1924.06.19 Kraków - Lwów 2:3

Z Historia Wisły

1924.06.19, 14. mecz o Puchar Żeleńskiego, Kraków,
Kraków 2:3 (1:2) Lwów
widzów:
sędzia: Stanisław Ziemiański z Krakowa
Bramki
Józef Adamek 10'

Zygmunt Chruściński 24'
1:0
1:1
2:1
2:2
2:3

20' Józef Garbień

53' Mieczysław Batsch
57' Józef Garbień
Kraków
2-3-5
Mieczysław Wiśniewski (W)
Kazimierz Kaczor (W)
Stanisław Fryc (C)
Zdzisław Styczeń (C)
Stanisław Cikowski (C)
Tadeusz Synowiec (C)
Józef Adamek (W)
Stanisław Czulak (W)
Józef Kałuża (C)
Zygmunt Chruściński (C)
Mieczysław Balcer (W)

trener:
Lwów
2-3-5
Bogusław Lachowicz (P)
Władysław Olearczyk (P)
Tadeusz Ignarowicz (P)
Ludwik Schneider (P)
Bronisław Fichtel (P)
Filip Kmiciński (C)
Józef Słonecki (P)
Mieczysław Batsch (P)
Wacław Kuchar IV (P)
Józef Garbień (P)
Juliusz Miller (C)

trener:

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Wiśniewski (W) - Kaczor (W), Fryc (C) - Styczeń, Cikowski, Synowiec (C) - - Adamek (W), Czulak (W), Kałuża (C), Chruściński (C), Balcer (W).

Spis treści

Doniesienia prasowe

Tygodnik Sportowy

ROK IV. KRAKÓW, DNIA 2 5 C ZER W C A 1 9 2 4 ROKU. NR. 2 6 .

19. VI. Lwów — Kraków 3:2 (1:2) w Krakowie.

Puhar im. Żeleńskiego zdaje się być dla Krakowa straconym. Lwów, kolebka piłkarstwa polskiego, nietylko odebrał Krakowowi mistrzostwo Polski w ostatnich 2 latach, ale i poraź drugi zwycięża reprezentację Krakowa, dzierżąc silnie puhar w swych rękach. Jeszcze jedno zwycięstwo, we Lwowie, a puhar przejdzie na własność Lwowa. Tzw. „klasa krakowska” „zbryzgała się”. Pierwsza to bowiem klęska, zadana przez Lwów Krakowowi na gruncie krakowskim.

Pewna jakaś dekadencja panuje w krakowskim materjale graczy, jakby jakieś przesilenie sposobu gry i zapatrywania się na skuteczność rozmaitych systemów gry, jakaś niepewność, rezygnacja i niewiara we własne siły i wartości.

Powiew olimpijskich „zawodów” i odcień zdeprymowania pozostał na graczach. Wiara w siłę fizyczną, żywiołowość, przebojowość, ambicję, które to elementy miały na Olimpjadzie odnieść trjumfy niezaprzeczone, u lwowskich graczy z jednej strony, nieufność do systemu celowej kombinacji myślowej, mechanicznego i matematycznego obliczania ciągów, planów i posunięć u krakowskich z drugiej strony, szukanie jakiejś syntezy, wypadkowej, godzącej jedno i drugie, łączącej ambicję z myślową pracą, przebojowość z ekonomją gry, żywiołowość z kombinacją, u kapitana związkowego Krakowa z trzeciej strony, — oto tło i podstawy powyższych zawodów. Przebieg i niepewny do ostatka wynik obaliły jednak te wszystkie rozważania teoretyczne. Zwyciężył Lwów, ale równie dobrze mógł, a może nawet powinien był zwyciężyć Kraków. Przynajmniej nierozstrzygnięta wisiała w powietrzu. Przewaga Lwowa w I. połowie mimo prowadzenia Krakowa, przewaga Krakowa w II. połowie, mimo prowadzenia Lwowa. Gdzie tu można być mądrym i dać wytyczne co do wyższości systemu, metody. Przypadek, szczęście, a może przecież jakiś konkretny czynnik i zasadnicza wina?

