Marcelo

Z Historia Wisły

Marcelo Antônio Guedes Filho
Informacje o zawodniku
kraj Brazylia
urodzony 25 maja 1987, São Vicente
wzost/waga 191 cm
pozycja środkowy obrońca
sukcesy Campeonato Paulista: 2007
półfinał Copa Libertadores: 2007
Mistrz Polski: 2009
Wicemistrz Polski: 2010
Puchar Holandii: 2012
Superpuchar Holandii: 2012
Wicemistrz Holandii: 2013
Kariera klubowa
Sezon Drużyna Mecze Gole
2007 Santos FC 25 2
2008 Santos FC 16 0
2008/09 Wisła Kraków 21 (30) 3
2009/10 Wisła Kraków 28 (33) 7
2010/11 PSV Eindhoven 28 2
2011/12 PSV Eindhoven 31 2
2012/13 PSV Eindhoven 32 1
2013/14 PSV Eindhoven 0 0
2013/14 Hannover 96 24 0
W rubryce Mecze/Gole najpierw podana jest statystyka z meczów ligowych, a w nawiasie ze wszystkich meczów oficjalnych.

Marcelo Antônio Guedes Filho, znany jako Marcelo (ur. 20 maja 1987 roku w São Vicente) – brazylijski piłkarz grający w Wiśle Kraków w latach 2008–2010 na pozycji środkowego obrońcy.

Spis treści

Biografia

Santos FC

Marcelo jest wychowankiem klubu Santos FC. W 2004 roku razem z juniorskim zespołem Santosu zwyciężył w rozgrywkach Campeonato Paulista U-17, które są piłkarskimi mistrzostwami brazylijskiego stanu São Paulo. W pierwszej drużynie Santosu zadebiutował na początku 2007 roku i wygrał z nią mistrzostwa stanu São Paulo. W brazylijskiej Série A zadebiutował 19 maja, w spotkaniu Santosu z Américą Natal. W 2 minucie tego spotkania zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Santosu, w meczu ligi krajowej. Przez półtorej sezonu rozegrał w Série A 41 meczów, strzelając 2 bramki. W sumie we wszystkich rozgrywkach w barwach Santosu wystąpił 65 razy, strzelając 3 bramki. W 2007 roku doszedł ze swoim zespołem do półfinału Copa Libertadores, w którym Santos uległ w dwumeczu z innym brazylijskim klubem - Grêmio. Natomiast w 2008 roku doszedł z Santosem do ćwierćfinału Copa Libertadores. Z końcem sierpnia 2008 roku wygasł kontrakt Marcelo z klubem.

Wisła Kraków

1 września 2008 roku Marcelo podpisał pięcioletni kontrakt z Wisłą, przechodząc do krakowskiej drużyny na zasadzie wolnego transferu. Początkowo macierzysty klub zawodnika - Santos nie chciał wydać jego certyfikatu twierdząc że Marcelo ma z nimi kontrakt do 2011 roku. Sąd Pracy uznał jednak że Marcelo jest wolnym graczem i Wisła mogła pomyślnie zarejestrować zawodnika po otrzymaniu jego certyfikatu 10 września.

24 września Marcelo zadebiutował w drużynie Wisły w wyjazdowym spotkaniu Pucharu Polski z Lechią II Gdańsk, wygranym przez "Białą Gwiazdę" 3:0. Trzy dni później Marcelo wystąpił po raz pierwszy w Ekstraklasie, w wygranym 4:0 spotkaniu z Arką Gdynia u siebie. Brazylijczyk szybko zadomowił się w podstawowej jedenastce Wisły, grając w rundzie jesiennej na środku obrony na przemian z Arkadiuszem Głowackim oraz Cléberem.

