1976.11.03 RWD Molenbeek - Wisła Kraków 1:1

Z Historia Wisły

1976.11.03, Puchar UEFA, 2. runda, Molenbeek, Stadion Etmonta Martensa,
RWD Molenbeek 1:1 (1:1; 1:1; 1:1)
k: 5:4
Wisła Kraków
widzów: 25.000-30.000
sędzia: Josef Bucek (Austria)
Bramki
Benny Nielsen 26'

1:0
1:1

35’ Henryk Maculewicz
RWD Molenbeek

Nico De Bree
Eric Dumon
Kresten Bjerre
Hubert Cordiez
Maurice Martens Grafika:Zmiana.PNG (46' Alexander Lafont)
Morten Olsen
Jacques Teugels
Jan Boskamp
Benny Nielsen
Grafika:Zk.jpg Eddy Koens
Willy Wellens

trener: Piet de Visser
Wisła Kraków
4-3-3
Stanisław Gonet
Antoni Szymanowski
Henryk Maculewicz
Zbigniew Płaszewski
Adam Musiał Grafika:Zk.jpg Grafika:Cz.jpg 100'
Henryk Szymanowski
Adam Nawałka
Jan Jałocha grafika: Zmiana.PNG (91’ Leszek Lipka)
Marek Kusto
Zdzisław Kapka Grafika:Zk.jpg
Michał Wróbel

trener: Aleksander Brożyniak
Rzuty karne


0:1 Marek Kusto
1:1 Alexander Lafont
Henryk Maculewicz nietrafiony
Benny Nielsen nietrafiony
1:2 Zbigniew Płaszewski
2:2 Morten Olsen
2:3 Adam Nawałka
3:3 Jacques Teugels
3:4 Zdzisław Kapka
4:4 Jan Boskamp
Antoni Szymanowski nietrafiony
5:4 Willy Wellens

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Wspomnienie po latach
Wspomnienie po latach
Pamiątkowy puchar
Pamiątkowy puchar

Spis treści

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 248 (3 XI) nr 9630

K. Kmiecik w roli... turysty

DZIŚ pucharowa, środa piłkarska, na 32 stadionach europejskich klubów rozegrane zostaną mecze II rundy = trzech wielkich turniejów: Pucharu Klubowych Mistrzów ” Europy, Pucharu Zdobywców Pucharów i Pucharu UEFA.

W doborowej stawce 64 zespołów znajdują się dwa polskie: wrocławski SLĄSK i krakowska WISŁA. Wrocławianie grają w PZP, turnieju wyższej rangi niż Puchar UEFA i mają większe szanse dalszego awansu, gdyż pierwszy E mecz z Bohemians Dublin wygrali 3:0 i chyba zdołają obronić dotychczasową zdobycz.

W bardzo trudnej sytuacji są natomiast piłkarze Wisły. Pierwszy mecz z belgijskim zespołem RWD Molenbeek przyniósł im zaledwie remis 1:1, teraz w wyjazdowym. spotkaniu staną więc przed ogromnie ciężkim zadaniem. Trzeba wygrać spotkanie, lub zremisować co najmniej 2:2 by awansować do następnej rundy. Wynik bezbramkowy premiuje awansem Belgów, gdyż wówczas będzie działał tzw. „współczynnik bramek wyjazdowych”, tzn. bramka zdobyta w Krakowie będzie się liczyć podwójnie. W wypadku remisu 1:1 rozegrana zostanie dogrywka meczu, a gdyby i ona nie przyniosła rozstrzygnięcia, sędzia zarządzi egzekwowanie rzutów karnych.

Wiślacy trenowali niezwykle intensywnie przed wyjazdem do Belgii. Jeszcze w poniedziałkowy wieczór nad stadionem przy ul. Reymonta płonęły reflektory, jeszcze trener Brożyniak ćwiczył z całą drużyną.

