2018.08.18 Wisła Kraków - Elana Toruń 1:0

Z Historia Wisły

2018.08.18, Centralna Liga Juniorów U-18, 3. kolejka, Zabierzów, Gminny Stadion Sportowy, ul. Kolejowa 15a, 12:00
Wisła Kraków 1:0 (0:0) Elana Toruń
widzów:
sędzia: Dawid Matyszczak z Kluczborka
Bramki
Maciej Śliwa56' 1:0
Wisła Kraków
Konrad Gruszkowski
Patryk Moskiewicz grafika:zmiana.PNG (63' Kacper Wydra)
Dawid Szot grafika:zmiana.PNG (75' Jakub Zawada)
Maciej Śliwa
Patryk Plewka
Daniel Morys grafika:zmiana.PNG (75' Szymon Jeziorski)
Kacper Laskoś
Marcin Grabowski
Adrian Gałka
Sławomir Chmiel grafika:zmiana.PNG (46' Damian Korczyk)
Kamil Broda

trener: Paweł Regulski
Elana Toruń
Jakub Marchelak grafika:zmiana.PNG (64' Jakub Sajda)
Damian Kacperski grafika:zmiana.PNG (46' Łukasz Sikorski)
Nicolas Kankowski grafika:zmiana.PNG (64' Mateusz Adamczyk)
Dominik Kowalski grafika:zk.jpg
Mikołaj Sękowski
Marcel Wcisło grafika:zk.jpg
Hubert Maciąg
Samuel Gerc
Kamil Dziwulski
Michał Bartnicki
Hubert Chojnacki

trener: Białek Jarosław
Statystyki za: Łączy nas piłka. Ustawienie zawodników na boisku często nie odpowiada tym zapisom.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl


Spis treści

Relacje z meczu

CLJ: Wisła Kraków - Elana Toruń 1-0

W spotkaniu 3. kolejki Centralnej Ligi Juniorów zespół krakowskiej Wisły zmierzył się z toruńską Elaną i po bramce Macieja Śliwy wygrał 1-0.

Wisła Kraków - Elana Toruń 1-0 (0-0)

1-0 Maciej Śliwa (54.)

Wisła: Kamil Broda - Adrian Gałka, Kacper Laskoś, Dawid Szot (77. Jakub Zawada), Marcin Grabowski - Daniel Morys (76. Szymon Jeziorski), Patryk Moskiewicz (64. Kacper Wydra), Patryk Plewka, Sławomir Chmiel (46. Damian Korczyk) - Maciej Śliwa, Konrad Gruszkowski.

Na spotkanie 3. kolejki Centralnej Ligi Juniorów trener Paweł Regulski miał do dyspozycji mocniejszy skład, niż przed dwoma tygodniami na jej inaugurację. Miał bowiem do dyspozycji trenujących na co dzień z pierwszym zespołem Patryka Plewkę oraz Marcina Grabowskiego - i z takim składem plan na mecz z drużyną z Torunia mógł być tylko jeden, a mianowicie zwycięstwo.

I wspomniany Grabowski pokazał się z dobrej strony już w 10. minucie. Szarpnął bowiem na lewym skrzydle, dobrze "poklepał" ze Sławomirem Chmielem, ale ostatecznie jego dobre dośrodkowanie na długi słupek i uderzenie Daniela Morysa dało nam, po ofiarnej interwencji obrońcy, jedynie rzut rożny. Akcja ta spowodowała jednak, że obrońcy Elany zaczęli grać bardziej nerwowo i już po czterech minutach i nieporozumieniu we własnym polu karnym niewiele brakowało, a padłaby bramka samobójcza.