W meczu z Ruchem strzelił jedną z bramek dla Wisły
W meczu z Ruchem strzelił jedną z bramek dla Wisły

Pierwszego gola dla Wisły strzelił 22 marca 2009 roku w wygranym 4:1 derbowym meczu rundy wiosennej z Cracovią, wyprowadzając drużynę "Białej Gwiazdy" na prowadzenie 2:1. 19 kwietnia strzelił jedynego gola w zwycięskim 1:0 wyjazdowym meczu z Arką Gdynia. 10 maja Marcelo zdobył zwycięską bramkę w wygranym 1:0 spotkaniu 27 kolejki z Legią Warszawa, po którym Wiślacy awansowali na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy wyprzedzając warszawską drużynę. Wisła wygrała kolejne trzy mecze i zdobyła mistrzostwo Polski sezonu 2008/2009.

Marcelo stworzył solidny duet na środku obrony z Arkadiuszem Głowackim, obaj zawodnicy zostali nominowani do nagrody dla najlepszego obrońcy Ekstraklasy na gali „Piłkarskich Oscarów 2009”, którą otrzymał ostatecznie Głowacki. Marcelo został również wybrany piłkarzem miesiąca grudnia w Ekstraklasie przez trenerów i kapitanów drużyn ligowych. W tym miesiącu strzelił zwycięskiego gola w wygranym 1:0 spotkaniu u siebie z Zagłębiem Lubin, a także wpisał się na listę strzelców w wygranym przez "Białą Gwiazdę" 3:1 wyjazdowym meczu z Ruchem Chorzów. W sumie w sezonie 2009/2010 Marcelo zdobył siedem bramek w lidze, będąc trzecim strzelcem w zespole i zdobył z Wisłą wicemistrzostwo Polski. 4 lipca 2010 roku Wisła poinformowała, że uzgodniła warunki transferu Marcelo z holenderskim klubem PSV Eindhoven.

PSV Eindhoven

8 lipca Marcelo podpisał trzyletni kontrakt z PSV Eindhoven. Szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie drużyny, występując w sumie w 45 meczach we wszystkich rozgrywkach w swoim pierwszym sezonie w barwach holenderskiego klubu. Z drużyną zajął trzecie miejsce w Eredivisie i doszedł do ćwierćfinału Ligi Europy. W sezonie 2011/2012 ponownie zajął z zespołem trzecie miejsce w lidze oraz zdobył Puchar Holandii. W kolejnych rozgrywkach wygrał z PSV Superpuchar kraju, zdobył wicemistrzostwo Eredivisie i doszedł do finału Pucharu Holandii.

Statystyki

Klub Sezon Liga Liga Liga stanowa Puchary krajowe Puchary kontynentalne Suma
Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki Mecze Bramki
Santos FC 2007 Série A 2527170393
2008 Série A 1606040260
Wisła Kraków 2008/09 Ekstraklasa 2138010303
2009/10 Ekstraklasa 2873020337
PSV Eindhoven 2010/11 Eredivisie 28230141453
2011/12 Eredivisie 31260120492
2012/13 Eredivisie 3215071442
2013/14 Eredivisie 001010
Hannover 96 2013/14 Bundesliga 24010250
Suma Santos FC 41 2 13 1 11 0 65 3
Suma Wisła Kraków 49 10 11 0 3 0 63 10
Suma PSV Eindhoven 91 5 14 0 34 2 139 7

Historia występów w barwach Wisły Kraków

Podział na sezony:

Sezon Rozgrywki M 0-90 grafika:Zk.jpg grafika:Cz.jpg
2008/2009 Ekstraklasa 21 20 1   3 4  
2008/2009 Puchar Ligi 4 3 1     1  
2008/2009 Puchar Polski 4 4          
2008/2009 Puchar UEFA 1     1      
2009/2010 Ekstraklasa 28 28     7 4  
2009/2010 Liga Mistrzów 2 2          
2009/2010 Puchar Polski 2 2       2  
2009/2010 Superpuchar Polski 1 1       1  
Razem Ekstraklasa (I) 49 48 1   10 8  
Puchar Polski (PP) 6 6       2  
Puchar Ligi (PL) 4 3 1     1  
Liga Mistrzów (LM) 2 2          
Puchar UEFA (PU) 1     1      
Superpuchar Polski (SP) 1 1       1  
RAZEM 63 60 2 1 10 12  

Marcelo - artykuły, wywiady

===Marcelo: Dam wszystko, co najlepsze

=

Data publikacji: 01-09-2008 13:13


Na specjalnej konferencji prasowej Wisła Kraków przedstawiła nowego piłkarza, Brazylijczyka Marcelo. "Będę starał się dać wszystko co najlepsze, będę próbował grać tak samo jak w Santos, a nawet jeszcze lepiej" - zapewniał na spotkaniu z dziennikarzami obrońca.

