Halina Iwaniec

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Echo Krakowa. 1984, nr 49 (8 III) nr 11587)
(Galeria)
Linia 235: Linia 235:
Grafika:Kaluta i Iwaniec.jpg|Z Haliną Kalutą
Grafika:Kaluta i Iwaniec.jpg|Z Haliną Kalutą
Grafika:Halina Iwaniec2.jpeg
Grafika:Halina Iwaniec2.jpeg
 +
Grafika:Koszykarki - niezidentyfikowane.jpg
Grafika:Koszykarki2.jpg|[[Kadra Wisły 1975/1976 (koszykówka kobiet)|1976 rok]]
Grafika:Koszykarki2.jpg|[[Kadra Wisły 1975/1976 (koszykówka kobiet)|1976 rok]]
Grafika:1976 Koszykarki2.jpg|[[Kadra Wisły 1975/1976 (koszykówka kobiet)|1976 rok]]
Grafika:1976 Koszykarki2.jpg|[[Kadra Wisły 1975/1976 (koszykówka kobiet)|1976 rok]]

Wersja z dnia 16:13, 24 lis 2019

Halina Iwaniec (z domu Wyka)
Informacje o zawodniku
kraj Polska
urodzony 5 stycznia 1953 w Rudniku
wzost/waga 170 cm
pozycja Obrońca
reprezentacja 247
sukcesy 7xMP; 2. miejsce w ME (1980, 1981)
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Punkty
1970/71 Stal Stalowa Wola
1971/72 Stal Stalowa Wola
1972/73 PLKK Wisła Kraków
1973/74 PLKK Wisła Kraków
1974/75 PLKK Wisła Kraków
1975/76 PLKK Wisła Kraków
1976/77 PLKK Wisła Kraków 45 679
1977/78 PLKK Wisła Kraków 7 31
1978/79 PLKK Wisła Kraków 30 379
1979/80 PLKK Wisła Kraków 28 339
1980/81 PLKK Wisła Kraków 30 392
1981/82 PLKK Wisła Kraków 26 339
1982/83 PLKK Wisła Kraków 28 380
1983/84 PLKK Wisła Kraków 28 326
1985/86 PLKK Wisła Kraków 16 131
1986/87 PLKK Wisła Kraków 27 175
W rubryce Mecze/Punkty najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.



Najlepsza zawodniczka sezonu 1975 w plebiscycie "Sportowca"


Halina Iwaniec, z domu Wyka, koszykarka Wisły, urodziła się 5 stycznia 1953 roku. Mierząca 170 cm wzrostu, jest wychowanką Stali Stalowa Wola, z której w 1972 roku przeniosła się do Wisły. Biała Gwiazda stałą się jej drugim domem, w klubie z Reymonta pozostała do zakończenia kariery. Z Wisłą wywalczyła osiem złotych medali Mistrzostw Polski (w latach 1975, 1976, 1977, 1979, 1980, 1981, 1984 oraz 1985).

Halina Iwaniec reprezentowała Polskę w kadrze narodowej w 247 meczach, w tym sześć razy podczas mistrzostw Europy.

W latach 2000-2002 pełniła funkcję członka zarządu sekcji koszykówki TS.

Spis treści

Przebieg kariery klubowej

  • 1970/1971 - Stal Stalowa Wola
  • 1971/1972 - Stal Stalowa Wola
  • 1972/1973 - Wisła Kraków
  • 1973/1974 - Wisła Kraków
  • 1974/1975 - Wisła Kraków
  • 1975/1976 – Wisła Kraków
  • 1976/1977 – Wisła Kraków
  • 1977/1978 – Wisła Kraków
  • 1978/1979 – Wisła Kraków
  • 1979/1980 – Wisła Kraków
  • 1980/1981 – Wisła Kraków
  • 1981/1982 – Wisła Kraków
  • 1982/1983 – Wisła Kraków
  • 1983/1984 – Wisła Kraków
  • 1984/1985 – Wisła Kraków
  • 1985/1986 – Wisła Kraków
  • 1986/1987 – Wisła Kraków


Kącik poetycki

Na Halinę I.


Niezdobyty Wisły szaniec
Boska „Samanta” Iwaniec.

— Dariusz Zastawny, Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach


Wygrałybyśmy z obecną Wisłą! (rozmowa z Haliną Iwaniec)

Źródło: krowodrza.pl, 2010.

