliśmy po niej świeżsi - stwierdził belgijski trener.

Na pytanie zaś o satysfakcjonujący go wynik, wyraźnie rozbawiony odparł: - Nie jestem wróżką! Spodziewam się trudnego meczu i nie mamy prognozy rezultatu. Chcemy, aby to był dla nas dobry mecz. W rozgrywkach grupowych straciliśmy jedną bramkę i chcemy to kontynuować. Chcemy grać solidnie, ale przed nami silny rywal, a wynik? Chciałby najlepszy możliwy dla nas.

- Znamy Dudu Bitona, zauważyliśmy jego walory, jako skutecznego egzekutora. Ma dobre uderzenie z obydwu nóg. Jest też oczywiście w pomocy Maor Melikson, a także osobowość kapitana zespołu oraz ważna pozycja bramkarza, który ma duży wpływ na zespół. Doceniamy też Łukasza Gargułę, który potrafi zrobić różnicę. Na video widziałem Wisłę w różnych składach, to oznacza, że ma szeroką kadrę i ostatnio pokazywała się z dobrej strony - tak charakteryzował z kolei najważniejszych graczy Wisły.

- Nie mam problemów z podjęciem decyzji kto zagra. Inaczej nie byłbym trenerem. Mamy wiele spotkań, w tym mam nadzieję jak największą liczbę w Lidze Europy. Mamy też przed sobą play-off w Belgii, więc musimy dobrze zarządzać składem, mając to wszystko na uwadze - zakończył Riga.

Obecny ze szkoleniowcem obrońca Standardu, Réginal Goreux, został z kolei zapytany o to co wie o kibicach Wisły. - Patrzyłem na Youtube na to jak się zachowują i są tak samo fanatyczni, jak kibice Standardu - powiedział zawodnik.

Źródło: wislaportal.pl

Cezary Wilk: - Postaramy się wykorzystać ich minusy

- Wisła jest takim zespołem i tym bardziej nasz stadion jest takim miejscem, że interesuje nas tylko wygrana. Nie ma tutaj żadnego innego wyjścia - powiedział przed czekającym nas w czwartek meczem 1/16 finału Ligi Europy z belgijskim Standardem Liège, Cezary Wilk.

- Na pogodę nie mamy wpływu, musimy się dostosować, rywalom też będzie ona utrudniać grę. Jesteśmy w Polsce już na tyle długo, że nie powinno być problemów z przystosowaniem się do takich warunków. Zimowe czapki z szafy wyciągnięte, jesteśmy przygotowani - przyznał Wilk, pytany o zimową aurę, w jakiej możliwe przyjdzie wiślakom grać z Belgami.

- Nie będę zbyt oryginalny jeśli powiem, że Standard to drużyna lubiąca grać szybki atak, bazująca na dwóch dynamicznych napastnikach. To jest ich główny atut. Ale mają też minusy. Zostawiamy je jednak dla siebie i postaramy się je skrzętnie wykorzystać - dodał.

- A nasze szanse procentowe? Przed meczem, jaki by to nie był rywal, szanse są zawsze równe. Przed każdym spotkaniem oceniam je 50 na 50 - zakończył wiślak.

Źródło: wislaportal.pl

Relacje z meczu

WISLAKRAKOW.COM: Z charakterem! Wisła - Standard 1:1

Grająca przez 63 minuty w "dziesiątkę" Wisła wywalczył remis ze Standardem Liege w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy. Wyrównał w 88 minucie Cwetan Genkow.

Mecz ułożył się najgorzej jak mógł. Po trzech akcjach, które mogły zakończyć się bramką gola zdobył Standard. Wisła atakowała ostrożnie, jakby pamiętając, że gra z zespołem, który w fazie grupowej stracił tylko jednego gola. Ale w 4 minucie w doskonałej pozycji znalazł się Łukasz Garguła: zgubił obrońców przepychając piłkę przez dwóch z nich i będąc sam przed bramkarzem uderzył po długim rogu. To musiała być bramka! Ale "Guła" chybił, a pretensje do niego mógł zgłaszać Cwetana Genkow, który - gdyby otrzymał podanie - miałby przed sobą pustą bramkę...

W 17 minucie Melikson wywalczył rzut wolny pięć metrów przed linią pola karnego, z lewej strony. Uderzył Garguła, a piłka po lekkim rykoszecie trafiła w poprzeczkę. Sześć minut później kontrę wyprowadził Melikson, zagrał na lewo do Genkowa, Bułgar odegrał, ale Melikson nie miał już "z czego" uderzyć. Zaatakował piłkę wślizgiem i skierował ją w kierunku bramki, ale golkiper nie mógł mieć z tym strzałem problemu.

Standard pierwszy strzał oddał w 23 minucie - Tchite huknął w środek bramki, ale Pareiko obronił to uderzenie na raty. Po chwili Gakpe kopnął piłkę w większej odległości od naszej bramki.

W 27 minucie meczu nadszedł moment, który zadecydował o dalszym przebiegu gry. Nunez "wsadził na minę" Czekaja źle odgrywając piłkę w jego kierunku. Ta została posłana do Buyensa, który znalazł się przed Pareiką. Czekaj wszedł barkiem w gracza Standardu, ten się wywrócił, a werdykt hiszpańskiego sędziego zmroził wiślacką widownię: czerwona kartka dla obrońcy Wisły i rzut karny. Podcinka Cyriaka i 1:0 dla Standardu...

Do końca pierwszej połowy ataki Wisły przypominały bicie głową w mur. Niecelna "główka" Genkowa to praktycznie jedyny moment zakończony strzałem na bramkę Standardu. Groźniej zrobiło się tuż po przerwie: w pierwszych pięciu minutach wiślacy mogli odwrócić losy spotkania. Najpierw kontrę wyprowadził Genkow, popędził prawym skrzydłem, ściął do środka i uderzył lewą nogą już pola karnego, lecz jego strzał został zablokowany. Dwie minuty później szansę strzelenia bramki miał Patryk Małecki gdy absorbowany przez Genkowa Bolat minął się z piłką po centrze Jovanovicia. "Mały" zdecydował się na wolej i przestrzelił.

Po kilku kolejnych minutach Małeckiego nie było już na boisku. Niezadowolony z zasłużonej zmiany nie podał ręki trenerowi i udał się prosto do szatni... Tymczasem jego zmiennik, Ivica Iliev, sprawił graczom Standardu sporo problemów. W 60 minucie minął obrońcę i zagrywał w pole bramkowe spod linii końcowej, lecz nikt nie zamknął jego akcji. W 83 minucie po sprytnym trąceniu piłki przez Serba goście zdołali ją zablokować w ostatniej chwili.