„Jest to bardzo piękny kraj o bogatej kulturze i pięknym krajobrazie. Jeśli chodzi o Wisłę, to będę starał się dać wszystko co najlepsze, będę próbował grać tak samo jak w Santos, a nawet jeszcze lepiej” – powiedział nowy piłkarz Białej Gwiazdy.

Marcelo w Krakowie jest od sobotniego popołudnia. W niedzielę przeszedł badania medyczne, spotkał się również z drużyną i trenerem. „Rozmawiałem z kilkoma piłkarzami – z Cleberem, Cantoro. Przywitali mnie bardzo serdecznie. Ja mam nadzieję, że będę dobrze grał i że dobrze wpasuję się w zespół” – dodał. Jak się okazało, Brazylijczyk oglądał niedzielne derby. „Zauważyłem, że Wisła to bardzo silna drużyna, niemniej jednak szkoda, że wczoraj nie wygrała” – powiedział.


Marcelo to wychowanek Santosu, ma również za sobą cztery występy w juniorskiej reprezentacji Brazylii. Pytany o to, czy przejście do Wisły nie jest dla niego sportową degradacją, odpowiedział zdecydowanie: „Jesteśmy w Europie, Wisła idzie do przodu, rozwija się i jestem zadowolony, że jestem w tak dobrym klubie”. Dodał również, że od dłuższego czasu nosił się z zamiarem opuszczenia Santosu i Brazylii. „Nie ukrywam, że jak byłem w Brazylii, to sam dowiadywałem się wielu rzeczy o Wiśle, czytałem o niej, zebrałem bardzo dużo informacji na jej temat. Szukałem też sam innych klubów” – stwierdził Marcelo.

Młody obrońca przyjechał do Polski wraz z narzeczoną. Piłkarz podkreślał, że przywiązuje bardzo dużą wagę do życia rodzinnego. Na pytanie, czy zna jakieś słowo po polsku, odpowiedział w naszym języku: „Tak”. Dodał również, że zamierza się uczyć polskiego, aby móc porozumiewać się z kolegami z drużyny.

Jak powiedział obecny na konferencji dyrektor sportowy Wisły, Jacek Bednarz, piłkarz ma już promesę, czyli pozwolenie na pracę, jednak klub nie otrzymał jeszcze jego certyfikatu. Być może dzisiaj Marcelo wróci do Brazylii, aby załatwić inne sprawy, związane z pozwoleniami na pobyt w Polsce. Jak zapewnił Bednarz, klub zrobi wszystko, aby obrońca jak najszybciej mógł grać w lidze oraz w meczach Pucharu UEFA z Tottenhamem.

Marcelo będzie grał w koszulce z numerem 3.


Ania M.


Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

Źródło: wisla.krakow.pl

Marcelo zadebiutował w Wiśle

25. września 2008

24 września w barwach Wisły, grającej tego dnia z Lechią II w 1/16 finału Pucharu Polski, zadebiutował 21-letni obrońca Marcelo. Brazylijczyk rozegrał pełne spotkanie na pozycji stopera w parze z Arkadiuszem Głowackim, występował w koszulce z numerem 3.

- Cieszę się, że zagrał cały mecz. To było ważne, aby złapał komunikację z Arkiem Głowackim, bo mocno rozważam to, aby zagrał razem z Arkiem na środku obrony w meczu ligowym z Arką Gdynia - wyjaśnił trener Maciej Skorża. Czy Marcelo przekonał do siebie szkoleniowca? - Po tym meczu jest na pewno bliżej pierwszego składu - powiedział Skorża w środę wieczorem.

Przeciwnikiem Wisły byli młodzi zawodnicy Lechii, który walczyli dzielnie, ale nie udało im się stworzyć zagrożenia w defensywnych liniach Wisły, więc Marcelo nie mał specjalnych okazji do zaprezentowania swych umiejętności. - Nie miał za dużo do roboty - podsumował krótko Paweł Brożek zapytany o ocenę gry "Marcepana".

Marcelo w zasadzie nie wdawał się w pojedynki, gdy znajdował się przy piłce, najczęściej posyłał ją do najbliższego obrońcy, stąd stuprocentowa skuteczność jego podań w meczu w Gdańsku. Przy Traugutta obrońca pokazał się już w pierwszej minucie, gdy najwyżej wyskoczył do wrzutki Zieńczuka i oddał pierwszy celny strzał w tym meczu.

- Nie popełnił żadnych błędów. Przeciwnik był troszkę mniej wymagający. Czas na prawdziwe sprawdziany przyjdzie w meczach ligowych i pucharowych. Myślę, że jest to wartościowy zawodnik, na pewno przyda nam się podczas ciężkiego sezonu - ocenił Marek Zieńczuk.

Źródło: wislakrakow.com
(nikol)

Ligowy debiut Marcelo

28. września 2008

W meczu z Arką Gdynia swój ligowy debiut zaliczył ostatni nabytek Wisły, Marcelo. Po raz pierwszy wystąpił w jej barwach już w Gdańsku z Lechią, ale aż do dnia dzisiejszego musiał czekać na swój pierwszy mecz w ekstraklasie. W przeciągu czterech dni zaliczył więc dwa pełne występy, w których Biała Gwiazda zachowała czyste konto.

Młody Brazylijczyk pokazał się dziś z dobrej strony, był chwalony przez trenera i kolegów z zespołu. Imponuje przede wszystkim siłą i dobrymi warunkami fizycznymi, mimo których nie traci zwrotności i zwinności. Wygrywał niemal wszystkie pojedynki główkowe z zawodnikami Arki, zaliczył również sporo przechwytów piłki, grając odważnie i bez kompleksów. Szczególnie na początku spotkania najwięcej problemów sprawiało mu poruszanie się po boisku i ustawianie w momencie, gdy piłkę w posiadaniu mieli rywale. Trener Skorża powtarza jednak, że Marcelo potrzebuje czasu by przestawić się na europejski styl gry, dobrze rozumieć się z partnerami. Wystarczy przypomnieć przypadek Juniora Diaza, który w pierwszych występach pod Wawelem prezentował się słabiutko, jednak z każdym kolejnym występem zyskiwał zaufanie trenera i kibiców.

Zdaniem trenera Skorży, Marcelo stanął na wysokości zadania, grał pewnie i dobrze. Zgłosił tym samum mocno akces do gry w pierwszej jedenastce. Nieco bardziej ostrożny w słowach był Paweł Brożek, który podkreślał, że dla niego duet Cleber - Głowacki póki co jest optymalnym zestawieniem środka defensywy.

Problemem wciąż pozostaje bariera językowa, na co uwagę zwracał dziś między innymi Arkadiusz Głowacki. - Bariera językowa wciąż jest problemem, czasami mogą zdarzać się z tego powodu jakieś nieporozumienia, ale to na pewno tylko kwestia czasu - mówił. Brazylijczyk jest jednak dobrej myśli i jak deklaruje, już teraz zna niektóre polskie słowa.

Źródło: wislakrakow.com
(Paweł Muzyka)

Marcelo i jego „brazilian dream”

16 grudnia 2010

Były zawodnik Wisły Kraków, Marcelo. Obecnie obrońca holenderskiego PSV Eindhoven. Korespondencja z Eindhoven zrealizowana we współpracy z Tomaszem Ćwiąkałą. Opublikowana na łamach portalu Weszło.com

Kiedy był dzieckiem, w jego domu przeciekał dach. Ojciec dawno opuścił rodzinę, więc on sam szybko stał się jej głową. Wiedział, że musi zarabiać pieniądze, a jeśli chce to robić poprzez futbol, po prostu nie może zmarnować ani jednego dnia. Dziś jest zawodnikiem PSV i stać go w zasadzie na wszystko. W przeciwieństwie do polskich ligowców, Marcelo nie musi się zasłaniać opowiastkami o przygodzie z piłką. Spełnia marzenia. Odwiedziliśmy byłego zawodnika Wisły w Eindhoven. I coś nam się wydaje, że będziemy jeszcze mieli okazję przyjrzeć mu się w innych, nawet atrakcyjniejszych sportowo miastach…

Marcelo podjeżdża po nas na lotnisko w Eindhoven swoim nowym samochodem. W Polsce korzystał z terenowego Peugeota, ale PSV pozwoliło mu wybrać dowolny model Mercedesa. Zdecydował się na elegancką wersję kombi. W końcu przed czterema miesiącami powiększyła mu się rodzina, na świat przyszedł Diogo. – To jak panowie? Gdzie jedziemy najpierw? – puszcza oko Brazylijczyk. Jedziemy tam, skąd przed chwilą wrócił. Do ośrodka treningowego PSV.

Nie musi się spieszyć, choć za nieco ponad dobę czeka go spotkanie ligowe. Jego drużyna nie udaje się na przedmeczowe zgrupowania. Trenerzy wierzą w profesjonalne podejście zawodników. – Gdybym dzień przed meczem wybrał się na imprezę, zaszkodziłbym nie tylko sobie, ale i klubowi. Nie chcę w głupi sposób stracić zaufania, jakim mnie obdarzono – wyjaśnia 23-letni stoper. Z samochodowych głośników leci David Guetta, ale polska muzyka nie jest Marcelo obca. Pierwsze wersy piosenki zespołu Feel, „Pokaż na co cię stać”, nuci bez zająknięcia.

Centrum treningowe, De Herdgang, znajduje się na malowniczych przedmieściach Eindhoven, około pięć kilometrów od stadionu Philipsa. Szybko zaczynamy rozumieć, dlaczego prezes Wojciechowski myśli o wysyłaniu swoich zawodników zagranicę. Ośrodek składa się z dziesięciu boisk i otoczony jest rozległym lasem. Piłkarze PSV często biegają tu przed treningami. – W Santosie ćwiczyliśmy w podobnych warunkach. Ale infrastruktura rzeczywiście robi wrażenie. Gdyby zobaczyło ją kilku wiślaków, na pewno zmotywowałoby ich to do dalszej pracy. Może powinienem któregoś zaprosić? – żartuje Marcelo.

Podczas naszego pobytu większość boisk przykrywa gruba warstwa śniegu. Młodzież ćwiczy na sztucznej nawierzchni. Dorosła drużyna trenuje na stadionie, gdzie murawa niezależnie od warunków pogodowych jest w świetnym stanie. – Nawet kiedy sypie śnieg, nie ma możliwości, by boisko wyglądało jak podczas meczu Lecha z Juventusem – podkreśla Marcelo.

- Zaczekajcie, zapytam, czy będziecie mogli obejrzeć wszystko od środka – rzuca i wysiada z samochodu. Wraca po dwóch minutach – nie ma problemu, wchodzimy.

W De Herdgang życie toczy się równolegle na kilku płaszczyznach. Juniorzy trenują na zewnątrz, piłkarze bezpośredniego zaplecza drużyny wyciskają sztangi w siłowni, a w niewielkiej salce ze sztuczną trawą ćwiczą gracze dochodzący do siebie po kontuzjach.

Zawodnicy PSV mają dokładnie wszystko, czego należałoby oczekiwać od klubu z najwyższej półki. Sauna, specjalne pomieszczenie, w którym mogą uciąć krótką drzemkę między treningami, jacuzzi oraz bar. I oczywiście numerowana szatnia. Marcelo przebiera się pomiędzy Atibą Hutchinsonem i Dannym Koevermansem. Z tym pierwszym uczęszcza zresztą na lekcje języka niderlandzkiego. Angielski nie wystarcza, bo wszystkie treningi prowadzone są po holendersku. Między bajki można włożyć jednak opowieści o problemach komunikacyjnych Brazylijczyka. – Nie wiem, po co w Polsce ktoś rozpowszechnia takie plotki. Takie kłopoty mogłem mieć na początku gry w Wiśle. Ale postawiłem na naukę angielskiego i gdy przyjechałem do Eindhoven, spokojnie sobie radziłem. Zresztą, jak nie wierzycie, spytajcie trenera lub innych zawodników – zachęca.

- Mówi po angielsku płynnie – przytakuje Wilfred Bouma, 35-krotny reprezentant Holandii, notabene sąsiad Marcelo. Ich domy mieszczą się przy jednej ulicy, około 200 metrów od siebie. – Komunikacja problemem? Skądże – broni swojego podopiecznego Fred Rutten. – Dogadywanie się z kolegami z drużyny nie sprawia mu żadnego kłopotu.

Nasz rozmówca mieszka w Eindhoven zaledwie od pięciu miesięcy, ale w dowolnie wskazane miejsce trafi bez pudła. Miasto Philipsa nie zrobi na przyjezdnych piorunującego wrażenia. W centrum skromny ryneczek i kilka galerii handlowych. Praktycznie żadnych korków na ulicach. Cisza i spokój. Przechodnie nie zwracają na Marcelo uwagi. – To zupełnie inna kultura. Fani mają kontakt z zawodnikami po treningach. Poza tym nie chcą naruszać naszej prywatności – tłumaczy. W miejscowym „Burger Kingu” znalazł jednak kogoś, z kim może zamienić parę zdań nawet w języku polskim. – Usłyszałem kiedyś, jak chłopak dyskutuje z szefem, a zaraz po tym soczyste „kurwa”. Zagadałem – „dzień dobry”. Tak się zaczęła nasza znajomość – opowiada z szerokim uśmiechem Marcelo, który na uznanie w Holandii musi jednak dopiero zapracować.

PSV skontaktowało się z nim po raz pierwszy w lutym tego roku. – Gdy działacze zadzwonili z prośbą o kontakt do mojego managera, przywaliłem głową w sufit. Na moim miejscu każdy by odszedł, chyba to rozumiecie. Były co prawda jeszcze jakieś sygnały z Austrii, Rosji i Niemiec, ale nawet się nimi nie zainteresowałem. Liczyło się tylko PSV. W tym klubie profesjonalizm widać na każdym kroku. Rzecznik prasowy zna chyba z sześć języków. Podobnie Hiszpan Carlos, człowiek, który załatwi praktycznie wszystko. Przychodzi nowy zawodnik, od razu pytają – dom czy apartament? Jaki samochód? Piłkarz ma się jedynie martwić o swoją formę.

- Decyzja o transferze Marcelo nie była dla mnie trudna – przekonuje nas Rutten. Raz oglądałem go na żywo i kilka razy na DVD. Uznałem, że jest OK i trzeba go kupić. Ogólnie jestem zadowolony z jego rozwoju, ale kilka rzeczy musi jeszcze poprawić. Holenderska „art of football” wymaga od wszystkich zawodników maksymalnego zaangażowania. Przykładowo, obrońcy powinni częściej podłączać się do pomocy – dodaje. Pytamy więc, jak Marcelo wypada w porównaniu z byłym stoperem PSV, Alexem. – Tamten był bardziej… tranquilo („spokojny” w jęz. hiszp.). Marcelo ma możliwości, by stać się wielkim piłkarzem, ale na razie jest zwykłym zawodnikiem Eredivisie. Wielkim jedynie z racji swoich 191 centymetrów wzrostu – żartuje opiekun PSV.

- Trener jeszcze nigdy otwarcie mnie nie pochwalił. Zawsze dopatrzy się jakichś mankamentów. Ale mi to odpowiada. Sam oglądam na DVD wszystkie swoje mecze, żeby zobaczyć, co robię nie tak – zaznacza Marcelo.

