2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła Kraków 0:0

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Analiza i oceny po niedzielnym remisie)
Linia 525: Linia 525:
'''Źródło:''' [http://www.skwk.pl '''skwk.pl''']
'''Źródło:''' [http://www.skwk.pl '''skwk.pl''']
 +
 +
 +
==Galeria kibicowska:==
 +
<gallery>
 +
Grafika:2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła 1.JPG|2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła
 +
Grafika:2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła 2.JPG|2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła
 +
Grafika:2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła 4.JPG|2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła
 +
Grafika:2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła 8.JPG|2013.02.24 GKS Bełchatów - Wisła
 +
</gallery>
 +
 +
[[Kategoria:Ekstraklasa 2012/2013 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Ekstraklasa 2012/2013 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 2012/2013 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:Wszystkie mecze 2012/2013 (piłka nożna)]]
[[Kategoria:GKS Bełchatów]]
[[Kategoria:GKS Bełchatów]]

Wersja z dnia 20:52, 15 gru 2013

2013.02.24, Ekstraklasa, 16. kolejka, Bełchatów, Stadion GKS, 14:30, niedziela, 3°C
GKS Bełchatów 0:0 Wisła Kraków
widzów: 2.000
sędzia: Szymon Marciniak z Płocka
Bramki
GKS Bełchatów
4-5-1
Emilijus Zubas
Adrian Basta
Maciej Wilusz
Seweryn Michalski
Rafał Kosznik
Patryk Rachwał
Piotr Witasik
Mateusz Mak Grafika:Zmiana.PNG (82' Bartosz Żurek)
Kamil Wacławczyk
Łukasz Madej Grafika:Zmiana.PNG (90+2 Krzysztof Michalak)
Bartłomiej Bartosiak Grafika:Zmiana.PNG (70' Mouhamadou Traore)

trener: Kamil Kiereś
Wisła Kraków
4-5-1
Sergei Pareiko
Marko Jovanović
Arkadiusz Głowacki Grafika:Cz.jpg 79'
Radosław Sobolewski
Kew Jaliens
Cezary Wilk Grafika:Zk.jpg
Patryk Małecki
Ivica Iliev Grafika:Zk.jpg
Michał Chrapek Grafika:Zmiana.PNG (62' Rafał Boguski)
Kamil Kosowski Grafika:Zmiana.PNG (84' Osman Chavez)
Daniel Sikorski Grafika:Zmiana.PNG (65' Cwetan Genkow)

trener: Tomasz Kulawik
Strzały: 16-15
Strzały celne: 7-3
Posiadanie piłki (w %): 52-48

Spalone: 2-1
Rzuty rożne: 6-5
Dośrodkowania: 21-23
Faule: 13-23
Żółte kartki: 0-2
Czerwone kartki: 0-1

O Wiśle Kraków czytaj także w oficjalnym serwisie Przeglądu Sportowego - przegladsportowy.pl

Bilet meczowy.
Bilet meczowy.

Spis treści

Przed pierwszym gwizdkiem

Zimowy start wiosny: GKS Bełchatów - Wisła

24. February 2013,

Chociaż za oknem prawdziwa zima, to piłkarska wiosna karuzela w T-Mobile Ekstraklasie ruszyła w ten weekend na dobre. Dziś o 14:30 Wisła Kraków wybiegnie na ligowe boisko po raz pierwszy w tym roku, a rywalem będzie czerwona latarnia z Bełchatowa.


GKS który jesienią zgromadził jedynie sześć oczek, zimą przeszedł prawdziwą rewolucję kadrową i w zasadzie nie wiadomo kogo i czego należy się spodziewać. Podobnie rzecz ma się z naszą drużyną, która po fatalnej zeszłej rundzie zajmuje odległe 12. miejsce w tabeli a w sparingach prezentowała się słabo.

Jeszcze niedawno wszyscy ostrzyli sobie zęby na starcie Bełchatowa z Wisłą pod kątem szkoleniowca Michała Probierza, który zaczynał sezon jako nasz trener. W zespole „Brunatnych” nie wytrzymał jednak zbyt długo i krótko po tym, jak zesłał do rezerw kilku zawodników pierwszego zespołu sam podał się do dymisji, a jego miejsce zajął człowiek-instytucja w tamtejszym klubie Kamil Kiereś.

Wisła generalną próbę przed rozpoczęciem rundy zakończyła kompromitującą porażką z 2-ligowym Zagłębiem Sosnowiec, jednak trener Kulawik nie widzi powodów do obaw, zapewniając że skuteczność napastników wróci na czas a zawodnicy odzyskają świeżość w nogach. Szczerze mówiąc ciężko dać wiarę słowom Kulawika, jeśli nie potrafi się wygrać z zespołem pokroju Zagłębia Sosnowiec nawet dwa dni po przylocie z obozu a we wszystkich meczach kontrolnych strzela się zaledwie sześć goli.

W kadrze meczowej na pewno zabraknie miejsca dla nowego piłkarza Wisły Emmanuela Sarkiego, który musiał wrócić do Belgii by załatwić sprawy związane z pobytem w naszym kraju. W Krakowie zostanie również kontuzjowany Michał Szewczyk oraz najprawdopodobniej Łukasz Garguła, który uraz odniósł w meczu z Zagłębiem i raczej nie zdąży się przygotować do meczu ze swoją byłą drużyną.

Mecz z GKS-em będzie szczególny dla Kamila Kosowskiego, który opuścił Bełchatów w bardzo niemiłej atmosferze, po banicji w Młodej Ekstraklasie. Kibice „Torfiorzy” oskarżają Kosowskiego o zniszczenie zespołu od środka i podburzanie reszty zespołu, aby upominali się o zaległe pensje. „Kosa” spodziewa się nieprzyjemnego przyjęcia i zdaje sobie sprawę, że jest w tej chwili wrogiem numer 1 w Bełchatowie ale jak sam twierdzi, to dla niego nic nowego bo na kilku innych stadionach również jest niemile widziany.

Bełchatów. Według opinii wielu pewny spadkowicz. Według nas również, ponieważ klub z takimi problemami kadrowymi i finansowymi, z sześcioma oczkami po piętnastu kolejkach i kompletnym rozpadem wszelkich zasad zdrowego funkcjonowania, po prostu nie może utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Historia pokazuje jednak, że takie zespoły jak w tej chwili Bełchatowianie mogą okazać się niewygodnym rywalem, ponieważ nie mają już absolutnie nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Zawodnicy będą chcieli powalczyć, jeśli nie o utrzymanie dla klubu to o wypromowanie samych siebie i angaż w innej drużynie.

Jeśli podopieczni Tomasza Kulawika nie zdobędą dziś kompletu oczek, to będzie naprawdę poważny sygnał aby martwić się o… utrzymanie w Ekstraklasie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to co zrobili w sobotę z Jagiellonią piłkarze przedostatniego w tabeli Podbeskidzia. Brzmi to jak niesmaczny żart, ale taka jest rzeczywistość. Szara rzeczywistość, którą piłkarze Wisły muszą jutro koniecznie podkolorować zdobyciem trzech punktów.

Transmisja meczu w Canal + Sport od 14:10. Mecz rozpoczyna się o 14:30.

Sędzią spotkania będzie pan Szymon Marciniak z Płocka.


wislakrakow.com

(sum91)

Źródło: wislakrakow.com

Czas wrócić do ligowej młócki. Wisła zacznie ją w Bełchatowie

Ostatni raz piłkarze krakowskiej Wisły skompromitowali się w polskiej lidze 8 grudnia 2012 roku, przegrywając 1-4 w Lubinie z Zagłębiem. Od tego czasu udało im się tego uniknąć... Ale zaraz?! Od tego czasu przecież w lidze nie grali! I o zgrozo - właśnie na boiska T-Mobile Ekstraklasy wracają! A tak już pisząc na serio, to mam ogromną nadzieję, że o blamażach wiślaków tej wiosny pisać nie będzie mi dane!

