1978.11.22 Arka Gdynia - Wisła Kraków 4:2
Z Historia Wisły
Arka Gdynia | 4:2 (0:1) | Wisła Kraków | ||||||||
widzów: 16.000 | ||||||||||
sędzia: Z. Strociak z Opola | ||||||||||
| ||||||||||
| ||||||||||
Kazimierz Kmiecik zdobywa swoją 100. bramkę w lidze i wstępuje do elitarnego "Klubu 100". |
O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl
Relacje prasowe
Echo Krakowa. 1978, nr 262 (21 XI) nr 10234
NA BLISKO tydzień polecieli wczoraj piłkarze Wisły do Trójmiasta, czekają ich tam bowiem dwa występy, już jutro zaległy mecz ligowy z Arką a w niedzielę ćwierćfinałowy pojedynek z Lechią o Puchar Polski. Będą więc siedzieli cały czas nad morzem, trenując i grając zawody. To już ostatni akord jesieni piłkarskiej, dwa jakże ważne dla wiślaków mecze.
W jutrzejszym spotkaniu walczyć będą p punkty, które mają im umożliwić zbliżenie się dc czołówki ligowej i na wiosnę walkę o utrzymanie mistrzowskiego tytułu, w niedzielnym stawką będzie półfinał Pucharu Polski i nadzieja na zwycięstwo w tych rozgrywkach, co w razie niezdobycia mistrzostwa Polski pozwoliłoby krakowianom mimo to stanąć w szranki europejskich pucharów. A więc pojedynki o dużym ciężarze gatunkowym. Czy stać wiślaków na wygranie obydwóch? Z pewnością tak! Trener poznańskiego Lecha — Jerzy Kopa po ostatnim meczu z Wisłą stwierdził: „Powinniście pokonać Arkę nawet jeżeli zagracie nie na 100 ale na 80 procent tego co dziś zademonstrowaliście”. Mówił też szkoleniowiec drużyny poznańskiej, że gdynianie przeżywają kryzys formy, są rozprzężeni, dużo mniej skuteczni niż dawniej. „Alę widzi pan — powiedział w tym momencie prezes Wisły płk Z. Jabłoński — Arka zna nas dobrze, miała w naszych szeregach swoją „piątą kolumnę” — przecież Adam Musiał i trener Jerzy Steckiw znają doskonale nasze możliwości i będą wiedzieli jak przygotować się na spotkanie”.
Myślę jednak, że nawet „piąta kolumna” niewiele zdoła zdziałać, jeśli wiślacy zagrają tak jak z Lechem. To prawda, że poznaniacy — występujący bez siedmiu zawodników z kadry klubowej (kontuzje i choroby) nie byli zbyt wymagającym rywalem ale przecież nawet znacznie lepszy zespół w minioną niedzielę nie sprostałby krakowskim piłkarzom, bo grali oni bojowo, z sercem i zaciętością, a że umiejętności mają duże wykazali swą zdecydowaną wyższość nad przeciwnikiem.
Gdy jutro drużyna zademonstruje podobne jak w niedzielę walory, winna bez większych problemów rozstrzygnąć zawody na swoją korzyść i awansować na piąte, miejsce w tabeli, ze stratą 6 punktów do lidera. Odrobienie różnicy byłoby już zmartwieniem rundy wiosennej.
Po tym spotkaniu krakowian czeka jeszcze pojedynek z Lechią. I on będzie ogromnie trudny dla drużyny mistrzów Polski. Lechia, zespół mający zapisaną piękną kartę w historii polskiego futbolu, od szeregu sezonów dobija się do bram I ligi i nie może celu osiągnąć, choć do sukcesu brakuje zwykle tak niewiele, jednego, dwóch punktów, kilku więcej zdobytych bramek. W tym sezonie piłkarze Lechii także są w ścisłej czołówce swej grupy rozgrywkowej wraz z wałbrzyskim Zagłębiem i gdyńskim Bałtykiem otwierają tabelę, z jednakowym dorobkiem 21 pkt. w 15 grach. Do meczu z Wisłą przystąpią po tygodniowym odpoczynku, będą mieli za sobą całą widownię, która przyjdzie dopingować Il-ligowców w walce z mistrzami Polski. Należy oczekiwać więc zaciętej walki i bardzo ciężkiej przeprawy wiślaków.
Krakowianie polecieli nad morze w swym pełnym składzie, sądzić należy, że wybiegną przeciwko Arce w takim samym zestawieniu jak w minioną niedzielę przeciwko Lechowi, z jedną tylko zmianą — myślę, iż w bramce wystąpi Stanisław Gonet, Kolejna próba z Janem Karweckim nie przyniosła spodziewanych efektów. Bronił w meczu z Lechem bardzo niepewnie, co wypłynęło z ogromnego zdenerwowania (Lech przecież zespół w którym do niedawna występował), z chęci zaskarbienia sobie uznania widzów i zaufania kolegów z drużyny.
Starania o to by zagrać świetnie sparaliżowały go w pewnym stopniu, pozbawiły koniecznej swobody i pewności interwencji.
Szkoda, bo to z pewnością utalentowany bramkarz.
Echo Krakowa. 1978, nr 264 (23 XI) nr 10236
W OSTATNIM meczu rundy jesiennej piłkarze krakowskiej Wisły przegrali w Gdyni z Arką 2:4 (1:0). Bramki zdobyli: dla zwycięzców — Bikiewicz dwie w 61 i 87 min., Korynt w 63 min. oraz Kupcewicz w 85 min., a dla pokonanych — Kmiecik dwie — w 34 i 70 min. Sędziował p. Strociak z Opola. Widzów ok. 16 tys. Żółte kartki otrzymali Płaszewski i Lipka.
WISŁA wystąpiła w składzie: Gonet — Motyka (od 80 min. Krupiński), Maculewicz, Płaszewski, Budka (od 69 min. Jałocha) — Lipka, Iwan, Kapka, Nawałka — Kmiecik, Wróbel.
Mecz był ciekawy i prowadzony w szybkim tempie.
W 37 min. Kmiecik wykorzystał szansę dobijając piłkę odbitą przez Żemojtela po strzale Lipki. Tym samym Kmiecik zdobył setną bramkę w I lidze.
Wyrównanie w podobnych okolicznościach tym razem po błędzie Goneta zdobył Bikiewicz, a w dwie minuty później Korynt zdobył prowadzenie dla Arki.
Kmiecik jednak po raz drugi wpisał się na listę strzelców i wydawało się, iż mecz zakończy się podziałem punktów.
Tymczasem w ciągu trzech minut Wisła przegrała mecz. W 85 min. Kupcewicz z rzutu wolnego egzekwowanego zza linii pola karnego strzelił celnie o bok muru obrońców Wisły, a w 87 min. Bikiewicz pewnie przedarł się na pole karne krakowian i po ograniu Maculewicza zdołał także pokonać Goneta. W sumie Wisła chcąc mecz wygrać (stąd zapewne zmiany obrońców — Motyki na Krupińskiego i Budki na Jałochę) przegrała, tracąc szansę zmniejszenia dystansu do czołówki. Szkoda...
Może, w niedzielę w meczu Pucharu Polski w Gdańsku z Lechią będzie lepiej.