Wczoraj w południe krakowianie polecieli do Brukseli, a dziś wieczorem staną do walki. Drużyna wystąpi osłabiona brakiem Kazimierza Kmiecika. Piłkarz ten w czasie meczów z Celticem i Molenbeekiem został przez sędziego ukarany żółtą kartką i automatycznie wykluczony z udziału w następnym spotkaniu pucharowym. Poważna to strata dla zespołu „Białej Gwiazdy", gdzie skutecznych strzelców za wielu nie ma. W tej sytuacji cały ciężar ofensywnych poczynań spadnie na dwójkę skrzydłowych: Kustę i Wróbla, do pierwszej linii desygnowany chyba zostanie także Kapka. Belgowie z pewnością będą atakować, ale chyba bez jakiegoś zbytniego impetu, ich urządza remis 0:0, więc będą uważnie strzec dostępu do swej bramki, kto wie czy nie przyjmą taktyki gry defensywnej i szybkich, kontrataków z głębi pola. Taką samą koncepcję zastosuje chyba trener krakowski i o wyniku może zadecydować przysłowiowe piłkarskie szczęście. Jak będzie, przekonamy się już wkrótce, mecz za kilka godzin, około 22 poznamy jego rezultat, dowiemy się czy Wisła podzieli los zespołów już wyeliminowanych, czy też zdoła awansować do następnej rundy. Gdyby się udało, gdyby krakowianie pokonali belgijską przeszkodę, byłby to ich ogromny sukces.

Ale rzecz jest trudna do realizacji, Molenbeek bowiem to dobra drużyna, znająca piłkarskie rzemiosło, skuteczniejsza w swych poczynaniach od sławniejszego od siebie Celticu, który został przez wiślaków wyeliminowany. Trzymajmy kciuki za powodzenie krakowian, może sprawią nam przyjemną niespodziankę! (jl)


Echo Krakowa. 1976, nr 249 (4 XI) nr 9631

Niewiele zabrakło do szczęścia...

Po przegrani w rzutach karnych 4:5 Wisła wyeliminowana z Pucharu UEFA

W REWANŻOWYM meczu II rundy Pucharu UEFA krakowska Wisła przegrała w Brukseli z RWD Molenbeek w rzutach karnych 4:5. W regulaminowym czasie mecz zakończył się remisem 1:1 (1:1), a dogrywka 30-minutowa nie przyniosła rozstrzygnięcia.

WISŁA wystąpiła w składzie: Gonet — H. Szymanowski, Maculewicz, A. Szymanowski, Musiał — Płaszewski, Nawałka, Kapka, Jałocha (od 91 min. Lipka) — Kusto, Wróbel.

Bramki zdobyli — dla RWD Nielsen w 26 min., a dla Wisły Maculewicz w 37 min., w rzutach karnych — dla RWD Lafont, Olsen, Teugels, Boskamp i Wellens, a dla Wisły — Kusto, Płaszewski, Nawałka i Kapka.

Sędziował J. Bucek z Austrii.

Widzów 25 tys.

Ten mecz kosztował sporo nerwów samych piłkarzy jak i całą rzeszę kibiców zarówno tych na stadionie jak i tych przed telewizorami i radioodbiornikami. Przez 120 minut byliśmy świadkami pasjonującego pojedynku dwóch wyrównanych zespołów. Krakowianie nie mając po remisowym meczu w Krakowie nic do stracenia nie ograniczali się do obrony własnej bramki lecz przeprowadzali sporo groźnych ataków. Także Belgowie mając doping własnej publiczności walczyli jak umieli.

Kiedy po 90 minutach gry i celnych strzałach Nielsena i Maculewicza wyrównał się bilans obu spotkań doszło do dogrywki, której II połowę krakowianom grającym w 10-tkę (Musiał otrzymał w 102 min. czerwoną kartkę i opuścił boisko) udało się szczęśliwie przetrzymać. I seria rzutów karnych nie przyniosła rezultatu i zakończyła się wynikiem 4.4 (raz Maculewicz trafił w poprzeczkę i raz Gonet obronił strzał Nielsena). Nie strzelano już zbyt wielu bramek. Piłka po strzale Antoniego Szymanowskiego trafiła w słupek a Wellens nie dał szans Gonetowi. Szał radości na stadionie i w zespole belgijskim.