Im bliżej końca tym wiślacy atakowali bardziej desperacko. Co ważne, podopieczni Kazimierza Moskala mimo gry w osłabieniu nie opadli z sił. Nagroda przyszła w 88 minucie, gdy po centrze Meliksona z rzutu wolnego i niezdecydowaniu obrony i bramkarza Standardu Cwetan Genkow wpakował piłkę do bramki... brzuchem. Mimo ataków do ostatniego gwizdka zwycięskiej bramki nie udało się już zdobyć.

Wisła zasłużyła na wyrównującego gola, zaś w przekroju całego meczu była lepszym zespołem. Wynik w kontekście dwumeczu nie jest korzystny, ale do 87 minuty był jeszcze gorszy. W rewanżu nie stoimy na straconej pozycji.

Źródło: wislakrakow.com

WISLAPORTAL.PL: Dogonili Standard. Remis na Reymonta

W pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy Wisła zremisowała z belgijskim Standardem Liège 1-1, choć od 27. minuty przegrywaliśmy i graliśmy w dziesiątkę. Wiślacy walczyli jednak do końca i w 88. minucie zdołali wyrównać po golu Cwetana Genkowa. Rewanż już za tydzień w Belgii.

Spotkanie rozpoczęło się dla Wisły bardzo dobrze, bo choć już w 3. minucie groźnie uderzył Mémé Tchité, to zaraz potem "setkę" wypracował sobie Łukasz Garguła. Uderzył jednak nieznacznie obok słupka i można tylko żałować, że nie odnalazł podaniem bardzo dobrze ustawionego Cwetana Genkowa. Wiślacy częściej byli przy piłce, czyli było wszystko to, co zaplanował trener Kazimierz Moskal, a kolejną okazję mieliśmy w minucie 17. Po faulu na niezwykle aktywnym Maorze Meliksonie z rzutu wolnego w poprzeczkę uderzył Garguła! Pięć minut później znów w roli głównej Maor, który po akcji z Genkowem strzelił jednak zbyt lekko.

Na tą akcję szybko odpowiedział Tchité, którego uderzenie Sergei Pareiko bronił z trudem na raty. I na tym skończyły się miłe rzeczy. Po błędzie w środku pola i złym zgraniu Gervasio Núñeza sam przed Pareikę wyszedł Yoni Buyens. Michał Czekaj próbował go jeszcze powstrzymać, ale zrobił to niezgodnie z przepisami i sędzia wskazał na jedenastkę, a wiślaka wyrzucił z boiska! Karnego na bramkę zamienił Cyriac Gohi Bi i marne to pocieszenie, że Pareice zabrakło niewiele, aby to uderzenie obronić. Po stracie zawodnika na lewą obronę przejść musiał Núñez, a z niej do środka powędrował Júnior Díaz i już do końca I połowy przyczajony Standard czekał na swoją kolejną okazję, a Wisła nie potrafiła - choć grała nieźle - odpowiedzieć na gola gości.

Drugą połowę Standard zaczął od zmiany, za objeżdżanego przez Meliksona Réginala Goreux wszedł Laurent Ciman, a w 48. minucie wyrównać mógł Genkow, tyle że pechowo trafił w obrońcę. Zaraz zaś potem w bramkę nie zdołał wcelować Patryk Małecki i niestety od tego momentu więcej było walki, niż klarownych sytuacji. I to z obydwu stron, bo choć goście grali z przewagą jednego zawodnika, to na boisku nie było tego widać.

Kibice emocjonowali się więc niestety... rzucaniem śnieżek oraz zapalanymi i rzucanymi przez fanów Standardu racami. Na boisku zaś dopiero w 69. minucie zadrżała obrona Standardu. Rezerwowy Ivica Iliev zagrał jednak za plecy kolegów i szansa przepadła. Źle z piłką zabrał się też Marko Jovanović w 82. minucie, po podaniu Ilieva, bo zbyt daleko mu ona uciekła, a był już w polu karnym gości.

I choć szczęście nas dziś co rusz opuszczało, to przyszło w najlepszym momencie. W 88. minucie dobrze wrzutkę z wolnego Meliksona zamknął Cwetan Genkow i po uderzeniu futbolówki... brzuchem było 1-1!

Zaraz potem mogło być jeszcze lepiej, ale Andraž Kirm i Iliev szukali okazji do strzału i ją stracili, choć wydawało się, że bramka po ich akcji paść wręcz musi. I choć w ostatnich minutach wciąż to wiślacy przeważali, więcej okazji do pokonania Sinana Bolata już nie mieli.

Remis nie przekreśla naszych szans, zwłaszcza że rywal furory swoją grą nie zrobił, ale warto pamiętać, że u siebie bywa jednak znacznie groźniejszy. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystko rozstrzygnie się za tydzień w Belgii.

Źródło: wislaportal.pl

GAZETA KRAKOWSKA: Wisła - Standard 1:1

Emocje do ostatniej sekundy, to hasło którym Wisła promuje sprzedaż karnetów, w czwartek znów było aktualne przy ul. Reymonta. Krakowanie, walcząc jak lwy przez większość meczu w dziesiątkę, wydarli remis z gardła Standardowi Liege, strzelając bramkę na dwie minuty przed końcem meczu. Meczu, który pełen był emocji, zwrotów akcji i w którym nie brakowało nerwowych momentów również na trybunach.

eśli ktoś miał obawy o stan boiska na stadionie Wisły, to po wejściu na trybuny mógł się poczuć w pełni uspokojony. Cała noc i cały dzień pracy przyniósł znakomity jak na tą porę roku stan murawy. Organizatorom należą się zatem brawa.

Nerwowo zrobiło się natomiast przed samym meczem na trybunach. Najpierw ochrona zdarła z sektora C transparent z napisem "Nie trzeba być faszystą, by dbać o ziemię ojczystą". Wywołało to wściekłość kibiców Wisły, ale obyło się bez większych incydentów.

Chwilę później race odpalili fani Standardu i zaczęli nimi rzucać w kierunku fanów "Białej Gwiazdy". Na szczęście i to zamieszanie trwało tylko chwilę i można było zacząć grę.

Trener Kazimierz Moskal nie zdecydował się na eksperymentalne ustawienie z Maorem Meliksonem w ataku. Izraelczyk wyszedł w pomocy, ale i tak od początku siał zamieszanie w obronie Standardu. Piłkarze z Belgii nie mogli sobie z nim poradzić i często przerywali akcje wiślaka faulami.