Tak jest. Jest wina — w systemie zestawienia i ułożenia drużyny. Lwów wystawił zgrany doskonale atak, pewny siebie, spokojny, trzeźwy, jednolity pod każdym względem, fizycznej budowy, techniki, taktyki, psychiki, a nawet zgrany z 2-ma pomocnikami i zgranymi obrońcami. Kraków wystawił tylko jednolitą i zgraną pomoc, ale tylko między sobą, nie zaś z atakiem i defenzywą. Inż. Rosenstock zapowiedział nam „eksperyment” „czwórki dzikich koni”, kierowanych przez doświadczonego „woźnicę”. Eksperyment był teoretycznie rzekomo odpowiednikiem układu sił przeciwnika, ale obliczenie teoretyczne zawiodło i praktyczny efekt szwankował. Woźnica (Kałuża) kierował, nie będąc jednak pewnym, czy i jak jego czwórka pojedzie. Rwące się naprzód rumaki nie znały dobrze swego kierowcy, jego planu i woli, nie pochodziły z jednej ujeżdżalni klubowej, inny nimi stale kieruje woźnica. A i pomocnicy nie wiedzieli, jak grać z tym i takim atakiem. Obrona była złożona z 2 dobrych backów, ale podobnych w robocie. Dużo siły i energji,. mało mózgu i taktyki. A jednak okazuje się przecież, że jakaś jednolitość, jakiś szkielet w układzie teamów jest koniecznym. Sama dobra oś, sam kręgosłup nie wystarcza. I szprychy muszą być dostosowane do osi, do kręgosłupa. To primo; Po drugie zaś są dwie alternatywy zasadnicze w każdej walce teoretycznej i konkretnej. Miara sił, konkurencja, rywalizacja, odbyć się może albo na jednej identycznej platformie, albo na dwóch różnych platformach, Walka musi się opierać albo na tymsamym systemie, albo na różnych, z tegosamego, lub różnego punktu widzenia. Przy identycznych podstawach i systemach walki zwycięża wytrwalszy i silniejszy psychicznie, przy różnych systemach zwycięża sama wartość metody. Jest kwestją problematyczną, nierozstrzygniętą jeszcze dotychczas, czy rzeczywiście na Olimpjadzie zwyciężył system szwajcarsko-szwedzki przy psychice amatorskiej i czy bezwzględnie pokonanym został system kombinacyjny środkowo europejski o psychice profesjonalistycznej. Mistrz świata, Urugwaj, był pono emanacją wszystkich czynników przy podkładzie amatorskim.

A jednak jestem przekonanym, że to tylko przesilenie, chwilowa dekadencja futballu środkowo-europejskiego, a także krakowskiego. Nie wierzę w trwałość supremacji, lub w wyższość systemu kombinacyjnego, czy antykombinacyjnego, mimo jego chwilowych sukcesów. Wierzę w postęp i ewolucję w życiu, a także w sporcie i futballu. Wierzę, że nadchodzi era nowa we futballu, era krystalizującego się poprzez przesilenia nowego syntetycznego systemu kombinacyjno-przebojowego, fizycznej i technicznej perfekcji z psychiczną doskonałością woli i energji, kultura futballowa Starego Świata, Europy, przewartościowana przez Nowy Świat, Amerykę. Symbolem widomym tej zwiastowanej nowej ery — Uruguay i jego zwycięstwo na Olimpjadzie.