Nasi ulubieńcy zakończyli jesień na 12. miejscu w ligowej tabeli. Miejscu jak na ambicje klubu, samych (mam nadzieję) piłkarzy oraz kibiców - dramatycznym! Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę budżet naszego klubu oraz - nie oszukujmy się - wysokość kontraktów niektórych zawodników.

Oczywiście po takiej jesieni nasi pupile nie mają innego... wyjścia jak mówić, że wiosną chcą zrehabilitować się za ostatnie niepowodzenia. Co zresztą czynią niemal na każdym możliwym kroku. I miejmy nadzieję, że na słowach się nie skończy, choć wyniki zimowych meczów sparingowych - nie napawają optymizmem. Tym bardziej, że kolejny blamaż - na szczęście w potyczce nieoficjalnej - zaliczyli przed tygodniem w Sosnowcu ze słabeuszem II ligi - Zagłębiem, przegrywając 1-2.

Teraz czeka nas inauguracja piłkarskiej wiosny i na jej starcie mecz z gatunku - najgorszych z możliwych. Wisła jedzie bowiem do totalnie rozwalonego i skleconego "z kogo się dało" GKS-u Bełchatów i chyba bez względu na przebieg czekającej nas konfrontacji - powrót do Krakowa bez kompletu punktów byłby dla wiślaków niestety kolejną kompromitacją!

Z Bełchatowa, który jesienią przegrywał niemalże jak leciało - pożegnano się dodatkowo z kilkoma piłkarzami, którzy coś w tym zespole jeszcze grali. A jednym z nich jest wracający do Wisły Kamil Kosowski.

Kto jeszcze? Nie szukajcie w kadrze "Gieksy" takich zawodników jak: Miroslav Božok, Paweł Buzała, Mate Lacić, Adam Stachowiak czy Tomasz Wróbel i Dawid Nowak - bo ich nie znajdziecie. Wprawdzie Ci dwaj ostatni są jeszcze na "liście płac PGE GKS-u", ale zesłani do zespołu MESA nie wzmocnią swojego zespołu na mecz z Wisłą. Zresztą Wróbel i tak pauzować musiałby w niedzielę za kartki. Ogólnie więc ekipa z Bełchatowa to piłkarze, wśród których jedynie szóstka: Szymon Sawala, Grzegorz Baran (także "kartkowo" nie zagra), Łukasz Madej, Patryk Rachwał, Kamil Poźniak oraz ściągnięty w ostatniej chwili z Pogoni - Mouhamadou Traoré - mają w naszej lidze powyżej 40 meczów na swoim liczniku. Reszta to w praktyce młodzież i debiutanci.

Jak na tle tego zespołu pokaże się Wisła? Czy będziemy mieli wreszcie choćby mały powiem optymizmu? Czy też pochłoniemy się bez reszty w marazmie, w którym tkwimy od prawie roku? Odpowiedzi na te pytania odnajdywać będziemy zapewne przez całą rundę wiosenną. Pierwszy jej błysk - w niedzielne popołudnie w Bełchatowie... I cóż - tak niedzielnię życzę Wam abyśmy nie musieli znów wysłuchiwać po meczu "kibicowskiego jojczenia". Życzę i to bardzo!


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

T-Mobile Ekstraklasa: Wisła chce odczarować Bełchatów

Bartosz Karcz


Kamil Kosowski zagra w niedzielę w Bełchatowie przeciwko swojej byłej drużynie (© Wojciech Matusik) - Jesteśmy Wisłą Kraków. Nie ma co dywagować o tym, jak zagramy. Mamy tam pojechać i wygrać - twardo stawia sprawę przed pierwszym meczem rundy wiosennej trener "Białej Gwiazdy" Tomasz Kulawik. Jego podopieczni zainaugurują piłkarską wiosnę w niedzielę o godz. 14.30 w Bełchatowie. Przeciwnik na start wydaje się wymarzony. Ostatnia drużyna w tabeli, w dodatku jeszcze z mocno przetrzebionym w zimie składem. Tylko że po tym, co zaprezentowała Wisła w ostatnim sparingu z II-ligowym Zagłębiem Sosnowiec, niczego pewnym być nie można.

Kulawik przed wyprawą do Bełchatowa ma jeden poważny problem. Ze składu wypadł mu Łukasz Garguła. - Zbieramy Łukasza jak możemy, mamy nadzieję, że postawimy go na nogi - łudził się jeszcze na konferencji prasowej szkoleniowiec Wisły. Uraz okazał się jednak na tyle poważny, że "Guła" nie zagra na stadionie klubu, w barwach którego występował przez kilka lat.

Absencja Garguły nie powinna jednak znacząco wpłynąć na grę Wisły.

A udany start ma być bodźcem, który popchnie zespół do wygranych również w następnych spotkaniach.

- Przed nami bardzo ważne 21 dni, w czasie których rozegramy sześć spotkań zarówno w lidze, jak i w Pucharze Polski. Chcemy dobrze wystartować, bo to zagwarantuje nam, że poczujemy się lepiej fizycznie i psychicznie - mówi o planach na najbliższe tygodnie Kulawik.

Szkoleniowiec Wisły zdradził, że jedenastka, jaką wystawi na mecz z Bełchatowem, będzie bardzo zbliżona do tej, która rozpoczęła wspomniany sparing w Sosnowcu. Na pewno wypadnie z niej Garguła. Kto go zastąpi? Opcje są dwie - albo będzie to Michał Chrapek, albo Rafał Boguski. Większe szanse ma ten pierwszy, bo "Boguś" też miał ostatnio problemy zdrowotne i choć znalazł się w "osiemnastce" na niedzielny mecz, to raczej rozpocznie go na ławce rezerwowych.

GKS Bełchatów jest sporą zagadką. W przerwie zimowej opuściło ten zespół spore grono piłkarzy, którzy do niedawna stanowili o sile "brunatnej" drużyny. Jednym z nich jest Kamil Kosowski, który tym razem pojawi się po drugiej stronie barykady, a który zaraz po tym, jak podpisał kilka tygodni temu kontrakt z Wisłą, stwierdził, że liczy na komplet publiczności w tym spotkaniu.

- Myślę, że kibice przyjdą mi "podziękować" - nieco sarkastycznie przewiduje "Kosa".

Ten piłkarz mógłby być pomocny w rozpracowaniu rywala, ale po tych zmianach, jakie zaszły w GKS, to zadanie nieco utrudnione. - Oglądaliśmy dwa ostatnie sparingi Bełchatowa, zatem mamy trochę informacji na temat tej drużyny - mówi Kulawik.

- Większości zawodników, którzy grali w rundzie jesiennej, już w tej drużynie nie ma. Nie było więc sensu opierać oceny na meczach Bełchatowa z jesieni. Stąd nasza obserwacja ich sparingów. Jeśli chodzi o ich ustawienie, to mamy co najwyżej dwa znaki zapytania odnośnie tego, na kogo w spotkaniu postawi trener Kiereś. Czy "Kosa" coś mi podpowiadał? Może zasugerować nam oczywiście, jak Bełchatów wykonuje np. stałe fragmenty gry. Schemat mógł zostać ten sam, choć zmienili się wykonawcy.