To jednak nie Melikson już w 4 minucie gry powinien wpisać się na listę strzelców, a Łukasz Garguła. Dostał on świetne podanie od Patryka Małeckiego i znalazł się oko w oko z Sinanem Bolatem. Niestety, po strzale "Guły" piłka o centymetry minęła słupek bramki gości.

To była jednak zapowiedź, że Wisła będzie dominować w pierwszym fragmencie meczu. I rzeczywiście, krakowianie grali szybko, pomysłowo i składnie. Dość łatwo zdobywali teren, wymieniając podanie z pierwszej piłki.

W 18 minucie znów bardzo blisko szczęścia był Łukasz Garguła, który z rzutu wolnego wypalił w poprzeczkę. Wszystko zmierzało do tego, żeby "Biała Gwiazda" objęła w tym meczu prowadzenie. Standard w tym okresie nawet jeśli kontrował, to robił to bez większego przekonania. Wyglądało raczej na to, że goście za główny cel postawili sobie, żeby bramki przede wszystkim nie stracić. Niestety, w tym żeby bramkę zdobyli, pomogła im sama Wisła. W 26 minucie Gervasio Nunez fatalnie zagrał piłkę do tyłu. Ta zamiast do Michała Czekaja, trafiła do Yoni Buyensa, który wyprzedził wspomnianego Czekaja i wychodził na czystą pozycję. Młody obrońca jeszcze próbował ratować sytuację, ale skończyło się faulem, rzutem karnym i czerwoną kartką dla wiślaka. Po chwili piłkę na jedenastym metrze ustawił Gohi Bi Cyriac i spokojnym strzałem pokonał Sergieja Pareikę.

Wisła znalazła się więc w bardzo trudnej sytuacji, bo nie dość, że przegrywała, to jeszcze musiała walczyć w dziesiątkę. Po tych wydarzeniach krakowianie potrzebowali dobrych kilku minut, żeby odzyskać równowagę. Wystarczyło jednak przed przerwą na tyle, żeby jedynie kilka razy doprowadzić do zamieszania pod bramką Standardu. Bez efektu jednak w postaci gola.

Druga połowa rozpoczęła się od dramatycznych apelów spikera o to, żeby kibice przestali rzucać śniegiem w kierunku bramkarza Standardu. W końcu w 51 minucie sędzia z Hiszpanii przerwał na kilkadziesiąt sekund grę. Pomogło, kibice opanowali się i mecz mógł toczyć się dalej.

Niestety, po kolejnych piętnastu minutach zaczęło się zamieszanie w sektorze kibiców Standardu, którzy zaczęli znów prowokować fanów Wisły, rzucając w nich racami. Na szczęście i z tym sobie dość szybko poradzono.

A na boisku mistrzowie Polski robili wszystko, żeby wyrównać, tylko, że walili głową w mur, bo Standard bronił się umiejętnie. Nieco ożywienia do gry Wisły wniósł Ivica Iliev, ale ciągle brakowało ostatniego podania, które otworzyłoby drogę do bramki Bolata. Wreszcie w 88 min Maor Melikson zacentrował w pole karne, a Cwetan Genkow uratował Wiśle remis i przedłużył nadzieję na awans. Wszystko rozstrzygnie się w rewanżu 23 lutego w Liege.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Kazimierz Moskal, trener Wisły

- Chciałem podziękować za postawę w całym meczu, szczególnie od momentu gdy straciliśmy jednego zawodnika i bramkę. Grało nam się trudniej, ale grając w dziesięciu byliśmy zespołem, który dominował - mówił trener Kazimierz Moskal po meczu ze Standardem.

- Zasłużyliśmy na bramkę i bardzo się cieszę, że udało się ją strzelić. Podniesie to morale drużyny. Szanse na awans są wciąż takie same. Potrafimy grać i wygrywać na wyjazdach. Ja jestem zbudowany postawą drużyny - dodał szkoleniowiec Wisły.

Odnośnie straconej bramki Kazimierz Moskal powiedział: - Większy błąd przy bramce popełnił Gervasio Nunez. Ale my chcemy grać tak, że rozgrywamy piłkę, a nie wybijać do przodu. Podał niecelnie, a Michał starał się ratować sytuację. Tak czasami bywa... A co do czerwonej kartki - możemy dyskutować czy przepis jest dobry czy nie. Patrząc na ten mecz trzeba upewnić się, czy sytuacja była tak klarowna. Rozmawiałem z Czarkiem Wilkiem, był już na równi z Michałem - mówił trener, sugerując, że Michał Czekaj nie musiał być uznanym za ostatniego obrońcę Wisły w momencie faulu.

Zapytany o wystawienie Chaveza zamiast Kew Jaliensa trener Wisły odparł: - Nie zawsze należy się sugerować tym, co dzieje się na treningach czy meczach sparingowych. Próbowaliśmy różne rozwiązania, ale skład dobieram także pod kątem przeciwnika. Stąd decyzja odnośnie Chaveza.

Znów niestety będziemy po meczu Wisły mówić o nieodpowiedzialnym zachowaniu Patryka Małeckiego. Zmieniany, schodząc z boiska, zareagował dużym zdenerwowaniem, nie podał ręki trenerowi, zszedł do szatni - Porozmawiam z Patrykiem, później ewentualnie podzielę się wiadomościami z dziennikarzami - wyjaśnił trener Moskal. - Czasem bywa, że zawodnikowi nie idzie w meczu, po to mamy trzy zmiany, żeby je wykorzystać. Każdy zawodnik musi to zaakceptować.

Źródło: wislakrakow.com

José Riga, trener gości

- Chciałem pogratulować Wiśle woli walki i chęci wyrównania, mimo że mieli mniejszą liczbę zawodników oraz za jakość jaką pokazała. Tak indywidualną, jak i zespołową. Z wyniku możemy być zadowoleni, ale z przebiegu meczu nie, mogliśmy bowiem osiągnąć więcej - mówił po spotkaniu z Wisłą trener Standardu, José Riga.

- Najważniejszym pytaniem przed tym meczem to było o to - jak Wisła będzie przygotowana po zimowej przerwie. Okazało się, że bardzo dobrze i w grę była bardziej zaangażowana, niż Standard. Tym niemniej, jeśli dotrwa się do 88 minuty z wynikiem 1-0, a historia się powtórzyła, bo w ostatnim meczu też straciliśmy bramki w końcówce, to można być rozczarowanym - dodał opiekun zespołu gości.

José Riga był niezadowolony zwłaszcza z faktu, że w rewanżu za kartki pauzować będą Kanu oraz William Vainqueur.

- Powinniśmy dłużej utrzymać się przy piłce, a straciliśmy zupełnie niepotrzebnego gola. Źle pilnowaliśmy przeciwnika po stałym fragmencie gry, choć mieliśmy przewagę jednego zawodnika - przyznał trener wicemistrza Belgii.

