Marko Jovanović

Z Historia Wisły

(Różnice między wersjami)
(Historia występów w barwach Wisły Kraków)
Linia 809: Linia 809:
Źródło: [http://www.wislakrakow.com wislakrakow.com]
Źródło: [http://www.wislakrakow.com wislakrakow.com]
 +
 +
==Marko Jovanović: – Nie zapomnisz bomby, która wybucha ci koło domu==
 +
Sierpień 10, 2012
 +
 +
Przyjechał do Krakowa z opinią tego złego. Gościa, którego serbska federacja zdyskwalifikowała na sześć miesięcy. Jednego dnia spiął się na treningu z kolegą drużyny, innym razem wyśpiewywał z kibicami obraźliwe hasła pod adresem rywali. Do tego – cały w tatuażach. Krótko mówiąc, facet, którego pewnie dałoby się przestraszyć w ciemnej ulicy. A jednak, przy bliższym spotkaniu – normalny, inteligentny i wygadany. Chętnie opowiada o tym, co jest i co przeżył kiedyś. Czterokrotny mistrz kraju z Partizanem, 23-letni defensor Marko Jovanović. Właściwie, jedyny obrońca Wisły, który w tym sezonie niczego poważnie jeszcze nie zawalił…
 +
 +
No właśnie. Nie idzie wam ostatnio. Wisłę dopadł kryzys?
 +
 +
Myślę, że to za duże słowo. Po prostu przegraliśmy dwa bardzo trudne mecze. Oczywiście, przeciwko Legii zagraliśmy kilka poziomów gorzej niż z tak samo silnym Lechem, ale to się zdarza. Może jeszcze nie otrząsnęliśmy się po porażce z Twente? Chociaż to był akurat zdecydowanie lepszy zespół od nas. Kompletnie inny poziom.
 +
 +
W tym momencie dla was nieosiągalny.
 +
 +
Nie wiem. Ale zobacz, jak to się układa. Dwa lata temu Twente było najlepszym klubem w Holandii. W poprzednim sezonie grało w Champions League. Co roku – Liga Mistrzów albo Liga Europy… Tam grają piłkarze, którzy co chwilę mają dużo „większe” i trudniejsze mecze niż ten z nami. Taka jest rzeczywistość. Może gdybyśmy strzelili drugiego gola, skończyłoby się inaczej. Ale nie strzeliliśmy, oni mieli swój moment i poszło…
 +
 +
Byłeś zły, gdy na początku sezonu nie wyglądałeś na faworyta trenera?
 +
 +
To on jest od oceniania. Czemu miałbym być zły?
 +
 +
Naturalny odruch. Ty siedzisz, a na boisku Jaliens gra jak junior.
 +
 +
OK. A pamiętasz, ile było zamieszania, kiedy przychodziłem do Wisły? Wtedy, kiedy byłem zawieszony i nie mogłem zagrać w pięciu meczach ligowych? Nie było mnie cały miesiąc, a Jaliens, Chavez czy Lamey w tym czasie grali dobre mecze. Z Litexem, ze Skonto, nawet pierwszy z APOEL-em. Dopiero po odbyciu kary mogłem włączyć się do rywalizacji i chyba coś z tego wyszło. Grałem z Legią, grałem z Lechem – najważniejsze mecze w polskiej lidze. Ogólnie wchodzę coraz częściej…
 +
 +
Chyba, że masz akurat problem z zębami.
 +
 +
Śmiesznie brzmi, ale to był naprawdę duży kłopot. Leżałem w łóżku z wysoką temperaturą, a gdy już poszedłem do kliniki, powiedzieli, że muszę zrobić sobie kilka dni przerwy. Gotowało się we mnie, że z takiego powodu nie mogę zagrać z Twente.
 +
 +
Odkąd przyszedłeś, same problemy. Wisła nawet długo nie dawała ci kontraktu do podpisu.
 +
 +
Przyleciałem do Krakowa w niedzielę. Przez dwa dni miałem badania lekarskie, po których powiedzieli mi, że wszystkie wyniki są dobre i wszystko jest OK. W tym momencie byłem z Wisłą dogadany w stu procentach. Ja, mój menedżer, wszystko załatwione. Mogłem podpisywać kontrakt. Poleciałem już nawet na zgrupowanie do Holandii i tam nagle dowiedziałem się, że między Wisłą i Partizanem robi się jakiś problem.
 +
 +
Chodziło o bana za niecenzuralne przyśpiewki?
 +
 +
Tak. Gdy się o tym dowiedziałem, myślałem, że nie wytrzymam nerwowo. Przecież przychodziłem do Wisły z decyzją, że kara zawieszenia obowiązuje tylko w Serbii. A tu nagle okazuje się, że nie mogę grać też w Polsce. Wydzwaniałem do menedżera, różnych ludzi w Serbii. Nie mogłem uwierzyć. Ale ok. Popełniłem błąd, to trzeba było za niego zapłacić.
 +
 +
Pewnie wolałbyś zapłacić niż odsiedzieć na trybunach.
 +
 +
Jasne. Od razu wpłaciłbym karę i byłoby po problemie, ale tak się nie dało. W dodatku słyszałem, że według przepisów naszej federacji można zdyskwalifikować zawodnika tylko na czas do trzech miesięcy, a ja dostałem sześć. Dopiero później mi ją skrócili. Na szczęście Wisła nie zmieniła warunków i w końcu przedstawiła mnie jako swojego zawodnika.
 +
 +
Niektórzy myśleli, że się rozmyśliła, bo rozczarowałeś w sparingach.
 +
 +
Słyszałem te plotki, ale to była totalna głupota. Rozmawiałem z ludźmi z klubu i powiedzieli mi, że czekamy tylko na potwierdzenie decyzji w sprawie zawieszenia. Chcieli wiedzieć, czy będę mógł grać w europejskich pucharach. A kiedy już się dowiedzieli, że tak, dostałem kontrakt. Dobrze, że to się skończyło, bo miałem kilka takich dni, kiedy kompletnie nie myślałem o piłce. Cały czas chodziła mi po głowie tylko ta kara. Wyobrażasz sobie, jakby to wyglądało, gdyby Wisła rozmyśliła się z transferu przez coś takiego?
 +
 +
A może ta kara właśnie pomogła? Partizan wiedział, że ma cię z głowy na pół roku.
 +
 +
Nie sądzę. Po prostu – miałem już 23 lata, wygrałem z Partizanem cztery tytuły mistrza Serbii i trzy puchary, grałem w Europie. Wszyscy w klubie wiedzieli, że chcę iść dalej. W Serbii już osiągnąłem to, co chciałem.
 +
 +
Ale historia z zawieszeniem będzie się za tobą ciągnąć.
 +
 +
Ale ja to wiem… Wystarczyło, że przyjechałem do Krakowa i już nie było dnia, żebym nie musiał o tym opowiadać. Co się stało? Kiedy? Dlaczego? To nie jest komfortowa sytuacja, chociaż rozumiem. Przyjechałem tu z reputacją gościa, którego federacja zawiesiła na pół roku. Byłoby nawet dziwne, gdyby dziennikarze o to nie pytali. No, ale przynajmniej jestem pewien, że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię.
 +
 +
Mecz, o którym mówimy od początku był trochę dziwny.