Wisła będzie chciała rozpocząć rundę od zwycięstwa i jednocześnie odczarować stadion w Bełchatowie. Krakowianie nie wygrali tam od sześciu lat. Ostatni raz miało to miejsce wiosną 2007 roku, gdy po bramkach Jeana Paulisty i Dariusza Dudki wiślacy pokonali GKS 2:1.

Dodajmy, że być może szansę debiutu w ekstraklasie dostanie w Bełchatowie młodziutki i bardzo utalentowany Paweł Stolarski, którego Kulawik włączył do kadry meczowej.

Źródło: gazetakrakowska.pl

Relacje z meczu

Remis, który jest porażką. GKS - Wisła 0-0

Jarek Matoga / własne

GKS - Wisła 0-0

W pierwszym swoim wiosennym spotkaniu T-Mobile Ekstraklasy Wisła Kraków zremisowała bezbramkowo z GKS-em Bełchatów. Kolejny raz Wiślacy zaprezentowali się fatalnie, a sam mecz pokazał, że w klubie z Reymonta jest być może jeszcze gorzej niż jesienią.

Mimo prognoz Kamila Kosowskiego, że w Bełchatowie pojawi się wielu ludzi, którzy będą chcieli mu „podziękować" za czas gry w GKS-ie to trybuny świeciły pustkami. Sympatycy Bełchatowa nie oszczędzili, jednak „Kosy" co jakiś czas intonując obelżywe okrzyki pod adresem skrzydłowego Wisły. Trener Kulawik posadził na ławce rezerwowych Chaveza, Bunozę oraz Genkowa, a w ich miejsce w pierwszym składzie pojawił się Jovanović, Sobolewski i Sikorski. Zawody prowadził sędzia Szymon Marciniak.

Przez pierwsze minuty gry Wiślacy mieli problemy z wymianą kilku podań. W 9 minucie pierwszą poważną akcję przeprowadzili gospodarze. Rozpędzony w pole karne wpadł Basta, a jego mocne podanie w stronę Bartosiaka zostało w ostatniej chwili zablokowane. Trzy minuty później z dystansu próbował zaskoczyć Zubasa Cezary Wilk, jednak jego uderzenie minęło prawy słupek bramki o dobre kilka metrów. W 18 minucie blisko było pierwszej bramki dla „Białej Gwiazdy". Kolejny raz z dystansu uderzali Wiślacy. Tym razem po strzale Ilieva piłka odbita od Michalskiego zmyliła litewskiego bramkarza GKS-u, jednak golkiper gospodarzy zdołał ją sparować do boku. Mimo upływu minut Wisła nie potrafiła osiągnąć przewagi na boisku. Wręcz odwrotnie, to gospodarze częściej operowali piłką i stwarzali zdecydowanie lepsze wrażenie. 31. minuta to kolejna szansa bełchatowian. Tym razem z 25 metrów uderzał Patryk Rachwał, ale jego mocny strzał skierowany był w środek bramki, co ułatwiło interwencję Pareiki. Pierwszą składną akcję Wisły oglądaliśmy dopiero w 34 minucie, kiedy to po kilku dobrych podaniach piłka trafiła do prawej strony, gdzie do akcji włączył się Marko Jovanović, jednak jego wrzutka była tragiczna i wylądowała kilka metrów nad bramką. Ostatnie słowo w pierwszej połowie mogło należeć do kapitana Bełchatowa, który po dośrodkowaniu Wacławczyka z rzutu wolnego powinien skierować piłkę do siatki, jednak nie potrafił odpowiednio ułożyć głowy i oddać groźny strzał. Pierwsza połowa była bardzo kiepskim widowiskiem. Jak się okazało GKS wcale nie jest tak słaby, jak sugerowano przed sezonem. O postawie Wisły w pierwszej części spotkania nie można powiedzieć nic dobrego. Krakowianie nie stworzyli żadnej dobrej sytuacji, wielokrotnie pokazując wielką nieporadność w akcjach ofensywnych.

II połowa dla Wisły znów zaczęła się od prób z dystansu. W 48 minucie mocno z 30 metrów „huknął" Małecki, ale Zubas kolejny raz stanął na wysokości zadania. Pierwszy kwadrans drugiej części gry przyniosła zdecydowanie lepszą grę „Białej Gwiazdy". Nadal wiodącą postacią w drużynie był Ivica Iliev, który raz po raz próbował zaskoczyć defensywę Bełchatowa, albo próbami strzałów, albo dokładnymi dośrodkowaniami. W 60 minucie bardzo ładną akcję przeprowadzili gospodarze. Po szybkiej akcji prawą flanką piłka trafiła w pole karne do Wacławczyka, jednak pomocnik GKS-u uderzył zbyt lekko, w dodatku w środek bramki i Pareiko bez kłopotów obronił ten strzał. 5 minut później znów dobrą sytuację zmarnowali bełchatowianie. Indywidualna akcja Madeja zakończyła się, jednak strzałem tuż nad poprzeczką bramki strzeżonej przez estońskiego bramkarza Wisły. W 64 minucie na placu gry pojawił się Genkow i już na „dzień dobry" napastnik Wisły mógł strzelić bramkę na 1-0 dla Wisły, ale jego strzał z narożnika pola karnego posłany został zbyt wysoko. W kontrze Bartosiak powinien wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, jednak młody zawodnik GKS-u nie zachował zimnej krwi i górą w tym pojedynku okazał się Pareiko. W 79 minucie Wisła straciła Arkadiusza Głowackiego. Bełchatowianie zagrali długą piłkę do wybiegającego na czystą pozycję strzelecką Traore. Głowacki widząc realne zagrożenie sprowadził „do parteru" napastnika Bełchatowa, za co sędzia Marciniak wyrzucił „Głowę" z boiska. Do końca spotkania przeważali zawodnicy z Bełchatowa, jednak mimo wielkiej ambicji zabrakło piłkarskich argumentów by pokonać 13-krotnych mistrzów Polski.

Postawy zawodników Wisły nie sposób skomentować inaczej, niż w większości spotkań rundy jesiennej. Brak należytej ambicji u sporej ilości graczy, brak umiejętności, brak pomysłu. Wprawdzie zespoły z czołówki również potraciły punkty, jednak nie możemy zapominać, że od paru miesięcy z czołówką nie możemy się równać. Co gorsza, zespoły z „dołu" tabeli swoje mecze wygrywały.

GKS Bełchatów - Wisła Kraków 0-0

Wisła Kraków : Pareiko - Jaliens, Głowacki, Sobolewski, Jovanović - Małecki, Wilk, Chrapek (61' Boguski), Iliev, Kosowski (84' Chavez) - Sikorski (65' Genkow)

GKS Bełchatów: Zubas - Kosznik, Wilusz, Michalski Basta - Witasik, Madej (90'Michalak), Rachwał, Wacławczyk, M.Mak (82' Żurek) - Bartosiak (70' Traore) Żółte kartki - Wilk 34, Iliev 49, Czerwona kartka - Głowacki 79,

Źródło: wislalive.pl

Prosimy nie regulować odbiorników. PGE GKS - Wisła 0-0

Na inaugurację rundy wiosennej sezonu 2012/2013 krakowska Wisła tylko zremisowała w Bełchatowie z tamtejszym PGE GKS-em 0-0. Wynik ten to kolejna kompromitacja naszego zespołu, bo "Gieksa" to w praktyce zespół na poziomie niższej klasy rozgrywkowej niż ta w której występuje. Do tego solidnie odmłodzony i najeżony debiutantami. Wiślacy nie byli jednak w stanie z tym eksperymentalnym składem wygrać, bo poziom ich gry zwyczajnie się nie zmienia. Bynajmniej nie usprawiedliwia nas nawet fakt, że ostatnie minuty graliśmy bez Arkadiusza Głowackiego, który zarobił czerwoną kartkę.