Wprawdzie przewagę w posiadaniu piłki mieli wyraźnie wiślacy, ale w 24. minucie mogło być 0-1. Dobrze uderzył bowiem Hubert Maciąg, myląc się nieznacznie. Była to jedyna groźniejsza akcja gości w pierwszej połowie, bo do jej końca przeważali już tylko wiślacy. Brakowało im jednak dokładności oraz momentami szczęścia. Jak choćby w 25. minucie Morysowi, gdy jego uderzenie niepewnie obronił bramkarz Elany. Pochwalić trzeba także Adriana Gałkę, który w 36. minucie dobrze włączył się do naszej kolejnej akcji ofensywnej, ale wywalczył tylko kolejny dla nas rzut rożny. Podobnie zakończył się strzał z 41. minuty Chmiela, a tuż przed przerwą na indywidualną akcję zdecydował się Maciej Śliwa, ale ten z kolei uderzył ponad poprzeczką. Pierwszą połowę zakończyła interwencja Kamila Brody, który sparował kolejną próbę Maciąga.

Druga część meczu zaczęła się od dwóch kontrowersji. Najpierw w naszym polu karnym upadł bowiem Łukasz Sikorski, mocno domagając się podyktowania "jedenastki", a następnie po drugiej stronie jeden z obrońców zespołu z Torunia zagrał ręką, ale w obydwu przypadkach gwizdek sędziego milczał. Wciąż jednak przeważała Wisła, czego efektem była akcja z 52. minuty, gdy sam na sam z bramkarzem Elany znalazł się Damian Korczyk, ale nie udało mu się oddać skutecznego strzału.

Ten zaliczył natomiast Śliwa. W 54. minucie dostał dobre podanie z lewego skrzydła. I choć jego uderzenie próbował blokować Mikołaj Sękowski, to jedynie zmylił swojego bramkarza, a Wisła wyszła na prowadzenie! 1-0!

I poszła za ciosem, ale już trzy minuty później swojej szansy nie wykorzystał Konrad Gruszkowski. Jego strzał z ostrego kąta odbił bowiem strzegący bramki zespołu Elany Kamil Dziwulski. Pokonać nie zdołał go również w 68. aktywny Korczyk, bo tym razem uderzał nad bramką.

Goście z Torunia nie zamierzali jednak zakończyć tego spotkania porażką i w 73. minucie przeprowadzili groźną akcję, ale futbolówka nieznacznie minęła słupek naszej bramki.

Wszystko to sprowadzało się z kolei do tego, że sama końcówka była bardzo nerwowa. Tym bardziej, że najpierw kontuzji doznał Dawid Szot, a zaraz potem Konrad Gruszkowski. Przez chwilę Wisła grać musiała więc w... "dziewiątkę", a i tak całe spotkanie kończyła w dziesięciu. Trener Paweł Regulski wykorzystał bowiem wcześniej zmiany zawodników młodszych od 18-letnich, a że Gruszkowski nie miał już zmiennika w swojej grupie wiekowej, to i trener nie mógł dokonać kolejnej roszady. Regulamin mówi bowiem jasno - w bieżącym sezonie CLJ zawodników urodzonych w 2000 roku może być w danym momencie na murawie maksymalnie czterech...

Osłabiona Wisła i tak miała swoje okazje na kolejne gole, ale w 83. i w 85. minucie najpierw Plewka, a następnie tak naprawdę statystujący już wtedy w grze Gruszkowski - strzelali zbyt lekko, aby pokonać Dziwulskiego. Najlepszą okazję miał jednak już w doliczonym czasie gry Jakub Zawada, ale z dobrej pozycji przestrzelił.

I choć zespół z Torunia starał się w samej końcówce o wyrównanie, to tak naprawdę nie zagroził już poważniej naszej bramce. A to oznacza pierwszą wygraną juniorów Wisły w nowym sezonie CLJ.