 +
 +
No właśnie, gdyby był normalny, zwykły mecz, na pewno bym się tak nie zachował. Wyobraź sobie sytuację… Gramy z Vojvodiną, wielkim rywalem, który w dodatku ograł nas dwa razy w ciągu kilku ostatnich miesięcy. W szatni wszyscy mobilizują się na sto procent, żeby tylko ich wykończyć. Nagle okazuje się, że piłkarze Vojvodiny nie chcą wyjść na boisko, bo na trybunach nie ma ich kibiców. Wszystko opóźnia się o dwadzieścia minut. W końcu gramy, jest ok., a tu kilka minut przed końcem oni schodzą z boiska…
 +
 +
Obrażeni.
 +
 +
Nie zgodzili się z decyzją sędziego i po prostu zeszli. Ale my, jako Partizan, byliśmy chyba tak samo źli jak oni. Wiesz, to nie jest dobre uczucie, kiedy wygrywasz mecz w ten sposób i nie możesz dokończyć go w normalnych warunkach. Emocje się kumulują… To był jeden moment, kiedy poczułem się tak cholernie zły. No i później ta piosenka na Vojvodinę, wiadomo. Do tego pech, że kamera zarejestrowała akurat mnie.
 +
 +
Jest przewinienie, jest kara.
 +
 +
Wiadomo, zasłużyłem. Ale najlepsze jest to, że w samym Nowym Sadzie mam wielu znajomych. Nawet chwilę przed tym meczem mieszkałem w jednym hotelu z piłkarzami Vojvodiny, normalnie rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Znam prezesa Buturovicia. Mieliśmy normalne relacje.
 +
 +
Buturovicia? Tego śmiesznego przebierańca?
 +
 +
Dlaczego tak mówisz? To normalny facet. Kocha futbol i robi z Vojvodiny naprawdę silny klub, który prawie co roku jest o krok od zdobycia jakiegoś tytułu. A to jak się ubiera… Każdy robi to, jak mu się podoba. W ogóle nie wydaje mi się dziwny.
 +
 +
Jak wytrzymałeś pierwsze tygodnie w Krakowie, te bez gry?
 +
 +
Miasto od razu mi się spodobało. Najgorsze było właśnie to, że nie gram. Na początku nie chciałem się z tym pogodzić, ale w końcu powiedziałem sobie – ok., jestem zawieszony, trudno. To tak jakbym miał jakąś lekką kontuzję, a ja przecież mogę biegać i normalnie trenować. Musze to zaakceptować, bo i tak niczego nie zmienię.
 +
 +
Przez lata gry w Partizanie wyrobiłeś sobie jakąś markę. Musiałeś mieć też inne oferty.
 +
 +
Miałem. Kiedyś nawet z Francji i Niemiec.
 +
 +
Z Niemiec? A dziś grasz w Polsce.
 +
 +
To były naprawdę dobre propozycje, ale byłem młody, świetnie czułem się w Partizanie. Wydawało mi się, że lepiej pograć trochę dłużej w kraju, nabrać doświadczenia i dopiero wtedy wyjechać. Czasem możesz spróbować za wcześnie i tylko się zawieść. Poza tym nie chciałem wyjeżdżać w styczniu. Byłem przywiązany do Partizana i liczyłem, że zdobędę jeszcze jeden tytuł, a dopiero odejdę. Myślę, że zrobiłem to w dobrym momencie.
 +
 +
Ale kolejne oferty z Niemiec już nie przyszły.
 +
 +
Była z Dynama Mińsk. Wcześniej jeszcze z Tel Awiwu w Izraelu. Super propozycja. Prawie dwa miliony euro dla Partizana. Ale ja nie chciałem tam iść.
 +
 +
Dwa miliony? Kilka miesięcy później Wisła kupiła cię za mały procent tego.
 +
 +
Ostatni rok miałem trochę słabszy. W Partizanie było trzech kandydatów do gry na mojej pozycji. Ja, bardzo doświadczony kapitan Mladen Krstajić i Stefan Savić, który poszedł teraz do Manchesteru City. Trener stosował ciągłą rotację i nie grałem już tylu meczów, co przez trzy poprzednie lata. Może dlatego moja wartość trochę spadła.
 +
 +
I pewnie powiesz, że nie żałujesz.
 +
 +
Jasne, że nie. Zdobyłem z Partizanem kolejny tytuł. A jak powiedziałem w domu, że mam ofertę z Krakowa, moja siostra zrobiła wielkie oczy i stwierdziła, że jedzie ze mną. Nie żartuję (śmiech). Kilka miesięcy wcześniej była w Krakowie ze swoją szkołą. Od razu opowiedziała mi gdzie co jest i co warto zobaczyć. Jak będzie miała wolne od zajęć, na pewno tu przyjedzie.
 +
 +
Sama liga jest silniejsza czy słabsza? Tylko szczerze.
 +
 +
Trudno powiedzieć. Stadion jest piękny, świetni kibice. Mogę grać w europejskich pucharach… U was trochę lepiej jest jeśli chodzi o poziom organizacyjny. Poza tym, trudno porównywać – inny kraj, inna liga. Partizan na pewno ma większe doświadczenie w Europie. Ale w Serbii ma tylko kilku poważnych rywali i to jest główna różnica w porównaniu z Polską. Tu wchodzisz na boisko i nigdy nie wiesz czy wygrasz, czy przegrasz.
 +
 +
Może to właśnie świadczy o słabości Wisły, Lecha…
 +
 +
A ja uważam, że to jest dobre. Liga jest ciekawsza dla ludzi. Grasz z Ruchem, Koroną, Śląskiem i zawsze masz kibiców na trybunach. Wszyscy się tym interesują, nie tak jak w Serbii. Tutaj wsiadasz do taksówki, a kierowca wie, kim jesteś. Ludzie rozpoznają cię na ulicach, podchodzą w restauracjach. Ja bardzo to lubię.
 +
 +
Serbowie mają w Polsce specyficzną opinię. A Ty – teraz odnoszę wrażenie – bardzo mylną.
 +
 +
Serbowie to dobrzy ludzie, tylko mają specyficzny temperament. W piłce zawsze, bez względu na wszystko, chcą wygrywać. Gdy przegrywają, w szatni się gotuje. Jest pełno nerwów i czasami z tego powodu wynikają różne problemy. Jakieś głupie sytuacje.
 +
 +
Jak twoja bójka z Marko Lomiciem na treningu Partizana?
 +
 +
To była zwykła sprzeczka. Media niesłusznie ją nagłośniły. Pokłóciliśmy się, ale mówiłem to już w różnych wywiadach, że dalej jesteśmy normalnymi znajomymi. Nasze żony bardzo dobrze się znają. W tej historii było za dużo przesady ze strony dziennikarzy.
 +
 +
Trudniej być trenerem w szatni pełnej Serbów czy Polaków?
 +
 +
Myślę, że nie ma wielkiej różnicy. Chociaż, na pewno, mamy specyficzne charaktery. Może mamy coś takiego w historii naszego kraju.
 +
 +
To pomaga czy przeszkadza?
 +
 +