Atak lwowski, głównie Pogoń, ma w sobie wielką dozę tych cech, które stanowią podwalinę sukcesów i zwycięstw. Żelazna energja i niezmordowanie, konsekwentna wola zwycięstwa. Ani hyperkombinacja, ani supertechnika, ani hyperprzebojowość. Wszystkie te cechy w granicach normalnych. To jest podstawą sukcesów Pogoni, jej mistrzostwa, jej siły. Wysiłki tego ataku mogły być unicestwione tylko przez równie dzielną, ale i mądrą obronę (takiej zdaje się nie miał kapitan związkowy do dyspozycji) przy kontrdziałaniu ataku wybitnie kombinacyjnego, a właśnie nie „dzikiego”. Przegraliśmy ze Lwowem przez dziki atak i dziką obronę. Chciano, jak to się otwarcie mówiło „na dziki puścić dzików”. Omylono się. Lwowskie dziki okazały się taktycznie bardzo przytomnymi, krakowskie dziki okazały się technicznie i taktycznie naprawdę dzikimi. Polityka „dzikowa” doznała fiaska.

Składy drużyn: Lwów: Lachowicz, Ignarowicz, Olearczyk (Pog ), Kmiciński (Czarni), Fichtel (Pog.), Schneider (Hasmonea), Słonecki, Garbień, Kuchar, Bacz (Pog.), Miller (Cz.). — Kraków: Wiśniewski (Wisła), Fryc (Cr.), Kaczor (W.), Synowiec, Cikowski (Cr.), Styczeń, Balcer (W ), Chruściński, Kałuża (Cr.), Czulak, Adamek (W.)

Przebieg gry: Zaraz z początku uwydatnia się przewaga Lwowa, którego atak gra spokojnie, przytomnie i pewnie prowadzi akcje przy dobrem współdziałaniu pomocy. Kraków gra chaotycznie, ale wykorzystuje tremę bramkarza lwowskiego i zaniedługo w jednym z ataków wybija nagle Czulak piłkę Lachowiczowi po Chwycie i uzyskuje 1 bramkę dla Krakowa. Niezrażony tem Lwów atakuje nadal z werwą i ma w polu i pod względem kombinacyjnym przewagę nad Krakowem w tej połowie; Bacz wykorzystuje błędny wylot Wiśniewskiego i nieporozumienie między Frycem i Kaczorem i wyrównuje. Mimo dalszego nacisku Lwowian zdołał Styczeń dobrem podaniem do ataku wytworzyć doskonałą przebojową sytuację dla Chruścińskiego, który też dalekim, pięknym strzałem, lewą nogą w lewy dolny róg, uzyskuje prowadzenie dla Krakowa. Zdawało się już, że zwycięstwo przypadnie Krakowowi, ale po przerwie biorą się Lwowiacy z energją do roboty. Dwójka Słonecki — Garbień pracuje znakomicie i ostatni zdołał dwukrotnie się przebić i nietylko wyrównać, ale i zdobyć zwycięską bramkę. Nie pomogły niezmordowane ataki Krakowa, ambitna chęć wyrównania i stała jego obecnie przewaga. Mimo, iż Kałuża swemi podaniami i Adamek swemi centrami ciągle wytwarzali groźne podbramkowe sytuacje, nie szło jakoś, Czulak, Kałuża i Chruściński spudłowali niejednokrotnie w bardzo dogodnych pewnych sytuacjach, Lwów cofnął się do defenzywy, zaczął systematycznie autować i grać na czas, a po wydaleniu Kmicińskiego za stałe foulowanie i krytykę zarządzeń sędziego, poszedł Kuchar na środek pomocy i trzymał atak Krakowa w szachu. Tak więc zdobył Lwów poraź pierwszy puhar w Krakowie. Sędziował p. Ziemiański bardzo dobrze, sprężyście i bezstronnie. Wyrabia się on, obok Obrubańskiego i Lustgartena, na bardzo dobrego sędziego. Pomagali mu jako linjowi pp. Rząsa i Molkner.