Koszykarki Wisły w sezonie 1979/80. Stoją od prawej: Małgorzata Waga, Halina Kłosińska-Jakóbczak, Elżbieta Biesiekierska, Mariola Pawlak-Marzec, Barbara Rogowska-Wiśniewska, Lucyna Berniak-Januszkiewicz. Klęczą od prawej: Halina Wyka-Iwaniec, Halina Kaluta, Małgorzata Krawczyk , Grażyna Jaworska-Seweryn.Ze zbiorów prywatnych Marioli Pawlak.
Koszykarki Wisły w sezonie 1979/80. Stoją od prawej: Małgorzata Waga, Halina Kłosińska-Jakóbczak, Elżbieta Biesiekierska, Mariola Pawlak-Marzec, Barbara Rogowska-Wiśniewska, Lucyna Berniak-Januszkiewicz. Klęczą od prawej: Halina Wyka-Iwaniec, Halina Kaluta, Małgorzata Krawczyk , Grażyna Jaworska-Seweryn.
Ze zbiorów prywatnych Marioli Pawlak.
Spotkanie Reprezentacji po latach, Katowice 1999. Od lewej: trener Ludwik Miętta-Mikołajewicz, Barbara Gertchen, Ludmiła Janowska, Grażyna Jaworska-Seweryn, Halina Kosińska-Jakóbczak, Marta Jodłowska-Starowicz, Mariola Pawlak-Marzec, Bożena Wołujewicz-Sędzicka, Halina Iwaniec.Ze zbiorów prywatnych Marioli Pawlak.
Spotkanie Reprezentacji po latach, Katowice 1999. Od lewej: trener Ludwik Miętta-Mikołajewicz, Barbara Gertchen, Ludmiła Janowska, Grażyna Jaworska-Seweryn, Halina Kosińska-Jakóbczak, Marta Jodłowska-Starowicz, Mariola Pawlak-Marzec, Bożena Wołujewicz-Sędzicka, Halina Iwaniec.
Ze zbiorów prywatnych Marioli Pawlak.
Halina Iwaniec, Maryla Muzyk (żona śp. Romana Muzyka) i Adam Nawałka podczas gali jubileuszowej na 100-lecie Klubu w 2006 roku.
Halina Iwaniec, Maryla Muzyk (żona śp. Romana Muzyka) i Adam Nawałka podczas gali jubileuszowej na 100-lecie Klubu w 2006 roku.

Jedna z najlepszych koszykarek Europy początku lat 80. Mózg zespołu Wisły i reprezentacji Polski. W koszulce z Białym Orłem wystąpiła 247 razy. Do jej największych sukcesów należy dwukrotne zdobycie z reprezentacją Polski wicemistrzostwa Europy w 1980 i 1981 roku i udział w Reprezentacji Europy kierowanej przez Ludwika Mięttę-Mikołajewicza. Z „Białą Gwiazdą” zdobyła 6 razy krajowe mistrzostwo i raz PP.

2015. Podczas trwającego w Warszawie Walnego Zebrania Delegatów PZKosz Halina Iwaniec otrzymała tytuł Członka Honorowego PZKOSZ.
2015. Podczas trwającego w Warszawie Walnego Zebrania Delegatów PZKosz Halina Iwaniec otrzymała tytuł Członka Honorowego PZKOSZ.

- Dlaczego zainteresowała się Pani grą w koszykówkę?

- Moja, starsza o dwa lata, siostra grała w kosza w Stali Stalowa Wola. Swoimi opowieściami zachęciła mnie do uprawiania tego sportu. Wcześniej trenowałam lekkoatletykę: skakałam wzwyż i w dal, biegałam. Kiedy moja nauczycielka wf, pani Grażyna Janik skierowała kilka dziewcząt, w tym mnie, do trenera koszykówki, gra spodobała mi się na tyle, że postanowiłam jej się poświęcić. Jeszcze przez jakiś czas jeździłam równolegle na zawody lekkoatletyczne. Zadecydował ostatecznie czynnik pogodowy. Na otwartym stadionie czasem padał deszcz, wybrałam więc dyscyplinę, którą uprawia się pod dachem hali.

- Kibice Wisły, do której przeszła Pani ze „Stalówki”, pamiętają Panią jako Samantę. Skąd wziął się ten pseudonim?