Źródło: wislaportal.pl

Wygrana z beniaminkiem i... regulaminem. Wisła - Elana 1:0

Data publikacji: 18-08-2018 14:04


Młoda Wisła dzień przed starciem seniorów mierzyła się w meczu 3. kolejki Centralnej Ligi Juniorów z toruńską Elaną. Beniaminek szczebla centralnego, który w pierwszych dwóch spotkaniach nie zdobył ani punktu, ani bramki dzielnie stawiał czoła, lecz ponownie przegrał. Wisła pokonała torunian 1:0, a bramkę dającą trzy punkty zdobył Maciej Śliwa.


Wisła, która w ostatniej kolejce pauzowała ze względu na przełożony mecz z Jagiellonią w międzyczasie miała okazję zmierzyć się z rezerwowymi piłkarzami pierwszego zespołu. Torunianie dwukrotnie przegrywali zaś 0:2 z Pogonią Szczecin oraz Lechem Poznań, pozostawiając po sobie niezłe wrażenie. W pierwszym kwadransie to podopieczni Pawła Regulskiego wykazywali większą chęć do szybkiej zmiany rezultatu, tworząc sobie kilka groźnych sytuacji podbramkowych. Jako pierwszy na bramkę Dziwulskiego uderzył Maciej Śliwa, którego wolej nie sprawił jednak zagrożenia golkiperowi Elany. W 9. minucie koronkowo pograli ze sobą Marcin Grabowski i Sławomir Chmiel, a po dośrodkowaniu tego pierwszego z powietrza uderzył Daniel Morys. Piłkę odbił jeden z obrońców Elany i skończyło się na rzucie rożnym - po nim zaś z bliska główkował Szot, który uderzył obok bramki.

Przewaga udokumentowana w drugiej połowie

W 15. minucie kibice zgromadzeni w Zabierzowie mogli być świadkami kuriozalnej bramki dla Białej Gwiazdy. Z lewej strony centrował Grabowski, golkiper gości zwlekał z wyjściem do piłki, a gdy zdecydował się ruszyć piłkę w jego kierunku zgrał jeden ze środkowych defensorów. Futbolówka przelobowała Dziwulskiego, ale o centymetry minęła prawy słupek jego bramki. Sytuacja ta pobudziła ekipę Jarosława Białka. Dwie minuty później torunianie po raz pierwszy zagrozili bramce Brody - po rzucie rożnym główkował Wcisło, ale i tym razem piłka minęła bramkę. Dużo groźniej zrobiło się w 24. minucie, kiedy to w polu karnym piłkę opanował niepilnowany Maciąg. Pomocnik Elany powinien był oddać celny strzał, ale nieznacznie chybił. W rewanżu po akcji Gałki z dystansu huknął Morys, ale Dziwulski jedną ręką przeniósł piłkę nad bramkę.

W końcówce pierwszej części w pole karne wdarł się Chmiel, który uderzył płasko po krótkim słupku - i tym razem Dziwulski był na posterunku. Ostatni akord pierwszej połowy należał do Elany - najbardziej aktywny Maciąg huknął z woleja tak, że Broda z najwyższym trudem zbił piłkę na róg. Świetna interwencja młodego golkipera Wisły utrzymała bezbramkowy rezultat, który zmienił się w 55. minucie spotkania. Wtedy to akcję lewą flanką przeprowadzili Damian Korczyk i Marcin Grabowski, a piłka trafiła na środek pola karnego do Macieja Śliwy, który popisał się mierzonym strzałem. Futbolówka odbiła się jeszcze od pleców Sękowskiego i wpadła do bramki. Dwie minuty później mogło zrobić się 2:0 - w polu karnym znalazł się Moskiewicz, który huknął ile sił w nogach z ostrego kąta. Skuteczną interwencją popisał się jednak Dziwulski. Jeszcze bliżej podwyższenia rezultatu był Śliwa - po jego strzale lobem z linii pola karnego piłka ostemplowała spojenie słupka z poprzeczką.

Regulamin przede wszystkim!

