1978.03.19 Wisła Kraków - Lech Poznań 1:1

Z Historia Wisły

1978.03.19, I liga, 24. kolejka, Kraków, Stadion Wisły, 15.00
Wisła Kraków 1:1 (0:1) Lech Poznań
widzów: 20.000-30.000
sędzia: Strociak z Opola
Bramki

Kazimierz Gazda (g) 81’
0:1
1:1
37' Piekarczyk

Wisła Kraków
4-3-3
Janusz Adamczyk
Marek Motyka
Henryk Maculewicz
Antoni Szymanowski
Zbigniew Płaszewski grafika: Zmiana.PNG (79’ Kazimierz Gazda)
Henryk Szymanowski
Zdzisław Kapka
Grafika:Zk.jpg Adam Nawałka
Andrzej Iwan
Kazimierz Kmiecik
Jan Jałocha grafika: Zmiana.PNG (46’ Leszek Lipka)

trener: Orest Lenczyk
Lech Poznań

Mowlik
Gut
Szewczyk Grafika:Zmiana.PNG (67' Rutkowski)
Justek
Barczak
Napierała
Milewski
Kasalik
Wojciechowski Grafika:Zmiana.PNG (46' Grobelny)
Piekarczyk
Okoński

trener: Jerzy Kopa

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Afisz zapowiadający mecz
Afisz zapowiadający mecz

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1978, nr 63 (18/19 III) nr 10035

Pełni obaw o losy lidera tabeli idą kibice na spotkanie Wisły z Lechem

POZNAŃSKI LECH znów na stadionie Wisły. Jutro kolejna konfrontacja zawodników obydwóch drużyn, spotkanie lidera tabeli I ligi z zespołem, z którym nie umieją grać krakowianie.

Lech od lat był feralnym rywalem „Białej gwiazdy”, mimo niejednokrotnych wysokich zwycięstw nad tą drużyną. Nie tak dawno przecież poznaniacy rozprawili się z krakowską jedenastką i to tu w naszym mieście eliminując Wisłę z rozgrywek o Puchar Polski. Jutro więc kolejna okazja dla wiślaków, by się zrewanżować rywalom, wziąć odwet za ostatnie niepowodzenie.

Stracili krakowianie ostatnio sporo sympatii wskutek niefortunnej wpadki we Wrocławiu, nie tyle z przyczyn przegranej ze Śląskiem, co towarzyszącym temu zdarzeniu okolicznościom: nieprawidłowym korkom w butach, późniejszym nieprzyjemnym incydentom z wrocławskim przedstawicielem Polskiej Agencji Prasowej. Wydaje się iż wokół liderowania „Białej gwiazdy" w tabeli, szans drużyny na mistrzowski tytuł robi się niepotrzebnie atmosferę jakiejś ogromnej odpowiedzialności, zdenerwowania. Przecież to sport, to zabawa, mająca stanowić dla widzów atrakcję, dla graczy przyjemność. Tymczasem w tym wszystkim co się dzieje zatraca się zdrowy rozsądek, ginie sens sportu. Ale to marginalne uwagi, mające posłużyć z jednej strony sportowcom i ich opiekunom do uspokojenia nerwów, z drugiej kibicom do zastosowania właściwych proporcji ocen do tego co się dzieje i dziać będzie na boisku.

Lech nie miał ostatnio zbyt dobrej passy, klęska z Arką, wpadka w Gliwicach w rozgrywkach pucharowych, to wszystko wskazuje, że i ter. zespół nie wytrzymuje psychicznych obciążeń ligowej batalii, że szansa sukcesu paraliżuje swobodę poczynań zawodników.

Oczekujemy pojedynku na stadionie przy ul. Reymonta z wielkim zainteresowaniem, licząc, iż krakowianie zdołają zrewanżować się rywalom za niepowodzenie w rozgrywkach pucharowych i w meczu o ligowe punkty zwyciężą. Czekamy na taki obrót sprawy, licząc iż tym razem wiślacy spiszą się na medal, potrafią zademonstrować pełnię swych możliwości, udowodnią wyższość nad lechitami.