- Pod koniec lat 60. telewizja nadawała czeski serial o czarownicy Samancie. Kiedy czarowała, w charakterystyczny sposób poruszała nosem. Ja – podobnie. Szczególnie gdy coś mi nie wyszło, także ruszałam nosem. Koleżanki to podpatrzyły i ochrzciły mnie Samantą. Jak się okazało, pseudonim przylgnął do mnie na całe życie. Do dziś większość znajomych zwraca się do mnie „Samanta”, nie Halina.

- Które mecze z tego okresu utkwiły Pani najbardziej w pamięci?

- Było ich bardzo wiele. Nigdy nie byłam typowym „rzutoszczykiem”. Bywało tak, że zdobyłam w meczu tylko 4 punkty, ale dzięki licznym asystom, zbiórkom byłam wybrana najlepszą zawodniczką spotkania przez trenerów i dziennikarzy. Byłam – jak mówiono – mózgiem drużyny. Bardziej od zdobywania punktów, bawiły mnie nieszablonowe zagrania, podania. W pamięci utkwił mi turniej przedolimpijski w Hamilton w 1976 r., kiedy przegrałyśmy z Kubankami po dogrywce, co spowodowało, że nie pojechałyśmy na olimpiadę do Montrealu. W mojej karierze zabrakło więc tylko występów na Igrzyskach.

- Jak postrzega Pani zmiany, które zaszły w koszykówce od czasu zakończenia Pani kariery?

- Koszykówka to niekończący się temat rozmów z koleżankami. Nie podoba nam się np., że w Wiśle i innych klubach jest tak dużo zawodniczek zagranicznych. Odbiera się przez to szansę zaistnienia młodym, wyszkolonym polskim koszykarkom.

- Ale naszpikowana zagranicznymi gwiazdami Wisła znalazła się czwarty raz z rzędu wśród 16 najlepszych zespołów klubowych Europy. Czy Pani zdaniem, „tamta” Wisła wygrałaby z tą obecną?

- O tak! I to wysoko. Zadecydowałoby o tym nasze ogromne zaangażowanie, umiejętności i myślenie w grze. Oglądając mecze, zastanawiam się czasem, co zawodniczka chciała zrobić i dlaczego zrobiła akurat tak, a nie inaczej. Czasami aż serce boli, że gra posiadająca tak wiele rozwiązań, wygląda tak brzydko. Pamiętam taką akcję z meczu w Krakowie. Biegłam z piłką i byłam już blisko kosza. Atakowała mnie przeciwniczka. Kątem oka dostrzegłam Lucynę Januszkiewicz. Nie ryzykując sama rzutu, podałam jej piłkę za plecami. Ona zdobyła punkty i obie dostałyśmy ogromne brawa publiczności. Myślę, że na tym m.in. polega piękno koszykówki.

- Co dał Pani ten sport?

- Bardzo wiele. Przede wszystkim twardość psychiczną, która przełożyła się na życie osobiste. Nie przegrałam w nim niczego, ale myślę, że gdyby – odpukać – stało się coś złego, dałabym sobie radę. Nauczyłam się bowiem i wygrywać i przegrywać. Kiedy idę na mecz, przeżywam go razem z dziewczynami walczącymi na parkiecie. Lubię wsłuchiwać się w kozłowanie piłki, to mnie bardzo uspokaja. Poza tym: systematyczność, punktualność, samodyscyplina i otwarcie na ludzi. No i kontakty, które utrzymujemy z koleżankami od lat, organizując m.in. coroczną Wigilię dla zawodniczek z różnych pokoleń, począwszy od pani Haliny Oszastowej, a skończywszy na Gosi Downar-Zapolskiej. Mimo upływu lat, w dalszym ciągu tworzymy wielką, sportową rodzinę.

Rozmawiał: Janusz Mika

Źródło: krowodrza.pl

Dziesiątka najlepszych sportowców 100-lecia Wisły

1. Antoni Szymanowski (piłka nożna)

2. Henryk Reyman (piłka nożna)

3. Mieczysław Gracz (piłka nożna)

4. Kazimierz Kmiecik (piłka nożna)

5. Józefa Ledwig (siatkówka kobiet)

6. Franciszek Gąsienica-Groń (narciarstwo - kombinacja norweska)

7. Wiesław Langiewicz (koszykówka mężczyzn)

8. Halina Iwaniec (koszykówka kobiet)

9. Roman Muzyk (lekko atletyka)

10. Adam Nawałka (piłka nożna).

Poczytaj też:

Galeria

Źródło statystyk i danych do biogramu

Relacje prasowe

Echo Krakowa. 1976, nr 136 (18 VI) nr 9518

Halina Iwaniec

HALINA WYKA-IWANIEC urodziła się w 1953 r. w Rudniku. Karierę sportową i rozpoczynała w stalowowolskiej Stali i swą dynamiczną, pełną inwencji grą zwróciła na siebie uwagę trenera Wisły, który w 1972 r. ściągnął ją do klubu krakowskiego. Tu niewysoka jak na koszykarkę — 170. cm — ale obdarzona dużym zmysłem taktycznym, szybkością i celnym rzutem do kosza, zawodniczką od razu awansowała do pierwszej piątki zespołu, stając się graczem kierującym akcjami swych koleżanek. Od niej rozpoczyna się większość akcji, ona najczęściej jest w posiadaniu piłki, dzięki świetnemu przeglądowi sytuacji wie niemal zawsze komu i kiedy podać piłkę, by akcja zakończyła się powodzeniem, przyniosła punkty drużynie. Szybko awansowała do kadry narodowej, w której jest podobnie jak w klubie, czołową zawodniczką. Ma na swym koncie już 110 występów w koszulce z białym orłem, trzykrotnie startowała w mistrzostwach Europy, a w ubiegłym roku uznana została przez dziennikarzy w plebiscycie „Sportowca” najlepszą zawodniczką w Polsce. Jes.t studentką IV roku krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego


Echo Krakowa. 1980, nr 217 (8 X) nr 10772

Nasza rozmówczyni — HALINA IWANIEC: pseudonim — „Samanta”, 27 lat, 170 cm wzrostu, rozgrywająca krakowskiej Wisły i reprezentacji Polski (203 spotkania, dwusetne 24.09. br. w meczu z ZSRR podczas ME), jest wychowanką Stali Stalowa Wola, srebrna medalistka mistrzostw Europy.

Nie przebrzmiały jeszcze echa sukcesu polskich koszykarek jakim było zdobycie srebrnego medalu podczas mistrzostw Europy, a już jutro zespołowi mistrza Polski Wiśle Kraków przyjdzie zainaugurować nowy sezon. O godz. 18 krakowianki zmierzą i się w swojej hali w meczu Pucharu Klubowych Mistrzów Europy z francuską drużyną Stade Francais Paryż.

Na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziów spotkania Georgija Awaliszwili (ZSRR) i Laszlo Krala (Węgry) poprosiliśmy o krótką rozmowę kapitana wiślaczek Halinę Iwaniec.

Przede wszystkim proszę przyjąć serdeczne gratulacje za znakomitą postawę podczas mistrzostw Europy.

Dziękuję. Nigdy nie myślałam.

że zajdziemy aż tak daleko — do finału, ale tym razem naprawdę zagrałyśmy chyba nawet powyżej swoich możliwości.

Radość z medalu trwa oczywiście nadal, ale zbliża się nowy sezon i trzeba obecnie myśleć o przygotowaniu jak najlepszej formy na ligę i na Puchar Europy.

Właśnie, jutro gracie pierwszy mecz pucharowy. W jakiej jesteście formie, na co mogą liczyć kibice, co zmieniło się w drużynie? Z formą jest jeszcze różnie, szwankuje zgranie zespołu. Ale trzeba pamiętać, że wiele tygodni nie trenowałyśmy razem.

Grażyna Jaworska i ja występowałyśmy w ME. pozostałe koleżanki brały natomiast udział w międzynarodowych turniejach w Warszawie, Bratysławie i Linzu. Poza tym mamy, tego nie można ukryć, kłopoty, kadrowe. Odeszły Mariola Pawlak i Barbara Wiśniewska, z powodów rodzinnych (macierzyństwo) nie trenuje Lucyna Januszkiewicz, Młode zawodniczki, te które już z nami ćwiczą, Jaskurzyńska. Bazyszyn i Lenczowska nie przestawiły się jeszcze na inny, bardziej wyczerpujący reżim treningowy. Nietrudno zauważyć, że w tym sezonie będzie trudniej.

Czy także w meczach z Francuzkami? W tym przypadku jestem raczej optymistką. Powinniśmy awansować do następnej rundy, choć trzeba podkreślić, iż Stade Francais posiada w składzie kilka niezłych koszykarek m. in, reprezentantki Francji Ekambi, ??iidotti i Simonetti, Amerykankę O Connor Dziękuję za rozmowę.

