Relacje kibicowskie z meczów Wisły

Z Historia Wisły

Spis treści

Sezon 2002/2003:

Do Grodziska dotarło 57 fanów Białej Gwiazdy, tym razem bez flag. Dopingowano z przerwami. Zauważalna była zależność: im silniejszy był wiatr ze śniegiem (który szalał wprost na nasz sektor) tym doping się wzmagał. Symbolicznie odpalono 1 racę. Miejscowi szczelnie wypełnili stadion, połowa z nich ( ok. 2000- 2.500) zaopatrzona była w pelerynki, białe i zielone.Wywiesili 7 flag. Na początek meczu rzucili ok. 100 serpentyn, odpalili 15 bengali i machali kilkunastoma chorągiewkami. W drugiej połowie po golach odpalili jescze jednego bengala oraz 7- 8 zielonych swiec dymnych. W zależności od sytuacjio na boisku starali się dopingowac swój zespół( po golach dopingował prawie cały stadion). P.S Po zakończeniu meczu nie popisali się nasi piłkarze. Tylko 3 z nich tj. Szymkowiak, Dubicki i Pater podbiegło do naszego sektora by podziękować za przybycie i doping. Bez komentarza.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Na meczu swój debiut miał nowy system nagłaśniający co zaowocowało lepszą koordynacją dopingu. Przez większą część spotkania był on równy, głośny i urozmaicony (choć do każdego z tych elementów można mieć jeszcze zastrzeżenia). Pojawiły się oczywiście przyśpiewki pozdrawiające naszych gości, na szczęście były one w ograniczonych ilościach. Na płocie oprócz flag, pojawił się również transparent z hasłem nie wymagającym komentarza: " Kali gol ". W czasie hymnu machano balonikami w barwach( odpowiednio C1 czerwone, X białe i C7 niebieskie; każdych było ok.1300), na C2 i C6 pojawił się napis TS z 22 rac oraz swój debiut miały 2 nowe sektorówki (na C3 herb, a na C5 patera mistrzowska). Na początku drugiej połowy zapłonęło 20 dużych wulkanów w asyście Wielkiej Flagi. Zaraz po golu w dwóch rzędach odpalono 40 rac, by po kilku minutach dołożyc do tego 30 stroboskopów i dużą ilość białego dymu. Na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem zapłonęło 16 rac i miało pojawić się 5 sektorówek WISLA. "Miało", bo nie wszystkie z nich zostały w całości rozwinięte. Przez cały mecz pojawiło się również ileś petard. Kibiców Legii zameldowało się 484, zapełnili obie trybunki. Szczególnie w pierwszej połowie starali się prowadzić doping, który z biegiem czasu był coraz słabszy (najlepszy był przed meczem, gdy próbowano dodać sobie animuszu wyzwiskami pod naszym adresem). Wywiesili dość dużą ilość flag na płot, machali również kilkudziesięcioma chorągiewkami. Na trybunie obok sektora A machali balonami. Po golu odpalili racę, kilka świec i petard. Na początku drugiej połowy pojawiło się kilkadziesiąt bengali.

Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Na to spotkanie wybieramy się każdy na własną rękę. Podobnie z pobytem na miejscu, każdy wykorzystał go na swój sposób. BB postanowili wykorzystać położenie geograficzne Szczecina i przed meczem udali się na browar do jednego z przygranicznych niemieckich miasteczek. W tym samym czasie Wiśl@cy zwiedzali miasto i kupowali gadżety potrzebne do meczowej oprawy. Spotykamy się dopiero na stadionie. Na sektorze jest nas w sumie 13. Za kratą pozostaje jeszcze gość ze starej gwardii, obecnie mieszkaniec Szczecina, który ze względu na adres w dowodzie nie zostaje wpuszczony na sektor. Nic sobie jednak z tego nie robi i ogląda z nami całe spotkanie zza siatki. To zresztą nie jedyny dowód na to że policjanci to półgłówki. Na mecz przyjechało również 2 fanów z niderlandów w tym rodowity holender. Szło się załamać jak w kółko jeden taki wypytywał go po polsku: „Imię matki, ojca. Imię matki, ojca!”. Obecnych było również między innymi dwóch gdańszczan oraz niewidomy Borys, dla którego była to już druga wizyta na tym stadionie (!). W związku z rozproszonym wyjazdem nie bierzemy żadnej flagi, a i szali nie było za wiele. Od znajomych z Pogonii dowiadujemy się, że w razie wysokiej porażki, po 4 bramce Pogoń Walcząca ma zamiar przerwać spotkanie zasiadając na środku boiska. Może, więc być ciekawie. Po pierwszym gwizdku spore zaskoczenie, po pierwsze nieudolnością naszych piłkarzy, po drugie niezłym dopingiem, który rozpoczął młyn gospodarzy. Wyją w zasadzie całe spotkanie, uniemożliwiając nam właściwie zaistnienie na trybunach. W drugiej postanawiamy jednak troche się pobawić. Dmuchamy 10 balonów, odpalamy 50 zimnych ogni, oraz 4 stroboskopy. Wiemy, że mogło to w sumie wyglądać trochę komicznie, ale kładziemy na to lagę. W 2 połowie ma miejsce jeszcze jedno, przykre wydarzenie. Na trybunach mdleje ojciec jednego z piłkarzy Pogoni, występującego właśnie na murawie. Pogoniarze rzucają się do kraty, aby wezwać karetkę. Wybiega jedynie lekarz, a pogotowie musi zrobić koło dookoła stadionu. Pan Walburg niestety niebawem umiera... Świeć Panie nad jego duszą... Wspaniały doping MKS-u, okraszony kilkoma racami, trwa prawie do końca spotkania, bo dopiero w 84 minucie Kalu trafia do siatki Pogonii. Być może podrażniły go okrzyki udające głos małpy, jakie towarzyszyły każdemu zagraniu nigeryjczyka. Podobnie jak przed meczem, po nim każdy idzie w swoją stronę. BB wraz ze znajomym szczecinianinem udają się na nową starówkę, gdzie raczą się piwkiem do samego rana. Nie było to zresztą takie proste, bo otwartych lokali jak na lekarstwo, a większość zamykali po 23. Mówię Wam, tragedia, w porównaniu do naszego tętniącego życiem miasta to szok. Na dodatek Szczecin straci jeszcze jedyną rozrywkę, jaką była pierwszoligowa drużyna piłkarska. Klub po spadku może się rozwiązać i rozpoczynać od ligi czwartej. Żal takich klubów. To nie sprawiedliwe, że I ligą cieszą się takie wsie jak Wronki, Grodzisk a tam gdzie jest spory potencjał kibicowski, że tez wspomnę Gdańsk i Białystok, swoje drużyny maja gdzieś w piłkarskiej otchłani. Pewnie zaraz zaczniecie pytać, co z Łodzią. Otóż dziś, gdzieś od godz.13 ruszy w tzw. Kimie sprzedaż biletów na to spotkanie. Aby jednak zakupić taką wejściówkę, należy podać: Imię, Nazwisko, PESEL, Adres zamieszkania i Nr. Dowodu lub paszportu. Więc jeśli kupujecie bilety dla kogoś musicie mieć te dane. Zwłaszcza przestrzegam mieszkańców nie z Krakowa, że mogą mieć kłopoty z wejściem na sektor. W Szczecinie kilku osobom sprzedano bilety na miejscu, ale był z tym problem. Jak być może wiecie na Widzewie przy wejściu na sektor nie ma kasy biletowej, więc problem może pojawić się większy. Na dzisiejszym spotkaniu poruszymy temat zorganizowania autokarów na ten wyjazd. Apeluje, więc o jak najszybszy zakup biletów, bo trzeba ustalić ile osób jest zainteresowanych. Jeśli się nie uda to obawiam się, że znowu pojedziemy na własną rękę.


Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Zacznę nietypowo, bo od ustalenia liczby kibiców gości. Wprawne oko jednego z naszych wypatrzyło 175 typa z Zabrza. Znajomy Żabol wyliczył 188, a w necie na zajutrz rozmnożyli się już do 198. W związku z tym, że po naszej poprzedniej wizycie na Górniku też nam nie wierzyli przyjmujemy 180. Pomijając liczebność, zaprezentowali się bardzo przyzwoicie. Wywiesili trzy flagi: Super Torca, wyjazdówkę „Będziemy z Tobą aż do śmierci” oraz nowa A.C.A.B Torcida 1999. Dla niewtajemniczonych dodam, że skrót A.C.A.B jest angielskim odpowiednikiem naszego CHWDP. Oczywiście nie w dokładnym tłumaczeniu, lecz podobnym sensie. Żabole udowodnili, że są bardzo solidną i zgraną ekipą. Wszyscy śpiewali wszyscy podnieśli kartoniki w klubowych barwach, oraz balony. Nie widziałem żeby ktoś się „opalał” ze śpiewaniem ani robieniem oprawy. Raziły może trochę zbyt częste bluzgi, no, ale cóż zgody przecież nie mamy i nigdy nie mieliśmy, że też wspomnę mecze jeszcze przed spadkiem Wisły do II ligi, kiedy nieodzownym elementem oflagowania Górnika w Krakowie była flaga Niemiec. Na początku celowo opisałem sobotnie zachowanie kibiców gości jako wzór do naśladowania na wyjazdach. Po prostu widać, że zabrzanie mają zgraną bandę, a my niestety musimy do tego na razie dochodzić i to małymi kroczkami. Do czego zmierzam. Na meczu z Górnikiem uczyniono moim zdaniem spory krok w dobrym kierunku. Na X powrócił, mam nadzieję, że na dłużej, dla mnie legenda tego sektora - Mariusz. Jego miejsce jest tu, z nami. Widać było, że przez te kilka lat, kiedy go zabrakło sektor zmienił się nie do poznania. Młodzież nie zna podstawowych piosenek, z których przecież ten sektor słynął. Wiele pracy przed nami, oj wiele. Ale nie jest tak źle jak myślicie. Właśnie z inicjatywy Mariusza ukaże się niebawem płyta, którą w tej chwili kończymy nagrywać zawierająca ponad 20 kilkuminutowych utworów i sporo „przeszkadzajek” w stylu Ts, TsW, Ts Wisła Kraków. Całość ma kosztować niewiele a w dodatku marzy mi się żeby to wszystko okrasić sporą ilością fotek, zwłaszcza tych już historycznych. Na X powrócił nie tylko Mariusz, widziałem sporo innych starszych gości, którzy ochoczo odpowiedzieli na apel i stawili się tego dnia na sektorze. Wiem, że wielu nawet nie znacie, a niektórzy to naprawdę chodzące legendy. To oni przez lata tworzyli ten mit Wielkiej Wisły, na którym jedziemy do tej pory a który tak naprawdę nie zawsze nam się należy. To ostatnia chwila żeby coś z tym zrobić. W jedności siła. Starzy i młodzi, chuligani i pikniki. Czas zakopać topór wojenny i zjednoczyć się dla chwały Białej Gwiazdy. Moim zdaniem najlepsza szkoła życia to wyjazdy. I właśnie one mają być teraz solidnie organizowane. Pociąg specjalny, w którym samo spędzanie ze sobą czasu wiele daje. Odchodzimy od wyjazdów, w których „każdy sobie rzepkę skrobie”. Jeździmy bandą, i tylko bandą. Limit wpierdolu w tym sezonie mamy wyczerpany. Najbliższy wyjazd to Ostrowiec. Fajny wjazd, nie daleko, będzie sporo ludzi. To kolejny z ważnych meczów zbliżający nas do upragnionego Mistrzostwa Polski. Jedyny feler jeśli chodzi o wyjazdy „po Wrocławiu”, to prikaz sprzedaży biletu na mecz wyjazdowy w klubie za podaniem swoich danych osobowych. Czyli trzeba się pofatygować do tzw. Kimu i podać nazwisko, nr.pesel, nr.dowodu (ew. paszportu) oraz adres zamieszkania. Jeśli jesteś z poza miasta, poproś o zakup biletu kolegę w Krakowie a dane podaj mu przez telefon. Gdyby ktoś się oto rzucał to wytłumacz, że i tak ta lista będzie sprawdzana przy wejściu. Wracając do meczu to zauważyliście na pewno, brak jakiejkolwiek oprawy. To był swego rodzaju niemy protest, ludzi zajmujących się tym do tej pory. Prawda jest taka, że niejednokrotnie oni sami sporo w to wszystko dokładali lub zakładali. Na tym meczu była planowana choreografia z kartonów, niestety wszystko rozbiło się o pieniądze. A tych niestety brak. Efektem tego mogą być zmiany we władzach Stowarzyszenia oraz masowe wstępowanie w jego szeregi. Na najbliższym walnym może być naprawdę ciekawie, bo chcą się zacząć w to bawić ludzie najbardziej kompetentni. Nie piszę tego tego broń Boże próbując oskarżać kogoś o jakieś malwersacje lub nie gospodarność. W Stowarzyszeniu znajdzie się miejsce dla każdego, będziemy organizacją masową i masą wymusimy na klubie pewne ustępstwa. Członkowie Stowarzyszenia, czyli takiej Wielkiej Wiślackiej Rodziny muszą mieć coś do powiedzenia w klubie, dla którego nie raz poświęcili większość swojego życia i pieniędzy. Dlatego musi nas być wielu, klub musi odczuć, że rozmawia z poważnym partnerem. Rozdział środków musi być jasny i przejrzysty. Sprawą priorytetową jest organizacja meczów wyjazdowych, następnie pomoc kolegom, którzy ucierpieli na zdrowiu, oraz mają kłopoty z prawem, następnie choreografia i dopiero inne. Powyższy tekst nie jest punktem wyjścia do dyskusji, zwłaszcza dla domorosłych filozofów, których tu naprawdę nie brakuje. Jest odzwierciedleniem rzeczywistości i pokazaniem Wam, że dzieje się właśnie coś dobrego, w czym mamy okazję wszyscy uczestniczyć. Amen.

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Mecz się odbył. Tyle w zasadzie można powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu. Na płocie zawisło 20 flag, w tym 2 rodem z Gdańska. Doping jak na taki mecz niezły (na pewno lepszy niż łódzki tydzień temu), w 1. połowie jakby lepszy. Co cieszy, system nagłaśniający działa coraz lepiej. Oprawy nie zanotowano. Widzewa nie stwierdzono. Mimo wiadomych okoliczności należy to uznać za dużą niespodziankę. Miejmy nadzieję, że to 0 będzie się za nimi długo ciągnęło.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Zgodnie z ostatnio założonym planem mówiącym, że do końca rundy wyjazdy to priorytet udało się zorganizować pociąg specjalny do Ostrowca. Oczywiści nie obyło się bez kłopotów. Nie dopomógł nam tym razem długi weekend. Bilety dotarły do Krakowa dopiero we wtorek i na ich sprzedaż pozostało raptem 1,5 dnia. Piotrek musiał poruszyć niebo i ziemię żeby zezwolono na dystrybucje wejściówek w pociągu. Udało się i właściwie można przyjąć to, że pojechało nas o prawie 100 osób więcej niż kupiło bilety do środy ( kupowałem ostatni 147 bilet), to wyłącznie jego zasługa. Może troszkę szkoda, że nie odwołano drugiego składu, bo i tak prawie wszyscy siedzieli sobie w pierwszym. Podróż mijała w sympatycznej atmosferze nie licząc incydentu z kilkoma osobami, które były oporne, jeśli chodzi o uiszczenie opłaty za przejazd. Trochę zadymiło się w przedziale zajmowanym przez piwoszy gdzie główny opój ekipy BB na fantazji odpalił racę. Efekt zaskoczył chyba nawet jego samego, bo przez kilka minut z kłębów dymu na korytarz wyskakiwali solidarnie wszyscy pasażerowie przedziału. Pojawił się również kierownik pociągu, który nie mógł zlokalizować źródła ognia, którego tak naprawdę w ogóle nie było. Na miejscu zaskoczyła wszystkich aura, deszczowa i zimna. Osoby w krótkich rękawkach i spodenkach chyba nie pojawia się na najbliższych meczach z powodu przeziębienia. Potem krótki przemarsz przez miasto i zasiadamy na stadionie. Trochę wcześnie, ale musicie sobie zdać sprawę z tego, że zakładaliśmy, że pojedzie nas 500 a nie wiadomo ile mogło trwać spisywanie i obszukiwanie na miejscu. Chyba lepiej wcześniej niż później. Jako przed mecz obserwowaliśmy mecz trampkarzy, którzy zapewne po raz pierwszy grali przy takiej, dopingującej jedną z drużyn publice. Problemy z wejściem miały zgodnie z przewidywaniami osoby, które przyjechały autami, ale jakoś im się udało. W sumie oceniam nasza grupę na 250 osób, może ciut więcej. Na powitanie piłkarzy pojawiły się baloniki w barwach oraz 4 transparenty we włoskim stylu (tyle podobno zdążono na razie zrobić ). To, co ostatnio staje się standardem to zajebisty doping, jaki prezentujemy od początku spotkania. Nasz weteran M. obchodzący tego dnia jubileusz 250 wyjazdów (Gratulacje!) zapodawał również te dłuższe piosenki których już powoli uczy się co raz większa rzesza młodszych fanów. W 30 minucie robi się dusząco-kolorowo a to za przyczyną 20 świec dymnych odpalonych w asyście transparentów. Z pirotechniki prezentujemy jeszcze w drugiej połowie 20 stroboskopów, 4 race oraz około 20 wulkaników trzymanych w rękach jak bengale. Były również pasy materiału w liczbie 6, niemieszczące się jednak w dość wąskim sektorze. W sumie doping i oprawa godna przyszłych Mistrzów Polski. Myślę, że w Ostrowcu daliśmy się pokazać z dobrej strony i miejscowa publika otrzymała dobrą lekcje kibicowania. Do naszego poziomu nie dostroili się trochę piłkarze mecząc się niemiłosiernie z właściwie już drugoligowcem. Przynajmniej po meczu bardzo ładnie podziękowali i oby to był dobry prognostyk przed najbliższymi wyjazdami. Na trybunach rozczarowało KSZO, którego młynu, ( bo za taki nie uważam wrzeszczących rolników zasiadających na prawo od nas), nie było słychać wczoraj ani razu. Taka Pogoń, na meczu z nami sprężyła się maksymalnie wiedząc, że mecz z takim rywalem szybko im się może nie powtórzyć. Coś tam próbowali pod koniec wykręcić miejscowi chuligani, lecz psy ucięły wszystko w zarodku zawijając jednego typa w szalu Lecha. Dobrze, że u nas nie doszło do realizacji planu hurra na miejscowych, bo mogły być problemy, a moim zdaniem mamy w tej chwili ważniejszych przeciwników. Potem jeszcze triumfalny przemarsz na dworzec, któremu kolorytu dodawał sztandar z Białą Gwiazdą dumnie powiewający na wietrze. W powrotnej drodze wszyscy porozłazili się po pociągu, nie zauważając nawet niby ataku jakiś kilkunastu nawiedzonych w Starachowicach z koszami. Piszą nawiedzonych bo widziałem gości którzy ruszyli na pociąg w momencie jego odjazdu zza budynku oddalonego sto kilkadziesiąt metrów od dworca. Kawałek dalej na przejeździe poszła nawet jakaś szyba. Ciemności zachęcały do snu, który niektórym został brutalnie przerwany np. poprzez odpalenie wulkanu w przedziale (hihihi). Reasumując. Fajny wyjazd. Super prezencja i doping. Mam nadzieję, że z czasem sami będziecie zauważać pozytywne zmiany, jakie ostatnimi czasy zaszły na Reymonta. Coraz więcej osób zacznie się włączać w działania Stowarzyszenia, bo im więcej nas będzie tym więcej wspólnie będziemy mogli zdziałać. Kolejny raz zachęcam Was do większego zaangażowania w sprawy klubu oraz aktywnego uczestnictwa w następnych meczach wyjazdowych Białej Gwiazdy w drodze do mistrzostwa!

Autor:Beer Boys '98.Źródło:wislakrakow.com


Mecz na trybunach z łatwiejszym przeciwnikiem niż ostatnio, ale mimo to i tym razem na naszych sektorach działo się dużo. Na początek meczu ułożyliśmy na dziesiątce skomplikowany wzór z chorągiewek (biała gwiazda, a w tle symbol "dziesiątki" X). W tym samym czasie na dwóch bocznych sektorach pojawiły się litery TS stylizowane na logo Supermana. Na dalszych sektorach balony w barwach z ukośnym... pasem oraz szarfy w przejściach. Wszystko wyszło bardzo dobrze, cieszą szczególnie balony, które nawet na tych mniej zaangażowanych kibicowsko sektorach prezentowały się bardzo ładnie. Od początku niezły doping, który trwał ciągle przez cały mecz. Nagrody przyszły dopiero pod koniec meczu, ale tym bardziej widać jak ważne jest nieustanne wspieranie naszych pilkarzy. Żeby nie popadać w samozachwyt wystarczyło poczekać do 40 minuty, kiedy miała być łączona choreografia: race (tworzące literę W) wraz z zimnymi ogniami i szarfami. Te dwa ostatnie elementy nie wyszły niestety tak jak sobie zaplanowaliśmy. Początek drugiej połowy to pojawienie sie grupy kibiców przyjezdnych (ok. 55 osób), a u nas tradycyjnie, transparenty, flagi, chorągiewki, spora ilość konfetti i race. Kolejny raz (i pewnie ostatni w tej rundzie) pojawia sie Wielka Flaga, tym razem w towarzystwie wulkaników odpalonych u dołu. Udany mecz i na boisku i na trybunach, tym bardziej zachęcamy wszystkich do wybrania się do Łęcznej.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Już od wyjazdu do Zabrza było wiadome, że do Katowic zawita naprawdę liczna Armia Białej Gwiazdy. Nikt nie wiedział dokładnie jaka to będzie liczba, ale szeroko zakrojona akcja propagandowa przyniosła zadowalający skutek. Do jak najliczniejszego wyjazdu namawiano w postaci ogłoszenia na meczu, namawiania znajomych, zachęt na necie, plakatów na mieście, czy tez napisów na murach i billboardach. Do Katowic zawitało ok. 1800 fanów Białej Gwiazdy (dla przypomnienia warto podać, że 3 lata temu na meczu w Katowicach, którym zapewnialiśmy sobie mistrza było nas 400). Wspaniale wyglądał pochód na stadion - niekończący się sznur Wislaków. Na stadionie rozwieszamy 16 flag (Gieksiarze mają ich 11), do tego podnosimy 300 kartoników, które tworzą nasze barwy w kształcie krzyża. Dalsza część meczu to kilkadziesiąt świec niebiesko-czerwonych i 90 dumnie podnoszonych transparentów w barwach. Z powodu późnego dotarcia na stadion i ogólnego rozprężenia ultrasów (czytaj zabawy) nie prezentujemy wszystkiego, co było przygotowane, ale i tak nie mamy się czego wstydzić. Doping ciągniemy przez cały mecz. Zawsze można powiedzieć, że przy takiej ilości mogło być lepiej (bo w sumie tak było), ale i tak oglądając później relację w canal + możemy być z siebie zadowoleni - ciągły, urozmaicony doping przez cały mecz. Cóż, jesteśmy wyznawcami starych zasad w kibicowaniu i nie obyło się bez bluzgów, ale mecz to nie teatr. Gieksiarze po kilkumiesięcznej przerwie pokazali się wreszcie z dobrej strony jeśli chodzi o oprawę meczu (sektorówki, szarfy spuszczone z dachu, transparenty, chorągiewki, bengale, race). Mogliśmy po raz kolejny sie przekonać co znaczy dach nad trybuną - mimo dużej ilości pustych miejsc doping miejscowych niósł się nieźle. Na koniec apel do tych wszystkich, którzy rzadko podążają za Białą Gwiazdą - nie zrażajcie się mimo wydarzeń pomeczowych.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Sezon 2003/2004:

Dwustuosobowa grupa wiślackich sympatyków, która pojawiła się w piątek w Łęcznej, była świadkiem ostatniego kroku do obrony mistrzowskiego tytułu w wykonaniu krakowskiej Wisły. Kibice gospodarzy zaprezentowali standardową, aczkolwiek mogącą się podobać oprawę spotkania. Wyjazd nie był odgórnie zorganizowany, więc kibice Białej Gwiazdy podróżowali na Lubelszczyznę samochodami i mikrobusami, dojechał także jeden autobus. Stadion Górnika Łęczna sprawił najlepsze wrażenie z wszystkich obiektów prezentowanych przez tegorocznych beniaminków pierwszej ligi. Jest także ładniejszy od tych zlokalizowanych we Wronkach, czy Grodzisku. Obiekt w pełni był wypełniony. Wykupiono wszystkie wejściówki na spotkanie z drużyną Mistrza Polski. Biletów nie sprzedawano już w dniu meczu, zaś osoby, które wierzyły w dodatkową możliwość wejścia na stadion odchodziły z kwitkiem w 15 minucie. Sektor fanów Wisły wypełniał się z kolejnymi minutami gry. Sympatyków z Krakowa wspomogło kilka osób z okolicznych miejscowości oraz kibice gdańskiej Lechii. Mimo wyjazdu "każdy na własną rękę" Wiślacy zdołali oflagować ogrodzenie sektora, najwyraźniejsza była flaga sympatyków z Bochni. Pieśnią przewodnią wyjazdu była "Wisło Ty ma...", wykonywana także przy akompaniamencie gitary ;-). Kibice drużyny miejscowej zaprezentowali się o wiele lepiej niż można było się spodziewać. Choć oprawy nie można nazwać czołową polską prezentacją, to na pewno nie można jej nie dostrzec. Jak sami pisali o sobie, kibice Łęcznej chcieli się Wiśle pokazać. Cały doping skupiał się na sektorze za bramką. Na początek spotkania miejscowi odpalili pirotechnikę na górze swego sektora, ale nie przyniosło to dobrego efektu ze względu na to, że jeszcze było jasno. Użyli także zielone oraz czarne chorągiewki i balony. Jeszcze w pierwszej połowie odpalili czerwone świece dymne oraz wyrzucili na murawę różową zapalniczkę po niepodobającej się im decyzji sędziego ;-). W drugiej odsłonie spotkania na dole sektora Bengale odpalone przez miejscowych kibiców odpalono race. Dosyć równe rozstawienie odpalających oraz odpowiednie przerwy między nimi sprawiły, że racowisko prezentowało się dosyć ładnie. Najlepiej wyszły ognie bengalskie rozmieszczone po całym sektorze za bramką. Ogólne dobre wrażenie zmąciły wyzwiska miejscowych adresowane do bramkarza Wisły, których cały repertuar można było usłyszeć w drugiej połowie. Na zakończenie spotkania, które przyniosło Białej Gwieździe najważniejsze trzy punkty w drodze o mistrzostwo, cieszący się kibice wskoczyli na ogrodzenie, zaś jeden z większych fanatyków wbił się na murawę po koszulkę. Bardzo ładnie zachował się Piotrek Brożek, który bez najmniejszych problemów oddał trykot w lepsze ręce. Koszulka została przekazana młodemu sympatykowi, który siedział na sektorze Górnika. Tym razem piątki z kibicami przybijali tylko Arek Głowacki i Marcin Baszczyński, reszta drużyny wykonała standardowe gesty zwycięstwa oraz po raz kolejny odśpiewała z wyjazdowiczami "Jazda! Jazda! Jazda!". Okrzyki znów rozpoczął Szymek i Baszczu. Bohatera spotkania, Maćka Stolarczyka długo przetrzymywały różnego rodzaju media chcące przeprowadzić wywiad z rezerwowym, który zaliczył świetny występ. Piłkarza schodzącego wreszcie z boiska pożegnano głośną owacją. Po meczu odbyło się bez zbędnie długiego przetrzymywania wiślaków na sektorze. Kibice wylegli na pobliski parking, gdzie w tańcu radości znowu odśpiewano "Wisło Ty ma.." oraz pozowano do pamiątkowych zdjęć. Wyjątkowo sprawnie odbył się także wyjazd z parkingu. Zadowoleni kibice wrócili do Krakowa we wczesnych godzinach porannych i położyli się spać na ogół nie świadomi tego, że kilka godzin wcześniej byli świadkami gwoździa do mistrzostwa w wykonaniu swej ukochanej drużyny.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com


Feta mistrzowska, ostatni mecz przy Reymonta w tym sezonie, bardzo udany kibicowsko sezon. To wszystko spowodowało, że mimo iż każdy myślał głównie o pomeczowej zabawie, nasze trybuny przed i w czasie meczu wyglądały bardzo efektownie. Zaczęło się od wbiegnięcia piłkarzy z 11 wielkimi flagami na kijach, które przekazane zostały kibicom na bieżni. W tym czasie nad sektorem C podniesiono kartoniki, które utworzyły najpierw napis w barwach "Era Wisły". Po chwili zostały one odwrócone, a utworzony obrazek przedstawiał morze, piasek, palmy; do tego mini sektorówka z kibicem Wisełki na plaży, gniazdo zamienione na wieżyczkę ratownika (koło ratunkowe i deski) oraz napis na płocie: Mistrza już mamy na Ligę Mistrzów czekamy. Wszystko miało oczywiście symbolizować konieczność odpoczynku wszystkich po długim sezonie. Nie do końca bez piłki, bo obok kibica z sektorówki widnieje znaczek Ligi Mistrzów... Całość wyszła dobrze, choć nie do końca idealnie. Trzeba jednak pamiętać, ze była to nasza pierwsza kartoniada obrazkowa, do tego obracana na całej trybunie. Przygotowanie kartonów było Kibice Wisły opanowali rynek bardzo pracochłonne (kilka osób skonczyło prace o 5 rano), niewiele łatwiej było je rozłożyć (odcieni samego niebieskiego było bodajże 9), ale myślę że wysiłek sie opłacił. W trakcie pierwszej połowy na płocie pojawił sie transparent z hasłem nie wymagającym komentarza: "Matka rodzi, ojciec wychowuje, szkoła uczy, policja morduje". W 40 minucie nad sektorem C machano balonikami, które utworzyły szachownicę w naszych barwach. Wszystko wyglądało bardzo fajnie, podobnie jak ich zbiorowe przebijanie po chwili. Początek drugiej połowy to jednobarwne transparenty, konfetti oraz sektorówka: "Boguś Cupiał, Dziękujemy, Prosimy o więcej"; wraz z podobizną właściciela naszego klubu. Już po wbiegnięciu na murawę odpalono na trybunach kilkanaście rac. Doping bardzo dobry przez cały mecz, atmosfera wielkiego święta. Cieszyć z nami przybyli również nasi przyjaciele z Białegostoku, Gdańska i Wrocławia (szczególnie widoczni za sprawą efektownych koszulek byli fani Jagi). Tyle jeśli chodzi o trybuny. Potem kibice bawili się na płycie boiska (niektórzy tym bardziej im większa była ulewa), potem w drodze na rynek, na rynku z piłkarzami (zaraz po ich wejściu na Sukiennice odpalono kolejne kilkanaście rac), i do późnej nocy w ogródkach i okolicznych knajpkach.