Zimą w Bełchatowie doszło do solidnego tąpnięcia. W składzie outsidera ligi doszło do solidnych przetasowań i na palcach jednej ręki można było policzyć zawodników gospodarzy, których przeciętny kibic naszej ligi mógł znać.

Wisła z kolei z dwoma powrotami - Patryka Małeckiego i Kamila Kosowskiego oraz z zastanawiającą obecnością na środku obrony Radosława Sobolewskiego, która sprawia, że można się było zastanawiać w jakiej to formie musi być Osman Chávez? Podobnie jak i z podobnym pytaniem odnośnie Cwetana Genkowa, którego "wygryzł" ze składu Daniel Sikorski. Przypomnieć może warto, że ten ostatni swoje poprzednie ligowe trafienie zaliczył w maju... 2011 roku.

Taka Wisła, z nowymi skrzydłami oraz z ofensywnie ustawionym na środku pomocy Ivicą Ilievem, miała od początku spotkania ogromne problemy ze sforsowaniem defensywy ligowego outsidera. Wprawdzie w 6. minucie po rykoszecie rzut rożny wywalczył Małecki, a po nim bliski szczęścia był Kew Jaliens, ale piłka po próbie Holendra minęła jednak bramkę gospodarzy. Równie groźnie było zresztą pod naszą - trzy minuty później. Głowacki ze sporym trudem wybił bowiem piłkę na rzut rożny.

Nie mając pomysłu na rozegranie piłki - wiślacy próbowali z dystansu. W 12. minucie Cezary Wilk zrobił to jednak bardzo źle. Lepsza była wprawdzie próba Ilieva, ale tą odbił debiutujący w naszej lidze litewski bramkarz "Gieksy", Emilijus Zubas.

W kolejnych akcjach, to gospodarze byli... groźniejsi. W 20. minucie główkował Bartłomiej Bartosiak, ale Sergei Pareiko nie miał prawa dać się zaskoczyć. Skupić musiał się bardziej jedenaście minut później, gdy po rzucie wolnym i odbiciu futbolówki od naszego muru, bez namysłu uderzył Patryk Rachwał. Estończyk nie popełnił na szczęście błędu.

W odpowiedzi wreszcie "urwać" udało się Sikorskiemu, który dobrze dograł do Michała Chrapka, ale ten ostatni zamiast wciąż przykład z Rachwała i uderzyć z pierwszej piłki, przyjmował, przez co stracił czas i został zablokowany.

Wisła mogła natomiast dostać bramkę do szatni. W ostatniej minucie pierwszej połowy po wrzutce z rzutu wolnego niedokładnie główkował jednak Maciej Wilusz i I połowa tego słabego spotkania zakończyła się bezbramkowym remisem.

II połowę dobrze zaczął dla nas Małecki, ale jego próbę z dystansu zdołał złapać Zubas. W 54. minucie nawet tego nie dał zrobić Litwinowi Iliev, bo z dobrej pozycji trafił w... Sikorskiego.

Gospodarze odpowiedzieli na nieznacznie mocniejszy początek II części w wykonaniu wiślaków w 60 minucie, ale strzał Kamila Wacławczyka nie miał prawa zaskoczyć Pareiki. Pięć minut później naszego bramkarza pokonać spróbował Łukasz Madej, który starał się go przelobować. Piłka przeleciała jednak zbyt wysoko.

W międzyczasie dla Wisły niecelnie spróbował Małecki oraz wprowadzony za Sikorskiego Cwetan Genkow, a pod naszą natomiast bramką zamieszał Bartosiak, ale Pareiko ofiarnie powstrzymał młodego napastnika GKS-u. Po tej akcji do końca meczu zostało już tylko 21 minut i przez kolejne dziesięć działo się niewiele. Aż do 79. minuty, kiedy to Głowacki sfaulował wychodzącego do długiej piłki Mouhamadou Traoré i dostał za to czerwoną kartkę! Wprawdzie można z nią polemizować, czy aby nie wystarczyłaby żółta, ale sędzia był bezwzględny.

Grając z przewagą jednego zawodnika GKS starał się oczywiście przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i miał przez chwilę wyraźną przewagę i dwie groźne akcje Rafała Kosznika, ale jego pierwszą próbę odbił Pareiko, a kolejna przeleciała obok bramki.

W ostatnich minutach nasz zespół głównie... bronił wyniku, ale w doliczonym czasie gry zrobił jedna dwie akcję, które mogły przesądzić o naszej wygranej. W nich pomylił się jednak Iliev, uderzając obok bramki, a zaraz potem "piłkę meczową" miał Sobolewski, który dobrze główkował, ale bramkarz gospodarzy spisał się świetnie.

Wisła tylko remisuje więc w Bełchatowie, potwierdzając to z czego "słynęła" w ostatnich meczach rundy jesiennej. A mianowicie z bylejakości. Czy w tym składzie możemy osiągnąć cokolwiek więcej? Na dziś wypada w to naprawdę poważnie wątpić.


Dodał: Redakcja

Źródło: wislaportal.pl

GKS Bełchatów - Wisła Kraków 0:0

24. February 2013, 16:20


Jeśli ktokolwiek miał jakieś wątpliwości, czy gra Wisły zmieniła się in plus w porównaniu z jesienią to dziś uzyskał dobitną odpowiedź. 0:0 „wywalczone” na boisku GKS-u Bełchatów, który ledwo sklecił drużynę na rundę wiosenną sprawiło, że Wisła zsunęła się o jedną pozycję w tabeli a od strefy spadkowej dzieli ją 9 oczek.


Wisła zaczęła z Danielem Sikorskim na szpicy, który postanowił nie psuć sobie jubileuszowego trzydziestego spotkania z rzędu, w którym nie potrafi strzelić gola. Na skrzydłach Małecki - Kosowski, którzy nie stwarzali absolutnie żadnego zagrożenia, zresztą bardziej musieli obawiać się o tyły bo mając za plecami Jaliensa i Jovanovicia nie można czuć się komfortowo. Kosowski zgodnie z przewidywaniami został „czule” przyjęty przez kibiców gospodarzy, szkoda że „Kosa” nie odpowiedział im swoją dobrą postawą na boisku. W grze podopiecznych Tomasza Kulawika nie można było dopatrzeć się ŻADNEGO schematu, jedynie ten znany z jesieni – długa i do przodu. Zero akcji oskrzydlających, obiegnięć czy wymian krzyżowych.

Pierwsza połowa meczu przypominała spotkanie oldbojów, którzy wybiegli na boisko pokopać sobie piłkę po niedzielnym obiedzie. Brakowało jeszcze grilla w polu karnym i lanego piwa za bramką. Druga nieznacznie lepsza, w którym raz lekką przewagę mieli gospodarze a raz goście. Klarownych sytuacji po składniejszych akcjach więcej stworzyli sobie bełchatowianie, a swoje ataki nasilili zwłaszcza w końcówce kiedy to Wisła musiała grać w osłabieniu po czerwonej kartce dla Arkadiusza Głowackiego. Czy słusznej czy nie, jest to sprawa dyskusyjna. Dyskusji nie podlega natomiast to, że z poważniejszy rywalem tak dysponowana defensywa „Białej Gwiazdy” przyjęłaby co najmniej kilka bramek.