Myślę, że przeżyłem wydarzenia dzięki którym dziś jestem silniejszy. Po odłączeniu od Jugosławii, Serbia jest teraz zupełnie normalnym krajem. Ale jeśli kiedyś bomby wybuchały kilkaset metrów od twojego domu, nie jesteś w stanie tego nigdy zapomnieć. Miałem jedenaście lat, gdy NATO przeprowadziło w Serbii operację wojskową. Wszystko było zbombardowane, zginęło wielu ludzi. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Mojego ojca wzięli do wojska, wyruszył gdzieś z armią, a my mogliśmy tylko siedzieć w domu.
 +
 +
Bez kontaktu z nim.
 +
 +
Nie było telefonów, jak dzisiaj. Nie mogłeś zadzwonić i zapytać: „tato, u ciebie wszystko dobrze?”. Dookoła wybuchały bomby, a ja nie miałem żadnego kontaktu z własnym ojcem. Do tego wydarzyło się to tuż przed moimi urodzinami. Dwa, może trzy dni. Miałem organizować przyjęcie, a później wszystko tak się zmieniło… Takie wydarzenia muszą robić człowieka silniejszym.
 +
 +
Ojciec wrócił po jakim czasie?
 +
 +
Po trzech, czterech miesiącach. Dzięki Bogu, był cały. Wszystko się skończyło i dzisiaj to już za nami. Wróciłem do szkoły, mogłem znowu trenować. Uspokoiło się…
 +
 +
Nie poszedłeś do armii.
 +
 +
No nie, byłem za młody. Gdybym był trochę starszy, pewnie by mnie wzięli. A tak, poszedłem tylko do szkoły (śmiech).
 +
 +
Dawałeś radę?
 +
 +
Nie pojawiałem się zbyt często. Byłem w takiej szkółce, w której uczyli się młodzi zawodnicy z Partizana i Crvenej Zvezdy. Każdego dnia mieliśmy po dwa treningi, więc czasem nie było czasu, żeby nawet pójść na lekcje, a co dopiero czytać książki. To samo później, jeśli chodzi o studia. Każdy wybrał swoją drogę. Ja w wieku 19 lat grałem już w pierwszej lidze.
 +
 +
Vuk Sotirović – do niedawna w Śląsku Wrocław – twierdzi, że nigdy nie zagra już w Serbii, bo waszą piłką rządzą układy.
 +
 +
Układy? Czyli co, korupcja? Chyba dawno nie grał w Serbii. Mnie nic o tym nie wiadomo.
 +
 +
Może byłeś za młody. Nie wtajemniczali cię.
 +
 +
Wiesz co, nie sądzę. Przez kilka lat grałem w największym klubie w kraju. Myślę, że widziałem już wszystko i dziwię się, że Sotirović opowiada o naszej piłce takie rzeczy. Akurat znamy się trochę czasu, mamy nawet tego samego prywatnego trenera, ale nie mogę się z nim zgodzić. Czasem, gdy ktoś zrobi jaki głupi błąd, najłatwiej powiedzieć – mecz był sprzedany…
 +
 +
O co chodzi z tym prywatnym trenerem?
 +
 +
Nazywa się Andrea Milutinović. Pomaga mi, żebym cały czas był w formie. Zresztą, on współpracuje z większością piłkarzy serbskiej reprezentacji. Gdy przyjeżdżam do kraju, na przykład na wakacje, spotykamy się i wtedy razem pracujemy. Czasem zrobi jakieś zajęcia biegowe, czasem w sali gimnastycznej. Jest bardzo popularny. Myślę, że to najlepszy fachowiec w Serbii. Kto wie, może kiedyś też będę współpracował z nim jako zawodnik kadry narodowej. Chociaż na razie daleko do tego…
 +
 +
Wymieńmy kilka nazwisk: Subotić, Ivanović, Vidić…
 +
 +
Dokładnie. Same duże nazwiska. Na mojej pozycji jest chyba największa rywalizacja, dlatego na razie nie ma nawet o czym mówić. Ale myślę, że w ciągu kilku lat do nich dołączę. A jak nie, to najwyżej przekwalifikuję się na prawego obrońcę (śmiech).
 +
 +
Na Igrzyskach w Pekinie zagrałeś.
 +
 +
Tak, we wszystkich meczach. To znaczy trzech – z Argentyną, Wybrzeżem Kości Słoniowej i Australią. Szybko odpadliśmy, ale to świetne uczucie, pojawić się na takiej imprezie, zagrać z Argentyną…
 +
 +
Pamiętasz kto strzelał gole?
 +
 +
Pewnie. Lavezzi z Napoli i… (po dłuższym zastanowieniu) Buonanotte z Malagi. Myślę, że każdy człowiek, który ma coś wspólnego ze sportem, chciałby być chociaż raz na takiej imprezie. Zobaczyć, jak to wygląda od środka, w jakich warunkach się tam trenuje, na jakich stadionach. Organizacja była perfekcyjna. W ogóle nie wyobrażam sobie, że można to zorganizować lepiej. Przez dziesięć dni byliśmy w Szanghaju, później jeszcze dziesięć w samym Pekinie. W Szanghaju, który ma 25 milionów mieszkańców, jeździliśmy autokarem po pustych ulicach. Wszędzie dookoła widziałeś niewiarygodny ścisk, tłok, pełno ludzi, a nasza droga zawsze była puściutka. Tylko nasz autokar i nic więcej.
 +
 +
Chińczycy to posłuszni i zdyscyplinowani ludzie.
 +
 +
Świetnie się przygotowali. Będąc w wiosce olimpijskiej czułeś się, jakbyś zamieszkał w jakimś nowym, małym miasteczku. Boiska, sklepiki, wszystko…
 +
 +
Wróćmy jeszcze do Wisły. Zanosi się, że Ligę Europy skończycie tak, jak ty dwa lata temu z Partizanem.
 +
Najpierw mamy bardzo ważny mecz z Jagiellonią i nie możemy dołożyć jeszcze jednego słabego. Trzeba wygrać i przygotowywać się na Fulham. Przegraliśmy już dwa razy, co mamy więcej do stracenia? Jeśli zabrakło nam pięciu minut, by awansować do Ligi Mistrzów, to teraz chociaż zróbmy wszystko, co się da w Lidze Europy.
 +
 +
Nie zasłużyliście na Ligę Mistrzów.
 +
 +
Pierwszy mecz był dobry. APOEL grał w piłkę, nie daliśmy mu stworzyć sytuacji. Rewanż – wiadomo. Ale popatrzmy jaki to zespół. Ostatnio pokonali u siebie Zenit St. Petersburg, który kiedyś – nie pamiętam, kilka lat temu – wygrał przecież Puchar UEFA. Ograł Szachtar, a sam grałem z nim trzy razy i wiem, jaki to poziom.
 +
 +
Drużyna już się pozbierała czy jeszcze tkwicie w tym samym dołku?
 +
 +
Zostawiliśmy to dawno za sobą, ale było bardzo ciężko. Gdybyśmy w rewanżu przegrywali 3:0 do przerwy, jakoś byśmy się z tym pogodzili. Ok, nie ma szans, są lepsi. Ale nie tak…
 +
 +
Wszyscy nie doceniliśmy Cypryjczyków?
 +
 +
Możliwe. Ale bez względu na to, jeśli tracisz szansę na awans pięć minut przed końcem, czujesz się oszukany. Nawet jeśli to oni bardziej zasłużyli, myślisz, że nie tak miało być…
 +
 +
'''ROZMAWIAŁ PAWEŁ MUZYKA'''
 +
 +
'''http://pawelmuzyka.wordpress.com'''
 +
==Galeria zdjęć==
==Galeria zdjęć==