Autor:tslawek.Źródło:wislakrakow.com


Mecz z Lechem był ostatnim spotkaniem w tym udanym dla kibiców Wisły sezonie. Z Krakowa wyjechało 200 kibiców, drugie tyle dosiadło się do pociągu we Wrocławiu. Ostatecznie na stadionie melduje się 405 fanów (w tym 10 Unii Tarnów, 3 Lechii Gdańsk). Na stadion Lecha z dworca Poznań Dębiec docieramy czterema podstawionymi autobusami. Od początku dochodzi do wymiany uprzejmości, a następnie do małego starcia z miejscową policją. Od momentu wejścia na stadion, fani krakowskiej drużyny są skrzętnie filmowani i fotografowani przez miejscowych kibiców. Atmosfera jest napięta, lecz wkrótce po rozpoczęciu spotkania jest już spokojnie. O spokój apelował m.in. prezes Wisły Tadeusz Czerwiński, który pofatygował się pod kraty, by wymienić parę zdań z najbliżej stojącymi kibicami z Wrocławia. Chwilę po 19 spiker stadionowy podaje wynik Cracovii, co skutkuje szałem radości na stadionie przy Bułgarskiej. Miejscowi fani podjęli raczej nieudaną próbę układu z kartonów (później się dowiadujemy, że miały być to lokomotywy), odpalają kilkanaście rac, prezentują niezły doping. Zdecydowanie najlepiej wyszły im wulkany. My ze swoim dopingiem staramy się wbić w przerwy okrzyków miejscowych, co chyba udaje nam się całkiem nieźle :) Oprawę, ze względów finansowych, tym razem całkowicie odpuszczamy. Piłkarskie święto psuje nieco ulewa. Mecz kończy seria rzutów karnych. Poznań gwiżdże na swojego idola - Macieja Żurawskiego. Ten nie ma litości i jako jedyny Wiślak trafia z "jedenastki" do siatki. Po spotkaniu, mijają prawie trzy godziny nim opuszczamy okolicę stadionu. Pałkarze spisują wszystkich po kolei i korzystając z nagrań próbują wyłapać uczestników awantury. Ostatecznie zawijają dwóch kibiców. W drodze powrotnej ponownie zahaczamy o Wrocław (podziękowania!) i z blisko trzygodzinnym opóźnieniem wracamy do Krakowa.

Autor:mat19.Źródło:wislakrakow.com


Sezon 2004/2005:

750 biletów przygotowanych przez działaczy Górnika Zabrze okazało się za mało. Fani z Krakowa szczelnie wypełnili dwa składy specjalnego pociągu, a na stadionie Górnika zameldowali się w liczbie 1100. Prowadzono głośny doping, zaprezentowano aż siedem (!) ciekawych prezentacji ultras. Jeszcze przed dojazdem do Zabrza, ze złej strony pokazali się przedstawiciele prewencji podróżujący pociągiem specjalnym. Funkcjonariusze pryskali gazem łzawiącym w niesamowity tłok fanów Białej Gwiazdy znajdujących się w przejściu między przedziałami. Wiele osób nie miało w tym czasie dostępu do świeżego powietrza. Kilka shotgunów było wycelowanych w głowy kibiców z odległości nie przekraczającej trzech metrów... Do sporego zamieszania doszło przed samym stadionem, gdzie ucierpiało kilka osób. Na szczęście zaniechano kontroli biletów oraz kibiców wchodzących na sektor gości. W ruch poszła za to polewaczka, która w niskiej temperaturze oblała wodą wiele przypadkowych osób. Samo spotkanie było jednak prawdziwą ucztą dla "wyjazdowych" kibiców Białej Gwiazdy. Ze świetnej strony zaprezentowali się ultrasi mistrza Polski, organizując podczas spotkania siedem prezentacji. Wydatną pomocą była ilość wiślackich kibiców, którzy pojawili się w nadkomplecie, a ich liczba przekroczyła wcześniejsze podejrzenia - fani Wisły stawili się w liczbie 1100 osób! Na wejście piłkarzy zaprezentowana została bardzo ładna tekturowa makieta Wawelu. Poniżej niebieskie szarfy ułożone poziomo imitowały krakowską rzekę, z której wynurzały się rekiny. Na kijach powiewał transparent tytułujący prezentację: "Miasto Kraków: wybór jest prosty - WISŁA KRAKÓW". Jeszcze w pierwszej połowie braliśmy udział w widowisku, na które składały się pionowe szarfy w barwach oraz mnóstwo białych gwiazd trzymanych przez kibiców. Pomiędzy nimi znajdował się transparent "Gwiazd jest wiele, w naszych sercach tylko jedna". Później 200 dużych flag na kijach ułożyło pionowe barwy Wisły. Przygotowujących się do drugiej odsłony meczu zawodników powitał "X" z czerwono-niebieskich szarf umieszczony na białym tle z balonów. Na sąsiednim sektorze także zajmowanym przez krakowian barwy z dużych flag ułożone zostały tym razem w poziomie. W drugiej części pojedynku zaprezentowana została jeszcze gwiazda z białych flag oraz transparenty na dwóch kijach z napisem "W I S Ł A". W następnych minutach ponad 50 transparentów rysunkowych podświetlonych stroboskopami oraz racami sprawiło sporo radości fanom Wisły. Nim spotkanie dobiegło końca poziome szarfy zdążyły podzielić sektor na dwie części - dół był czerwony, góra zaś niebieska, pomiędzy nimi przesuwający się napis WISŁA KRAKÓW w asyście podświetlających stroboskopów. Ponadto kilka rac zostało odpalonych spontanicznie. Wiślacy całkiem przyzwoicie oflagowali ogrodzenie swego sektora. Wywieszono "Opętanych", "Tylko przed Bogiem..." oraz parenaście mniejszych fan-clubowych płócien. Przeciętnie zaprezentowali się gospodarze, których młyn nie był powalający. Trochę chaotycznie odpalili oni kilkanaście rac, pokazano również transparenty. Doping przez niektórych został oceniony na remis, lecz wiślakom kilkakrotnie udało się zagłuszyć "żaboli". W drugiej części meczu i aż do samego jego końca w obozie gości królowała piosenka "Wisło Ty ma...". Na kilka ciepłych słów zasłużyli także piłkarze mistrza Polski, którzy zachowali się wprost wzorowo - nie tylko zdobywając trzy punkty, lecz także dziękując kibicom po meczu. Zawodnicy przeskoczyli bandy i w kolejnym wyjazdowym spotkaniu (wcześniej Żywiec i Wodzisław) przybili "piątki" ze swymi sympatykami.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com


Sobotni deszcz popsuł część kibicowskich atrakcji planowanych na ostatnie ligowe spotkanie przed krakowską publicznością. Głośny doping szczególnie pomógł piłkarzom w drugiej odsłonie meczu, zaś sztuczne ognie w końcowych minutach spotkania niejako podsumowały ligową działalność ultras na stadionie Białej Gwiazdy. Przygotowania do ostatniego w tej rundzie ligowego meczu przy Reymonta zaczęły się we wczesnych godzinach rannych. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki i długi dzień. Realizacja założonych planów wydawała się niemożliwością, ale nikt na głos nie odważył się wyrazić zwątpienia. Wszyscy za to nerwowo spoglądaliśmy ku niebiosom, naiwnie wierząc, że uda się wiarą i nadzieją przegnać nadchodzący deszcz. Czas płynął, pracy przybywało, nerwowość wzrastała. Na godziny przed meczem mieliśmy przygotowaną jedynie część prezentacji, a mżawka, która przemieniła się w jesienny deszczyk, niweczyła nasze plany. Deszcz zamoczył rozłożone zimne ognie, utopił dopiero co rozłożone balony, zalewał przygotowane chorągiewki... Nas zalewały fale niepokoju i zwątpienia. Przygotowania trwały w najlepsze, gdy pierwsi „regularni” kibice wchodzili na stadion. W tym właśnie czasie zawieszany był transparent głównej prezentacji oraz rozkładane były kartony. Dlaczego tak późno? Cóż - wierzyliśmy że uda się je ocalić przed całkowitym zamoknięciem... Wreszcie mecz. Zaczynamy kartono-baloniadą na sektorze C tworzącą czerwony napis WISŁA na białym tle. Na płocie wisiał transparent „Sprawdź, co jest naprawdę ważne”. Na sektorze A i B przygotowane były zimne ognie tworzące TS przy akompaniamencie czerwonych i niebieskich balonów. Na sektorze D miał powstać krzyż w wiślackich barwach. Dopiero po zakończeniu tej prezentacji i zdjęciu ponad 80-metrowego transparentu zabraliśmy się za oflagowanie płotu stadionu Białej Gwiazdy. Wśród dobrze nam znanych płócien pojawiło się nowe - na prawie 24 metrach kwadratowych materiału dumnie widnieje duży napis "TS WISŁA KRAKÓW". Białe litery ozdabia złota obwódka, zaś na środku rozpostarł skrzydła Biały Orzeł w koronie. Mniejsze litery przedstawiają fragment Roty. "Nie damy miana Polski zgnieść, nie pójdziem żywo w trumnę W Ojczyzny imię i w jej cześć podnosim czoło dumne!!!" Na pierwszą połowę planowaliśmy jeszcze choreografie z chorągiewek i sztucznych ogni na sektorze C. Niestety, nieustanny deszcz nie pozwolił na wykorzystanie w pełni tego, co udało się zorganizować. Zamoknięte zimne ognie były kapryśne i nawet, gdy udało się je odpalić, gasły niespodziewanie szybko. Z kolei chorągiewki... Ciszej, nad chorągiewkami - jeszcze się "zemścimy". W drugiej połowie nieco oddaliśmy pole do popisu piłkarzom, co skwapliwie wykorzystał, niesiony głośnym dopingiem, "Łowca" strzelając trzy bramki w zaledwie 10 minut. Mniej więcej w 70 minucie odpalone są stroboskopy, ale prawdziwy smakołyk czekał aż do 85 minuty widowiska. Wtedy to odpalane zostały sztuczne ognie w dużych ilościach. Ognie te wydają się najpiękniejszym podsumowaniem tego, co działo się w tej rundzie na naszym stadionie. W ostatnim kwadransie spotkania kibice kilkakrotnie wyrazili głośne poparcie dla trenera Kasperczaka. Tak w telegraficznym skrócie wyglądał mecz z Lechem widziany oczami Ultrasowskiej części kibiców. Za nami długa i pracochłonna runda. Prawdę powiedziawszy, nie tak wyobrażaliśmy sobie jej zwieńczenie. Pozostał nam spory niedosyt. Ale to właśnie ten głód będziemy chcieli zaspokoić już na wiosnę. Mamy nadzieję, że z Waszą pomocą nam się to uda.


Autor:nikol.Źródło:wislakrakow.com


Na spotkanie dwóch pierwszych drużyn ekstraklasy, które zamykało ligową rundę jesienną zawitało do Grodziska Wlkp. dwustu kibiców Wisły. Fani Białej Gwiazdy zaprezentowali ciekawe prezentacje ultras i efektowną sektorówkę. Sympatycy krakowskiej Wisły dostali się do Grodziska Wielkopolskiego własnymi środkami transportu, głównie były to samochody osobowe i busy. Pierwsi Wiślacy pojawili się w okolicy obiektów Groclinu już na dwie godziny przed meczem. Z każdym kwadransem dojeżdżały kolejne grupy. Finalnie w sektorze gości stanęło 194 kibiców Białej Gwiazdy. Na wyjście piłkarzy krakowianie przygotowali dość skomplikowaną kartoniadę, która zakładała ułożenie białego napisu "TSW" na niebiesko-czerwonym tle. W związku z sielankowym nastrojem panującym na trybunie kartony nieco się poprzemieszczały, ale sensu prezentacji można było się domyśleć ;-) Po wyrównującej bramce Tomka Frankowskiego Wiślacy odpalili race. Jeszcze w pierwszej połowie częściowo spontanicznie odpalono zmarznięte zimne ognie. W 40 minucie sektor zakryło 6 mini sektorówek w barwach, które zostały uszyte na wymiar grodziskiego sektora. Sektorówki stanowiły tło do składającego się z transparentów napisu "ULTRA WISŁA". W związku z rozprężeniem, które zapanowało wśród kibiców w trakcie przerwy, planowaną na początek drugiej odsłony baloniadę przełożono na 50 minutę. Tak więc, gdy fani Białej Gwiazdy wrócili na sektor, otrzymali balony i je nadmuchali, zaprezentowali ładną baloniadę w barwach, której towarzyszyła klubowa piosenka. W 65 minucie wiślacki sektor urozmaiciły chorągiewki ułożone w barwy drużyny mistrza Polski. Najciekawszy element wyjazdowej oprawy przedstawiono tuż przed końcem ostatniego ligowego spotkania tej jesieni. Ultrasi z Krakowa przywieźli ładną, dużą sektorówkę "Ultra Wisła", która podświetlona stroboskopami dała naprawdę świetny efekt. Wiślacy oflagowali sektor kilkoma flagami, z których wyróżniała się spora "Wisła Piastów". Na płocie zawisła także fana Mauro Cantoro, płótno Śląska i kilka fan-clubowych (m.in. Zabierzów, Libiąż, BB'98). Miejscowi zaprezentowali kartoniadę oraz wulkany na wejście. W drugiej połowie pojawiły się także niebiesko-fioletowe świece dymne i stroboskopy. Kilkakrotnie podczas meczu zaprezentowano kilka transparentów na kijach. Poprawie uległo oflagowanie na sektorze Groclinu. Warto zaznaczyć, że w tym roku łaskawa okazała się dla nas pogoda - mimo wielkich obaw związanych z tym, czego doświadczyliśmy podczas poprzednich dwóch spotkań - ani nie zostaliśmy zasypani śniegiem, ani przemoczeni doszczętnie przez ulewny deszcz :) Korzystając z okazji, osoby układające oprawy ultras na meczach krakowskiej Wisły, dziękują wszystkim, którzy zechcieli się przyłączyć do realizacji przygotowanych projektów. Wspólnym wysiłkiem, pracą i dopingiem zdobyliśmy kolejny stadion w Polsce, co na pewno docenili także piłkarze Wisły, długo celebrując ze swymi fanami zakończenie meczu. Najbliższe i zarazem ostatnie tej jesieni wyjazdowe spotkanie Białej Gwiazdy już w środę. 24 listopada Wisła zagra w Jaworznie ze Szczakowianką w ramach rozgrywek o Puchar Polski. Gorąco zachęcamy do udziału w tym spotkaniu, mimo rozgrywania go w środku tygodnia i o niekorzystnej, 13 godzinie.


Po wielu miesiącach przerwy rozgrywki ligowe wróciły na krajowe boiska. Czy poza nazwą coś się zmieniło? Chyba nie.. szara ligowa nuda. Za to trybuny żyją, i oddychają pełną piersią! Przygotowania do ligi szły pełną parą, gdy nagle okazało się, że mecz zamiast za tygodni cztery, jest za cztery dni. Pokrzyżowało nam to plany, ale w ramach swoistej zemsty postanowiliśmy zakpić z naszego kochanego związku piłkarskiego. W pierwszej minucie "oprawa z błędem". Znany wszystkim użytkownikom najpopularniejszego swego czasu systemu operacyjnego, Błękitny Ekran, a na nim wytłumaczenie powstałego wyjątku: "System PZPN wykonał nie prawidłową operację w module terminarz co spowodowało zamknięcie aplikacji. Jeśli błąd będzie się powtarzał, daj Misiowi Liścia. In Kraków, Cracovia Fans, not found" Kilka chwil później, z nie wyjaśnionych przyczyn (temat dla strefy 11) delegat postanawia zawiesić grę (ale nie zatrzymać zegar). Przerwa na przysłowiową małą czarną trwa pięć minut, a zaraz po niej drugi element naszej oprawy, zatytułowany "Ultra Explorer Error". 30 transparentów z czerwonym krzyżykiem, czyli znowu coś się nie wyświetliło. Błąd na błędzie, więc co postanawia internetowy kibic? My zaproponowaliśmy symboliczny restart, który osiągnęliśmy poprzez transparenty "ALT" "CTRL" "DEL" Druga połowa, to już oprawa "po bożemu", co nie znaczy że "bez zęba". Zaczynamy od małej uszczypliwości wobec naszych boiskowych gwiazdorów. Na płocie wieszamy koszulki europejskich klubów - m.in. Arsenal, Ajax, Manchester, Kiria Słowietow, Parma, Shalke i Partizan, Nad nimi prezentujemy powody, które mogłyby skłonić naszych grajków do zmiany barw klubowych czyli "Wielki Stadion", "Wielka Kasa", "Moje marzenia", "Sława".. Na sektorze natomiast prezentujemy naszą koszulkę, a na sąsiednich sektorach oświadczamy " MARZĘ O GRZE " <> "W WIŚLE KRAKÓW". Mniej więcej w jednej trzeciej drugiej połowy meczu, tworzymy mały pokaz pirotechniczny (sm-17 + sm8z + sm8s) [ dla nie wtajemniczonych strobo + wulkan złoty + wulkan srebrny]. 10 minut przed końcem nowinka na stadionie Reymonta. Dwubarwny napis "WISŁA". Literki czerwone / błysk / niebieskie. Na zakończenie trochę petard hukowych, czyli wiele hałasu o nic. Wydaje się, że początek rundy możemy uznać za udany, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę niedobór czasu, któremu musieliśmy sprostać. Zmuszeni jesteśmy, niestety, dorzucić łyżkę dziegciu do naszej miodnej baryłki. Zaprezentowana na stadionie, a przedstawiona powyżej oprawa kosztowała nas ponad 3 tysiące złotych. Wszyscy którzy przyszli na stadion, wspomogli nas kwotą 550 złotych. Z czystej, by nie powiedzieć koszernej, ekonomicznej kalkulacji wynika, że nasze działanie jest trudne do kontynuowania. Jak to jest, że 10000 kibiców stać jedynie na wrzucenie średnio po 5-6 groszy. Oprawy nie robimy dla siebie, oprawę robimy dla Wisły i dla wszystkich którzy są na tym stadionie. Chcemy żeby sektory żyły, żeby na trybunach coś się działo. Już dawno minęły czasy kiedy koszty oprawy zamykały się w kilkuset, kilku tysiącach złotych. Idziemy do przodu, idziemy coraz wyżej, chcemy być coraz lepsi. My nie prosimy o to żeby Kibice Białej Gwiazdy wykładali w sumie po kilkanaście tysięcy na mecz (mimo że de facto tyle nieraz wydajemy), my nie chcemy nakładać żadnego obowiązku płacenia. My po prostu chcemy Was przekonać, że ta oprawa jest nasza,nasza,NASZA. WSZYSTKICH. A póki co czujemy się tak, jakby zależało na niej tylko nam. PS. Jeśli sądzisz, że wystarczającym argumentem do tego byś Wiślacką Puszkę obchodził z daleka, jest to że dorzucasz się do transparentu "Pozdrowienia.." to proszę Cię, wsadź sobie ten argument głęboko.. do portfela. Kup precla. Kup piwko. Kup paczkę papierosów. Ale następnym razem, zanim powiesz i krzykniesz "Jesteśmy najlepsi", przypomnij sobie jak dumnie mijałeś nas na schodach. Jak wielki był wtedy Twój szyderczy uśmiech, i jak bardzo byłeś dumny ze swojej obywatelskiej postawy. Pamiętaj też, i spróbuj zrozumieć, że na tym stadionie, niektórzy robią transparenty na własną rękę. (Ultra Wisła)

Źródło: wislakrakow.com

Sezon 2005/2006:

Na ostatnią wyprawę do Wronek wybrało się 270 sympatyków Wisły. Ponad dwieście osób wyjechało z Krakowa lub Trzebini. Wiślaków wsparło 50 fanów Śląska Wrocław. Nasi kibice szczelnie wypełnili sektor i pokazali kilka prezentacji, za co zostali nagrodzeni koszulkami od piłkarzy. Organizatorzy pociągu, którym podróżowali wczoraj kibice, spodziewali się większej frekwencji, ale jak na Wronki i tak nie jest źle. Dwa lata temu także zorganizowano "specjala", wówczas jechały nim 54 osoby. We Wronkach wiślacy zaprezentowali sektorówkę z białymi chorągiewkami, folie w barwach, transparenty ułożone w barwy + napis TSW oraz wiele różnych transparentów, które szczelnie wypełniły sektor. Po meczu cała wiślacka ekipa piłkarska podeszła pod nas sektor i rzuciła koszulki w jego kierunku. Wcześniej zawodnicy przybili "piątki" z kibicami, a później zaśpiewali wspólnie kilka piosenek. - To jest dziwne, że przyjechało tylu kibiców i to jeszcze taki kawał, gdy drużyna jest w takiej sytuacji, prawie straciła szansę na mistrzostwo - słychać było wśród gospodarzy. Ale dla nas nie jest to dziwne, bo jak mówią słowa piosenki śpiewanej przy Reymonta "Gdziekolwiek nasza Wisła gra...".

Źródło: wislakrakow.com

Sezon 2006/2007:

Wreszcie odżył doping na Reymonta. Dodatkowe 5,5 tysiąca gardeł zrobiło swoje, znów poczuliśmy się jak na własnym stadionie. Szczęśliwie powoli dobiega końca kara nałożona przez PZPN, mecz z Pogonią Szczecin będzie ostatnim przy ograniczonej publiczności. Wczoraj na stadionie przypomniano o istnieniu kibicowskiej grupy "Wiśl@cy", która jesienią tego roku obchodzi pięciolecie powstania. Do tego wydarzenia nawiązywała sektorówka wyciągnięta na rozpoczęcie meczu. W sezonie 2001/2002 Wiśl@cy rozpowszechnili organizację opraw meczowych przy Reymonta i włączyli się do ligowej rywalizacji wśród kibiców, z czasem stając się najlepszą grupą w kraju. Z tej ekipy źródła wzięły kolejne organizacje ultras przy Reymonta. Powstała w 2002 roku, niewywieszana ostatnio flaga "Wiśl@cy", przykryła wczoraj część najważniejszego naszego płótna, Armii Białej Gwiazdy. Jak napisane zostało na wstępie, wczorajszy doping werbalny był znacznie lepszy niż w trzech pierwszych meczach. Kilkakrotnie okrzyki wykonano na dwie strony, co doskonale sprawdza się w atmosferze wiślackiego obiektu i jest dużym atutem naszych kibiców. Kibice wyrazili swą opinię na temat pewnych zmian dźwiękowych, które wprowadzono od tego sezonu. Zmianie uległa wersja wokalna przedmeczowego hymnu, dorzucono wstawki dźwiękowe w trakcie meczu. Wśród publiki nie przyjęto tego z aplauzem co wyrażono okrzykiem "To jest pomysł ... (niedograny ;-) ) puszczać nutę podczas zmiany". Ponadto w drugiej połowie wywieszono transparent "Goły dziękujemy, wracaj szybko" nawiązujący do wypożyczenia 24-letniego pomocnika, 24-krotnego reprezentanta Wisły.

Źródło: wislakrakow.com

Sezon 2007/2008:

15 marca miał być dla fanów Wisły okazją do licznego zaprezentowania się w wyjazdowym meczu Białej Gwiazdy w Poznaniu z tamtejszym Lechem. Miał to być nasz wyjazd sezonu. Szeroka “akcja reklamowa” i wzajemne “nakręcanie się” na ten mecz spowodowało to iż przyznane nam 1200 biletów rozeszło się sprawnie i bardzo szybko. Na pewno wpływ na to miał fakt, że SKWK podjęło się organizacji pociągu specjalnego na ten mecz oraz “atrakcyjna cena” za przejazd. Później z przyczyn proceduralnych kolei “podzieliła” wiślackich wyjazdowiczów na dwa pociągi oraz wyznaczyła bardzo wczesną godzinę odjazdu z Krakowa... Tak więc w sobotni wczesny ranek kibice Wisły ruszyli w drogę do stolicy Wielkopolski w “ślad za Biała Gwiazdą”. Tym razem nikt w “kolorze niebieskim” nie marudził i nie przeszkadzał nam w sprawnym lokowaniu się w pociągach, dlatego ruszyliśmy w drogę bez zbędnych opóźnień. Swój opis siłą rzeczy ograniczam tylko do tych wydarzeń w których uczestniczyłem (i do “mojego” pociągu;) ). Z powodu wczesnej pory początek podróży to raczej “odsypianie” porannej pobudki. Z czasem jednak atmosfera się rozkręca;) i zaczynamy jak zwykle w tego typu wyprawach rozmawiać na różne tematy, nawzajem wymyślać “nowe pomysły na przyszłość” itp. Podróż jednak zaczęła się wydłużać, zwłaszcza gdy okazało się, że nasz “państwowy przewoźnik kolejowy” trasę wyznaczył chyba po jakiś lokalnych trasach - od Gliwic prędkość pociągu oscylowała koło ...20 km/h.... Na nic zdały się telefoniczne interwencje odpowiedniej do tego osoby od nas... Niestety PKP to moloch, taki relikt z poprzedniej epoki, który nie liczy się z nikim i ma w nosie swoich klientów... Z ciekawostek powiem tylko tyle, że w pewnym momencie nasza prędkość była “tak duża” że prawie zaczęło wyprzedzać nas stado saren przebiegających po polu... Nie mając wyboru musieliśmy umilać sobie jakoś podróż. Niekiedy była to wymiana filmików przez łączność bluetooth w telefonach komórkowych;), niekiedy inne formy aktywności (choćby gra w piłkę) ;). Jednak hitem podróży do Poznania była “nauka” piosenki którą później zaprezentowaliśmy na Lechu, a zaczynała się od słów - “ W Poznaniu takie obyczaje są...”;). Po planowanym postoju we Wrocławiu , gdzie dosiada się do nas “delegacja” Śląska nasz pociąg przyspiesza i już raczej z normalną prędkości docieramy do miasta które reklamuje się, że “jest warte poznania”;). W głównym mieście wielkopolski meldujemy się prawie na 3 h przed meczem, transport z dworca pod stadion naszej grupy przebiegł bez problemów. Miłą niespodzianką był fakt, iż wejście na stadion było szybkie i sprawne, widać że ochrona obiektu nie miała na celu uprzykrzyć nam życia. Czas do rozpoczęcia meczu każdy umilał sobie jak chciał, zaś nasi ultrasi przygotowywali jedyną zaprezentowaną na tym meczu z naszej strony oprawę. W między czasie można było patrzeć jak “swoje” przygotowują poznaniacy. Przez to udaje nam się przed meczem rozpoznać co za oprawa będzie po przeciwnej stronie trybun i tym samym ułożyć celną słowną ripostę;). Ripostę która powoduje chyba u lechitów pewna konsternację;). W między czasie na nasz sektor dociera grupa z drugiego pociągu tym samym zapełniamy w całości i szczelnie swój sektor. Tutaj mała dygresja – wchodząc na obiekt Lecha jesteśmy sprawnie “obsługiwani” przez ochronę – nie sprawdzana jest żadna lista czy dowody tylko bilety wstępu, przez co szybko dostajemy się na sektor. Spora część osób, która dotarła pod bramy obiektu przy Bułgarskiej, a którym nie udało się kupić biletów w Krakowie dzięki dobrej woli poznańskiej strony oraz interwencji odpowiedniej osoby od nas, ma możliwość po opłaceniu ceny biletu również wejście na mecz. Widać jak się chce to można nie robić problemów. Te słowa dedykuje naszym działaczom i ich zachowaniu wobec kibiców Widzewa podczas ostatniego meczu w Krakowie Wisła – Widzew. Wracając do wizyty w Poznaniu – na początku meczu prezentujemy kartoniadę pt. Casual Style, później skupiamy się na dopingu. Tym razem wspomagamy śpiewem naszych graczy praktycznie przez cały mecz. Niejednokrotnie przebijamy się przez doping miejscowych, często powodując u nich nerwowe reakcje;). Tak więc mimo ilościowej przewagi gospodarzy na trybunach, dla mnie nasz doping w tym meczu był w porządku (choć oczywiście mogło być zdecydowanie lepiej). W tym dniu nasz płot ozdobiły miedzy innymi flagi Wisły z Kleparza, Wadowic, Zabierzowa, Skawiny, Bronowic oraz Beer Boysów, Nieobliczalnych. Były także flagi wspomagających nas w tym dniu kibiców Śląska oraz Unii Tarnów oraz flaga “łączona” Wisły i Śląska. Samo spotkanie należało do emocjonujących. Najważniejszym faktem jest też to, że Biała Gwiazda nie przelękła się “poznańskiej inkwizycji” i pokonała drużynę Lecha 2-1. Notabene wszystkie bramki w tym meczu zdobywali wiślacy, tylko jedną nie do tej bramki co trzeba;). Wynik jest sprawiedliwy, gdyż Wisła była w tym dniu drużyna lepszą. Na pewno Lech miał okazje do zdobycia bramek, ale albo zawodziła ich skuteczność (specjalne podziękowania;) dla kopacza z Poznania nazwiskiem Kikut;), albo dobrze funkcjonowała nasza obrona. W ataku wiślacy mieli jednak więcej sytuacji od miejscowych (choćby Brożka czy Boguskiego), dlatego też zdobyli bramki. W tym miejscu nie będę się rozpisywał o samym meczu, gdyż Ci co chcieli obejrzeć mecz na żywo byli w Poznaniu reszta mogła ratować się transmisją telewizyjną lub relacjami przez internet. Po zakończonym meczu piłkarze podeszli pod nasz sektor podziękować za doping, a my mogliśmy po raz kolejny w tym dniu wyrazić swoją radość z wygranego spotkania. Oczywiście nie mogliśmy od razu udać się w drogę powrotną na dworzec – niestety “urokiem” wyjazdów jest to, że trzeba dłużej lub krócej posiedzieć na stadionie aż miejscowi się rozejdą do domów. Gdy już nas wypuszczono – droga na dworzec przebiegła bezproblemowo – jedynymi “ciekawostkami” podróży przez ulice Poznania były “pozdrowienia od fanów Kolejorza” i jeden rodzynek który pokazał nam własne owłosione cztery litery – gratulacje dla “kozackiej odwagi”;). Droga do domu, do Krakowa, rozpoczęła się chyba w planowanej porze. Catering zorganizowany przez SKWK w pociągu powrotnym do Grodu Kraka pozwolił każdemu chętnemu (i najszybszemu;) zaopatrzyć się w picie i jedzenie. Późna pora i ogólne zmęczenie cała eskapadą spowodowały to, iż większość osób wykorzystała ten czas na odpoczynek i drzemkę (choć nie wszyscy, o czym napisze na końcu). Tak wiec w moim przypadku po uzupełnieniu płynów i znalezieniu wolnego miejsca podróż do domu upłynęła na próbie przynajmniej częściowo odbicia sobie deficytu we śnie;). We Wrocławiu wysiadają wspomagający nas w tym dniu kibice Śląska oraz część fanów Wisły. Ci, co pozostali ruszyli dalej w drogę do małopolski. I tak kilkanaście minut po 5.00 nad ranem wysiadam na “swojej” stacji i udaję się do domu. Po bez mała 24 godzinach udaje mi sie wrócić do własnego “M3”. Znowu mogę powiedzieć, że warto było – nie tylko ze względu na grę i wynik spotkania Wisły. Po raz kolejny okazało się, że można spędzić czas w ciekawym towarzystwie i nie jest, to z różnych powodów, czas stracony. Widać ja miałem szczęście do współtowarzyszy podróży...