W zespole lwowskim najlepszym był Słonecki na lewem skrzydle i Schneider w prawej pomocy, ale wogóle atak szedł bardzo dobrze i dobrze był wspomagany przez pomoc, a w I-szej połowie również przez obronę. W zespole krakowskim dobrym był Fryc, Chruściński i Adamek, reszta mierna, słabymi byli Styczeń, Cikowski, Czulak, najsłabszym Balcer. Team Krakowa nie harmonizował ze sobą. Kałuża umiał grać tylko z Chruścińskim. Czulak z Adamkiem dopiero pod koniec meczu dobrze kombinowali, na Balcera nie umiał zagrywać nikt, było to zresztą trudnem, gdyż Schneider krył go najskrupulatniej, pozostawiając wolniejszym Chruścińskiego, który też dlatego wypadł najlepiej. Wiśniewski był jak zwykle stylowo znakomity, ale popełnił kilka rażących błędów. Pomoc nie szła dobrze z atakiem, miała bowiem za wiele defenzywnej roboty z doskonale zgranym atakiem lwowskim. Zawody były bardzo interesujące i wykazały bezwzględną wyższość ataku Lwowa. Kraków w lepszej obsadzie dałby mu jednak radę. (hl.)


Sport lwowski

Nr. 95. Lwów, środa 25 czerwca t924. Rok III.

Kraków-Lwów.

19 VI. Lwów—Kraków 3:2 (1:2). Czternaste z rzędu zawody międzymiastowe, w których oba miasta dały ze swego footballu, co miały najlepszego, wygrał Lwów. Tak puhar Żeleńskiego po raz drugi z rzędu pozostaje we Lwowie. Gdyby trzecie spotkanie, które nastąpi we Lwowie, wypadło pomyślnie dla Lwowa, puhar pozostałby na stałe w lwim grodzie, a z życia footballowego tych dwu starych rywali zniknęłoby jedno z najbardziej emocjonujących zdarzeń sportowych w roku. Tamtego roku w Krakowie 10 czerwca Lwowianie zdołali utrzymać wynik remisowy 0:0, czem uratowali puhar, dwa bowiem poprzednie spotkania zakończyły się ich klęską; drugie spotkanie we Lwowie kończy się wygraną Lwowa 16-go września 2:1 i obecnie czwartkowe 19-go czerwca 3:2. Następne spotkanie w jesieni zadecyduje o puharze Żeleńskiego; albo pozostanie we Lwowie na zawsze, albo zmagania rozpoczną się na nowo. Dla lwowskiej reprezentatywki pozostaje tylko jedna droga — wygrać. R. W.

Zawody międzymiastowe o puhar prof. Żeleńskiego przyniosły Lwowianom pierwsze zwycięstwo w Krakowie i to zwycięstwo zupełnie zasłużone. Drużyna lwowska, w której 8 graczy było z Pogoni, przedstawiała zespół zgrany, wydatnie, choć nie bardzo precyzyjnie pracujący. Najlepszą częścią atak, zawsze niebezpieczny, umiejący wyzyskać każdą sytuację podbramkową. W tych zawodach takich sytuacji nie było wiele, ale tych kilka pozycji przyniosło 3 bramki. Tyły pracowały b. dobrze. Taktyką przewyższały znacznie swych partnerów krakowskich. Podzielone role pilnowania ataku Krakowa wykonano bardzo dobrze i ze skutkiem. Schneider pilnował Balcera, Olearczyk Chruścińskiego, Fichtel Czulaka, zaś Kmiciński Adamka. Kałużę pozostawiono w spokoju, bez obawy, by ten gracz mógł coś zrobić.

Skład drużyn: Kraków — Wiśniewski; Kaczor, Fryc; Styczeń, Cikowski, Synowiec; Adamek, Czulak, Kałuża, Chruściński, Balcer. Lwów — Lachowicz: Ignarowicz, Olearczyk; Schneider, Fichtel, Kmiciński; Muller, Batsch, W. Kuchar, Garbień, Słonecki.