Wersja z dnia 03:35, 11 cze 2013

Marko Jovanović
Informacje o zawodniku
kraj Serbia
urodzony 26.03.1988
wzost/waga 184/79
pozycja obrońca
sukcesy Mistrz Serbii: 2008, 2009, 2010, 2011
Puchar Serbii: 2008, 2009, 2011
Udział w IO Pekin 2008
Reprezentacja
Lata Drużyna Mecze Gole
Serbia U-18 5 0
2007–2010 Serbia U-21 23 0
2008 Serbia Olimpijska 5 0
Drużyny juniorskie
Lata Drużyna
0000–2001 Budućnost Arilje
2001–2005 Partizan
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2005/06 Teleoptik (wyp.) 28 0
2006/07 Teleoptik (wyp.) 26 1
2007/08 Partizan 9 0
2008/09 Partizan 16 0
2009/10 Partizan 17 1
2010/11 Partizan 18 0
2011/12 Wisła Kraków 15 0
2012/13 Wisła Kraków 16 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Marko Jovanović - (ur. 26 marca 1986 roku) - serbski obrońca, latem 2011 roku tuż przed pierwszym meczem Wisły w eliminacjach do LM (ze Skonto Ryga, 13 lipca) podpisał pięcioletni kontrakt z Białą Gwiazdą. Finalizacja umowy nastąpiła po kilku tygodniach niepewności - Jovanović trenował z Wisłą, w meczach kontrolnych prezentował się niezbyt dobrze, przy tym cały czas trwało oczekiwanie na decyzję, czy zawodnik może zostać uprawniony do gry w barwach Wisły... Wynikało to z jego wcześniejszych problemów w Serbii, gdzie został ukarany półroczną dyskwalifikacją za obraźliwe przyśpiewki pod adresem rywali.

Spis treści

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2011/2012 Ekstraklasa 15 10 2 3   4  
2011/2012 Liga Europy 5 2 1 2      
2011/2012 Liga Mistrzów 5 1   4   1  
2011/2012 Puchar Polski 2 1   1   1  
2012/2013 Ekstraklasa 16 14 1 1   2  
2012/2013 Puchar Polski 5 5          
Razem Ekstraklasa (I) 31 24 3 4   6  
Puchar Polski (PP) 7 6   1   1  
Liga Mistrzów (LM) 5 1   4   1  
Liga Europy (LE) 5 2 1 2      
RAZEM 48 33 4 11   8  

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Puchary krajowe Puchary europejskie Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
Teleoptik 2005-2006 Srpska Liga 280280
2006-2007 Srpska Liga 261261
Partizan 2007-2008 Superliga 903000120
2008-2009 Superliga 1603030220
2009-2010 Superliga 1712020211
2010-2011 Superliga 18040100320
Wisła Kraków 2011-2012 Ekstraklasa 15020100270
2012-2013 Ekstraklasa 16050210
Suma Teleoptik 54 1 54 1
Suma Partizan 60 1 12 0 15 0 87 1
Suma Wisła Kraków 31 0 7 0 10 0 48 0

Artykuły o Marko Jovanoviciu:

Jovanović przylatuje na testy medyczne

21. czerwca 2011

Obrońca Partizana Belgrad, Marko Jovanović, udał się do Krakowa na testy medyczne. Jako, że to tylko formalność, nie ma wątpliwości, że 23-latek zostanie zawodnikiem Wisły - piszą serbskie media.