Wisła odpadła więc z pucharowych zmagań, ale jej występy potwierdziły kolosalne możliwości całego krakowskiego zespołu.

Oby w zmaganiach ligowych krakowianie prezentowali równie dobrą grę jak w Pucharze UEFA, a wówczas już za rok Wisła znów pojawi się w rozgrywkach europejskich pucharów skupiając na swoich występach wielkie zainteresowanie i sympatię całej sportowej Polski.


Był niegdyś taki mecz … (1)

Dodano: 2011-11-04 17:33:10 (aktualizacja: 2011-11-05 17:06:35)

Tomek


3 listopada to data nie tylko rozegrania meczu z Fulham, to także 35 rocznica potyczki pucharowej Białej Gwiazdy z RWD Molenbeek.


We wrześniu ówczesna ekipa Wisły z rozgrywek o Puchar UEFA wyeliminowała szkocki Celtic Glasgow. Remis na wyjeździe 2-2 i zwycięstwo dwa tygodnie później przy Reymonta 2-0 dało podopiecznym Aleksandra Brożyniaka październikowo – listopadową możliwość zmierzenia się na kolejnym szczeblu zmagań z silną wtedy drużyną belgijską.


20 października na własnym obiekcie wiślacy zremisowali 1-1. By marzyć o III rundzie, na obcym terenie musieli oni koniecznie strzelić jednego gola, a rywalowi nie pozwolić w regulaminowym czasie gry na więcej niż też jedno trafienie.


Zadanie to nie było łatwe, choćby z tego względu, że w Molenbeek nie mógł zagrać najskuteczniejszy wówczas snajper krakowian Kazimierz Kmiecik (pauza za dwie żółte kartki). W porównaniu natomiast do pojedynków ze Szkotami w podstawowej „11” Wisły znalazł się ponownie Adam Musiał.


Wie pan, ten mecz odbył się 35 lat temu,więc człowiek już wszystkich szczegółów z nim związanych tak dokładnie nie pamięta – przyznaje szczerze jeden z uczestników pamiętnej batalii Leszek Lipka. Zagraliśmy faktycznie bez Kmiecika, co było wielką stratą, bo Kazek strzelał wtedy bramki jak na zawołanie. Cała drużyna grała na niego, więc nieobecność takiej persony wśród nas ograniczała mocno naszą siłę uderzenia. Przypominam sobie również pamiętną czerwoną kartkę Adasia Musiała w dogrywce, który stanął jako pierwszy w obronie naszego bramkarza Goneta, kopniętego w czasie swojej interwencji przez któregoś z Belgów. Musiał z Gonetem bardzo się na co dzień przyjaźnili, więc stąd pewnie tak bardzo emocjonalna reakcja mojego starszego kolegi.


Osłabiona od 101 minuty Biała Gwiazda przetrzymała ostatecznie napór w samej końcówce rywali, doprowadzając do serii rzutów karnych. Nie doszłoby do nich, gdyby nie bramka Nielsena z 26 minuty, a potem wyrównujące trafienie Maculewicza z minuty 35 (silny strzał z 25 metrów).


W serii rzutów karnych do stanu 4-4 trafiali bezbłędnie przedstawiciele obu krajów. W piątych próbach Maculewicz trafił w poprzeczkę, a strzał Koensa obronił Gonet. W następnej turze Antoni Szymanowski trafił w słupek, a inny z napastników RWD Wellens już się nie pomylił, co oznaczało dla Wisły nic innego, jak koniec w sezonie 76/77 przygody z pucharami.


Ja wtedy tak naprawdę wchodziłem do drużyny – ponownie zabiera głos Leszek Lipka, który w Molenbeek do gry został wprowadzony w 91 minucie, w miejsce Jana Jałochy. Człowiek miał 18 lat, zaczynał karierę, w drużynie był naprawdę wysoki poziom umiejętności sportowych, więc chciało się bardzo dorównać starszym od siebie kolegom. Do tego nie było jak teraz ciągłego kontaktu z Europą, więc każdy z nas maksymalnie chciał wykorzystać szansę pokazania się zagranicą.