- Przed rewanżem nie mam obaw, gdybym je miał, musiałbym zmienić zawód. Moim i mojego zespołu jedynym rewanżem będzie to, aby udowodnić, że jesteśmy lepsi od tego co pokazaliśmy dzisiaj - zakończył Riga.

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Maor Melikson, pomocnik Wisły

- Wszyscy zagraliśmy dobry mecz, ale musimy też pamiętać, że bardzo długo graliśmy w dziesiątkę, co nie jest łatwe, zwłaszcza że Standard to dobry zespół. Czeka nas jeszcze trudne zadanie, bo oni na własnym stadionie są o wiele groźniejszym rywalem - powiedział jeden z bohaterów meczu Wisła - Standard, czyli trudny do powstrzymania i szybszy od przysłowiowego wiatru - Maor Melikson.

- Przez wiele fragmentów tego meczu byliśmy lepszą drużyną, ale we rewanżu można spodziewać się tak naprawdę wszystkiego. Oczywiście postaramy się wygrać, ale wszystko może się jeszcze wydarzyć - dodał świetnie dysponowany w czwartkowym spotkaniu wiślak.

Źródło: wislaportal.pl
Autor: Adam G

Cezary Wilk, pomocnik Wisły

Czuliśmy się dobrze fizycznie, stworzyliśmy kilka fajnych akcji i mogliśmy pokusić się o zwycięstwo. Myślę, że remis pozostawia sprawę awansu otwartą - podsumował wczorajsze spotkanie wiślacki kapitan.

Wisła zagrała niezrażenie, choć przez ponad godzinę osłabiona brakiem jednego zawodnika. - Przez cały mecz pokazaliśmy, że wierzymy w nasze umiejętności i możliwość strzelenia bramki. To się udało, wcześniej jednak Wisła straciła gola po własnym błędzie. - Staramy się w każdym momencie i z każdym rywalem utrzymywać się przy piłce. Ryzykujemy co czasami popłaca, a czasami ma swoje konsekwencje, jak właśnie ta strata piłki w newralgicznym punkcie i rzut karny. W tej sytuacji pewną nonszalancją popisał się Gervasio Nunez. - Proszę wziąć też pod uwagę ile razy on wyprowadza piłkę mijając jednego lub dwóch rywali - broni kolegi Czarek Wilk. Chcąc grać piłką jesteśmy narażeni na jej stratę, ale myślę, że kibicom się to podoba i czasami wybaczą zawodnikowi jedną bądź dwie straty.

Po przerwie Wisła jeszcze mocniej wzięła się do roboty i odrobiła stratę. - W szatni wszyscy znaliśmy swoją siłę, wiedzieliśmy, że możemy strzelić jedną lub dwie bramki. Należało podnieść głowę do góry i na drugą połowę wyjść tak, jakbyśmy grali jedenastu na jedenastu. Szanse nadal są 50 na 50, mecz remisowy nie jest szczególnie korzystny dla żadnej z drużyn.

Cezary Wilk obiektywnie ocenił zachowanie kibiców - pochwalił i skrytykował. - Wspierali nas przez cały mecz gorącym dopingiem. Ale nie potrafię zrozumieć rzucania śnieżkami w rywali, tego nie akceptuję. Natomiast za doping serdecznie im dziękuję, była to ogromna pomoc z ich strony.

Jako jedyny z wiślaków, Czarek przez cały mecz biegał w koszulce z krótkim rękawem. - Po prostu w długim rękawku nie czuję się swobodnie - wyjaśnił zawodnik, który opuszczał stadion ze sporą szramą nad lewą brwią, po bezpardonowej interwencji zawodnika gości. - Nie było to zagranie specjalne, wynikło w ferworze walki. Nawet nie czuję wielkiego bólu z tym związanego.

Standard nie zaprezentował się przy Reymonta przesadnie dobrze i pozwolił wiązać duże nadzieje z meczem rewanżowym. - Wynik 1:1 jeszcze nikogo nie premiuje awansem. Jesteśmy pewni swoich umiejętności i wierzę, że jeśli dotrwamy w jedenastu do końca meczu, to wynik będzie dla nas pozytywny.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Ivica Iliev, pomocnik Wisły

- Zdecydowanie wierzę w to, że uda nam się zagrać bardzo dobry mecz w rewanżu, a to da nam awans do kolejnej rundy - powiedział po spotkaniu 1/16 finału Ligi Europy ze Standardem Ivica Iliev.

- Każdy chce grać w pierwszej jedenastce, więc oczywiście, że nie jestem rozczarowany tym, że zacząłem na ławce. Mamy przecież wielu dobrych zawodników, a przed nami jeszcze sporo meczów - dodał Ivica, który został zapytany też o serbską solidarność, którą dziś wykazywali się w swoich okrzykach kibice Wisły.

- Jestem pełen uznania dla kibiców, są wspaniali. Ich okrzyki dla mnie, a także dla Marko i Milana są bardzo ważne. To dla nas niezwykły dzień - przyznał Ivica.

Źródło: wislaportal.pl
Autor: Adam G

Łukasz Garguła, pomocnik Wisły

W pierwszej połowie Łukasz Garguła stanął przed dwiema najdogodniejszymi sytuacjami na objęcie prowadzenia. Najpierw nie trafił strzelając po długim rogu, później piłka uderzona z wolnego, po rykoszecie, trafiła w poprzeczkę. - Zabrakło precyzji, trochę szczęścia, jednak wszystko dobrze się skończyło. Grając w dziesiątkę zagraliśmy dobre spotkanie i awans jest możliwy - ocenił zawodnik po pierwszym pojedynku ze Standardem.

Wisła straciła bramkę na własne życzenie. Co prawda, Gervasio zapowiadał, że będzie podawał długie piłki za linię obrony, jednak nie spodziewaliśmy się, że może chodzić o naszą linię. - Czasem tak bywa. Piłka nożna jest grą błędów, są one wkalkulowane w ten sport. W takich sytuacjach trzeba umieć się podnieść, grać swoje i do końca wierzyć, że strzeli się bramkę i osiągnie korzystny rezultat - uważa "Guła", który wziął w obronę zachowanie Michała Czekaja. - W najlepszych ligach świata obrońcy także popełniają różne błędy. Michał chciał wybić piłkę, obrońca powinien grać tak twardo. Jednak wszystko dobrze się skończyło i na rewanż jedziemy nastawieni optymistycznie.