Zupełnie nic nie wniosły zmiany dokonane przez trenera Kulawika, zwłaszcza te w ofensywie. Boguski i Genkow nie pokazali zupełnie nic na tle ostatniej drużyny w tabeli. Tak więc obsadę kilku pozycji na boisku na najbliższe spotkanie można śmiało rozstrzygnąć metodą „papier, kamień, nożyczki” lubi inną wyliczanką znaną z podwórka. Bo nie widać różnicy czy gra na przykład Genkow czy Sikorski, obydwaj skutecznie (nomen omen) nie stwarzają żadnego zagrożenia.

Wisła rzutem na taśmę mogła wyrwać trzy punkty, ale piłka po dynamicznym wejściu w pole karne i uderzeniu głową przez Radosława Sobolewskiego, który towarzyszył dziś Głowackiemu na środku obrony, skierowana została wprost w ręce debiutującego w naszej lidze bramkarza Bełchatowa. Po tej akcji sędzia zakończył spotkanie, które jak dotąd stało chyba na najniższym poziomie spośród dotychczas rozegranych w bieżącej kolejce.

Kolejny pokaz kaleczenia piłki obejrzało prawie 400 kibiców z Krakowa, którzy szczelnie wypełnili swój sektor. Niestety pozostała część stadionu świeciła pustkami, co dopełniło tylko obrazowi nędzy i rozpaczy. Widać że Bełchatowianom powoli znudziła się piłka na najwyższym ligowym poziomie, a przecież zostało im jej już bardzo niewiele bo Bełchatów z każdym niewygranym spotkaniem coraz bardziej zbliża się do 1. ligi.

Przed meczem z Jagiellonią w Pucharze Polski należy być mocno niespokojnym, nie widać absolutnie żadnych postępów, uwidacznia się za to regres a równia pochyła, na którą wpadła Wisła staje się coraz bardziej stroma..

GKS Bełchatów - Wisła Kraków 0:0

Żółta kartka: Wilk, Iliev (Wisła)

Czerwona kartka: Głowacki (80 min, faul taktyczny na Traore)

GKS: Emilijus Zubas - Rafał Kosznik, Maciej Wilusz, Seweryn Michalski, Adrian Basta - Łukasz Madej (90+3 min - Krzysztof Michalak), Piotr Witasik, Kamil Wacławczyk, Patryk Rachwał, Mateusz Mak (81 min - Bartosz Żurek) - Bartłomiej Bartosiak (70 min - Mouhamadou Traore)

Wisła: Sergei Pareiko - Marko Jovanović, Arkadiusz Głowacki, Radosław Sobolewski, Kew Jaliens - Patryk Małecki, Ivica Iliev, Cezary Wilk, Michał Chrapek (62 min - Rafał Boguski), Kamil Kosowski (84 min - Osman Chavez) - Daniel Sikorski (66 min - Cwetan Genkow)

Sędzia: Sz. Marciniak


wislakrakow.com

(redakcja)

Źródło: wislakrakow.com

Po ostatnim gwizdku: GKS 0-0 Wisła

Wpisany przez Patrycja

niedziela, 24 lutego 2013 18:10


Nie tak wyobrażaliśmy sobie start rundy wiosennej. W Bełchatowie Wisła nie potrafił strzelić nawet jednego gola czerwonej latarni ligi.

Patrząc na decyzje personalne Tomasza Kulawika, kibice przed meczem mogli być zaskoczeni umiejscowieniem Radosława Sobolewskiego na pozycji stopera, obok Arkadiusza Głowackiego. Drugim nieco wątpliwym posunięciem szkoleniowca było oddelegowanie do pierwszej jedenastki Daniela Sikorskiego – napastnika, który nie strzelił w lidze gola od półtora roku. Wciąż jednak tliła się nadzieja na to, że tym razem piłkarz się przełamie, w końcu przeciwnikiem był ostatni zespół Ekstraklasy, skazywany na spadek.

GKS na początku spotkania pokazał jednak, że nie zamierza się asekurancko bronić, ale zagrać z Wisłą jak równy z równym. Nie można zaprzeczyć, że założenie to w pełni udało im się zrealizować. W pierwszej połowie meczu można było odnieść wrażenie, że oglądamy spotkanie ligi okręgowej. Najlepszą okazją Wiślaków do objęcia prowadzenia w tej części gry był strzał z dystansu w wykonaniu Ivicy Ilieva – w tej sytuacji piłka odbiła się od jednego z piłkarzy gospodarzy i rykoszetem zmierzała w stronę bramki GKS-u. Golkiper z Bełchatowa stanął jednak na wysokości zadania i sparował piłkę, której przejąć nie zdołali już zawodnicy Białej Gwiazdy. Ilość niecelnych podań, nieskładnych akcji i dośrodkowań szybujących niemal poza stadion, nie przystoi ekstraklasowym piłkarzom. Mistrzem w tym fachu okazał się Marko Jovanović, który z okolic bocznej linii boiska, posłał piłkę głęboko w trybunę umiejscowioną za bramką bełchatowian. Jedynym zawodnikiem, na którego konto można zaliczyć chociaż kilka celnych piłek, jest Kamil Kosowski. Antybohater kibiców Brunatnych desygnowany był do wykonywania stałych fragmentów gry, niejednokrotnie posyłał też piłki w pole karne w trakcie rozgrywania akcji. Niestety, futbolówka docierająca w okolice bramki drużyny z Bełchatowa najczęściej padała łupem rywali, a nasz jedyny nominalny napastnik w składzie podobny był dziś do Zlatana Ibrahimowicia tylko ze względu na misternie ułożoną fryzurę.

W drugiej części meczu gra obu zespołów nieznacznie się poprawiła. Po stronie bełchatowian do głosu doszedł Mateusz Mak, z którym nie radzili sobie wiślaccy defensorzy, kroku dotrzymywał mu Łukasz Madej. Ożywienie w szeregach Wisły spowodowały zmiany dokonane przez Tomasza Kulawika – nieco lepiej od Michała Chrapka spisywał się Rafał Boguski, natomiast Cvetan Genkov, który zastąpił Sikorskiego, okazał się skuteczniejszy w walce o piłki, kilkukrotnie wracał także do defensywy, gdzie pomagał obrońcom. Bardziej widoczny był także Patryk Małecki, którego postawa zawiodła, szczególnie w pierwszej połowie. W 79. minucie meczu Arkadiusz Głowacki przed polem karnym sfaulował Traore, a sędzia uznał, że napastnik wychodził w tej sytuacji na czystą pozycję. Wobec tego decyzja arbitra mogła być tylko jedna – stoper Białej Gwiazdy ukarany został czerwoną kartką i musiał opuścić boisko. Z powtórek całej akcji można wywnioskować, że sędziujący ten mecz Szymon Marciniak popełnił błąd i o ile Głowa zasłużył na żółty kartonik, o tyle „czerwień” to kara niewspółmierna do przewinienia. W ostatnich sekundach gry Wisła miała prawdopodobnie najlepszą sytuację do objęcia prowadzenia. W pole karne piłkę celnie posłał Jovanović, gdzie dopadł do niej Sobolewski. Strzał głową kapitana zespołu Białej Gwiazdy został jednak obroniony przez bramkarza przeciwników. Spotkanie w Bełchatowie zakończyło się więc w pełni sprawiedliwym bezbramkowym remisem.