Z opinią Ruttena polemizuje czołowy holenderski dziennikarz, Andy Houtkamp. – Sam transfer był dla mnie zaskakujący, a jeszcze bardziej suma, za jaką sprowadzono Marcelo. Za piłkarzy z Polski tyle się nie płaci (niecałe cztery miliony euro – przyp. red.). Dla mnie Brazylijczyk jest zupełnie przeciętnym graczem. Przede wszystkim brakuje mu szybkości. Gdyby faktycznie prezentował klasę światową, w tym wieku grałby już w wielkim klubie. Alex, mając 23 lata, był dużo lepszy.

Zarzuty Houtkampa odpiera z kolei Jonathan Reis. – Marcelo przeciętny? Nie żartujmy – obrusza się brazylijski snajper PSV. – Dopiero do nas dołączył i w zasadzie od razu wywalczył miejsce w pierwszym składzie. A nie konkurował z byle kim. Jagos Vuković i „Maza” Rodriguez to jakościowi gracze. Marcelo jest poza tym świetnym kumplem. Często śpiewa i tańczy w szatni. Każdy, kto go pozna, szybko przekonuje się, że to szczęśliwy człowiek.

Do pełnej satysfakcji Marcelo brakuje jednak pewności i opanowania, jakimi imponował na polskich boiskach. W Holandii częściej popełnia proste błędy. Podczas wygranego 5:2 meczu z Heraclesem Almelo także nie ustrzegł się kilku pomyłek. Przy drugiej bramce dał się łatwo ograć Evertonowi, a błędu nie naprawił wracający do obrony Orlando Engelaar. – Heracles to taka holenderska Polonia Bytom. Niby nie jest faworytem, ale zawsze napsuje trochę krwi. Swój występ oceniam nieźle. Lepiej niż z Bredą, gorzej niż z Ajaxem. Nie chcę szukać usprawiedliwień, ale przez padający śnieg widoczność była fatalna – stwierdził, gdy po końcowym gwizdku analizowaliśmy z nim to spotkanie.

Mimo że na ulicach było biało, na trybunach zasiadło około 30 tysięcy ludzi. Atmosfera nie przypominała jednak piłkarskiego święta. Teatralne brawa po udanej akcji, czasem gwizdy po kontrowersyjnej decyzji sędziego. Kibice jakby zapomnieli o istnieniu klubowych barw, nie mówiąc o głośnym dopingu. Tylko jeden niestrudzony przez cały mecz miarowo uderzał w bęben. – Tak tu już jest – wzrusza ramionami Marcelo. – Dlatego zawsze podkreślam, że kibice Wisły byli po prostu najlepsi.

Po każdym meczu ligowym dwóch zawodników PSV zostaje oddelegowanych do klubowej kawiarni na spotkanie z fanami. Po zwycięstwie nad Heraclesem padło właśnie na Marcelo oraz rezerwowego bramkarza, Cassio Ramosa. – Kibicom najbardziej zależało na wspólnych zdjęciach – mówi były wiślak. Szatnię opuszcza w eleganckim garniturze z logo klubu. – To nasz kolejny obowiązek, który coraz bardziej mi się podoba. Chociaż na początku nie wyobrażałem sobie, że tyle czasu spędzę pod krawatem – uśmiech wciąż nie opuszcza jego twarzy.

Po meczu przychodzi czas na uzupełnienie straconych kalorii. Rozmawiamy w hiszpańskiej restauracji pamiętającej czasy holenderskich wyczynów Romario. Marcelo zaprzyjaźnił się z jej właścicielem i często jada tu z Jonathanem Reisem i Cassio Ramosem. Na wieść o przybyszach z Polski sympatyczny restaurator wyraźnie się ożywia. – Polonia! Mujeres bonitas! (piękne kobiety – przyp. red.) – wtrąca na wstępie, przewracając oczami z zadowolenia. Rzut oka na menu, mija kilkanaście minut i na stole ląduje spaghetti carbonare ze sporą porcją mięsa.