Choć Wisła przez ponad godzinę grała w dziesiątkę, na boisku nie było widać wielkiej różnicy. - Czuliśmy to momentami. Zwłaszcza przy podłączaniu się do akcji ofensywnych, trzeba było wracać kupę metrów. Dało się to odczuć, ale cały czas zależało nam na strzeleniu bramki, aby w rewanżu mieć większą szansę. Teraz bardzo cieszymy się z tego remisu.

Niewielu wiślaków czaiło się w polu karnym rywala na piłki bite z narożników boiska. - Takie były założenia. Standard zostawiał w przodzie dwóch zawodników, więc automatycznie trzech czy czterech obrońców musiało zostać z tyłu - wyjaśnia pomocnik Białej Gwiazdy. - Ćwiczymy stałe fragmenty, poświęcamy temu elementowi o wiele więcej czasu. Jeśli będziemy realizować założenia, jest szansa, że w przyszłości będą padać z tego bramki.

Łukasz Garguła przyznał, że nijak nie wpłynęły na niego komunikaty spikera o możliwości przerwania spotkania. - Faktycznie były takie? Byłem skoncentrowany tylko i wyłącznie na meczu, nie słyszałem nic takiego.

Śmiał się, gdy zasugerowaliśmy, że wygryzł Maora z pozycji skrzydłowego. - I Maor, i ja mamy tendencje do gry ofensywnej. Wymieniamy się w zależności od sytuacji, nie jesteśmy przypisani do konkretnej pozycji.

Łukasz jest zadowolony z meczu inaugurującego rundę wiosenną. - Trzeba pozytywnie myśleć o przyszłości. Rusza ekstraklasa, mamy arcyważne spotkanie i teraz koncentrujemy się na Zagłębiu Lubin. W kontekście awansu, w dalszym ciągu jest szansa. 50 na 50. Na pewno spotkanie rewanżowe będzie ciężkie, ale nie jesteśmy na straconej pozycji. Trzeba jechać z podniesioną głową, bo mamy dobry zespół i potrafimy grać w piłkę - zapewnia Garguła.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Marko Jovanović, obrońca Wisły

Kosovo je Srbija - hasło pojawiające się na trybunach od momentu ogłoszenia niepodległości przez Republikę Kosowa, teraz, po trzech latach, nabrało przy Reymonta szczególnego wyrazu.

Wszystko dlatego, że w wiślackich szeregach jest aż czterech zawodników identyfikujących się z Serbią. Dla Marko Jovanovicia kwestia przynależności tego regionu jest bardzo istotna. Dzisiaj przy Reymonta, nie tylko pojawił się transparent, ale także kilkakrotnie wznoszono okrzyki o tym, że Kosowo jest sercem Serbii.

- To było bardzo miłe dla nas - dla mnie, Ivicy, Dragana i Milana. Dziękuję kibicom za ten gest, ale też za całokształt. Nasi kibice są niesamowici, zawsze są naszym dwunastym zawodnikiem. Są dla nas ogromnie ważni i dziękuję im za wszystko - powiedział wieczorem Marko Jovanović. W trakcie pomeczowej rundy wokół boiska, razem z Ivicą Ilievem dziękowali kibicom oklaskami i innymi gestami wyrażającymi wdzięczność i identyfikowanie się z opinią trybun.

Marko podkreślił także dobre przygotowanie fizyczne zespołu do dzisiejszego meczu oraz całej rundy. - Czujemy się bardzo dobrze. Widzieliście dzisiaj, że dobrze wytrzymaliśmy kondycyjnie grę przez godzinę bez jednego zawodnika. Pokazaliśmy, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani i wykonaliśmy dobrą robotę w Hiszpanii i Portugalii.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Michał Czekaj, obrońca Wisły

To była zaledwie 27. minuta. Michał Czekaj wszedł barkiem w Buyensa, a hiszpański arbiter nie tylko wskazał na jedenastkę, ale także wykluczył z dalszej gry wiślackiego obrońcę.

To była zasłużona czerwona kartka?
- Tak na świeżo myślałem, że nie faulowałem, tylko bark w bark miałem spięcie z tym zawodnikiem. Sędzia, nawet jeśli podyktował rzut karny, to wydaje mi się, że nie powinien wyciągać czerwonej kartki, lecz - co najwyżej - żółtą.

To podanie Nuneza do Ciebie było potrzebne?
- Na pewno chciał dobrze. Jakby piłka doszła do mnie, to byśmy szybko wyszli, podalibyśmy do lewej strony. Ale niestety, tak wyszło to podanie, ja próbowałem ratować, ale... trudno to komentować na gorąco. Muszę tę sytuację jeszcze zobaczyć.

Zazwyczaj zawodnik za czerwoną kartkę dostaje "burę" od swoich kibiców. W Twoim przypadku było wręcz odwrotnie - zostałeś ciepło pożegnany.
- Mogę jedynie podziękować kibicom, że tak odebrali tę sytuację. To budujące.

Byłeś zły na siebie?
- Na pewno, bo osłabiłem zespół w tak ważnym meczu. Nie wyobrażałem sobie tego tak przed meczem. Na gorąco myślę, że nie faulowałem.

Takie chyba są przepisy, że jak się na kogoś wpadnie, to jest faul...?
- Tak jak mówię - na gorąco nie mogę się wypowiadać. Myślałem, że to była sytuacja "bark w bark".

Kibice skandowali Twoje nazwisko w trakcie i po meczu. Słyszałeś?
- Oczywiście - poszedłem razem z kolegami im podziękować za wsparcie.

Myślisz, że ta sytuacja spowoduje, że stracisz miejsce w składzie, że na ligę wyjdzie ktoś inny?
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Starałem się dobrze zachować w tej sytuacji.

Co trener mówił w przerwie?
- Powiedział mi, żebym się tym za bardzo nie przejmował i... "głowa do góry".

Oglądałeś w szatni to co się działo później?
- Całą drugą połowę oglądałem.

Zaskoczyliście Standard swoją grą?
- Na pewno znaliśmy ich atuty, ale więcej spodziewałem się po tej drużynie.

My też spodziewaliśmy się po nich więcej. Przy odrobinie szczęścia, wynik mógł być bardziej korzystny dla Wisły
- Też mi się tak wydaje. Grając w osłabieniu, kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń, więc mam nadzieję, że poradzimy sobie w Liege.

Kto jest w lepszej sytuacji przed rewanżem?
- Ciężko oceniać. Wiadomo, że będą mieli atut własnego boiska, ale nasze szanse na pewno też są duże. W drugiej połowie graliśmy w osłabieniu, a Standard ograniczał się jedynie do kontrataku. Wyjdziemy na mecz z równymi szansami. Mam nadzieję, że przejdziemy Belgów.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: PeO

Ciekawostki

Patryk Małecki myśli, że jest ważniejszy od Wisły?