Źródło:http://skwk.pl/


W środowy wieczór 119 kibiców Białej Gwiazdy stawiło się na meczu wyjazdowym (Puchar Ekstraklasy)Wisły Kraków. W sektorze gości wywieszono trzy flagi: Qurdwanów, Kleparz oraz T'06. Nie prowadzono dopingu, jednakże daliśmy znać okrzykami o swojej obecności. Z naszego sektora dało się słyszeć okrzyk "Nie ma Legii bez Żylety", ukazujący nasze nastawienie do sytuacji jaka ma miejsce w warszawskim klubie.


Źródło:http://skwk.pl/


Na piątkowy wyjazd do Bytomia udała się grupa 522 kibiców Białej Gwiazdy. Wyjazd do Bytomia praktycznie do ostatniej chwili był niewiadomą. Decyzja o tym, że mecz na stadionie Polonii Bytom zostanie rozegrany z kibicami zapadła dzień przed meczem. SKWK zorganizowało transport dla części kibiców, co i tak nie było łatwą sprawą gdyż firmy przewozowe nie bardzo kwapiły się na oczekiwanie czy skorzystamy z ich usług czy nie. Mimo zaistniałej sytuacji grupa 522 kibiców Białej Gwiazdy ujrzała kolejny krok ku mistrzostwu piłkarzy Białej Gwiazdy. Kilkanaście osób z powodu zbyt dużej ilości wypitych procentów musiało pozostac za bramami stadionu. Była też osoba która z powodu braku dokumentu ze zdjęciem nie weszła na stadion. Warto dostosować się do regulaminu wyjazdowego, który publikowany był na naszej stronie, wtedy na pewno nikt nie miał by problemów z wejściem na stadion. Na płocie w sektorze gości wywieszono flagi: Wadowice, Jaworzno, BB'98, Wisła, T'06,Bieżanów, Qrdwanów, Unia&Wisła, Bronowice, Kleparz.


Źródło:http://skwk.pl/


Druga sobota kwietnia była, dla Wiślackiej Braci, okazją do wybrania się za drużyną Białej Gwiazdy do odległej dla nas stolicy Podlasia czyli Białegostoku. W tym dniu nasi gracze rozgrywali mecz z tamtejszą Jagiellonią, który mógł przy sprzyjających okolicznościach zapewnić nam tytuł Mistrza Polski. Tak więc w sobotnie przedpołudnie zaczęliśmy się zbierać na wyjazdu. Tym razem, w przeciwieństwie do wcześniejszego meczu z Jagiellonią (w ramach Pucharu Ekstraklasy), SKWK zorganizowało transport samochodowy na to spotkanie. We wcześniejszych planach był pociąg specjalny, ale niestety nie zorganizowano go ze względu na nikłe zainteresowanie wyjazdem (co dla mnie jest dość niezrozumiałą rzeczą). Kolejny raz ja jednak postanowiłem nie zajmować miejsca w busach komuś “potrzebującemu” i pojechałem na północny - wschód Polski własnym samochodem. W aucie ze mną podróżował można by to powiedzieć “żelazny skład osobowy”;). Ponieważ wcześniejsze ustalenie “co i jak” dotyczące zbiórki uległy “dynamicznym zmianom;)” niestety dochowujemy “wiślackiej tradycji wyjazdowej;)” i naszą podróż rozpoczynamy z godzinnym opóźnieniem, co powoduję lekką irytację ostatniej w kolejności zabieranej osoby;) – choć jest ona z całą pewnością orędownikiem pokoju. Jednak, gdy ruszyliśmy już w trasę nasza podróż przebiegała bardzo sprawnie i szybko. Zwłaszcza, że nie mieliśmy “zbędnego niebieskiego balastu”;) obok siebie. Kolejny raz w naszym aucie do dobrej atmosfery podróży nie trzeba było ani grama alkoholu. Upływała ona nam na rozmowach na przeróżne tematy oraz niekiedy na wymyślaniu dość “nietypowych pomysłów na różnym zabarwieniu;)”. Furorę i mega rozbawienie w pewnym momencie zrobiła uwaga i związana z nią poza jednej z podróżujących osób na temat woni dochodzącej z zewnątrz auta;) - ale szczegóły tego zachowam dla siebie;). Po pewnym czasie postanowiliśmy “pozwiedzać” pewne miasto na R. w celach konsumpcyjnych ;). Przez to, że wypatrywany przez nas punkt żywnościowy, był na drugim końcu tej miejscowości mieliśmy możliwość przejechania praktycznie całego miasta i w mojej ocenie - miasto jak miasto nic szczególnego do zwiedzania tam nie ma;). Bo nadrobieniu braków w ilości kalorii ruszamy dalej. Trasa do Białegostoku przebiegała bez problemów, (poza jedną “turbulencją;)” z kierunkiem jazdy;) ). Zwłaszcza, że w sumie to przemierzaliśmy ją już drugi raz na wiosnę 2008 – wcześniej była to wizyta z okazji wspomnianego meczu w ramach Pucharu Ekstraklasy. Przejechaliśmy ponownie przez miasto Warka, a tam zobaczyliśmy “oznaki” chwalące krakowską Wisłę, zostawione nie wiadomo kiedy, przez nie wiadomo kogo. Spokojna podróż trwała, aż pewnego zajazdu około 30 km od miejsca docelowego gdzie “kusi”nas druga przerwa na jedzenie. I niestety kończy się to tym, iż niechcący trafiamy pod opiekuńcze skrzydła “wiadomo kogo” plus helikopter. No cóż nie zawsze dobry i znajomy punkt gastronomiczny to dobry pomysł na postój;).”Opieka” wydłużyła się na tyle, że na miejsce pod stadion docieramy dopiero na pół godziny przed meczem. W tym dniu na sektorze dla nas przeznaczonym według mnie zasiadło około 350 fanów Wisły wraz z kilkoma wspomagającymi nas osobami ze Śląska Wrocław. Na szacunek za pomysł realizację zasługuję fan Białej Gwiazdy który dotarł z Krakowa na mecz ...motocyklem... Mimo raczej nie sprzyjającej do tego typu podróży pogody. Widać jak się chce to można, wykazując się pomysłowością, dotrzeć nawet na najdalszy krajowy wyjazd drużyny z Reymonta. Sektor zostaje przyozdobiony flagami Wisły z Bieżanowa, Kleparza, Bronowic, Olkusza, Jaworzna, Skawiny, FC Wolbrom, Niebliczalnych, T`06 oraz flagą Śląska i Lechii. W trakcie meczu kibice Wisły prowadzą doping “od czasu do czasu” - widać, czy to się komuś podoba czy nie, nasza wyjazdowa ekipa nie jest uzdolniona “wokalnie;)”. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by malkontenci (zwłaszcza z pewnego forum) narzekający, że mało śpiewamy, zaczęli jeździć na wszystkie wyjazdy i “pokazali” jak się dopinguje;). Na pewno “nie raz” byliśmy dobrze słyszalni na stadionie, przebijając się przez doping miejscowych kibiców. Dla fanów Jagi widać było, że mecz z nami jest chyba spotkaniem nr 1 rundy. Bo oprócz dobrze oflagowanego płotu zaprezentowali oprawę meczu i nie zważając na ewentualne kary również zastosowali zakazane “efekty świetlne;)” . Sam mecz był w sumie ciekawym widowiskiem. Nie będę pisał czy stał na wysokim poziomie, czy nie. Na pewno nie można się było nudzić oglądając zawody, bowiem oba zespoły grały “o coś” – my by zrobić przed lub ostatni krok do tytułu, Jagiellonia bo chciała utrzeć nosa faworytowi i zagrać dla własnych kibiców. Trzeba jednak zaznaczyć, iż widać było, że Biała Gwiazda ma więcej piłkarskich atutów. Nasza przewaga w rozgrywaniu piłki czy organizacji na boisku była widoczna przez cały mecz. Zwłaszcza, że w miarę szybko, bo po upływie pierwszego kwadransa meczu Wiślacy obejmują prowadzenie po bramce Matusiaka. Później okazję do zmiany wyniku mają w sumie oba zespoły. Ale dopiero na 25 minut przed końcem spotkania udaje się to Wiślakom – po ładnym rozegraniu piłki przez Boguskiego do bramki gospodarzy, po mocnym strzale, piłkę lokuje Zieńczuk. Nawet zdobycie przez zawodnika Jagi honorowej bramki na kwadrans przed końcem meczu nie zmienia jego obrazu – Wisła była zespołem lepszym. Ostatecznie Wisła wygrała z białostockim zespołem 2-1, co jest wynikiem sprawiedliwym. I jak to zwykle piszę - o meczu każdy mógł sobie wyrobić własne zdanie – jadąc na wyjazd albo oglądając relację telewizyjną. Po zakończonym spotkaniu piłkarze podchodzą podziękować nam za obecność i wsparcie na meczu, a my po kilkunastu minutach możemy udać się w drogę powrotną do domu. Tym razem służby mundurowe nie wykazują zbytniej troskliwości o nas tak więc w miarę szybko możemy jechać bez zbędnego balastu. Droga do Grodu Kraka upływa sprawniej niż w przeciwnym kierunku – ale nocna pora ma tą “zaletę”, że nie ma dużego ruchu. My akurat jedziemy w kolumnie trzech pojazdów szybko “połykając kolejne kilometry”. Przez pewien czas jedziemy razem ze wspomnianym Wiślackim motocyklistą, przez co na pewno jest to podróż nietypowa;). Odmiennie od ostatnich eskapad “w ślad za Wisełką” powrót nie upływał nam na rozmowach, ale połowa “składu” przegrała walkę ze snem;). Można by napisać - połowa nie spała, by druga połowa mogła spać;), dobrze że jeszcze mieliśmy odpowiednio dobrany rodzaj muzyki do tego typu jazdy;) dzięki czemu kierowca raczej nie mógłby usnąć;). W Krakowie meldujemy się około 4.00 nad ranem nadrabiając około 2 godzin do czasu, jaki poświęciliśmy na dojazd na mecz.


Źródło:http://skwk.pl/


411 osób na sektorze, oraz 15 Krakusów poza bramami stadioniu z powodu zbyt dużej liczby wypitych procentów. Ponownie do pewnych osób nie dotarły pewne zasady. Do Warszawy dotarliśmy pociągiem specjalnym już ponad 2 godziny przed meczem, z dworca autobusami podstawionymi przewieziono wszystkich na stadion przy ul.Łazienkowskiej. Pod stadionie oczekiwała niezwykle duża liczba służb mundurowych. Dosyć sprawne wpuszczanie kibiców na sektor, spowodowało, że wszyscy przyjezdni weszli na sektor przed pierwszym gwizdkiem (poza wspomnianą 15-stką). Na płocie zawisły flagi: Nieobliczalni, Brygada Mazowsze, Bieżanów, Bronowice, BB'98, Wisła, T'06, Kleparz, Wisła Skawina, Olkusz, Wolbrom, Jaworzno, White Star Power oraz Warszawa. Wraz z nami obecni na meczu kibice Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk oraz Unii Tarnów. Za wsparcie dziękujemy! Podczas spotkania starano się dopingować zawodników Białej Gwiazdy. Z sektora gości dało się też słyszeć najpopularniejszą w ostatnich tygodniach przyśpiewkę na Łazienkowskiej " ITI spie....", którą Legioniści nagrodzili brawami oraz przyłączyli się do śpiewania. Jednak już chwilę potem mimo ciągle trwającego protestu na Legii, na stadionie wcale nie było cicho. A wszystko za sprawą kilku przyśpiewek pod adresem krakowskiej Wisły. W trakcie spotkania jeszcze kilka krotnie "pozdrawiano" Wiślaków, ale protest nadal jest kontynuowany i nie prowadzono zorganizowanego dopingu. Kibice w Stolicy zaprezentowali nowy sposób omijania cenzury na swoim stadionie. Kilkanaście osób w białych koszulkach z wymalowanymi na plecach literami, ułożyło 3 napisy : "NS nie poddamy się", "Sandra nie ćpaj tyle!", "Wejchert WSI". Przeprowadzono też na szeroką skalę rozpowszechnianie gazetki, vlepek oraz akcję plakatową. Mimo przegranej na boisku 2-1 podziękowano donośnie zawodnikom Białej Gwiazdy, oraz wraz zawodnikami wszyscy w sektorze gości zaśpiewali "Mistrz, Mistrz Nasz TS!".


Źródło:http://skwk.pl/


Na półfinałowy mecz PP do Grodziska dotarło 106 kibiców Białej Gwiazdy. Fani krakowskiej Wisły mimo niezbyt sprzyjającego terminu wybrali się do odległego Grodziska. W sile 106 osób zjawiono się na sektorze gości, wywieszono min. flagi Bieżanów, Jaworzno, Kleparz, Bronowice oraz Prądnik Biały. Dzięki zwycięstwu 1-0 Wisła awansowała do finału, w którym zmierzy się z Legią Warszawa. Finałowy mecz rozegrany zostanie 14 maja w Bełchatowie.


Źródło:http://skwk.pl/


Na ostatni wyjazd ligowy tej wiosny wybrało się 196 kibiców Białej Gwiazdy W Grodzisku Wielkopolskim przyszło nam gościc po raz 2 w przeciągu tygodnia. W sektorze gości zasiadło 196 kibiców, w tym kilkanaście osób z Wrocławia, którym za wsparcie dziękujemy. Grupa kilkunastu młodych fanów Wisły Kraków prawdopodobnie z Wadowic zasiadła na sektorze gospodarzy nieopodal naszego sektora. Na płocie sektora gości wywieszono m.in. takie flagi jak : Qrdwanów, Kleparz, Wolbrom, Boys, Zakopane, Bronowice, T'06, Wadowice, Prądnik Biały, Bieżanów, Skawina.


Źródło:http://skwk.pl/


Na finałowym spotkaniu PP zjawiło się 1089 kibiców Białej Gwiazdy. Finałowe spotkanie Wisły Kraków z Legią Warszawa oglądało w Bełchatowie 1089 fanów Białej Gwiazdy. Na tym spotkaniu wsparli nas także zgodowicze z Wrocławia i Gdańska. W sektorze gości obecnych również było trzech były i obecnych zawodników Wisły Kraków, a kto był na meczu wie o kim mowa. Wywieszono flagi min: Złoty Wiek, Kleparz, Nieobliczalni, Wisła Skawina, Olkusz, Qrdwanów. Wszystkim tym którzy na wyjazd się udali należą się podziękowania za wsparcie Białej Gwiazdy, a Ci którzy zostali w domach, a mogli jechać niech pamiętają, że wyjazd to rzecz święta! Na kolejny wyjazd przyjdzie nam poczekać kilka tygodni, do zobaczenia na kibicowskim szlaku.


Źródło:http://skwk.pl/

Sezon 2008/2009:

Na pierwszy jesienny wyjazd udało się 519 kibiców Białej Gwiazdy, Do Ostrowca Świętokrzyskiego zawitaliśmy w 519 osób, w tym kibice z Tarnowa(30), Wrocławia (12) oraz Gdańska(5), którym za wsparcie dziękujemy. Na sektor za bramką, gdzie zasiedliśmy przyszło nam wchodzić praktycznie całą pierwszą połowę, gdyż wpuszczano nas tylko 1 wejściem. Wywieszono flagi min. Qrdwanów, Skawina, Urodzeni Wiślacy, Bronowice, Kleparz, T'06, Maków Podhalański, "Mafia" Unia Tarnów.


Źródło:http://skwk.pl/


Losowanie rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzów nie okazało się zbyt łaskawe dla fanatyków krakowskiej Wisły. Trafiliśmy izraelski Beitar Jerozolima ,wyjazd niezwykle kosztowny oraz trudny ze względu na to, że nikt nie ma do końca pewności ,że zostanie wpuszczony do tego kraju. Większość osób skorzystała z oferty jednego z biur podróży i udała się na tygodniowy pobyt do Egiptu połączony z wypadem na mecz ,inni podróżowali czarterem wraz z piłkarzami, nieliczni zaś udali się na własną rękę. Ostatecznie na sektorze zasiadło około 130 osób z czego 42 to polscy żołnierze stacjonujący na Wzgórzach Golan , ubrani głównie w koszulki reprezentacji oraz jeden kibic Śląska. Kilka słów o kibicach miejscowych, media polskie przedstawiały ich jako niezwykle groźnych i fanatycznych, którzy urządzą polowanie na Nas. Natomiast pismaki izraelskie przedstawiły Nas jako faszystów, którzy prowadzą święta wojnę z żydowskimi kibicami Cracovii;-) Można się więc było spodziewać jakiś atrakcji, nic takiego nie miało miejsca. Miejscowi stali jedynie koło kas dla gości coś tam krzyczeli i machali rękami. Doping mieli bardzo nierówny, jedynie na początku i po bramkach mógł się podobać. Przygotowali też oprawę - sektorówkę o niskiej wartości estetycznej, podobnie wyglądały flagi , które wywiesili. Nasz doping był z wiadomych względów mało słyszalny , ale udało nam się kilka razy przebić i byliśmy słyszalni w tv . Wieszamy flagi: Nieobliczalni, Przemyśl, Reprezentacyjną i kilka mniejszych.


Źródło:http://skwk.pl/


Wszystkie drogi prowadziły do Barcelony! Wysokie zwycięstwo nad Beitarem Jerozolima w Krakowie zagwarantowało nam pojedynek w kolejnej fazie eliminacji LM z Barceloną. W przeciągu 2 dni zorganizowano i zapełniono transport dla fanów krakowskiej Wisły chcących udać się do Hiszpanii. Tym razem poza autokarami, wynajęto także samolot czarterowy, którym 149 Wiślaków w środowy poranek odleciało w stronę Katalonii. Inni swoją podróż rozpoczęli już z soboty na niedzielę, a kolejne grupy kibiców wyruszyły z Krakowa autokarami, busami i samochodami w poniedziałek. Jechano różnymi trasami, ale wszystkie prowadziły do jednego celu do Barcelony. W stolicy Katalonii czerwono od wiślackich koszulek było szczególnie w Parku Guella, gdzie chyba każdy był pod wrażeniem dzieł Gaudiego, oraz pod La Sagrada Familia. Pod stadionem kibice zaczęli gromadzić się na długo przed pierwszym gwizdkiem. Wtedy też okazało się, że sprzedawane w jednej z kas bilety na nasz sektor skończyły się, a jeszcze wielu Wiślaków nie posiadało wejściówki na sektor. Z tego też powodu niektóre osoby musiały zakupić bilety na inne sektory, niektórym udało się z nimi przejść do Nas. Nasza liczba jest niezmiernie ciężka do oszacowania, min. ze względu na zamieszanie z biletami sprzedawanymi na miejscu. Z Krakowa do Barcelony przybyło na pewno ok. 2 tys. kibiców. Pojemność naszego sektora wynosiła 4,8 tys. miejsc, a został on wypełniony w całości. W dopingu uczestniczyła znaczna większość osób na sektorze. Jednak „Polonusi" i turyści rzucali się w oczy, nie zabrakło także kilku desperatów w koszulkach Barcelony, którzy zostali wyproszeni z sektora. Kilka osób miało problemy z wejściem mimo posiadania biletu. A, że Hiszpanie językiem angielskim nie władają porozumiewanie z osobami wpuszczającymi przez bramki było niezmiernie utrudnione.O wniesieniu na obiekt Barcelona bębna czy szczekaczki mogliśmy zapomnieć... Po pokonaniu kilkuset schodów i znalezieniu się na sektorze dało się odczuć, że na Camp Nou atmosfera jest iście piknikowa. Mimo tłumów na trybunach, hałasu na obiekcie nie było, a o jakimkolwiek dopingu dla gospodarzy nie ma, co wspominać. Hiszpańscy kibice praktycznie całe spotkanie przesiedzieli na swoich krzesełkach w ciszy, jedynie po bramkach i niewykorzystanych sytuacjach wydawali z siebie jakieś okrzyki. Raz pokusili się o meksykańską falę. Jakże odmienna atmosfera panowała w naszym sektorze świadczy to, że na swoich krzesełkach mało, kto siedział i mimo niekorzystnego wyniku doping z naszego sektora niósł z różnym natężeniem po stadionie. O nadgorliwości służb porządkowych na obiekcie Barcy przekonaliśmy się już na samym początku, oni też podobnie jak osoby wpuszczające na stadion słowa po angielsku nie rozumieją. Zresztą rozmawiać się z nimi zbytnio nie dało, ich interwencje polegały na kopaniu i spychaniu kibiców za sam fakt spojrzenia w kierunku mundurowych czy za przystanięcie na schodach. O wielkości piłkarskiej Barcelony wiele można mówić i pisać, o niedociągnięciach organizacyjnych na stadionie Camp Nou także... Mimo niekorzystnego wyniku zabawa i doping w naszym sektorze nie ustawały i z tego kibic krakowskiej Wisły mogą być dumni, po raz kolejny reprezentowaliśmy godnie Białą Gwiazdę za granicami naszego kraju.


Źródło:http://skwk.pl/


Na pierwszym ligowym wyjeździe rundy jesiennej zjawiło się w Warszawie 278 kibiców Białej Gwiazdy. Do Stolicy na mecz z Polonią Warszawa zawitało 278 kibiców z Krakowa. Niewielu z tej grupy miało okazję być na stadionie od początku spotkania. Pierwsze kilkanaście minut meczu na żywo śledziło ok.30 Wiślaków. Dopiero pod koniec pierwszej połowy na obiekt przy Konwiktorskiej dotarło liczniejsze grono fanów Wisły. Jednak wpuszczanie przez jedną bramkę spowodowało, że wszyscy na sektorze zameldowali się dopiero ok. 70 minuty. W sektorze gości wywieszono min. flagi : Bronowice, Ruczaj, Qrdwanów, Bieżanów, T'06, Boys, Nieobliczalni, Kleparz, Olkusz, Wadowice, Unia&Wisła. Doping ograniczono do kilku okrzyków i przyśpiewek, które słyszalne były głównie po 2 bramce dla krakowskiej Wisły.


Źródło:http://skwk.pl/


Tak jak piłkarsko tak i kibicowsko w derbach Krakowa widoczna była różnica klas. Z telewizji można by było wnioskować iż Cracovia jest jedną z liczących się grup ultras w Polsce. Jednak pozory mylą, odwiedzając już drugi raz stadion na jak sami gospodarze to określają „ziemi świętej” nic mnie nie zdziwiło, może z wyjątkiem braku policyjnych fotografów przy wejściu. Brudno, ciasno, bez krzesełek, widok zerowy kiełbasa z kota; czyli jednym słowem normalka na stadionie Cracovii. Oczywiście ochrona tak nie miała identyfikatorów...powiedzieli ze mają je schowane ponieważ boją się o swoje życie. Pozostawię to bez komentarza.... Wejście tragiczne ostatnie osoby weszły dopiero w dwudziestej minucie meczu. Było gorzej niż przy ostatnim wejściu wiślackich FC na meczu z GKS-em. Pobyt w darmowej „saunie” przedłużali nam, a w zasadzie przedłużały nam dość nierozgarnięte ochroniarki....które w dosyć długo sprawdzały listę zdarzało się nawet szukanie nazwiska na „K” przy „Z” no cóż to jest normalka. Podczas samego meczu przyzwyczajony zakompleksieniem pasiastych kibiców udało mi się usłyszeć pierwszy raz ich oficjalny hymn, jak dotąd myślałem że jest to „Wisła to s....” jednak kazało się że nie. Jak to Cracovia hymnu nie zaśpiewali leciał z tylko z taśmy natomiast z moich obserwacji wynika iż z całego 3 zwrotkowego utworu znają tylko jeden wers: „nigdy nie zejdę na psy..” trochę to śmieszne....potem oczywiście na trybunach właściwy hymn zapewne wiecie jaki. Na stadionie rozwieszone mieli płótno, które niebawem można będzie zobaczyć ale o tym w późniejszym czasie. W 13 minucie spiker zapowiedział iż na stadionie w piętnastej minucie wszyscy mają podnieść kartoniki, gdyż będzie to oprawa meczu... Cracovia zaprezentowała jeszcze dwie oprawy tym razem przyszykowane przez OPRAVCÓW. Wszystko udało by im się w stu procentach gdyby nie fakt, że nasi ultrasi znali ich oprawę wcześniej i przygotowali ja w swojej wersji. Na naszym sektorze również pojawia się ciekawa oprawa, jak to na wyjazdach bywa doping mamy słaby jednak dosyć uszczypliwy dla pasiastych. Reszta meczu niczym mnie nie zdziwiła. I gdyby nie fakt że na sektor Cracovii ustawione były mikrofony też by was nie zdziwiła. Po meczu 40 minut oczekiwania na stadionie, i pojechaliśmy do domu. Taki piknikowy wyjazd.


Źródło:http://skwk.pl/


W wielkim upale przyszło dziś sympatykom Wisły spędzić czas na stadionie Piasta Gliwice. Na mecz Pucharu Ekstraklasy otrzymaliśmy od gospodarzy 150 biletów, wszystkie zostały wykupione. Wczesna godzina rozegrania meczu (12), sprawiła, że na obiekcie Piasta mogliśmy poczuć się jak w saunie, gdyż żar z nieba lał się niemiłosiernie. Wszystkich, którzy nie mieli okazji być jeszcze na stadionie w Gliwicach zaskoczył widok klatki dla gości, wielu uznało ten sektor za jeden z najgorszych sektorów gości w polskiej lidze. Na płocie zawieszono flagi: Bieżanów, T'06, Kleparz, Jaworzno oraz Wielka Wisła. Flagi zawieszone były tak, że sektor gości wyglądał jakby był zasłonięty kurtynami. Nikomu to nie przeszkadzało, gdyż widowisko na boisku nie było zbyt porywające.