JERZY SASORSKI


Echo Krakowa. 1984, nr 49 (8 III) nr 11587

12 LAT gry w zespole Wisły i 7 tytułów mistrzyń Polski zdobytych wspólnie z koleżankami, 250 występów w reprezentacji i 2-krotnie wicemistrzostwo Europy, zwycięstwa w najrozmaitszych plebiscytach — oto krótka, sportowa, wizytówka jednej z najlepszych polskich koszykarek — HALINY IWANIEC. Panią Halinę znamy głównie z boiska, gdzie znakomicie dyrygowała zespołem, popisywała się celnymi rzutami. Ale przecież jest jeszcze inna Halina Iwaniec — nie w sportowej koszulce, ale w swetrze i w spódnicy. Halina Iwaniec — żona i matka, — Sport na poziomie, który Pani reprezentuje, wymaga wielu wyrzeczeń, pochłania mnóstwo czasu. Odbywa się to kosztem życia prywatnego. Jak Pani połączyła swoje obowiązki sportowe z rodzinnymi? — To fakt. W domu byłam gościem, zdarzały się sytuacje, że musiałam z niego wyjeżdżać na długie miesiące. Szczególnie dużo czasu pożerała reprezentacja, przygotowania do sezonu.

Dobrze, że była babcia, która zajęła się moim synem, Tomkiem.

Ma on teraz 6 lat i zaczyna edukację w zerówce. Nie wiem, co bym zrobiła bez jej i męża pomocy. Pod moją nieobecność Tomek zaczął siedzieć, później chodzić. I choć przegapiłam te momenty, będąc daleko od domu, martwiłam się. jak sobie radzi, żeby przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy.

— Mąż Ryszard — także były koszykarz — nie był chyba zachwycony Pani wyjazdami? — Podchodził do mojej pasji ze zrozumieniem, choć były momenty, że miał już wszystkiego dość, ale takie kryzysowe sytuacje zdarzają się w każdym małżeństwie.

— Po meczu, wyczerpującym treningu, co Pani lubi robić najbardziej? — Najlepiej czuję się w kuchni na taborecie, gdy robię na drutach. To moje ulubione zajęcie i ulubione miejsce w domu.

Rok temu dostaliśmy nowe mieszkanie, w końcu z dużą kuchnią. Okupuję ją, nie tylko ale także mąż i dziecko. Po latach, kiedy byłam na ogół w domu gościem, teraz staram się być gospodynią i ponadrabiać zaległości. Uwielbiam gotować, a szczególnie przepadam za włoską kuchnią, za wszelkiego rodzaju zapiekankami. Poprzednio dużo piekłam, głównie serniki, szarlotki i makowce. Obecnie jednak szwankuje mi piec i robię to coraz rzadziej.

— Niech Pani zdradzi inne swoje gusta? T"F Bardzo lubię kwiaty, a szczególnie frezje. Ostatnio opanowała mnie mania robienia domu na zielono, muszę się tylko podciągnąć w literaturze z tego tematu.

— A więc sport i dom. A wizyty u znajomych, inne rozrywki jak: teatr, kino, dancing.

— Na dancingi nie chodzimy.

Wolimy siedzieć w domu. Podobnie spędzamy sylwestra, tylko w gronie rodzinnym. A poza tym nie miałabym odpowiedniej kreacji. Dopiero ostatnio odzwyczajam się od spodni a przyzwyczajam do spódnicy. Zycie w ciągłych rozjazdach na walizkach spowodowało, że ubieram się raczej na sportowo, lubię rzeczy dżinsowe i sportowe obuwie.

Grunt żeby były gustowne.

— Gdzie Państwo spędzają urlopy? — Do tej pory nie byliśmy jeszcze nigdzie całą rodziną, może w tym roku uda nam się spędzić wspólnie wakacje. Jak się nie ma co się lubi, to lubi się co się ma. Jeśli jestem w domu, to z utęsknieniem czekam na słoneczną niedzielę. Wybieramy się wtedy do Zoo. Ja oglądam słonia, mogłabym tam stać całymi godzinami. Jest taki strasznie stary a przy tym bardzo pogodny.