W niedzielę na stadionie Zagłębia Lubin Wisła Kraków zainauguruje swoje ligowe wiosenne występy. Nie wiadomo, czy w koncepcji trenera na spotkanie z Zagłębiem zmieści się Patryk Małecki. Pomocnik "Białej Gwiazdy" podpadł szkoleniowcowi swoim zachowaniem w czasie meczu ze Standardem. "Mały" został zmieniony w drugiej połowie, ale wściekły z tego powodu, nawet nie podał ręki Moskalowi. W piątek trener Wisły bardzo dobitnie powiedział, co sądzi na ten temat.

- Mieliśmy z "Małym" rozmowę i moje zdanie jest proste - takie rzeczy nie mogą się zdarzać - mówi Moskal. - Znamy Patryka. Wiemy, że czasami jest bardzo impulsywny. Dla mnie takie rzeczy są jednak nie do zaakceptowania. W drużynie nie ma piłkarza, który byłby ważniejszy niż zespół. Patryk dostał czas, żeby przemyśleć swoje zachowanie. Albo zaakceptuje pewne zasady, albo nie. Wybór należy do niego. Powiedziałem mu jasno, że u mnie takie zachowanie zdarzyło się po raz ostatni.

Wiele razy z nim rozmawiałem i wiem, że potrzebuje czasu, żeby ochłonąć i pójść po rozum do głowy. Chcę podkreślić, że nie mówię, czy on grał dobrze, średnio czy słabo. Interesuje mnie jego zachowanie. Czasami z boiska można ściągać najlepszego piłkarza. Robi się to ze względu na dobro drużyny, bo np. trzeba bronić wyniku, więc ściągamy napastnika. Po to jest możliwość zmian, żeby z nich korzystać.

Moskal zapytany, czy rozmowa z Małeckim oznacza, że zostanie on w Krakowie, żeby przemyśleć swoje zachowanie, stwierdził: - Zobaczymy. Na razie w sprawie Patryka nie mam nic więcej do dodania.

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Boisko przygotowane perfekcyjnie

Już kilka dni temu UEFA pochwaliła stan murawy na stadionie Białej Gwiazdy. Federacja postawiła ją za wzór do naśladowania. Na szkolenie przy Reymonta mają nawet przyjechać osoby zajmujące się utrzymaniem boisk podczas zbliżających się Mistrzostw Europy.

Wczoraj Wisła zainaugurowała rundę wiosenną na własnym stadionie. Było mroźno, sypał śnieg, stan murawy utrzymywał się jednak na wysokim poziomie.

- Boisko było przygotowane naprawdę perfekcyjnie. Wszystkim, którzy są za to odpowiedzialni, należą się ogromne brawa. Jeszcze dzień przed meczem wyglądało to nieciekawie, tymczasem w porze meczu murawa była wręcz perfekcyjna jak na te warunki - pochwalił po spotkaniu Czarek Wilk.

Źródło: wislakrakow.com
Autor: Nikol

Statystyki

Ciężkie życie Maora - garść statystyk po meczu ze Standardem

Według oficjalnych statystyk meczu Wisła - Standard zawodnikiem, który zdecydowanie nie miał łatwego życia w tym spotkaniu był Maor Melikson. Na 17 fauli popełnionych przez graczy wicemistrza Belgii przeszło połowa - bo aż 9 - przypadło na wycięcie Izraelczyka.

Nic więc dziwnego, że trener Standardu, José Riga, już w przerwie zostawił w szatni Réginalda Goreux, który odpowiadał za powstrzymywanie wiślaka, a miał już na koncie żółtą kartkę.

Innym często faulowanym zawodnikiem "Białej Gwiazdy" był kończący zresztą ten mecz z rozbitą głową Cezary Wilk, którego grę przerywali rywale 4 razy. Dwukrotnie faulowany był ponadto Júnior Díaz, a po jednym faulu popełniono na Cwetanie Genkowie i Andražu Kirmie.

W zespole Wisły najczęściej faulował Gervasio Núñez - 5-krotnie, a niewiele ustępował mu zadziorny w czwartek Łukasz Garguła (4 faule), a także Genkow i Wilk (po 3 faule).

Z innych statystycznych ciekawostek warto wspomnieć, że gracze Standardu strzelali częściej i celniej od wiślaków. Bilans ten wypada na korzyść belgijskiego klubu w stosunku 6-2 dla uderzeń celnych, wiślacy oddali z kolei 7 niecelnych prób, przy 5 takich Standardu.

Nasi piłkarze częściej wykonywali natomiast rzuty rożne (7-4), częściej też dali złapać się na spalonych (3-2).

Źródło: wislaportal.pl

Kibicowsko

Raport z sektora C: Słowo tabu i latający śnieg

Wpisany przez Grzesiek, piątek, 17 lutego 2012 10:15

Nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót na Reymonta 22 po dwumiesięcznej przerwie.

Ostatnie minuty meczu z Twente- dzięki Internetowi przeżywane później wielokrotnie- gdy spora część obecnych na stadionie kibiców Białej Gwiazdy przeżywała najwspanialszy moment w swojej przygodzie z piłką, zostawiły w naszych głowach obraz Sektora C w istnej ekstazie. Śpiewane wtedy „Tak się bawią ludzie” rozbrzmiewało głośniej i głośniej z każdą kolejną linijką, bez szczególnej „zachęty” ze strony gniazdowego. Śpiewali wszyscy, bez wyjątku. Byliśmy w kibicowskim niebie. Mecz ze Standardem sprowadził nas na ziemię.

Wygłodniali stadionowej atmosfery fani zajęli środek sektora C już na godzinę przed meczem. Ci, którzy odpowiednio wcześniej pojawili się na obiekcie bez trudu mogli dostrzec transparent głoszący: „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą”. To hasło nagle zaczęło przeszkadzać przedstawicielom naszego klubu i delegatowi niedługo przed rozpoczęciem meczu. Gdy rozbrzmiewał hymn Ligi Europejskiej, służby porządkowe zaczęły siłą ściągać transparent, co spotkało się z natychmiastowym sprzeciwem Wiślaków, zasiadających w dolnych rzędach trybuny C. Niestety, trans został zniszczony. Co nagle przestało się podobać osobom decyzyjnym- tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Zapewne chodziło o słowo „faszyzm”, którego widocznie samo pojawienie się- bez względu na kontekst- wywołuje oburzenie „działaczy”. Rozumiemy poprawność polityczną, ale w tym przypadku zakrawa to na kpinę. Co ciekawe, nikomu z organizatorów nie przeszkadzał widoczny na flagach Standardu wizerunek Ernesto Guevary, kojarzonego przecież ze skrajnym socjalizmem.