Źródło:http://skwk.pl/


Los nie okazał się zbyt łaskawy dla fanów krakowskiej Wisły, w walce o fazę grupową pucharu uefa przyszło naszemu klubowi zmierzyć się z Totenhamem Londyn,a więc przeciwnikiem niezbyt ciekawym pod względem kibicowskim . Zadowoleni byli jedynie emigranci przebywający na wyspach, których na tym meczu nie zabrakło. Większość osób od razu szturmowała wszelkie tanie linie lotnicze,aby zakupić bilet,gdy te na wyloty z kraju się skończyły kupowano nawet na wyloty z Pragi lub Berlina. Inni udali się natomiast transportem kołowym głównie autokarami, droga w obie strony mijała bez większych przygód. Jedynie na jednym z promów grupa wiślaków spotkała znacznie liczniejszą ekipę Standardu Liege podróżującą na mecz z Evertonem , jednak belgowie nie byli nastawieni zbyt bojowo i stwierdzili ,że chcą mieć spokój. Na miejscu w Londynie główna zbiórka odbyła się przed meczem na Trafalgar Squere skąd przejechano w okolice stadionu metrem, a następnie pochodem udano się na obiekt. Większość osób jednak docierała tam na własną rękę. Przygotowano dla nas miejsca na II piętrach na które prowadziły oddzielne wejścia, nie wolno było wnosić flag jednak kilka mniejszych płócien udało się wnieść. Na sektorach przeznaczonych dla nas zasiadło ponad 4000 fanatyków Wisły wraz ze zgodami, jednak spora grupa w wiślackich barwach zajęła miejsca w różnych miejscach na trybunach i nie ukrywała swej przynależności klubowej, choć oficjalnie mieli tam być niewpuszczani. Przez całe spotkanie prowadzimy w miarę równy i głośny doping. Jeśli chodzi zaś o gospodarzy to większość ich cały czas siedziała i podnosiła się jedynie po ciekawszych sytuacjach na boisku .Podsumowywując wyjazd ten był mało ciekawy, a nasza liczba wyniosła na nim około 5000 osób. Na mecz rewanżowy Anglicy początkowo chcieli zamówić kilka tysięcy biletów ,ostatecznie jednak skończyło się na 800 ,zajęli miejsca na sektorze gości oprócz jednej grupy, która niechciała tam siedzieć wraz z resztą więc umieszczono ją na sektorze A koło loży vipowskiej. Przyjezdni praktycznie nie dopingowali przywieźli klika mniejszych flag głównie w barwach narodowych oraz jedną swych przyjaciół z Aberdeen. Nasi ultrasi przygotowali na ten mecz dwie oprawy jedna składała się z sektorówki z herbem Wisły w królewskiej koronie oraz transparentu:God Save The Queen. Całości dopełniały flagi-machajki, które zaprezentowano po bokach sektorówki. Druga oprawa była szyderą z klimatu jaki panuje obecnie na stadionach w Anglii, polegała na tym , że w młynie wszyscy siedli i w milczeniu zaczęli czytać gazety;-) Doping tego dnia też był dość dobry sporo osób się w niego angażowało. Pod względem kibicowskim dwumecz z Totehamem należy zaliczyć na duży plus dla nas, piłkarsko jednak skończyło się jak zwykle.


Źródło:http://skwk.pl/


Do Białegostoku zawitało 161 kibiców Białej Gwiazdy. Większość fanów z grupy Wiślaków, która zjawiła się w Białymstoku na meczu z Jagiellonią, wyruszyła na mecz zaledwie kilkanaście godzin po powrocie z Londynu. W sektorze gości wywieszono flagi: Bieżanów, Bronowice. Wadowice, Kleparz, Qrdwanów, Zakopane, T'06.


Źródło:http://skwk.pl/

Sezon 2009/2010:

W piątkowy wieczór 300 kibiców Białej Gwiazdy znalazło się w sektorze gości na stadionie Arki. Jeszcze na chwilę przed rozpoczęciem rundy jesiennej myśleliśmy, że do Gdyni nie przyjdzie nam pojechać, jednakże okazało się, że Gdynianie będą wpuszczać na swój obiekt kibiców gości. Zainteresowanie wyjazdem do Gdyni było w Krakowie duże, pula przydzielonych biletów wynosiła 300 dlatego nie było otwartej sprzedaży wejściówek na ten mecz. Część biletów przekazaliśmy zgodowiczom, którym dziękujemy za wsparcie(na sektorze z nami Lechia, Śląsk oraz Unia). W sektorze wywieszono flagi : Jaworzno, Bronowice, Zabierzów, Wadowice - Urodzeni Wiślacy, Kleparz, Wola Duchacka, Qrdwanów, Bieżanów, WKS, Gdynia, Trzystu. Doping ograniczał się do kilku przyśpiewek.


Źródło:http://skwk.pl/


W piątkowy wieczór 775 kibiców Białej Gwiazdy znalazło się w sektorze gości na stadionie Korony. Z Kielc otrzymaliśmy dokładnie 770 biletów, jednak w sumie na sektorze znalazło się 775 osób, w tym 12 Śląsk Wrocław. Wszyscy kibice Białej Gwiazdy ubrani byli w jednakowe czerwone koszulki z napisem Towarzystwo Sportowe. Na wejście piłkarzy zaprezentowano transparent "A w czerwonym narożniku... towarzystwo sportowe". Napis towarzystwo sportowe widniało na nowej fladze która miała debiut na wczorajszym spotkaniu,a pojawiła się na sektorze wraz z rozwinięciem wycinanej sektorówki z postacią sportowca. Przez pierwszą połowę z wiślackiego sektora niósł się donośny doping,szczególnie podczas "Parmy". W drugiej połowie lecące w sektor gości petardy i świece dymne wpłynęły na zubożenie dopingu. Podczas meczu z Koroną debiutowała nie tylko flaga Towarzystwo Sportowe ale też Wisła Sharks, na płocie zawisły też płótna : Pińczów, Olkusz, T'06, Wola Duchacka, Olkusz, Bronowice, Bieżanów, Nieobliczalni.


Źródło:http://skwk.pl/


Na mecz z Legią do Sosnowca zawitało ok. 4 tys. fanów krakowskiej Wisły. Na wejście piłkarzy zaprezentowano transparent z hasłem Patriots, oraz sektorówkę z orłem oraz sreberka. W czasie meczu wywieszono także płótno z pozdrowieniami dla kilku osób. Mimo starań Gniazdowych doping odbiegał od tego czego można się było spodziewać po o wiele większej publice niż na poprzednich meczach w Sosnowcu. Z trybun kilkakrotnie dało się słyszeć w trakcie spotkania gromkie ITI sp...


Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Odrą Wodzisław to jedno z 2 spotkań, na który kibice krakowskiej Wisły nie mogą zawitać z powodu zakazu wyjazdowego. Sektor gości w Wodzisławiu podczas dzisiejszego spotkania świecił pustkami. Jednakże na stadionie w sektorze H znalazła się ok. 250 osobowa grupa kibiców, która podczas spotkania śpiewała min. "Wy jesteście Gwiazdorami, przegrywacie z frajerami", "Wy jesteście Gwiazdorami czemu z Odrą nie z k***", "Każda Gwiazda niech pamięta wynik derbów to rzecz święta", "Powiedz mi czemu nie grałeś tak tydzień temu" , "Jedzcie sobie już na narty bo ten sezon ch*** warty"Na początku drugiej połowy dało się też słyszeć kilka wiślackich przyśpiewek. Po strzelonych bramkach zawodnicy Białej Gwiazdy podbiegali pod sektor H, jednakże na wielki aplauz nie mogli liczyć. Po zakończeniu spotkania piłkarze Wisły usłyszeli gromkie :"Każdy piłkarz niech pamięta wynik w derbach to rzecz święta".Kilku kibiców zostało obdarowanych koszulkami.


Źródło:http://skwk.pl/


Po długiej zimowej przerwie w końcu wyruszyliśmy na wyjazd wraz z Armią Białej Gwiazdy. W Bełchatowie zazwyczaj nie było nigdy większych problemów z wejściem i wszyscy którzy przybywali na miejsce bez problemu wchodzili. Od tego sezonu zaostrzone zostały przepisy i na sektory gości wchodzić będą tylko Ci którzy wpisani zostaną na listę wyjazdową, oraz zakupią bilet na sektor dla przyjezdnych. Kluby podporządkowujące się przepisom ograniczyły znacznie ilość wejściówek dla gości. Co nas czeka w rundzie wiosennej przekonaliśmy się w Bełchatowie. Listę wyjazdową sprawdzano bardzo szczegółowo, osoby nie zapisane na nią nie miały najmniejszych szans dostać się na sektor dla przyjezdnych. Również rewizja osobista była bardziej szczegółowa niż zwykle. Oficjalna liczba kibiców Białej Gwiazdy w Bełchatowie to 384 kibiców (tyle biletów nam przyznano). Za bramami pozostało ponad 100 kibiców Białej Gwiazdy, którzy nie mieli biletów na sektor przyjezdnych. W sektorze wywieszono płótna: Bronowice, Bieżanów, Qrdwanów, Bochnia, Przemyśl, Wisła Sharks, Nieobliczalni oraz jedna nowa flaga. Zawisł również transparent z hasłem : Prawda jest taka nie chcemy w Wiśle Łaciaka. Przyśpiewkę o tej samej treści zaintonowano kilkakrotnie po pierwszym gwizdku, dając jednoznacznie do zrozumienia jak odbierany jest trener bramkarzy. W pierwszej połowie kibice Białej Gwiazdy prowadzili donośny doping, w drugiej od czasu do czasu coś zaintonowano.Mimo niekorzystnego wyniku zapewne wszyscy wyjazdowiczów cieszą się, że runda rozpoczęta!


Źródło:http://skwk.pl/


181 Derby Krakowa rozegrane zostały na stadionie Hutnika Kraków. Mecz przyciągnął na stadion prawie komplet kibiców Pasów (wszystkie bilety nie zostały wyprzedane) oraz 300 kibiców Białej Gwiazdy. Tradycyjnie od lat na wiele więcej biletów nie możemy liczyć, jednak już niebawem na nowych stadionach obu krakowskich drużyn być może doczekamy się pojedynków derbowych z prawdziwego zdarzenia. Wiślacy zgromadzili się na zbiórce na R22 przed godziną 16 by na stadion w Hucie wyruszyć tuż po 16.40. Przejazd przez miasto 3 autobusów wypełnionych fanami Wisły wzbudzał w mieszkańcach wielkie zainteresowanie, na Suche Stawy dotarliśmy w około pół godziny. Dość skrupulatne i długie odszukiwanie danych na liście spowodowało, że ostatni kibice na sektor weszli dłuższą chwilę po rozpoczęciu spotkania. Wchodzenie na stadion zostało też na pewien czas zablokowane, gdyż nie chciano wyrazić zgody na wniesienie flag : Wisła Sharks i Wierność, jednak po pertraktacjach płótna ostatecznie zawisły. Już na długo przed rozpoczęciem spotkania kibice Cracovii umilali nam czas szczerze i od serca "pozdrawiając" swoimi ulubionymi pieśniami. Jeden z nich pokusił się nawet o pokazanie swojej tylnej części ciała czym wzbudził aplauz głównie swoich kolegów. O Cracovii wspomnieć jeszcze można, iż zaprezentowali oprawę z hasłem "Nasze ulice, nasze dzielnice, nasze bloki, nasze kamienice" z piosenki Łysy - Cracovia, sam pomysł skądś już znany, wykonanie nie powala na kolana, szczególnie bloki na transparentach ;) . Co do dopingu pewnie uważają, że był najlepszy od kilku spotkań, może i był w końcu na mecze derbowe mobilizują się ten raz do roku, w przeciągu całej rundy marazm dominował na ich meczach. W sektorze gości w pierwszej połowie skupiono się głównie na wyrażaniu opinii Wiślaków na temat sąsiadki zza Błoń. W drugiej wraz z wzrastającymi emocjami, wzrastała siła dopingu dla Wislaków. Szał i radość po bramce była niesamowita, to co się wydarzyło w końcówce meczu zostawmy bez komentarza, poczytać o tym możecie w dziale piłka nożna. Po końcowym gwizdku zawodnicy Białej Gwiazdy podeszli pod sektor i rzucili kibicom swoje koszulki. Atmosfera na trybunach jak i na murawie zrobiła się z kilku względów gorąca... Na koniec serdecznie pozdrawiamy spikera Cracovii, który najwidoczniej mało szczęśliwych chwil przeżywał ze swoją drużyną. Gwarantujemy, że Biała Gwiazda dostarcza nam takich chwil jakie Panu mogą się tylko marzyć.


Źródło:http://skwk.pl/

Sezon 2010/2011:

Po godzinie 3 kibice krakowskiej Wisły którzy udali się na mecz do Baku powrócili do Krakowa. 26 kibiców Wisły znalazło się w sektorze gości ( w tym 1 Śląsk Wrocław), na stadionie Tofika Bachramowa. Do Baku fani Białej Gwiazdy udali się czarterem wynajętym przez klub, jedna osoba przyleciała z Londynu. Wywieszono 2 flagi : Nieobliczalni oraz Przemyśl. Mimo iż nie było najmniejszych szans przebić się z dopingiem przez tumult którzy tworzyło 32 tysiące Azerskich kibiców, krakowscy fani głównie w pierwszej połowie zaznaczali swą obecność wiślackimi okrzykami. W sektorze przez chwilę przebywało kilku Polonusów oraz Azer z flagą, ale po interwencji Wiślaków szybko musieli oni opuścić sektor. Większości z nas pomimo niekorzystnego wyniku, wyjazd do Azerbejdżanu kojarzyć się będzie z niesamowitą przygodą którą mogliśmy przeżyć dzięki krakowskiej Wiśle.

Wylosowanie zespołu z Karabachu w pierwszej chwili było niemałym przekleństwem dla chcących udać się tam fanów Wisły. Wylosowanie zespołu z Karabachu w pierwszej chwili było niemałym przekleństwem dla chcących udać się tam fanów Wisły. Samolot rejsowy za sporo powyżej 2 tyś zł, niewiadoma przeprawa z Baku do Karabachu, wyrabianie wiz ponoć tylko w Warszawie itp. wielu osobom pokrzyżowała plany by mecz wyjazdowy obejrzeć na żywo. Na szczęście okazało się iż mecz odbędzie się w stolicy Azerbejdżanu znanym Polakom z "Przedwiośnia" S. Żeromskiego a dodatkowo klub udostępnił miejsce w samolocie drużyny tak, że przelot w obie strony, transport do i z hotelu / stadion jak i nocleg w hotelu był w cenie 1950zl. Cena mimo iż nadal wysoka ( jak na polskie zarobki ) stała się już jednak atrakcyjna i wyjazd nabrał nieco realniejszych kształtów. Wylatujemy z Krakowa o 8:30 rano we środę i za nieco ponad 3 godziny wysiadamy na lotnisku Heydar Aliyev nazwanym tak ku czci byłego prezydenta kraju, obecnie już nieżyjącego, lecz wciąż ogromnie popularnemu o czym świadczy jego wizerunek na wielu billboardach. Wyrobienie wizy trwało około dwóch minut na osobę. 60 euro na dzień dobry frunie z portfela za samą możliwość wjechania/wejścia do kraju. Miasto Baku jest pełne kontrastów, są miejsca ocierające się o slumsy gdzie nie ma asfaltowych dróg, biegają bose dzieci i stoją zdezelowane Łady, jak i miejsca tak reprezentacyjne i ociekające przepychem że Kraków czy Warszawa byłyby dość mocno zawstydzone. Pierwszą atrakcją w Baku jest możliwość / konieczność przejścia przez zatłoczoną ulicę. To co się dzieje na ulicach Baku to dla europejczyka jest istny horror. Przepisy drogowe absolutnie nie mają tu zastosowania, podobnie jak kierunkowskazy, na jednym pasie ruchu jeżdżą po 2 samochody, wszechobecny jest klakson i jazda zderzak w zderzak. W takich warunkach przejście przez ulice to jest sport ekstremalny dla wybitnie odważnych, jak jedzie pięć rzędów aut to nie ma co liczyć na to, że jak jeden rząd się zatrzymał żeby przepuścić pieszego to reszta zrobi to samo. Widok ludzi stojących, kluczących na środku ulicy między którymi tną auta o centymetry to norma. Pod stadionem na który trafiliśmy w sumie przypadkiem w drodze do centrum miejscowe koniki proponują nam bilety w cenie 1 manata (4 zł) co jest trochę dość znaczącą różnicą w porównaniu do 20 euro które już zdążyliśmy zapłacić oficjalną drogą. Przejażdżka metrem i jesteśmy w centrum. To były ledwie 4 stacje metra, a wysiedliśmy chyba w innym mieście niż byliśmy. Eleganckie deptaki z fontannami, piękne arabskie budowle i mury, ruiny starego miasta, palmy, hotele, szklane wieżowce, drogie samochody, butki znanych światowych projektantów. Główną atrakcją Baku jest Baszta Dziewic, która znajduje się "na trasie" reprezentacyjnej promenady która ciągnie się wzdłuż wybrzeża. Woda jest zanieczyszczona w bardzo znacznym stopniu, widać a przede wszystkim czuć ropę która unosi się na wodzie. Ponoć dopiero 50km od Baku można swobodnie wejść z plaży do Wody. Korzystamy z możliwości odbycia około 40 minutowego rejsu po zatoce w cenie 8zł i rozkoszujemy się widokiem zachodu słońca nad Baku i pięknie oświetlonych zabytków. Co ciekawe na naszych zegarkach była dopiero godzina 19 ale z racji na trzygodzinną różnicę czasu w Azerbejdżanie była już 22. Dopiero teraz w miarę komfortowo spacerujemy po mieście gdy upał z około 35 stopni już zelżał. Spacer nocą po centrum starego miasta, bocznymi, wąskimi uliczkami jest niezapomniany i praktycznie w którąkolwiek stronę się nie pójdzie to jest coś urokliwego do zobaczenia w rodzaju oświetlonej fontanny czy pałacu lub meczetu. Następnie wracamy do hotelu, gdzie do wczesnych godzin porannych na krzesełkach przed hotelem trwają rozmowy. W dniu meczu znów udajemy się na miasto by jeszcze raz zobaczyć uroki Baku. Tym razem wybieramy taksówkę za około 4zł od głowy. Stary zdezelowany pojazd, uśmiechnięty wąsaty i gruby kierowca, który zapuszcza jakieś miejscowe albo rosyjskie rytmy disco i przejazd taksówką po Baku bez poszanowania dla przepisów staje się kolejną prawdziwą atrakcją tej wycieczki. Warto dodać iż nocą wracaliśmy w 6 osób jedną taksówką, co dla kierowcy nie było wielkim problemem, a dla nas niebywałą atrakcją przy jego sposobie jazdy, naszej ilości i warunkach panujących na trasie. Faktem który utwierdził nas w przekonaniu o wyjątkowych warunkach na drogach, była sytuacja w której nasz taksówkarz zatrzymał się na ruchliwej drodze wyjął z bagażnika 5-cio litrową butelkę (kanister to na pewno nie był)z benzyną i wlał ją przez lejek do baku. Upał dawał się we znaki, a godne podkreślenia jest to, że żaden mężczyzna nie chodzi tam w krótkich spodenkach. Dominują jakieś miejscowe długie spodnie przypominające klasyczne garniturowe spodnie. Jeszcze przed wylotem czytaliśmy, że tam nikt nie chodzi w krótkich spodenkach gdyż te są domeną raczej ludzi o odmiennych preferencjach seksualnych. Częstym widokiem w Baku są "przyjacielskie" gesty mężczyzn w stosunku do kolegów. W Azerbejdżanie normą są całusy między kolegami wymieniane na przywitanie, chodzenie pod rękę czy głaskanie. "Mecz" zaczyna się od partyjki bilarda z miejscowymi kibicami w pubie przy stadionie którzy pękają ze śmiechu jak widzą ile daliśmy za nasze bilety. Oni sami bilety mają za 1 manata wiec nie ma się co dziwić ze stadion jest pełny. Zdecydowana większość ludzi na stadionie to mieszkańcy samego Baku a nie fani z Karabachu. Dla miejscowych mieszkańców Baku nie tyle był to mecz piłkarski co okazja do zamanifestowania swojego poparcia dla Karabachu. Niemal cały doping z ich strony to krzyczenie "Karabach" i machanie narodowymi flagami ale i tak robi to wrażenie zwłaszcza, że nie o futbol tu chodzi tylko o sprawy narodowe. Karabach w Baku ogólnie jest bardzo lubiany i wszelkie gesty i oznaki sympatii na jakie się natknęliśmy maja związek oczywiście z konfliktem o prowincję Z Armenią. Armenia jest niesamowicie znienawidzona a Karabach po prostu jest azerski i koniec. Przy wejściu na stadion nie ma żadnej kontroli osobistej, niektórzy wchodzą w ogóle bez pokazywania osławionego biletu za 20 euro a jeszcze innym udaje się chwilowo wyjść na sam szczyt wieży, z której jest świetny widok na murawę i realizowana tam była transmisja za pomocą kamery. Z racji zamieszania przed meczem zmuszeni jesteśmy wejść na sektor drogą prowadzącą przez sektory gospodarzy, kroczenie wśród tłumów Azerów było ciekawym przeżyciem. Wyganiamy z naszego sektora jakiegoś Azera w koszulce Bayernu Monachium z narodową flagą, jakiś polonusów i po tych dwóch "incydentach" policja i wojsko już wiedzą żeby więcej wynalazków na nasz sektor nie wpuszczać. Po meczu wsiadamy do autokaru, który wiezie nas prosto na lotnisko. Szybka i sprawna odprawa, 3,5 godzinny lot i około trzeciej nad ranem stoimy z powrotem na polskiej ziemi. Idę o zakład ze nikt z nas tych około 2,5 tyś złotych które wydaliśmy za niecałe 48 godzinne "wczasy" nie żałował i pozostaje tylko żal ze tak krótko to trwało. Baku oprócz poczucia wstydu za piłkarzy mimo wszystko wszystkim tam obecnym będzie się kojarzyć wspaniale.


Źródło:http://skwk.pl/


Na mecz z Widzewem otrzymaliśmy 800 wejściówek, 1 osobie udało się wejść na sektor mimo braku biletu, 3 osoby zostały za bramą. Nasza oficjalna liczba w Łodzi to 801 osób. W tym 5 osób Unia Tarnów, 6 osób Lechia Gdańsk, 10 osób Śląsk Wrocław. Do Łodzi udaliśmy się pociągiem specjalnym, który z Krakowa ruszył o 9.45, po ok. 4 godzinach jazdy dojechaliśmy na stację docelową Łódź Niciarnia. Wpuszczanie kibiców na sektor odbyło się bardzo sprawnie i po godzinie wszyscy byli już na sektorze. Fatalna godzina rozpoczęcie meczu i żar lejący się z nieba spowodował, że gro osób ściągnęło swoje czerwone koszulki. Mimo to wiślacki sektor prezentował się efektownie. W sektorze gości na płocie zawisły flagi: Bieżanów, debiutująca flaga wyjazdowa Jaworzna, Wisła Sharks, Bronowice, Wierność, Olkusz oraz 2 flagi Śląska Wrocław: Rolik i Szlachta z Wrocławia. Na wejście zaprezentowano sektorówkę z hasłem " Kiełbasy nie lubimy, wylewamy colę. To my kibole! Na trybunach nie zabrakło obustronnych bluzgów. Widzewiacy zaprezentowali się średnio, co sami przyznają. Po meczu zawodnicy Białej Gwiazdy zaintonowali "Jazda, jazda, jazda..." i wraz z kibicami przez chwilę cieszyli się ze zwycięstwa. Dodatkową porcję braw zebrał Patryk Małecki, któremu łódzka publika troszkę naubliżała.


Źródło:http://skwk.pl/


Na sektorze gości w Gdyni zjawiliśmy się 750 osób. Wejściówki na mecz z Arką rozeszły się w przeciągu 2 godzin. 265 biletów przekazaliśmy naszym zgodowiczom z Gdańska, oraz Wrocławia i Tarnowa (po kilka osób). Nad morze sympatycy Wisły docierali na własną rękę, zbiórkę w Gdańsku zaplanowano na godz. 16 by chwilę po 17 SKM-ką ruszyć na stadion Bałtyku. Wejście na obiekt nie było może tak szybkie jak np. w Poznaniu, ale odbywało się dość sprawnie. Na jednej z bram wejściowych ochrona chyba zbyt nadgorliwie podeszła do kontroli nakazując niektórym ściągać obuwie. W sektorze gości wywieszono flagi: Pruszcz Gdański, Gdynia, Nieobliczalni, Bronowice, Wadowice, Qrdwanów, Bieżanów, Jaworzno, CHWM, Lechia Karwiny, Lechia Pany, Nowy Targ, Wolne Miasto Gdańsk, Przemyśl,Połączeni siecią - Kibice Śląska. Mimo wielkiego mrozu nie szczędzono gardeł i przez praktycznie całe spotkanie prowadzony był doping, nie zabrakło też oczywiście wzajemnych uprzejmości z Arkowcami. O kibicach Arki wspomnimy tyle, że lubują się w pokazywaniu tylnej części ciała paradując przy tym w barwach swych zgód robiąc sobie i im świetną "reklamę". Wielka radość zapanowała w zajmowanym przez nas narożniku po golu Patryka Małeckiego. "Mały" przebiegł całe boisko by cieszyć się wspólnie z kibicami i zaprezentować im koszulkę którą otrzymał przed meczem od swojego przyjaciela i sympatyka Lechii Gdańsk. Patryk obiecał, że strzeli gola i zaprezentuje podarowaną mu koszulkę(na koszulce z przodu widnieje flaga Pruszcz Gdański oraz fotografia Patryka, z tyłu napis "Mały"), słowa dotrzymał! Był to nasz najliczniejszy wyjazd do Gdyni. Zbyt często nie mieliśmy okazji tam bywać, a jeśli już sektor gości był czynny dostawaliśmy zaledwie 300 biletów. Nowo wybudowany stadion w Redłowie na którym swoje mecze rozgrywa Arka, w porównaniu do obiektu który znajdował się w tym samym miejscu kilkanaście miesięcy temu, robi dobre wrażenie. Kameralny obiekt z niezłą akustyką, odpowiednim zapleczem i co najważniejsze sektorem gości o sporej pojemności. Zapewne dużą niespodzianką były osoby pracujące w cateringu w koszulkach Wisły i Lechii, coś nam się zdaje, że na kolejnych spotkaniach przyjezdni zobaczą ich w barwach swojego klubu, ciekawe "zagranie" organizatorów meczu. Kilka godzin po spotkaniu w Gdyni wraz z Lechią spora grupa Wiślaków ruszyła do Chorzowa, w sumie na sektor gości w Chorzowie zawitało 92 kibiców Białej Gwiazdy.

Źródło:http://skwk.pl/


Pierwszy dzień marca był zarazem premierowym występem piłkarzy Wisły Kraków przed własną publicznością. Niestety zakończył się on porażką 0-1. Nie zawiodła za to Armia Białej Gwiazdy. Na trybunach pojawiło się 9100 osób. Liczba powiedzmy sobie uczciwie nie zachwycająca, żeby nie powiedzieć słaba, wszak chodzimy na mecze dla Wisły nie dla jej przeciwnika. Wiele osób z kupnem biletu zwlekało do wtorkowego popołudnia, co skończyło się dość nieoczekiwaną i sporą kolejką w Strefie Kibica. Wszyscy chętni jednak na stadion weszli. Jako że ciągle nie zakończono przebudowy naszego stadionu, młyn dalej znajdował się na sektorze G. Na „płocie" zawisły takie flagi jak: Bieżanów, Wiślackie Jaworzno Towarzystwo Sportowe, Henryk Reyman oraz flaga z herbami Wisły i Krakowa w wieńcach.Oraz transparent 01.03.1951 Przykład jak umierać mamy. Doping wczoraj oprócz Guliego poprowadziło jeszcze trzech innych kibiców, którzy zmieniali się w trakcie trwanie spotkania. Wszyscy trzej zdali egzamin, doping wczoraj był dobry, ale chyba wiemy że nie był to jeszcze szczyt naszych możliwości. Z naszego wczorajszego repertuaru mogliśmy usłyszeć chociażby dawno nieśpiewny „Najwspanialszy klub na świecie". W drugiej połowie widząc nieporadność naszych piłkarzy nie zamierzaliśmy dopingu zaprzestać, wręcz przeciwnie niosło się po Krakowie bardzo dobre w naszym wykonaniu „Hej Wisła gol", które śpiewane razem z bębnem robi niebywałą furorę na naszych trybunach. Niestety w 88 minucie padła bramka dla Podbeskidzia po, której.. ujawniła się na stadionie grupa z Bielska-Białej.

Źródło:http://skwk.pl/

To spotkanie obejrzało 13850 widzów,na meczu był prowadzony głośny doping ,nie pojawiła się za to żadna oprawa oraz kibice gości -z powodu przedłużającej się budowy stadionu.


Doping podczas meczu z Ruchem(video)

Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Widzewem obejrzało ok.16000 widzów.Odbyła się na nim akcja prowadzona przez Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków-Kto Kocha Ten Wierzy Siła w Młodzieży: Na mecz z Widzewem w ramach naszej akcji "Kto kocha, ten wierzy - siła w młodzieży!" za darmo udało się ponad 160 dzieci. Część biletów została przez nas zakupiona, część przekazał nam klub. Młodzi sympatycy Wisły zajęli miejsca na sektorze G i trzeba przyznać, że dzielnie dopingiem wspierali naszych zawodników. Po meczu z Widzewem grupa ok. 30 dzieci w wieku 5-12 lat pojawiła się w pawilonie medialnym, gdzie pojawiło się kilku zawodników Białej Gwiazdy. Maluchy spotkały się z Radosławem Sobolewski, Patrykiem Małeckim, Cezarym Wilkiem, Andrażem Kirmem oraz Maciejem Żurawskim. Piłkarze rozdawali autografy i pozowali z dziećmi do zdjęć, rozdali im także przygotowane przez nas szaliki. Jeden ze szczęśliwców otrzymał nawet koszulkę od Tomasa Jirsaka. Radość którą dało się widzieć na buziach dzieci, raz jeszcze utwierdziła nas w przekonaniu, że akcja "Kto kocha ten wierzy" jest inicjatywą słuszną i mamy nadzieję, że z meczu na mecz będziemy ją organizować na coraz większą skalę. Cieszy też widok wypełnionego na meczu sektora rodzinnego, gdzie zasiadają rodzice wraz ze swoimi pociechami.

Źródło:http://skwk.pl/

Trybuny podczas meczu z Widzewem (video)


Do Bytomia w niedzielne popołudnie zawitało 1000 fanów Białej Gwiazdy. Pociągiem specjalnym do Bytomia udało się 1000 kibiców Wisły Kraków, wraz z nami po kilka osób ze Śląska, Lechii i Unii. Wejście tysięcznej grupy trwało ponad 2 godziny, a tuż po przejściu przez kołowrotki poza tradycyjną kontrolą, należało jeszcze za pozować do zdjęcia. Na płocie sektora gości wywieszono flagi: Nieobliczalni, Bochnia, Pruszcz Gdański, Unia Tarnów, Prądnik Biały , "5", Kleparz, Trzebinia, Bieżanow, Jaworzno, oraz Wisła Sharks. To właśnie motyw z flagi "WS" czyli rekin znajdował się na koszulkach kibiców Wisły. Przez całe spotkanie prowadzono głośny doping, z obu stron nie brakło "uprzejmości" ale obeszło się bez tradycyjnego dialogu z kibicami Polonii.