— Czy jest Pani przesądna? — Nie. Wychodzę z założenia, że i czarny kot może szczęście przynieść jeśli tylko tego się chce.

— Nie żałuje Pani, że wybrała taki model życia, że potoczyło się ono tak, a nie inaczej? — Nie żałuję, że tak pokierowałam swoim życiem. Pasuje chyba do mojej osobowości. Mam jednak czasem momenty, że lękam się przyszłości. Szczególnie, gdy zaczną się bóle kręgosłupa, gdy trudno będzie rozruszać mięśnie. Ale nie ma nic za darmo.

Lata uprawiania sportu muszą się odbić na zdrowiu.

Dziękuję za rozmowę.

PIOTR S. PŁATEK


Echo Krakowa. 1986, nr 22 (31 I/ 1/2 II) nr 12068

PRZED tygodniem pisałem o tym, że znakomita koszykarka ostatnich lat — Halina Iwaniec, po urodzeniu drugiego dziecka, wznowiła treningi, ale że ćwiczy tylko dla potrzeb filmu szkoleniowego, w którym ma pełnić rolę demonstratorki. W koszykarskich kręgach Krakowa krąży jednak uporczywie wieść, że popularna „Samanta” da się namówić do powrotu na boisko.

— Pani Halino, wraca Pani do gry? — Nie jestem jeszcze całkowicie na to zdecydowana — odpowiada. Miałam długą przerwę, zaczęłam biegać, trenować dopiero niedawno, na prośbę trenera Miętty, który chciał abym była demonstratorką w filmie szkoleniowym, który przygotowuje.

Gdy wróciłam na boisko „koszykarski instynkt”, chęć gry bardzo się nasiliły. Uległam namowom i postanowiłam spróbować.

— Czy już jutro zobaczymy Panią w pojedynku z zespołem szczecińskich Czarnych? — Nie wiem. Decyzja jest trudna. Jeżeli się przydam drużynie to spróbuję, ale boję się o formę. Dziś — rozmawialiśmy w środę — nie potrafię z całą pewnością powiedzieć czy wystąpię na boisku już przeciwko Czarnym. czy może dopiero w wyjazdowym meczu z warszawską Polonią. Mam po prostu tremę.

Trudno się dziwić „Samancie” że obawia się powrotu na boisko.

Ma przecież na swym koncie wspaniałe sukcesy, cieszy ■się w koszykarskim światku wielkim autorytetem. Jaki będzie start po powrocie, po długiej przerwie? Jak będzie grała, jak przyjmą ja kibice? To pytania, na razie, bez odpowiedzi.

Na co liczy Zdzisław Kassyk, ściągając na powrót do zespołu p. Halinę? — W obecnej sytuacji kadrowej zespołu — mówi trener — to będzie z całą pewnością poważne wzmocnienie dla Wisły.

Halina miała przerwę spowodowana urlopem macierzyńskim. Nie grała długo, ale przecież pewnych rzeczy się nie zapomina.

Doświadczenie Haliny, jej rutyna, jej znakomity zmysł kombinacyjny, inteligencja w grze, to są kolosalne atuty. Chciałbym aby zagrała już w sobotę, przeciwko Czarnym. odwlekanie decyzji nie ma sensu. Mecz z Polonią gramy w trzy dni po spotkaniu z Czarnymi, więc formy przez tak krótki czas, w jakiś zdecydowany sposób nie poprawi. A gdy zacznie grać, będzie to najlepszy sposób powrotu wysokiej formy.

— Mówi Pan o kłopotach kadrowych Wisły. Nie grają T. Czelakowska, M. Perucka, ale pojawiła się ostatnio na boisku Regina Kwak. To chyba wzmocnienie zespołu? -Z całą pewnością tak. Ta dziewczyna imponuje pracowitością. sumiennością w treningach. zaangażowaniem emocjonalnym. Po ciężkiej operacji, wraca do zdrowia, pełni sił. ćwiczy bardzo intensywnie. Jeszcze nie demonstruje wszystkich swych możliwości, lecz jeżeli nie ustanie w wysiłkach, będzie padał z takim zapałem trenowała. Wisła zyska w jej osobie bardzo pożyteczną zawodniczkę.

Tyle wieści z wiślackiego obozu. W tym tygodniu krakowianki podejmują Czarnych Szczecin i powinny mecz wygrać bez większych kłopotów, jako że zespół gości to jedna ze słabszych drużyn naszej ligi.