Obok wspomnianego transparentu, na oprawę składała się efektowna kartoniada, przedstawiająca cztery aspekty istotne dla wiślackich patriotów: przekreślone sierp i młot, „zakaz pedałowania”, przekreślony „Che” oraz sprzeciw wobec lewackich organizacji i ich działań. Ta prezentacja zyskała specjalne znaczenie dzięki naszemu dzisiejszemu rywali, który wspiera Alertę, lubi tęczę na trybunach oraz czci Guevarę.

Fanów Standardu na meczu pojawiło się około 600 z 10-ma flagami, w tym z faną swojej zgody: Sankt Pauli. Na wyjście piłkarzy w dolnym narożniku swojego sektora urządzili skromne racowisko przy asyście niewielkich „machajek”. Kilka rac zostało rzuconych w wiślackie sektory, jednak reakcja zasiadających na G reprezentantów Armii Białej Gwiazdy była natychmiastowa i z powrotem czerwono zrobiło się po stronie Belgów. Od tego momentu przez prawie cały mecz, pomiędzy wiślackim sektorem G3 i belgijskim G4 latały rozmaite przedmioty (tacki, petardy, kubki, śnieżki), linia stewardów pośrodku niewiele temu zaradziła.

Widząc, jak dobrze bawią się kibice po przeciwnej stronie boiska, zasiadający na Sektorze C fani także chcieli się rozerwać i próbowali zaangażować do zabawy bramkarza z Liège, Sinana Bolata. Belg tureckiego pochodzenia nie reagował na śnieżki- zaczepki i po kilku minutach poskarżył się sędziemu. Ten z kolei zagroził przerwaniem meczu. Spiker Marcin Cupał- który najwidoczniej także nie wie, co to zabawa- zaczął prosić, by zaprzestano rzucania śnieżkami w kierunku bramkarza. Część posłuchała uprzejmych próśb pana Cupała, jednak niektórzy nie potrafili odmówić sobie i Sinanowi frajdy i dalej zachęcała do wspólnej zabawy śnieżnymi kulkami. Rzucanie śnieżkami było właściwie jedyną rzeczą, która nam wyszła w pierwszej połowie. Przeciętny doping po stracie bramki jeszcze osłabł. Mimo jaśniejszych punktów, takich jak zaakcentowanie przynależności Kosowa do Serbii (okrzyki oraz transparent), czy przypomnienie o naszym stosunku do komunizmu, taka połowa w nadchodzącej rundzie nie ma prawa się powtórzyć.

Po przerwie na gnieździe pojawił się G. i doping „cudownie” się wzmógł. Pojedynek połówek sektora C przy wykonywaniu „Tylko jeden klub” zwiastował rewelacyjną zabawę w drugiej połowie meczu. Nic bardziej mylnego- niedługo potem wróciliśmy do poziomu z pierwszej części meczu. Tymczasem po drugiej stronie boiska, pod trybuną G pojawił się Sinan Bolat i momentalnie zaskarbił sobie przychylność wiślackich trybun, które- podobnie jak Sektor C wcześniej- chciały porzucać się z nim śnieżkami. Chemii pomiędzy bramkarzem a Armią Białej Gwiazdy nie wyczuł spiker, który gorączkowo kilkakrotnie „po raz ostatni powtarzał, że może dojść do przerwania meczu”. Tak się jednak nie stało, ponieważ zazdrośni o bramkarza Belgowie ponownie zaatakowali G3 tackami, keczupem i środkami pirotechnicznymi, odciągając uwagę od swojego pupila. Wiślacy nie pozostawali dłużni i po chwili goście z Liège usunęli się na drugą stronę sektora.

Mówiąc jednak poważnie zachowanie kibiców "Białej Gwiazdy" rzucających śnieżkami było irytujące i poniżej pewnego poziomu. Nie każdy przychodzący na R22 zdaje sobie jednak sprawę z tego, że lepiej dać upust swoim emocjom przykładając się do dopingu.

Na kilka minut przed bramką Genkova, ponownie wzmógł się doping sektora C. „Tak się bawią ludzie” oraz „Hej Wisła gol!” z siadaniem i wyciszaniem wypadło całkiem nieźle, ale nie ma co porównywać do naszych najlepszych wykonań, chociażby podczas wspomnianego meczu z Twente. Po bramce, gdy była jeszcze nadzieja na zdobycie drugiego gola, wokalnie prezentowaliśmy się najlepiej.

Bogata kolekcja wiślackich flag została dzisiaj oficjalnie wzbogacona o płótna Prądnika Białego i Prądnika Czerwonego, Łagiewnik oraz nową fanę Pińczowa. Ponadto na gnieździe zawisła „5” obok symbolu „Polski Walczącej”, który upamiętniał 70-tą rocznicę przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Wzdłuż trybuny E pojawiły się flagi oraz transparent Unii Tarnów, której piłkarska sekcja nie będzie wspierana przez przedsiębiorstwo Azoty, co w przypadku braku innego sponsora może doprowadzić do jej upadku; trans „Azoty grabarzem piłkarskiej Unii” jest, niestety, bardzo wymowny.

Następny mecz na R22 odbędzie się 26-go lutego, podejmiemy wówczas kielecką Koronę. Choć sektor gości zapewne będzie świecił pustkami, my musimy sami sobie podnosić poprzeczkę. Słabsza dyspozycja może się nam przytrafiać co najwyżej raz w rundzie. My ten raz już dzisiaj wykorzystaliśmy.

Źródło: skwk.pl

To się Belgowie pokazali, czyli małe kibicowskie podsumowanie meczu

Po pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy ze Standardem Liège emocje już pomału opadły, warto więc wrócić do wydarzeń z czwartkowego wieczoru, bo te opisać wręcz należy. Zwłaszcza, że gazetowe media w tym temacie milczą. O co tym razem chodzi? O belgijskich kibiców, którzy dali popis tego, jak może też wyglądać Euro 2012 w Polsce. Im podobni mogą się bowiem na mistrzostwach zjawić.

Zaraz przed pierwszym gwizdkiem Belgowie odpalili racę, którą z lubością cisnęli w sektor kibiców Wisły. Czynność tę powtarzali zresztą kilkukrotnie! Do tego dochodziły petardy oraz permanentne prowokacje w kierunku fanów naszego zespołu, które na szczęście - zwłaszcza dla nich samych - nie skończyły się czymś gorszym.

Pokazali się więc jako chuligańska ekipa, której chyba mało kto się spodziewał, zwłaszcza że stereotyp kibica z zachodniej Europy jest zupełnie inny. W końcu to "kibic w krawacie", a ten jak wiadomo jest "mniej awanturujący się". I może dlatego polska prasa nie podchwyciła tematu, nieprzygotowana na opisywanie "kibolstwa made in Belgia". Wszak zły i niedobry jest tylko kibic z Polski!

Wprawdzie ten darować mógł sobie kretyńskie śnieżki, przez które mecz został na chwilę przerwany, ale to już zupełnie inna opowieść, bo i u nas niektórzy nadal nie dorośli do normalności.

Nie zmienia to faktu, że normalnie nie zachowała się też nasza ochrona, która w brutalny sposób zdarła wiślackim fanom meczową oprawę. Tym bardziej musi to dziwić, że zamieszczone hasło "Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą" - nie mogło chyba nikogo bulwersować? A że "piło" do bezmyślnego lewackiego podejścia fanów Standardu i ich bezmyślnego "kultu Che" - to już inna opowieść, która zapewne podniosła Belgom ciśnienie, gdy zobaczyli wiślacką oprawę, a na niej przekreśloną podobiznę swojego idola-mordercy.

Wspomniane zaś ciśnienie znów na pewno urośnie, gdy dojdzie do rewanżu, bo nie zapowiada się on kibicowsko na spokojny. Ale to już temat na kolejnego newsa. Jeśli pojawią się teraz w negatywnej formie fani Wisły - polska prasa napisze o tym z lubością na pewno! Wtedy nikogo nie zawiodą! Oprawa Wisły w meczu ze Standardem, niestety już ze zniszczonym przez ochronę napisem:

Źródło: wislaportal.pl
Autor: VIP

Wiślacy rzucali śniegiem, Belgowie racami i czym popadnie

- Odczucia po meczu są słodko-gorzkie - stwierdził rzecznik Wisły Kraków Adrian Ochalik, oceniając to, co się działo w czwartkowy wieczór wokół boiska na stadionie przy ul. Reymonta. A działo się sporo bardzo złych rzeczy.

Słodki smak może się odnosić tylko do przygotowania przez Wisłę boiska na ten mecz i gry piłkarzy. To, do czego dochodziło na trybunach, mieści się już jednak w kategoriach mocno gorzkich.

Zaczęło się od zamieszania z oprawą kibiców Wisły. Jej część stanowiło hasło: "Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą". I to właśnie hasło miało nie spodobać się delegatowi UEFA. Ochalik mówi bowiem: - Chcę jasno zakomunikować naszym kibicom, że przy takich meczach osobą regulującą tego typu kwestie jest delegat UEFA.

Jeśli on mówi, że coś nie może się pojawić na trybunach, to nie ma negocjacji. W tej sytuacji delegat powiedział, że dopóki baner nie zniknie, piłkarze nie wyjdą na boisko.

Ten sam delegat UEFA nie miał natomiast nic przeciwko temu, że na sektorze kibiców z Belgii zawieszono flagi z podobizną Ernesto Che Guevary i wisiały tam przez cały mecz, mimo że UEFA tak mocno podobno stoi na stanowisku, żeby nie mieszać polityki do futbolu...

Niestety, na transparentowych problemach się nie skończyło. Część widowni na wiślackich sektorach wymyśliła sobie bowiem idiotyczną zabawę i rzucała śniegiem w bramkarza Standardu. Nie pomogły apele spikera i hiszpański sędzia przerwał na kilkadziesiąt sekund mecz. Teraz Wisła musi liczyć się z karami. Tak samo jednak jak osoby, które zamiast pomagać swojej drużynie, wolały jej przeszkadzać, rzucając na boisko śnieżne pociski.

- Będziemy identyfikować te osoby na podstawie monitoringu i po identyfikacji otrzymają one zakazy klubowe. Nie wykluczamy też, że będziemy dochodzić swoich praw finansowych - mówi Kazimierz Antkowiak, odpowiedzialny w Wiśle za bezpieczeństwo. Na pytanie, dlaczego trybuny nie zostały oczyszczone przed meczem ze śniegu, odpowiada: - Zrobiliśmy wszystko, żeby stadion został dopuszczony do meczu. To nie jest tak, że klub nic nie robił. Sprzątaliśmy cały stadion. Warunki były trudne i gdzieś resztki śniegu się znalazły.

Osobną sprawą jest skandaliczne zachowanie Belgów. Wisła naiwnie zaufała Standardowi, którego przedstawiciele twierdzili, że do Krakowa przyjadą spokojni kibice. To dlatego na sektorze G nie było dużego bufora, który bardziej oddzieliłby kibiców obu drużyn od siebie. Belgowie zachowywali się cały czas prowokacyjnie. To z ich sektora leciały w kierunku kibiców Wisły race i różne przedmioty. Nikt jednak nie został zatrzymany, a materiały z monitoringu zostaną dopiero przekazane belgijskiej policji. Tymczasem już w najbliższy czwartek w Liege zostanie rozegrany rewanż, na który wybiera się 1600 kibiców Wisły. Czy po tym, co się działo, w Krakowie już należy się bać?

Źródło: gazetakrakowska.pl
Autor: Bartosz Karcz

Belgowie boją się zamknięcia stadionu

Po incydentach z rzucaniem rac na płytę boiska oraz w stronę kibiców Wisły, belgijskie media nie zostawiają suchej nitki na zachowaniu fanów "Les Rouches" podczas meczu w Krakowie. Z powodu zaś recydywy, bo za podobne wybryki Standard był już karany, w Belgii straszą, że rewanż może odbyć się w ogóle bez udziału kibiców!

Warto tutaj wspomnieć, że klub z Liège otrzymał na początku bieżącego sezonu karę w wysokości 13 tysięcy euro. Miało to miejsce po pucharowych meczach z FC Zürich oraz w rywalizacji z Helsingborgiem. Po meczu z Hannoverem wicemistrz Belgii zapłacić musiał z kolei 5 tysięcy euro.

Jak więc widać fani Standardu dostarczają swojemu klubowi co rusz dodatkowych atrakcji.

Oczywiście zamknięcie stadionu w Liège jest nierealne, tym bardziej, że wczorajszy incydent miał miejsce zdecydowanie zbyt daleko od belgijskiego obiektu, a UEFA raczej nie praktykowała dotąd zamykania stadionów zespołów - zwłaszcza z Europy Zachodniej - za zachowanie kibiców na meczach wyjazdowych.

Źródło: wislaportal.pl
na podstawie Sudpresse

Video - doping i oprawa

Video - doping i oprawa

Zdjęcia