Hej Wisła gol (video) Bo w Krakowie (video) My Chłopcy z Reymonta (video) ,,Eintracht(video)

Źródło:http://skwk.pl/


Radość kibiców po bramce(video)

Doping(video)


Źródło:http://skwk.pl/


Doping kibiców (video)


Źródło:http://skwk.pl/


Na trybunach atmosfera przyjaźni, na boisku walka na całego. Na boisku nie było gościnnie, całkiem inaczej było na trybunach oraz na mieście przed i po meczu. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków pragnie serdecznie podziękować Wielkiemu Śląskowi oraz wszystkim Wrocławianom za gościnę na stadionie oraz po meczu. Na mecz przyjaźni wybrało się tysiąc kibiców Białej Gwiazdy, taką pulę biletów otrzymaliśmy i wyprzedaliśmy w Krakowie w 2 dni. Ie osób załatwiało sobie wejściówki przez znajomych oraz na miejscu ciężko ocenić.Wypełnione po brzegi trybuny stadionu przy Oporowskiej przez całe spotkanie prowadziły doping dla obu zespołów, na płocie na przemian wisiały flagi Wisły i Śląska. Wiślackie flagi które dało się dostrzec na stadionie to min. :Bronowice, Qrdwanów, Wisła Sharks, Nieobliczalni, Olkusz, Bochnia, Kleparz, Jaworzno, "5", Prądnik Biały. Tradycyjnie, nasze odwiedziny we Wrocławiu nie mogły odbyć się bez akcentu na ścianie. Załatwiony został legal idealnie pasujący do koncepcji malującego - ściana wysokości 4 metrów. Malowanie trwało około sześciu godzin. W imieniu wielu osób z Wisły, które we Wrocławiu spędziły po raz kolejny niezapomniane chwile, zwłaszcza z naszej grupy, chciałbym podziękować za wspaniałą gościnę. Nasza przyjaźń to nie tylko hasła na vlepkach, szalach i śpiewy na stadionach, o czym przekonujemy się za każdym razem odwiedzając te piękne miasto. Trzej Królowie Wielkich Miast - Śląsk Wisełka Lechia Gdańsk!

Źródło:http://skwk.pl/


Trybuny podczas meczu(video)


Źródło:http://skwk.pl/


Na mecz przyjaźni do Gdańska wybrało się ok. 800 kibiców Białej Gwiazdy. To nasza oficjalna liczba, zapewne niektórzy kupowali bilety na miejscu lub za pośrednictwem znajomych z Lechii, ale ile takich osób było tego nie wiemy. Niedzielny termin meczu spowodował, że spore grono Wiślaków już od piątkowego wieczoru było widocznych na mieście i gdańskich plażach. Pogodna aura umilała pobyt nad polskim morzem. Rozegranych zostało kilka meczów pomiędzy zaprzyjaźnionymi grupami kibiców Wisły i Lechii. Np. grupa Nieobliczalnych zmierzyła się z Lechistami z Przymorza. Umacnianie zgody trwało przez cały weekend. Na meczu na trybunach panowała typowa zgodowa atmosfera, dopingowano obie drużyny, a po meczu owacją podziękowano za grę wszystkim zawodnikom. W pierwszej połowie , na płocie wywieszono transparenty które są odpowiedzią kibiców na medialną i rządową nagonkę na kibiców którzy na kilka minut opuścili sektory(na wielu stadionach wywieszono transparenty, a kibice opuścili trybuny na kilka minut. Treść transparentów: Trybuna zamknięta na wniosek D. Tuska, Wam kury szczać, prowadzić a nie politykę robić! J.Piłsudski", Przeżyliśmy Rusków, przeżyjem Tusków! Po kilku minutach bez dopingu, powrócono na trybuny i do końca spotkania wspierano obie drużyny. Wiślackie flagi które zawisły na meczu: Bronowice, Brzeszcze, Kleparz, Nieobliczalni, Kazimierz, Trzebinia, Jaworzno. Po meczu za sektorem odbyła się gościna.


Źródło:http://skwk.pl/


Opis sytuacji na trybunach podczas meczu-opinia jednego z członków grupy Ultra Wisła:

Widowisko z Lechem Poznań miało być prawdziwym kibicowskim świętem, okraszonym wspaniałym dopingiem i efektowną oprawą meczową. Jak było to chyba wszyscy wiemy. Na pewno nie tak jak sobie to zakładaliśmy i wyobrażaliśmy. Rozumiem Wasze rozgoryczenie wczorajszym meczem, pewnie większość z nas z różnych przyczyn czuje to samo. W poniedziałek doszło do spotkania różnych frakcji na Wiśle z przedstawicielami najwyższych władz klubu. Wtedy to omawialiśmy sprawę nadchodzących dwóch meczów. Właśnie wtedy nikt nie miał nic przeciwko zaprezentowaniu oprawy którą przygotowaliśmy. Można powiedzieć wszystko było ustalone. Jak się jednak okazało wczoraj rano ustalenia te zostały złamane. A przecież projekt się nie zmienił. Wszelka merytoryczna dyskusja dlaczego nie praktycznie nie istniała. Władze naszego klubu i osoby odpowiedzialne ze bezpieczeństwo używali argumentów w stylu: "nie bo nie" albo "jak nie rozumiesz dlaczego to fajnie masz". Z resztą wszystkie osoby które widziały projekt zgodnie stwierdziły ze nie ma w tym nic obraźliwego, wulgarnego czy czegokolwiek co sprawiłoby że mogliby nam za to zamknąć stadion. Dlatego bardzo proszę o powstrzymanie się od komentarzy ze klub miał racje, szczególnie tych osób które jej nie widziały. Mogę zapewnić jedynie, a przynajmniej mam taka nadzieje że kiedyś ją zobaczą. Również osobom które uważają ze sytuacja w kraju jest wiadoma, że jest nagonka i robienie czegoś takiego to pieniądze wyrzucone w błoto chciałbym powiedzieć że ta owa nagonka jest od finału PP w Bydgoszczy czyli raptem trochę ponad tydzień. Każda odpowiedzialna osoba nie rozpoczyna przygotowań do takiego meczu na tydzień przed. Pomijając poświęcony czas wolny, czas w którym omijało się prace czy szkołę, pomijając wydane środki- warto zaznaczyć Wasze, myślę że są ważniejsze kwestie które należy w tym momencie poruszyć. Chodzi o zwyczajne zaufanie miedzy klubem a nami. Niby tak nie wiele a jednak dużo. Ja czuje się przez mój ukochany klub zwyczajnie wykorzystany. Pewnie większość moich kolegów i koleżanek też. Potraktowany jak zwyczajny wróg. Co za tym idzie my nadszarpnęliśmy Wasze zaufanie, chciałoby się powiedzieć nie ze swojej winy. Do wydarzeń już na samym meczu nie odnoszę się, część osób od nas w ogóle na niego nie poszła, część siadła z boku trochę nie dowierzając jak zachował się wobec nas klub. Chciałbym zwrócić tylko uwagę na tak mi się wydaje jeden istotny fakt, czy osoby z sektora G również słyszały przy opuszczaniu trybuny w przerwie "idźcie do domu..." śpiewane gdzieś z sektora E? Czy tylko mi się przesłyszało. W każdym razie później górę wzięły już emocje...

Powyższy tekst jest subiektywna opinią jednego z członków grupy Ultra Wisła.

Źródło: skwk.pl


Rozmowy na linii kibice-klub po meczu z Lechem W dniu dzisiejszym(2011.05.13) odbyło się spotkanie przedstawicieli SKWK z Prezesem Wisły Kraków Panem Bogdanem Basałajem. Wszystkie niedomówienia pomiędzy kibicami a klubem zostały wyjaśnione. Wydarzenia na meczu z Lechem uznano za nieporozumienie wynikające z braku przepływu informacji i niepotrzebnych emocji. Obie strony proszą o nierozpamiętywanie zaistniałej sytuacji, gdyż nie służy to wspólnemu dobru Wisły Kraków, na którym wszystkim nam zależy. Pomimo zapowiadanego w najbliższym czasie ogólnopolskiego protestu kibiców (brak dopingu, opraw , flag), który odbędzie się na większości stadionów, wiedząc jak ważnym wydarzeniem dla każdego Wiślaka jest „Święta Wojna" postanowiono prowadzić doping na niedzielnym meczu. Mamy nadzieję, że na Derbach zapanuje atmosfera wielkiego piłkarskiego święta, którą stworzymy wszyscy w imię WIELKIEJ WISŁY KRAKÓW. Przypominamy o jutrzejszym treningu Białej Gwiazdy, na który zbieramy się o 16 za starą halą Wisły. Prosimy o powstrzymanie się od komentarzy. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków

Źródło: skwk.pl


"Zawsze nad wami to my jesteśmy Mistrzami" śpiewali już przed meczem fani Białej Gwiazdy. Przyśpiewka w pełni się spełniła, kilkadziesiąt minut temu zdobyliśmy 13 tytuł Mistrza Polski, udowodniliśmy także swój prymat w mieście. Mimo deszczowej pogody piękne popołudnie mieliśmy na Reymonta, teraz przed nami kilkanaście dni radości i jej wielka eksplozja na fecie mistrzowskiej. Dziękujemy wszystkim obecnym na stadionie za stworzenia niesamowitej atmosfery.Każdy dawał z siebie wszystko i o to chodziło. Dziękujemy za uszanowanie 10 minut bez dopingu. Był to wspaniały dzień. Udowodniliśmy po raz kolejny, że jeśli tylko chcemy to potrafimy być niesamowita jednością i skonsolidowaną grupą osób, którym przyświeca ten sam cel. Celem tym jest wielkość Wisły Kraków. Jednocześnie dobitnie ukazaliśmy wyższość nad gorszą stroną Błoń. Furorę robiły takie pieśni jak "Każdy to powie", "Hej Wisła gol" czy "Mistrzem Polski jest Wisła". Na trybunach nie zapomniano też o prawdziwym Wiślaku Kubie Błaszczykowskim, który nie zapomniał o Wiśle w jednym z najważniejszych momentów swojej kariery, podczas mistrzowskiej fety w Dortmundzie. W dzisiejszym dniu największą owację zebrał palący mistrzowskie cygaro Robert Maaskant. Wisła PANY! Wisła MISTRZ! Jesteśmy Najlepsi!

Wisła Pany(video)

Każdy to powie(video)

Jesteśmy dumą tego miasta(video)


Źródło: skwk.pl

Doping na fecie (video)

Wisła świętuje na Rynku cz.I(video)

Wisła świętuje na Rynku cz.II(video)


Źródło: skwk.pl

Sezon 2011/2012:

Pierwszy wyjazd za nami Na naszym sektorze w Rydze znalazło się 952 kibiców wspierających Białą Gwiazdę ( w tym ok 120 Lechia, oraz kilkanaście osób z Wrocławia i Tarnowa). Wszystkim zgodowiczom dziękujemy za wsparcie. Przed mecze nie można było nabyć biletów na nasz sektor, wszystkie nie sprzedane bilety dzień wcześniej musieliśmy zdać w klubie. Ci którzy chcieli wspierać Wisłę a zakupili bilety na sektory gospodarzy mogli zająć miejsce w sektorze tuż obok naszego. Do stolicy Łotwy fani Białej Gwiazdy docierali już od poniedziałku, a w środowe popołudnie na każdym kroku w centrum miasta spotkać można było kogoś w wiślackiej koszulce. Wejście na sektor z powodu dość szczegółowej rewizjii odbywało się średnim tempem, na szczęście nie sprawdzano list bo wtedy na pewno wiele osób nie weszło by na mecz przed pierwszym gwizdkiem. Specjalnie na nasz przyjazd w sektorze ustawiono dodatkowe ogrodzenie. Z powodu wywieszenia na tym że ogrodzeniu flag doszło do spięcia ze stewardami, jednak postawiliśmy na swoim i flagi wisiały do końca spotkania. Na początku meczu zaprezentowano oprawę składającą się z kilkudziesięciu flag na kijach, stroboskopów oraz transparentu o treści "Passion still alive" . Przez całe spotkanie donośnym śpiewem wspierano Wisłę Kraków, nie zabrakło także przyśpiewek dla Donalda ;). W sektorze znalazły się flagi min. Bronowice, Bieżanów, Bochnia, Przemyśl, Kleparz, Czernichów, Jaworzno, Oliwa, Pruszcz Gdański, Tysiąclecia, Dobczyce. Już za kilka dni rewanż w Krakowie i być może planowanie kolejnych wojaży z Armią Białej Gwiazdy. Liczba 952 jest naszą oficjalna liczbą.


Doping w Rydze cz.I(video)

Doping w Rydze cz.II(video)


Źródło: skwk.pl

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)


Źródło: skwk.pl


Za nami drugi w przeciągu kilkunastu dni wyjazd w europejskich pucharach. Na wyjeździe w Łoweczu zjawiło się 230 kibiców krakowskiej Wisły. Do Bułgarii docierali na różne sposoby i przez różne państwa. Być może "szybkie terminy" rozgrywek el. Ligi Mistrzów, średnie trasy oraz okres wakacyjny wpłynęły na naszą niezbyt okazałą liczbę. Doping prowadzono przez całe spotkanie, wzmógł się szczególnie po 2 bramce dla Wisły. Na ogrodzeniu pojawiły się takie wiślackie płótna jak : Bronowice, Kleparz, WS, Trzebinia, Przemyśl, Olkusz.


Źródło: skwk.pl


Niestety wyjazd na mecz Widzew-Wisła nie odbędzie się. Stanie się tak pomimo wielu naszych starań, które miały na celu umożliwienie fanom Wisły wyjazdu na to spotkanie. Decydującą przeszkodą w kontekście naszego udziału w sobotnim meczu, stało się niewyrażanie zgody na nasz przyjazd przez łódzką policję. Jednym z głównych argumentów organu, który nie wydał pozwolenia na przybycie kibiców Wisły do Łodzi, był brak podpisania porozumienia proponowanego przez Ekstraklase. Chcemy w tym miejscu zauważyć że to porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach. Co zrozumiałe owego "paktu" podpisać OZSK nie mogło. Być może czekają nas wyjazdowe wakacje w tym sezonie. Wszystkim decydentom polskiej piłki pragniemy przypomnieć hasło, które pokazuje kwintesencję widowiska sportowego związanego z futbolem:PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW !


Źródło: skwk.pl

Nie ma wyjazdu do Łodzi. Pat między kibicami a Ekstraklasą S.A. Kibice klubów ekstraklasowych nie pojadą na wyjazdowe mecze pierwszej kolejki swoich drużyn. Przypomnijmy, że dwa dni temu kluby Ekstraklasy uzależniły możliwość wyjazdu od podpisania przez stowarzyszenia kibicowskie stosownego porozumienia. Stowarzyszenia odrzucają treść dokumentu zaproponowanego przez ligowe władze. Porozumienie zakłada wzięcie przez stowarzyszenia kibicowskie absolutnej odpowiedzialności za wszelkie wydarzenia podczas wyjazdów. Zabrakło natomiast zobowiązania przez kluby do zapewnienia prawidłowej pracy służb porządkowych na stadionie. "Zarówno Ekstraklasa SA, jak i PZPN oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji były wielokrotnie informowane o poważnych naruszeniach prawa przez poszczególne kluby i wynajmowane przez nie agencje ochrony" - podkreśla Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Kibiców w liście otwartym do prezesa Ekstraklasy S.A. Andrzeja Ruski. OZSK zaprotestował także przeciwko formie prowadzenia dialogu. Wcześniej ustalono z Ekstraklasą S.A., że wszelkie rozmowy będą prowadzone bezpośrednio, bez uczestnictwa mediów. Tymczasem 22 lipca Ekstraklasa S.A. zaproponowała nowy projekt porozumienia, a kilka dni później wydała oświadczenie, w którym uzależnia wyjazdy od zgody stowarzyszeń kibicowskich na narzucone z góry warunki. "Nikt nie informował nas uprzednio, że porozumienie będzie warunkiem sine qua non zgody na wyjazdy. Jest to ewidentne naruszenie zasady fair play - nie traktuje się nas jako równorzędnego partnera, przeciwnie przedstawia nam się „propozycję nie do odrzucenia”" - czytamy w liście otwartym OZSK. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków poinformowało, że wyjazd na sobotni mecz z Widzewem nie zostanie zorganizowany. SKWK także skrytykowało projekt porozumienia przedstawiony przez władze Ekstraklasy. "(...) Porozumienie w praktyce nakładało obowiązki wyłącznie na stowarzyszenia kibiców i obciążało fanów całkowitą odpowiedzialnością za wydarzenia na trybunach" - zwraca uwagę SKWK.

Źródło: wislakrakow.com

Doping cz.I (video)

Doping cz.II (video)

Doping cz.III (video)

Doping cz.IV (video)


Źródło: skwk.pl


Warszawa w sobotnie popołudnie przywitała nas ulewnym deszczem.Chwilę po tym jak pierwsi kibice Wisły weszli na sektor gości nad stolicą rozszalała się ulewa, która trwała do drugiej połowy meczu. Opady utrudniły wejście na trybunę, gdyż zamokła lista wyjazdowa, którą ochrona sprawdzała przy wejściu. Konieczne było doniesienie suchej listy by ponownie móc wpuszczać kibiców. Kolejnym problemem były mokre bilety, których czytniki na bramkach nie przyjmowały. Sprawdzanie listy było bardzo skrupulatne dokładnie sprawdzano pesel i numer biletu. Mimo otwartych 4 wejść z ww. powodów wejście odbywało się powoli. Oficjalna liczba kibiców Wisły w Warszawie : 319 Na płocie zawisły flagi: Bronowice, Kleparz, Nieobliczalni, Jaworzno. Przez całe spotkanie prowadzony był doping, nie brakło "uprzejmych" przyśpiewek w stronę gospodarzy również takich nawiązujących do wydarzenia sprzed kilku dni.

Źródło: skwk.pl

Doping kibiców (video)


Źródło:wislakrakow.com


Wspaniałej oprawy doczekał się pierwszy mecz Wisły z APOEL-em. To już Liga Mistrzów na poważnie, dlatego tuż przed pierwszym gwizdkiem usłyszeliśmy po raz pierwszy przy Reymonta hymn najbardziej elitarnych rozgrywek europejskich.Na środku placu gry załopotało logo Ligi Mistrzów, a wiślackie trybuny dumnie odśpiewały hymn Białej Gwiazdy. Kibice przygotowali ujmującą oprawę. Rozciągnięto sektorówkę z wyobrażeniem Henryka Reymana, której towarzyszył transparent z hasłem "W naszych sercach był, jest i będzie - zagrajcie tak, by dorównać legendzie".

Źródło:wislakrakow.com

Wyjazdem na Cypr kończymy przygodę z Ligą Mistrzów i rozpoczynamy z Ligą Europejską. W Nikozji na sektorze gości znalazło się 215 kibiców Białej Gwiazdy. Wywieszono flagi: Bronowice, Wisła Sharks, Pinczów, Przemyśl,Wisła Piastów, Jaworzno, Kleparz, Nieobliczalni, Nowa Huta. Przez całe spotkanie wspieraliśmy Wisłę dopingiem, którego kulminacja nastapiła po golu Wilka. Niestety ponownie(podobnie jak w meczu z PAO) zabrakło kilku minut do pełni szczęścia. Jednak na tym nie koniec przygody w europejskich pucharach, już niebawem wyruszymy na kolejne wyjazdy z krakowską Wisłą.

Doping kibiców na hali Wisły cz. I

Doping kibiców na hali Wisły cz. II

Źródło: skwk.pl

Relacja z wyjazdu do Krakowa,zaprzyjaźnionego z kibicami Wisły fanatyka gdańskiej Lechii: Biało-Zieloni zjeżdżali do dawanej stolicy Polski od początku zeszłego tygodnia. Apogeum wojaży nastąpiło w piątek oraz sobotę. Podczas tego, zgodowego meczu, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, siedzieliśmy w większości w sektorze gości – takie bilety otrzymaliśmy od klubu z Krakowa. W naszym sektorze wywieszone zostały flagi: Lechia Chełm, Wrzeszcz, Łączona Wisły i Lechii Brzeszcze oraz Precz z komuną z przekreślonym „Che”. Ostatnia z wymienionych flag początkowo nie znalazła uznania w oczach delegata. Negocjacje były intensywne i ostatecznie przyniosły pozytywne skutki. Płótno znalazło się na płocie. Jako komentarz do całej sytuacji cisną się słowa „Lechia to duma, banda antykomuna” - czy to się komuś podoba, czy nie, tak było, jest i będzie zawsze! Dodatkowo na sektorach Wisły znalazły się dwie flagi Oliwy. Podczas wizyty w Krakowie mogliśmy liczyć na posiłek oraz napoje chłodzące, przygotowane przez Wiślaków. Szczególnie te ostatnie mocno się przydały, gdyż ponad 30sto stopniowy upał mocno wymęczył wszystkich kibiców. Wykorzystując fakt, iż większa część naszej grupy znajdowała się na jednym sektorze mogliśmy prowadzić doping przez cały mecz. Nie mogło oczywiście zabraknąć dialogów między nami, a naszymi braćmi spod znaku Białej Gwiazdy. „Wisła z Krakowa – to Lechii druga połowa” niosło się po całym Krakowie. W trakcie drugiej połowy spotkania nasze śpiewy stały się wyjątkowo głośne. Wszyscy zebrani w sektorze gości rozpoczęli zabawę, która poprowadziła naszych kopaczy do sensacyjnego zwycięstwa. Po meczu w wielu miejscach Krakowa trwały imprezy umacniające naszą zgodę. Wiślakom dziękujemy za gościnę i zapraszamy do nas na wiosnę.


Źródło:kibice.net-forum



Doping kibiców(video)


Źródło:http://skwk.pl/


W poniedziałek frekwencja na stadionie Wisły była słaba, mimo to zabawa i atmosfera w młynie była jedną z najlepszych w tej rundzie. Bełchatowian wedle listy wyjazdowej zjawiło się 88 (oficjalną liczbę zapewne niebawem podadzą kibice GKS-u), kilka razy zaznaczyli swoją obecność okrzykami. My nie zapomnieliśmy "pozdrowić" rządzących, zawisł także transparent "Chwała obrońcom ojczyzny" (powieszony z okazji rocznicy najazdu sowietów na Polskę w 1939 roku).


Źródło:http://skwk.pl/

Wyjazd do Świnoujscia był dla wyjazdowiczów nie lada atrakcją. Dotychczas najdalszym wyjazdem krajowym były wizyty w Szczecinie, teraz dane nam było zawitać do Świnoujścia, które wedle trasy pociągu oddalone jest od Krakowa o 751 km. Niektóre trasy samochodowe liczą ponad 800. Dodatkową atrakcją podczas wizyty w niewątpliwie urokliwym Świnoujściu była przeprawa promowa, którą większość z nas musiała odbyć by dostać się na stadion. 129 osób może relacjonować znajomy wizytę na najdalszym krajowym wyjeździe. Wraz z nami na sektorze kilka osób ze Śląska Wrocław i Lechii Gdańsk. Wywieszono flagi Jaworzno, Bronowice oraz Prądnik Biały. Kilkakrotnie donośnymi śpiewami zaznaczyliśmy swoją obecność.


Źródło:http://skwk.pl/

Oprawa (video)

Doping kibiców(video)


Źródło:wislakrakow.com

Już przed wyjazdem do Holandii podejrzewaliśmy, że będzie to wyjazd inny od wszystkich. Informacja, że do sprzedaży trafią vouchery, a nie bilety była dla nas sygnałem, że po raz kolejny w Holandii (wcześniej w Rotterdamie) będzie się nas chciało zgromadzić na długo przed meczem w jakiejś hali. W Enschede okazało się, że hali żadnej nie ma, był za to zamknięty parking tuż przy wejściu na sektor na który przywożono kibiców Wisły. Pierwsza kontrola odbywała się kilka kilometrów przed miastem, sprawdzano dokumenty, vouchery oraz zawartość bagażników. Problemy z wjazdem do miasta miały osoby, które nie posiadały przy sobie voucherów, a przecież często jest tak że bilety (tym razem voucher) odbiera się od znajomych pod stadionem. Po interwencjach i tłumaczniu, że vochery posiadają znajomi pod stadionem spora grupa kibiców została ostatecznie wpuszczona do miasta. Nie znaczy to jednak, że udało się wjechać do centrum , które tego dnia było dla kibiców Wisły zamknięte. Jeżeli ktoś w barwach Wisły pojawił się na mieście był przewożony do Fan Zon, podobnie miała się sprawa z osobami mówiącymi po polsku, barw nie trzeba było mieć... Dochodziło do sytuacji, że jeżeli ktoś nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości lądował na komisariacie. Kilkanaście osób zostało dotkliwie pobitych przez mundurowych.Większość osób po meczu została wypuszczona. Policja oraz ochrona pod pretekstem fałszywych voucherów nie wpuściła na stadion kilkadziesiąt osób, zostali oni wywiezieni kilka kilometrów za miasto. Gdzie pozostawiono ich w szczerym polu. Wszystkie vouchery ostatecznie okazały się oryginalne, to przedstawiciele holenderskiego klubu wysłali pulę vocherów wydrukowaną na złym papierze. Wszystkie powinny być wydrukowane na papierze którego nie da się przetargać. Sprawy niestety nie udało się rozwiązać w trakcie spotkania, mimo prób interwencji min. ze strony SKWK i osoby z naszego klubu przez kilkadziesiąt minut, aż do zakończenia spotkania. Po meczu przekazano stosowane informacje delegatowi UEFA i sprawa na pewno będzie miała swoją kontynuację. Holendrzy nie zezwolili na wniesienie oprawy, szczekaczki oraz pałek do bębnów. Podczas rewizji osobistych także doszło do pobić. Kilku naszych kibiców ucierpiało min. kilka dziewczyn. Niektóre kibicki kontrolowane były przez ochroniarzy (wedle przepisów kobiety powinny być rewidowane przez kobiety). Zaledwie jedna osoba wydawała bilety, przez co wchodzenie do Fan Zon trwało długo. Jeżeli tak wygląda holenderska organizacja, która miała umilić nam pobyt w Holandii to na pewno kilkaset osób nigdy do tego kraju wracać nie będzie chciało. Zamykanie centrum miasta, zatrzymania bez powodów, pobicia i wielki skandal z niewpuszczeniem kibiców na stadion mimo posiadania oryginalnych voucherów - tak wygląda holenderska uprzejmość i rzeczywistość. Niebawem przedstawimy relację osób jadących autokarami, którzy po przyjeździe do Holandii zostali wywiezieni na lotnisko i przetrzymani tam przez dłuższy czas bez możliwości zakupu jedzenia i picia, a nawet skorzystania z WC. Twente przekazało Wiśle Kraków 755 wejściowek, wszystkie zostały wyprzedane. Z racji licznych zatrzymań oraz "afery voucherowej" nie jesteśmy w stanie podać dokładnej oficjalnej liczby kibiców w sektorze gości. Wraz z nami na sektorze przedstawiciele naszych zgód. Wywieszono flagi min: Kazimierz, WS, Kleparz, Jaworzono, Tysiąclecia, Olkusz, Prądnik Biały,PDW, "5", Londyn, Nieobliczalni, flagi Lechii. Zawisła także w odpowiedni sposób flaga Twente. W pierwszej połowie prowadzono doping, w drugiej prowadzony był momentami. Wyjazd po powrocie do Polski wielu uzna za zakończony, jednak skandaliczne potraktowanie kibiców Wisły Kraków przez Holendrów na pewno będzie miało swoje konsekwencje. Obowiązkowo musimy odnotować, że 100 wyjazd zaliczył Borys - niewidomy kibic Wisły Kraków. Serdecznie gratulujemy i życzymy kolejnej setki udanych wyjazdów!


Źródło:http://skwk.pl/


Na jeden z ciekawych wyjazdów w tej rundzie nie zjawiliśmy się w komplecie. Do dyspozycji mieliśmy 1400 biletów, ostatecznie udało się rozprowadzić 1196 wejściówek. Wraz z nami kilkadziesiąt osób z Lechii Gdańsk oraz kilka z Wrocławia i Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Na sektor głównie za sprawą % nie weszło aż 110 osób. Jak widać prośby i apele nic nie dają. Ostrzegamy przed każdym wyjazdem, że nawet przy 0,1 promila ochrona może nie wpuścić na stadion sporo osób w dzisiejsze popołudnie przekonało się o tym. Dodatkowy komentarz jest zbędny. Na Łazienkowskiej zjawiliśmy się ponad 4 godziny przed meczem, wchodzenie na obiekt trwało ok. 3,5 h. Kontrola była bardzo szczegółowa, chyba najdokładniejsza na obiektach piłkarskich w Polsce na jakich mieliśmy okazję być. Poza informacjami statystycznymi więcej o naszej prezencji w sektorze gości rozpisywać się nie będziemy. Szkoda, że tak ciężko założyć czerwoną koszulkę, że tak ciężko coś krzyknąć. Na boisku jest marnie, na trybunach tak być nie musi ale to już zależy od każdego z nas. Flagi w sektorze Wisły: Wisła Sharks, Bronowice, Kleparz, Wolbrom, Trzebinia. Nie wpuszczono flagi Pruszcza Gdańskiego i Unii Tarnów.