Umowa wiążąca go z krakowskim klubem ma obowiązywać przez pięć lat. Wisła walczyła o obrońcę z białoruskim Dinamem Mińsk, jednak przed kilkoma dniami Jovanović otwarcie wypowiedział się, że propozycja z Polski wydaje mu się wiele atrakcyjniejsza.

Jeśli podpisze kontrakt, będzie trzecim letnim wzmocnieniem Wisły. Jeszcze w minionym tygodniu Stan Valckx i Robert Maaskant zgodnie powtarzali, że jeden lub dwaj nowi zawodnicy powinni dołączyć do zespołu jeszcze przed wyjazdem na obóz w Holandii.

Źródło: wislakrakow.com

Serbska federacja: Jovanović może grać

28. czerwca 2011

Serbski Związek Piłki Nożnej orzekł, że kara zawieszenia nałożona na Marko Jovanovicia obowiązuje tylko na terenie Serbii. Trenujący z Wisłą obrońca będzie mógł wystąpić w meczach europejskich pucharów.

- Kara nałożona na Jovanovicia ma zastosowanie tylko w rozgrywkach krajowych. Zawodnik może występować w europejskich pucharach. Jego odwołanie wpłynęło do federacji - powiedział Slobdan Pajović.

Przypomnijmy, że Jovanović został ukarany aż półroczną dyskwalifikacją po finale Puchar Serbii, w którym Partizan Belgrad mierzył się z Vojvodiną Novy Sad. Obrońca Partizana zaintonował z kibicami obraźliwą przyśpiewkę pod adresem rywali.

Źródło: wislakrakow.com

Los Jovanovicia nadal niepewny

10. lipca 2011

Przyszłość Marko Jovanovicia pod Wawelem wciąż wydaje się niepewna. Wisła dogadała się już z Partizanem Belgrad w sprawie wysokości odstępnego, ale krakowianie wciąż zwlekają z finalizacją umowy.

Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, suma transferowa opiewa na 700 tysięcy euro. Jednak włodarze krakowskiego klubu nie otrzymali wciąż informacji, czy trzymiesięczna dyskwalifikacja Serba obowiązuje również w Polsce. Jovanoviciowi skrócono karę, ale nie wiadomo, czy już teraz może grać dla Wisły. Kara dotyczy niestosownego zachowania piłkarza wobec drużyny przeciwnej, podczas finałowego meczu w ramach Pucharu Serbii.

Ponadto zawodnik, wbrew oczekiwaniom, spisuje się słabo podczas letnich meczów sparingowych. Popełnił kilka błędów, po których padły bramki dla rywali. Szefowie Wisły Kraków zastanawiają się, czy w ogóle celowy jest tak duży wydatek na obrońcę, który mógłby być czwartym stoperem w klubowej hierarchii.

Piłkarz trenuje z Wisłą, występuje w sparingach, ale kontrakt wciąż leży niepodpisany. Zawodnik nie został więc zgłoszony do europejskich pucharów i w dwumeczu ze Skonto Ryga nie zagra. Najbliższe dni pokażą, czy Wisła jednak zdecyduje się na transfer.

Źródło: wislakrakow.com
(anika)

Jovanović może zagrać ze Skonto!

12 lipca 2011 (wislakrakow.com)

Wisła Kraków dopełniła wszelkich formalności dotyczących transferu Marko Jovanovicia z Partizana Belgrad. Serb podpisał z naszym klubem pięcioletnią umowę.

Trener Robert Maaskant poinformował również, że zawodnik został zgłoszony do gry w II rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów i będzie mógł zadebiutować już w środę.

- Został włączony do kadry zespołu na mecz ze Skonto. Myślę, że to dobra informacja zarówno dla nas, jak i dla zawodnika - powiedział trener.

Źródło: wislakrakow.com

Marko Jovanović: – Nie zapomnisz bomby, która wybucha ci koło domu

Sierpień 10, 2012

Przyjechał do Krakowa z opinią tego złego. Gościa, którego serbska federacja zdyskwalifikowała na sześć miesięcy. Jednego dnia spiął się na treningu z kolegą drużyny, innym razem wyśpiewywał z kibicami obraźliwe hasła pod adresem rywali. Do tego – cały w tatuażach. Krótko mówiąc, facet, którego pewnie dałoby się przestraszyć w ciemnej ulicy. A jednak, przy bliższym spotkaniu – normalny, inteligentny i wygadany. Chętnie opowiada o tym, co jest i co przeżył kiedyś. Czterokrotny mistrz kraju z Partizanem, 23-letni defensor Marko Jovanović. Właściwie, jedyny obrońca Wisły, który w tym sezonie niczego poważnie jeszcze nie zawalił…

No właśnie. Nie idzie wam ostatnio. Wisłę dopadł kryzys?

Myślę, że to za duże słowo. Po prostu przegraliśmy dwa bardzo trudne mecze. Oczywiście, przeciwko Legii zagraliśmy kilka poziomów gorzej niż z tak samo silnym Lechem, ale to się zdarza. Może jeszcze nie otrząsnęliśmy się po porażce z Twente? Chociaż to był akurat zdecydowanie lepszy zespół od nas. Kompletnie inny poziom.

W tym momencie dla was nieosiągalny.

Nie wiem. Ale zobacz, jak to się układa. Dwa lata temu Twente było najlepszym klubem w Holandii. W poprzednim sezonie grało w Champions League. Co roku – Liga Mistrzów albo Liga Europy… Tam grają piłkarze, którzy co chwilę mają dużo „większe” i trudniejsze mecze niż ten z nami. Taka jest rzeczywistość. Może gdybyśmy strzelili drugiego gola, skończyłoby się inaczej. Ale nie strzeliliśmy, oni mieli swój moment i poszło…

Byłeś zły, gdy na początku sezonu nie wyglądałeś na faworyta trenera?