A wykazywać się ówcześni wiślacy mieli na tle kogo. W RWD Molenbeek wystąpił wtedy na przykład Maurice Martens, z reprezentacją Belgii brązowy medalista ME z 1972 roku i srebrny z roku 1980. Na tej ostatniej imprezie „czerwone diabły” reprezentował także Willy Wellens. Ich kolegą klubowym był także Holender Johan Boskamp, młodszym fanom piłki znany nie tyle z MŚ 1978, co z późniejszego trenowania takich ekip jak: Anderlecht, Stoke, Standard Liege czy reprezentacja Gruzji.

Źródło: WislaLive.pl

Brakujące dane uzupełniono ze strony worldfootball.net

Bilet meczowy
Bilet meczowy

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 258 (16 XI) nr 9640

ZURYCH. Za „czerwoną kartkę” podczas meczu RWD Molenbeek — Wisła, Adam Musiał został odsunięty od udziału w 4 meczach organizowanych przez UEFA


Gazeta Południowa. 1976, nr 249 (1 XI) nr 8877

W najbliższą środę rozegrane zostaną rewanżowe mecze II rundy europejskich pucharów piłkarskich. Wisła jedzie do Brukseli, gdzie walczyć będzie z RWD Molenbeek. Remis 1:1 w Krakowie daje większe szanse na awans do III rundy Pucharu UEFA Belgom, ale dla wiślaków przecież jeszcze nic straconego.

O spotkaniu rewanżowym z RWD mówi. trener piłkarzy „Białej Gwiazdy” — A. BROZYNIAK: „W Brukseli wystąpimy w osłabionym składzie — bez Kmiecika. Za dwie żółte kartki w meczach pucharowych został on ukarany odsunięciem od tego spotkania. Jego miejsce zajmą: Lipka bądź Jałocha lub Gazda. Kontuzjowany jest Płonka (skręcenie nogi podczas treningu) i me wiadomo, czy będzie mógł grać już w środę. Trenujemy dwa razy dziennie na własnym obiekcie, drugi trening odbywamy późnym wieczorem o godz. 20, gdyż właśnie o tej porze odbędzie się spotkanie rewanżowe w Brukseli.

Jak będziemy grać? Na pewno bardzo uważnie w defensywie, żeby nie stracić bramki. Belgowie przyjmą chyba taktykę ofensywną, a w tej sytuacji próbowalibyśmy przeprowadzać szybkie kontrataki, co jest naszą silną bronią. Będzie to w każdym razie poważny egzamin dojrzałości taktycznej wiślackiego zespołu. Musimy grać rozsądnie, dostosować taktykę do sytuacji na boisku. Jeśli nie osiągniemy korzystnego dla nas wyniku, me będziemy robić tragedii. Uznamy wyższość przeciwnika i wyciągniemy z tej pucharowej lekcji wnioski”.

Wisła odlatuje do Brukseli we wtorek w południe. Przypomnijmy, że krakowianie zdobędą awans do 1/8 Pucharu UEFA, gdy pokonają Belgów lub też zremisują 2:2 bądź wyżej W przypadku remisu 1:1 nastąpi dogrywka. Wynik bezbramkowy bądź też wygrana RWD spowoduje wyeliminowanie krakowian.


Gazeta Południowa. 1976, nr 250 (2 XI) nr 8878

Jutro o godz. 20 rewanż z RWD Molenbeek

Wiślacy odlatują dziś do Brukseli Już jutro tj. w środę na 32 stadionach Europy rozegrane będą rewanżowe pojedynki U rundy europejskich pucharów w piłce nożnej. Nasze piłkarstwo reprezentują — jak wiadomo — dwa zespoły: WISŁA KRAKÓW i SLĄSK WROCŁAW. Krakowianie grają w środę w Brukseli z RWD MOLENBEEK (pierwszy mecz w Krakowie 1:1), wrocławianie wystąpią w Dublinie przeciwko BOHEMIANSOWI (pierwszy mecz 3:0 dla Polaków).

Piłkarze krakowscy dzisiaj w godzinach południowych odlatują specjalnym samolotem charterowym do Brukseli.

Trener Aleksander Brożyniak zabiera ze sobą następujących graczy: bramkarzy: Goneta i Adamczyka, obrońców: braci Szymanowskich, Maculewicza, Musiała, Płaszewskiego, rozgrywających i napastników: Nawałkę, Gazdę, Kapkę, Kustę, Jałochę, Wróbla, Lipkę i Budkę. Z zespołem wyjeżdża też Kmiecik, który jednak — jak już informowaliśmy — nie wystąpi w środowym pojedynku, gdyż za otrzymanie 2 żółtych kartek odsunięty został przez UEFA od jednego meczu pucharowego.

Piłkarze li wczoraj własnym Wisły przeprowadzi ostatni trening na stadionie. Trenowano właśnie W rozpocznie ok. godz. 20, gdyż środę o tym czasie się mecz. Ostatnie treningi poświęcone były głównie taktyce.

Należy spodziewać się, iż gospodarze zastosują wariant ofensywny, będą ostro atakować od pierwszych minut. Zadaniem wiślaków będzie przetrzymanie tego pierwszego szturmu i szukanie szansy w kontratakach.

Na ile się to uda — zobaczymy w środę.

Tymczasem rywal Wisły — RWD Molenbeek nie popisał się w ostatnim pojedynku rozgrywanych w ramach Pucharu Belgii. Brukselczycy grali na wyjeździe z jednym z najsłabszych zespołów ekstraklasy — Beringen. Mecz przyniósł wynik nierozstrzygnięty 2:2, ale w rzutach karnych lepsi byli gospodarze (przed tygodniem w meczu ligowym tychże samych zespołów wygrał RWDM 3:2), (ANS)

Z ramienia naszej redakcji do Brukseli udaje się red.

ANDRZEJ STANOWSKI, którego pierwszą relację zamieścimy już w jutrzejszym numerze Gazety.



Gazeta Południowa. 1976, nr 252 (4 XI) nr 8880

Wisła grała świetnie — Belgom dopisało szczęście

Red. A. Stanowski telefonuje z Brukseli;

Po niezwykle dramatycznych 120 minutach gry piłkarze Wisły zostali wyeliminowani w Pucharze UEFA, przegrywając w rewanżu z RWD Molenbeek.

W normalnym czasie mecz zakończył się wynikiem 1:1, nie przyniosła również rozstrzygnięcia dogrywka, a o awansie gospodarzy zadecydowały dopiero rzuty karne. W pierwszej serii rzutów oba zespoły zanotowały po cztery celne trafienia, toteż sędzia zarządził strzelanie kolejnych rzutów karnych. Piłka po strzale Antoniego Szymanowskiego trafiła w słupek, natomiast Wellens pewnie ulokował piłkę w siatce i na stadionie Molenbeeku zapanowała wielka radość.

Wisła odpadła już z Pucharu, ale swoją, postawą w Brukseli nie sprawiła zawodu. Krakowianie — choć jak wiadomo grali osłabieni brakiem Kmiecika — mieli nawet przez większą część spotkania lekką prze wagę w polu. Wiślacy bar Izo mądrze grali w defensywie, również linia środkowa krakowian była wczoraj lepsza od analogicznej formacji gospodarzy. Goście kombinowali również nieźle w polu. Niestety, ich akcjom brak było wykończenia. Napastnicy grali zbyt mało zdecydowanie i stanowczo za mało strzelali z drugiej linii. Krakowianie preferowali w tym meczu atak pozycyjny, zbyt mało natomiast stosowali szybkie kontry. Bez wątpienia najlepszym piłkarzem krakowskim był bramkarz Gonet, który interweniował pewnie w kilku groźnych sytuacjach, a kilkakrotnie ryzykownymi wybiegami uratował swój zespół przed utratą bramek.

Dobrze spisywała się defensywa, ale notę dla Musiała obniża niepotrzebny faul już po gwizdku sędziego, za co krakowianin został usunięty z boiska. Inna rzecz, że Belgowie nie przebierali wczoraj w środkach.

Gospodarze mimo awansu wypadli wczoraj słabo. Ich akcje pozbawione były dynamiki, grali wolno i niezbyt dokładnie.