Jeżeli ktoś miał nadzieję, że wiosną drużyna Wisły będzie prezentowała się lepiej niż ta, którą oglądaliśmy jesienią, dziś zapewne definitywnie porzucił te myśli. Zespół prowadzony przez Tomasza Kulawika nie pokazał absolutnie nic więcej, niż jesienią. Za szczęście można uznać, że w pierwszym meczu ligowym w tym roku Biała Gwiazda mierzyła się z klubem, który jest bardzo bliski spadku, a swoją drużynę skończył kompletować kilka dni temu. Gdyby dziś Wisła grała z zespołem bardziej zgranym, posiadającym więcej atutów w ofensywie – nie udałoby jej się zdobyć nawet jednego punktu. Zlepek jedenastu, teoretycznie niezłych piłkarzy, bez wyuczonych schematów i stosowania jakiegokolwiek pressingu na przeciwników nie wygra nawet z outsiderem polskiej Ekstraklasy, o czym dziś boleśnie się przekonaliśmy.

Zamiast marszu w górę tabeli, mamy spadek o kolejną pozycję. Wisła zajmuje już 13. pozycję w lidze, mając 10 punktów przewagi nad strefą spadkową. Jeżeli gra Białej Gwiazdy nagle jakimś cudem się nie poprawi, może się okazać, że dużym wyzwaniem będzie utrzymanie miejsca zapewniającego spokojne pozostanie w Ekstraklasie…

Źródło: skwk.pl

Minuta po minucie

Pomeczowe wypowiedzi trenerów

Tomasz Kulawik gratulował punktu GKS-owi... Katowice

Po dzisiejszym meczu w Bełchatowie trener Wisły Tomasz Kulawik chyba zbyt mocno przeżywał to co działo się w jego trakcie. Na pomeczowej konferencji prasowej pogratulował bowiem zdobycia punktu GKS-owi... Katowice. Po czym zaprzeczał temu, że się przejęzyczył.

Co ciekawe, w dalszej części swojej wypowiedzi - przyznał m.in., że bełchatowianie zaskoczyli Wisłę... walką, a nasz zespół zagrał "bojaźliwie"!

Można niestety tylko załamać ręce, bo czym grać miał outsider ligi, jak nie "walecznością", z drużyną, która - jak sam opiekun "Białej Gwiazdy" przyznał przed kamerami Canal+ Sport, przed pierwszym gwizdkiem - sama ma ambicje na udział w europejskich pucharach? Na tle zaś ostatniego zespołu w tabeli, my gramy z kolei bojaźliwie...

Źródło: wislaportal.pl

Pomeczowe wypowiedzi zawodników

Kosowski: Bełchatów pokazał nam, że będzie to trudna runda

Bartosz Karcz


Chyba nie tak wyobrażał Pan sobie powrót do Bełchatowa, w którym grał Pan przez ostatnie półtora roku?

- Oczywiście, że nie tak. Szkoda, że nie wygraliśmy meczu. Co do tego, co działo się na trybunach, to myślałem, że będzie znacznie gorzej.


Jeśli natomiast chodzi o grę, to spodziewam się, że trener będzie miał do niej bardzo dużo zastrzeżeń. Założenia na ten mecz były inne. Mieliśmy kilka sytuacji, może nie były to stuprocentowe okazje, ale powinniśmy je wykorzystać. Pozostaje pochwalić drużynę Bełchatowa, bo w mojej ocenie akurat GKS zagrał całkiem dobry mecz.

Wasza druga linia nie funkcjonowała w tym spotkaniu tak jak należy. Mieliście wiele niecelnych podań, niewymuszonych strat.

- Rzeczywiście. Dużo było niewymuszonych błędów indywidualnych. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że przegraliśmy walkę o środek pola. Bełchatów może nie tyle, że nas zdominował, ale to rywale zbierali większość drugich piłek. Mieli mniej niewymuszonych i "głupich" błędów. To później przekładało się na bieganie bez piłki i z piłką. A wiadomo, że jedna z tych rzeczy męczy, a druga cieszy.

Jak nie idzie gra, to trzeba liczyć na stałe fragmenty gry, na rzuty rożne i wolne. Wszyscy wierzyli, że z pańskim przyjściem do Wisły ten element znacznie się poprawi. Tymczasem pańskie dośrodkowania nie były najlepsze, najczęściej lądowały na głowie pierwszego obrońcy.

- Zgadza się. Może nie wszystkie te dośrodkowania były złe, ale mogło być pod tym względem zdecydowanie lepiej. Były może dwa, trzy dobre dośrodkowania, ale nawet przy nich zabrakło wykończenia pod bramką Bełchatowa.

Wiele mówiło się przed pierwszym meczem, jak ważny będzie udany start. Tymczasem nic z tego nie wyszło i znów Wisła wpada w dołek.

- Nie ma co dramatyzować. Nikt w Krakowie nie mówił, że będziemy walczyć o mistrzostwo Polski. Nie od dzisiaj wiadomo, jaka jest sytuacja. Ja też byłem pełen nadziei, że przyjedziemy do Bełchatowa i zdecydowanie wygramy. Jeszcze raz okazało się jednak, że to jest sport, a ten lubi być nieprzewidywalny. Tym razem Bełchatów pokazał nam, jak trudna dla Wisły będzie ta runda.

Brak sytuacji bramkowych wynikał głównie z tego, że z linii pomocy nie miał kto dostarczyć piłki waszym napastnikom - Danielowi Sikorskiemu, a później Cwetanowi Genkowowi?

- Z jednej strony tak, tylko że to wszystko musi ze sobą współgrać na boisku. Napastnicy też muszą czasami przytrzymać piłkę w pierwszej linii, żeby cała drużyna mogła podejść i grać atak pozycyjny. Pamiętajmy, Wisła jest drużyną, która praktycznie zawsze będzie musiała grać właśnie atak pozycyjny, dlatego ta rola napastników jest tak duża. Tym razem każdemu z nas czegoś zabrakło. Można jedynie pochwalić Sergeia za to, jak spisywał się bramce i naszą obronę, bo nie straciliśmy gola. To jedyny plus tego spotkania.

W czwartek gracie z Jagiellonią w Pucharze Polski, a w poniedziałek z Podbeskidziem w lidze. W starciu tych dwóch drużyn było 4:0 dla "Górali". To z jednej strony budzi wasze nadzieje przed meczem z "Jagą", a z drugiej obawy przed spotkaniem z drużyną z Bielska-Białej?

- Generalnie żaden zespół mnie nie przeraża. Mecz w Bełchatowie pokazał jednak, że będzie nam trudno z każdym przeciwnikiem. GKS jest ostatni w tabeli, a nie daliśmy rady stworzyć sobie nawet stuprocentowych okazji. Tyle. Cóż można jeszcze dodać? Pozostaje mieć nadzieję, że w następnych meczach będziemy przynajmniej stwarzać sobie szanse na strzelanie goli.

Jaki był nastrój po meczu w waszej szatni? Złość, przygnębienie? Może jeszcze coś innego? - Było przede wszystkim niezadowolenie. Teraz przyjdzie czas na analizę i pewnie trener pokaże nam, co było w naszej grze złe, a co dobre.


Źródło: gazetakrakowska.pl

Po wiosennej inauguracji - kibicowsko

25. February 2013,


Na oficjalny wyjazd Kibice Wisły zmuszeni byli czekać, aż 142 dni. Przypomnę, że ostatni raz w rundzie jesiennej wspieraliśmy Białą Gwiazdę z trybun stadionu na Łazienkowskiej. Tyle dni wyjazdowej posuchy zakończyło się wczorajszą wizytą w Bełchatowie. Ciśnienie na wyjazd było duże, bilety rozeszły się w mgnieniu oka i tak w komplecie 384 osób stawiliśmy na obiekcie zlokalizowanym przy ulicy Sportowej.