To on jest od oceniania. Czemu miałbym być zły?

Naturalny odruch. Ty siedzisz, a na boisku Jaliens gra jak junior.

OK. A pamiętasz, ile było zamieszania, kiedy przychodziłem do Wisły? Wtedy, kiedy byłem zawieszony i nie mogłem zagrać w pięciu meczach ligowych? Nie było mnie cały miesiąc, a Jaliens, Chavez czy Lamey w tym czasie grali dobre mecze. Z Litexem, ze Skonto, nawet pierwszy z APOEL-em. Dopiero po odbyciu kary mogłem włączyć się do rywalizacji i chyba coś z tego wyszło. Grałem z Legią, grałem z Lechem – najważniejsze mecze w polskiej lidze. Ogólnie wchodzę coraz częściej…

Chyba, że masz akurat problem z zębami.

Śmiesznie brzmi, ale to był naprawdę duży kłopot. Leżałem w łóżku z wysoką temperaturą, a gdy już poszedłem do kliniki, powiedzieli, że muszę zrobić sobie kilka dni przerwy. Gotowało się we mnie, że z takiego powodu nie mogę zagrać z Twente.

Odkąd przyszedłeś, same problemy. Wisła nawet długo nie dawała ci kontraktu do podpisu.

Przyleciałem do Krakowa w niedzielę. Przez dwa dni miałem badania lekarskie, po których powiedzieli mi, że wszystkie wyniki są dobre i wszystko jest OK. W tym momencie byłem z Wisłą dogadany w stu procentach. Ja, mój menedżer, wszystko załatwione. Mogłem podpisywać kontrakt. Poleciałem już nawet na zgrupowanie do Holandii i tam nagle dowiedziałem się, że między Wisłą i Partizanem robi się jakiś problem.

Chodziło o bana za niecenzuralne przyśpiewki?

Tak. Gdy się o tym dowiedziałem, myślałem, że nie wytrzymam nerwowo. Przecież przychodziłem do Wisły z decyzją, że kara zawieszenia obowiązuje tylko w Serbii. A tu nagle okazuje się, że nie mogę grać też w Polsce. Wydzwaniałem do menedżera, różnych ludzi w Serbii. Nie mogłem uwierzyć. Ale ok. Popełniłem błąd, to trzeba było za niego zapłacić.

Pewnie wolałbyś zapłacić niż odsiedzieć na trybunach.

Jasne. Od razu wpłaciłbym karę i byłoby po problemie, ale tak się nie dało. W dodatku słyszałem, że według przepisów naszej federacji można zdyskwalifikować zawodnika tylko na czas do trzech miesięcy, a ja dostałem sześć. Dopiero później mi ją skrócili. Na szczęście Wisła nie zmieniła warunków i w końcu przedstawiła mnie jako swojego zawodnika.

Niektórzy myśleli, że się rozmyśliła, bo rozczarowałeś w sparingach.

Słyszałem te plotki, ale to była totalna głupota. Rozmawiałem z ludźmi z klubu i powiedzieli mi, że czekamy tylko na potwierdzenie decyzji w sprawie zawieszenia. Chcieli wiedzieć, czy będę mógł grać w europejskich pucharach. A kiedy już się dowiedzieli, że tak, dostałem kontrakt. Dobrze, że to się skończyło, bo miałem kilka takich dni, kiedy kompletnie nie myślałem o piłce. Cały czas chodziła mi po głowie tylko ta kara. Wyobrażasz sobie, jakby to wyglądało, gdyby Wisła rozmyśliła się z transferu przez coś takiego?

A może ta kara właśnie pomogła? Partizan wiedział, że ma cię z głowy na pół roku.

Nie sądzę. Po prostu – miałem już 23 lata, wygrałem z Partizanem cztery tytuły mistrza Serbii i trzy puchary, grałem w Europie. Wszyscy w klubie wiedzieli, że chcę iść dalej. W Serbii już osiągnąłem to, co chciałem.

Ale historia z zawieszeniem będzie się za tobą ciągnąć.

Ale ja to wiem… Wystarczyło, że przyjechałem do Krakowa i już nie było dnia, żebym nie musiał o tym opowiadać. Co się stało? Kiedy? Dlaczego? To nie jest komfortowa sytuacja, chociaż rozumiem. Przyjechałem tu z reputacją gościa, którego federacja zawiesiła na pół roku. Byłoby nawet dziwne, gdyby dziennikarze o to nie pytali. No, ale przynajmniej jestem pewien, że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię.

Mecz, o którym mówimy od początku był trochę dziwny.

No właśnie, gdyby był normalny, zwykły mecz, na pewno bym się tak nie zachował. Wyobraź sobie sytuację… Gramy z Vojvodiną, wielkim rywalem, który w dodatku ograł nas dwa razy w ciągu kilku ostatnich miesięcy. W szatni wszyscy mobilizują się na sto procent, żeby tylko ich wykończyć. Nagle okazuje się, że piłkarze Vojvodiny nie chcą wyjść na boisko, bo na trybunach nie ma ich kibiców. Wszystko opóźnia się o dwadzieścia minut. W końcu gramy, jest ok., a tu kilka minut przed końcem oni schodzą z boiska…

Obrażeni.

Nie zgodzili się z decyzją sędziego i po prostu zeszli. Ale my, jako Partizan, byliśmy chyba tak samo źli jak oni. Wiesz, to nie jest dobre uczucie, kiedy wygrywasz mecz w ten sposób i nie możesz dokończyć go w normalnych warunkach. Emocje się kumulują… To był jeden moment, kiedy poczułem się tak cholernie zły. No i później ta piosenka na Vojvodinę, wiadomo. Do tego pech, że kamera zarejestrowała akurat mnie.

Jest przewinienie, jest kara.

Wiadomo, zasłużyłem. Ale najlepsze jest to, że w samym Nowym Sadzie mam wielu znajomych. Nawet chwilę przed tym meczem mieszkałem w jednym hotelu z piłkarzami Vojvodiny, normalnie rozmawialiśmy, żartowaliśmy. Znam prezesa Buturovicia. Mieliśmy normalne relacje.