Drużyna Krakowa zawiodła. Nie pokładano w niej wielkiego zaufania, mimo tego wyczyny jej na boisku nawet skromnych wymagań nie zadawalały. Szczególnie słabą była linja pomocy, na którą najwięcej liczono. Obrońcy słabi do pauzy, po pauzie nieco lepsi. Wiśniewski miał b. słaby dzień. Innym razem broni wszystkie trzy strzelone mu bramki. Linja ataku, złożona z tak zwanych dzikich graczy, została poważnie osłabioną Kałużą, który z całego ataku był najgorszym i zupełnie nieproduktywnym napastnikiem. Nieruchliwy, atakuje zupełnie źle, .walczyć o piłkę nie umie, a posiadaną łatwo daje sobie odebrać. Wsadzono go na centra, by tym atakiem kierował — niestety on nie potrafił tych ludzi prowadzić; tych kilka wypuszczeń łącznikom lub na skrzydła potrafiłby każdy inny napastnik, obdarzony pozatem zaletami, których on zupełnie nie posiada. Ma przytem brzydki zwyczaj wytykania najdrobniejszego błędu swym partnerom, co ich bardzo denerwuje i peszy, a co za tem idzie, osłabia ich siłę bojową i ochotę do gry.

Pierwsze minuty przynoszą znaczną przewagę Lwowian, którzy ustawicznie goszczą na polu miejscowych. Wiśniewski często interwenjuje. Obrońcy niepewni, pomoc słaba. Wypady Krakowa i Adamek w 5-tej min. z rąk wybiera piłkę bramkarzowi i strzela pierwszą bramkę dla Krakowa. Lwów w dalszym ciągu w ofenzywie. W 19-tej min. Garbień wjeżdża pod bramkę i wyrównuje. Gra następnie więcej otwarta, chociaż Lwowianie podsuwają Się bliżej bramki miejscowych, w 34-tej min. Chruściński z przeboju strzela obok wybiegającego bramkarza drugą bramkę. Po pauzie obraz się zupełnie zmienia. Krakowianie stale goszczą na połowie Lwowa, atakując b. gwałtownie. Atak Lwowa wypada b. niebezpiecznie, w 8-mej min. Wiśniewski nie chwyta piłki i przewraca się, nadbiegają Kuchar, centruje i Batsch strzela drugą bramkę. W 12-ej min. przebój Garbienia, obaj obrońcy Krakowa mogli temu przeszkodzić, zbagatelizowali jednak. Lekki strzał — Wiśniewski rzuca się dość późno i trzecia bramka siedzi. Przewaga Krakowa przygniatająca. Ataki przeprowadzane gwałtownie nie przynoszą .... Czulak strzela zbliska w ręce bramkarza, Chruściński w słupek — Kałuża, zupełnie wolny, kilkanaście metrów obok bramki. Cikowski dribluje ustawicznie, chcąc koniecznie przejechać pod bramkę Lwowian. Wszystko na nic, Lwów muruje, nie pozwalając wyrównać. Długotrwałe gniecenie bez efektu. Kilkakrotne wypady Lwowian b. niebezpieczne. Po rzucie z rogu Kaczor broni pewną bramkę rękami, sędzia tego nie widzi i nie daje karnego. Po usunięciu Kmicińskiego z boiska za foul cofa się do pomocy Kuchar. Dalsza przewaga Krakowa nie przynosi zmiany. Ostatnie minuty osłabienie ataków Krakowian, którzy widząc, że nie idzie, opadają nieco. Sędziował b. dobrze p. Ziemiański. Rzutów z rogu 8: 3 dla Krakowa. Publiczności około 6 tysięcy. M.


Sport Ilustrowany

Nr. 19. Poznań, czwartek 26 czerwca 1924. Rok I.

19. 6. 24. Lwów — Kraków 3 : 2 (1:2).

Boisko Wisły. Międzymiastowe zawody o puhar prof. Zielińskiego.

Podobnie jak w latach ubiegłych, również i w tym roku zawody powyższe wzbudziły w Krakowie wielkie zainteresowanie, czego dowodem były tłumy publiczności, które w pokaźnej liczbie — ponad 5.000 — zaległy boisko Wisły. Tak Kraków , jak i Lwów wystąpiły w swych najlepszych składach, a mianowicie: Lwów : Lachowicz; Ignarowicz, Olearczyk (Pogoń); Kwieciński (Czarni), Fichtel (Pogoń), Schneider (Hasmonea); Słonecki, Garbień, Kuchar, Batsch (Pogoń), Muller (Czarni). Kraków: Wiśniewski; Kaczor (Wisła), Fryc; Synowiec, Cikowski (Cracovia), Styczeń; Balcer (Wisła), Chruściński, Kałuża (Cracovia), Czulak, Adamek (Wisła). Jak widać w składzie Lwowa zato 8 raczy z Pogoni, 2 z Czarnych i 1 z Hasmonei, reprezentację Krakowa zaś tworzyło 6 graczy Wisły i 5 Cracovii.

Przebieg gry był bardzo zajmujący, nie można jednak powiedzieć, aby wygrana Lwowa była zasłużona. Nadał coprawda Lwów zaraz z początku grze żywe tem po i przez pierwsze 30 minut miał przewagę, jednak właśnie w ty m czasie padają bramki dla Krakowa; po przerwie zaś, kiedy Kraków prawie zupełnie pole opanował, zdobywa Lwów wyrównującą i decydującą o zwycięstwie bramkę. Zawiodła w zupełności — i przez to stała się przyczyną klęski — pomoc Krakowa, w której najlepszy Cikowski zaczął dopiero grać po trzeciej bramce dla Lwowa, Styczeń był bardzo słaby, Synowiec nie wiele lepszy. W ataku Krakowa najlepszy Adamek, swemi centrami strzelał po pauzie — kiedy nim w reszcie zaczął grać Kałuża — bardzo niebezpieczne sytuacje pod bramką Lwowa, które jednak nie zostały przez resztę współgrających wykorzystane. Również Chruściński grał z bardzo wielkiem ,poświęceniem, nie mógł jednak pracować z Balcerem, gdyż ten był stale obstawianym przez Schneidra, współgranie zaś jego z Kałużą i Czulakiem, z powodu słabości tych dwóch, nie przyniosło wiele korzyści. .Kaczor i Fryc spełnili swe zadanie bardzo dobrze, Wiśniewski w pierwszej połowie doskonały, po przerwie miał bardzo mało do roboty i zawinił drugą bramkę nieopatrznym wybiegiem. Lwów grał z wielkim zapałem i poświęceniem i po przerwie często w czasie groźnych sytuacyj stawał jak jeden mąż pod swą bramką, aby tego pierwszego od czasu gry o puhar (od r. 1912) zwycięstwa w Krakowie nie pozwolić sobie wydrzeć. W ataku najlepszy Garbień, bardzo niebezpieczny z powodu swych wypadów, miał doskonałych współpartnerów w Słoneckim, Kucharze i Batchu, pomoc cała bardzo dobra, paraliżowała ataki K rakowa jak mogła, w czem jej dzielnie sekundował Olearczyk, o wiele lepszy od Ignarowicza. Lachowicz przez swą niezaradność przyczynił się do uzyskania pierwszej bramki dla Krakowa, po przerwie lepszy, bronił z dużem szczęściem. Bramki padają dla Krakowa: w 5 min. przez Adamka, w 34 min. przez Chruścińskiego, dla Lwowa zdobywa pierwszą w 19 min. i trzecią w 12 min. (po przerwie) Garbień, drugą zaś w 8 min. drugiej połowy gry Batsch. Zawody prowadził dobrze p. Ziemiański. Rogów 8 : 2 dla Krakowa.

„Przegląd Sportowy”

Przegląd Sportowy. 1924, nr 25

Lwów — Kraków 3:2 (1:2). 19 lipca br.