Zbiórkę wyznaczono na 9:15 a odjazd spod stadionu Wisły nastąpił dokładnie piętnaście minut później. Podróż mijała w miarę spokojnie, dyskutowano o naszych szansach w rundzie wiosennej i polityce transferowej naszego klubu. Tematów było naprawdę sporo, nie mogło również zabraknąć rozmów na temat sobotniej walki Gołoty z Saletą. Po kilku godzinach podróży i kilku postojach dotarliśmy do celu na godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wejście na obiekt GKS-u odbywało się dość mozolnie a po chwili pod kasami zrobiło się tłoczno, ponieważ dojechały kolejne autokary z Kibicami Wisły. Ostatnie osoby na sektorze zameldowały się w okolicach 30 minuty meczu. Przed bramami została grupka Kibiców, którzy do Bełchatowa wybrali się nie posiadając biletu.

Nasz sektor tego dnia przyozdobiono następującymi flagami: Wadowice, Wisła Sharks, Bronowice, Kleparz, Wola Duchacka, Zabierzów, Jaworzno, Trzebinia oraz flagą Polonii Przemyśl. Na początku drugiej połowy na płocie pojawił się transparent upamiętniający 60. rocznicę śmierci generała Emila Fieldorfa Nila. Pojawiły się również transparenty z pozdrowieniami dla kibiców z Gdańska.

Nasz doping tego dnia ograniczył się jedynie do kilku okrzyków, m.in. oznajmiliśmy wszystkim, że "Jesteśmy zawsze tam gdzie nasz Wisła gra", daliśmy również do zrozumienia naszym piłkarzom, że po dzisiejszym meczu oczekujemy trzech punktów z najsłabszą drużyną Ekstraklasy. W trakcie meczu pozdrowiliśmy nasze zgody i zaintonowaliśmy "Jazda, Jazda, Jazda... " Jednak jak widać nie wpłynęło to mobilizująco na naszych grajków. Po meczu nieliczni podeszli pod sektor a pierwszymi, którzy udali się w stronę szatni byli Rafał Boguski oraz Radek Sobolewski. Reszta ustawiła się w bezpiecznej odległość od naszego sektora, jednak ich wizyta została skwitowana głośnym: "Walczy, biegać i się starać a jak nie to…".

Po zakończeniu meczu, na sektorze trzymano nas dość krótko co sprawiło, że w drogę powrotną ruszyliśmy chwilę po 17. Powrót mijał dość spokojnie i w Grodzie Kraka zameldowaliśmy się tuż po 21. Do zobaczenia na kibicowskim szlaku!


wislakrakow.com

(WISŁAZWE)

Źródło: wislakrakow.com

Podsumowanie 16. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

Pierwsza kolejka ligowej wiosny przyniosła kilka niespodzianek, a największą jest bez wątpienia porażka Legii w Kielcach. To sprawia, że nasza liga bynajmniej nie jest rozstrzygnięta, tym bardziej, że komplety punktów dopisały Lech, Śląsk i Górnik. Warszawiacy niech więc na razie nie zakładają złotych medali na szyjach. O dziwo interesująco może być także w dole tabeli, zwłaszcza że skazane na spadek Podbeskidzie rozbiło aż 4-0 "Jagę". Nieciekawie jest natomiast w Wiśle, która tylko zremisowała w Bełchatowie.

Piątek, 22 lutego:

Zagłębie Lubin 3-0 Pogoń Szczecin

1-0 Bartosz Rymaniak (9.)

2-0 Szymon Pawłowski (23. k.)

3-0 Michal Papadopulos (81.)

Miedziowa drużyna była rewelacją rundy wiosennej przed rokiem i teraz także zaczyna od mocnego uderzenia, odgrywając się poniekąd "portowcom" za porażkę 0-4 na inaugurację bieżącego sezonu. Można powiedzieć, że gospodarze zaczynają wiosnę tak, jak kończyli jesień, czyli dla siebie z optymizmem. Przypomnijmy - w ostatnim spotkaniu 2012 roku ograli 4-1 Wisłę. Teraz też strzelili trzy bramki więcej od rywala i chyba dla nich źle, że nie ma już tego przepisu, który obowiązywał kiedyś. Czyli wygrywasz co najmniej trzema bramkami - masz punktów trzy. Wygrywasz jedną lub dwoma - masz dwa. Cieszyć się zaś z tego może wspomniana Wisła i Pogoń - bo kiedyś takie porażki - karano punktami ujemnymi. Choć jedni i drudzy na ujemne w tych meczach zasługiwali.

Polonia Warszawa 1-1 Lechia Gdańsk

0-1 Piotr Wiśniewski (83.)

1-1 Miłosz Przybecki (88.)

Mecz solidnie rozczarował, bo przez ponad 80 minut działo się niewiele. Albo dokładniej - bardzo niewiele. Obydwa zespoły obudziły się dopiero w końcówce, kiedy to padły ładne bramki. Skończyło się więc podziałem punktów, a najważniejsze, że się skończyło, bo nawet mimo żywiołowej końcówki - nie był to łatwy mecz do oglądania.

Sobota, 23 lutego:

Podbeskidzie 4-0 Jagiellonia Białystok

1-0 Róbert Demjan (1.) 82

2-0 Błażej Telichowski (17.)

3-0 Marek Sokołowski (66.)

4-0 Róbert Demjan (82.)

Jeśli przypomnicie sobie mecz obydwu drużyn z rundy jesiennej, to okaże się, że "Górale" powtórzyli mocne wejście w ligę, bo zarówno wtedy, jak i teraz - otwierali wynik już w pierwszej minucie! Z tą tylko różnicą, że 18 sierpnia ubiegłego roku w Białymstoku przegrali (1-2), a 23 lutego tego - "Jagę" z boiska zwyczajnie zmietli, bo jak inaczej nazwać wynik 4-0? Czyżby to miała być "bielska wiosna"?

Śląsk Wrocław 2-1 Widzew Łódź 0-1 Bartłomiej Pawłowski (11.) 1-1 Marek Wasiluk (16.) 2-1 Waldemar Sobota (80.) W iście zimowej scenerii wrocławianie dopisali ważne dla siebie trzy punkty i gonią tym samym czołówkę tabeli. Łatwo nie było, bo łodzianie prezentowali się jak to mają w zwyczaju - ambitnie i niewiele brakowało, a przywieźliby do domu punkt. Ostatecznie to Śląsk wygrał i odegrał się łodzianom za identyczną porażkę z poprzedniego starcia.

Korona Kielce 3-2 Legia Warszawa

0-1 Jakub Kosecki (21.)

1-1 Maciej Korzyn (31.)

2-1 Artur Lenartowski (47.)

2-2 Iñaki Astiz (66.)

3-2 Tadas Kijanskas (73.)

Ochrzczenie Legii jakimś tam śmiesznym "Hollywoodem" zrobiło jej... krzywdę, bo mają się z czego pośmiać teraz kibice innych drużyn. Zwłaszcza, że pewniak do mistrzostwa przegrał z 13. zespołem ligi po rundzie jesiennej jak najbardziej zasłużenie. Kielczanie pokazali to z czego słyną, czyli ambicję i nie przeszkodziła im nawet konieczność dokonania dwóch szybkich i wymuszonych zmian, spowodowanych kontuzjami. Tym bardziej należą się więc ekipie Korony słowa uznania. A Legia? Zostanie po tej kolejce liderem, ale chyba ta liga będzie jeszcze... ciekawa.

Niedziela, 24 lutego:

GKS Bełchatów 0-0 WISŁA KRAKÓW

Pierwszy oficjalny mecz Wisły w 2013 roku już za nami. Niestety nic dobrego o nim napisać nie można. Małecki z Kosowskim nie rozbujali ofensywy "Białej Gwiazdy", bo ta wciąż kuleje. Wprawdzie gdyby w doliczonym czasie gry trafili Iliev lub Sobolewski - mielibyśmy dwa punkty w swoim dorobku więcej, ale czy nasza wygrana w Bełchatowie byłaby zasłużona? Niestety nie - i niech to będzie najlepszym podsumowaniem gry podopiecznych Tomasza Kulawika, którzy dziś zwyczajnie nie zasłużyli na ogranie najsłabszego zespołu w lidze!