Źródło:http://skwk.pl/


Doping na Łazienkowskiej (video)


Źródło:wislakrakow.com


Ranking kibiców po wyjeździe do Warszawy: Kibice z Nowej Huty i Trzebini zjawili się w najliczniejszym gronie na Łazienkowskiej. W rankingu sklasyfikowano 969 osób ze 169 osiedli i miejscowości: Osiedla:


1. NOWA HUTA- 63 osoby


2.BOREK FAŁĘCKI- 31 osób


3.PRĄDNIK CZERWONY- 26 osób


4.BIEŻANÓW -19 osób


4.GRZEGÓRZK19- osób


4.KURDWANÓW19- osób


  • 63 osoby przy zapisach podały Nowa Huta, jeżeli ktoś podał konkrente osiedle NH w rankingu jest ono zapisane oddzielnie.


Miejscowości:


1.TRZEBINIA- 33 osoby


2.SKAWINA- 24 osoby


3.OLKUSZ- 20 osób


4.GDÓW- 19 osób


5.TYNIEC- 18 osób


Źródło: skwk.pl


"Ściągnij rodaków, postaw na młodych Polaków!" - śpiewali w drugiej połowie dzisiejszego meczu fani Białej Gwiazdy. Adresatem słów był szkoleniowiec mistrzów Polski."Jaliens, Lamey dziękujemy - ich oglądać już nie chcemy" - dobitnie wytłumaczyli kibice, którzy mają już dość obserwowania słabych występów podstarzałych defensorów rodem z Holandii. Jeśli błędy w obronie mają się zdarzać, lepiej by popełniali je młodzi zawodnicy, którzy wyciągną z nich wnioski i będą stawali się coraz lepsi. Najlepiej polskiego pochodzenia. Kibice Białej Gwiazdy domagają się występu wyróżniającego się obrońcy młodego pokolenia, regularnie powoływanego do młodzieżowej reprezentacji Polski, Michała Czekaja, oraz Daniela Bruda, który dzisiaj zasiadł na ławce rezerwowych. W trakcie meczu wstał z niej tylko po to, by podziękować fanom skandującym jego nazwisko.Na stadionie przy Reymonta wywieszono w sobotni wieczór dwa transparenty. Kibice z trybuny północnej uczcili pamięć zmarłego w tragicznych okolicznościach wiślaka Tomka, fani Jagiellonii zadedykowali bramkę kibicowi zmarłemu dziś w drodze do Krakowa. Tomkowi cześć oddali jego koledzy po szalu z bocheńskiego fanklubu Wisły. Na ładnie wykonanym transparencie powieszono szalik FC Bochnia. Żółto-czerwoni na trybunie południowej powiesili prosty, wykonany w pociągu, transparent z napisem ŚP Budyń. Ciesząc się po golu śpiewali "Słuchaj Budyń, to dla Ciebie!". Spotkanie poprzedziła minuta ciszy. Sędzia zakończył ją po kilkudziesięciu sekundach, jak to zwykle bywa. Fani z trybuny północnej odczekali dłuższy czas, nim rozpoczęli doping dla swej drużyny.

Źródło:wislakrakow.com


Nie do końca wiem czy wiem dlaczego, ale dzisiejszy mecz przypomniał mi nieco dawniejsze czasy. Kilka lat temu, na mało nowoczesnym i mogącym pomieścić mniej kibiców stadionie, także wieszaliśmy wiele flag, przyjmowaliśmy kibiców gości, zajmowaliśmy trybuny po obu stronach boiska, a w młynie dopiero zaczynały pojawiać się flagi na kijach.Spotkanie z Fulham nie przyciągnęło kompletu kibiców, spore połacie krzesełek świeciły pustkami, ale mimo wszystko w ten czwartkowy wieczór na Reymonta zjawiło się ponad 16,5 tysiąca sympatyków Białej Gwiazdy. Na trybunie północnej machano dziesiątkami flag sławiącymi trzy najpiękniejsze barwy. Kibice z trybuny południowej często włączali się do dopingu, a kilkakrotnie śpiewał na stojąco dokładnie calutki stadion.

"Wisełko wygraj mecz...!" - melodyjnie śpiewali kibice z wszystkich sektorów dumnie unosząc szale nad głowami. Podobnie było oczywiście przy hymnie czy pieśni "Wisła to jest potęga!", najpiękniej jednak niosło się nad boiskiem, a pewnie też i nad Błoniami, "Najwspanialszy klub na świecie". Płoty wypełniły się trójkolorowymi flagami. Wisiały: Towarzystwo Sportowe, Wisła Sharks, Nieobliczalni, White Star Power, Reyman, Tylko przed Bogiem, PDW oraz osiedlowe i fanklubowe: Olkusz, Prądnik Biały, Bronowice, Przemyśl, Qrdwanów, Nowa Huta, Krowodrza, Gdynia, a także lechijne Przymorze, Oliwa i płótno Śląska. Dekoracja była piękna. Podobnie jak wspólna radość kibiców i piłkarzy po końcowym gwizdku. Zawodnicy, jak zwykle po zwycięstwie, rozpoczęli rundę honorową od trybuny północnej. Najpierw skakali i klaskali w rytm śpiewu kibiców, później zostali dopuszczeni do głosu i wznieśli tradycyjny okrzyk. W ten sam sposób podziękowali także trybunie południowej, a oklaskami wszystkim kibicom zebranym na pozostałych sektorach. Magicznym miejscem jest nasz stadion, niezapomnianą atmosferę tworzą na nim fani krakowskiej Wisły, którzy potrafią przemienić w święto nawet pozornie szary, chłodny i marudny dzień. "Najwspanialszy klub na świecie co kibiców mnóstwo ma Każdy kibic wie, że przecież to jest nasza Wisełka. Strzelaj bramki, by mecz wygrać, aby punkty zdobywać, aby mistrzem Polski była nasza krakowska Wisła! My kibice pomożemy! Mistrza Polski zdobędziemy, ani Legia, nie Zagłębie, tylko Wisła mistrzem będzie!"

Źródło:wislakrakow.com


399 kibiców krakowskiej Wisły zawitało na sektor gości ŁKS-u Łódź. Z puli 500 biletów wykorzystaliśmy 399. Szkoda, że osoby które tak narzekają, że nie "załapały" się na wyjazd do Londynu nie udały się na mecz z ŁKS. Mimo małego poślizgu z odjazdem środków transportu dotarliśmy do Łodzi na tyle wcześnie, że praktycznie wszyscy weszli na stadion przed pierwszym gwizdkiem. Mając w pamięci sprawdzanie na bramkach w Warszawie trzeba przyznać, że w Łodzi wszystko odbywało się dużo szybciej i sprawniej. Przez całe spotkanie prowadzimy doping i mimo kilku prób słownej prowokacji ze strony Łodzian odpowiadamy im tylko pod koniec meczu pewnym tekstem o 1 lidze. Flagi które zawisły w naszym sektorze: Bronowice, Beer Boys, Wisła, Jaworzno, Olkusz, Kleparz.


Źródło:http://skwk.pl/

Z powodu negatywnej decyzji policji nie otrzymaliśmy biletów na mecz Limanovia - Wisła. Mimo braku zorganizowanego wyjazdu, oraz informacji, że bilety na sektory gospodarzy zostały wyprzedane w Limanowej zjawiło się ponad 150 fanów Białej Gwiazdy. Bilety na mecz bez problemu można było nabyć w centrum miasta. Jak informowaliśmy we wcześniejszym newsie, do Limanowej ściągnięto oddziały prewencji min. z Krakowa, kontrole odbywały się na drogach dojazdowych do miasta. Aby wejść na stadion trzeba było przejść 2 razy kontrolę, jeżeli ktoś nie posiadał biletu nie miał możliwości podejścia pod stadion (mimo to niektórym się udało). Za bramkami ustawiono przenośne trybuny, to właśnie za jedną z bramek zebraliśmy się w drugiej połowie. Wtedy też daliśmy o sobie znać dopingiem. Niektórzy miejscowi oglądali spotkanie z balkonów okolicznych domów, lub ze wzgórz nieopodal stadionu. Cała otoczka meczu bardzo przypominała naszą wizytę na meczu z Koszarawą Żywice czy Bytovią Bytów. Jeden z kibiców Białej Gwiazdy dotarł na mecz w Limanowej na nogach! 28-letni kibic Wisły wyruszył o 3 nad ranem spod Poczty Głównej i pieszo dotarł na mecz .

Źródło:http://skwk.pl/


13 tysięcy widzów oglądało kolejny mecz, w którym Wisła nie zaprezentowała stylu, ani wysokiej jakości. Szczęśliwie, mamy kibiców, dla których ten klub to coś więcej niż piłkarze i wyniki. Na trybunie północnej znów, świetnym zwyczajem, pojawiły się flagi na kijach, którymi machano przez cały mecz. - Czym gorsza gra, tym lepszy ma być doping! - wymagał od zebranych gniazdowy. Na ogrodzeniach od północy i wschodu wywieszono flagi: Tylko przed Bogiem, PDW, White Star Power, Towarzystwo Sportowe, Reyman, Nieobliczalni, Olkusz, Qrdwanów, Krowodrza, Prądnik Biały, Przemyśl, Nowa Huta, Śląsk, Oliwa, Kazimierz, Kleparz. Pod koniec meczu kibice przypomnieli o tym, że kolejnym spotkaniem ligowym będą wielkie derby Krakowa. "Każdy piłkarz niech pamięta - wynik derbów to rzecz święta" niosło się nad Reymonta. Piłkarze schodząc z murawy dziękowali oklaskami za doping, żegnały ich lekkie gwizdy, podobnie jak Lameya, gdy zmieniał go Diaz w końcówce meczu. Podbeskidzie fetowało na środku naszej murawy, a potem pod sektorem własnych fanów, którzy zjechali się do Krakowa w liczbie, na oko, ponad dwustu. Kilka razy zdołali przebić się z przyśpiewką "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Podbeskidzie gra", wywiesili flagę Bielszczanie.


Źródło:wislakrakow.com


Wyjazd na który wielu kibiców Wisły oczekiwało od dłuższego czau już za nami. Anglicy przekazali nam 1300 biletów które rozeszły się w przeciągu kilkunastu minut. Oficjalna liczba kibiców Białej Gwiazdy w sektorze gości na stadionie Fulham to 1300, w tym ok. 200 zgody Lechia, Śląsk i Unia Tarnów. SKWK rozprowadzało bilety na sektor gości tylko i wyłącznie w Krakowie, nie była prowadzona żadna sprzedaż internetowa ani przed meczem. Mimo wielu zapytań o bilety nie udało się załatwić dodatkowej puli wejściówek. Kibice docierali do Londynu samolotami już od poniedziałku, warunki atmosferyczne panujące w Krakowie w środę pokrzyżowały plany wyjazdowe niektórym fanom. Ale znaleźli się tacy, którzy mimo przeciwności losu wsiedli w auta przejechali cała Polskę i z Gdańska odlecieli do Wielkiej Brytanii. Wejście na obiekt Fulham odbywało się sprawnie, stewardzi próbowali kierować ludzi na miejsca na których powinni zasiąść jednak nikt nie miał zamiaru siedzieć. Nie obeszło się bez kilku "spięć" ze stewardami. Niestety nie udało się wnieść szczekaczki przez co nasz doping był mniej skoordynowany niż zakładano. Dopingowano przez całe spotkanie. Bardzo aktywnie w doping włączał się z sektor za bramką, gdzie zasiadły osoby sympatyzujące z Wisłą, ilu ich było ciężko oszacować gdyż bilety na trybunę Putney End rozprowadzał angielski klub. Nie będziemy porywać się na szacowanie osób dopingujących Wislaków z trybuny za bramką (wielokrotnie w dopingu uczestniczyło 70-80% osób znajdujących się na trybunie Putney End), a za naszą oficjalną liczbę przyjmujemy 1300. Piłkarsko ponownie zanotowaliśmy słabe spotkania, na szczęście inaczej było na trybunach, chociaż zawsze mogło być lepiej. W sektorze zawisły flagi min. : Bronowice, Wisła Sharsk, Prądnik Biały, Gdynia, Pinczów,"5", CHWM, Dziękujemy zgodom za wsparcie!


Źródło:http://skwk.pl/


Na derby otrzymaliśmy 750 biletów, które rozeszły się w przeciągu ok. 40 minut, kilkadziesiąt trafiło do przedstawicieli zgód. W niedzielne popołudnie o 14 zebraliśmy się na Reymonta 22 by stamtąd przez Błonia przejść na obiekt rywalki. Wejście odbyło się dosyć sprawnie i na 30 minut przed meczem wszyscy byli już na sektorze. W czasie meczu dominowały obustronne wymiany "uprzejmości" nie brakło latających między sektorami przedmiotów. Już po spotkaniu zatrzymano kilka osób. W naszym sektorze zawisły flagi Wisła Sharsk, Bronowice, Przemyśl, Gdynia, "5", Kleparz, Prądnik Biały , Szlachta z Wrocławia oraz transparent odnośnie marszu niepodległości. Nie wpuszczono płócien : Qrdwanowa i Jaworzna. Tuż po spotkaniu kiedy piłkarze łaskawie po nawoływaniu Czarka Wilka podeszli pod sektor (oczywiście nie w komplecie) dosadnie daliśmy im do zrozumienia co myślimy o ich postawie. Po kilkudziesięciu minutach już na Reymonta 22 także wysłuchali już w kilku językach zastrzeżeń kibiców, a na tym pewnie nie koniec...


Źródło:http://skwk.pl/


Dzisiejszy mecz z Górnikiem Zabrze miał być dla zawodników wymarzoną okazją do zrehabilitowania się za ostatnie pasmo wstydliwych porażek. Co więcej, to spotkanie było debiutem trenerskim Kazimierza Moskala, który niecałe dwa tygodnie temu zastąpił na stanowisku szkoleniowca pierwszej drużyny Roberta Maaskanta. Krakowskich kibiców dodatkowo elektryzował fakt, że sympatycy zabrzańskiej drużyny wykupili półtora tysiąca wejściówek i jako drudzy w tym sezonie mieli wypełnići sektor gości przy Reymonta. Mecz na boisku został przyćmiony przez rywalizację toczącą się na trybunach. Gdyby piłkarze polskiej ligi na tle ich europejskich kolegów wypadali tak, jak polscy kibice, to od dawna mielibyśmy zagwarantowane 4 miejsca w Lidze Mistrzów. Efektowne oprawy, kartoniady, flagowiska, race- to wszystko dziś dodawało kolorytu dość typowemu tak zwanemu „meczowi walki". Ale zacznijmy od początku... Na kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem Huberta Siejewicza na naszym stadionie miała miejsce kolejna odsłona cyklu, honorującego wybitnych piłkarzy Białej Gwiazdy. Tym razem graczem, którego replika koszulki została wciągnięta pod dach stadionu był Jerzy Jurowicz- znakomity bramkarz Wisły, w której barwach spędził ponad 20 lat. Mniejszą wersję tej koszulki przekazano na ręce córki Jerzego Jurowicza- Małgorzaty oraz wnuka- Łukasza. Na wyjście piłkarzy na sektorze C pojawiła się oprawa, przedstawiająca wawelskiego smoka. Całość uzupełniały kartony po bokach i u góry oraz transparent: „Od ponad wieku smok miasta strzeże, u jego boku Wisły rycerze". Nad sektorówką odpalono kilkanaście rac, co tylko dodało całej oprawie odpowiedniego wyrazu. Mimo niskiej frekwencji, nasz doping stał na całkiem niezłym poziomie. Rywal nie podnoszący bardzo ciśnienia, ostatnie wyniki oraz rzecz tak banalna, jak pogoda sprawiły, że dzisiaj na meczu pojawili się ludzie, dla których boiskowe poczynania piłkarzy mają drugorzędne znaczenie, a liczy się to, jak Armia Białej Gwiazdy prezentuje się na trybunach. Odpowiednio zmobilizowani przez gniazdowych dopingowaliśmy równo przez całą pierwszą połowę. Po przerwie zgromadzeni na sektorze C fanatycy kilkukrotnie oznajmiali klubowym władzom, co sądzą o sytuacji panującej w Wiśle. „Wynagrodzenie przeznaczcie na akademię!", „Gdzie obietnice?! Basałaj, gdzie obietnice?!", „Mniej patałachów, my chcemy młodych Polaków!"- to jedne z wielu okrzyków kierowane do zarządu, którego polityka sprawiła, że znajdujemy się piłkarsko w takim, a nie innym miejscu. Po kilku minutach wyrażania dezaprobaty, wróciliśmy do wspierania naszych zawodników, włączając do zabawy cały stadion. „Święte barwy" i „Tylko Ty" wychodziły nam dzisiaj zdecycdowanie najlepiej, gdy gniazdowi podzielili sektor na pół i odbył się pojedynek gigantów. Tymczasem zabrzańska Torcida (większość ubrana w jednakowe koszulki), wspierana przez delegacje dębickiej Wisłoki i Gieksy dopiero po przerwie pokazała składającą się z kilku części oprawę. Najpierw połowa sektora zabrzan utworzyła biało- niebiesko- czerwoną kartoniadę, natomiast druga machała niewielkimi chorągiewkami w tych samych barwach. Następnie doszły większe flagi, aż w końcu pojawiły się podłużne pasy materiału, pod którymi odpalono race. O ile w pierwszej połowie Górnicy głośno dopingowali swoich pupili, o tyle w drugiej słychać ich było tylko po bramce strzelonej w końcówce meczu. Warto zaznaczyć, że zabrzanie nie byli jedynymi gośćmi na tym spotkaniu- Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków ufundowało bowiem po raz kolejny wejściówki dla ponad setki dzieci z dwóch krakowskich szkół podstawowych. Dzieciaki po meczu miały też okazję do spotkania się z zawodnikami w pawilonie medialnym. Po zebraniu autografów i rozmowach ze swoimi idolami, oczarowane atmosferą R22, ze śpiewem na ustach udały się do podstawionych autokarów. Przykrym wydaje się być fakt, że niektórzy pracownicy klubu, któremu rzekomo bardzo zależy na pozyskiwaniu nowych sympatyków, woleliby aby takie spotkania raczej się nie odbywały, ponieważ dzieci „przeszkadzają w pracy dziennikarzom i powinny już sobie iść". Kolejny mecz został przegrany, kolejny przy Reymonta. Jednak my, w przeciwieństwie do piłkarzy, możemy chodzić z podniesionym czołem, ponieważ zdaliśmy kolejny kibicowski egzamin.


Źródło:http://skwk.pl/


Za nami mecz na pięknym stadionie Śląska, podczas którego na trybunach panowała prawdziwa atmosfera przyjaźni. Serdecznie dziękujemy braciom z Wrocławia za przyjęcie, zapewne nie jedna osoba z Krakowa ten weekend spędzi we Wrocławiu. Dziękujemy Stowarzyszeniu Wielki Śląsk za okazaną pomoc! Nasza oficjalna liczba to 2 000. , tyle biletów otrzymaliśmy i rozeszły się w przeciągu 30 min. Ile osób zakupiło wejściówki poprzez znajomych z Wrocławia ciężko oszacować, ale była to na pewno spora grupa. Kibice z Krakowa mieli czarne czapki z napisem TSW, WKS wiele z nich przekazano zapewne znajomym z Wrocławia. Flagi min.: Wisła Sharks, Bronowice, Wisła Skawina, Kleparz, Jaworzno, Nieobliczalni, "5", Bochnia, Kazimierz. Zawisł także transparent : Wszyscy na Spartak. Stadion Wrocławian po raz kolejny zapełnił się po brzegi, mimo iż mecz otwarcia był kilkanaście dni wcześniej tym razem także zaprezentowano przed meczem show przy zgaszonym świetle. Na telebimach wyświetlano pozdrowienia dla kibiców przybyłych z Krakowa. Przez całe spotkanie dopingowane były obie drużyny i stworzono świetną atmosferę. Nie zabrakło oprawy w postaci 3 sektorówek.


Źródło:http://skwk.pl/


Jest taki dzień, na którego nadejście każdy Wiślak- starszy lub młodszy- cieszy się jak dziecko. Nieważne czym się na co dzień zajmuje, gdzie mieszka, jakie nosi ubrania. Po prostu tego dnia zrywa się z łóżka, podniecony, niecierpliwy- w końcu tyle na niego czekał. O tak!- nie ma to jak dzień meczowy, czyli wizyta na stadionie przy Reymonta 22! A jeśli wypada wtedy, gdy obchodzone jest inne ulubione „święto”- Mikołajki, to otrzymana wówczas suma radości chyba nie może być już wyższa. Od paru dni niedzielnemu spotkaniu z Widzewem towarzyszyła pewna aura tajemniczości. Spowodowane to było komunikatami Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków z poleceniem, aby przed meczem z łódzkim RTS-em nie zajmować miejsc na środku trybuny C, ponieważ tam będzie mieć miejsce niespodzianka. Wielu internetowych mędrców próbowało odgadnąć, co takiego może się wydarzyć. Jedni byli bliżej prawdy, inni znowu bardzo daleko (najbardziej abstrakcyjna była chyba wizja wpuszczenia tysiąca widzewiaków na sektor C3). Jednocześnie kierowano prośby by chętni do pomocy przy organizacji „Niespodzianki” zgłaszali się do SKWK. Zgłosiło się 120 osób (sektor C ma 5806 miejsc, cały stadion- 33268. Niech każdy sobie sam odpowie, czy nieco ponad setka to dużo, czy mało…), z czego prawie wszyscy pojawili się w niedzielę w wyznaczonym miejscu. Nie ma co ukrywać faktu, że znaczną część obecnych przydzielone zadania zaskoczyły- w końcu nie co dzień zostaje się… pomocnikiem samego Świętego Mikołaja! Pełnienie tak poważnej i dostojnej funkcji nikogo jednak nie przytłoczyło i każdy z pomocników z zapałem przystąpił do wykonywania zadań. A było ich naprawdę sporo. Organizacją Mikołajek od kilku tygodni zajmowali się członkowie SKWK- odwiedzali szkoły podstawowe i zapraszali tamtejsze dzieci oraz młodzież wraz z opiekunami na obiekt przy Reymonta 22. Ku uciesze organizatorów, chętnych nie brakowało i tak oto w niedzielne popołudnie na parkingu przed sektorem C zaroiło się od młodych sympatyków Wisły oraz ich opiekunów. Większość z nich pierwszy raz miała okazję oglądać mecz z wysokości trybun, lecz znaleźli się i tacy, którzy regularnie goszczą na naszym stadionie. To właśnie oni, z powagą i namaszczeniem, opowiadali swoim rówieśnikom jak należy się zachować na meczu oraz uczyli ich Wiślackich pieśni. Wszystkie krzesełka na C3 oraz parę rzędów na przyległych sektorach zostały przeznaczone dla dzieciaków z Krakowa i okolic. Każde dziecko otrzymało Wiślackie upominki i mikołajowe czapeczki oraz mogło skorzystać z poczęstunku. Jakby atrakcji było mało, Ultra Wisła przygotowała na ten mecz specjalną oprawę. Przy wyjściu piłkarzy (wyprowadzanych z tunelu przez uczniów Szkoły Podstawowej Nr 144) i hymnie odśpiewanym przez dzieciaków ze Szkoły Podstawowej nr 2, na trybunie pojawiła się Biała Gwiazda utworzona z flag na czerwono- niebieskim tle balonów oraz transparent: „Kto kocha ten wierzy- siła w młodzieży”. Kilka minut wcześniej miała miejsce krótka ceremonia poświęcona legendarnemu snajperowi Wisły- Kazimierzowi Kmiecikowi. Podobnie jak w przypadku innych Legend, tak i pan Kazimierz został uhonorowany poprzez wciągnięcie repliki jego koszulki pod dach stadionu, której mniejsza wersja zawiśnie w Strefie Kibica obok trykotów Henryka Reymana, Jerzego Jurowicza oraz Antoniego Szymanowskiego. Przez pełne 90 minut za prowadzenie dopingu odpowiedzialni byli uczniowie z różnych krakowskich szkół, którym tajniki tej sztuki przekazywali wybitni znawcy tematu- nasi gniazdowi. Fantastyczna atmosfera udzieliła się wszystkim obecnym na meczu, z rodzicami i opiekunami włącznie. Nawet ci, którzy nigdy dotąd nie słyszeli stadionowych pieśni, po załapaniu słów i melodii momentalnie włączali się do zabawy. Dzieciakom szczególnie podobały się okrzyki „na dwie strony”- ich sektor zaczynał „Jazda! Jazda! Jazda!”, a reszta stadionu odpowiadała gromkim „Biała Gwiazda!”. Przypomniane zostały także dawno nie śpiewane numery, takie jak „Niebiesko- biało- czerwoni” (ostatni raz na Reymonta wykonywane w 2008. roku) czy „Mróweczki”. Ponadto intonowane były Wiślackie piosenki na melodie dziecięcych przebojów- „Nie boję się, gdy ciemno jest- jestem kibicem Wisły TS” czy „Czyś jest stary, czyś małolat- śpiewaj z nami: Wisła gola!”. Warto także wspomnieć o dezaprobacie dzieciaków dla ewidentnych błędów sędziego Dawida Piaseckiego, wyrażanej bezkompromisowym i gromkim: „Sędzia kalosz! Sędzia kalosz!”. Dzieci nie wybaczają takich pomyłek, także dla własnego dobra radzimy popracować nad sobą, Panie Piasecki. Przez trybuny przetoczyła się meksykańska fala, było skakanie za bary, a także eksplozja radości po bramce strzelonej przez Tsvetana Genkova. Po wygranym meczu piłkarze ubrani w mikołajowe czapki podziękowali kibicom za wsparcie i odpowiedzieli na zaintonowane przez dzieciaki „Jazda! Jazda! Jazda!”. Dla niejednego Wiślaka, który spędził przy Reymonta kilka dobrych sezonów, ma na koncie wiele wyjazdów i pamięta czasy drugiej ligi musiał to być widok naprawdę wzruszający, gdy po meczu, z sektora C3 wychodziły kolejne grupki dzieci, z wypiekami na twarzy opowiadające sobie o tym, czego właśnie doświadczyły. Mamy nadzieję, że zobaczymy się ponownie niebawem- jeśli nie na stadionie, to na hali, do której zaproszenie wisiało dziś na pustym (zakaz wyjazdowy dla Widzewa za ultrasowanie na meczu z Legią) sektorze gości. Wisła to nie tylko piłka nożna, ale również sekcje koszykówki, futsalu, boksu, siatkówki, gimnastyki i pływania. Wisła to od dzisiaj także Wy. Pamiętajcie o tym i bądźcie grzeczne… Mikołaj patrzy!


Źródło:http://skwk.pl/


Mecz z Polonią Warszawa(nie zapominamy, że klub z Konwiktorskiej gra na kupionej licencji grodziskiego Groclinu).Był spotkaniem, który miał dać odpowiedź na kilka istotnych pytań. Czy Wisła jest w stanie włączyć się do walki o mistrzostwo? Czy uda się jej przezimować na trzecim miejscu? Czy Armia Białej Gwiazdy nadal pokłada wiarę i ufność w „tymczasowym” szkoleniowcu? Czy jednak Kazimierz Moskal ma szanse na to, by trenować pierwszą drużynę w przyszłym roku? Czy sektor C potrafi się zmobilizować na mecz ze słabym kibicowsko rywalem? Ostatni mecz ligowy w tym roku przyciągnął na trybuny nieco ponad trzynaście tysięcy ludzi; w liczbie tej uwzględniono okrągłe zero ze strony kibiców gości. Nikt w Krakowie oczywiście nie spodziewał się inwazji Polonii, która tydzień temu- po wielkiej mobilizacji- do Gdańska pojechała w 156 osób, ale liczono na przynajmniej stuosobową delegację Czarnych Koszul, wspartą reprezentacją jej krakowskiej zgody. Przeliczono się- sektor gości świecił pustkami, a prezentowane tydzień temu na Lechii fany z serii „Polonia On Tour” widocznie czekają w magazynie na kolejny „dwuautokarowy” wyjazd rundy. Warto zaznaczyć, że Poloniści na początku tego tygodnia nagle zaczęli wyrażać zainteresowanie kupnem wejściówek dla przyjezdnych, ale sprawiało to wrażenie działania tylko po to, by w oczach kibicowskiej Polski uniknąć kompromitacji związanej z kolejnym zerem wyjazdowym. Zgodnie z przewidywaniami, w pierwszym składzie naszych rywali pojawił się Marcin Baszczyński, który od momentu wyjścia na rozgrzewkę był pozdrawiany przez kibiców. Przyśpiewki takie jak: „Baszczu z nami, z kibicami!”, „Baszczu wracaj już do domu, bo tu kopać nie ma komu”, „Chcemy zamiany: za Baszcza Holendrów damy”, gromkie brawa oraz zaproszenia na gniazdo wywoływały uśmiech na twarzy tego 33-letniego obrońcy. Pytany po meczu o możliwy powrót do Wisły, stwierdził, że jest obecnie w takim wieku, iż na ponowną grę dla Białej Gwiazdy nie będzie już miał czasu. Możliwe jednak, że powróci na Reymonta w nieco inny sposób- tak jak uczyniła to dziś inna legendarna „czwórka” krakowskiej Wisły: Adam Musiał. Tego wybitnego lewego obrońcę uhonorowano poprzez uroczyste zawieszenie repliki jego koszulki pod dachem stadionu. Podobnie jak w przypadku czterech dotychczas wyróżnionych Legend (Henryk Reyman, Jerzy Jurowicz, Antoni Szymanowski, Kazimierz Kmiecik), mniejsza wersja jego trykotu zawiśnie w stadionowej Strefie Kibica. Doping sektora C w pierwszej połowie był mizerny. Pojawiały się jasne punkty, jak „Święte barwy” na dwie strony, czy zaintonowanie znanego doskonale bywalcom hali numeru „Jak się bawią ludzie”. Krótki tekst i wpadająca w ucho melodia sprawiły, że przyśpiewkę momentalnie podchwyciło C3, a zaraz potem sektory boczne. Można było stwierdzić, że- jak na debiut- idzie nam całkiem nieźle. To jak bardzo byliśmy w błędzie pokazała druga połowa. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. Jak zwykle w kilku zdaniach potrafił przywołać do porządku zblazowany sektor C i od 46. minuty na Reymonta można było usłyszeć doping taki, jaki być powinien: głośny, pełen emocji, pasji, wiary w zwycięstwo przy jednoczesnym przekonaniu, że wynik nie jest sprawą pierwszorzędną. Podczas gdy inne trybuny zajęte były wygwizdywaniem kolejnych abstrakcyjnych decyzji arbitra Gila, na tej z Białą Gwiazdą trwała zabawa w rytm „Tak się bawią ludzie”. Piosenka ta była śpiewana na parę różnych sposobów- z przyciszaniem, pogłaśnianiem, drobną korektą w tekście, skakaniem i siadaniem, a każdy kolejny raz rozbrzmiewał jeszcze donośniej od poprzedniego. Atmosfera stawała się gorętsza z minuty na minutę, a wydarzenia boiskowe tylko sprzyjały „wzrostowi ciśnienia” pośród nas. Czerwona kartka dla Diaza, a także późniejsze odgwizdywanie przewinień- przeważnie- z korzyścią dla Polonii były przyczyną „pozdrowień” dla polskich władz piłkarskich oraz samego klubu z Konwiktorskiej. Utrata bramki w 82. minucie nie osłabiła ani na moment siły dopingu Armii Białej Gwiazdy- wręcz przeciwnie, była bodźcem do jeszcze bardziej fanatycznego wspierania Wiślaków. Końcówka spotkania obfitowała w wielkie emocje i losy spotkania ważyły się do ostatniej sekundy. Choć nie udało się zdobyć nawet punktu, nie można było odmówić piłkarzom zaangażowania, dlatego po ostatnim gwizdku otrzymali oni brawa od całego stadionu. Część zawodników podziękowała za doping, darując swoje koszulki fanom z sektora C, gdzie- jak zwykle- po meczu panowała atmosfera amerykańskiej fiesty. Druga połowa meczu z Polonią jest świadectwem tego, jak dobrą atmosferę potrafimy stworzyć- sami, bez „wpływów z zewnątrz”, czyli kibiców gości czy dobrej gry piłkarzy. Taka umiejętność cechuje tylko kibicowskie ekipy z charakterem, których pozycja nie ma nic wspólnego z pozycją w tabeli ich zespołu. Pamiętajmy, że to my decydujemy o obliczu Wisły Kraków. Może ono wyglądać tak, jak wczoraj w pierwszej połowie, a może tak jak w drugiej. Do kolejnego meczu ligowego (z Zagłębiem w Lubinie) pozostało tylko 71 dni.