Na spotkanie to, które wielu uważa za decydujące o losie wspaniałego puharu prof. Żeleńskiego wystąpiły oba miasta w składach następujących:

L w ó w : Lachowicz ; Ignarowicz-, Olearczyk; Schneider, Fichtel, Kmiciński; Muller, Garbień, Kuchar, Bacz, Słonecki. Kraków: Wiśniewski; Kaczor, Fryc; Styczeń, Cikowski, Synowiec: Adamek, Czulak, Kałuża, Chruściński, Balcer. Jak widać z powyższego, był skład Krakowa pewnego rodzaju sensacją, linja bowiem napadu składała się z graczy wyłamujących się z pod t. zw. szkoły krakowskiej, hołdującej zasadom kombinacji aż do wyrobienia „murowanej” pozycji do strzału na bramkę. Aby zaś złożony z przebojowców atak, nie grał nazbyt „na dzika”, wstawiono w środek mistrza Kałużę. Kombinacja ta zawiodła, gdyż jedynie Chruściński okazał się czystej krwi przebojowcem, groźnym nawet dla szybkich graczy Lwowa, Czulak natomiast z Adamkiem zaprodukowali grę „ni to, ni sio”, Balcer typowy solista do wydzierania „sam“, kontaktu żadnego z resztą na padu nie utrzymywał a mając na karku tęgiego pomocnika, parę jeno zainscenizować mógł groźnych wypadów. „Nieklejącej się” linji napadu „pomogła” przytem pomoc, w której Synowiec miał słaby a Styczeń fatalny dzień. Lwów wystawił zespół według starej recepty, polegającej na „szkielecie” jednej drużyny, uzupełnionej paru graczami z drużyn innych. Stary ten sposób, który przyznać trzeba, najlepsze dotychczas wydał rezultaty, nie zawiódł. Gracze Pogoni grali wszyscy niemal dobrze i równo, z trzech wstawionych „czarnych” Muller i Kmiciński spisywali się doskonale. Kto patrzał uważnie na grę środkowej trójki, nie świetną coprawda, ale w całem tego słowa znaczeniu dobrą, musiał sobie zadać pytanie, czy użycie trzech tych graczy na właściwych pozycjach w zespołach państwowych nie okazałoby się skuteczniejsze od kombinacyj dotychczasowych.

Pomimo uwag powyższych zwycięstwo Lwowa przypisać należy szczęściu. Przebieg gry, zwłaszcza w drugiej dla Krakowa fatalnej połowie, przemawiałby raczej za wynikiem nierozstrzygniętym a nawet, przy zachowaniu pełnej objektywności w osądzie, za zwycięstwem Krakowa.

Bramka pierwsza padła dla Krakowa wystrzelona przez Czulaka z rąk Lachowicza który nieźle piłki łapie ale bardzo słabo trzyma. Lwów wyrównuje klasycznym wybiegiem Garbienia, który jako strzelec po linji pędu jest nadal niezawodny. Pomimo ładniejszej i bardziej celowej w tej połowie gry Lwowa, drugi punkt uzyskuje Kraków. Tu odznacza się Chruściński, zdaniem naszem, gwiazda piłkarska o świetnym blasku i pierwszy bohater tych zawodów. W połowie drugiej przemawia Kraków, a to głównie dzięki użyciu prawej 'strony napadu, której w pierwszej po łowie nie udawało się nic prawie. Punkty uzyskuje jednakże Lwów, oba w następstwie grubych niedociągnięć Wiśniewskiego, w grze tej niedysponowanego. Pod koniec gry sędzia p. Ziemiański wyklucza Kmicińskiego za mocne słówka użyte pod adresem krakowskich kolegów. A szkoda, gdyż Kmiciński podobał się powszechnie grą celową, skuteczną i po prawną.

Prócz wymienionych na wyróżnienie zasługuje Fryc, który charując na froncie, podtrzymywał świetnienie, dysponowaną linję pomocy. Ze strony Lwowa Schneider i Olearczyk. Cikowski acz najlepszy w krakowskiej pomocy, przecież po kazał część tylko tego, co może.