Ruch Chorzów 0-4 Lech Poznań

0-1 Bartosz Ślusarski (2.)

0-2 Marcin Kamiński (45.)

0-3 Marcin Baszczyński (60. sam.)

0-4 Kasper Hämäläinen (87.)

Poznaniacy gładko i wysoko ograli "Niebieskich" i mają już tylko jedno oczko straty do Legii. Koszmarny powrót na Cichą zaliczył Marcin Baszczyński, bo najpierw miał udział przy golu dla poznaniaków, a później strzelił "samobója". Warto wspomnieć, że w takich samych rozmiarach Lech ograł chorzowian także na inaugurację ligi.

Poniedziałek, 25 lutego:

Górnik Zabrze 1-0 Piast Gliwice

1-0 Tomasz Zahorski (4.)

Bez Milika i Nakoulmy miało być ciężej i może i było, ale zabrzanie niezmiennie swoją motoryką potrafią ogrywać swoich przeciwników. Nawet jeśli Ci mają w bramce świetnie dysponowanego Dariusza Trelę. Trener gospodarzy, Adam Nawałka, postawił dziś na wracającego do Górnika Tomasza Zahorskiego, którego mocno nie chcieli kibice. Ten jednak odpłacił się golem i choć mógł trafić więcej niż raz, to dał swojej drużynie ważne trzy punkty i aż chciałoby się przypomnieć fakt, że przy Nawałce, to i... Daniel Sikorski strzelał!

Aktualna tabela:

1. Legia Warszawa 16 33 34-17

2. Lech Poznań 16 32 24-14

3. Górnik Zabrze 16 31 24-11

4. Polonia Wwa 16 29 28-14

5. Śląsk Wrocław 16 29 26-21

6. Lechia Gdańsk 16 24 22-19

7. Piast Gliwice 16 22 21-25

8. Zagłębie Lubin 16 21 21-17

9. Widzew Łódź 16 21 18-21

10. Pogoń Szczecin 16 21 16-19

11. Jagiellonia 16 19 17-21

12. Korona Kielce 16 19 15-20

13. WISŁA KRAKÓW 16 19 14-22

14. Ruch Chorzów 16 15 13-26

15. Podbeskidzie 16 9 20-29

16. PGE GKS Bełchatów 16 7 10-27

Źródło: wislaportal.pl

Analiza i oceny po niedzielnym remisie

Wpisany przez Micek

poniedziałek, 25 lutego 2013 21:32


Analiza meczu z GKS-em Bełchatów oraz oceny indywidualnych występów zawodników.


Ciężko poddać analizie coś, co praktycznie nie funkcjonowało. Wisła zagrała senny i nieciekawy mecz, nie potrafiąc pokonać równie słabego i niezbyt wymagającego rywala. W tym kontekście, wszelkie wypowiedzi piłkarzy i trenerów mówiące o „trudnych warunkach postawionych przez gospodarzy”, należy uznać za nic nie wnoszące kurtuazyjne formułki.

Gra obronna w tym całym smutnym obrazie prezentowała się w miarę poprawnie, niezłe zawody zaliczył zwłaszcza Jaliens, który kilka razy posiłkując się doświadczeniem, potrafił zatrzymać szarżujących piłkarzy rywala. Głowacki i Sobolewski po raz kolejny pokazali, że gra w defensywie nie jest im obca, lecz od takich piłkarzy wymaga się znacznie więcej. Czego im brakuje? Może koncentracji? Może odrobiny szczęścia na boisku? Ciężko poddawać krytyce graczy aspirujących do miana legend klubu, ale niestety, są oni właśnie przez to narażeni na baczniejszą obserwację. Ogólnie gra obrony, wraz z bramkarzem była poprawna, lecz szwankowało wyprowadzanie akcji i umiejętność szybkiego wyprowadzenia piłki z własnej strefy obronnej. Dać o sobie dawało również kiepskie przygotowanie fizyczne (przemęczenie?), lecz ta uwaga odnosi się do całej drużyny, nie tylko do formacji defensywnej.

O ofensywie nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. W niedzielę mieliśmy okazję obserwować dwóch graczy, którzy do Wisły powrócili. Lepiej z tej pary spisał się Kosowski, który próbował brać na siebie ciężar gry i przejmować inicjatywę. Słabo układało się utrzymywanie przy piłce i budowanie ataków pozycyjnych. Wisła nie potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce i szybko się jej pozbywała, co sprawiało, że ogólną inicjatywę w meczu miał zespół gospodarzy.

Wreszcie, przeprowadzone zmiany nie wniosły zbyt wiele nowej jakości. Po raz kolejny w tym sezonie słabo zaprezentował się Genkov, który nie potrafi wygrać rywalizacji o miejsce w składzie z bardzo mizernym Sikorskim. Jak widzimy, nie jest to bezpodstawna decyzja trenera.


Oceny piłkarzy (skala: 1-10, wyjściowa nota: 5):

Sergei Pareiko – 5

Złapał co miał złapać, nie popełnił większych błędów. Należy pamiętać, że Bełchatowianie nie wystawili go jednak na ciężką próbę.


Marko Jovanović – 3

Bez większych zarzutów do gry obronnej, nie potrafił jednak zrobić nic w ataku, oprócz dobrej wrzutki na głowę Sobolewskiego w samej końcówce meczu.


Arkadiusz Głowacki – 2

Ocena byłaby wyższa, gdyby nie czerwona kartka. Może i była ona dyskusyjna, ale „Głowie” należy się bura za to, że w ogóle dał sędziemu możliwość podjęcia takiej decyzji.


Radosław Sobolewski – 3,5

Pamiętamy, że nie jest to dla niego naturalna pozycja, ale wydaje się, że defensywni pomocnicy z czasem zmierzają do tego aby na koniec kariery grać na stoperze. Mógł zapewnić Wiśle trzy punkty w doliczonym czasie gry.


Kew Jaliens – 3,5

Niezły mecz Holendra. Oczywiście od gościa, który pobiera taką gażę oczekujemy „nieco” więcej. Ale cóż, takie czasy.


Patryk Małecki – 2,5

Bardzo mizerny powrót Małego do rodzimych rozgrywek. Mało widoczny, zatracił dynamikę. Raziły niedokładne podania.


Cezary Wilk – 2,5

Nieźle w defensywie, choć i tutaj nie obyło się kilku głupich błędów, które inny rywal wykorzystałby w bardziej umiejętny sposób.


Michał Chrapek – 2,5

W pierwszej połowie sporo pracował, lecz potem, niemal tradycyjnie, brakło mu sił.


Ivica Iliev – 2

Nota ta powinna dać do myślenia trenerowi. Czy ten gracz powinien być obecny na boisku przez pełne 90 minut?


Kamil Kosowski – 3,5

Najlepszy gracz ofensywny, lecz cóż to za wyczyn w takim meczu.


Daniel Sikorski – 1,5

Na zachodzie bez zmian.


Rafał Boguski – 2

Nadal słaby fizycznie, choć ambicji mu nie brakuje.


Cwetan Genkov – 1,5

Kompletnie bez formy. Zagubiony na boisku.


Osman Chavez – 0

Grał zbyt krótko by go ocenić.

Źródło: skwk.pl


Galeria kibicowska: