2014.11.19 ZVVZ USK Praga - Wisła Can-Pack Kraków 76:66
Z Historia Wisły
ZVVZ USK Praga | 76:66 | Wisła Can-Pack Kraków | ||||||||||||||||||||||||||||||
I: 16:10 | ||||||||||||||||||||||||||||||||
II: 18:20 | ||||||||||||||||||||||||||||||||
III: 14:22 | ||||||||||||||||||||||||||||||||
IV: 19:14 | ||||||||||||||||||||||||||||||||
|
Koszmarny finisz Wisły Can-Pack! W Pradze porażka na własne życzenie!
Koszykarki krakowskiej Wisły po koszmarnej końcówce wyjazdowego meczu 3. kolejki Euroligi z aktualnymi mistrzyniami Czech, ekipą ZVVZ USK, przegrały 66-67. To nasza pierwsza porażka w bieżącym sezonie i to odniesiona zdecydowanie na własne życzenie! Na minutę przed końcem prowadziliśmy bowiem 65-58 i w niej spudłowaliśmy aż pięć z sześciu wykonywanych rzutów osobistych, co bez wątpienia zadecydowało o końcowym wyniku!
Mecz w Pradze rozpoczął się dla nas kiepsko bo od celnych trafień koszykarek ekipy z Czech i ich prowadzenia 7-0. I co najmniej kilkupunktowe prowadzenie gospodynie tego spotkania utrzymały do końcówki drugiej kwarty, kiedy to nasz zespół doprowadził do wyrównania (27-27). Zespół ZVVZ USK nie dał się jednak przegonić i m.in. dzięki "trójce" Kateřiny Elhotovej wygrał pierwszą połowę 34-30.
Trzecia kwarta należała jednak wyraźnie do Wisły. "Trójka" Allie Quigley dała nam pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie (37-36) i choć Czeszki się nie poddawały, a wynik zmieniał się na korzyść raz jednej, a raz drugiej drużyny, to przedostatnia ćwiartka meczu należała zdecydowanie do wiślaczek. Wygraliśmy ją różnicą ośmiu punktów, co przed decydującą partią meczu dało nam prowadzenie 52-48.
Co zaś najważniejsze - to udało nam się nie tylko utrzymać, ale nawet powiększyć. Na trzy minuty przed końcową syreną prowadziliśmy różnicą aż ośmiu punktów 63-55 i choć "trójką" odpowiedziała na to Eva Vítečková, to faulowane wiślaczki - a dokładniej Gintarė Petronytė i Courtney Vandersloot - mimo 50-procentowej skuteczności z linii rzutów, dały nam spokojne prowadzenie 65-58.
Do końca meczu została już tylko minuta i wtedy na parkiecie zaczęły dziać się istne "cuda". Najpierw z narożnika boiska "trójkę" rzuciła nam Elhotová, ale o wiele gorsze od tego było to, że szybko kończące akcje zawodniczki z Czech przewinieniami - dokładnie wiedziały co robiły! Quigley trafiła bowiem z osobistych tylko raz i było 66-61. Co zaś gorsze - za faule wzięły się też nie wiedzieć czemu podopieczne Štefana Svitka, a Sonja Petrović nie pomyliła się ani razu i było już tylko 66-63! W tym rozgrywanym na "bijatykę" meczu z osobistych nie trafiła Farhiya Abdi, a że zaraz potem sfaulowała Petrović, więc Serbka zmieniła wynik na 66-65! Czeszki szybko oczywiście znów faulują, tym razem Quigley, ale i ona - podobnie jak Abdi - spudłowała dwa swoje rzuty! Próbująca zaś zebrać piłkę Petronytė zdaniem sędziów sfaulowała Kię Vaughn, a ta mocno skoncentrowana doprowadziła do stanu 66-67!
Mimo, że mieliśmy jeszcze 11 sekund - nasza akcja jest nieskuteczna, bo choć Vandersloot dograła pod kosz do Jantel Lavender, to ta została zblokowana, a rzut rozpaczy Cristiny Ouviñy nie miał już prawa wpaść do kosza.
Wiślaczki przegrywają więc mecz z gatunku "wygranych" i można tego mocno żałować, bo zanosiło się na to, że za tydzień, gdy do Krakowa przyjedzie faworyt naszej grupy - UMMC Jekaterynburg - będzie to potyczka dwóch niepokonanych drużyn grupy A Euroligi. Wiślaczki wytrąciły sobie jednak ten tytuł w Pradze w niewiarygodnie frajerski sposób!
Źródło: wislaportal.pl