Widać było wyraźnie, że piłkarze RWDM czują jeszcze w kościach niedzielny pojedynek, w którym również walczyli przez 120 minut.

Jak padły bramki? W 27 min. po szybkiej akcji Boskamp — Koens — Nielsen, ten ostatni odbitą od słupka piłkę wpycha do siatki. W 38 min. Wisła egzekwuje rzut rożny — na polu Belgów powstaje kolosalne zamieszanie, obrońcy wybijają piłkę, dochodzi do niej Maculewicz i wspaniałym strzałem pod poprzeczkę zdobywa wyrównanie.

W drugiej połowie przez długie minuty ton walce nadają krakowianie, ale wśród wiślaków nie ma skutecznego Strzelca.

Po dogrywce w 96 min. Wróbel pięknie ogrywa dwóch obrońców gospodarzy, ale niedokładnie podaje piłkę do stojącego w idealnej sytuacji Kusty. To była wielka szansa na bramkę. Ostatnie 15 min. wiślacy grają bez usuniętego z boiska Musiała. W tym okresie ograniczają się głównie do obrony własnej bramki. Udało się im utrzymać wynik do 120 minuty.

Niestety szczęście opuściło wiślaków w decydującej rozgrywce. Nie tylko, że A. Szymanowski trafił piłką słupek, ale w pierwszej serii rzutów karnych strzał Maculewicza wylądował na poprzeczce. Wielu ka szkoda, że wiślacy nie skorzystali wczoraj z wielkiej szansy, gdyż mogli pokusić się o wyeliminowanie belgijskiego zespołu.

WISŁA: Gonet, H. Szymanowski, A. Szymanowski, Maculewicz, Musiał, Płaszewski, Nawałka, Kapka, Jałocha (Lipka), Kusto, Wróbel.

RWDM: De Bree, Dumon, Bjerre, Cordiez, Martens (Lafont), Nielsen, Boskamp, Olsen, Koens, Wellens, Teugels.

Sędziował p. Bucek w Austrii.


Gazeta Południowa. 1976, nr 253 (5 XI) nr 8887

Od naszego wysłannika z Brukseli

Ten mecz był do wygrania!

Radość w obozie RWDM

Odgłosy prasy brukselskiej

Czy tylko pech?

Szał radości ogarnął piłkarzy RWD Molenbeek, kiedy Wellens w II serii rzutów karnych celnym strzałem rozstrzygnął o awansie ich drużyny. Zawodnicy, kierownictwo i kibice RWDM nie kryli zadowolenia, po raz pierwszy bowiem w historii klubu — piłkarze awansowali do III rundy europejskich pucharów. Radość Belgów była tym większa, że mecz miał bardzo wyrównany charakter i awans gospodarzy wisiał na przysłowiowym włosku.

Wczorajsza prasa brukselska z dużym uznaniem pisze o postawie krakowian. Jeden z najpoczytniejszych dzienników brukselskich „Le Soir” opatrzył sprawozdanie tytułem „Naciskany Molenbeek awansował z największym trudem, dopiero w rzutach karnych”. Sprawozdawca chwali dobrą grę Wisły w defensywie i środkowej strefie boiska, zarzuca jednak gościom zbyt małą skuteczność. Bardzo popularne w stolicy Belgii pismo „Les Sports” podkreśla dobre wyszkolenie indywidualne krakowskich zawodników, umiejętność wybijania z tempa akcji gospodarzy. Trener RWDM de Visser powiedział w wywiadzie prasowym: „Już po meczu to Krakowie można było stwierdzić, iż Wisła to dobry zespół, jej piłkarze imponują wysokim wyszkoleniem technicznym. To był bardzo trudny mecz, jestem szczęśliwy, iż awansowaliśmy do III rundy Pucharu UEFA”.

Pewnym zaskoczeniem była taktyka jaką przyjął w tym spotkaniu RWDM. W obozie krakowian spodziewano się raczej gwałtownego szturmu gospodarzy, tymczasem miejscowi w pierwszej kolejności myśleli o szczelnym zablokowaniu dostępu do swojej bramki, a potem dopiero o atakowaniu bramki Wisły. W przodzie grała jedynie trójka — Koens, Wellens, Teugels, która może rzadziej od wiślaków, ale za to groźnie kontratakowała.