Puhar odjeżdża znowu do Lwowa. Jak już powiedzieliśmy, wielu krakowskich sportowców uważa go tem samem za stracony. Typowy nastrój dla okręgu, który mając wszelkie dane do zwycięstwa nad innymi, nie posiada dostatecznie rozwiniętego bojowego ducha i ambicji sportowej.


Sportowiec: tygodnik ilustrowany, poświęcony wszelkim gałęziom sportu: oficjalny organ Toruńsk. Zw. Okręg. Piłki Nożnej: oficjalny organ Toruńskiego Klubu Sportowego. R.2, 1924, nr 31 1924.06.26

We czwartek znów na boisku Wisły odbyły się międzymiastowe zawody Lwów—Kraków o puchar prof. Żeleńskiego w których po raz pierwszy pokonał Lwów nasze miasto na własnym terenie. Jest to drugie z rzędu zwycięstwo Lwowa, trzecie spotkanie we Lwowie, które się odbędzie jeszcze tego roku w jesieni, może mieć smutny dla Krakowa epilog, utratę puharu, przez tyle lat wędrującego z miasta do miasta. Dla lwowian jest bowiem bardzo dużym plusem odbyć ten mecz na swym terenie. Zawody wzbudziły wielkie zainteresowanie, to też na boisku Wisły zgromadziło się około 5000 widzów. Kraków wystąpił w składzie: Wiśniewski, Kaczor, Fryc, Synowiec, Cikowski, Styczeń, Balcer, Chruściński, Kałuża, Czulak, Adamek. Lwów złożony przeważnie z graczy Pogoni. Skład Krakowa był najlepszy jaki kapitan związkowy mógł wogóle wystawić. Jednakowoż należy przyznać, iż zwycięstwo Lwowa było zupełnie zasłużone. Drużyna bowiem lwowska jako całość przedstawiała się o dużo lepiej, bo poszczególni gracze przewyższali swych vis a vis, między innymi Kuchar, Garbień a głównie cała pomoc. Jedynie bramkarz lwowski bardzo niepewny i słaby, i na jego tylko konto należy zapisać pierwszą bramkę. Dobrze zbudowani lwowiacy, celujący ostro na każdą piłkę, dobrze grający główkami musieli uzyskać zwycięstwo nad niemającym najlepszego dnia Krakowem. Poszczególni zawodnicy wykazali bardzo słabą formę, a do takich zaliczyć należy Balcera, Kałużę, Czulaka, Synowca, Stycznia. Wiśniewski dobry, jedynie drugą bramkę zawinił z powodu nieszczęśliwego wybiegu. Obrońcy dobrzy. Pomoc najsłabsza, wybijał się Cikowski, ale dopiero przy końcu zawodów. W ataku najlepsi Adamek i Chruściński. Kraków rozpoczyna grę bardzo nerwowo, bo już w 1 min. z winy Fryca uzyskuje Lwów pierwszy róg. Dalsze kilka minut to słaba przewaga gości. Wiśniewski broni pewne bramki. Lecz już w 6 min. Czulak wybiera z rąk piłkę bramkarzowi i uzyskuje pierwszą bramkę.

Kraków nie może zdobyć się na planową pracę, a wszystkie pociągnięcia są tylko robotą jednostek, które wobec słabej formy wskazości drużyny kończą się fiaskiem. Lwów niedługo potem wyrównuje, lecz Kraków strzałem Chruścińskiego z przeboju uzyskuje zwycięską do pauzy bramkę. Po przerwie Lwów uzyskuje dwie bramki, jedną do pustej bramki z powodu wybiegnięcia Wiśniewskiego. Mimo spalonych wysiłków Krakowa i bardzo licznych sposobności do uzyskania bramki, przestrzeliwuje bowiem Kałuża, Czulak, Chruściński i mimo wykluczenia Kmicińskiego (pomocnika Lwowa) doskonałych centr Adamka wynik pozostaje niezmienionym. Sędziował zbyt delikatnie dla Lwowian p. Ziemiański.