Problemy Wisły zaczęły się w okolicy 70. minuty. Wtedy to w jednym ze starć kontuzji nabawił się Dawid Szot, który wrócił na chwilę, ale nie był w stanie kontynuować gry. W jego miejsce pojawić się mógł Szymon Jeziorski, lecz ze względów regulaminowych „Jezior” musiał zastąpić innego piłkarza z rocznika 2000, Daniela Morysa. Na placu gry zameldował się także Jakub Zawada, który oficjalnie zmienił Szota, by po chwili wymienić się pozycjami z Jeziorskim. W międzyczasie mocno poturbowany został Konrad Gruszkowski, który również chciał zmiany, ale musiał dotrwać do końca spotkania. Co więcej, wychowanek Turbacza Mszana Dolna tuż po powrocie na boisko miał okazję do zdobycia gola, ale jego strzał obronił Dziwulski. W odpowiedzi zza szesnastki uderzał Adamczyk, ale jego próba była niecelna. Już w doliczonym czasie gry stuprocentową okazję na zdobycie gola miał wprowadzony Zawada, ale młody Wiślak z pięciu metrów nie trafił w światło bramki. Ostatecznie jednak mimo problemów z kontuzjami i regulaminem Biała Gwiazda wygrała 1:0 dzięki trafieniu Macieja Śliwy.

Wisła Kraków - Elana Toruń 1:0 (0:0)

1:0 Śliwa 55’

Wisła: Broda - Gałka, Laskoś, Szot (76’ Zawada), Grabowski - Morys (74’ Jeziorski), Plewka, Moskiewicz (63’ Wydra), Chmiel (46’ Korczyk) - Śliwa - Gruszkowski

Elana: Dziwulski - Bartnicki, Sękowski, Wcisło, Kowalski - Gerc, Marchelak (64’ Sajda), Chojnacki, Maciąg, Kacperski (46’ Sikorski) - Kankowski (64’Adamczyk)

Żółte kartki: Wcisło, Maciąg

Sędziował: Dawid Matyszczak z Kluczborka

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Pomeczowe wypowiedzi

Paweł Regulski: - Szkoda, że nie skończyło się wyżej

- Mieliśmy sytuacje i szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy. Już w pierwszej połowie takie były, ale brakuje nam dokładności w finalizacji akcji. To widać i musimy nad tym pracować. Stwarzamy sobie sytuacje, w odpowiednim momencie potrafimy przyśpieszyć grę, ale w tej ostatniej fazie brakuje nam dokładności, zarówno od strony zawodników zagrywających, jak i jeśli chodzi o ruchu od tych grających bez piłki. Ten element niewątpliwie musimy poprawić - mówił po zwycięskim meczu z Elaną Toruń, trener naszych juniorów, Paweł Regulski.

Opiekun wiślaków żałował zwłaszcza kolejnej okazji strzelca jedynego gola w tym spotkaniu, Macieja Śliwy, który już przy wyniku 1-0 trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Na pewno pomogłoby to zakończyć mecz z mniejszym stresem, w nerwowej końcówce. Tym bardziej, że w niej - po kontuzji Konrada Gruszkowskiego - grać musieliśmy w "dziesiątkę". Na ławce rezerwowych trenerowi Regulskiemu pozostali bowiem już wyłącznie zawodnicy z rocznika 2000, a takich jednocześnie występować może zaledwie czterech. Urodzonego więc w 2001 roku Gruszkowskiego nie miał kto zastąpić, bo limit ten był już wypełniony.

- Muszę przyznać się do błędu, jeżeli chodzi o zmiany. Człowiek czasami nie przewidzi. Muszę myśleć inaczej w następnych meczach. Gdybym to robił drugi raz, to zmiany byłyby inne - przyznał Regulski.

Na szczęście uraz wspomnianego Gruszkowskiego oraz odniesiony wcześniej przez Dawida Szota, który także musiał opuścić murawę przed czasem, nie powinny być groźne.