Buturovicia? Tego śmiesznego przebierańca?

Dlaczego tak mówisz? To normalny facet. Kocha futbol i robi z Vojvodiny naprawdę silny klub, który prawie co roku jest o krok od zdobycia jakiegoś tytułu. A to jak się ubiera… Każdy robi to, jak mu się podoba. W ogóle nie wydaje mi się dziwny.

Jak wytrzymałeś pierwsze tygodnie w Krakowie, te bez gry?

Miasto od razu mi się spodobało. Najgorsze było właśnie to, że nie gram. Na początku nie chciałem się z tym pogodzić, ale w końcu powiedziałem sobie – ok., jestem zawieszony, trudno. To tak jakbym miał jakąś lekką kontuzję, a ja przecież mogę biegać i normalnie trenować. Musze to zaakceptować, bo i tak niczego nie zmienię.

Przez lata gry w Partizanie wyrobiłeś sobie jakąś markę. Musiałeś mieć też inne oferty.

Miałem. Kiedyś nawet z Francji i Niemiec.

Z Niemiec? A dziś grasz w Polsce.

To były naprawdę dobre propozycje, ale byłem młody, świetnie czułem się w Partizanie. Wydawało mi się, że lepiej pograć trochę dłużej w kraju, nabrać doświadczenia i dopiero wtedy wyjechać. Czasem możesz spróbować za wcześnie i tylko się zawieść. Poza tym nie chciałem wyjeżdżać w styczniu. Byłem przywiązany do Partizana i liczyłem, że zdobędę jeszcze jeden tytuł, a dopiero odejdę. Myślę, że zrobiłem to w dobrym momencie.

Ale kolejne oferty z Niemiec już nie przyszły.

Była z Dynama Mińsk. Wcześniej jeszcze z Tel Awiwu w Izraelu. Super propozycja. Prawie dwa miliony euro dla Partizana. Ale ja nie chciałem tam iść.

Dwa miliony? Kilka miesięcy później Wisła kupiła cię za mały procent tego.

Ostatni rok miałem trochę słabszy. W Partizanie było trzech kandydatów do gry na mojej pozycji. Ja, bardzo doświadczony kapitan Mladen Krstajić i Stefan Savić, który poszedł teraz do Manchesteru City. Trener stosował ciągłą rotację i nie grałem już tylu meczów, co przez trzy poprzednie lata. Może dlatego moja wartość trochę spadła.

I pewnie powiesz, że nie żałujesz.

Jasne, że nie. Zdobyłem z Partizanem kolejny tytuł. A jak powiedziałem w domu, że mam ofertę z Krakowa, moja siostra zrobiła wielkie oczy i stwierdziła, że jedzie ze mną. Nie żartuję (śmiech). Kilka miesięcy wcześniej była w Krakowie ze swoją szkołą. Od razu opowiedziała mi gdzie co jest i co warto zobaczyć. Jak będzie miała wolne od zajęć, na pewno tu przyjedzie.

Sama liga jest silniejsza czy słabsza? Tylko szczerze.

Trudno powiedzieć. Stadion jest piękny, świetni kibice. Mogę grać w europejskich pucharach… U was trochę lepiej jest jeśli chodzi o poziom organizacyjny. Poza tym, trudno porównywać – inny kraj, inna liga. Partizan na pewno ma większe doświadczenie w Europie. Ale w Serbii ma tylko kilku poważnych rywali i to jest główna różnica w porównaniu z Polską. Tu wchodzisz na boisko i nigdy nie wiesz czy wygrasz, czy przegrasz.

Może to właśnie świadczy o słabości Wisły, Lecha…

A ja uważam, że to jest dobre. Liga jest ciekawsza dla ludzi. Grasz z Ruchem, Koroną, Śląskiem i zawsze masz kibiców na trybunach. Wszyscy się tym interesują, nie tak jak w Serbii. Tutaj wsiadasz do taksówki, a kierowca wie, kim jesteś. Ludzie rozpoznają cię na ulicach, podchodzą w restauracjach. Ja bardzo to lubię.

Serbowie mają w Polsce specyficzną opinię. A Ty – teraz odnoszę wrażenie – bardzo mylną.

Serbowie to dobrzy ludzie, tylko mają specyficzny temperament. W piłce zawsze, bez względu na wszystko, chcą wygrywać. Gdy przegrywają, w szatni się gotuje. Jest pełno nerwów i czasami z tego powodu wynikają różne problemy. Jakieś głupie sytuacje.

Jak twoja bójka z Marko Lomiciem na treningu Partizana?

To była zwykła sprzeczka. Media niesłusznie ją nagłośniły. Pokłóciliśmy się, ale mówiłem to już w różnych wywiadach, że dalej jesteśmy normalnymi znajomymi. Nasze żony bardzo dobrze się znają. W tej historii było za dużo przesady ze strony dziennikarzy.

Trudniej być trenerem w szatni pełnej Serbów czy Polaków?

Myślę, że nie ma wielkiej różnicy. Chociaż, na pewno, mamy specyficzne charaktery. Może mamy coś takiego w historii naszego kraju.

To pomaga czy przeszkadza?

Myślę, że przeżyłem wydarzenia dzięki którym dziś jestem silniejszy. Po odłączeniu od Jugosławii, Serbia jest teraz zupełnie normalnym krajem. Ale jeśli kiedyś bomby wybuchały kilkaset metrów od twojego domu, nie jesteś w stanie tego nigdy zapomnieć. Miałem jedenaście lat, gdy NATO przeprowadziło w Serbii operację wojskową. Wszystko było zbombardowane, zginęło wielu ludzi. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Mojego ojca wzięli do wojska, wyruszył gdzieś z armią, a my mogliśmy tylko siedzieć w domu.

Bez kontaktu z nim.

Nie było telefonów, jak dzisiaj. Nie mogłeś zadzwonić i zapytać: „tato, u ciebie wszystko dobrze?”. Dookoła wybuchały bomby, a ja nie miałem żadnego kontaktu z własnym ojcem. Do tego wydarzyło się to tuż przed moimi urodzinami. Dwa, może trzy dni. Miałem organizować przyjęcie, a później wszystko tak się zmieniło… Takie wydarzenia muszą robić człowieka silniejszym.