Wisła mimo porażki nie przyniosła nam wstydu. Zagrała bojowo, z sercem, technicznie jej piłkarze może nawet przewyższali zawodników RWDM.

Kondycyjnie też krakowianie dobrze wytrzymali 120 minut gry. Wiślacy — co podkreślałem już w sprawozdaniu — mieli dobrze zorganizowaną defensywę, sprawnie funkcjonowała II linia. Cóż jednak z tego, iż goście mieli nawet optyczną przewagę w polu — skoro nie potrafili wyrobić sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji strzeleckich. W decydujących momentach napastnicy zwalniali tempo akcji, grali wszerz, nie wiedzieć dlaczego — choć boisko było śliskie po deszczu — tak mało strzelano z II linii. Piszę celowo o tych mankamentach, gdyż — moim zdaniem — spotkanie przy lepszej dyspozycji napastników i ich bardziej zdecydowanej grze było do wygrania! Krakowianie nie potrafili zamienić przewagi technicznej na bramki.

Nie pierwszy to już mecz kiedy wiślacy mimo przewagi w polu, gry ładnej technicznie — schodzą z boiska pokonani.

Klasę drużyny poznaje się nie tylko po stylu gry. Czasem można grać nawet optycznie mniej efektownie, ale liczy się konsekwencja i skuteczność. Młody zespół Wisły nie posiadł jeszcze w pełni tej umiejętności.

Może ktoś powiedzieć iż wybrzydzam, szukam dziury w całym. W pełni doceniam postępy jakie w ostatnim okresie poczyniła krakowska drużyna, zdaję sobie sprawę, iż w ciągu kilku czy kilkunastu miesięcy niełatwo jest wykorzenić stare nawyki. Ale też nie wszystko — jak to próbują czynić niektórzy — zwalać na zły los, choć prawdą jest, iż w końcówce wiślaków opuściło szczęście.

Trudno przymykać oczy na takie fakty — jak wysoce niesportowe zachowanie Musiała, który przez swój nierozważny krok osłabił poważnie swoją drużynę czy poruszaną już tutaj małą skuteczność zawodników pod bramką rywala.

Pucharowe mecze były dobrą szkołą dla młodych piłkarzy Wisły. Oby nauka nie poszła w las! Dziękujemy im za ambitną, dobrą postawę i oczekujemy takiej samej waleczności w rozgrywkach ligowych. Trzeba teraz ze wszystkich sił walczyć o jak najwyższą pozycję w ekstraklasie.

Bohaterem środowego meczu był dla mnie bramkarz Gonet, który interweniował z wielkim wyczuciem i refleksem. Bramkarzowi Wisły należą się tym większe słowa uznania, iż już w pierwszych minutach doznał kontuzji, a mimo to wytrzymał do końca meczu. Niestety kontuzja okazała się groźna, Gonet ma mocno rozbitą nogę w kostce i jego udział w najbliższym meczu ligowym z Ruchem jest wykluczony. A. STANOWSKI


Gazeta Południowa. 1976, nr 255 (8 XI) nr 8883

Przegrać z równym partnerem żaden to wstyd.

Skąd więc ta dyskusja, którą od kilku dni toczymy w różnych środowiskach? Zastanawiamy się, dlaczego „Wisła” — mimo dzielnej postawy — nie uporała się z Belgami w meczu naprawdę dobrym, pełnym emocji i pięknym.