- To są stłuczenia, ale bardzo bolesne - mówił trener. - Dawid Szot ma stłuczony kolec biodrowy, a Konrad Gruszkowski powięź przy mięśniu dwugłowym. To jest bolesne i w niektórych momentach uniemożliwia grę. Tym bardziej, gdy dochodzi zmęczenie mięśniowe i wtedy nie da się na boisku funkcjonować - dodał.

- Cieszy mnie to, że nasz przeciwnik tak naprawdę nie stworzył sobie klarownych sytuacji. Mieli groźne stałe fragmenty gry, po naszej niefrasobliwości, ale wydaje się, że mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Szkoda, że nie skończyło się wyżej, bo grałoby się spokojniej, a moi piłkarze nabraliby większej pewności siebie i ta gra byłaby płynniejsza - uważa Regulski.

Na zakończenie zapytaliśmy szkoleniowca naszych juniorów o wzmocnienie składu na spotkanie z Elaną Toruń przez trenujących na co dzień z pierwszym zespołem Marcina Grabowskiego oraz Patryka Plewkę.

- Marcin Grabowski zagrał świetny mecz, to jest duże wzmocnienie. Patryk tak samo, ale u niego widać, że brakuje mu rozegranych minut. Zawodnik w środku pola musi podejmować ryzyko, musi być kreatywny i musi szukać prostopadłych piłek. Widać, że tego grania z obciążeniem, z presją - i tych minut - mu brakuje. Jestem jednak z nich zadowolony, zagrali dobry mecz. Trenują głównie z pierwszą drużyną, ale jesteśmy tak z trenerami umówieni, że jeśli mogą, to schodzą do nas na trening piątkowy, na którym ćwiczymy organizację gry. Znają jednak nasz model, mniej więcej wiedzą, jakie są standardy zachowań na danych pozycjach. Zresztą z Patrykiem pracuję już trzeci rok, więc on wie jakie mam w stosunku do niego oczekiwania, wie jak chciałbym żeby grał - zakończył Regulski.


Dodał: Redakcja


Źródło: wislaportal.pl

Śliwa: Moja mała zemsta

Data publikacji: 18-08-2018 14:23


Wiślacka CLJ-ka wygrała pierwszy mecz w tym sezonie po golu Macieja Śliwy. Rywalem Białej Gwiazdy był zespół Elany Toruń, z którym pomocnik miał osobiste porachunki. „To właśnie oni wyeliminowali w barażach Centralnej Ligi Juniorów Juventę Starachowice, w której się wychowałem. Moja bramka to taka mała zemsta” - mówił z przymrużeniem oka bohater spotkania.


Przy dającym prowadzenie uderzeniu, Maciejowi Śliwie dopisało szczęście. „Rykoszet przy golu na pewno pomógł, ale cieszy, że bramka przede wszystkim wpadła. Nieważne jak, ważne że futbolówka wpadła do sieci” - przyznał szczerze podopieczny Pawła Regulskiego, który wykończył dośrodkowanie z lewej strony boiska.

Ograniczone pole manewru

Nie brakowało Wiślakom trudności w końcówce dzisiejszego spotkania. „Co chwilę graliśmy w dziesiątke. Co rusz kogoś łapał skurcz, a mieliśmy czterech zawodników z rocznika 2000 na ławce, więc mieliśmy ograniczone pole manewru przy zmianach. Na szczęście wygraliśmy.”.Co należy poprawić przed kolejnym meczem? „Piłki w pole karne nie dochodziły do adresatów wystarczająco często , ale zwycięstwo tak czy tak cieszy”

Drużyna z Torunia była nowym rywalem dla piłkarzy wiślackiej CLJ-ki. „Nie wiedzieliśmy jak drużyna przeciwna będzie grać. Elana jest beniaminkiem w Centralnej Lidze Juniorów i tak naprawdę awans zrobiła zawodnikami urodzonymi w 1999 roku. Jednak wydaje mi się, że zrealizowaliśmy plan trenera na to spotkanie” - zakończył Maciej Śliwa.

