1933.05.17 Diables Rouges - Wisła Kraków 3:0

Z Historia Wisły

1933.05.17, Mecz towarzyski, Bruksela, Stadion Heysel, 21:00
Diables Rouges 3:0 (1:0) Wisła Kraków
widzów: 30.000-35.000
sędzia: Langenus
Bramki
Vorhoof 40'
Torfs
Torfs 80'
1:0
2:0
3:0
Diables Rouges
Wisła Kraków
2-3-5
Marian Kiliński
Aleksander Pychowski
Ferdynand Pachner
Mieczysław Jezierski
Jan Kotlarczyk
Józef Kotlarczyk
Stanisław Czulak
Artur Woźniak
Henryk Reyman
Jan Reyman
Antoni Łyko

trener: brak
Mecz zaszczycił swą obecnością król Albert i następca tronu książe Leopold.

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Spis treści

Relacje prasowe

Na podstawie: PS nr 41 i RDT.

Mecz odbył się o godzinie 21, przy zapełnionych trybunach i zaświeconych reflektorach. Król Albert i ks. Leopold na honorowej trybunie przyglądali się zmaganiom obu drużyn. Reyman przed meczem wręcza pamiątkową tarczę klubu. Gra emocjonując i na wysokim poziomie. Belgowie szybsi i niebezpieczniejsi. Wisła gra dołem, technicznie, parady Kilińskiego robią spore wrażenie na widowni. Jak pisano „gra Belgów była koncertowa. Piłkę podawano z niezwykłą dokładnością po ziemi. Nieprawdopodobna dyspozycja strzałowa napastników, doskonała gra pomocy w ofensywie i defensywie, becy pewni w wykopach, w grze głową i doskonali taktycznie”. Z takim piłkarskim „ideałem” nie można było wygrać. Długo jednak wynik meczu był remisowy. Wspaniałymi paradami popisywał się Kiliński wzbudzając oklaski na widowni. Wisła odgryzała się kontrami. "W 20 minucie wszędobylski Łyko strzela ostro, bramkarz paruje, nadbiega Reyman I, ale Claessens ostatnim wysiłkiem wybija na korner". Belgowie w ataku, ale dopiero w 40' Voorhoof strzela, a piłka odbita od dwu słupków wpada do siatki. Po przerwie nadal Diabły w ataku, ale Wisła groźnie kontruje (brak jej jednak wykończenia). W efekcie Torfs dwukrotnie pakuje piłkę do siatki Wisły. Obustronne ataki do końca nie przynoszą zmiany rezultatu. Po meczu piłkarze zwiedzają Brukselę i Waterloo autokarem. Diabły przez PS są traktowane jako nieoficjalna reprezentacja Belgii. Na osłodę porażki po meczu król Albert z następcą tronu uściskał dłonie graczom Wisły. Ciekawostką był fakt, że miał on „odjechać po pierwszej połowie”. „Był jednak tak zachwycony grą, iż pozostał na cały mecz”.

Przegląd Sportowy, numer 40, str. 2:

sobota 20 maja 1933


TYLKO TRZY BRAMKI STRZELA BELGJA WIŚLE W BRUKSELI

Bruksela 17.05 (Tel. Wł.)

Diables Rouges - Wisła 3-0 (1-0)

Przed ciężkim zadaniem stanęła Wisła w meczu z nieoficjalną reprezentacją Belgii, występującą pod nazwą Diables Rouges (Czerwone Diabły). Prowadzona od dłuższego czasu reklama i propaganda tego spotkania doprowadziła do punktu kulminacyjnego. Mecz Wisły stał się niemal najwyższym wzniesieniem tutejszego sezonu futbolowego i jakby dla zaakceptowania tego, zaszczycił go swą obecnością król Albert i następca tronu ks. Leopold.

To wystarczyło aby stadion Heysel zaległy dawno nie widziane tu tłumy widzów - przeszło 30 000 - i aby Diables Rouges zagrali lepiej niż kiedykolwiek dotąd. A o, sile Belgów zwłaszcza gdy grają przy sztucznem świetle świadczyć może to, że z Brukseli wyjeżdżały pokonane najsłynniejsze drużyny zawodowe świata, nie wyłączając Sparty praskiej z czasów jej najświetniejszej potęgi. Wisła doceniła wagę spotkania. To też poprzedniego dnia we wtorek odbyła dłuższy trening przy sztucznem świetle. Nie wystarczyło to do przyzwyczajenia się to tych warunków, wystarczyło natomiast aby przekonać się jak wielkiem utrudnieniem jest gra nocna dla nieobznajmionej z tem drużyny.