Nie oznacza to oczywiście, iż na mecz idziemy pewni wygranej „Białej gwiazdy”. Kibice wybierają się na stadion pełni obaw o losy meczu, ale też przepełniani nadzieją na sukces, swych pupilów, W wypadku zdobycia kompletu punktów mają krakowianie szansę zwiększenia przewagi nad rywalami.

Śląsk jedzie bowiem do Widzewa. Co prawda łodzianie nie spisują się najlepiej, są w strefie drużyn zagrożonych degradacją do II ligi, niemniej potrafią sprawiać niespodzianki, wygrywać z każdym rywalem, Najlepszym tego dowodem było ich ostatnie zwycięstwo nad Zagłębiem i to w Sosnowcu.

Wygrywając z Lechem mogą więc krakowianie — przy szczęśliwym zbiegu okoliczności — powiększyć swą przewagę nad najgroźniejszymi konkurentami do 4 pkt.! Jest więc o co walczyć!


Echo Krakowa. 1978, nr 64 (20 III) nr 10036

Szczęśliwa „główka" Gazdy

uratowała Wisłę przed kompromitacją

WISŁA — Lech 1:1 (0:1). Bramki strzelili: dla Lecha Piekarczyk w 36 min., dla Wisły Gazda (głową) w 81 min. meczu. Sędziował p. Strociak z Opola. Widzów ok. 20 tys.

WISŁA — Adamczyk — Motyka, A. Szymanowski, Maculewicz, Płaszewski (od 79 min Gazda) — II. Szymanowski, Kawałka, Kapka — Iwan, Kmiecik, Jałocha (od 46 min. Lipka).

O mało nie doszło do kompromitacji lidera ekstraklasy i kolejnej porażki wiślaków, tym razem na własnym boisku. W meczu z Lechem kibice drużyny krakowskiej przeżyli sporo ciężkich chwil, wielu z nich opuściło stadion na kilka minut przed końcem gry w przekonaniu, że „Biała gwiazda” musi zejść z boiska pokonana.

Na szczęście wprowadzony tuż przed końcem gry Gazda zdołał strzelić wyrównującą bramkę i tyra samym zmniejszyć rozmiary rozgoryczenia wśród sympatyków zespołu, zapobiec utracie tak cennej przecież przewagi nad drużyną poznańską, która z zaciekłością atakuje pozycję Wisły.

Cały mecz był popisem nieskuteczności poczynań zawodników gospodarzy.

Atak, ciągły atak w wykonaniu krakowian i żadnych efektów.

Na dobrą sprawę pierwszy groźniejszy strzał oddał po przerwie Lipka, inni gracze a szczególnie napastnicy — Iwan i Kmiecik nie zdziałali nic. Iwan w pierwszej części meczu był zupełnie nie widoczny, na dobrą sprawę jak by go w ogóle na boisku nie było. Kmiecik skrupulatnie pilnowany przez Guta też nie błyszczał, a kilka dość dobrych pozycji strzeleckich zmarnował Druga linia Wisły nie potrafiła uporządkować gry, nadać rozmachu ofensywnym poczynaniom, wymanewrować obrońców przeciwnika. Cóż więc zostało? Obrona! Ale ta formacja nie potrafiła zastąpić ataku i pomocy, a przy tym strzec dostępu do swej bramki Jeden moment przestoju, „zaspania”, Lech uzyskał bramkę i o mało co nie wywiózł 2 punktów spod Wawelu.

Trener Lenczyk mówił przed sezonem, iż słabą stroną jego zawodników jest mała skuteczność, lecz że z meczu na mecz będzie ona coraz lepsza. Niestety jak na razie słowa te nie znajdują potwierdzenia w grze wiślaków. A do końca ligi już niedaleko!