Choć Wisła to już zamknięty rozdział jego kariery, Marcelo chętnie o niej rozmawia. Zastanawia się, jak potoczyłoby się jego losy, gdyby nie tragiczny w skutkach derbowy samobój Mariusza Jopa. – Czasem myślę, że gdybyśmy sięgnęli po mistrzostwo, mogłoby mnie tu teraz nie być. W życiu nie ma przypadku. Przed zamachem z jedenastego września wiele osób pewnie narzekało, że uciekł im autobus. Później uratowało im to życie – zauważa Marcelo, który wciąż żywo interesuje się losami swoich byłych klubowych kolegów.

– Co z „Łobo”? A Boguski? Znowu jest kontuzjowany? – zarzuca nas kolejnymi pytaniami. Nadal utrzymuje kontakt z Mariuszem Pawełkiem. – Niedawno „Mario” dzwonił do mnie przez Skype z klubowego autokaru – wspomina. W najbliższych relacjach Marcelo pozostaje z Cleberem. – „Clebao” to facet z głową na karku. Ma kontakty, zna języki, wszędzie jest szanowany. Byłby idealną osobą do zarządzania Wisłą, bo do poprawienia jest wiele… Na wstępie trzeba coś zrobić z infrastrukturą. Boisko, na którym trenują juniorzy jest tak nierówne, że aż wstyd. Żal chłopaków, że muszą ćwiczyć w takich warunkach. Mam nadzieję, że przyjście Maaskanta i Valckxa przyspieszy rozwój klubu – liczy Brazylijczyk.

W odnalezieniu się na Starym Kontynencie pomógł mu nie tylko „Clebi”. – Arek Głowacki kierował mną na boisku tak, jak dziś w PSV robi to Wilfred Bouma. „Głowa” to najlepszy polski obrońca. Szkoda tylko, że ma takiego pecha do kontuzji… – podkreśla Marcelo. Dużym szacunkiem darzy także Macieja Skorżę i jego asystenta, Rafała Janasa, z którym nie stracił kontaktu do dziś. Dla odmiany, pytania o Henryka Kasperczaka zbywa wymownym uśmiechem.

Bawią go też opinie o podziałach w wiślackiej szatni. – Mówicie, że Polacy podchodzą do obcokrajowców z rezerwą? Ja jakoś z każdym żyłem dobrze. Pamiętam, jak pojechaliśmy na mecz do Gdyni. Kupiliśmy z chłopakami mały telewizorek i zabraliśmy do pociągu, żeby pograć na PlayStation. Dwanaście godzin minęło błyskawicznie.

Dziś życie Marcelo w Eindhoven toczy się w równie zawrotnym tempie. Od treningu do treningu. Mecz za meczem. Przed Bożym Narodzeniem będzie mógł pozwolić sobie jedynie na krótki wyjazd do ojczyzny. Nie dłuższy niż tygodniowy, bo PSV szybko wznawia treningi i wylatuje na obóz do RPA. – W Krakowie od lipca byłem tylko dwa razy. Wbrew temu, co pisały media, przed meczem z Odrą wcale nie wiedziałem, że odejdę z Wisły. Dlatego nie zdążyłem pożegnać się z kibicami. Żałuję, może wiosną uda się to naprawić – wyraża nadzieję Marcelo. Z PSV związał się trzyletnim kontraktem z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata.

I pomyśleć, że jeszcze rok temu, kiedy wymieniał się koszulkami z rywalami, do kasy Wisły musiał wpłacać 150 złotych. Dziś w sklepie Nike w Eindhoven dostaje wszystko za darmo. Niedawno podpisał kontrakt reklamowy, stając się twarzą tej firmy w Holandii. – Mimo że Marcelo trafił tu ze słabej ligi, szybko zrobiło się o nim głośno – przyznaje Henk Van Schuppen z gazety „Tubantia”.

A może być jeszcze głośniej. Obserwując jego losy, warto dać mu czas. Facet zawiesza sobie poprzeczkę coraz wyżej…

Źródło: pawelmuzyka.wordpress.com
Autor: Paweł Muzyka

Video

Wisła TV. Spacer z Marcelo po Krakowie

Galeria zdjęć