Krzysztof Pulak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl

Szot: Cieszy wygrana i kolejne zero z tyłu

Data publikacji: 20-08-2018 16:23


Juniorzy Białej Gwiazdy w meczu 3. kolejki Centralnej Ligi Juniorów pokonali drużynę Elany Toruń 1:0, a jednym z ojców sukcesu był nowy nabytek zespołu Pawła Regulskiego, Dawid Szot. Obrońca Wisły rozegrał 75 minut, a w końcówce opuścił plac gry ze względu na uraz, jakiego nabawił się w jednym z wielu wygranych starć.

Krakowianie przeważali, ale kazali czekać na pierwszą - i jak się później okazało - jedyną bramkę aż do 55. minuty. Wtedy to Maciej Śliwa pokonał golkipera Elany strzałem z pola karnego. „Długo nic nam nie wpadało. Dobrze, że udało nam się wcisnąć chociaż tę jedną bramkę. Mieliśmy sporo sytuacji i mogliśmy wyżej wygrać to spotkanie, ale nawet skromna wygrana bardzo nas cieszy” - stwierdził po meczu defensor Białej Gwiazdy, który po raz drugi przyczynił się do zachowania czystego konta przez drużynę będącą bezpośrednim zapleczem pierwszego zespołu Wisły.

Nieoceniona pomoc kapitana

„Przeciwnicy nastawieni byli na bronienie i wyprowadzanie kontr - i trzeba przyznać, że potrafiły przysporzyć nam one dużo zagrożenia. Na szczęście dobrze ustawialiśmy się w defensywie, dobrze spisywał się Kamil Broda i dzięki temu znowu zagraliśmy na zero z tyłu” - cieszył się pozyskany z Progresu Kraków piłkarz.

Na początku sezonu w drużynie juniorów Szot występuje na środku obrony wraz ze starszym o rok Kacprem Laskosiem. Współpraca z kapitanem zespołu U-18 sprawia, iż „Szocikowi” łatwiej o dobre występy. „Szczerze mówiąc, towarzystwo Kacpra Laskosia na środku obrony bardzo mi pomaga. Widać, że jest to bardziej doświadczony ode mnie zawodnik, który trenuje z pierwszą drużyną i miał już okazję zadebiutować w Ekstraklasie. Na pewno można się dużo nauczyć korzystając z jego podpowiedzi. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy występować razem na jeszcze wyższym poziomie” - przyznał 17-latek, który przedwcześnie musiał opuścić boisko. Co stało się w 70. minucie meczu?

W drużynie z dobrymi znajomymi

„Uraz wziął się z nieprzyjemnej sytuacji. Wyprzedziłem przeciwnika, ale zostałem trafiony jego kolanem w biodro. Myślałem, że to nic takiego, ale biodro bolało mnie przy każdym ruchu i niezbyt mogłem biegać. Zadecydowaliśmy, że lepiej będzie jeśli zejdę - będąc kontuzjowanym nie chciałem osłabiać zespołu” - wyjaśnił Szot. „Wydaje mi się, że powinno być jednak w porządku i mam nadzieję, że nie stłuczenie to nie utrudni mi treningów w przyszłym tygodniu” - dodał.

Dla etatowego reprezentant kadr wojewódzkich, który wiosną tego roku przebywał na testach w Chievo Werona, to dopiero drugi oficjalny występ w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Jak w nowym dla siebie zespole czuje się „Szocik”? „Wkomponowałem się bardzo dobrze. Znałem kilku chłopaków, graliśmy razem wcześniej w kadrze Małopolski i na pewno pomogło mi to wejść do szatni. Od razu złapałem dobry kontakt i wszystko jest w jak najlepszym porządku” - stwierdził środkowy defensor Wisły.

Jakub Pobożniak

Biuro Prasowe Wisły Kraków SA


Źródło: wisla.krakow.pl