Ojciec wrócił po jakim czasie?

Po trzech, czterech miesiącach. Dzięki Bogu, był cały. Wszystko się skończyło i dzisiaj to już za nami. Wróciłem do szkoły, mogłem znowu trenować. Uspokoiło się…

Nie poszedłeś do armii.

No nie, byłem za młody. Gdybym był trochę starszy, pewnie by mnie wzięli. A tak, poszedłem tylko do szkoły (śmiech).

Dawałeś radę?

Nie pojawiałem się zbyt często. Byłem w takiej szkółce, w której uczyli się młodzi zawodnicy z Partizana i Crvenej Zvezdy. Każdego dnia mieliśmy po dwa treningi, więc czasem nie było czasu, żeby nawet pójść na lekcje, a co dopiero czytać książki. To samo później, jeśli chodzi o studia. Każdy wybrał swoją drogę. Ja w wieku 19 lat grałem już w pierwszej lidze.

Vuk Sotirović – do niedawna w Śląsku Wrocław – twierdzi, że nigdy nie zagra już w Serbii, bo waszą piłką rządzą układy.

Układy? Czyli co, korupcja? Chyba dawno nie grał w Serbii. Mnie nic o tym nie wiadomo.

Może byłeś za młody. Nie wtajemniczali cię.

Wiesz co, nie sądzę. Przez kilka lat grałem w największym klubie w kraju. Myślę, że widziałem już wszystko i dziwię się, że Sotirović opowiada o naszej piłce takie rzeczy. Akurat znamy się trochę czasu, mamy nawet tego samego prywatnego trenera, ale nie mogę się z nim zgodzić. Czasem, gdy ktoś zrobi jaki głupi błąd, najłatwiej powiedzieć – mecz był sprzedany…

O co chodzi z tym prywatnym trenerem?

Nazywa się Andrea Milutinović. Pomaga mi, żebym cały czas był w formie. Zresztą, on współpracuje z większością piłkarzy serbskiej reprezentacji. Gdy przyjeżdżam do kraju, na przykład na wakacje, spotykamy się i wtedy razem pracujemy. Czasem zrobi jakieś zajęcia biegowe, czasem w sali gimnastycznej. Jest bardzo popularny. Myślę, że to najlepszy fachowiec w Serbii. Kto wie, może kiedyś też będę współpracował z nim jako zawodnik kadry narodowej. Chociaż na razie daleko do tego…

Wymieńmy kilka nazwisk: Subotić, Ivanović, Vidić…

Dokładnie. Same duże nazwiska. Na mojej pozycji jest chyba największa rywalizacja, dlatego na razie nie ma nawet o czym mówić. Ale myślę, że w ciągu kilku lat do nich dołączę. A jak nie, to najwyżej przekwalifikuję się na prawego obrońcę (śmiech).

Na Igrzyskach w Pekinie zagrałeś.

Tak, we wszystkich meczach. To znaczy trzech – z Argentyną, Wybrzeżem Kości Słoniowej i Australią. Szybko odpadliśmy, ale to świetne uczucie, pojawić się na takiej imprezie, zagrać z Argentyną…

Pamiętasz kto strzelał gole?

Pewnie. Lavezzi z Napoli i… (po dłuższym zastanowieniu) Buonanotte z Malagi. Myślę, że każdy człowiek, który ma coś wspólnego ze sportem, chciałby być chociaż raz na takiej imprezie. Zobaczyć, jak to wygląda od środka, w jakich warunkach się tam trenuje, na jakich stadionach. Organizacja była perfekcyjna. W ogóle nie wyobrażam sobie, że można to zorganizować lepiej. Przez dziesięć dni byliśmy w Szanghaju, później jeszcze dziesięć w samym Pekinie. W Szanghaju, który ma 25 milionów mieszkańców, jeździliśmy autokarem po pustych ulicach. Wszędzie dookoła widziałeś niewiarygodny ścisk, tłok, pełno ludzi, a nasza droga zawsze była puściutka. Tylko nasz autokar i nic więcej.

Chińczycy to posłuszni i zdyscyplinowani ludzie.

Świetnie się przygotowali. Będąc w wiosce olimpijskiej czułeś się, jakbyś zamieszkał w jakimś nowym, małym miasteczku. Boiska, sklepiki, wszystko…

Wróćmy jeszcze do Wisły. Zanosi się, że Ligę Europy skończycie tak, jak ty dwa lata temu z Partizanem. Najpierw mamy bardzo ważny mecz z Jagiellonią i nie możemy dołożyć jeszcze jednego słabego. Trzeba wygrać i przygotowywać się na Fulham. Przegraliśmy już dwa razy, co mamy więcej do stracenia? Jeśli zabrakło nam pięciu minut, by awansować do Ligi Mistrzów, to teraz chociaż zróbmy wszystko, co się da w Lidze Europy.

Nie zasłużyliście na Ligę Mistrzów.

Pierwszy mecz był dobry. APOEL grał w piłkę, nie daliśmy mu stworzyć sytuacji. Rewanż – wiadomo. Ale popatrzmy jaki to zespół. Ostatnio pokonali u siebie Zenit St. Petersburg, który kiedyś – nie pamiętam, kilka lat temu – wygrał przecież Puchar UEFA. Ograł Szachtar, a sam grałem z nim trzy razy i wiem, jaki to poziom.

Drużyna już się pozbierała czy jeszcze tkwicie w tym samym dołku?

Zostawiliśmy to dawno za sobą, ale było bardzo ciężko. Gdybyśmy w rewanżu przegrywali 3:0 do przerwy, jakoś byśmy się z tym pogodzili. Ok, nie ma szans, są lepsi. Ale nie tak…

Wszyscy nie doceniliśmy Cypryjczyków?

Możliwe. Ale bez względu na to, jeśli tracisz szansę na awans pięć minut przed końcem, czujesz się oszukany. Nawet jeśli to oni bardziej zasłużyli, myślisz, że nie tak miało być…

ROZMAWIAŁ PAWEŁ MUZYKA

http://pawelmuzyka.wordpress.com


Galeria zdjęć