To też Polacy weszli na boisko zgóry przekonani o braku wszelkich szans , zato z żelaznym postanowieniem pokazania pięknej gry. Udało się im to w całej pełni zwłaszcza przez pierwsze 40 minut, gdy wynik pozostawał bezbramkowy. Pierwsza bramka strzelona przez Vorhoofa załamała jednak Wisłę, która od tego momentu ograniczyła się tylko do wypadów.

Belgowie opanowali teraz boisko i strzelili jeszcze dwie bramki przez Torfsa. Drużyna belgijska grała tak, jak nigdy. Wszyscy byli rzetelni, wyróżniając się swą szybkością i strzałami. Najlepiej wypadli Vorhoof, Hellemans i obrońcy. Wisła doskonała w grze defenzywnej, czemu zawdzięcza zaszczytny dla niej wynik zawiodła w ataku i mało strzelała. Groźnie wypadły przedewszystkiem skrzydła, które specjalnie się wyróżniły. Tyły Belgów były zresztą zaporą nie do przebycia. Pozatem na specjalnie dobrą notę zasługuje Pychowski, Kiliiński, Kotlarczyk I. Sędziował bez zarzutu p. Langenus.

Po meczu król Albert winszował obu drużynom pięknej gry. Pogoda dopisała. Stadion oświetlony był w sposób wzorowy tak, że na boisku nie było wcale cieni. Na meczu byli obecni minister Jackowski, konsul generalny, cały personel poselstwa, wielu ministrów belgijskich, generalicja, członkowie domu cywilnego i wojskowego, dyplomacja.


Przegląd Sportowy numer 41/1933:

Ładna gra Wisły w Brukseli.

Bruksela. 17.V.

Choć mecz wyznaczony był na 21-szą, już na dwie godziny przetem stadjon zapełnił się 30-tysięczną publicznością do ostatniego miejsca. O godz. 20.20 przy dźwiękach „Brabanconne” wchodzi król Albert I i ks. Leopold i zajmują miejsce na honorowej trybunie otoczeni największymi dygnitarzami (patrz zdjęcie obok).

Za chwilę kończy się „bieg armji” (rozegrany przedtem na stadjonie) i król oraz książę wręczają nagrody zwycięzcom. Zapadającą zwolna ciemność rozjaśnia wspaniałe światło reflektorów i przed trybuną stoją dwie drużyny: „Diables Rouges”, tym razem na biało oraz Wisła – w czerwonych koszulkach.

Arbitrem jest znany nam sędzia Langenus, któremu kpt. Reyman wręcza pamiątkową tarczę klubu. Gra była emocjonująca i na wysokim poziomie. Drużyny stosują odmienny styl gry, sytuacje pod bramkami elektryzują wszystkich. Belgowie są szybsi i niebezpieczniejsi, a własny teren, oświetlenie, do którego są przyzwyczajeni no i obecność króla robi swoje. Wisła stosuje przyziemne kombinacje w polu, czem zdobywa aplauz widowni. Pozatem bramkarz Kiliński staje się jej ulubieńcem za fenomenalne chwyty niebezpiecznych strzałów.

W 20 minucie wszędobylski Łyko strzela ostro, bramkarz paruje, nadbiega Reyman I ale Claessens ostatnim wysiłkiem wybija na korner, niestety niewykorzystany.

Belgowie strzelają nieustannie, ale dopiero w 40-ej minucie Voorhoof zdobywa pierwszy punkt. Piłka strzelona w słupek odbija się jeszcze o drugi i wpada do siatki. 1:0!

Po przerwie „Diables Rouges” atakują dalej, ale „Wisła” odgryza się coraz mocniej i jedynie brak zdecydowania pod bramką nie pozwolił Polakom zadokumentować cyfrowo swojej wartości. Belgowie rozumieją się coraz lepiej, zresztą wszystko im się udaje. Hellemans na środku wraz z Claessensem demonstrują wspaniałą i ofiarną grę, a obrońcy są zawsze na stanowisku.

Najlepszy na boisku, prawy łącznik Voorhoof pracuje jak maszyna i wreszcie wystawia pod samą bramkę Torfsa, który nieuchronnym strzałem w przeciwny róg podwyższa wynik do 2:0. W 35 minucie z identycznej sytuacji strzela tenże Torfs trzecią i ostatnią bramkę dla Belgów. Jeszcze parę ładnych, dwustronnych zagrań i mecz skończony.

U Wisły obrona była doskonała, dobra pomoc, zwłaszcza Kotlarczyk I, napad słabszy, ale skrzydła b. dobre, zwłaszcza Łyko.

Na drugi dzień Wisła zwiedzała Brukselę i okolice w autocarze, zwłaszcza panorama w Waterloo wywołała duże wrażenie.