Źródło:http://skwk.pl/


Środowy wieczór miał być naszym kibicowskim pożegnaniem z rokiem 2011. Mało optymistyczna sytuacja w naszej grupie wskazywała, że mecz z Twente Enschede będzie pożegnaniem także z europejskimi pucharami. O ile zwycięstwo nad Holendrami zdawało się wszystkim być w zasięgu ręki, o tyle strata punktów przez londyńskie Fulham z outsiderem grupy- Odense wydawała się mało prawdopodobna. A jednak, po raz kolejny potwierdziło się, że wiara może czynić cuda! Ciśnienie na ten mecz wśród fanatyków Wisły było ogromne- porównywalne chyba do tego z sierpniowego meczu z APOEL-em. Już 20 minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra, na sektorach C2, C3 i C4 nie było gdzie wcisnąć szpilki. Podobnie było po drugiej stronie boiska, gdzie dostępna część trybuny G także zapełniona była w całości. G4 oraz G5 pozostawały puste, ponieważ- jak głosi stara wiślacka pieśń- „boją się nas fani holenderscy”. Dlaczego? Pewnie przestraszyli się, że mogą zostać potraktowani tak, jak przedstawiciele Armii Białej Gwiazdy podczas wyjazdu do Enschede- bezpodstawnie przetrzymywani przez policję, rewidowani, z zakazem wstępu do centrum miasta. Atmosferę strachu nakręcały również holenderskie media, które opisywały barbarzyńskich kiboli z Grodu Kraka, co spowodowało, że chętni na wyjazd (było ich na początku 500) zaczęli się wykruszać... Kolejny raz w tym sezonie formacja Ultra Wisła postanowiła ubarwić trybuny na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana i przygotowała na to spotkanie efektowną oprawę. Na wyjście piłkarzy oraz hymn, na trybunie z Gwiazdą pojawiła się pokaźna sektorówka, przedstawiająca „galerię” fanatyków, zasiadających na sektorze C. Po bokach pojawiły się machajki w niebiesko- biało- czerwonych barwach. Hasło na płótnie głosiło: „Nie ma, że boli”, a powieszony na płocie transparent dopowiadał: „Sektor kiboli”. Aby to podkreślić, odpalono kilkadziesiąt środków pirotechnicznych- rac, stroboskopów i świec dymnych. Sektorówka zjechała na moment w dół, w górę zaś powędrowała ponad setka flag na kijach, które wraz z blaskiem rac i głośnym śpiewem dawały fantastyczny efekt. Następnie znowu na kilka minut śpiewających „Tak się bawią ludzie” kiboli przykryła sektorówka. Tuż przed bramką Łukasza Garguły w jej miejsce ponownie pojawiły się flagi, które w zasadzie uniemożliwiały oglądanie meczu. Ale czy to naprawdę komukolwiek przeszkadzało? Szybko zdobyty gol tylko polepszył atmosferę na trybunach. Najlepiej wychodziło nam śpiewanie nowego numeru- „Tak się bawią ludzie”, który wykonywano na wszystkie możliwe sposoby: z przyciszaniem, siadaniem, wstawaniem i skakaniem. Nie zabrakło, rzecz jasna, wspólnych śpiewów z innymi trybunami- wspaniale niosły się „Święte barwy”- a także wyrazów dezaprobaty w stronę prezesa Wisły, Bogdana Basałaja, który złożył dużo obietnic- niestety bez pokrycia. Wisła wygrywała i zdawała się kontrolować przebieg spotkania, natomiast awans nie leżał tylko w rękach piłkarzy Białej Gwiazdy- aby przeszli do dalszej fazy rozgrywek, grające równocześnie w Londynie Fulham nie mogło wygrać z Odense. Tymczasem Anglicy już po dwóch kwadransach prowadzili 2:0. Na domiar złego, w 39. minucie, gola wyrównującego w Krakowie strzelił Luuk De Jong. Podcięło to na moment skrzydła zarówno piłkarzom, jak i kibicom. Z gniazda padło wówczas kilka zdań prostych w swoim przekazie i od początku drugiej połowy sektor kiboli dopingował Wisłę z całych sił. Na rezultat nie trzeba było długo czekać- w 46. minucie holenderskiego bramkarza pokonał Tsvetan Genkov! Kilkanaście minut później po sektorze rozeszła się wiadomość o bramce kontaktowej Odense. Wówczas nawet najwięksi pesymiści zaczęli coś przebąkiwać o możliwości awansu. Zabawa na trybunach trwała nadal. Było „HSV”, „Eintracht”, „Jesteśmy dumą tego miasta” oraz pełne wiary „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”. W osiemdziesiątej minucie na przeciwległej trybunie nagle nastąpił wybuch radości, a naszych uszu dobiegło skandowanie „Odense! Odense!”. Natychmiast po sektorze rozeszła się fantastyczna wiadomość: Duńczycy wyrównali! Momentalnie nasz śpiew stał się co najmniej dwa razy głośniejszy, jednak niektórzy sceptycy (zwłaszcza ci mający w pamięci mecz z Odrą Wodzisław na Hutniku w sezonie 2009/2010) zamiast na dopingu bardziej skupili się na sprawdzaniu faktycznego wyniku meczu w Londynie. Niestety, remisu nie potwierdzono. Po końcowym gwizdku, nagrodzeni przez trybuny oklaskami za walkę i wygraną Wiślacy przybili piątki z przeciwnikami i nieco zrezygnowani zaczęli podchodzić w kierunku sektora C. W tym momencie w okolicach loży prasowej garstka ludzi zaczęła wiwatować, a fala radości szybko rozlewała się po stadionie. Remis?! W Londynie?! Czy to jeszcze możliwe?! Wątpliwości rozwiał spiker, który ogłosił, że Odense w ostatniej minucie zdołało strzelić drugą bramkę i tym samym Wisła awansuje do fazy pucharowej! To bardzo wyświechtane zdanie, ale nie ma chyba bardziej stosownego: zapanowała radość nie do opisania. Naprawdę trudno ubrać w słowa to, co działo się na sektorach od A do H. Szał, miazga, korba, wariactwo- za mało. „Tak się bawią ludzie” zabrzmiało wtedy tak, jak chyba nigdy dotąd żadna wiślacka pieśń. Ciężko stwierdzić, jak długo śpiewaliśmy ten numer, ale było to dobrych kilkanaście minut, a w tym czasie- rzecz raczej niespotykana- z pozostałych trybun ludzie w ogóle nie wychodzili! Potem piłkarze zaintonowali „Jazda! Jazda! Jazda!” i zrobili rundę wokół murawy, dziękując za doping. Z sektora C ludzie ani myśleli wychodzić! Fiesta trwała nadal! I trwała jeszcze długo potem- w knajpach na Rynku, domach i osiedlach. Lepszego scenariusza wprost nie dało się wymarzyć! Przed nami kolejne dwa mecze w europejskich pucharach, na które będziemy musieli poczekać do 16-go lutego (idealną rozgrzewką będzie Superpuchar Polski, rozgrywany pięć dni wcześniej na Stadionie Narodowym). Jutro o 13-stej odbędzie się losowanie par 1/16. Piłkarze w wywiadach mówili, że chcą trafić na Manchester- City lub United. Naszym zdaniem lepiej by było, gdybyśmy z tak silnymi rywalami spotkali się dopiero w finale.


Źródło:http://skwk.pl/


Nie tak wyobrażaliśmy sobie powrót na Reymonta 22 po dwumiesięcznej przerwie. Ostatnie minuty meczu z Twente- dzięki Internetowi przeżywane później wielokrotnie- gdy spora część obecnych na stadionie kibiców Białej Gwiazdy przeżywała najwspanialszy moment w swojej przygodzie z piłką, zostawiły w naszych głowach obraz Sektora C w istnej ekstazie. Śpiewane wtedy „Tak się bawią ludzie” rozbrzmiewało głośniej i głośniej z każdą kolejną linijką, bez szczególnej „zachęty” ze strony gniazdowego. Śpiewali wszyscy, bez wyjątku. Byliśmy w kibicowskim niebie. Mecz ze Standardem sprowadził nas na ziemię. Wygłodniali stadionowej atmosfery fani zajęli środek sektora C już na godzinę przed meczem. Ci, którzy odpowiednio wcześniej pojawili się na obiekcie bez trudu mogli dostrzec transparent głoszący: „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą”. To hasło nagle zaczęło przeszkadzać przedstawicielom naszego klubu i delegatowi niedługo przed rozpoczęciem meczu. Gdy rozbrzmiewał hymn Ligi Europejskiej, służby porządkowe zaczęły siłą ściągać transparent, co spotkało się z natychmiastowym sprzeciwem Wiślaków, zasiadających w dolnych rzędach trybuny C. Niestety, trans został zniszczony. Co nagle przestało się podobać osobom decyzyjnym- tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Zapewne chodziło o słowo „faszyzm”, którego widocznie samo pojawienie się- bez względu na kontekst- wywołuje oburzenie „działaczy”. Rozumiemy poprawność polityczną, ale w tym przypadku zakrawa to na kpinę. Co ciekawe, nikomu z organizatorów nie przeszkadzał widoczny na flagach Standardu wizerunek Ernesto Guevary, kojarzonego przecież ze skrajnym socjalizmem. Obok wspomnianego transparentu, na oprawę składała się efektowna kartoniada, przedstawiająca cztery aspekty istotne dla wiślackich patriotów: przekreślone sierp i młot, „zakaz pedałowania”, przekreślony „Che” oraz sprzeciw wobec lewackich organizacji i ich działań. Ta prezentacja zyskała specjalne znaczenie dzięki naszemu dzisiejszemu rywali, który wspiera Alertę, lubi tęczę na trybunach oraz czci Guevarę. Fanów Standardu na meczu pojawiło się około 600 z 10-ma flagami, w tym z faną swojej zgody: Sankt Pauli. Na wyjście piłkarzy w dolnym narożniku swojego sektora urządzili skromne racowisko przy asyście niewielkich „machajek”. Kilka rac zostało rzuconych w wiślackie sektory, jednak reakcja zasiadających na G reprezentantów Armii Białej Gwiazdy była natychmiastowa i z powrotem czerwono zrobiło się po stronie Belgów. Od tego momentu przez prawie cały mecz, pomiędzy wiślackim sektorem G3 i belgijskim G4 latały rozmaite przedmioty (tacki, petardy, kubki, śnieżki), linia stewardów pośrodku niewiele temu zaradziła. Widząc, jak dobrze bawią się kibice po przeciwnej stronie boiska, zasiadający na Sektorze C fani także chcieli się rozerwać i próbowali zaangażować do zabawy bramkarza z Liège, Sinana Bolata. Belg tureckiego pochodzenia nie reagował na śnieżki- zaczepki i po kilku minutach poskarżył się sędziemu. Ten z kolei zagroził przerwaniem meczu. Spiker Marcin Cupał- który najwidoczniej także nie wie, co to zabawa- zaczął prosić, by zaprzestano rzucania śnieżkami w kierunku bramkarza. Część posłuchała uprzejmych próśb pana Cupiała, jednak niektórzy nie potrafili odmówić sobie i Sinanowi frajdy i dalej zachęcała do wspólnej zabawy śnieżnymi kulkami. Rzucanie śnieżkami było właściwie jedyną rzeczą, która nam wyszła w pierwszej połowie. Przeciętny doping po stracie bramki jeszcze osłabł. Mimo jaśniejszych punktów, takich jak zaakcentowanie przynależności Kosowa do Serbii (okrzyki oraz transparent), czy przypomnienie o naszym stosunku do komunizmu, taka połowa w nadchodzącej rundzie nie ma prawa się powtórzyć. Po przerwie na gnieździe pojawił się G. i doping „cudownie” się wzmógł. Pojedynek połówek sektora C przy wykonywaniu „Tylko jeden klub” zwiastował rewelacyjną zabawę w drugiej połowie meczu. Nic bardziej mylnego- niedługo potem wróciliśmy do poziomu z pierwszej części meczu. Tymczasem po drugiej stronie boiska, pod trybuną G pojawił się Sinan Bolat i momentalnie zaskarbił sobie przychylność wiślackich trybun, które- podobnie jak Sektor C wcześniej- chciały porzucać się z nim śnieżkami. Chemii pomiędzy bramkarzem a Armią Białej Gwiazdy nie wyczuł spiker, który gorączkowo kilkakrotnie „po raz ostatni powtarzał, że może dojść do przerwania meczu”. Tak się jednak nie stało, ponieważ zazdrośni o bramkarza Belgowie ponownie zaatakowali G3 tackami, keczupem i środkami pirotechnicznymi, odciągając uwagę od swojego pupila. Wiślacy nie pozostawali dłużni i po chwili goście z Liège usunęli się na drugą stronę sektora. Mówiąc jednak poważnie zachowanie kibiców "Białej Gwiazdy" rzucających śnieżkami było irytujące i poniżej pewnego poziomu. Nie każdy przychodzący na R22 zdaje sobie jednak sprawę z tego, że lepiej dać upust swoim emocjom przykładając się do dopingu. Na kilka minut przed bramką Genkova, ponownie wzmógł się doping sektora C. „Tak się bawią ludzie” oraz „Hej Wisła gol!” z siadaniem i wyciszaniem wypadło całkiem nieźle, ale nie ma co porównywać do naszych najlepszych wykonań, chociażby podczas wspomnianego meczu z Twente. Po bramce, gdy była jeszcze nadzieja na zdobycie drugiego gola, wokalnie prezentowaliśmy się najlepiej. Bogata kolekcja wiślackich flag została dzisiaj oficjalnie wzbogacona o płótna Prądnika Białego i Prądnika Czerwonego, Łagiewnik oraz nową fanę Pińczowa. Ponadto na gnieździe zawisła „5” obok symbolu „Polski Walczącej”, który upamiętniał 70-tą rocznicę przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Wzdłuż trybuny E pojawiły się flagi oraz transparent Unii Tarnów, której piłkarska sekcja nie będzie wspierana przez przedsiębiorstwo Azoty, co w przypadku braku innego sponsora może doprowadzić do jej upadku; trans „Azoty grabarzem piłkarskiej Unii” jest, niestety, bardzo wymowny. Następny mecz na R22 odbędzie się 26-go lutego, podejmiemy wówczas kielecką Koronę. Choć sektor gości zapewne będzie świecił pustkami, my musimy sami sobie podnosić poprzeczkę. Słabsza dyspozycja może się nam przytrafiać co najwyżej raz w rundzie. My ten raz już dzisiaj wykorzystaliśmy.


Źródło:http://skwk.pl/


Na koncie Armii Białej Gwiazdy kolejna ligowa eskapada. Po ponad dwóch latach w niedzielę ponownie zawitaliśmy do Lubina, by oglądać potyczkę Wisły z miejscowym Zagłębiem. Jednocześnie otwieraliśmy nowy wyjazdowy rok 2012- rok, w którym dużo w kibicowskiej Polsce może się pozmieniać. Po zawirowaniach dotyczących wyjazdu na Superpuchar do Warszawy, z jeszcze większą niecierpliwością wiślacka brać czekała na spotkanie w Lubinie. Na cztery dni przed meczem znowu pojawiły się wątpliwości, czy uda nam się zasiąść w niedzielę w sektorze gości. Problemem miały być nowe przepisy, wymagające dostarczenia wizerunków kibiców gości. W rezultacie, każdy Wiślak, który zapisał się na wyjazd do Lubina, zobowiązany był do posiadania Karty Kibica, ponieważ było to jednoznaczne z dostępnością podstawowych informacji w ogólnopolskiej bazie danych kibiców. Słowo „ogólnopolska” jest użyte trochę na wyrost, ponieważ jak dotąd, dane do tej bazy dostarczyło… 8 klubów. W sobotę fani Białej Gwiazdy bez KK mieli ostatnią okazję do jej wyrobienia. W Krakowie zapisało się 566 osób, z których ponad jedna trzecia zdecydowała się na transport zorganizowany przez Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków. Podstawione autokary wczesnym rankiem wyruszyły w kierunku Lubina, by parę minut po jedenastej zostać odeskortowanym na przymusowy postój przy centrum handlowym na Bielanach. Stamtąd w konwoju ze zdecydowanie za dużą ilością radiowozów ruszyliśmy w drogę na Stadion „Miedziowych”. Parę minut przed pierwszą Armia Białej Gwiazdy wysypała się z autokarów prosto na błotnisty parking przy ulicy Marii Skłodowskiej- Curie. Obiekt Zagłębia jest jedynym obiektem w Ekstraklasie, na który można by dotrzeć samolotem, a to za sprawą Portu Lotniczego Lubin, który znajduje się kilkaset metrów obok, pośród dolnośląskich pól i lasów. Spora część osób, które do Lubina przyjechały transportem prywatnym- zarówno z Krakowa, jak i z Wrocławia- już kotłowała się przed wejściem. Choć kołowrotki były cztery, wpuszczanie szło bardzo powoli. Ochrona długo wyszukiwała nazwiska zapisanych osób, mimo że te były przecież w kolejności alfabetycznej. Czy wynikało to ze słabych umiejętności czytania, czy ze zwykłej złośliwości- nie wiadomo. Co więcej, odmówiono wpuszczenia przybyłych w liczbie 165 fanatyków Śląska Wrocław, tłumacząc się brakiem ich danych we wspomnianej wcześniej bazie. Jednak po pertraktacjach zgodzono się na przyjęcie kibiców WKS-u, jednak sprawdzano ich tak szczegółowo, że bramy wejściowe zamknęły się dopiero na parę minut po przerwie. Doping na powoli zapełniającym się sektorze gości zaczął się donośnym pozdrowieniem wrocławskiego Śląska, co podniosło ciśnienie „Miedziowym”. Chwilę potem rozpoczęła się kilkuminutowa wymiana uprzejmości. Chaos w poczynaniach piłkarzy Wisły oraz bramka- nieuznana- Zagłębia dodały animuszu miejscowym, których wypełniony w połowie młyn prowadził całkiem niezły doping. Fanatycy Białej Gwiazdy rozkręcali się powoli- im więcej minut upływało, tym głośniejsze stawały się nasze śpiewy. Rozległo się krótkie „HSV”, „Bo w Krakowie”, a po serii rzutów rożnych dla Wisły, kilkaset gardeł gorąco zachęcało do strzelenia lubinianom gola. Co ciekawe, nasz doping najbardziej przybrał na sile, gdy gola zdobyło… Zagłębie. Zaczęło się od głośnego przedstawienia się: „To my! Wściekłe psy!”. Potem zabrzmiało „Nie dla nas jest porażki smak”, które szybko okazało się prorocze- przepiękną bramkę strzelił Ivica Iliev. Jego gol wydawał się być wspaniałym podziękowaniem dla kibiców za ich wyrazy solidarności z Serbią, ojczyzną piłkarza. Ta bramka dodała nam wyraźnie skrzydeł. Potężnie brzmiące „Bo moja jedyna miłość” było dopiero preludium do wykonania naszego- ostatnio- sztandarowego kawałka: „Tak się bawią ludzie”. Odpowiednio przyciszane i pogłośniane niosło się po całym stadionie. Po przerwie, gdy prawie wszyscy byli na sektorze (dodajmy, że bardzo dobrze oflagowanym sektorze! Zawisło aż 18 flag: Ave Silesia, Wielki Śląsk, WKS Śląsk On Tour, Milicz, Oliwa, Lechia Pany, Forza Lechia- Chełm (na meczu pojawiła się siedmioosobowa delegacja Lechistów), Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Prądnik Biały, Bronowice, wyjazdowa Kleparza, 5, Łagiewniki, Jaworzno, Trzebinia, Pińczów oraz Bochnia),, dwójka koordynujących doping osób, podzieliła sektor i odśpiewano „Tylko jeden klub” na dwie strony. Potem był „Eintracht” za bary, „Hej Wisła gol!” z przyciszaniem, „Ole Super Wisełka”. Częste pozdrowienia dla naszych Braci z Wrocławia zamiast drażnić naszych rywali z przeciwległej trybuny, raczej ich uciszały. Być może ze złości zaciskali zęby tak, że nie byli w stanie śpiewać…? Bramka Kirma wywołała eksplozję radości w naszym sektorze oraz to, co ostatnio psuje nam doping na meczach także u siebie, tzw. przejmowanie się wynikiem. Zamiast skupić się na głośnych śpiewach i zabawie, wielu kibiców zaczęło nerwowo obgryzać paznokcie, oglądając poczynania naszych piłkarzy. Tym, co może dodać zawodnikom skrzydeł jest głośny doping, a nie wykrzywianie twarzy po każdym nieudanym zagraniu. Bramka wyrównująca dla lubinian zdecydowanie wzmocniła ich doping, podczas gdy sektor zajmowany przez Armię Białej Gwiazdy próbował wykrzesać ze swoich piłkarzy wykrzesać ostatki sił. Te próby okazały się nieskuteczne i ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:2. Po podziękowaniach od piłkarzy (szczególnie wdzięczny był Iliev, który ponownie usłyszał „Kosovo je srce Srbije”), kilkunastu minutach oczekiwania, odpowiednim pożegnaniu gospodarzy, otwarto bramy i ruszyliśmy na parking. Kilkanaście minut później, w kilkukilometrowym konwoju opuściliśmy Lubin i udaliśmy się w drogę powrotną. Zdaniem wielu, wyjazd bez awantury to nie wyjazd, więc na wysokości Góry Świętej Anny doszło do potyczki ekip autokarowych: banda na bandę, na- ulubione przez Wiślaków- śnieżki. Walka nierozstrzygnięta, przerwana przez kierowców, którzy po prostu zaczęli odjeżdżać z parkingu. Dziękujemy serdecznie Braciom ze Śląska oraz Lechii za wsparcie! Kolejny przystanek na piłkarskiej mapie wyjazdowiczów to bliski naszym sercom Gdańsk, gdzie grać będziemy trzeciego marca.


Źródło:http://skwk.pl/


The real inferno is here: Niesamowite szczęście w rozgrywkach grupowych Ligi Europejskiej sprawił, że mieliśmy okazję udać się za Wisłą w kolejną podróż. Chętnych na wyjazd do Liege było sporo, ostatecznie otrzymaliśmy 1400 wejściówek i w takiej liczbie zawitaliśmy do Belgii. Wraz z nami 86 kibiców Lechii Gdańsk, 40 kibiców Śląska Wrocław oraz kilka osób z Tarnowa, dziękujemy za wsparcie. Po zjawieniu się nieopodal sektora gości kibice byli wypraszani na miasto i w okolice stadionu, a na parking gdzie zostawili samochody pozwolono wchodzić dopiero od godziny 17. Wchodzenie odbywało się bez większym problemów, szybko i sprawnie. Przeznaczone dla nas sektory B i C zapełniły się w całości przed pierwszym gwizdkiem. Na początku meczu zaprezentowaliśmy oprawę przedstawiającą diabła (z gadżetów przygotowanych na Superpuchar), czerwone sreberka, oraz transparent "The real inferno is here". Wszystko to w asyście rac złożyło się na efektowną prezentację. Pozatym wiele osób w sektorze miało czapkę z diabłem. Jako ciekawostkę dodamy, że główna grupa ultras Standardu nazywa się Ultras Inferno .. ;) Miejscowi kibice ograniczyli się do 2 małych prezentacji, transparentu a nawet wymalowaniu na jednym z nich przekreślonej białej gwiazdy. Ich doping tylko momentami robił wrażanie. Nasze wsparcie dla zawodników donośne było szczególnie w pierwszej części spotkania. Po meczu mimo odpadnięcia z rozgrywek LE duższą chwilę dziękowaliśmy piłkarzom, a oni nam. Największe brawa zebrał Sergei Pareiko, który pokazał jak wiele emocji wkłada w reprezentowanie barw krakowskiej Wisły.Na Belgijskim stadionie swój debiut miała flaga Grzegórzek, poza nią w sektorze Wisły znalazły się flagii:Tysiąclecia, Wadowice, Pinczów, Precz z Komuną Lechia Gdańsk, Gdynia, Łagiewniki, Wolbrom, Trzebinia, Londyn, Dublin, Olkusz, Kleparz, Prądnik Czerwony, Ultras Lechia, Przemyśl, Bristol, Unia Tarnów, Kazimierz, Wisła on tour. Na stadionie na pewno zawisły by takie płotna jak: Bronowice, Jaworzno, WS, PDW, Prądnik Biały jednak z przyczyn od nas niezależnych nie zostały wniesione na trybuny.

Gdyby piłkarze radzili sobie tak, jak kibice...czyli sprawozdanie z Belgii: Belgijskie miasteczko zaskoczyło kibiców Wisły szarością, dymiącymi kominami i ilością fabryk w „centrum miasta”. Stadion Standardu znajdujący się na końcu Liege również nie poraził urokiem. Przede wszystkim zaskakujące były wysokie bo trzypiętrowe, bardzo strome trybuny. Wiślacy, którzy przybyli do miasteczka mogli się swobodnie poruszać po centrum miasta w swoich barwach. Jak możemy ocenić doping gospodarzy? Prowadzony jest dwa młyny rozmieszczone naprzeciw siebie, (ten znajdujący się obok naszego sektora był niezbyt liczebny). Można narzekać na brak różnorodności, bo w zasadzie słychać było dwie melodie, ale w momentach największych emocji cały stadion nie szczędził gardeł (nawet loże VIP) co robiło wrażenie, choć gdyby nie kibice Wisły, atmosfera stworzona przez fanów Standardu wcale nie była „gorąca. Oprawy Belgowie nie zaprezentowali, jedynie na kilka sekund zawiesili herb drużyny Standardu oraz transparent wymierzony w Wiślaków mówiący o wyższości komunistycznej gwiazdy nad białą. Godnie zaprezentował się nasz sektor kiboli. Już godzinę przed meczem słychać było pierwsze wiślackie pieśni. Od czasu do czasu nieopodal sekotra wybuchały petardy. Początek meczu to racowisko rozłożone na dwie trybuny, oprawa z diabłem i transparentem „The real inferno is here”. Sektor prezentował się genialnie. Przegrana w Lidze Europejskiej eliminuje nas z gry w 1/8 finału. Oczywiście wszyscy jesteśmy rozczarowani, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale wiosną w Pucharach graliśmy ostatnio prawie 10 lat temu. Emocji towarzyszących nam od meczu z APOEL-em, przez Fulham i Twente 14 grudnia, aż do wczorajszego wieczoru, będą niezapomniane dla każdego Wiślaka. Po ostatnim gwizdku zawrzało na murawie. Piłkarze ukradli show kibicom, i wdali się w bójkę. Zaczęło się od Sergieia Pareiki, którego uspokajał sztab szkoleniowy, po czym w przepychanki włączył się cały zespół. Media płaczą, że: „Pareiko wdał się w przepychankę z młodszym niemal o 20 lat Serge'em Gakpe. Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni, Pareiko z furią w oczach rzuca się na zawodników Standardu.” Kibice jednak może ucieszyć fakt, że zawodnicy pokazują charakter, zwłaszcza że bramkarz przyznał, że największe emocje wzbudził u niego kapitan rywali, który pchnął naszego trenera. Zatem Pareike nie poniosły zwykłe emocje, a złość z powodu znieważenia Wiślackiego trenera. Każdy piłkarz powinien zachować się w ten sposób. Co więcej, po zakończeniu spotkania kapitan rywali zaczął wymachiwać do naszych piłkarzy zapraszając do siebie, po czym wykonał gest podcięcia gardła. Dziennikarze siedzący na samej górze trybun i kibice przed telewizorami, pewnie nie widzieli tych gestów. Po wszystkim swoją wdzięczność piłkarze okazali kibicom. Podeszli pod sektor Wisły dziękując za wsparcie. Wyróżnić tu można Czarka Wilka, który nie ugiął się pod bluzgami ze strony fanów Standardu, wysyłając im szydercze „całuski”. Wilk oddał swoją koszulkę i jako ostatni zszedł do szatni. W pomeczowych wywiadach powiedział: „Przegraliśmy swoją szansę. Trzeba się z tym pogodzić, podnieść głowę i wyjść na niedzielny mecz. Mam ogromny szacunek dla naszych kibiców, którzy w tak licznej grupie przyjechali i wspierali drużynę. Bardzo im dziękujemy.” Naszych kibiców szybko wypuszczono z trybuny. Głośne od huku petard wydarzenia za trybunami szybko ustały. W specyficznym klimacie odbywały się konferencje prasowe i wywiady pomeczowe, ponieważ w pobliżu odbywały się wspomniane wydarzenia. Był huk petard, łzawienie oczu i kaszel dziennikarzy i zawodników. Jak odpadamy z Ligi Europy, to z hukiem.