Sądzę, że da. się to i owo wyjaśnić. Znamy —nie tylko z boiska — sytuacje, w których, rywalizacja jednakowo sprawnych partnerów, kończy się sukcesem inteligentniejszego z nich. Hans Georg Aschenbach tłumaczył mi kiedyś w Zakopanem — a było to tej zimy, kiedy wydawało się, że jest nie do pokonania — iż równie dobrych, jak on, skoczków jest w świecie kilkunastu, a może kilkudziesięciu. Za swój główny atut uważał Aschenbach nie technikę odbicia z progu, nie umiejętności Szybowania w powietrzu, czy lądowania, nie odwagę i nawet nie walory fizyczne. Mówił, że wszystkie te podstawowe elementy, opanowane do perfekcji, posiadają także inni. On bił ich przede wszystkim inteligencją. Wiedział dużo o skoczni, nartach, aerodynamice, a także o swoich mięśniach i o swoim systemie nerwowym. Umiał wyzyskać tę wiedzę w każdej sytuacji, jaka może się zdarzyć między początkiem rozbiegu, a podnóżem skoczni.

Inteligencja to właśnie zdolność poznawcza, polegająca na zdobywaniu wiedzy o rzeczywistości i wyzyskiwaniu tej wiedzy w życiu.

Zastanawiałem się wtedy, czy istotnie mechanizm sportowego sukcesu da się wyjaśnić inteligencją zwycięzcy.

Im więcej wiesz, im lepiej to wykorzystujesz w praktycznym działaniu, tym większym jesteś faworytem? Następnego dnia oglądałem porażkę Aschenbacha z młodszym cd niego, mnie] doświadczonym, i — jak sądzę — mniej inteligentnym skoczkiem...

Idźmy dalej: Borg przegrywa z Connorsem, który z kolei ulega Ramirezowi. Jutro będzie inaczej. Czy to oznacza, że w ciągu jednej nocy któryś z nich zgubił inteligencję? Czy w ogóle można mówić o zgubieniu czegoś takiego? Inteligencja w dzisiejszym sporcie jest równie potrzebna, jak wytrenowanie mięśni. Do sukcesu potrzeba wszakże jeszcze umiejętności innego rodzaju. Myślę o koncentracji, czyli o skupieniu uwagi. Skoncentrowany maksymalnie (a wcześniej znakomicie wytrenowany) zawodnik jest, nie do pokonania.

„Wisła” przez 90 minut walczyła w ogromnym skupieniu. Drużyna, która potrafiłaby to robić systematycznie, do ostatniego gwizdka, liczyć się będzie na każdym stadionie świata. Skupienie uwagi pozwala ochronić własną bramkę i bezlitośnie wykorzystać błąd przeciwnika. Remis był sprawiedliwy: obie jedenastki walczyły skoncentrowane. Pierwsza część dogrywki również nie wróżyła porażki. Nieszczęście zaczęło się wtedy, kiedy Gonet, zaatakowany przez szarżującego napastnika, upadł na murawę. Wiadomo, co czujesz, gdy twój współtowarzysz, dotąd solidarnie cię wspierający, zostaje poturbowany przez przeciwnika. Na całym świecie młodzi chłopcy skaczą sobie wtedy do oczu.

Ale wiadomo również, jaki bywa ciąg dalszy. Z reguły jeden z sędziów zauważa, że po zatrzymaniu gry doszło do brutalnego incydentu. Odrzucam moralne aspekty sprawy, patrzę tym razem na kwestię uderzenia rywala, wyłącznie z punktu widzenia interesu drużyny. Osłabić kolegów swą nieobecnością w chwilach decydujących, może tylko ktoś, kto nie umie wyciągnąć wniosków z obserwacji innych spotkań.

Od chwili usunięcia Musiała z boiska, „Wisła” była zmuszona grać pod dyktando Belgów. Powinni to zrozumieć wszyscy zadziorni, jak koguty, sportowcy. Granie pod dyktando osłabia wiarę w sukces. To, że najpierw Maculewicz, a później Szymanowską nie zdobyli się na pełne skupienie uwagi, to jedynie konsekwencja. wcześniejszego załamania się psychicznego całego kolektywu.

Nie mówmy więc o pechu i złej formie sędziego, bo takie rzeczy trzeba wkalkulować w każdy mecz. Wszelka rywalizacja jest także grą nerwów, grą inteligencji i sprawdzianem koncentracji.

Wie to Fibak, Wszoła i Szewińska. Musi to wiedzieć również każdy piłkarz, hokeista i bokser, który chce występować na europejskich arenach.