Źródło:http://skwk.pl/


Słońce, śnieg, dwie osoby w sektorze gości, mróz, pustawy stadion, sędziowskie pomyłki, niezły doping i porażka- tak z perspektywy trybuny C w skrócie wyglądała tegoroczna inauguracja Ekstraklasy na R22. Do Krakowa przyjechała kielecka Korona, z którą znowu Wiśle nie udało się wygrać. Na szczęście do mizerii panującej na boisku nie równali kibice, którzy od pierwszej do ostatniej minuty starali się ponieść piłkarzy do długo oczekiwanego ligowego zwycięstwa. Kiedy zawodnicy Wisły wybiegli na rozgrzewkę, sektor C natychmiast poinformował ich, czego oczekuje Armia Białej Gwiazdy. Rozległo się gromkie: „Tylko zwycięstwo! Wisełko, tylko zwycięstwo”. Równie gromko powitaliśmy rozgrzewającą się drużynę rywali. Chyba im się podobało, bo od razu po pojawieniu się w okolicy koła środkowego, zaczęli bić nam brawo. Po hymnie „Jak długo na Wawelu”, fanatycy z sektora C rozpoczęli swój doping od „Nie dla nas jest porażki smak”. Mocne uderzenie na początek, pieśń wychodziła nam równie dobrze jak podczas ostatniego meczu w Lubinie. Do dopingu została również zachęcona reszta stadionu, która odpowiednio zareagowała na pytanie sektora C: „Kto dziś wygra?!”, a potem odpowiadała na długie „Wiiisła!” oraz „Tylko Wisła!”. Nie można nie wspomnieć o powrocie na R22 nieco zapomnianego już „Glasgow”. Nawet ci, którzy pierwszy razy widzieli/słyszeli ten numer, od razu załapali, o co chodzi, a śpiewaniu nuconej części towarzyszyło skakanie, klaskanie oraz podrzucanie szalików. Kolejny raz wokół boiska zaprezentowano część naszego bogatego oflagowania: Kleparz, Nieobliczalni, Prądnik Biały, Wisła Sharks, Prądnik Czerwony, Nowa Huta, Towarzystwo Sportowe, 5, Grzegórzki, Tylko przed Bogiem, Olkusz, Reyman, Lechia Gdańsk, Unia Tarnów, Przemyśl, Niepołomice, Pińczów oraz debiutancka fana Kłaja. Wiślackie trybuny doskonale pamiętają wydarzenia sprzed kilkunastu dni, kiedy stadionowe służby nie pozwoliły na zaprezentowanie naszej patriotycznej oprawy. Dlatego jeszcze w czasie trwania pierwszej połowy pojawiły się dwa transparenty- poprzedzone skandowaniem „Piłka nożna dla kibiców!”- skierowane do władz Klubu oraz piłkarskich związków: "Antkowiak, Halat >>dzięki<< za Liege" i „Nie trzeba być faszystą, by dbać o Ziemię Ojczystą- STOP CENZURZE NA STADIONACH”. Drugą odsłonę również zaczęliśmy od „Nie dla nas jest porażki smak!”, które tego dnia wychodziło nam najlepiej. Niedługo jednak to pośpiewaliśmy, bowiem już w 48-ej minucie drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik ujrzał Michał Czekaj. Negatywne emocje względem arbitra kotłowały się w kibicach Białej Gwiazdy już od drugiego kwadransa gry, kiedy to niesłuszne „żółtko” zobaczył Cezary Wilk. Odesłanie polskiego stopera do szatni sprawiło, że musiały one znaleźć w końcu ujście i tak Sektor C dosadnie wyraził swoje zdanie na temat Szymona Marciniaka oraz kieleckiej prasy. Dziesięć minut później irytacja sięgnęła zenitu, kiedy absurdalną kartką został ukarany Marko Jovanović. Chwilę później bramkę strzeliła Korona i przez sekundę wydawać się mogło, iż ten gol zdoła uciszyć fanów z Sektora C. Nic bardziej mylnego- w końcu nie od parady śpiewa się na Reymonta „Czy wygrywasz, czy nie- zawsze ja kocham Cię! W sercu moim Wisła- i na dobre i na złe!”. Ponadto, mamy przecież w pamięci ostatni mecz ubiegłego roku, gdy nasz doping poniósł piłkarzy do zwycięstwa. Choć do tamtego poziomu akurat sporo nam brakowało, to znaczna część C (ale nie wszyscy, niestety) dawała z siebie wszystko. Po podzieleniu sektora na pół rozległy się „Tylko jeden klub” oraz „Święte barwy”. Wspólnie zaśpiewaliśmy „Po burzy”. Pieśni wypadły całkiem przyzwoicie, choć niewątpliwie wpływ na dość „rwane” miejscami śpiewanie miały bardzo częste kontrowersyjne gwizdki sędziego. Nasze starania, niestety, nie przełożyły się na wynik i po raz kolejny w tym sezonie byliśmy świadkami porażki podopiecznych Kazimierza Moskala. Po spotkaniu piłkarze (wszyscy oprócz Tsvetana Genkova, któremu widocznie bardzo spieszno było do szatni) podeszli pod Sektor C, by podziękować fanom za wsparcie. Przy tej okazji kilku osobom wyrwało się „Nic się nie stało! Wisełko, nic się nie stało!”. Spore grono kibiców uważa, że jednak się stało- na 10 meczów przegraliśmy u siebie aż 5. Stadion Miejski im. Henryka Reymana przestał być twierdzą nie do zdobycia- co druga drużyna, która przyjeżdżała na Reymonta wywoziła stąd komplet punktów. Biorąc pod uwagę, jak prestiżowe mecze czekają nas w tej rundzie, czas najwyższy, by te zawstydzające statystyki poprawić. Poprawie także powinna ulec frekwencja. Ta na niedzielnym spotkaniu pozostawiała sporo do życzenia- mecz obejrzało ponad 13 tysięcy ludzi, a więc mniej niż połowa pojemności stadionu! Gdzie zatem ta reszta fanatyków, którzy w przedostatni czwartek byli na meczu ze Standardem? Fajnie jest krzyczeć, „kibicować”, robić groźne miny na zdjęciach w czasie spotkań z Legią, na derbach, czy w europejskich pucharach, lecz trzeba pamiętać, że dobre ekipy poznaje się także po tym, jak prezentują się na spotkaniach teoretycznie mniej atrakcyjnych. Po meczu z Koroną trzeba jasno powiedzieć, że aby wers „Nie dla nas forma zła!” miał pokrycie w rzeczywistości, Armia Białej Gwiazdy musi dawać z siebie więcej.


Źródło:http://skwk.pl/


Przyjazny Gdańsk: Około tysiąc sympatyków Białej Gwiazdy udało się do przyjaznego nam Gdańska wspierać Wisłę. W sektorze gości znalazło się 578 kibiców Wisły, reszta Wislaków wybrała sektory gospodarzy. W trakcie meczu wszyscy wspólnie dopingowali obie drużyny, po spotkaniu nasi piłkarze podziękowali za wsparcie kibicom ze wszystkich trybun i przez dłużą chwilę fetowali zwycięstwo wraz z młynem Lechii. Na robiącej wielkie wrażenie PGE Arenie Gdańsk wywieszono takie wiślackie flagi jak: Bronowice, "5", Kleparz, Prądnik Biały, Prądnik Czerwony, Przemyśl, Jaworzno, Trzebinia, Nieobliczalni, Olkusz, Kłaj, T'06, Pinczów.

Raport z sektora K: Wisła z Krakowa...: Gdy tylko opadły emocje po meczu z Koroną Kielce, myśli kibiców Wisły zaczęły krążyć wokół sobotniego pojedynku z Lechią Gdańsk. Odwiedziny u Braci z Północy, wizyta na nowym obiekcie, zaciekawienie grą pod okiem nowego trenera- to niektóre z powodów, dla których „ciśnienie” na ten wyjazd rosło przez cały poprzedni tydzień. Większość Wiślaków w drogę nad morze ruszyła w piątek. Największym powodzeniem cieszył się transport autokarowy oraz kolejowy. W godzinach wieczornych, wyposażona w bilety podróżnika oraz inny niezbędny ekwipunek, wiślacka brać zebrała się na dworcu w Krakowie i ruszyła w trzynastogodzinną podróż. Niestety, nie podróżowali sami. Odgórnie przydzielona eskorta bojowa służb policyjnych jechała z Armią Białej Gwiazdy od stolicy Małopolski aż do Trójmiasta, zmieniając się mniej- więcej na granicy kolejnych województw. Służbom, rzecz jasna, bardzo przeszkadzały dobre humory Wiślaków, więc robiły wszystko, by je popsuć- zagradzały drogę do toalet, wlepiały mandaty, blokowały przejścia między wagonami, a także wyganiały pasażerów z zajętych już przecież przedziałów. Kibice Wisły dzielnie znieśli trudy podróży i w godzinach porannych (albo wczesnym popołudniem, zależnie od pociągu) zameldowali się na gdańskim Dworcu Głównym. Tam przywitali się z oczekującymi Lechistami, po czym ruszyli w większych i mniejszych grupach w różne kierunki. Część skierowała się w kierunku zabytkowej części Gdańska, inni udali się do innych nadmorskich miejscowości w gościnę, jeszcze inni poszli nad Bałtyk. Mimo, że do sezonu wakacyjnego jeszcze sporo czasu, w Grodzie Neptuna naprawdę było co robić! Mecz rozpoczynał się o szóstej, natomiast pierwsi krakowianie pojawili się w okolicy PGE Areny już około 15:30. Nowy stadion Lechii Gdańsk prezentuje się znakomicie. Błyszcząca w blasku słońca bursztynowa fasada robi piorunujące wrażenie, zwłaszcza na tych, którzy musieli przywyknąć do betonowego brutalizmu własnego obiektu. W związku z obowiązującymi przepisami, osoby nieposiadające kart kibica Lechii, nie mogły zasiadać na sektorach gospodarzy, dlatego Wiślacy, którzy kupili wejściówki w Krakowie, musieli wejść na sektor gości. Po zajęciu miejsc, przed nami rozpościerał się widok na imponujące wnętrze PGE Areny- ponad czterdzieści tysięcy krzesełek tworzących mozaikę o różnych odcieniach zielonego; cztery telebimy w „narożnikach”, pokazujące to, co dzieje się na boisku, wynik, reklamy i ogłoszenia; typowy dla piłkarskich stadionów owal nad murawą, przez który wpadają promienie słoneczne. Ogólne wrażenia byłyby pewnie jeszcze lepsze, gdyby stadion był wypełniony po brzegi, tymczasem w sobotę na obiekcie przy ulicy Pokoleń Lechii Gdańsk pojawiło się niespełna dwadzieścia tysięcy osób. Po odczytaniu składów obydwu drużyn, gdy piłkarze wychodzili na boisko, w górę podniesione zostały szale i odśpiewano hymn Lechii oraz „Jak długo na Wawelu”. Zaraz potem sektor gości (w którym znalazło się około sześciuset Wiślaków; drugie tyle siedziało na sektorach gospodarzy) ryknął „Lechia Gdańsk!”, a młyn BKS-u szybko się zrewanżował głośnym „Wisła! Kraków!”. Nie zapomniano oczywiście o Braciach z Wrocławia i na stadionie rozległo się „Śląsk! Śląsk! WKS!”. Potem za doping odpowiadał głównie młyn gospodarzy. Przy tym trzeba zaznaczyć, jak wielki progres zanotowali Lechiści w porównaniu do ostatnich kilku lat. Trybuna niebieska sama śpiewała głośniej niż w ubiegłym roku cały stadion na Traugutta 29. Szczególnie imponujące było, gdy po „Glasgow” fanatycy BKS-u ryknęli z całych sił: „Lechia Gdańsk!”. Oprócz tego śpiewano: „W wolnym mieście Gdańsku”, „Lechia Biało- Zieloni”, „Gdańska Lechia” oraz „HSV” na dwie strony. W pierwszej połowie pojawiła się również oprawa, nawiązująca do Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Część młyna przykryła sektorówka z polskim żołnierzem, dwa pasy materiału z barwach narodowych oraz kartoniada. Na płocie oddzielającym trybunę od murawy pojawił się transparent: „Nie żyją, byśmy my mogli żyć wolni- ku pamięci Żołnierzom Wyklętym”. Następnie cały stadion dumnie odśpiewał „Mazurka Dąbrowskiego” oraz skandował „Cześć i chwała bohaterom!”. Trzeci marca to także rocznica urodzin jednego z najbardziej oddanych fanów Lechii Gdańsk- świętej pamięci Zbigniewa Winiarskiego, który w sobotę obchodziłby pięćdziesiąte trzecie urodziny. Dla niego poświęcony był transparent „Ś.P. Kaczor 03.03.1959-22.10.1969 Pamiętamy”, który zawisł przy młynie gospodarzy. Obok wisiały także wiślackie płótna- Prądnik Biały, Pińczów, Prądnik Czerwony, Olkusz; na dole sektora Bronowice, na gnieździe „5”, na trybunie wzdłuż boiska- Kleparz, a w sektorze gości: Przemyśl, Kłaj, Tauryniści ‘06”, Nieobliczalni, Trzebinia, Jaworzno W przerwie spotkania (a także na długo przed meczem) kibice gości mogli skorzystać z gościny przygotowanej przez gdańszczan. Można było posilić się bigosem, fasolką oraz ogrzać kawą lub herbatą. Warto dodać, że w strefie, gdzie znajdowały się punkty gastronomiczne, umieszczono kilka sporych rozmiarów ekranów, gdzie na żywo pokazywany był mecz Lechii z Wisłą. Na początku drugiej połowy młyn gospodarzy podzielił się wzdłuż środka i zaśpiewał na dwie strony „W wolnym mieście Gdańsku” oraz nową pieśń na melodię podobną do tej z „Tylko jeden klub”. Potem do śpiewów zaangażowany został także sektor gości. „Wisła z Krakowa to Lechii druga połowa”, „Każdy to powie, Wisełka rządzi w Krakowie”, „pozdrowienia” dla lokalnych rywali BKS-u i TS-u to tylko wybrane fragmenty z sobotniego repertuaru Lechii i Wisły. Zirytowani postawą swoich piłkarzy gospodarze nie szczędzili im cierpkich słów, a dodatkowo negatywne emocje wyzwalał sędzia Marcin Borski, którego decyzje były mocno dyskusyjne. W 82. minucie na boisku pojawił się wyczekiwany przez Biało- Zielonych wychowanek klubu- Adam Duda, który chyba jako jedyny piłkarz Lechii usłyszał w sobotę brawa. Na kilka chwil przed zakończeniem spotkania mikrofon gniazdowego trafił w ręce charyzmatycznego sześciolatka, który potrafił zmotywować Lechistów do najgłośniejszego tego wieczora „Forza BKS”. Trzeba też wspomnieć, że tego dnia na PGE Arenie, dzięki staraniom Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”, zasiadło 350 dzieciaków z okolicznych ośrodków szkolno- wychowawczych i szkół, w tym dzieci z domu dziecka w Więcborku, dla których było to pierwsze spotkanie Ekstraklasy oglądane z perspektywy trybun. Na Pomorzu rośnie kolejne pokolenie Lechii. Po meczu kibice obu drużyn świętowali z piłkarzami Wisły ich zwycięstwo, natomiast podopieczni Pawła Janasa udawali się do szatni ze spuszczonymi głowami. Kibice zaś udali się w znacznej części do barów i knajp, by w towarzystwie Braci miło spędzić wieczór. Co ciekawe, po meczu w Gdańsku wstrzymany został częściowo ruch miejskiej komunikacji i spod stadionu do centrum należało udać się na piechotę. Część Wiślaków do Krakowa wracała nocnym pociągiem w sobotę, część w niedzielę, a niektórzy dopiero w tym momencie zbierają się do drogi. Kolejna wizyta w Gdańsku przeszła do historii i kolejną można uznać za bardzo udaną. Dziękujemy Braciom z Lechii za gościnę oraz zapraszamy do Krakowa- nie tylko przy okazji następnego meczu.

Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska
Ranking wyjazdowy za wyjazd do Gdańska


Źródło:http://skwk.pl/


Raport z sektora C: Kibicowska pasja Jedność, ofiarność, współpraca i znakomity doping- tak w skrócie można opisać Armię Białej Gwiazdy w piątkowym meczu z Lechem. Chociaż na boisku mecz rozczarował, wiślaccy fanatycy zadbali o to, by na trybunach emocji nie zabrakło. Długo wyczekiwano w Krakowie meczu, który bardziej „podnosi ciśnienie”- gdy poza aspektem sportowym liczy się walka ze znienawidzonym rywalem, zasiadającym w sektorze gości. Ostatnim, który przychodzi na myśl, jest ten z… Lechem w rundzie wiosennej 2009/2010. Zważywszy jednak na fakt, że odbywał się on na Suchych Stawach, przy Reymonta ostatnie spotkanie „podwyższonego ryzyka” miało miejsce w 2008 roku, gdy w ramach Pucharu Ekstraklasy rozgrywaliśmy derby. Po tych 3,5 latach nadszedł dziewiąty dzień marca, kiedy drużyna Białej Gwiazdy miała podjąć u siebie wroniecko-poznańskiego Lecha. Pikanterii dodawał fakt, że w sektorze gości oprócz Wielkopolan zasiądzie liczna delegacja z gorszej strony Błoń. We wtorek przed meczem pojawiła się informacja o potrzebnej pomocy przy choreografii wykonanej przez formację Ultra Wisła. Chętni mieli zjawić się w restauracji „U Wiślaków” na trzy godziny przed meczem. I tym razem frekwencja przerosła oczekiwania UW. Wszystkie niezbędne elementy oprawy, czyli wielka sektorówka, transparent oraz sreberka zostały przetransportowane pod trybunę C, gdzie zaczęły się problemy z ochroną. Ultrasi nie mają obowiązku zgłaszać wcześniej projektów trybunowych prezentacji, więc tym razem klub nie wiedział, co dokładnie ma pojawić się na sektorze. Po kilkuminutowych konsultacjach przez walkie-talkie, służby ochroniarskie poprosiły o rozwinięcie transparentu, by sprawdzić, czy nie znajdują się tam jakieś zakazane kibolskie hasła. Kilkadziesiąt osób trzymało trans co najmniej kwadrans, zanim ochrona rozszyfrowała napisane trzymetrowymi literami hasło „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Po zasięgnięciu opinii „góry”, łaskawie zadecydowano, że tę część choreografii można wnieść. Następnie przyszedł czas na sprawdzanie sektorówki. Plac przed trybuną C nie pozwolił, rzecz jasna, na rozwinięcie jej w całości, dlatego trzeba to było robić „na dwa razy”. Po wnikliwej analizie, oględzinach od góry, od dołu, od boku i z ukosa, oznajmiono, że sektorówka nie może wejść na stadion. Dlaczego? Krótko mówiąc: bo nie. Z taką decyzją oczywiście nie mogła zgodzić się Armia Białej Gwiazdy, która postanowiła i tak zrobić po swojemu. Wiślacy, którzy wcześniej zajęli miejsca na C3 wyszli przed trybunę i utworzyli „tunel”, którym choreografia powędrowała na sektor, gdzie pozostała już do rozpoczęcia spotkania. Na długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra zaczęły się śpiewy Sektora C. Po powitaniu wielkopolskiej delegacji „Dzień dzisiejszy jest wspaniały- całe Wronki przyjechały”, nasze pozostałe przyśpiewki dotyczyły głównie wstydliwej przeszłości naszego rywala, który wyciągając ręce po licencję Amiki Wronki „sprzedał się za lodówkę”. Powoli zapełniający się sektor gości próbował się jakoś odgryźć, ale o czym oni śpiewali- tego już nie było słychać. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania na stadionie przy Reymonta 22 została uhonorowana kolejna Legenda Białej Gwiazdy. Tym razem pod dach trybuny E została wciągnięta koszulka z nazwiskiem wiślackiego stopera- Władysława Kawuli. Ten obrońca, znany ze swego atomowego uderzenia, grał w Wiśle w latach 1951-1971, ustanawiając rekord w ilości rozegranych spotkań ligowych (329). Łącznie oficjalnych meczów z Białą Gwiazdą na piersi rozegrał 400 i tylko jeden mecz (!) rozegrał w niepełnym wymiarze czasowym (17.10.1965 w meczu z Zagłębiem Sosnowiec kontuzjowanego Kawulę zastąpił w 28. minucie Antoni Zalman). Miniatura jego koszulki zawiśnie w Strefie Kibica. Kiedy wybiła 20:30, z tunelu wyszli piłkarze wyprowadzani przez kobiecą eskortę, a na trybunie C w górę powędrowała zakazana sektorówka w asyście czarnych folii po bokach i pirotechniki u góry sektora. Choreografia przedstawiała kibica, który w szaliku i z odpaloną racą dźwiga krzyż. Z jednej strony stała zawsze gotowa i chętna do interwencji polska policja, której część funkcjonariuszy pierwsze doświadczenia zdobywała w MO i ZOMO, a po drugiej kotłowali się dziennikarze zawsze obiektywnych polskich mediów, na czele z Gazetą i TVN-em. Całość uzupełniał wspomniany wcześniej transparent, głoszący: „Niesłuszne wyroki, fałszywe osądy - Pasja - Potępieni za niewygodne poglądy”. Nasza kibicowska „pasja”, czyli zamiłowanie do futbolu i tworzonej na stadionach atmosfery, fascynowanie się dopingiem, oprawami, liczbami wyjazdowymi, jest jednocześnie „pasją”- męką w obecnych czasach. Od ponad roku ważne tematy gospodarcze, problemy korupcji i niegospodarności instytucji państwowych, kłopoty z infrastrukturą przed EURO schodzą na dalszy plan, gdy tylko na stadionie zostanie odpalona raca, albo jakiś kibic głośno przeklnie. Media prześcigają się w nakręcaniu spirali strachu i niechęci wobec kibiców, czego doświadczyliśmy chociażby przy okazji promocji wyjazdu na Superpuchar. Jednocześnie ignoruje się lub bagatelizuje akcje charytatywne stowarzyszeń kibicowskich, zbiórki żywności dla potrzebujących i zabawek dla ośrodków wychowawczych, czy kupowanie wejściówek dla dzieciaków. O tym, że wczoraj na mecz z Lechem na sektor C za darmo weszło 180 dzieci z krakowskich- i nie tylko- osiedli raczej nie dowiecie się z ust Kamila Durczoka, bo to przecież mogłoby poprawić wizerunek kibola-bandyty. Aby uniknąć powtórki z meczu ze Standarem Ličge, kiedy prezentację popsuła nieco ochrona, tym razem transparent był trzymany przez fanatyków z Armii Białej Gwiazdy, a nie wieszany na płocie. Po minucie ciszy w hołdzie zmarłemu we środę Włodzimierzowi Smolarkowi od razu ruszyliśmy z bardzo dobrym dopingiem. Bardzo szybko do zabawy włączyliśmy resztę stadionu, intonując na dwie strony „Święte barwy”, „Każdy to powie”, długie „Wiiisła” oraz świetnie brzmiące tego dnia „HSV”. Próbujący się wcinać pomiędzy pieśni sektor gości natychmiast został ośmieszony. Dodatkowo wspólnie z innymi trybunami odśpiewaliśmy dawno nie słyszane „Było ich sześciu”. Następnie fani z Sektora C usiedli i zwrócili się do przyjezdnych głośnym skandowaniem „Posłuchajcie! Posłuchajcie!”. Zostało zarzucone „Tak się bawią ludzie”- najpierw cicho nucone, a potem zaśpiewane na maksa! Jak zwykle przy tym numerze, wszyscy się mocno wkręcili i taki ogłuszający doping trwał prawie do końca pierwszej połowy. Przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę postanowiliśmy rozruszać jeszcze resztę stadionu donośnym „Hej Wisła gol!”. Nasza postawa w pierwszej połowie była naprawdę znakomita. Duża zasługa w tym gniazdowych, którzy bardzo umiejętnie dobierali przyśpiewki do tego, co akurat działo się na boisku i poza nim. Dobrze było widzieć także G. w wielkiej formie. Jego obecność na gnieździe zawsze daje kopa wszystkim dopingującym. W przerwie- obok płótna upamiętniającego Ś.P. Grubego, aktywnie działającego kibica Wisły, który odszedł od nas w minionym tygodniu- na płocie sektora fanatyków pojawiły się flagi: Wisła Sharks, Bronowice, „5”, Prądnik Biały, Tylko przed Bogiem, Prądnik Czerwony, Kazimierz, Kłaj, Unia. Zadebiutowała fana Woli Duchackiej z hasłem „Podobno nas tu nie ma, podobno tu rządzicie – Wola Duchacka – Lecz naszym zaangażowaniem utrudniamy wam życie”, herbem Wisły oraz motywem WSP. Ponadto stadion ozdobiły: Qrdwanów, Kleparz, Nowa Huta, Grzegórzki, PDW, Towarzystwo Sportowe, Oliwa, Bochnia oraz Przemyśl. Drugą połowę zaczęliśmy od mocnego uderzenia, głośno śpiewając „Wczoraj obiecałaś mi na pewno”. Potem wszyscy złapali się za bary i skakaliśmy w rytm wiślackiego „Eintrachtu”. W 54. minucie na telebimach ukazało się zdjęcie Włodzimierza Smolarka- wybitnego reprezentanta Polski, brązowego medalisty mistrzostw świata Hiszpania’82, który zmarł w nocy z szóstego na siódmego marca w swoim domu w Aleksandrowie Łódzkim w wieku zaledwie 54 lat. Kibice Wisły uczcili jego pamięć oklaskami. Zaraz potem Sektor Kiboli zaintonował „Jazda! Jazda! Jazda!” z resztą stadionu. Było także „Glasgow” z długim i głośnym „lalowaniem”, z klaskaniem, machaniem szalikami i skakaniem, „Wisła Kraków aeaeao!”, „Po burzy słońce wychodzi zza chmur”, „Tylko jeden klub”, przypomnienie, że Wisła rządzi w Krakowie oraz opis poznańskich obyczajów. W miarę jak rósł napór Wisły na bramkę przeciwnika, wzmagały się okrzyki skierowane wprost do zawodników Białej Gwiazdy: „Gola, gola, gola”, „Teraz bramka musi być”, „Wisełka gol”. Niestety, mimo gry w przewadze podopiecznym Michała Probierza nie udało się wygrać tego spotkania, choć nie można było odmówić im zaangażowania. Dlatego po meczu nagrodzeni zostali brawami. Kto przed meczem nastawiał się na wielki pojedynek na trybunach, ten się bardzo rozczarował. Kibice Lecha nie byli praktycznie wcale słyszalni. Zaistnieli właściwie dwa razy- gdy Sektor C jechał „dżu-dżu” z bębnem i podczas… minuty ku czci Włodzimierza Smolarka. Ich wizyty do tych Ruchu i Górnika nie ma nawet co porównywać. Pozytywnego wpływu na postawę gości na pewno nie miała reprezentacja naszej sąsiadki. Ekipa z gorszej strony Błoń (znamienne jest to, że w sektorze Lecha było ich więcej, niż na meczu własnej drużyny w Łodzi…) skupiała się głównie na kopaniu pleksy, odgradzającej ich sektor od Wisły, demolowaniu łazienek wewnątrz trybuny i przerzucaniu na G3 wszystkiego, co wpadło im w ręce. Mecz z Lechem był chyba najlepszym meczem tego sezonu. Choć nie doświadczyliśmy żadnego cudu, jak chociażby na meczu z Twente, to pokazaliśmy jedność wiślackich trybun- od momentu wniesienia oprawy aż do „pożegnania się” z przyjezdnymi piosenką „Wysłuchajcie prawdę tą” byliśmy zgraną ekipą, która wie, po co przychodzi na mecze. Oby nie był to jednorazowy wyskok i oby taka postawa cechowała nas już zawsze, nie tylko na stadionie. Żyjemy przecież w mieście o specyficznym klimacie kibicowskim, dlatego warto też wziąć sobie do serca niektóre rady zawarte w rozdawanym na Sektorze Kiboli „ABG Info”. To my, a nie piłkarze, tworzymy prawdziwą Wisłę i razem stanowimy o jej sile. Do zobaczenia na kolejnym meczu!


Źródło:http://skwk.pl/